10749

Szczegóły
Tytuł 10749
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10749 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10749 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10749 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Ewa Bia�o��cka Smok S�yszy si� rozmaite baj�dy, �e niby si�dmy syn w rodzinie przeznaczony jest do rzeczy wielkich i niezwyk�ych. A to sobie jak� poczwar� ubije, a to zb�jc�w rozgromi... czarnoksi�nika okpi, albo przeciwnie - na jego wdzi�czno�� dozgonn� zas�u�y. A ju� rozmaici kr�lowie, ksi���ta i lordowie na wyprz�dki wpychaj� takiemu bohaterowi r�ce swoich c�rek, oczywi�cie tych najm�odszych i najpi�kniejszych. Nigdy �aden z owych syn�w si�demk� szcz�liw� naznaczonych nie musia� nadstawia� g�owy za gar�� srebra; deliberowa�, czym zap�aci� za obrok dla swego cudownego rumaka; nie odkrywa� dziur w podeszwach but�w, ani nie musia� �witkiem opuszcza� gospody przez okienko, zostawiaj�c za sob� desk� kred� poznaczon� na podobie�stwo drabiny do nieba. Tak si� jednak w �yciu bywa, �e i si�dmym synom owe nieszcz�cia si� przydarzaj�, jak ca�kiem zwyk�ym �miertelnikom. Wiem o tym dobrze, bo przede mn� mateczka na �wiat wyda�a sze�ciu ch�opak�w. Ja jestem ten si�dmy... i do tego idiota. Bo te� idiot� poszkodowanym na rozumie trzeba by�, aby si� za�o�y�, �e ubije si� w pojedynk� smoka. No pewno, �e by�em pijany! Na trze�wo nigdy co� takiego w g�owie by mi nie posta�o. Tego rodzaju interesy nale�y zostawia� smokob�jcom albo magom, a zwyk�y najemnik powinien zna� swe miejsce we �wiecie. Przez ca�e dziewi�tna�cie lat �ywota sprawowa�em si� przyk�adnie (w miar� mo�no�ci). Rozs�dny by�em, psia krew! Obyczajny! Bystry pono�! Tak mi si� zdawa�o do chwili, kiedy w gospodzie "Pod Weso�ym Zaj�cem" wytrze�wia�em na tyle, by zacz�� sprawdza� po kieszeniach, ile zosta�o mi osobistego maj�tku. Okaza�o si� wtedy, �e m�j stan posiadania powi�kszy� si� o dokument, w kt�rym czarno na bia�ym napisane by�o, �e niejaki Berilan Stabort - to by�em ja - w�asnym s�owem honoru r�czy, i� smoka pustosz�cego okolic� u�mierci albo sam zginie (co by�o bardziej prawdopodobne). Je�eli natomiast dane s�owo z�amie i w terminie dni czterdziestu martwego �ba smoczego panu... tu by� nagryzmolony jaki� gzygzo�, po czym ci�gn�o si� "z Raweln" ...nie dostarczy, to wyr�wna d�ug sum�... Zawy�em jak upi�r, bo suma by�a taka, �e takich pieni�dzy nie usk�ada�bym nawet przez rok, a co dopiero w dni czterdzie�ci. Oczom w�asnym nie wierzy�em, ale popis pod dokumentem by� bez w�tpienia m�j. Szynkarz potwierdzi�, �e istotnie za�o�y�em si� z panem na Raveln i faktycznie o smoka by�a sprawa, ale wygl�da�em na trze�wego, wi�c si� nie miesza� i tylko potem pilnowa�, �eby mi kto kieszeni nie wywr�ci�. O ma�o nie zacz��em wali� g�ow� w st�. Szkoda, �e poczciwy ober�ysta nie zna� mnie lepiej. Kiedy wygl�dam przy kuflu na ca�kowicie �wie�ego, to znaczy, �e przeszed�em ju� wszystkie najgorsze stadia pija�stwa i brakuje mi ledwie p� kwarterki do ca�kowitego zamarynowania. Gdybym wtedy zszed� ze �wiata, to w mym grobie robale nie trze�wia�yby przez dobre dwa miesi�ce. Mog�em jeszcze uciec. Porzuci� w�asne imi�, rodzin� i dawne �ycie. Zakopa� si� gdzie� w puszczy, nie dawa� znaku �ycia. Ale wtedy m�g�bym i�� o nowy zak�ad, �e ja�nie pan Gryzmo� z Raveln zjawi�by si� na progu zameczku mego ojca z kopi� tego parszywego papieru i za��da�by sp�aty d�ugu od niego. Nie wiem, doprawdy, co m�g�by nam zabra�. Stabort obfituje jedynie w szczurze dziury. Gdybym przyzna� si� do pope�nionej g�upoty braciom, obdarliby mnie pewno ze sk�ry i zrobili z niej b�ben. Najwyra�niej rzeczywi�cie mia�em tylko jedno wyj�cie - zgin�� g�upio, ale za to z honorem. Powody mojej ucieczki z domu by�y trzy: moja g�upia siostra Uwrah, moja druga jeszcze g�upsza i bardziej niezno�na siostra Parr-naget, oraz moja ograniczona, beznadziejnie materialistyczna matka. Jakim cudem dziadek - uroczy staruszek ze sk�onno�ci� do filozofowania i wy�szej matematyki - sp�odzi� m� t�p� mamusi�, chyba na zawsze pozostanie tajemnic� genetyczn�. Na szcz�cie co� z dziadka cichcem przesz�o na mnie. M�wi� to bez fa�szywej skromno�ci. Absolutnie nie zadowala�y mnie plany rodzicielki, polegaj�ce na tym, �eby jak najszybciej znale�� kogo�, kto nie zrazi�by si� moimi dziwactwami... (ju� to widz�!) o�eni� si� ze mn�... (uchacha!) ... i �ebym jak najszybciej mia�a dziecko (ratunku!), bo wtedy mo�e wywietrzej� mi z g�owy g�upstwa. Owe g�upstwa, mi�dzy innymi, przejawia�y si� w tym, �e nie liza�am si� bez przerwy jak Uwrah, kt�ra od tej elegancji wci�� mia�a ko�tuny w �o��dku; nie wdzi�czy�am si� do ka�dego samca na wyspie jak Parr-naget - piskliwa rodzinna poetka, klec�ca rymy typu "g�ry - chmury". Za to �azi�am po ruinach, gdzie odgrzebywa�am resztki pozosta�e po dawnych mieszka�cach; pr�bowa�am policzy� wszystkie gwiazdy, zastanawia�am si� dlaczego ksi�yc si� wyszczerbia; a przede wszystkim... przede wszystkim nauczy�am si� p�ywa�, co doprowadza�o matk� do sza�u. "�aden normalny smok NIE wchodzi do WODY!!!" No dobra, by�am nienormalna. Nic dziwnego, �e pewnego pi�knego dnia rzek�am "�egnajcie" rodzinnym brzegom i wyruszy�am w stron� kontynentu, na spotkanie przygody. Do�� mia�am siedzenia w jednym miejscu przez ca�e �ycie, wi�c fruwa�am to tu, to tam. Podgl�da�am ludzi, kt�rzy byli zdecydowanie bardziej interesuj�cy od moich dotychczasowych s�siad�w. Dwunogi maj� tyle zaj�� i tak si� ci�gle �piesz�, �e ob��du mo�na dosta�. Ile nowych rzeczy mo�na by�o zobaczy�! A ile us�ysze�! Czasem zamienia�am si� w jakie� mniejsze zwierz�, �eby podej�� jak najbli�ej, nie zwracaj�c niczyjej uwagi. Obserwowa�am, co ludzie robi� i uczy�am si� ich j�zyka. Z jedzeniem nie by�o najmniejszych problem�w, gdy� biega�o sobie ca�ymi stadami - wypasione, smakowite - tylko wybiera�. Z jakich� powod�w ludziom nie podoba�o si�, �e �ywi� si� na ich terytoriach (a przecie� jad�am naprawd� ma�o!) i dawali to delikatnie do zrozumienia. Rzucali we mnie patykami. W wi�kszo�ci patyki by�y zaostrzone i jak kt�ry� trafia�, to by�o troch� nieprzyjemnie. Wola�am nie zostawa� zbyt d�ugo w jednym miejscu, gdy� dwuno�ni robili si� przez to bardzo nerwowi. Nie podoba�o im si�, �e jestem od nich wi�ksza. Zwiedza�am ludzkie terytoria, robi�c przedziwne p�tle i zygzaki. Lecia�am tam, gdzie akurat wiatr mnie zani�s�, ale z grubsza trzyma�am jeden kierunek - na p�noc. Po jakim� czasie dotar�am do g�r. Nigdy przedtem nie widzia�am g�r, ale w ka�dym razie wygl�da�y jak z definicji - wielkie, szarozielone "cosie", masywne, nieco postrz�pione z wierzchu i przysypane czym� bia�ym. Bia�e by�o nieprzyjemnie zimne. Dwuno�ni z g�r okazali si� jeszcze bardziej nietowarzyscy od tych nizinnych, wi�c bez �alu polecia�am dalej. I s�usznie, bo nied�ugo potem znalaz�am zak�tek bardzo mi odpowiadaj�cy, gdzie postanowi�am zosta� na d�u�ej i odpocz�� po w��cz�dze. Znajdowa�y si� na moim nowym terytorium ca�kiem przyjemne lasy, pe�ne zwierzyny. Pag�rki poro�ni�te traw�, idealne do drzemek na s�o�cu. By�o nawet jezioro, gdzie mog�am p�ywa�, nurkowa� i �apa� ryby. Ludzie te� tam byli, ale niewielu, wi�c nie spodziewa�am si� �adnych konflikt�w. Niestety, ledwie si� zacz�am mo�ci� w nowym miejscu, ca�� gromad� przyszli ci z patykami i zacz�a powtarza� si� stara historia. Ale tym razem nie mia�am zamiaru rezygnowa� z tak znakomitego terenu. Jak wygl�dali? No, c�... ludzie jak ludzie. Trudno odr�ni� jednego od drugiego, wiecie co mam na my�li. Byli jakby og�lnie nieco ja�niejsi od tych na po�udniu, i troch� mieli troch� inny zapach. Za to patyki zupe�nie takie same jak wsz�dzie. Udawa�am, �e �pi�, podczas gdy oni "podkradali si�", tupi�c przy tym jak stado kr�w. Kiedy byli ju� ca�kiem blisko, jak si� nie zerw�! Jak zarycz� na ca�e gard�o! Kula�am si� potem ze �miechu po ca�ym pag�rku, bo wszyscy ci bohaterowie uciekali tak szybko, �e w�asne cienie za nimi nie nad��a�y. Pogubili swoje kijki z po�piechu. Dwa razy pr�bowali takich podchod�w, a ja �wietnie si� bawi�am. Nast�pni zacz�li pojawia� si� pojedynczo albo w ma�ych grupkach. Wyra�nie innego gatunku, bo i pachnieli inaczej, i byli bardziej b�yszcz�cy. Zupe�nie jak �uki gnojne, siedz�ce okrakiem na ko�skim grzbiecie. Z tymi rozrywka by�a jeszcze lepsza, bo nie uciekali od razu i zabawa trwa�a d�u�ej; a jak si� uda�o kt�rego z�apa�, to bardzo przyjemnie grzechotali przy potrz�saniu. Jednego chcia�am sobie zachowa� na p�niej. Posadzi�am go na czubku drzewa, ale zdo�a� uciec, �obuz. Nast�pnego dnia znalaz�am tylko pancerz. Przepoczwarzy� si� jak motyl, czy co...? Niestety, jeden z potrz�sanych jako� zdo�a� si� wywin�� i d�gn�� mnie jakim� kolcem prosto w oko! Uaaa... nawet nie przypuszczacie, jak to mo�e bole�! Sama ju� nie wiem - z zaskoczenia, czy ze z�o�ci zacisn�am mocniej z�by i on przesta� si� rusza�. G�upio si� potem czu�am. Po tym niechc�co zagryzionym atrakcje si� sko�czy�y. Nikt ju� mnie nie odwiedza�. Znudzona - zacz�am rozmy�la�, czy zn�w si� gdzie� nie przeprowadzi�, ale wtedy pojawi� si� ON. Nie przysz�o mi do g�owy nic lepszego, jak obstalowanie sobie u ko�odzieja czego� w rodzaju kopii i w�a�nie z tym kawa�kiem drewna ruszy�em na sw�j ostatni w �yciu b�j. Bestia by�a wielka jak kamienica (tak mi si� w ka�dym razie zdawa�o), mia�a paskudny pysk pe�en z�bisk jak no�e i krwawo czerwone �lepia. "Bo�e, no... tego... wiesz o co chodzi" - jako� w tamtej chwili nie umia�em u�o�y� lepszej modlitwy. M�j ko� nie by� �wiczony do walki ze smokami, wi�c ju� wcze�niej zas�oni�em mu �lepia, �eby nie poni�s� na widok potwora. Mia� do mnie zaufanie (cho� ja sam ju� sobie nie ufa�em) i dawa� sob� powodowa� nawet na �lepo. Ruszyli�my galopem wprost na to smoczysko. By�em absolutnie pewien, �e s� to moje ostatnie chwile na pi�knym �wiecie. Kasztan rwa� z kopyta, zni�y�em kopi�... a wtedy smok da� krok w bok. Jak matk� swoj� kocham, ten bydlak si� odsun��!! Kasztan, sumiennie �omoc�c kopytami, przewali� si� tu� pod jego skrzyd�em i z rozp�du polecia� jeszcze �adny kawa�ek, zanim go zatrzyma�em. Smok wykr�ci� do ty�u �eb na d�ugiej szyi, patrzy� za nami i wydawa�o si�, �e jest zdziwiony. Mia�em kiedy� psa, kt�ry robi� identyczn� min�, kiedy mucha mu z pyska ucieka�a. Jeszcze trzy razy pr�bowa�em manewru z kopi� i za ka�dym razem ten cholerny smok robi� to samo - usuwa� si�. Za trzecim razem przeskoczy� mi nad g�ow�! Zanim zd��y�em si� obejrze�, capn�� mnie, wyrwa� z siod�a i zacz�� potrz�sa�, jak pies star� �cierk�. Dzwoni�em niby sk�ad z�omu. Klekota�y mi wszystkie sprz�czki, kolczuga, z�by... Mia�em uczucie, �e za chwil� rozsypi� si� na tysi�c pojedynczych blaszek. Trwa�o to chyba ca�e godziny. W ko�cu wyplu� mnie na traw�, poszturcha� troch� �ap�, poniucha�, sapi�c g�o�no jak miech w ku�ni. By�em wymi�toszony, za�liniony i ledwo dech mog�em z�apa�. We �bie mi si� kot�owa�o. Nim do reszty oprzytomnia�em, ze smoka wida� by�o ju� tylko koniec ogona, kryj�cy si� w krzakach. Zdezorientowany Kasztan nieopodal rzuca� �bem, parska� i drobi� niespokojnie nogami. Jemu te� nic si� nie sta�o. Czy smok by� na�arty, czy mo�e mu �mierdzieli�my, czy te� co innego mu si� uwidzia�o - w ka�dym razie prze�yli�my. To by� prawdziwy cud. Jak ju� m�wi�em, jestem �a�osnym cymba�em. Kto� z odrobin� rozumu natychmiast by stamt�d uciek�, a potem dwa dni co najmniej le�a� plackiem w najbli�szej �wi�tyni, dzi�kuj�c bogom za ocalenie. Ale przecie� nie ja. Ja - sm�tny idiota - zosta�em. Zaj��em opuszczony sza�as pasterski, k�usowa�em w ksi���cym lesie i czeka�em na kolejny cud. Smok by� po prostu bezczelny. Przylatywa� na s�siedni pag�rek, rozsiada� si� i gapi� na mnie. A ja tak samo siadywa�em przed kolib�, gapi�c si� ponuro na niego i mamroc�c pod nosem przekle�stwa. Nie by� a� tak ogromny, jak mi si� wydawa�o w pierwszej chwili. W�a�ciwie najbardziej przypomina� wielgachnego, skrzydlatego psa. Gdyby wzi�� charta, skr�ci� mu troch� �apy, a za to wyci�gn�� szyj�, to akurat wygl�da�by jak ten zwierz. W dodatku smoczysko ca�e by�o poro�ni�te szarym futrem. Zabawne, my�la�em, �e smoki maj� �uski i bardziej przypominaj� jaszczurki, a tu prosz� - jaki� cholerny szczekun siedzi na s�siedniej g�rce i wytrzeszcza na mnie czerwone ocz�ta. Gdyby nie ten nieszcz�sny d�ug, ci���cy mi niby kamie� u szyi, pewnie uzna�bym to nawet za �mieszne. Pastuch, kt�ry zajmowa� przede mn� sza�as, musia� ucieka� w ogromnym po�piechu, bo zosta�o po nim mn�stwo rozmaitych grat�w. W�r�d nich by�y garnczki z jakimi� mazid�ami - pewnie do smarowania byd�a. Cuchn�o toto pod niebiosa, ale nie wywali�em ich, bo smr�d odp�dza� muchy i komary. A to podsun�o mi pewien pomys�... Znalaz�am na ��ce owc�. Od pierwszego spojrzenia wyda�a mi si� podejrzana. Wygl�da�a na zdech�� i to od dawna. Nikt mi nie wm�wi, �e owce po �mierci samotnie w�druj� po ��kach. �mierdzia�a truj�cymi zielskami, a po dok�adniejszych ogl�dzinach dojrze� mo�na by�o, �e zamiast n�g ma cztery drewniane ko�ki. Wnioski by�y proste - mia�am si� na ni� po�akomi�, a potem zapewne dosta� rozstroju �o��dka. Nietrudno by�o te� odgadn��, kto by� wytw�rc� tej owczej imitacji. Jak zwykle kr�ci� si� ko�o swego legowiska, a jego my�li wia�y tak� depresj�, �e nabiera�o si� ch�ci do samob�jstwa od samego kontaktu. A� si� �al robi�o! Niemniej poczyna� sobie ma�o inteligentnie. Czy on my�la�, �e ja to zjem? Czy ja wygl�dam na idiotk�?! Wygl�da na to, �e dwuno�ny zawzi�� si� i koniecznie chce mnie u�mierci�. Widzi kogo� po raz pierwszy w �yciu i od razu zabiera si� do zabijania. Ciekawy typ psychiki. Nie ze�ar� tej wypchanej owcy. Taki g�upi to nie jest. Nie mia�em zreszt� nadziei, �e si� otruje, ale mo�e by mu chocia� troch� zaszkodzi�o? Wygl�da�em przez szpar� w poszyciu sza�asu, przypatruj�c si� z daleka, jak smok medytuje nad podrzuconym smako�ykiem. Kiwa� nad nim �epetyn� i kiwa�... w ko�cu z�apa� trutk� w pysk, uni�s� si� w powietrze. Ju� si� ucieszy�em, �e po�re j� gdzie� na osobno�ci, kiedy co� nagle straszliwie �omotn�o w dach, a� si� posypa�o igliwie i kawa�ki kory. Wyjrza�em ostro�nie... Jakie� dwadzie�cia krok�w dalej sta� smok. Na m�j widok kichn�� wzgardliwie, zadrepta� w miejscu i pogrzeba� tylnymi �apami. Tak strasznie przypomina� w tym momencie zwyk�ego kundla, �e nie wytrzyma�em i wrzasn��em do niego: - Do budy, Burek! Wynocha st�d! Niedobry pies! Chyba si� troch� zdziwi�. Ale i tak nie czu�em si� ani troch� odegrany. Wypchana owca le�a�a na dachu sza�asu. Musia� j� zrzuci� w locie. Niez�e mia� oko. Bydl� si� ze mnie naigrawa�o! A jakby tak naszpikowa� go strza�ami? W sumie by�am bardzo zadowolona, �e On tu zamieszka�. Nie by� zbyt rozgarni�ty, ale przynajmniej czu�am si� mniej samotna. �ledzenie go by�o doskona�ym sposobem na zabicie nudy. Rozumiecie, w momencie, kiedy zdecydowa�am si� na obj�cie terytorium, nast�pi� w moim �yciu okres stagnacji. Innymi s�owy - nudzi�am si�. I jak tu nie wierzy�, �e siedzenie w jednym miejscu szkodzi? Teraz mia�am przynajmniej jakie� zaj�cie. Natychmiast po przebudzeniu czesa�am si� (przyznam, �e jednak jestem troszeczk�, odrobineczk� pr�na); je�li by�am g�odna, to �apa�am sobie jakie� skromne �niadanko, a potem zaczyna�am obserwacj� ludzkiego samca. Jego nerwowo�� wzrasta�a odwrotnie proporcjonalnie do odleg�o�ci nas dziel�cej, wi�c stara�am si� trzyma� na pewien dystans. Je�eli zbli�a�am si� za bardzo, natychmiast �apa� za to, co ludzie nazywaj� kusz�. Par� razy nawet mnie trafi� i zanim zregenerowa�am zranienia, do�� mocno bola�o. Mo�e bym go i zjad�a, gdyby nie by� taki zajmuj�cy. Odkry�am nawet pewne podobie�stwo mi�dzy nami. On na przyk�ad te� umie p�ywa�. Pewnego ranka znalaz�am ich nad jeziorem. Br�zowy ko� obgryza� krzaki na brzegu. Podchodzi�am pod wiatr, wi�c nie mia� szans mnie wyw�szy�, zreszt� ja bardzo s�abo pachn�. Cz�owiek siedzia� na pniu drzewa zwalonego w wod�, a w �apach trzyma� kij. Z kija zwiesza� si� sznurek. Szalenie by�am ciekawa, co on kombinuje z tym patykiem i sznurkiem. Ju� prawie pysk otwiera�am, �eby spyta� (tak od niechcenia, na pocz�tek rozmowy): "Co robisz?"; kiedy on tym kijem machn�� tak jako� do g�ry, a na ko�cu sznurka trzepota�a si� ryba! O, w mord�! Prawdziwa ryba! Sk�d on j� wzi��? To znaczy wiadomo - z jeziora. Ale czemu j� potem do sznurka przyczepia�, zamiast od razu zje��? Tymczasem odczepi� ryb�, og�uszy� o pie� i zatkn�� za skrzela na stercz�cej ga��zce, �eby mu nie uciek�a. Wykonawszy te wszystkie machinacje, pod�uba� przy sznurku i zn�w chlup go do wody. Przycupn�am sobie w krzakach, �apy owin�am ogonem dla wygody, szyj� wyci�gn�am i patrzy�am, co b�dzie dalej. Nie min�o wiele czasu, a ten zn�w mach patykiem i znowu ryba na ko�cu! Trudno uwierzy�, ale on w ten spos�b polowa�. Bez zb�dnego wysi�ku i wydatkowania energii. Jaki pomys�owy, pyszczunio! By�am taka dumna, jakby koncepcja kija i sznurka by�a moja w�asna. Kiedy On wyci�gn�� trzeci� ryb�, podesz�am do niego cichutko od ty�u i pieszczotliwie potar�am go nosem. Roze�mia� si� w ten dziwaczny, ludzki spos�b. - Kasztan nie wyg�upiaj si�! - powiedzia�. Kiedy si� obejrza�, oczywi�cie nie zobaczy� konia, tylko mnie. Wrzasn�� tak, �e sama si� przestraszy�am, a do tego waln�� mnie t� ryb� w oko. Zlecia� z pnia do wody i da� nura. Nie wytrzyma� zbyt d�ugo pod powierzchni�. Wynurzy� si� mi�dzy wp� zatopionymi ga��ziami. Wystawi� nad wod� oczy i nos, i doskonale wyczuwa�am, co o mnie my�li. Nie by�o to nic przyjemnego. Co za gbur! Zrezygnowa�am z nawi�zania znajomo�ci. Nie z osob�, kt�ra u�ywa takiego s�ownictwa i na dodatek rzuca w go�cia rybami. Poza tym u�wiadomi�am sobie, jak wygl�dam, niestety. Chwil� przedtem k�pa�am si�, wiec by�am kompletnie przemoczona. Trudno wywrze� na kim� dobre wra�enie, przypominaj�c k��b spl�tanych wodorost�w na czterech �apach. W jednym moja mama mia�a racj� - mokry smok wygl�da naprawd� fatalnie. Nawet mokry kot wygl�da daleko lepiej od mokrego smoka. Posz�am wi�c sobie - zawstydzona i zak�opotana. Wygl�da�o na to, �e nie b�d� tu mia�a zbyt o�ywionego �ycia towarzyskiego. Nie spos�b by�o podej�� do tego cz�owieka, by od razu nie zaczyna� robi� g�upstw ze strachu. Nale�a�o wi�c wyeliminowa� przyczyn� strachu. Przyczyn� strachu by� smok. Zrobi� si� z tego bardzo dziwaczny w�ze� logiczny, bo wygl�da�o na to, �e musz� zlikwidowa� siebie. Pozostawa�o tylko jedno rozwi�zanie. Postanowi�am transformowa� w co�, czego cz�owiek si� nie ba�. Rozwa�a�am form� jakiego� niegro�nego zwierzaka, ale w sam� por� wyobra�nia podsun�a mi scen�, jak ten nieszcz�nik reaguje na gadaj�cego szopa. Jak na z�o�� jednak nie mia�am ani jednego ludzkiego wzorca. Pozostawa�o odnale�� innego dwunoga. Nie by�o to wcale �atwe, gdy� wszyscy omijali m�j teren szerokim �ukiem. Dopiero po dw�ch dniach intensywnych poszukiwa� natrafi�am na co� odpowiedniego. Samica wygl�da�a na m�od�, nie mia�a widocznych okalecze� i jak na ludzkie standardy chyba by�a atrakcyjna. (Dla mnie by�a prostu ma�o obrzydliwa, ale to niewa�ny szczeg�.) Na m�j widok zacz�a si� trz���, a potem zemdla�a. Nie mia�am zamiaru jej uszkodzi�. Potrzebowa�am jedynie troch� w�os�w, by rozpracowa� wz�r genetyczny. Chodzenie na dw�ch �apach jest sztuk� trudn�, lecz mo�liw� do opanowania. Natomiast zdobycie ubrania jest �atwiejsze, ni� za�o�enie go na siebie. Zanim dopasowa�am do siebie wszystkie te szmaty, by�am bliska gryzienia ziemi ze z�o�ci. W ko�cu jednak przebrn�am przez wszystkie trudno�ci i by�am gotowa. Upa� trwa�, jakby zion�� z wr�t piek�a. Nie spos�b by�o stan�� boso na piasku, a na kamieniach mo�na by sma�y� s�onin�. Najgor�tsze lato w moim �yciu. Zaszy�em si� w krzakach nad wod� i drzema�em, um�czony do ostateczno�ci potwornym skwarem. Ockn��em si�, czuj�c, �e kto� na mnie patrzy. Trzy kroki ode mnie przycupn�a dziewczyna. R�ce i nogi podwin�a pod siebie, zgarbiona jak borsuk. Wlepi�a we mnie oczy wielgachne jak m�y�skie ko�a (a by�y tak w�ciekle niebieskie, �e a� zdawa�y si� nieprawdziwe), rybio nieruchome. A� ciarki biega�y po sk�rze od tego spojrzenia. Przez chwil� mia�em uczucie, �e �ni�. A� oczy przetar�em. Dziewucha nie znika�a. Gapi�em si� na ni�, nie bardzo wiedz�c, co robi�. Sk�d ona si� tu wzi�a? Zanim zd��y�em si� odezwa�, przem�wi�a pierwsza: - Jak si� nazywasz? Ot, tak, ca�kiem po prostu, jakby�my oboje siedzieli sobie w karczmie przy stole, a nie na progu smoczego legowiska. - Eril - b�kn��em. Nie powiedzia�em "Berilan". Nie znosz� tego imienia, bo zawsze kojarzy�o mi si� z baranem. Mo�e i s�usznie. - Co tu robisz? Czego chcesz? Z�o�� mnie wzi�a, bo jak�e: zjawia si� niespodzianie, jakby z nieba spad�a, o sobie to s�owa nie powie, tylko od razu �ledztwo wszczyna, jak jaki celnik na rogatkach. - A co tobie, pannico, do tego?! - A mnie wszystko do tego! - odpali�a natychmiast. - Siedzisz na mojej ziemi. Obejrza�em j� sobie jeszcze raz. Na c�rk� tutejszego lorda nie wygl�da�a, s�dz�c cho�by z tych �ach�w, kt�re mia�a na sobie, ale na wie�niaczk� te� nie. Wsiowe dziewki nie pyskuj� rycerzom. Wiejskie dziewuchy s� krzepkie jak rzepy i rumiane jak jab�ka. Nie wspominaj�c o tym, �e ich oczy nie odbijaj� �wiat�a na podobie�stwo srebrnych blaszek. Ca�ym sob� czu�em, �e z t� dziewczyn� jest co� nie tak. By�a blada jak duch, zupe�nie jakby nigdy nie wychodzi�a na s�o�ce. Wygl�da�a... trudno znale�� dobre s�owa... Rozumiecie, nawet dziecko mo�e mie� jak�� skaz� - pieprzyk, szram� po skaleczeniu, poobdzierane sk�rki przy paznokciach. Ta dziewczyna wygl�da�a jak przed chwil� wyci�gni�ta z pude�ka. Gada�em w�a�nie z jak�� cholern� rusa�k�. Na razie trzyma�a si� z daleka, mo�e dlatego, �e mia�em przy sobie �elazo, ale co dalej? - Przyszed�e� zabi� smoka - powiedzia�a surowo. - Nie da si� ukry� - przyzna�em, po kryjomu macaj�c r�koje�� sztyletu. Ocho, panienka ca�kiem sporo ju� wie. Pewnie podgl�da�a mnie od d�u�szego czasu. - Marnujesz tylko czas. - To m�j czas i moje sprawy - odpar�em. - A tobie ten smok nie zawadza? - Nie. No pewnie, dla czego mia�by? Ludzie si� wynie�li z powodu tego potwora, wi�c ca�y "mroczny ludek" wyroi� si�, niby robale spod kamienia. Nie zdziwi� si�, jak mnie jutro nawiedzi karze�ek w spiczastej czapie, albo �abionogi topich. - Potrzebuj� smoczego �ba i bez niego st�d si� nie rusz� - o�wiadczy�em stanowczo. - A jak kto� spr�buje mi przeszkodzi�, to go pierwszego nadziej� na ko�ek! Mo�esz to powiedzie� innym. Upoluj� t� besti� i jest mi bez r�nicy, czy to si� komu� podoba, czy nie! Popatrzy�a na mnie tak, jakbym w�a�nie zapowiedzia�, �e zamierzam sobie dla rozrywki uci�� g�ow�. Po prawdzie r�nica by�a chyba niewielka. - A jakiej to genialnej metody u�yjesz? Bo zaostrzony patyk i owca faszerowana truj�cymi grzybami jako� nie zadzia�a�y - zadrwi�a, po czym zawin�a si� i posz�a. W sam� por�, bo ju� bardzo nieswojo si� czu�em. Ca�y czas mi si� zdawa�o, �e doko�a czaj� si� jakie� stwory. Na wszelki wypadek przed zachodem s�o�ca doko�a sza�asu porozsypywa�em �uski dzikiego chmielu, a u wej�cia powtyka�em w ziemi� �elazne �wieki. Rusa�ki pono� nie pij� ludzkiej krwi, ale kto wie, co tu si� jeszcze w okolicy ul�g�o? O Kasztana si� nie martwi�em, bo mia� stalowe podkowy. Rzeczywi�cie, noc up�yn�a spokojnie, a� do �witu, kiedy chcia�em si� wysika� i - zaspany - wlaz�em boso na gwo�dzie, co mnie natychmiast i bardzo dok�adnie otrze�wi�o. Tyle, je�li idzie o pu�apki na rusa�ki. By� bystrzejszy, ni� mi si� zdawa�o. Nie rozpozna� we mnie smoczycy, ale b�yskawicznie si� po�apa�, �e nie jestem cz�owiekiem. No c�, nie mo�na mie� wszystkiego. Przyznaj�, �e zaintrygowa� mnie jeszcze bardziej. Wi�cej dowiedzia�am si� z jego my�li, ni� z tego, co powiedzia�. Oczywi�cie chcia� mnie zabi�, ale jako� bez przekonania. Gdyby mia� inne wyj�cie, to najch�tniej wyni�s�by si� z mego terytorium natychmiast. Zamiast tego siedzia� tu jak wro�ni�ty i knu� nierealne mordercze plany. Nast�pnego dnia znalaz�am go na �cie�ce, kt�r� osobi�cie wydepta�am sobie do jeziora. Mozolnie budowa� co� z dr�g�w, siedz�c pomi�dzy ga��ziami drzewa. - Zn�w przylaz�a�? - burkn�� nieuprzejmie, ale w my�lach nawet si� ucieszy�, �e mo�e si� do kogo� odezwa�. Jemu te� doskwiera�a samotno��. - A m�g�by� by� troch� grzeczniejszy? - spyta�am, zadzieraj�c g�ow�. Niech nie uwa�a, �e mo�e mn� pomiata�. - Mog�. Nazywasz si� jako�? - Oura. - Do�� dziwaczne imi�. - Znaczy po prostu "Trzecia". Mojej matce zabrak�o wyobra�ni przy kolejnej c�rce - wyja�ni�am. - Nas jest siedmiu i mojej jako� fantazji nie zabrak�o - odpowiedzia� z g�ry, a potem ju� rozmowa sama si� potoczy�a. Bardzo du�o si� o Erilu dowiedzia�am. Mia� a� sze�ciu braci - koszmarnie trudno wykarmi� tak� zgraj� m�odych. Jego rodzice dali prawdziwy popis lekkomy�lno�ci. Ca�a rodzina musia�a gnie�� si� na ograniczonym terytorium, wi�c kiedy szczeni�ta... to znaczy ch�opcy podro�li, zacz�li polowa� na cudzym. Oczywi�cie k�opotliwe dla wszystkich, tak w��czy� si� bez sta�ego miejsca. W dodatku Eril musia� odda� haracz jakiemu� wa�niejszemu samcowi (o ile dobrze to wszystko zrozumia�am), a ten za�yczy� sobie, ni mniej, ni wi�cej, tylko mojej g�owy! Odci�tej od reszty, oczywi�cie. Kawa� �ajdaka. Musz� przyzna�, �e ul�y�o mi, �e Eril nie poluje na mnie z w�asnej inicjatywy. Oczywi�cie ciekawa by�am, do czego ma s�u�y� to przedziwne "co�", kt�re zbudowa�. Ch�tnie mi wyja�ni�, najwyra�niej dumny ze swych umiej�tno�ci. To mia�a by� pu�apka na smoka. Zasada prosta - na dole kto� potyka si� o napi�ty sznurek, u g�ry szarpni�cie wyci�ga blokad� i na d� zlatuj� dwa dr�gi zaopatrzone w wielkie, dobrze zaostrzone kolce, na dodatek obci��one kamieniami dla lepszego rozp�du. Tak na oko, d�gn�oby mnie prosto w p�uca, a jakbym mia�a pecha, to jeszcze w serce. Z dziur� w p�ucu da si� prze�y�. Z dziur� w sercu te�. Pod warunkiem jednak�e, �e m�j genialny pyszczunio nie czeka�by w pobli�u z mieczem, aby odci�� mi g�ow�, zanim otrz�sn� si� z pierwszego szoku. Sama by�am ciekawa, czy pu�apka zadzia�a, ale nie do tego stopnia, �eby wypr�bowa� j� na sobie. Czatowa�em przy pu�apce przez dwa kolejne dni i noce, odchodz�c tylko po to, by si� po�piesznie po�ywi� i sprawdzi�, czy Kasztana jeszcze wilki nie zjad�y. Smok chyba si� mn� znudzi�. Przedtem ze trzy razy na dzie� przelatywa� mi nad g�ow�, gapi�c si� jak na jakie dziwowisko, a teraz widywa�em go rzadko i tylko z daleka. Postanowi�em by� cierpliwy. Determinacja skamienia�a we mnie jak mokra s�l. Oura od czasu do czasu przychodzi�a, �eby dotrzyma� mi towarzystwa. By�a ca�kiem milutka, cho� plot�a cuda niewidy, a� rozum kwa�nia� od samego s�uchania. Dowiedzia�em si� mn�stwa rzeczy o smokach, elfach i po�udniowych krainach. Okaza�o si�, �e Oura wcale nie jest tutejsza. By�a lengorchia�skim elfem, a mo�e nawet pozalengorchia�skim, s�dz�c z tego, co mi klarowa�a o syrenach, o morskim, w�ochatym narodzie i fruwaj�cych jaszczurkach. Ze swojej strony wypytywa�a mnie o ludzi. A ju� najbardziej ciekawa by�a pieni�dzy - w g�owie jej si� nie mie�ci�o, �e mo�na po��da� czego� tak nieprzydatnego. Po raz pierwszy w g�owie mi posta�o, �e ona ma chyba racj�. Samo w sobie z�oto jest zupe�nie do niczego. Za mi�kkie, �eby z niego zrobi� narz�dzia, za twarde, �eby na nim spa�. Do �arcia si� nie nadaje, im go wi�cej, tym ci�sze i cz�owiek bardziej si� boi, �e mu ukradn�. W�a�ciwie to nie z�ota si� pragnie, tylko tego wszystkiego, co za nie mo�na dosta�. Ale si� m�dry zrobi�em, �e hej! Gdyby� jeszcze chciwy pan Gzygzo� z Raveln doszed� do takiego samego rozumu. Ale na to nie mog�em liczy�. Trzeba by�o co� zrobi�, bo wygl�da�o na to, �e Eril sp�dzi przy swojej pu�apce reszt� �ycia. Ale przecie� z dobrego serca nie mog�am da� si� zabi�! Smok z okolicy musia� bezwzgl�dnie znikn��, �eby Eril m�g� wr�ci� do domu. Nie mog�am jednak odm�wi� sobie ostatniego �artu. Kiedy pewnego ranka przyszed� sprawdzi� sw� pu�apk�, znalaz� oba dr�gi na dole. Na jednym kolcu nabity by� martwy zaj�c, a na drugim ryba. Przez d�u�sz� chwil� Eril patrzy�, nic nie m�wi�c, tylko wci�ga� powietrze, a potem porwa� t� nieszcz�sn� ryb�, rzuci� na ziemi� i z w�ciek�o�ci� zacz�� depta�. Przeklina� przy tym tak obrazowo, �e poczu�am mimowolny podziw. Ani razu si� nie powt�rzy�. Nie oby�o si� bez oskar�e�. Musia�am na w�asne �ycie, los i sumienie przysi�c, �e nie ostrzeg�am smoka przed zasadzk�. (Mog�am przysi�ga�, bo przecie� sam go ostrzeg�, osobi�cie.) - Po prostu smoki s� m�drzejsze, ni� ci si� wydawa�o - rzek�am niewinnie. Eril por�ba� pu�apk�, a potem zjedli�my tego zaj�ca. Mi�so poddane obr�bce termicznej smakuje troch� dziwnie, ale jest jadalne, zapewniam. Nast�pnie Eril, ni st�d ni zow�d, o�wiadczy� ponuro, �e teraz pojedzie szuka� smoka i za��da, �eby go zjad�, bo ju� ca�kowicie mu nie zale�y na �yciu. No nie, on chyba zwariowa�! - Masz �le w g�owie. Czemu akurat upar�e� si� na smoka?! - spyta�am ze z�o�ci�. - Czy to nie mo�e by� cokolwiek innego? Dzik, jele�, zombak, lamia...!? - Nie ja si� upar�em, tylko ten ba�wan z Raveln! I owszem, mo�e by� co� innego! Mo�e by� worek z�ota! Z tych dw�ch rzeczy smok jest jednak �atwiejszy do zdobycia! - odwrzasn�� Eril. - Szkoda, �e nie chcia� jeszcze pyskatej elfki, bo wtedy odda�bym mu ciebie! Niech mu b�dzie, �e jestem elfem. Widocznie elfa jest mu �atwiej zaakceptowa�. Kiedy powiedzia� o worku z�ota, raptem zrobi�o mi si� w g�owie takie "pyk" i ju� wiedzia�am, co robi�. - Z�oto...? - rzek�am powoli. - Czemu nie? Wiem, sk�d wzi�� z�oto. - Nie b�d� rabowa� na drogach - zastrzeg� szybko. - I nie pr�buj mi wcisn�� elfiego z�ota, bo wiem, �e znika. - A co powiesz o pewnym niesympatycznym staruchu, kt�ry �yje samotnie na pustkowiu, kolekcjonuje z�oto i klejnoty, i ma tego bardzo du�o? - Co to za cz�owiek? - Czy ja powiedzia�am, �e to jest cz�owiek? Chcia�e� z�ota, albo smoka. Mo�esz mie� jedno i drugie na raz. No i co ty na to? Siedzia�a tam sobie, b�yskaj�c tymi wielgachnymi, b��kitnymi �lepiami i niewinnie proponowa�a mi ni mniej, ni wi�cej, tylko wypraw� �upie�cz� na smoczy skarbiec. Zdrowy rozs�dek stawia� s�uszny op�r. Z drugiej strony, mia�em raptem jakby wi�cej mo�liwo�ci. Mo�e tamten smok jest g�upszy i da�by si� zabi� z zasadzki; je�li rzeczywi�cie spa� na klejnotach, to mo�e da�oby si� co� z tego ukra��. Do ko�ca terminu pozosta�o mi dwadzie�cia pi�� dni. Akurat wystarczy czasu, by zdoby� s�aw� lub da� si� honorowo ze�re�. C.D.N. opowiadanie ukaza�o si� w magazynie Click! Fantasy nr. 2 z czerwca 2002