10686
Szczegóły |
Tytuł |
10686 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10686 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10686 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10686 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Mirosław P. Jabłoński Piątek, trzynastego
13 kwietnia, piątek
Tydzień temu zostałem zastrzelony, a dzisiaj był mój pogrzeb. Chociaż
to pechowy dzień, wszystko przebiegło gładko. W pewien sposób czułem się
nawet dumny, że przyszło tyle ludzi - rodzina, przyjaciele, znajomi,
współpracownicy, nawet kilku byłych klientów. Humor zepsuł mi tylko widok
młodego człowieka, który z moją żona, to znaczy wdową po mnie, wymieniał
porozumiewawcze spojrzenia. Ale niebawem, kiedy trumna zjechała w głąb,
przestałem cokolwiek widzieć. Szkoda mi straconego weekendu.
11 lutego, czwartek
Dzisiaj zmartwychwstałem. Ponieważ robiłem to pierwszy raz, a
zmartwychwstanie to nie jest taka prosta sprawa, spóźniłem się do pracy. W
biurze normalka. Projekty, które miały być gotowe "na wczoraj", nawet nie
ruszone. Podobno to moja wina. Po powrocie do domu zastałem w living
roomie jakiegoś młodego faceta, rozwalającego się przed telewizorem.
Monter anten satelitarnych. Tak mi powiedziała Carrol, moja żona, która
zeszła po chwili z sypialni na piętrze. Stwierdziła, że nie spodziewała
się mnie na obiedzie, więc zadzwoniłem do pizzerii. Monter zjadł z nami,
bo wystąpiły jakieś zakłócenia obrazu telewizyjnego i musiał zostać
dłużej. Ma na imię Dick, tak jak ja i jest dość sympatyczny. Wydaję mi
się, jakbym go gdzieś widział.
1 grudnia, środa
Miałem z żoną poważną awanturę. Chce abyśmy zamontowali antenę
satelitarną. Mamy sześćdziesiąt cztery kanały normalne, kablówkę, video a
jej jeszcze mało. Powiedziała, że zna pewnego faceta, który podłączy nam
zestaw prawie za darmo, chodzi więc tylko o koszt samego sprzętu. Jak
zwykle, dopięła swego.
19 października, wtorek
Dziś odebrałem dziwny telefon. Carrol się kąpała, było po jedenastej
wieczorem. Ktoś zadzwonił, podniosłem słuchawkę, ale ponieważ jadłem
chipsy, zakrztusiłem się wprost do słuchawki, a tamten: "Cześć, mówi Dick.
Mogę zajrzeć?" Odzyskałem głos: " Dick, jaki Dick? Znamy się?" Tamtego
zamurowało. Zaczął bełkotać, że jest monterem anten satelitarnych i miał
wpaść, by obejrzeć w domu pani ... Powiedziałem, że nie zamierzamy założyć
anteny, bo mamy sześćdziesiąt cztery kanały normalne, kablówkę, video, a
poza tym w pół do dwunastej w nocy to nie jest pora na takie sprawy. I
jeszcze, że to dom państwa a nie pani ... . Był wyraźnie zmieszany,
przeprosił i szybko się pożegnał.
29 września, poniedziałek
Dzisiaj podczas lunchu omal nie dostałem zawału. Wszystko przez
Barbarę. Wiem, że na mnie leci, ale żeby chwytać się takich sposobów?! Ni
mniej ni więcej oświadczyła mi, gdy miałem usta pełne sałatki, że Carrol
mnie zdradza!!! Była ze swoim chłopakiem w motelu za miastem i podobno
widziała moją żonę wychodząca z jednego z pokoi z jakimś młodym facetem i
całującą się z nim. Barbara zupełnie nie ma wyczucia, więc sama sobie jest
winna, że wybrała taka chwilę. Zakrztusiłem się i prychnąłem na nią
sałatką, opluwając ją od stóp do głów. Roześmiałem się głośno, z tego co
mi powiedziała, a ona pomyślała, że śmieję się z niej. No, była awantura!
Śmiałem się jeszcze długo po tym, gdy Barbara wyszła do toalety, by
doprowadzić się do porządku, ale potem jak mnie coś nie kujnie w serce, to
niech cię nie znam. Pójdę w tym tygodniu na EKG.
1 sierpnia, niedziela
Dzisiaj mamy doroczny turniej kręglarski pracowników biura i rodzin.
Niespodziewanie, moja żona odmówiła pójścia ze mną. Podobno ma potworną
migrenę. Wściekłem się, bo nie mam ostatnio najlepszych notowań w robocie,
a szef patrzy krzywym okiem na tych, co alienują się od pracowniczej
braci. Poszedłem więc sam, pokibicować. Byłem zły i obserwowanie gry
innych szybko mnie znudziło. Poszedłem więc na kilka głębszych, a potem do
domu. Carrol nie było, jej auta także. Pojechałem, bez celu za miasto i
zobaczyłem, że nasze drugie auto stoi zaparkowane przed "Heartbreak
Motel". Zaczaiłem się tam...
15 lipca, sobota
Tyle się słyszy o panującej wokół przemocy, że na urodziny kupiłem
sobie rewolwer. Od Carrol dostałem błystki do wędek. Nie wiem po co mi to,
bo nie łowię ryb. Kiedy rozpakowałem swój prezent przy żonie, wydawał się
nim równie zdumiona co ja.
2 czerwca, piątek
Dziś pierwszy raz byłem na strzelnicy. Poznałem młodego faceta, który
strzelał na pozycji obok. Sympatyczny monter anten satelitarnych.
Pogadaliśmy trochę i okazało się, że ma tak samo na imię jak ja i też
urodził się 15 lipca, tyle, że jest o dwanaście lat młodszy. Ponieważ
interesuję się po amatorsku astrologią, wypytywałem go o różne cechy jego
charakteru oraz zainteresowania, ale okazało się, że dość znacznie się
różnimy. Na przykład on lubi łowić ryby, co ja uważam za zajęcie
bezsensowne. Ale dobrze się nam gadało. Chyba go kiedyś do nas zaproszę,
jak się bliżej poznamy.
17 maja, czwartek
Pojechałem dzisiaj na ryby. Anten do montowania nie było za wiele, a
poza tym pada i dachy są śliskie, więc szef zgodził się, żebym przedłużył
sobie weekend. Pojechałem z Johnem, Georgiem i kilkoma kontenerami piwa,
ale pomimo obiecującej (jak chodzi o ryby) pogody, kiepsko brały, cięły
komary, a George pokłócił się z Johnem o jakieś głupstwo. Wyjechaliśmy
więc już w sobotę rano, chociaż mieliśmy zamiar siedzieć tam do niedzieli.
Nie mówiłem tego wcześniej, ale mam kochankę, która jest wdową po jakimś
palancie pracującym w biurze projektowym. Pojechałem do niej i zastałem ją
w łóżku z jakimś starszym ode mnie facetem. Zrobiła się awantura, bo byłem
już wcześniej nieźle wściekły, a także skacowany, i sam nie wiem, ale
chyba dlatego wyciągnąłem broń, chociaż nie miałem zamiaru jej użyć. A
tamten, choć goły wyjął spod poduszki rewolwer. Strzeliłem. On też.
13 kwietnia, piątek
Dzisiaj był mój pogrzeb. Chociaż to pechowy dzień, wszystko przebiegło
gładko. W pewien sposób czułem się nawet dumny, że przyszło tyle ludzi -
rodzina, przyjaciele, znajomi, współpracownicy, a nawet kilku moich byłych
klientów, którym zakładałem anteny. Humor psuło mi tylko to, że nie było
mojej byłej kochanki. Pewnie pociesza się w ramionach tego łajzy, którego
zwolnili z aresztu, gdyż działał w obronie własnej. Jeszcze gotowa wyjść
za niego. No zobaczymy... Niech no ja tylko zmartwychwstanę...
przekład :
powrót