10593
Szczegóły |
Tytuł |
10593 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10593 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10593 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10593 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Franz Fuhmann
Pojedynek
Zanim Pavlo, gorliwy student nauk o przyczynowo�ci, uzyska� dyplom uko�czenia
swojej uczelni, pewnego ranka przysz�o mu do g�owy, �e prawa przyczynowo�ci z pewno�ci�
rz�dz� r�wnie� procesami zachodz�cymi w dziejach ludzko�ci i w zwi�zku z tym postanowi�
wys�ucha� - niezale�nie od zaj�� obowi�zkowych z filozofii i hartowania �wiadomo�ci
obywatelskiej - kilku wyk�ad�w z historii.
Po namy�le zdecydowa� si� na cykl odczyt�w o rozwoju prawa w szczytowym okresie
�redniowiecza europejskiego, gdy� wiele obiecywa� sobie po epoce, w kt�rej wzi�a sw�j
pocz�tek my�l wybitnie przyczynowa, wzorowana na �aci�skiej i rozwijaj�ca si� nast�pnie
w zupe�nie odmiennym �rodowisku ni� prawo rzymskie.
Pocz�tek rozczarowa� go srodze: docent, m�wi�c o lokalnych tradycjach i obyczajach,
zgubi� si� w g�szczu szczeg��w, wyk�ad by� nu��cy i Pavlo zamierza� ju� wyj��, gdy
wyk�adowca zapowiedzia� na nast�pn� godzin� pokaz historii przy u�yciu projektora czasu.
Przyrz�d ten znajdowa� si� jeszcze w stadium pr�b, zar�wno pod wzgl�dem technicznym, jak
i politycznym. Najwy�sza Rada Kole�e�ska Uniterru podj�a uchwa��, kt�ra zezwala�a na
przeprowadzanie takich pokaz�w w szko�ach, a nawet - spe�niaj�c tym samym marzenia
niekt�rych cz�onk�w Rady - zaleci�a dokonanie analiz oddzia�ywania projektora na wybran�
publiczno��. To, �e Rada dystansowa�a si� p�niej od wszelkich seans�w publicznych, mo�na
wyt�umaczy� wnioskami p�yn�cymi z tych w�a�nie analiz. Funkcjonowanie projektora by�o
oparte na prostej, ale w�wczas jedynej metodzie: chodzi�o o to, aby za pomoc� superszybkich
fal grawitacyjnych wyprzedzi� wyemitowane w kosmos �wiat�o minionych epok, a nast�pnie
odbi� je ze wzrastaj�cym przy�pieszeniem, tak aby obraz minionego czasu (ponownie
ukazywany w zwolnionym tempie r�wnym pr�dko�ci �wiat�a) m�g� zosta� odtworzony przez
projektor jak tr�jwymiarowy, barwny i na razie niemy film. Mia�o jeszcze up�yn�� sporo
czasu, zanim opracowano metod� odfiltrowywania fal akustycznych, a nast�pnie
przetwarzania ich, aby sta�y si� s�yszalne. D�ugo czekano te� na zastosowanie analogicznej
metody reaktywowania zapach�w, ale wtedy, w czasach studenckich Pavla, wszelkie
odzwierciedlanie czasu, nawet tak niedoskona�e, by�o jeszcze sensacj� tej miary, �e biletami
wst�pu spekulowano jak przed mistrzostwami bokserskimi.
R�wnie� tym razem zapowiedziany pokaz zgromadzi� w audytorium t�um
zainteresowanych z innych wydzia��w, a budynek uniwersytetu obieg�o mrowie gapi�w.
Policja uczelniana wpuszcza�a wy��cznie starych s�uchaczy, w przypadku za� Pavla
zasi�gni�to informacji u w�adz ministerialnych, kt�re z uwagi na jego nieskazitelne
�wiadectwo lojalno�ci i wzorowe wyniki w nauce wyda�y w ko�cu - chocia� nie bez obiekcji -
decyzje pozytywn�.
Na pokaz wybrano s�ynny epizod pojedynku stoczonego przez normandzkiego
hrabiego Henryka de Traulec z jego synem Toulem, b�kartem sp�odzonym z dziewk�
s�u�ebn�. Pojedynek odby� si� w maju 1409 roku, o jego wyniku wiemy za� tylko tyle, �e by�
�niezwykle okrutny�. A oto jak do niego dosz�o.
Kiedy hrabia Henryk oddali� skarg� syna buntuj�cego si� przeciwko wyznaczeniu go
do�ywotnio na pastucha, faworyta namiestnika kr�lewskiego, Jeanne Viole du Mars,
wykorzysta�a te okazje i zacz�a rozpowszechnia� wie��, �e m�ciwy Toul wyzwa� jakoby
hrabiego na pojedynek (mia� do tego prawo, gdy� cze�� p�yn�cej w jego �y�ach krwi by�a
szlachetnego pochodzenia), tamten za� stch�rzy�. Toul wprowadzi� natychmiast ow� pog�osk�
w czyn i za po�rednictwem dw�ch sekundant�w - pastuch�w jak i on sam - wyzwa� swojego
ojca na pojedynek. Hrabiemu nie pozosta�o nic innego jak przyj�� wyzwanie, pod warunkiem
jednak, �e - zgodnie z prawem - spos�b pojedynkowania si� b�dzie odpowiada� nier�wnej
pozycji spo�ecznej obydwu przeciwnik�w. Ni�szy stanem, tkwi�c po pas w wykopanej jamie,
mo�e walczy� w��czni� i pa�k�, podczas gdy szlachetnie urodzony - ostrym mieczem i to
maj�c pe�n� swobod� poruszania si�. Czy Jeanne Viole przewidywa�a taki obr�t sprawy i co
w og�le sk�oni�o j� do takiego, a nie innego dzia�ania - na ten temat napisano ju� setki tom�w
zmy�lnych hipotez. Wiadomo, �e by�a �miertelnym wrogiem hrabiego Henryka, przeb�kuje
si� te�, �e oczarowa�a j� niezwyk�a szpetota b�karta - garbatego, brzydkiego, pomarszczonego
i utykaj�cego na jedn� nog�. Nie ulega w�tpliwo�ci, �e pojedynek ten istotnie si� odby�. Brak
natomiast wszelkich innych wie�ci, w tym r�wnie� o losach wspomnianych os�b podczas
zamieszek wewn�trznych za Karola VI.
�r�d�em istotnych wiadomo�ci o pojedynku s� bezcenne fragmenty �Rocznik�w
Lucypera� pi�ra Estienne�a Nouyiellesa, zapiski �Nieznanego kronikarza hrabstwa Traulec�,
odkryte p�no i niestety tylko cz�ciowo, kilka list�w Jeartne Viole oraz namiestnika,
niekt�re wskaz�wki zawarte w innych listach, jak te� fragmenty pami�tnik�w. �wiat �y�
w�wczas jedynie soborem w Pizie, w kt�rym wzi�o udzia� trzech papie�y, echem
morderstwa dokonanego w Pary�u na Ludwiku Orlea�skim i kazaniami Jana Husa
w Czechach, pr�cz tego zanosi�o si� na nowy najazd Anglik�w na Francje. W takich czasach
kog� obchodzi�y lokalne intrygi jakiej� trzeciorz�dnej metresy? Zreszt� pojedynek
zapami�tano jedynie dzi�ki pog�osce, i� by� �niezwykle okrutny�. To lakoniczne
sformu�owanie rozpali�o umys�y historyk�w; jedna hipoteza rysowa�a obraz po�aru,
w kt�rego p�omieniach zgin�li obaj walcz�cy, inna, ciesz�ca si� du�ym uznaniem, m�wi�a
o powstaniu mieszka�c�w Traulec. Obowi�zuj�ca w Uniterr doktryna naukowa od dawna
uznawa�a za pewnik, �e pastuch pokona� hrabiego, op�acani za� przez kast� panuj�c� pisarze
przemilczeli ten fakt. Zjawisko to by�o przyk�adem duchowej niewoli, kt�ra panoszy�a si�
w minionych wiekach i wykorzenionej dopiero w Uniterr. Propagatorzy owej koncepcji byli
tak przekonani o swej s�uszno�ci, �e przeforsowali zamieszczenie tej hipotezy
w podr�cznikach szkolnych, mimo i� opiera�a si� na przypuszczeniach, a nie na faktach.
Owo wprowadzenie fikcji do fakt�w jest typowe dla my�lenia historycznego
w Uniterr, zanim jednak om�wimy to dok�adniej i zanim opowiemy o samym pokazie,
powinni�my poda� troch� szczeg��w technicznych. Projektor by� niemal niewidzialny, ale
mimo to wyczuwalny jako migotliwe pomieszczenie o wysoko�ci do dw�ch metr�w
i zaledwie do trzech metr�w d�ugo�ci oraz szeroko�ci. Przy pi��dziesieciokrotnym
pomniejszeniu mo�na by�o obj�� wzrokiem obszar o nast�puj�cych wymiarach rzeczywistych
- szeroko�� i g��boko�� oko�o 150 metr�w, wysoko�� za� sto. Aktorzy mieli zatem mniej
wi�cej trzy centymetry wysoko�ci. Widzowie mogli oczywi�cie ogl�da� ka�dy dowolnie
wybrany fragment panoramy dzi�ki systemowi szkie� powi�kszaj�cych, a jedna z kamer
rejestrowa�a rozgrywaj�ce si� wydarzenia w skali naturalnej.
Gdzie� na zewn�trz pomrukiwa�y �agodnie oscylatory; to dokonywano spowolnienia
odbitego �wiat�a. Gdyby do sali wyk�adowej wszed� kto� niewtajemniczony, zauwa�y�by
jedynie ustawion� na stole szar� platform� z trzemy kablami o grubo�ci r�ki, a nad ni� ledwie
dostrzegalne migotanie. Stopniowo, ale szybko i zacz�o narasta� napi�cie. Pomruk
oscylatorow wzm�g� si�, migotanie przywodz�ce na my�l wstaj�cy �wit zwiastowa�o
wstrz�saj�ce wydarzenia - oto �wiat�o sprzed dw�ch tysi�cy lat mia�o powr�ci� na swoj�
dawn� planet�.. Na ko�c�wkach przewod�w zapala�y si� bezg�o�ne b�yski.
Pavla ogarnia�o uczucie wyczekiwania, bardziej dr�cz�ce ni� kiedykolwiek i zupe�nie
innego rodzaju ni� stan, kt�ry zazwyczaj okre�la si�. tym mianem. Nie by�o to oczekiwanie
czego� znanego ju� przedtem, lecz czego� ca�kowicie nowego (aczkolwiek, co zakrawa na
grotesk�, czego�, co si� ju� wydarzy�o).
Pomruk oscylator�w usta� albo raczej przeszed� w d�wi�k, kt�ry ocieraj�c si�
o granice s�yszalno�ci nie dochodzi� do uszu, ale nie by� te� pust�, absolutn� cisz�. �w
odbierany jako cisza d�wi�k, przekszta�ci� negatywny bezg�os w pozytywny i od tej pory
migotanie przesta�o by� widoczne, albo �ci�lej m�wi�c, nie zwracano ju� na nie uwagi, gdy�
oto nad szar� platform� zjawi� si� nagle obraz przesz�o�ci. Pod prostopad�o�cianem nieba
znad Morza P�nocnego zbiegowisko, tysi�ce g��w, operatorzy stoj�cy na zewn�trz przy
swoich kamerach staraj� si� uzyska� najbardziej korzystny widok og�lny, jednocze�nie za�
widzowie manipuluj� systemami powi�kszaj�cymi, chc�c dostrzec po��dany szczeg�.
Obiektywy kieruj� si� w inn� stron�, aby z t�umu wydoby� niewidocznych do tej pory
uczestnik�w pojedynku. Ci�ba znikne�a z oczu.
Pavlo przez chwile spogl�da� na og�lny plan - jakie niesamowite niebo! Zawieszona
w g�rze kompozycja bieli i b��kitu, a ni�ej �wiat �udzi. Kamery skierowa�y si� w inn� stron�,
Pavlo dostrzeg� kalejdoskop barw, tym razem i on pomajstrowa� przy wzierniku. Przed jego
oczyma wyros�a kobieta.
Sta�a przed nim i Pavlo czu�, �e zapar�o mu dech, odni�s� wra�enie, jakby owia� go jej
zapach. Zbli�y�a si�, odziana w seledynowy lamowany brokat, z kt�rego wy�ania�y si� szyja
i g�owa; szkar�at kaptura bi� w niebo, jej oczy by�y jak noc. Podesz�a bli�ej do Pavla, a jemu
wyda�o si�, �e czuje mleczny zapach jej sk�ry. Za kobiet�, brn�c w pyle i krzycz�c co�,
p�dzi�a karlica. Pavlo przesun�� wziernik i ujrza� o�le kopyto.
Kamery ukaza�y przeciwnik�w plecy hrabiego odzianego w charakterystyczny dla
szlachty str�j: dwukolorowy - zielony i czarny - kaftan z jednym r�kawem bufiastym
i jednym obcis�ym, w�skie spodnie o takim samym uk�adzie kolorystycznym, ci�my
o zakrzywionym do g�ry nosie, ozdobione zielono-czarnymi pomponami wielko�ci ucha.
Miecz mia� nisko przypasany, jego koniec wl�k� si� po piachu. Z ty�u ciemnia� wykop, a w
nim Toul, kt�ry tkwi� po pas w rozkopanej ziemi, brunatnej jak jego pokryta brodawkami
twarz z monstrualnym nosem. Jego broni nie by�o wida�. Nagle uni�s� swoje nagie r�ce
i za�mia� si�, a Pavlo dostrzeg� zbli�aj�cy si�-ponad faluj�cym t�umem szkar�atny kaptur.
Dopiero teraz zauwa�y�, �e kobieta jedzie konno.
Powi�d� okularem woko�o, a� dojrza� ludzi cisn�cych si� do przodu. Widzia�
dok�adnie ich twarze i czu� podniecenie granicz�ce z szale�stwem. Nie by�o to jednak
spowodowane blisko�ci� Jeanne Viole, lecz - nale�y przypomina� o tym w niesko�czono�� -
tym, �e wszystko sta�o si� nagle mo�liwe bez ogranicze�. W strukturze, kt�ra nie dopuszcza�a
absolutnie �adnej alternatywy, by�a to wy�oniona z szeregu innych mo�liwo�� czego� innego
i kiedy Pavlo zetkn�� si� z ni� po raz pierwszy, by�o to dla niego prze�ycie czego�
niepoj�tego, nie daj�cego si� uj�� w s�owa. Wtedy w�a�nie zrodzi�o si� w nim przeczucie, �e
owa dokonana historia mog�a i mo�e mie� inny przebieg, ni� uzna�a to nauka w Uniterr.
Co jednak spodziewa� si� ujrze� Pavlo?
Ca�y problem polega na tym, �e z jednej strony nie potrafi�by tego dok�adnie okre�li�,
a r�wnocze�nie wiedzia� a� za dobrze, o co mu chodzi.
Podobnie jak jego koledzy podziela� stanowisko zaj�te przez historyk�w w Uniterr na
temat wyniku pojedynku, a mianowicie zak�ada� zwyci�stwo Toula, kt�re potem przemilczeli
kronikarze. Z drugiej jednak strony taki wynik, a wiec zwyci�stwo ni�szego stanem nad
szlachetnie urodzonym, zaprzecza� uznanej oficjalnie w Uniterr doktrynie historycznej,
wed�ug kt�rej wszystko co wydarzy�o si� przed utworzeniem Spo�ecze�stwa Rzeczywi�cie
Wyzwolonego, rzekomo s�u�y�o wy��cznie interesom klasy wyzszej i mia�o przynosi�
korzy�ci tylko jej przedstawicielom. Dlatego te� wszystko, ka�de pojedyncze zjawisko,
w�a�nie przez nich by�o z g�ry zaprogramowane. Narody burzy�y si� przeciwko temu w coraz
to wi�kszym stopniu, dawa�y temu wyraz w niezliczonych, st�umionych nast�pnie rozruchach,
a� wreszcie utworzy�y - niestety na razie tylko na cz�ci naszej planety - Spo�ecze�stwo
Rzeczywi�cie Wyzwolone, w kt�rym nie ma ani �do��w�, ani �g�ry�. Ta doktryna naukowa
(�Historia Rzeczywi�cie Prawdziwa�) panowa�a niepodzielnie, przedstawia�a jedynie
mo�liw� form�, w kt�rej zakrzep�o my�lenie historyczne, i oczywi�cie dzia�o - si� to
najcz�ciej kosztem wszelkiej pogl�dowo�ci. Pavlo - podobnie jak wszyscy koledzy - by�
wiec przekonany, �e pojedynek, toczony przez ludzi stoj�cych na dw�ch kra�cach drabiny
spo�ecznej, musia� zosta� tak zorganizowany, aby zwyci�y� przeciwnik, kt�ry znajduje si�
wy�ej w hierarchii spo�ecznej. Gdyby za� przebieg walki nie wskazywa� na takie
zako�czenie, porz�dkowi sekundanci oraz s�dziowie doprowadziliby do tego zwyci�stwa za
pomoc� oszuka�czych manipulacji.
P�oficjalne twierdzenie o zwyci�stwie Toula� i oficjalna doktryna o �sterowaniu
biegu wszelkich wydarze� przez warstwy uprzywilejowane pozostawa�y ze sob� w ra��cej
sprzeczno�ci. Czego wiec Pavlo si� spodziewa�? Je�eli s�owo �spodziewa� zrozumiemy nie
w sensie konkretnego, pogl�dowego �wyobra�enia sobie�, ale w sensie bez oczekiwania,
a wiec �wiadomo�ci, �e oto nadchodzi co�, co nadej�� musi, to Pavlo spodziewa� si� jednego;
drugiego - ale tylko abstrakcyjnie, nie konkretnie - nie dostrzegaj�c w og�le owej kolizji.
Brzmi to niewiarygodnie, ale tak w�a�nie by�o.
Owo bezoczekiwanie abstrakcyjnej nieuchronno�ci zosta�o zak��cone czym�
nieoczekiwanym, co stanowi�o - powt�rzmy to po raz trzeci - mo�liwo�� alternatywn� jako
rzeczywisto�� czego� innego. To, co konkretne, jest bowiem w�a�nie dzi�ki swej istocie
alternatyw� abstrakcji, to, co pogl�dowe - alternatyw� tego, czego nie mo�na obejrze�, tam
za�, gdzie historia ods�ania sw� inno��, staje si� ona w swej zewn�trznej formie tym, czym
jest w rzeczywisto�ci: form� bytu alternatywy. Najmniejszy szczeg� zyskuje wtedy na
znaczeniu, kt�re zrozumie� mo�e tylko ten, kto je pozna�. �e mo�na by�o nosi� nakrycie
g�owy, kt�rego szkar�at ��obi� niebo - nie chodzi o *o, �e to nakrycie b�dzie w Uniterr
zakazane, ale �e nikt nie wpad�by na pomys� noszenia czego� nie nakazanego. �e mo�na by�o
je�dzi� konno; �e mo�na by�o pokaza� si� publicznie w kostiumie, kt�ry parcelowa� cia�o na
dwa kolory i w kt�rym jeden r�kaw by� obcis�y, a drugi si� nadyma�; �e mo�na by�o nosi�
miecz; �e mo�na by�o pi� wino z glinianego dzbanka; �e mo�na by�o ci�gn�� miecz po
piachu; �e mo�na by�o unie�� miecz; �e mo�na by�o pop�dza� os�a; �e mo�na by�o sta�
w wykopie i szczerzy� z�by do zwierzchno�ci... �e by�o mo�liwe, i� Uniterr nie istnia�o.
T�um przerzedzi� si� i nagle Pavlo poczu�, �e got�w jest uwierzy� nawet (albo
w�a�nie) w to, co niemo�liwe: �e z rusztu wychodzi cesarz, �e ziemia faluje, tworz�c powoli
g�ry, �e ryby maszeruj� po ziemi, �e ludziom wyrastaj� u ramion skrzyd�a, �e konie zrzucaj�
swoj� uprz��, �e seledynowa dama obna�a si�, wi�zy przydro�ne za� k�aniaj� si� jej w pas -
i wtem dama, opieraj�c si� lew� r�k� o czyj�� zbroje, zeskoczy�a na ziemie.
Pavlo przykr�ci� do wziernika urz�dzenie dioramiczne, kt�rego obraz zamykali teraz
hrabia z lewej strony, a z prawej - Toul. Kamery filmowa�y z g�ry, nieco z ukosa, tak �e
mo�na by�o ogarn�� wzrokiem ca�y plac walki. Mo�na by�o tu dostrzec, jak podzieli�y si�
sympatie - tkwi�cy w wykopie Toul by� otoczony przez t�um tak liczny, �e hrabia, kt�ry
akurat dobywa� miecza, zdawa� si� by� osamotniony. Heroldowie z fanfarami u bok�w
przedefilowali przed namiestnikiem, do kt�rego zbli�a�a si� w�a�nie szlachta, aby odda� ho�d;
giermek ni�s� w��cznie i pa�k�, karlica przechodz�c dygn�a. Kobieta podesz�a do Toula.
Pavlo by� poruszony tym widokiem, co natychmiast dostrzegli kontrolerzy policji do
spraw przekona�, dogl�daj�cy (nie mog�o przecie� by� inaczej) przebiegu pokazu: raptownie
zwi�kszona transpiracja neurocytanu u Pavla wskazywa�a na gro�ne �pi�trzenie uczu�,
przerastaj�ce mo�liwo�� indywidualnego kontrolowania �wiadomo�ci. To po raz pierwszy
zaobserwowane zak��cenie, zwane od tej pory �syndromem alternatywy�, wpisano w rubryk�
anomalii schizoidalnych. Przezornie przekazano te� odpowiedni meldunek Najwy�szej
Radzie Kole�e�skiej.
Kobieta przykucn�a nad wykopem; karlica stoj�ca za ni� klasn�a gor�czkowo
w r�ce, a dama unios�a r�bek sp�dnicy, rozpi�a od g�ry szat�, kt�r� mia�a na sobie, po czym,
wyj�wszy ukryt� gdzie� na piersiach sakiewk� przetykan� z�otem, zacz�a karmi� Toula
kandyzem. Wsuwa�a do �apczywych ust du�e brunatno��te grudki, a� wreszcie uj�a obur�cz
twarz Toula i przyci�gn�a za nos i podbr�dek tu� do swoich warg. Pavlo spojrza� na
namiestnika; chyba najwy�szy czas, by po�o�y� temu kres?! W audytorium d�wiecza�a cisza;
bezg�o�ny hejna� fanfar, halabardzi�ci odpychaj�cy t�um, pusta przestrze� rozwarta nagle
pomi�dzy obydwoma antagonistami, kt�ra zdaje si� wsysa� w siebie niebo. Toul, ju�
samotny, obliza� z u�miechem wargi; szkar�atny kaptur pow�drowa� ku trybunie,
a zako�czone ksi�ycami halabardy zakratowa�y na ukos ca�y horyzont.
Kontrolerzy wpatrzeni w znieruchomia�e ju� wskaz�wki na skalach odetchn�li z ulga
i podczas gdy staj�cy do pojedynku kre�lili z czci� znak krzy�a po ca�ym ciele, od czo�a do
p�pka, namiestnik wyci�gaj�c r�ce nad ludem, wyg�osi� znan� wszystkim formu�k�
inauguracyjn�: Ad te in excelsio domine clamavi. Brunatny plac walki, zielono-czarny hrabia,
ziemista twarz Toula, t�um splecionych ze sob� tysi�cy barw, miecz przesuwaj�cy si� na tle
szkar�atu. Hrabia wzni�s� go ku niebu trzymaj�c w wyci�gni�tych d�oniach.
Nadchodzi� moment rozpocz�cia pojedynku i niebieskie �wiat�a alarmowe
w pomieszczeniu kontrolnym zgas�y. Widzowie dygotali z emocji, ale to oczekiwanie
przebiega�o u nich w spos�b nie r�ni�cy si� od utartych wzorc�w. Wy�adowywanie
emocjonalne r�wnie� odbywa�o si� jak zwykle: ludzie poprawiali si� w fotelach, wybuchali
�miechem, wykrzykiwali �artobliwe uwagi, zagrzewali przeciwnik�w do walki. R�wnie�
Pavlo nie dawa� powodu do niepokoju (emocjograty umo�liwia�y oczywi�cie lokalizacje
wszelkich zak��ce�; przed oczyma kontroler�w le�a�y plany widowni, kt�re pozwala�y im na
natychmiastow� reakcje ju� przy pierwszym b�ysku sygna�u alarmowego: �A wiec jednak ten
nowy!�) i kontrolerzy mogli zaspokoi� sw� ciekawo�� i skierowa� uwag� na aren�. By� mo�e
pod wp�ywem wrodzonego albo raczej zakodowanego w m�zgu nawyku, o wiele baczniej ni�
obu antagonist�w obserwowali t�um napieraj�cy na halabardy i k��bi�cy si� przed trybunami -
przepych soczystych barw, sk�r� i barchan, futra i len, cia�a �ci�ni�te ogromnymi pasami,
kaptury, twarze roziskrzone nieskrywan� rado�ci�. Z dezaprobat� odnotowali fakt, �e cze��
widz�w nosi bro�, d�ugie no�e, kr�tkie miecze, w��cznie o szerokich ostrzach, kusze
i ko�czany z wi�zk� pierzastych strza�. By�y to oznaki upadku moralnego. Na domiar z�ego
cze�� widz�w posila�a si� bez �enady, z r�k do r�k w�drowa� dzban wina. Jedyn� rzecz�,
kt�ra cieszy�a wzrok kontroler�w, by�a majestatyczna posta� hrabiego. Na Toula w wykopie
nie zwracali niemal uwagi.
On za� sta�, br�zowy jak ziemia, w kt�rej tkwi� po pas. W lewej r�ce mia� w��cznie,
w prawej pa�k� - i wpatrywa� si� w trybun�., gdzie wok� namiestnika kr�la g�stnia�y
srebrzysty brokat i jedwab. Z jego lewej strony pozosta�o wolne miejsce i Pavlo, �ledz�c
bacznie wzrok Toula, uwierzy� - jak i tamten - �e jest ono zarezerwowane dla damy, kt�ra
wkr�tce si� zjawi. Pavlo nade wszystko na �wiecie pragn�� ujrze� raz jeszcze Jeanne Viole.
Od d�u�szego ju� czasu straci� serce do pojedynku oraz do towarzysz�cych mu
ceremonii i rytua��w. Przed jego oczyma falowa� barwny t�um, on za� czu� jeszcze owo
niewyczuwalne mu�ni�cie, jak wtedy, gdy dama przesun�a si� tu� przed nim. Teraz nie
widzia� ani jej, ani karlicy. Spojrza� na t�um wype�niaj�cy przestrze� pomi�dzy trybun�
a wykopem niczym my�liwy, kt�ry obserwuje �an zbo�a czekaj�c a� drganie k�os�w zdradzi
przemykaj�c� si� tamt�dy zwierzyn�, i teraz dopiero dostrzeg� to, co kontrolerzy zauwa�yli
od razu: �e t�um jest uzbrojony i �e panuje og�lna weso�o��.
Jeden z mnich�w skropi� hrabiego wod� �wiecona, t�um zakrzykn�� co�. Nag�y tumult
przed trybun�; o ziemie, roztrzaska� si� dzban wina lub piwa. Pavlo nastawi� wizjer na
optymaln� ostro�� i wtedy w luce pomi�dzy biodrami dw�ch kobiet dostrzeg� karlice. Sta�a
bokiem i patrzy�a w�skimi, wodnistymi oczyma spod nie istniej�cych brwi. Nagie, wilgotne
i bezrz�se oko sprawi�o, �e Pavlo odni�s� wra�enie, i� to historia patrzy na niego -
bezwstydna, szczera, niezg��biona, bezdusznie podst�pna w gor�czce dnia powszedniego.
Wtem oko skierowa�o si� w jego stron�.. Tylko oko, p�ynny otw�r �renicy, bez rz�s, brwi,
w�os�w i Pavlo, widz�c ju� tylko to bezkresne oko, jego m�tn� g��bie bez dna, zacz�� -
wsysany w owal pr�ni - odczuwa� swoj� trwog� nieomal jak ��dze, ��dze tak dojmuj�c�, �e
zapomnia� o kobiecie. Odni�s� wra�enie, �e oko, obna�one jak nigdy dot�d, kryje w sobie ca��
gam� takich mo�liwo�ci, o kt�rych nie �mie si� nawet marzy�, jakkolwiek �ni si� o nich co
noc, z przemo�n� ��dz�, a jednocze�nie trwog� przed ich spe�nieniem w marzeniach
i zapomnieniem we �nie. Pavlo ponownie skupi� sw� uwag�, na turnieju. Podobnie jak inni
skierowa� wzrok na trybun� i dostrzeg� obok intendenta przyjmuj�c� ho�dy dam�. Dopiero
teraz u�wiadomi� sobie, �e ona r�wnie� nie ma brwi. U�miechn�a si�, Pavlo dostrzeg� jej
oko, ogromne i bez rz�s i raptem ujrza� tam �mier�: mroczn�, pokrzywion�, z �ys� czaszk�;
przera�aj�cy i u�piony embrion. Przeszed� go dreszcz.
Brokat i srebro spocz�y na swoich miejscach, hrabia zbli�y� si� do trybuny,
zdejmuj�c biret, aby odda� ho�d odleg�emu kr�lowi, fanfary przywar�y do ust, a kontrolerzy,
kt�rych oczekiwaniom sta�o si� zado��, spogl�dali z satysfakcj� na niez�omny szyk halabard
odpieraj�cy nap�r rozpasanej ci�by. Wtem Toul najwidoczniej co� krzykn��, wszyscy
zwr�cili wzrok ku niemu, a on wyprostowa� si� w swoim wykopie, cisn�� na ziemie w��cznie
i pa�k�, szarpn�� obur�cz po�� swojego ci�kiego kaftana i wystawi� ku trybunie kr�lewskiej,
przed kt�r� hrabia z�o�y� dobrze wy�wiczony uk�on, sw� gro�n� i nabrzmia�� purpur�
m�sko��. I zanim w�r�d widz�w zapanowa�a nagle cisza wywo�ana tak� okropno�ci�, pad�
rozkaz przerwania transmisji. Na scenie pogas�y �wiat�a, zapanowa�a absolutna ciemno��
i cisza.
Wyk�adowca, pojmuj�c od razu, �e pokaz zosta� przerwany na polecenie Najwy�szej
Rady Kole�e�skiej (wydawa�o mu si�, �e rozpozna� g�os kolegi odpowiedzialnego za sprawy
bezpiecze�stwa) i �e nale�y uczyni� co�, aby nie znale�� si� w k�opotliwej i z pewno�ci�
bolesnej sytuacji, zapali� wszystkie �wiat�a, po czym przyst�pi� do syntetycznej analizy
materia�u przedstawionego na pokazie. Zwr�cony twarz� do jednego z emocjograf�w zacz��
wyja�nia�, �e oto na ich oczach linia nauczania historii w Uniterr raz jeszcze okaza�a si�
s�uszna, gdy wtem kto� zawo�a�:
- Nie!
Wyk�adowca drgn��.
- Nie! - powt�rzy� Pavlo, wstaj�c z miejsca.
Oczy wszystkich obecnych zwr�ci�y si� ku niemu, wyk�adowca za� sta� os�upia�y. Tak
zachowuje si� cz�owiek, kt�ry widzi drzewa odrywaj�ce si� od ziemi i odchodz�ce w dal na
korzeniach. On, znany ze sta�o�ci swoich pogl�d�w oraz uporu w dyskusji (te w�a�nie zalety
zakwalifikowa�y go do obj�cia tak zaszczytnej i odpowiedzialnej funkcji stra�nika przy
bramie do przesz�o�ci) poczu�, �e wystarczy�o jedno s�owo, aby wstrz�sn�� nim i nauk�, kt�r�
reprezentowa�. Owo �nie!� wobec czego�, co dopuszcza�o wy��cznie �tak!� mo�e, a nawet
musi spowodowa� co� niewyobra�alnego, jest bezprzyk�adn� prowokacj�. Zrobi�o mu si�
s�abo i aby nie upa��, usi�owa� chwyci� si� katedry. Ostatkiem si� uczepi� si� kraw�dzi
projektora i my�la� tylko o tym, �e jego koledzy z Najwy�szej Rady widz� jego nieudolno��
i �e chyba rzeczywi�cie zawi�d� ich zaufanie.
Niestety, nie posiadamy dok�adnych danych. �adne wie�ci o wydarzeniach
w Najwy�szej Radzie nie przedostaj� si� na zewn�trz. Wiemy jednak, o czym my�leli
kontrolerzy. My�leli to samo, co wyk�adowca - �e bezzw�ocznie nale�y co� zrobi�. Zw�oka
w dzia�aniu by�a niedopuszczalna. Owo �nie!� nie by�o zwyk�ym zarzutem, lecz kwintesencj�
wszystkich mo�liwych (a w�a�ciwie niemo�liwych) do wyobra�enia zarzut�w. Ma�o tego,
by�o odmow�, zaprzeczeniem wszystkiego, co zas�ugiwa�o na akceptacje i co koncentrowa�o
si� w jednym s�owie �tak!� jako �tak� w stosunku do Uniterru. �Nie!� mog�o istnie� jedynie
jako konkretne zaprzeczenie: �Nie! - nienaukowym nauczycielom sprowadzaj�cym na
manowce!�; �Nie! - historycznemu pesymizmowi!�.
I oto kolejne �Nie!� roszcz�ce sobie pretensje, aby sta� si� opozycj� wszelkiego
�Tak!�. Wyk�adowca nigdy przedtem nie obawia� si� zarzut�w, pyta� odnosz�cych si� do
jakiej� tezy, w�tpliwo�ci wobec danej teorii, uwag wykazuj�cych domnieman� sprzeczno��
w jego wyk�adzie. Je�eli umia�o si� podej�� do nich w odpowiedni spos�b, to w ostatecznym
rozrachunku podporz�dkowa�y si� owemu �tak!� - jako �e pozwala�y egzaminowa� swoje
�nie!� - i dzi�ki temu pozostawa�y w systemie nauk, podobnie jak trucizna szczepionki
pozostaje w systemie ochronnym cz�owieka zdrowego. Ale to �nie!� by�o zaraz�. Ma�o tego,
by�o koncentratem wszelkich mo�liwych wirus�w, wyzwalaj�cych najbardziej
niewyobra�alne epidemie. Taka w�a�nie erupcja nast�pi�a najpierw u wyk�adowcy. Kiedy
ust�puj�ca ciemno�� zacz�a raz po raz powraca� rozedrganymi falami, przez chwile mia�
wra�enie, �e widzi na trybunie b��kitn� szat� Najwy�szego Kolegi Uniterru, kt�ry wskazywa�
go palcem i przywo�ywa� czarno-zielonego kata z l�ni�cym mieczem. Na trybunie b�yszcza�
napis �Nie�, on sam, wyk�adowca, r�wnie� krzycza� �Nie!�, i nie wiedzia� czy krzykn��
rzeczywi�cie - by�by to bowiem krzyk prosto w oblicze Najwy�szej Rady Kole�e�skiej.
Zgroza, kt�ra przejmowa�a go na my�l o tej okropno�ci wprawi�a profesora (w�a�nie
w chwili, w kt�rej szef kontroler�w postanowi� wyda� rozkaz opr�nienia sali) w stan takiej
czujno�ci, �e wchodz�c na katedr� zawo�a� ostro:
- Nie!
Spojrzenia wszystkich skierowa�y si� na niego.
- Tak? - zapyta� Pavlo, nie widz�c, czego dotyczy ten sprzeciw. Wyk�adowca uzna� to
ju� za kapitulacja, podczas gdy by� to raczej wyraz zak�opotania.
Pavlo nie zamierza� wcale zabiera� g�osu, jego �nie!� wyrwa�o si� jakby ze szczeliny
rozwartej w strukturze konieczno�ci. Pocz�tkowo by�o w�a�nie czym� innym, czym� co
Wstrz�sn�o nim, co pragn��, by trwa�o, by mia�o inny charakter ni� Uniterr! W�asne �nie!�
Pavlo us�ysza� jak przez sen, nie m�g� sobie wyobrazi�, �e on sam wypowiedzia� to s�owo.
Fakt ten jednak zaistnia� i na domiar z�ego zacz�� oddzia�ywa� na samego autora negacji.
Pavlo uzna� bowiem owo �nie!� za swoje i zacz�� rozumie� relacje oraz skutki owej negacji -
warto�� prawdy zawartej w Historii Rzeczywi�cie Prawdziwej, ujrza� Toula powstaj�cego
z wykopu i wystawiaj�cego ku swoim antagonistom szalej�c� chu�. I oto Pavlo zapragn��
upodobni� si� do tamtego i powodowany tym d��eniem wypowiedzia� po raz drugi �nie!�.
W tym momencie z przera�eniem poj��, �e istotnie post�pi� jak tamten, kt�ry blak� teraz
w jaskrawym �wietle. W spojrzeniach koleg�w Pavlo ujrza� przepa��, w kt�r� str�ci�o go
�nie!� wyk�adowcy. Rzucony z marze� w szpony powiedzia� �tak� ca�emu �nie�, jak gdyby
by�o to oparcie, dzi�ki kt�remu b�dzie m�g� i�� dalej.
W tym miejscu nale�y opisa� to, czego nie widzia� ju� Pavlo (filmowanie odbywa�o
si� nadal, ekipa w kosmosie nie odebra�a bowiem polecenia przerwania transmisji). Na
odbiornikach znajduj�cych si� w siedzibie Najwy�szej Rady i w pomieszczeniu kontrolnym
stra�nicy wepchn�li Toula z powrotem do jamy, t�um zanosi� si� �miechem, fioletowy
t�u�cioch podrzuca� swoj� czapk�, do g�ry, o �cian� trybuny uderzy�o o�le kopyto, hrabia
machn�� w powietrzu mieczem, a Jeanne Viole skin�a d�oni� wojownikowi w jamie. W tym
samym czasie wyk�adowca, ju� triumfuj�c, wykrzykn�� swoje �nie!� jako �Nie! - tej
niezwyk�ej bezczelno�ci!�, Pavlo za� odni�s� wra�enie, �e przemiana jakiej uleg� on sam,
przyczyni si� r�wnie� do zmiany w Uniterr i wierz�c �wiecie, �e tak si� stanie, zg�osi�
wniosek o zwo�anie Dysputy Naukowej.
Dysputa Naukowa (DYSNA) jest zdefiniowana w statucie Zjednoczonych
Uniwersytet�w Uniterru jako �znakomity przyk�ad znaczenia prawdziwej wymiany pogl�d�w
dla rozwoju nauk�... Przewidziane s� planowe Dysputy Naukowe, kt�re odbywaj� si� trzy
razy w ci�gu studi�w oraz nadzwyczajne. Nadzwyczajna DYSNA s�u�y �naukowemu
przetworzeniu, przenikaniu oraz przyswajaniu znacz�cych wydarze� w �yciu spo�ecznym
Uniterru�. �Przeprowadzenie planowej Dysputy Naukowej wymaga uzyskania zgody rektora,
nadzwyczajnej za� - ministerstwa�, nadzwyczajne dysputy b�d� �nagrywane na ta�mach�,
a �kopie w��czone do pa�stwowego archiwum�. �Wynik planowej Dysputy Naukowej�
b�dzie zatwierdzony przez Rade Kole�e�sk� Uniwersytetu, a nadzwyczajnej - przez Rade.
Kole�e�sk� Ministerstwa, i �w zale�no�ci od tego uznany przez rektora lub ministra za
w�a�ciw� linie nauczania�.
Wyk�adowca poinformowa�, �e zgodnie ze statutem oczekuje na wniosek, okre�lenie
tematu dysputy oraz konspekt w o�miu egzemplarzach. Pavlo przyrzek� uczyni� to jak
najszybciej, po czym wyk�adowca uzna� pokaz historii - imponuj�ce potwierdzenie
wiarygodno�ci Nauki Rzeczywi�cie Prawdziwej - za zako�czony. Studenci rozeszli si�. do
mieszka�, wyra�nie stroni�c od Pavla. Byli zdecydowani nie zabiera� g�osu podczas dysputy,
chyba �e otrzymaj� odpowiednie polecenie.
Jeszcze przed opuszczeniem sali wyk�adowej Pavlo usi�owa� sformu�owa� sw�j
wniosek, jednak bez rezultatu. Jaki sens mia�o to �nie!�, do czego si� odnosi�o? Do Uniterru?
To niemo�liwe. Do Nauki Rzeczywi�cie Prawdziwej? T� mo�liwo�� wykluczy� natychmiast:
czy�by pragn�� nauki innej ni� prawdziwa? W tym miejscu tok jego my�li rozp�ywa� si�.
Dlaczego powiedzia� �nie!�? Pavlo zastanowi� si� nad tym pytaniem i odkry� dwuznaczno��
poj�cia �dlaczego�, kt�re mog�o by� rozumiane jako: �wobec czego?� oraz �w jakim celu?�
Cho� my�la� nad tym intensywnie, celu nie m�g� okre�li�, obiekt za�, do kt�rego mog�a
odnosi� si�. negacja, by� r�wnie odleg�y jak Karol VII.
Gdy Pavlo szed� zatopiony w rozmy�laniach, wyk�adowca zosta� wezwany do
pomieszczenia kontrolnego, gdzie kontynuowany by� pokaz. By� to moment tak zajmuj�cy, �e
kontrolerzy nie mogli oderwa� wzroku. Poniewa� nie mieli �adnych pyta�, a go�� unika�
wszelkich uwag, postanowiono - zamiast omawia� spraw� Pavla - przyjrze� si� najpierw jak
hrabia de Traulec dobiega dwoma susami do jamy i z p�obrotu tnie mieczem Toula w szyje..
Tamten robi jednak szybki unik, hrabia przebiega z rozp�du obok jamy, a pa�ka Toula trafia
go w pi�t� z tak� si��, �e hrabia pada na ziemie. Toul rzuca si� na niego niczym brunatna
b�yskawica, stra�nicy powstrzymuj� go, bij�, wpychaj� z powrotem do jamy, ale przez to
uniemo�liwiaj� hrabiemu zadanie ciosu, kt�rym tamten chcia� rozp�ata� kark Toulowi.
Tak przynajmniej widzieli to wydarzenie, ale wyk�adowca, stoj�c na progu (nie �mia�
usi��� bez wyra�nego zaproszenia) ogarnia� wzrokiem plan og�lny - niebo, morze, poruszenia
t�umu, pr�dy, wiry, linie, kr�gi, ustawiczn� zmian� form i barw zbiegaj�cych si�.
i oddalaj�cych od siebie. Obraz ten zafascynowa� go tak bardzo, �e zapomnia� o sprawie
Pavla.
Ten za� rozmy�la� nadal. Dlaczego powiedzia� �nie!�? Po raz n-ty przypomina� sobie
s�owa wyk�adowcy, tu jednak nie by�o punktu zaczepienia. Spr�bowa� wiec odtworzy� ca�y
pokaz historii, Toula i hrabiego, namiestnika i dam�, lud i stra�nik�w, lilie, miecz i pa�k�, ale
my�la� tylko o nazwach i poj�ciach, nie mog�c nic sobie wyobrazi�, a kiedy przymyka�
powieki, widzia� karlice, jej puste oko na g�adkiej twarzy. Wreszcie da� za wygran�. By�
niewypowiedzianie �pi�cy, nie oczekiwa� nawet, �e co� mu si�. przy�ni.
Wyk�adowca, patrz�c na pojedynek, widzia� r�wnie� zgromadzony w pobli�u lud.
Oblegano beczki z winem, ro�ny z kie�bas�, kramy z pieczywem - widocznie jad�o i napitek
mo�na by�o dzi� dosta� za darmo. Szkar�at dominuje nad centrum pola walki, gdzie
pojedynek utkn�� w martwym punkcie. Hrabia, przynaglany przez stra�nik�w, cofn�� si�.
nieco, a Toul, znowu w wykopie, wymachuje pi�ciami i pa�k� i chyba m�wi co� do ludzi,
kt�rzy pok�adaj� si�. ze �miechu. Stra�nicy r�wnie� �miej� si�. razem z nimi. Toul wychyla
si� nagle z wykopu i wykrzykuje co� ku trybunie, na kt�rej dostrzec mo�na poruszenie. Przed
b��kitem i liliami pojawia si� g�stniej�ca chmura ze stali. Jeden z kontroler�w usi�owa�
odczyta� ruchy warg coraz bardziej rozzuchwalonego Toula, poniewa� jednak nie zna� je�yka
starofrancuskiego, zdo�a� odcyfrowa� tylko nic nie znacz�ce fonemy.
Chmura przesuwa si� r�wnie� przed seledyn i wkr�tce wida� ju� wy��cznie szkar�at.
Wyk�adowca, nie spuszczaj�c wzroku ze sto�u, zacz�� zastanawia� si�. czy nie
poprosi� o pozwolenie zaj�cia tam miejsca. Wymy�li� ju� nawet motywacje, pro�by:
zainteresowanie naukowe dla dobra Uniterru, ale kiedy otwiera� ju� usta, po zachowaniu
kontroler�w zorientowa� si�, jak bardzo s� zaaferowani. Opanowa� si�. wiec i spr�bowa�
dostrzec zaj�cia na trybunie, gdzie nie by�o ju� wida� szkar�atu. Kontrolerzy natomiast
obserwowali stra�nik�w stoj�cych nad wykopem, do kt�rego zbli�a�o si� teraz troje ludzi:
m�czyzna i dwie kobiety - wino, precelki i piersi. W�a�nie namawiaj� stra�nik�w do picia,
a tamci nie wzbraniaj� si� d�ugo; by� mo�e chodzi o fraternizacje, a mo�e o przekupstwo,
mo�e te� o zamach na przedstawicieli kr�la. Toul kontynuuje przem�wienie, jeden ze
stra�nik�w pije, drugi przy��cza si� do niego, trzeci si�ga kobiecie pod sp�dnice, t�um napiera
na halabardy, zostaje przytoczona beczka, wok� kt�rej gromadz� si� ludzie, t�oczno jest
r�wnie� wok� hrabiego; gdzie� w tyle wida� p�omienie, chmura na trybunie ciemnieje.
Pavlo nie spodziewa� si�, �e co� mu si� przy�ni, w�a�ciwie nawet ba� si�. tego.
Tymczasem sen nadszed� szybko i spokojnie, by�a to opadaj�ca r�wnomiernie ciemno��,
z kt�rej nagle wy�oni� si� kruk, aby run�� na �pi�cego. Pavlo chcia� krzykn��, lecz nie m�g�.
Kruk za krukiem spada� na niego, on za� krzycza� bezg�o�nie tak d�ugo, a� niebo opustosza�o,
i wtedy zauwa�y�, �e sklepienie niebieskie sta�o si� wkl�s�e, a w miar� jak �ciany kopu�y
osuwa�y si� powoli, u g�ry rozwiera�a si� szczelina. Pavla ogarn�� strach przed t� zamglon�
szaro�ci� pustej kopu�y - wiedzia�, co wynurzy si� ze szczeliny. I wreszcie us�ysza� sw�j
krzyk.
W tym samym czasie (w�a�nie kontrolerzy jak jeden m�� wstrzymali raptownie
oddechy, a wyk�adowca zdecydowa� si� w ko�cu poprosi� o zezwolenie na zaj�cie miejsca na
sto�em) transmisja przekazywana do pomieszczenia kontrolnego zosta�a przerwana, tym
razem na mocy formalnego nakazu. Fakt ten dotkn�� obserwator�w tak silnie, �e nawet nie
usi�owali ukry� swego niezadowolenia i zaskoczenia. Wbrew utartym zwyczajom nadal nie
zapraszali wyk�adowcy, by podszed� bli�ej, ten jednak - jako �e po raz drugi tego dnia i w
og�le w swoim �yciu us�ysza� w tak bezpo�redniej blisko�ci rozgrywaj�cej si� historii g�os
jednego z Najwy�szych - potraktowa� ten lekcewa��cy gest w kategoriach wy�szych ni�
rozpatrywanie form towarzyskich. On, naoczny �wiadek konieczno�ci, prze�y� wstrz�s; oto
u�wiadomi� sobie, �e r�wnie� tworzy� historie i nadal b�dzie m�g� uczestniczy� w tym
procesie. Dlatego w�a�nie jego odpowiedzialno�� za losy Uniterru powinna w przysz�o�ci by�
wi�ksza, a niezadowolenie kontroler�w wyp�ywa po prostu z faktu, �e on pocz�tkowo
zawi�d�.
Szef kontroler�w przekaza� mu decyzje, w sprawie wniosku o zwo�anie
Nadzwyczajnej Dysputy Naukowej. Nale�y zrobi� wszystko, aby DYSNA odby�a si� zgodnie
ze statutem. Nie wolno szuka� sposob�w zatuszowania sprawy.
- Oczywi�cie - odpar� wyk�adowca.
W toku dalszej rozmowy poinformowano go, �e przebieg dysputy zostanie
uwieczniony w specjalnym protokole, do kt�rego musz� by� za��czone wniosek, temat
i szczeg�owy konspekt. Na kiedy, bez przesadnego po�piechu, m�g�by przygotowa� owe
za��czniki?
- Czy mog�. za dwa dni? - zapyta� wyk�adowca.
- To znowu za p�no!
Wyk�adowca uda� si� do Pavla i po drodze usi�owa� wyobrazi� sobie zako�czenie
pojedynku, jednak bez powodzenia. Zastanawia�a go postawa ludu, odmienna od wszelkich
przyj�tych norm.
W�a�ciwie, my�la� wyk�adowca, w�druj�c po Uniterze, nad kt�rym wisia� b��kit
majowego nieba, to co ogl�da�em nie by�o histori�, lecz nagromadzeniem chaosu,
przypadk�w dla teorii w og�le nieistotnych. Warto�� poznawcza obejrzanego materia�u by�a
bez w�tpienia r�wna zeru. Skoro jednak to co obejrzeli nie by�o histori�, to czym? Po namy�le
doszed� do przekonania, �e jednak mieli tu do czynienia z histori�, aczkolwiek
o nieprawid�owym przebiegu. Ale czy mo�e tu wyrokowa�? Nie, gdy� umkn�o jego uwadze
to, co najistotniejsze, co sk�oni�o Najwy�sze Przyw�dztwo do przerwania transmisji
przekazywanej do pomieszczenia kontrolnego. Co si� sta�o? Czy Toul podjudza�? Ale tego
nikt przecie� nie s�ysza�. Niemoralno��? Przecie� z tego powodu przerwano ju� - i s�usznie -
transmisje w sali wyk�adowej, a poza tym na pewno nie wydarzy�o si� ju� nic bardziej
gorsz�cego ni� nieprzyzwoite obna�anie si�. C� wiec? Rozruchy? Ta my�l wstrz�sn�a nim.
Czy� nie nale�a�oby takiego faktu, dzia�ania ludu, oceni� pozytywnie? Oczywi�cie
abstrakcyjnie, nie konkretnie - w tym momencie us�ysza� znowu, jak kontrolerzy wstrzymuj�
oddechy, w po��dliwym oczekiwaniu tego, co zakazane i tylko wychowaniu, jakie odebra�
wyk�adowca, mo�na zawdzi�cza�, �e nie uleg� zrodzonej raptownie ��dzy poznania. Poj��, �e
w ten spos�b doprowadzi do swej zguby, �e powinien przerwa� swoje rozmy�lania. Je�eli
Najwy�sza Rada Kole�e�ska udaremni�a rzucenie okiem na historie nawet sprawdzonym
stra�nikom, to z pewno�ci� mia�a ku temu swoje wa�ne, s�uszne, s�u��ce dobru ca�ego
Uniterru powody. Czy� nie nale�y wiec cieszy� si�, �e zapobie�ono z�u, jakie mog�o
wynikn�� z obserwacji i kt�rego kto� niepowo�any nie jest w stanie ani os�dzi� ani oceni�?
Jak nigdy jeszcze do tej pory wyk�adowca zrozumia�, �e uczonemu w Uniterr nie przystoi
uganianie si� za poznaniem subiektywnym, lecz podporz�dkowanie si� obiektywnemu, a wiec
nie materia� pogl�dowy jest wa�ny, lecz linia nauczania, a ta by�a przecie� w tym przypadku
jasno wytyczona - zwyci�stwo Toula jako triumf ludu. W te stron� nale�a�o wiec
ukierunkowa� Dysput� Naukow�, temu celowi podporz�dkowa� konspekt, kt�ry musia� by�
gotowy do godzin po�udniowych nast�pnego dnia... I wtedy wyk�adowca u�wiadomi� sobie
z przera�eniem, �e termin ten nie odnosi si� do jego konspektu, lecz Pavla, kt�ry do tej pory
nie ujawni� swych my�li poza tym jednym nies�ychanym �nie!�.
Na widok Pavla, jego szczerej, cho� bezradnej w tej chwili twarzy, wyk�adowca
zorientowa� si� momentalnie, jak ma post�pi� - i jego pewno�� siebie dopomog�a Pavlowi
w oprzytomnieniu.
Jeszcze w progu wyk�adowca oznajmi�, �e wniosek zosta� zatwierdzony przez
kompetentne gremium. Zdecydowano, �e DYSNA odb�dzie si� jak najpr�dzej, aby nie
zd��y�o si� zatrze� wra�enie wywo�ane pokazem. Fakt ten w zupe�no�ci usprawiedliwia
zastosowanie �rodk�w nadzwyczajnych, a mianowicie odst�pienie od z�o�enia formalnego
wniosku i za��cznik�w. DYSNA rozpocznie si� ju� nazajutrz w po�udnie, jako czysta,
uczciwa pr�ba si�. Cieszy si� z tego, bo nic bardziej nie podnosi na duchu ni� prawdziwie
swobodna, prawdziwie naukowa wymiana pogl�d�w! A wiec dziarska dyskusja, bez d�ugiej
zabawy w konspekty, referaty i koreferaty! Po to jednak, by on, wyk�adowca, m�g� walczy�
z koleg� studentem t� sam� broni�, ten powinien mu teraz wyjawi�, czego dotyczy�o to
�nie�!.
Pavlo milcza�. Wyk�adowca wyczu� jego ca�kowit� bezsilno�� i po kr�tkiej chwili
ci�gn�� dalej. Chyba ma s�uszno�� s�dz�c, �e owo �nie!� Pavla odnosi�o si� nie do Historii
Rzeczywi�cie Prawdziwej, lecz do interpretacji, znaczenia pokazu. By�o ono wyrazem
przekonania kolegi studenta, �e materia� pokazowy z racji swego osobliwego charakteru
raczej nie mo�e potwierdzi� wiarygodno�ci Historii Rzeczywi�cie Prawdziwej. Inaczej
m�wi�c, owo impulsywne �nie!� dotyczy nie tyle teorii jako takiej, lecz dawno ju�
przebrzmia�ego zjawiska realno�ci.
Pavlo, uszcz�liwiony, �e jego �nie!� znalaz�o wyt�umaczenie, kt�re sam uwa�a� za
s�uszne i w�a�ciwe, powiedzia� �tak!�, a wyk�adowca oddali� si�, aby niemal natychmiast
powr�ci� i przedstawi� nast�puj�c� propozycje: skoro istnieje miedzy nami zgoda odno�nie
tego �nie!�, by�oby wskazane og�osi� ten fakt od razu na pocz�tku dysputy. Pavlo, uwolniony
od wszelkich k�opot�w zwi�zanych z przygotowaniami do tego wa�nego wydarzenia,
ponownie wyrazi� zgod�.
Co za dzie�! Pavlo, �ami�c swoje zasady, zebra� ca�� got�wk� i w bia�y dzie� uda� si�
do kantyny, gdzie kupi� sobie butelk� wina. Pieni�dzy starczy�o nawet na drug�. Nie
przejmowa� si� tym, �e koledzy go unikaj�. Widocznie zaskoczy�em ich i to ich onie�miela,
pomy�la�. Zreszt� ta niezwyk�a sytuacja zaskoczy�a r�wnie� jego samego. W�a�ciwie
odpowiada�a mu teraz samotno��: pi� i marzy� o swojej damie - Jeanne Viole. Widzia� j�
w seledynie wysmuk�ej butelki, w szkar�acie zachodz�cego s�o�ca, w wieczorze o barwie
brunatnych lipieni, widzia� j� w blasku szarych �cian, i zacz�� wyg�asza� wszystkie
argumenty, przy pomocy kt�rych zamierza� przyst�pi� nazajutrz do walki, ona za�
przys�uchiwa�a si� im tak d�ugo, a� usn��.
Reszta nocy min�a bez majak�w.
Nazajutrz w po�udnie przyst�piono do dysputy. Pavlo wszed� na sale rozpromieniony -
na te sam� sale z tymi samymi s�uchaczami, co poprzedniego dnia.
Odbiornik projekcyjny by� uprz�tni�ty, na katedrze zaj�� miejsce profesor, ni�ej sta�
Pavlo.
W zagajeniu profesor poprosi� o wyrozumia�o�� dla organizator�w spotkania, kt�rzy
dysponuj�c ma�� ilo�ci� czasu nie rozdali konspekt�w (Jakich konspekt�w? - pomy�la� ze
zdumieniem Pavlo), po czym poinformowa� zebranych o wyznaniu Pavla, �e owo �nie!� nie
odnosi�o si� (jak�e by inaczej!) do Historii Rzeczywi�cie Prawdziwej, lecz do jego, profesora,
uwagi o wybitnym znaczeniu pokazu historii dla potwierdzenia wiarygodno�ci Historii
Rzeczywi�cie Prawdziwej. Nast�pnie wyk�adowca zapyta� Pavla, czy zgadza si� z takim
przedstawieniem sprawy, na co Pavlo odpowiedzia� po raz trzeci: - Tak!
Obmy�li� ju� wprawdzie co najmniej tuzin argument�w przemawiaj�cych na korzy��
jego �nie!�, nie chcia� ich jednak roztrwoni� przedwczesnym atakiem. Nale�a�o je raczej
przechowa�, przyczai� si�, wytropi� najczulsze miejsce przeciwnika i tam w�a�nie zada�
decyduj�cy cios - pewnie, z u�miechem, zr�cznie, wspania�omy�lnie. By�a to nie tyle
�wiadomie obrana taktyka skalkulowanych argument�w, co raczej ho�d z�o�ony swojej
damie, improwizacja na temat ducha historii.
Pavlo usiad� skromnie, przy czym zaj�� odpowiedni� postaw� i kieruj�c uk�adnie
wzrok na profesora podda� ostatecznemu badaniu wszystkie swoje argumenty: wyszlifowane
do po�ysku ostrze umys�u, wspania�omy�lno�� wobec przeciwnika, kt�rego nie chcia� na razie
niszczy�, gdy� pragn�� da� mu szans� obrony. Je�eli to widowisko mog�o co� wykaza�, to
tylko sprzeczno�� pomi�dzy teori� Historii Rzeczywi�cie Prawdziwej a realno�ci� samej
historii. Wszystko wskazywa�o na to, �e profesor b�dzie mia� k�opoty z uzasadnieniem swojej
tezy. Spojrza� z g�ry na kr�g znieruchomia�ych w napi�ciu s�uchaczy, odchrz�kn�� kilka razy,
wytar� ceremonialnie nos.
- Kole�anki i koledzy studenci... - zacz��, po czym odchrz�kn�� ponownie i uni�s� do
g�ry trzyman� w r�ku kart� informacyjn�, zielono-brunam� p�ytk� krzemow�, za pomoc�
kt�rej obs�uguje si� czytnik przy pulpitach. Wsun�� j� do prze�yku aparatu odczytuj�cego i -
odwlekaj�c moment w��czenia - powiedzia� niedbale, �e oto le�y przed nim ocena pokazu
historii, dokonana przez Najwy�sz� Rade Kole�e�sk�. Wed�ug tej oceny pokaz ma
fenomenalne znaczenie jako znakomite potwierdzenie Historii Rzeczywi�cie Prawdziwej.
Udowodni� w spos�b pogl�dowy, niepodwa�alny i dla ka�dego zrozumia�y, �e miniona
epoka, ciemna, przezwyci�ona dopiero w czasach Uniterru, by�a rzeczywi�cie ciemna
i rzeczywi�cie miniona, a wiec jest ostatecznie przezwyci�ona.
Po chwili absolutnego milczenia, podczas kt�rej misterna obrona Pavla rozsypywa�a
si� w proch, profesor spojrza� pokonanemu prosto w oczy, ujrza� na twarzy oponenta blad�,
osobliw� szaro�� i ogarni�ty wsp�czuciem, oszcz�dzi� przeciwnikowi goryczy przyznania si�
do pora�ki. Po d�ugotrwa�ych, huraganowych owacjach o�wiadczy�, �e uwa�a te zgodn�
aprobat� wszystkich obecnych za zlecenie na przeprowadzenie Dysputy Naukowej dotycz�cej
tej oceny - niezr�wnanej, wnikliwej, dok�adnie wytyczaj�cej drog� i mobilizuj�cej wszystkich
ludzi oddanych Historii Rzeczywi�cie Prawdziwej do jeszcze wi�kszych osi�gni��. Nast�pnie
odczyta� konspekt spontanicznie opracowany przez jednego z najbardziej zaanga�owanych
koleg�w student�w (tu wymieni� nazwisko; ponowny aplauz), tekst konspektu pojawi� si� na
ekranach czytnik�w i DYSNA zosta�a przeprowadzona.
P�nym wieczorem, po zako�czeniu dysputy, Pavlo otoczony pustk� wyszed� wraz
z innymi i postanowi� uda� si� jeszcze raz do kantyny, aby wy�ebra� kredyt na kolejn�
butelk� wina. W odpychaj�cej minie kolegi, kt�ry pe�ni� dy�ur barmana z g�ry wyczyta�
odmow�, mimo to jednak zdecydowa� si� wypowiedzie� swoj� pro�b�. Kiedy jednak zbli�y�
si� do baru, a zaciskaj�ca si� wok� niego pustka wyt�oczy�a z niego powietrze, zatrzyma� si�.
Ucisk by� coraz bardziej niezno�ny, a kiedy do jego uszu dobieg� ponadto pomruk zebranych,
Pavlo postanowi� wr�ci� do domu. W tym momencie podszed� do niego znajomy, jeden
z operator�w filmowych, i zapyta�, czy mo�e porozmawia� z nim poufnie. Widz�c wahanie
Pavla, zaprosi� go na wino.
Kiedy obaj siedzieli ju� w celi mieszkalnej Pavla przy kilku butelkach wina, operator
zapyta� wprost, czy Pavlo mo�e mu wyja�ni�, co w�a�ciwie wydarzy�o si� w Traulec w 1409
r. Wprawdzie ogl�da� te wydarzenia na filmie, ale nic z tego nie zrozumia�.
- Ja te� nie - odpar� Pavlo opr�niaj�c kieliszek - a poza tym transmisja przekazywana
do audytorium zosta�a przerwana za wcze�nie. Czy operatorzy nie widzieli dalszego ci�gu?
I wtedy, prosz�c uprzednio o �cis�� dyskrecje, operator opowiedzia� �ciszonym g�osem
to, czego nie byli w stanie obejrze� ani studenci, ani kontrolerzy.
Po wepchni�ciu Toula z powrotem do wykopu de Traulec zada� synowi kilka cios�w
mieczem, ten broni� si� swoj� gro�n� pa�k� tak d�ugo, a� ponad g�owami stra�nik�w frun�a
d�uga, zako�czona p�tl� lina, kt�ra sp�ta�a hrabiego jak zaj�ca. Wtedy to lud wtargn�� na pole
walki, zepchn�� de Trauleca do wykopu, a wyci�gni�tego stamt�d Toula poni�s� na
ramionach. Tak przedefilowali przed trybun�, pod �opocz�cymi w g�rze sztandarami, na
kt�rych widnia�y lilie.
- Lud, kt�ry zwyci�y�, pod sztandarami kr�la; rozumiesz? - nie m�g� wyj��
z podziwu operator, a Pavlo pokr�ci� g�ow�. Nie, nic z tego nie rozumia�, opr�ni� nast�pny
kieliszek i zapyta� o dam�. Operator wzruszy� ramionami. Potem ju� jej nie widzia�, zreszt�
nie zwraca� na ni� uwagi, gdy� dzia�o si� tyle...
- Co by�o p�niej? - zapyta� Pavlo.
Jego przyjaciel, kt�ry zacz�� ju� pogr��a� si� we wspomnieniach, drgn��. Tak, potem
co� si� wydarzy�o na trybunie, w t�umie zbrojnych otaczaj�cych intendenta, ale nie widzia�
dok�adnie co. Jego kamera obejmowa�a obszar bezpo�rednio przy wykopie, w kt�rym - o tym
zapomnia� powiedzie� - zezwierz�cony t�um zatratowa� hrabiego. Znowu zada� to pytanie.
Czy Pavlo potrafi wyt�umaczy� fakt, �e lud, najwidoczniej nie ciemi�ony, gdy� chodz�cy
w bia�y dzie� z broni�, zrzuca z siebie owo jarzmo bez ucisku, aby rozwin�� sztandar kr�la,
niczym sztandar wolno�ci? Nachyli� si� do ucha Pavla i doda�, �e nazajutrz musi przynie�� na
szkolenie oceniaj�cy artyku� dyskusyjny i chcia�by, �eby Pavlo mu wyja�ni� jaki jest stosunek
Historii Rzeczywi�cie Prawdziwej do tego zwariowanego wydarzenia?
Pavlo wzbrania� si� przed odpowiedzi�, ale kiedy przyjaciel podsun�� mu butelk�
wina, mrukn�� jakby od niechcenia, �e istnieje obowi�zuj�ca ocena oficjalna, jest ona jednak
�ci�le poufna. Gdy jednak tamten podsun�� drug� butelk�, ujawni� ocen� uchwalon� przez
Najwy�sz� Rade. Operator zawo�a� z ulg�:
- Ot� to! Miniona i ciemna! To t�umaczy wszystko! Ostatecznie przezwyci�ona! -
po czym po�egna� si� spiesznie, a Pavlo zosta� sam ze swoim zapasem wina.
Pi� po to, by ujrze� znowu dam�. W kolorze butelki doszukiwa� si� jej seledynu,
widzia� jednak tylko ziele� pojemnika kryj�cego w sobie syntetyczny produkt W4. W trakcie
tego picia usn�� przy stole. Ale we �nie r�wnie� nie odnalaz� damy.
T�pe zamroczenie po��czone z md�o�ciami i os�abieniem - oto czym powita� go ranek.
Pavlo nie poszed� na seminarium historyczne (przypuszcza�, nies�usznie zreszt�, �e zosta�
wykre�lony z listy s�uchaczy ucz�szczaj�cych na wyk�ady), chc�c przezwyci�y� md�o�ci
�apczywie wypi� zawarto�� drugiej butelki, po czym w bia�y dzie� po�o�y� si� spa�.
Tym razem ujrza� dam�, ale tylko przez chwile. Sta� w wykopie, a ona sz�a ku niemu,
widzia� jej seledyn i szkar�at jej trzewik�w. Wyprostowa� si�, aby spojrze� jej w twarz, ale by�
za nisko. Tak wiec nachyli� si� pokornie do r�bka seledynu tu� nad szkar�atem i raptem
stan�a przed nim karlica. Pavlo zdr�twia� z przera�enia, zamierzy� si� na ni� pi�ci�, lecz
ramiona porusza�y si� jakby by�y z o�owiu. Chcia� krzykn��: odejd�! odejd� st�d!, ale z ust
wydoby�o mu si� jedynie skomlenie. Karlica sta�a w rozkroku, a Pavlo nie odrywa� oczu od
jej n�g, ba� si� pustego oka bez powieki i brwi; patrzy� wiec na jej go�e, rozkraczone nogi,
i wtedy karlica unios�a suknie. Suknia by�a zielona, Pavlo chcia� odwr�ci� wzrok, ale nie
m�g�, widzia� karlice unosz�c� suknie, go�e kostki, go�e �ydki, go�e kolana, go�e uda, blade,
rozrzedzone cia�o, karlica unios�a materia� jeszcze wy�ej, rozkraczaj�c si� coraz bardziej,
a P