10152
Szczegóły |
Tytuł |
10152 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10152 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10152 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10152 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ROMAN DMOWSKI
MY�LI NOWOCZESNEGO POLAKA
WPROWADZENIE NORBERT TOMCZYK
Spis tre�ci
MY�LI NOWOCZESNEGO POLAKA 1
WPROWADZENIE 3
PRZEDMOWA DO WYDANIA PIERWSZEGO 6
PRZEDMOWA DO WYDANIA DRUGIEGO 7
PRZEDMOWA DO WYDANIA TRZECIEGO 9
PRZEDMOWA DO WYDANIA CZWARTEGO 10
WST�P 16
I. NA BEZDRO�ACH NASZEJ MY�LI 20
II. CHARAKTER NARODOWY 25
III. NASZA BIERNO�� 32
V. OSZCZ�DNO�� SI� I EKSPANSJA 50
VI. ODRODZENIE POLITYCZNE 55
VII. ZAGADNIENIA NARODOWEGO BYTU 67
DOPE�NIENIA 73
WST�P 73
I. PODSTAWY ETYCZNE 76
II. NAR�D A PA�STWO 79
III. CEL I PRZEDMIOT POLITYKI 84
IV. POCZ�TKI POLITYKI NARODOWEJ 87
PRZEWROTY (1933) 90
I. PRZEWR�T POPOWSTANIOWY 90
II. ODBUDOWANIE PA�STWA 93
III. KRYZYS CYWILIZACJI EUROPEJSKIEJ 94
WPROWADZENIE
Roman Dmowski jest bez w�tpienia najwybitniejszym politykiem polskim XX wieku, dlatego jego my�li powinny by� znane w ka�dej polskiej rodzinie. W ci�gu ostatnich kilkudziesi�ciu lat nie by�o w Polsce mo�liwo�ci propagowania my�li Romana Dmowskiego. Niniejsza publikacja chocia�, w skromnym stopniu zamierza nadrobi� zaleg�o�ci w tym zakresie.
Roman Dmowski urodzi� si� 9 sierpnia 1864 r., w podwarszawskiej w�wczas miejscowo�ci Kamionek (obecnie dzielnica Warszawy � Praga), w rodzinie rzemie�lniczej z drobnoszlacheckim rodowodem. W 1881 r. zak�ada w III Gimnazjum w Warszawie tajn� organizacj� uczniowsk� �Stra�nica". Jeszcze w czasie studi�w wst�pi� do Zwi�zku M�odzie�y Polskiej (Zet), kt�ry by� jedn� z tajnych organizacji za�o�onych przez Lig� Polsk� kierowan� przez T. T. Je�a (Mi�kowskiego). Liga Polska i Zet powsta�y w 1887 r. W Warszawie ZMP zosta� zorganizowany przez Zygmunta Balickiego. Dmowski wst�pi� do Zetu w 1888 r. i bardzo szybko obj�� w nim przyw�dztwo. Od grudnia 1889 r. by� tak�e cz�onkiem Ligi Polskiej. Sw�j rodow�d polityczny wywodzi od Jana Ludwika Pop�awskiego, swego nauczyciela �duchowego", ojca nowoczesnej polityki polskiej. Ju� w czasie studi�w podj�� polityczn� dzia�alno�� niepodleg�o�ciow� organizuj�c w 1891 r. w setn� rocznic� Konstytucji 3 maja poch�d student�w warszawskich, b�d�cy pierwsz� wielk� manifestacj� polityczn� od 1863 r. Od sierpnia 1892 r. do stycznia 1893 r. odsiadywa� wyrok w X pawilonie Cytadeli warszawskiej za zorganizowanie manifestacji w dniu 3�maja.
Z jego inicjatywy w lutym 1893 r. rozwi�zano Lig� Polsk�, a na jej miejsce powo�ano Lig� Narodow�. Po zreorganizowaniu Ligi, Dmowski wyda� w 1893 r. na polecenie Komitetu Centralnego broszur� pt. Nasz patriotyzm, w kt�rej sformu�owa� po raz pierwszy program ruchu narodowego. Zaj�� w niej stanowisko wszechpolskie (to jest obejmuj�ce wszystkie trzy zabory) i�narodowe, w przeciwie�stwie do dzielnicowego i klasowego, kt�remu ho�dowa�a orientacja socjalistyczna.
W 1893 r. za zorganizowanie demonstracji w setn� rocznic� uchwalenia Konstytucji 3 Maja zostaje zes�any na przymusowe osiedlenie w Mitawie w g��bi Rosji.
W 1895 r. opuszcza nielegalnie Mitaw� i udaje si� do Lwowa, gdzie od lipca tego� roku przejmuje redakcj� �Przegl�du Wszechpolskiego" (przemianowanego w styczniu z �Przegl�du Emigracyjnego"). Od stycznia 1896 r. przyst�pi� r�wnie� do redagowania pisma J. L. Pop�awski. W latach 1895-1905 �Przegl�d Wszechpolski" by� g��wnym ideowym pismem ruchu narodowego. Ruch narodowo-demokratyczny pod wodz� Dmowskiego, sta� si� jednym z g��wnych sk�adnik�w polskiego �ycia politycznego w pocz�tkach XX wieku. Nakaz my�lenia na ile by�o to mo�liwe, dzia�ania politycznego, zgodnego z jednym, wsp�lnym dla wszystkich Polak�w interesem narodowym, by� g��wnym zadaniem sformu�owanym w programie ruchu opublikowanym w 1897 r. Od tego roku Liga Narodowa podj�a si� tworzenia we wszystkich zaborach stronnictwa politycznego, kt�re mog�oby podj�� legaln� dzia�alno��. Rok ten powszechnie przyjmuje si� jako dat� powstania Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego.
W 1902 r. (najpierw w �Przegl�dzie Wszechpolskim") ukaza�a si� jedna z najwa�niejszych ksi��ek Dmowskiego My�li nowoczesnego Polaka. Zawiera podstawow� wyk�adni� zasad, jakimi mia� si� od tego czasu niezmiennie kierowa� ca�y ruch narodowy. A g��wny sens tej wyk�adni patriotycznego obowi�zku Polak�w wobec w�asnej ojczyzny zawarty jest w Jego w�asnym stwierdzeniu zamieszczonym we Wst�pie: �Jestem Polakiem � wi�c mam obowi�zki polskie: s� one tym wi�ksze i tym silniej si� do nich poczuwam, im wy�szy przedstawiam typ cz�owieka". Ksi��ka ta jest na pewno arcydzie�em polskiej my�li politycznej. Mimo, �e od jej pierwszego wydania min�o ponad 90 lat, w swoim g��wnym zarysie pozostaje nadal aktualna. Zw�aszcza teraz gdy Polska odzyskuje niepodleg�o��, a nar�d swoj� to�samo��.
Sprostowania i wyja�nienia wymaga stosunek Dmowskiego do �yd�w i innych narodowo�ci i pos�dzanie go o rzekomy antysemityzm. Przeciwstawia� si� jedynie dzia�aniom si�, kt�re mia�y swe w�asne cele, cz�stokro� sprzeczne z polskim interesem narodowym. Podobnie jest z pos�dzaniem go o rzekomy nacjonalizm. Dmowski wcale nie uwa�a�, co jest istot� skrajnego nacjonalizmu, �e nar�d polski jest narodem szczeg�lnym, ale �e po prostu nar�d polski, tak jak inne narody, ma prawo do obrony kluczowych praw i interes�w w swoim kraju, a tak� postaw� okre�la si� mianem patriotyzmu.
Po wojnie rosyjsko-japo�skiej i po rewolucji 1905 r. jak ka�dy wytrawny polityk � Dmowski zaleca� wsp�prac�, a nawet sojusz z partnerem s�abszym w danym uk�adzie. Takim partnerem by�a w�wczas Rosja. Ca�y sw�j program polityczny, w takim zakresie jaki by� w�wczas mo�liwy do ujawnienia zawar� w s�ynnej publikacji Niemcy, Rosja i kwestia polska wydanej w 1908 r. Dokona� w niej ch�odnej, opartej na szerokiej wiedzy, analizy sytuacji politycznej Polski po�o�onej mi�dzy Rosj� a Niemcami. Wnioski jakie z tej analizy wyci�gn��, zaszokowa�y w�wczas wielu Polak�w i do dzisiaj s� aktualne. W czasie I wojny �wiatowej, w sierpniu 1917 r. Dmowski utworzy� w Pary�u Komitet Narodowy Polski, z�o�ony z dzia�aczy ze wszystkich trzech zabor�w. W 1918 r. obejmuje zwierzchnictwo nad tworz�c� si� pod dow�dztwem J�zefa Hallera armi� polsk� we Francji. Nast�pnie zyskuje uznanie Komitetu Narodowego za przedstawicielstwo Polski przez pa�stwa sprzymierzone. W 1919 roku jest delegatem Polski na konferencj� pokojow� w Pary�u. 28 czerwca Dmowski obok Paderewskiego, jako jeden z dw�ch polskich sygnatariuszy podpisa� w imieniu Polski Traktat Wersalski, kt�ry jako pierwszy dokument uznawa� Polsk� jako pa�stwo w formie prawnomi�dzynarodowej oraz walnie przyczyni� si� do zapewnienia Polsce miejsca w�r�d pa�stw zwyci�skich. Podpisuj�c Traktat Wersalski � Roman Dmowski osobi�cie, grono skupionych przy nim polityk�w oraz ca�y ruch narodowo-demokratyczny jako ca�o�� mieli waln� zas�ug� w odzyskaniu przez Polsk� niepodleg�o�ci oraz niemal ca�o�ci ziem zaboru pruskiego, w odzyskaniu przez odrodzone pa�stwo polskie nawet cz�ci tych ziem, kt�re na zachodzie nie wchodzi�y nawet w 1772 r. w sk�ad Rzeczpospolitej � cz�ci G�rnego �l�ska i �l�ska Cieszy�skiego. By�o to nie tylko rezultatem wielu wysi�k�w dyplomatycznych z lat wojny ale i okresu powojennego, gdy ustalane by�y warunki traktatu pokojowego z Niemcami. By�o to owocem trzydziestoletniej, przemy�lanej i wytrwa�ej pracy politycznej ca�ego ruchu narodowego, usilnie zabiegaj�cego o odzyskanie, a nast�pnie obron� zachodnich kres�w Polski.
W 1923 r. Dmowski pe�ni funkcj� ministra spraw zagranicznych. W 1925 r. ukaza�a si� praca Polityka polska i odbudowanie pa�stwa, ukazuj�ca oraz sumuj�ca wysi�ek Dmowskiego oraz dorobek ca�ego ruchu narodowego w walce politycznej i dyplomatycznej o odzyskanie przez Polsk� niepodleg�o�ci. Warte przypomnienia i podkre�lenia jest to, �e ju� sto lat temu w�a�nie J. L. Pop�awski i Roman Dmowski stworzyli doktryn� polityczn� uzasadniaj�c� powr�t �l�ska, Pomorza i ca�ych Prus Wschodnich do Polski. Je�li chodzi o t� ostatni� spraw� � jest obecnie nadal aktualna, poniewa� enklawa kr�lewiecka pozostaj�ca poza granicami pa�stwa, stanowi sta�e zagro�enie polskiej racji stanu.
W 1927 r. opublikowa� si� rozpraw� Dmowskiego Ko�ci�, Nar�d i Pa�stwo, kt�ra w swoim g��wnym zarysie pozostaje do dzi� aktualna. Zw�aszcza obecnie gdy lewica laicka i katolicka usi�uje zdyskredytowa� i os�abi� tysi�cletnie zwi�zki Ko�cio�a z Narodem polskim. Stale pozostaje Jego my�l zawarta w rozprawie o zwi�zku katolicyzmu z narodem: �Katolicyzm nie jest dodatkiem do polsko�ci, zabarwieniem jej na pewien spos�b, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze, stanowi jej istot�. Usi�owanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polsko�ci, oderwanie narodu od religii i Ko�cio�a, jest niszczeniem samej istoty narodu". Jak�e koresponduj� te s�owa Dmowskiego z homili� papie�a Polaka Jana Paw�a II wyg�oszon� podczas mszy �wi�tej w Warszawie 2 czerwca 1979 r.: �Je�li jest rzecz� s�uszn� aby dzieje narodu rozumie� poprzez ka�dego cz�owieka w tym narodzie � to r�wnocze�nie nie spos�b zrozumie� cz�owieka inaczej jak w tej wsp�lnocie, kt�r� jest jego nar�d. Wiadomo, �e nie jest to wsp�lnota jedyna. Jest to jednak�e wsp�lnota szczeg�lna, najbli�ej chyba zwi�zana z rodzin�, najwa�niejsza dla dziej�w duchowych cz�owieka. Ot� nie spos�b zrozumie� dziej�w narodu polskiego � tej wielkiej tysi�cletniej wsp�lnoty, kt�ra tak g��boko stanowi o mnie, o ka�dym z nas � bez Chrystusa. Je�li by�my odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu, naraziliby�my si� na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumieliby�my samych siebie".
W nast�pnym roku Zwi�zek Ludowo-Narodowy zosta� przekszta�cony w Stronnictwo Narodowe.
Roman Dmowski zmar� 2 stycznia 1939 r. w Drozdowie ko�o �om�y, a pochowany zosta� w grobowcu rodzinnym na cmentarzu br�dnowskim w Warszawie.
Ko�ci� katolicki doceni� Jego ogromne zas�ugi dla katolicyzmu polskiego. Najlepsi kap�ani w ko�cio�ach ca�ej Polski oddali Mu nale�ny ho�d jako Polakowi i katolikowi. W Watykanie oficjalny organ �Osservatore Romano" doceni� zas�ugi w d�u�szym wspomnieniu: ��.p. Roman Dmowski, wielki wychowawca m�odych pokole�, wielokrotnie w ostatnich czasach podkre�la�, �e poj�cie polsko�ci i katolicyzmu s� nierozerwalnie ze sob� zwi�zane. Dlatego te� radosny objaw spontanicznego nawrotu m�odzie�y polskiej do wiary katolickiej jest w znacznej mierze Jego zas�ug�".
W �wiecie nauki doceniono zas�ugi Romana Dmowskiego, o czym �wiadcz� przyznane mu doktoraty honoris causa Uniwersytetu Cambridge i Uniwersytetu Pozna�skiego.
W 60 rocznic� �mierci Romana Dmowskiego Sejm RP doceni� Jego zas�ugi; a oto tre�� uchwa�y z 8 stycznia 1999 r.:
�W zwi�zku z 60 rocznic� �mierci Romana Dmowskiego Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wyra�a uznanie dla walki i pracy wielkiego m�a stanu na rzecz odbudowania niepodleg�o�ci pa�stwa polskiego i stwierdza, �e dobrze przys�u�y� si� Ojczy�nie. W swojej dzia�alno�ci Roman Dmowski k�ad� nacisk na zwi�zek pomi�dzy rozwojem Narodu i posiadaniem w�asnego pa�stwa formu�uj�c poj�cie narodowego interesu. Oznacza�o to zjednoczenie wszystkich ziem dawnej Rzeczypospolitej zamieszka�ych przez polsk� wi�kszo��, a tak�e podniesienie �wiadomo�ci narodowej wszystkich warstw i grup spo�ecznych. Stworzy� szko�� politycznego realizmu i odpowiedzialno�ci. Jako reprezentant zmartwychwsta�ej Rzeczypospolitej na Konferencji w Wersalu przyczyni� si� w stopniu decyduj�cym do ukszta�towania naszych granic, a zw�aszcza granicy zachodniej. Szczeg�lna jest rola Romana Dmowskiego w podkre�laniu �cis�ego zwi�zku katolicyzmu z polsko�ci� dla przetrwania Narodu i odbudowania pa�stwa. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wyra�a uznanie dla wybitnego Polaka Romana Dmowskiego".
Oddaj�c do r�k Czytelnik�w ju� dwunaste wydanie My�li nowoczesnego Polaka, a drugie pe�ne wydanie w III Rzeczpospolitej, �wiadcz�ce o renesansie my�li tego wybitnego polityka, nale�y mie� nadziej�, �e b�dzie stanowi�o zach�t� do zapoznania si� z ca�ym dorobkiem jego my�li politycznej.
Norbert Tomczyk
PRZEDMOWA DO WYDANIA PIERWSZEGO
Ksi��ka ta w przewa�nej cz�ci drukowana by�a w �Przegl�dzie Wszechpolskim", gdzie ukaza�a si� w szeregu artyku��w (podpisanych pseudonimem: R. Skrzycki) w roku 1902. Jakkolwiek tre�� jej, stanowi�ca okre�lon� ca�o��, z g�ry by�a przeznaczona na ksi��k�, to jednak artyku�y nie ukazywa�y si� w porz�dku odpowiadaj�cym planowi logicznej ca�o�ci, ale porz�dek ten zale�ny by� od przypadku, od tego, czego sformu�owanie pr�dzej mi si� nasun�o, lub od planu redakcyjnego w czasopi�mie. Przygotowuj�c obecne wydanie do druku, u�o�y�em og�oszony ju� tekst wed�ug planu, zmieni�em porz�dek rozdzia��w, w cz�ci potworzy�em z tamtych nowe rozdzia�y, usun��em to, co mi si� wyda�o zbytecznym, uzupe�ni�em braki, wreszcie napisa�em wst�p, ostatni rozdzia� oraz wi�ksze ust�py w paru innych rozdzia�ach.
Powy�sze zmiany i uzupe�nienia znacznie zmieni�y charakter pracy. Og�aszaj�c rzecz w czasopi�mie politycznym, w organie stronnictwa, uwa�a�em za stosowne zachowa� dla siebie to, co stanowi artyku�y mojej wiary osobistej i za co nie chcia�em stronnictwa czyni� nawet po�rednio odpowiedzialnym. Inna rzecz z ksi��k�; t� wypuszczam w �wiat na swoj� osobist� odpowiedzialno��, wypowiadam wi�c w niej co my�l�, nie kr�puj�c si� �adnymi wzgl�dami. Czytelnik otrzymuje tu do r�k nie manifest stronnictwa, ale gar�� my�li jednego cz�owieka, kt�rego od dawna zajmowa�y zagadnienia narodowego bytu.
Nad tym, com tu napisa�, my�la�em wiele. Uwa�am wobec tego, i�, daj�c ksi��k� skromn� rozmiarami, mam prawo zwr�ci� si� do czytelnika z pro�b�, a�eby j� czyta� powoli. W miejscach, w kt�rych wyda mu si�, �e spotka� paradoks, �e wyra�nie zosta�a pogwa�cona prawda, niech si� zatrzyma i pomy�li, czy ta prawda rzekoma nie jest u�wi�conym, uprzywilejowanym fa�szem i czy przy bli�szym w rzecz wejrzeniu nie oka�e si�, �e autor ma s�uszno��. Jest to pro�ba du�a; bo dzi�, w czasach wielkiego przemys�u literackiego, proces czytania sta� si� przeci�tnie podobnym do filtrowania lekkiego p�ynu z rzadko zawieszonymi cz�stkami sta�ymi: p�yn szybko przelatuje przez filtr, zostawiaj�c ledwie dostrzegalny osad � r�wnie szybko przechodzi tre�� ksi��ki przez g�ow� czytelnika, osadzaj�c w niej tylko z rzadka lu�ne my�li. Nie uwa�aj�c, �eby warto�� ksi��ki wzrasta�a z jej obj�to�ci� a z drugiej strony przywi�zuj�c wiele wagi do umiej�tno�ci kr�tkiego wyra�ania swych my�li, stara�em si� da� w ma�ej obj�to�ci, o ile mnie by�o sta� na to, jak najwi�cej. St�d owa pro�ba moja do czytelnika.
Ksi��ka obecna porusza na niejednej stronie zagadnienia stanowi�ce przedmiot dzisiejszej nauki spo�ecznej; czyni to ona wszak�e w spos�b daleki od �naukowego" traktowania rzeczy. Jest to uwydatnione jak najbardziej w sposobie pisania: nie zestawiam swych pogl�d�w z podobnymi lub odmiennymi pogl�dami uczonych, nie powo�uj� si� na nikogo, unikam nawet konsekwentnie, gdzie to tylko mo�liwe, termin�w naukowych. Zale�a�o mi bardzo na tym, a�eby �naukowo��" nie parali�owa�a w czytelniku w�adzy samoistnego my�lenia, a�eby mu nie przeszkadza�a zestawia� pogl�d�w moich z tym, co widzi w �yciu.
Od lat trzydziestu, od czasu jak �nauka nowoczesna" wdar�a si� szerok� fal� do naszego pi�miennictwa, a nawet do publicystyki, nadu�ywanie jej przez pisz�cych nieustannie wzrasta. Przemawiaj� w jej imieniu ci, kt�rzy nigdy z ni� nie mieli nic wsp�lnego, kt�rzy nie rozumiej� nawet, co to jest nauka, nie wiedz�, �e naukowe traktowanie rzeczy polega przede wszystkim na metodzie. Skutkiem tego u zwolennik�w powa�niejszej lektury wytwarza si� pewne zboczenie umys�owe, polegaj�ce na tym, �e si� operuje pogl�dami naukowymi bez wszelkiej metody, bez zdolno�ci ocenienia ich w�a�ciwej roli w nauce, a nast�pnie, �e opinia, na kt�rej podaj�cy j� autor wycisn�� piecz�� �naukowo�ci", kt�r� popar� odpowiedni� cytat�, pozyskuje u czytelnika wi�ksz� warto�� od najoczywistszych fakt�w. Mamy ju� w�r�d naszej czytaj�cej publiczno�ci liczn� sfer�, nad kt�r� wyrazy �nauka", �naukowy" posiadaj� w�adz� wprost hipnotyczn�, a w�r�d pisz�cych wielu takich, kt�rzy stracili widnokr�g �ycia, bo w ka�dym niemal kierunku zas�ania im go kawa�ek papieru z naukow� firm�. Jest to zupe�nie zrozumia�y objaw w spo�ecze�stwie, kt�re si� nie z�y�o z nauk�, dla kt�rego jest ona tym, czym religia dla �wie�o nawr�conych pogan.
Ot� niezmiernie mi zale�y na tym, a�eby czytelnik dobrze sobie u�wiadomi�, �e ksi��ka moja nie ma nic wsp�lnego z t� nibynaukow� literatur� i publicystyk�, kt�ra u nas tak si� rozros�a ostatnimi czasy. Jest to ksi��ka zwyczajnego my�l�cego cz�owieka, czerpi�cego wi�cej z tego co widzia�, ni� z tego co czyta�, kt�ry nie ma pretensji do metodycznego wykrywania praw rz�dz�cych spo�ecze�stwem ludzkim, ale kt�ry jedynie usi�uje sformu�owa� sobie kierownicze zasady post�powania. Nie podaje on nic czytelnikowi w imieniu autorytet�w, ale ��da od niego, �eby sam my�la�.
S�owa powy�sze zwracam przede wszystkim do tych, w kt�rych r�kach najbardziej pragn� widzie� sw� ksi��k� � do m�odzie�y polskiej. Kszta�ci si� ona przewa�nie w szkole, kt�ra usi�uje zabi� w niej wszelk� zdolno�� samodzielnego spostrzegania i my�lenia, a ci, co j� chc� wyrwa� spod wp�ywu szko�y, cz�stokro� jeszcze wi�cej wyrz�dzaj� jej pod tym wzgl�dem krzywdy. Skutkiem tego umys�owo�� polska na ca�ej linii cierpi na brak wyra�nych indywidualno�ci, na brak g��w samodzielnych.
Nie tyle mi idzie o to, �eby czytelnik przyj�� moje pogl�dy, ile �eby my�la� nad poruszonymi przeze mnie sprawami.
R. Dmowski
Florencja, 16 maja 1903 r.
PRZEDMOWA DO WYDANIA DRUGIEGO
Pisz�c w niewiele wi�cej jak p� roku po ukazaniu si� ksi��ki przedmow� do jej drugiego wydania, nie mam powodu do uskar�ania si� na czytaj�c� publiczno��. Rozej�cie si� w tak kr�tkim czasie tysi�ca egzemplarzy ksi��ki, po�wi�conej powa�niejszym zagadnieniom narodowego �ycia i nie obliczonej na najszersze ko�a czytelnik�w, jest u nas zjawiskiem nadzwyczaj pomy�lnym i budzi� raczej musi w autorze uczucie wdzi�czno�ci dla og�u za przyj�cie jego my�li z tak �ywym zainteresowaniem.
Nie mog� wszak�e powiedzie�, �ebym to samo uczucie wdzi�czno�ci �ywi� dla krytyk�w. Obok paru sprawozda�, pochodz�cych od ludzi bliskich mi duchowo i podzielaj�cych przewa�nie wypowiedziane tu pogl�dy, obok jednej, zdaje si� jedynej, miejscami do�� ostrej, ale te� i wcale bezstronnej krytyki dalekiego mi pisarza, ksi��k� moj� spotka�y same tylko napa�ci. Nienawi�� do kierunku politycznego, kt�remu s�u��, tak wzi�a i u pisz�cych g�r�, �e nie chcieli jedni, inni za� nie mogli dojrze� tego, co stanowi istot� ksi��ki. Z rzecz�, po�wi�con� zagadnieniom og�lnym, przewa�nie etycznym, obeszli si� ci panowie, jak z pamfletem; wyznanie wiary osobistej cz�owieka, kt�ry b�d� co b�d� sporo przemy�la� i szczerze to, co my�li, wypowiedzia�, potraktowano jak akt ordynarnej politycznej intrygi.
Co prawda, nie nale�a�o si� niczego innego spodziewa�, wobec tego, �e g�os tu zabra�a w�a�ciwie prasa tylko jednej dzielnicy. W prasie zaboru rosyjskiego o najog�lniejszych nawet, najbardziej oderwanych zagadnieniach narodowego bytu dyskutowa� nie wolno: tam cenzura pu�ci�a tylko obelgi pod moim adresem w tych pismach, kt�re mnie nimi uzna�y za stosowne potraktowa�. W zaborze pruskim pisma polskie ju� tylko bie��cymi praktycznymi sprawami si� zajmuj�. W Galicji za�, gdzie ksi��ka moja zwr�ci�a uwag� prasy i wywo�a�a do�� �ywe rozprawy wszystko si� sprowadza do politycznego mianownika.
Niekt�rzy z pisz�cych o ksi��ce nie zorientowali si� nawet co do tego, z jakim rodzajem literackim maj� do czynienia. W rzeczy par excellence osobistej, b�d�cej rodzajem spowiedzi, chcieli oni widzie� jaki� traktat, obejmuj�cy ca�o�� zagadnie� danego zakresu i zarzucali jej, �e tego lub owego w niej nie ma, �e to lub owo zosta�o nie dowiedzione. Ale� moim zamiarem by�o tylko rzuci� gar�� my�li, uwydatni� ich zarysy, cz�stokro� w spos�b bardzo ostry, a�eby zmusi� czytelnika do zatrzymania si� nad nimi, i m�wi�em tylko o tym o czym mi si� podoba�o, co uwa�a�em za stosowne poruszy�. Przede wszystkim za� nie stawia�em sobie za cel niczego ostatecznie dowodzi�. Powiedzia�em czytelnikowi co my�l�, a�eby zapyta� siebie, co on o tych rzeczach my�li, i zda� sobie spraw�, dlaczego my�li tak a nie inaczej. Oto wszystko.
Nie zatrzymuj�c si� nad niesumiennymi zarzutami, kt�rymi mnie ze z�� wiar� zasypano, ani nad tymi, kt�re zrodzi�y zbyt pierwotny spos�b my�lenia, zwr�c� tu uwag� tylko na dwa oskar�enia, podniesione przeciw mnie przez ludzi szczerych i prawdziwie mi�uj�cych ojczyzn�.
Wed�ug jednego, pragn��bym zatrze�, wyt�pi� w narodzie naszym wszystko co stanowi jego odr�bno��, a �ycie jego i post�powanie wzorowa� w zupe�no�ci na innych narodach. Ot� zdaje mi si�, i� oskar�enie to ma �r�d�o w niew�a�ciwym poj�ciu narodowej odr�bno�ci, w nieumiej�tno�ci zakre�lania jej dziedziny i w�a�ciwych granic. �cis�e stosunki mi�dzynarodowe wytworzy�y ca�y system praw, spod kt�rych �adnemu ludowi bezkarnie wy�amywa� si� nie wolno. C� by�my powiedzieli o narodzie, kt�ry by dla odr�nienia si� od innych nie chcia� zaprowadzi� u siebie kolei �elaznych, telegraf�w lub s�u�by bezpiecze�stwa?... Nie mo�na na wszystko, czym si� r�nimy od innych lud�w, patrze� jako na cenn� odr�bno�� narodow�. Jeste�my niew�tpliwie brudniejsi i leniwsi od narod�w zachodnich � czy� mamy przeto nasz brud i nasze lenistwo w dalszym ci�gu piel�gnowa�?... Ot� ja sobie pozwalam np. nasz fa�szywy humanitaryzm wzgl�dem innych lud�w traktowa� jako wynik niedostatecznego przywi�zania do wsp�lnego narodowego dobra, i tyle ceni�, co nasz brud i nasze lenistwo. Wierz� za� tak niez�omnie w zdolno�ci swej rasy, w bogat� indywidualno�� polskiej duszy, i� nie obawiam si� zaniku naszej odr�bno�ci duchowej przez to, �e si� poddamy og�lnym prawom, rz�dz�cym �yciem narod�w, �e np. tam, gdzie inni pokazuj� z�by i pazury, my nie b�dziemy wystawiali obna�onych piersi i grzbiet�w, �e gdzie inni czerpi� natchnienie z cyfr i fakt�w, przestaniemy szuka� wskaz�wek... w poezji.
Drugie, pokrewne z powy�szym, oskar�enie m�wi, i� imponuje mi wszelki gwa�t, wszelka nikczemno�� w dziejach, byle przynosi�y bezpo�rednie korzy�ci, i �e chcia�bym, a�eby nasz nar�d podobne rodzaje post�powania na�ladowa�. Tu ju� idzie o zwyk�� logik�. Wskazuj�c fa�sze, jakimi lubimy si� pociesza� w naszym smutnym po�o�eniu, wspomnia�em, �e wiaro�omna i posi�kuj�ca si� gwa�tami polityka Prus wcale Niemcom na z�e nie wysz�a, �e zatem z�udn� jest nadzieja, i� zbrodnie dziejowe Prus na Niemcach si� pomszcz�. St�d wyci�gni�to wniosek, �e jestem wielbicielem gwa�t�w i wiaro�omstwa. Robi to wra�enie, jakby�my si� znajdowali jeszcze w tym wczesnym stadium rozwoju moralnego, kiedy potrzebne s� bajki z zako�czeniem pouczaj�cym, �e cnota zawsze spotyka nagrod�, a niecnota kar�. Mo�na przecie� uzna� fakt, �e w stosunkach mi�dzy narodami nie ma s�uszno�ci i krzywdy, �e jest tylko si�a i s�abo��, �e Niemcy dobrze wysz�y na gwa�tach i wiaro�omstwie Prus � a jednocze�nie, nawo�uj�c swe spo�ecze�stwo do silnej i stanowczej polityki narodowego interesu, nie zaleca� mu ani brutalnych gwa�t�w, ani wiaro�omstwa (lub oszustwa), kt�re w cz�owieku prawdziwie cywilizowanym i moralnie rozwini�tym g��boki wstr�t budzi� musz�.
Pomimo tak wyra�nych dowod�w niezrozumienia przez wielu ludzi niekt�rych ust�p�w ksi��ki, nie uwa�am za stosowne nic w niej obecnie zmienia�, ani uzupe�nia�. Jestem pewien, �e mo�na by te my�li lepiej wypowiedzie�; sam mo�e dzi� niejedn� bym inaczej wyrazi� � ale w tej postaci, w jakiej zosta�y podane, s� wyra�one jasno, i ka�dy, kto si� zechce nieco zastanowi� dobrze je zrozumie.
Mam to przekonanie, �e My�li moje, tak �le przewa�nie zrozumiane przez ludzi pisz�cych, o wiele �ywszy odg�os i g��bsze zrozumienie znajduj� w �wiecie ludzi dzia�aj�cych, �yj�cych �yciem praktycznym. Ci zdaj� sobie spraw� z tego, czym jest czyn i jakie s� psychologiczne warunki czynu, i rozumiej� ca�� nico�� m�drkowa�, zrodzonych z papieru i ko�cz�cych sw�j �ywot na papierze. Odczuwaj� oni do�� cz�sto ten antagonizm, jaki si� wytwarza mi�dzy literatur� a �yciem wskutek tego, �e ci, co pisz�, daleko przewa�nie stoj� od �ycia, jego potrzeb, interes�w, od jego nakaz�w. Pochlebiam sobie, �e w tym antagonizmie moje My�li stoj� po stronie �ycia.
R. Dmowski
Krak�w, 19 marca 1904 r.
PRZEDMOWA DO WYDANIA TRZECIEGO
Nie mia�em zamiaru opatrywa� przedmow� tego nowego, trzeciego wydania mej ksi��ki. Prosi�em tylko wydawc�w, by dodali na ko�cu artyku� z jubileuszowego wydania �Przegl�du Wszechpolskiego" pt. Podstawy polityki polskiej, b�d�cy dope�nieniem i rozwini�ciem, w pewnych za� punktach korektur� My�li nowoczesnego Polaka.
Dzi�, gdy mi przys�ano to nowe wydanie ju� w gotowych arkuszach i gdym je przejrza�, zestawiaj�c nowy rozdzia� z poprzednimi, uwa�am za konieczne da� czytelnikowi par� s��w wyja�nienia.
Rozdzia� o �podstawach polityki polskiej" jest w�a�ciwie osobn� rozprawk�, napisan� w trzy lata po My�lach, w czerwcu 1905 r., na temat, kt�remu po�wi�cona jest znaczna cz�� My�li, rozprawk� stwierdzaj�c� ewolucj� pogl�d�w autora, przyznaj�cego si� szczerze do pewnej jednostronno�ci w traktowaniu przedmiotu. Dlatego to uwa�a�em za konieczne dope�ni� ni� poprzednie wydanie My�li. Co prawda, dzi� mia�bym ochot� now� tak� rozprawk� napisa� i niejedno zar�wno w poprzednich jak i w nowym rozdziale skorygowa� lub rozwin��. Pozostawiam to wszak�e dalszej przysz�o�ci, kiedy warunki mego �ycia b�d� bardziej sprzyja�y tego rodzaju pracy.
Czytelnik mo�e zapyta�, dlaczego ten rozdzia� zosta� dodany w surowym stanie, dlaczego raczej autor nie zrewidowa� poprzedniego wydania, dlaczego nie skorygowa� i nie dope�ni� pierwszych rozdzia��w z punktu widzenia p�niej wypowiedzianych pogl�d�w... Po co? Celem mojej ksi��ki nie by�o pozyskiwanie czytelnika na rzecz pewnych dogmat�w, ale pobudzenie go do my�lenia o rzeczach, kt�re dla mnie maj� pierwszorz�dn� donios�o�� moraln�. Cel ten lepiej osi�gni�ty zostanie, gdy czytelnik zobaczy, jak sam autor zastanawia si�, zmienia i rozwija swe pogl�dy pod wp�ywem spostrze�e� i do�wiadcze�. Przeszkadza to uwierzeniu w nieomylno�� autora, ale nale�� do tych, kt�rzy si� o tak� opini� nie staraj�.
Zreszt� My�li moje maj� charakter zbyt osobisty, do�� ma�o maj� pretensji do tego, by je uwa�ano za obowi�zuj�cy wszystkich wyrok w poruszonych kwestiach, do�� wyra�nie s�, jak to ju� w poprzedniej przedmowie podkre�li�em, �rodzajem spowiedzi" danego cz�owieka w danym momencie jego �ycia, a�ebym uwa�a� za mo�liwe korygowa� je w ka�dym wydaniu, jak to si� robi z dzie�ami naukowymi. Quod scripsi, scripsi.
Mo�e to wreszcie pomo�e niekt�rym krytykom do zrozumienia, �e nie maj� do czynienia z broszur� polityczn�.
R. Dmowski
Glion w Szwajcarii, 2 wrze�nia 1907 roku
PRZEDMOWA DO WYDANIA CZWARTEGO
Powiedziano mi przed paru laty, �e sporo ludzi chcia�oby przeczyta� My�li nowoczesnego Polaka, ale nie mog� znik�d dosta� tej, dzi� ju� wyczerpanej ksi��ki, �e zatem potrzebne jest nowe jej wydanie.
Nowe wydanie � �atwo powiedzie�, ale jak to zrobi�?...
Przecie� ta ksi��ka, pisana przed trzydziestu laty, by�a �ci�le zwi�zana z �yciem i sposobem my�lenia wsp�czesnej Polski, by�a szukaniem odpowiedzi na m�cz�ce zagadnienia naszej rzeczywisto�ci, takiej, jak� ona w�wczas by�a. Od tego za� czasu ile� si� zmieni�o, jak�e inne jest po�o�enie Polski i jak inaczej ta Polska my�li.
Ja sam tak�e przez ten czas wiele prze�y�em, wiele zdoby�em spostrze�e� i do�wiadcze�, a nauczywszy si� sporo, na mn�stwo rzeczy inaczej, ni� w�wczas, patrz�.
Czy� mo�na da� w r�ce czytelnika nowe, nie zmienione wydanie i wzi�� za nie odpowiedzialno��?...
Pierwsz� moj� my�l� by�o przerobi� ksi��k�, zastosowa� j� do dzisiejszych czas�w. Tyle bym wszak�e musia� zmieni�, �e nie by�oby to nowe wydanie My�li, ale nowa, inna ksi��ka.
Za najprostszy spos�b wyj�cia z tych trudno�ci uzna�em da� do druku czwarte wydanie My�li, nie zmienione, tylko uzupe�nione.
Jest ono przeznaczone przede wszystkim dla dzisiejszego m�odego pokolenia. Ta ksi��ka mu pokazuje, jak na prze�omie dw�ch stuleci krystalizowa�y si� podstawy my�li i polityki polskiego obozu narodowego, pozwala wymierzy� odleg�o��, dziel�c� nas od owego czasu, d�ugo�� drogi, kt�r��my przebyli.
Zrozumie� j� mo�na nale�ycie tylko na tle wsp�czesnego po�o�enia, bior�c pod uwag� wypadki, kt�re potem nast�pi�y.
Pocz�tek bie��cego stulecia by� w naszej historii ko�cem czterdziestoletniego okresu popowstaniowego, okresu ca�kowitego pogrzebania kwestii polskiej w Europie. Zapanowa�o powszechnie poj�cie, �e Polacy s� narodem bez politycznej przysz�o�ci, a nawet, �e przestali by� si��, kt�r� mo�na wyzyskiwa� dla cudzych interes�w. To poj�cie gruntowa�o si� coraz bardziej i w spo�ecze�stwie polskim trzech zabor�w. Pracowano nad tym, �eby si� przystosowa� do �ycia w pa�stwach obcych i pod obcymi rz�dami zachowa� sw� narodowo��. Ruch polityczny wyra�a� si� w dw�ch kierunkach: w polityce, nazwanej �ugodow�", usi�uj�cej cz�ci podzielonej Polski zwi�za� moralnie z pa�stwami obcymi i t� drog� osi�gn�� lepsze warunki bytu; i w ruchu socjalistycznym, wyrzekaj�cym si� ojczyzny. Sfery najbardziej patriotyczne zrezygnowa�y z polityki, po�wi�caj�c si� jedynie pracy nad ocaleniem zagro�onej narodowo�ci. Obawiano si� najniewinniejszych pr�b wyci�gania sprawy polskiej na teren mi�dzynarodowy, b�d� �eby si� nie narazi� rz�dom, b�d�, �eby nie obudzi� u wrog�w pokusy do ponownego wyzyskania nas dla obcych nam cel�w.
Dopiero na kilkana�cie lat przed ko�cem stulecia, zaczyna si� rodzi� w�r�d m�odego pokolenia nowy ruch narodowy, ruch polityczny, kierowany ide� odbudowania w�asnego pa�stwa i wi���cy si� w tajn� organizacj�.
Wkr�tce potem, w ostatnim dziesi�tku lat ubieg�ego wieku, w walcz�cym z ruchem narodowym obozie socjalistycznym wyodr�bnia si� od�am, wywieszaj�cy has�o niepodleg�ej Polski. Szukaj�c natchnie� w literaturze radykalnych od�am�w dawnej emigracji, stawia on program powstania, po��czonego z rewolucj� spo�eczn�.
Przeciwnie, ob�z narodowy nie wyst�puje z pocz�tku z programem bezpo�redniej akcji na rzecz niepodleg�o�ci. Unika on wszystkiego, co by pozwala�o wyzyska� ruch polski dla cudzych cel�w z nasz� szkod�; jego ambicj� jest realizm polityczny: chce on wypracowa� program dzia�ania, cho�by d�ugiego i trudnego, ale prowadz�cego istotnie do odbudowania pa�stwa. Ten program zaczyna formu�owa�, przede wszystkim za� rozwija prac� nad zacie�nieniem w�z��w moralnych, ��cz�cych wszystkie od�amy podzielonego narodu, nad zaszczepieniem jednej my�li politycznej we wszystkich trzech zaborach.
W Europie owego okresu, zw�aszcza po wojnie francusko-pruskiej, kt�ra da�a Niemcom pierwsze miejsce w naszej cz�ci �wiata, stosunki mi�dzynarodowe wydawa�y si� utrwalonymi na d�ugo. Oznacza�o to brak wszelkich widok�w dla jakiejkolwiek szerszej akcji w sprawie polskiej, co w umys�ach, uwa�aj�cych ten stan rzeczy za niezmienny, r�wna�o si� ca�kowitej beznadziejno�ci.
Jeszcze w pierwszych paru latach obecnego wieku nic nie zapowiada�o powa�niejszych zmian w tym, fatalnym dla Polski po�o�eniu mi�dzynarodowym.
W owym to momencie napisa�em My�li nowoczesnego Polaka, ksi��k�, szukaj�c� odpowiedzi na pytanie, jak nar�d polski uczyni� zdolnym do odbudowania w�asnego pa�stwa, do �ycia w tym pa�stwie, do zu�ytkowania samoistno�ci politycznej dla og�lnego post�pu narodu, dla zrobienia go narodem wielkim.
Mieli�my w owym momencie za sob� kilkana�cie lat pracy wewn�trznej w kraju przy braku do�wiadczenia politycznego na jakimkolwiek szerszym polu. Ja sam r�ni�em si� od mych towarzyszy pracy tylko tyle, �e redagowanie �Przegl�du Wszechpolskiego", po��czone z cz�stymi wycieczkami do wszystkich dzielnic Polski, dawa�o mi bli�sz� znajomo�� stanu i po�o�enia naszego narodu i �e zabra�em si� do studi�w nad po�o�eniem mi�dzynarodowym, �e sp�dzi�em sporo czasu na zachodzie Europy, zw�aszcza w Anglii, i odby�em jedn� podr� za ocean w celu bli�szego poznania dzisiejszego �wiata.
Trzeba pami�ta�, �e pocz�tek obecnego stulecia by� epok� najwy�szego rozkwitu gospodarczego Europy i polityki eksploatowania ca�ego �wiata przez Europ�, polityki �wiatowej. Nikomu w�wczas nie przychodzi�o do g�owy, �e ta polityka mo�e si� w bliskim czasie za�ama�. Zdawa�o si�, �e przed narodami europejskimi le�y d�ugi okres ci�g�ego post�pu na tej drodze.
W tej atmosferze miernikiem pot�gi narodu i zapowiedzi� jego dalszej kariery dziejowej, by�y jego zdobycze w �wiecie i jego powodzenie w rozszerzaniu swych wp�yw�w. Na czele narod�w sta�a Anglia, kt�ra imponowa�a wszystkim. Nawet Francuzi, jej odwieczni rywale, zacz�li g�o�no m�wi� o jej wy�szo�ci i, przy ca�ej dumie ze swej cywilizacji, ulega� jej wp�ywom.
Polska nie �y�a tymi pogl�dami. Ujarzmiona, odci�ta od spraw politycznych �wiata, zagro�ona u siebie w najelementarniejszych podstawach swego bytu, nie si�ga�a ona wzrokiem poza to, co najbli�sze, i w tym ciasnym widnokr�gu dochodzi�a do coraz dziwaczniejszych zbocze� my�li politycznej. My, m�odzi, marz�cy o odzyskaniu dla swej ojczyzny miejsca w �wiecie, dusili�my si� w tej atmosferze. Zacz�li�my rozumie�, �e chc�c mie� Polsk�, trzeba przede wszystkim przeprowadzi� ostr� walk� o jej uzdrowienie duchowe.
St�d si� zrodzi�y My�li Nowoczesnego Polaka.
Pierwszym ich celem by�o wskaza� og�owi polskiemu, �e, przy ca�ej beznadziejno�ci � jak si� ludziom zdawa�o � �wczesnego po�o�enia, dla narodu, kt�ry nie chce zgin��, odzyskanie pa�stwowego bytu, odbudowanie Polski, nie mo�e by� tylko ukrytym w g��biach duszy idea�em, kt�rego ziszczenie odsuwa si� w niesko�czon� przysz�o��; nie mo�e te� by� has�em agitacyjnym, nie maj�cym nic wsp�lnego z warunkami wsp�czesnej rzeczywisto�ci, ani literackim efektem, przepa�ci� oddzielonym od czynu. Niepodleg�o�� Polski musi by� celem realnym, do kt�rego trzeba bez przerwy przygotowywa� i organizowa� wszystkie si�y narodu i dla kt�rego trzeba zu�ytkowa� wszelkie przyja�niejsze warunki zewn�trzne. Niepodleg�o�� zdobywa ten nar�d, kt�ry nieustannie buduje j� sw� prac� i walk�. T� prac� trzeba zacz�� od wyt�pienia chwast�w moralnych i umys�owych, zanieczyszczaj�cych polsk� dusz�, t� walk� trzeba prowadzi� co dzie�, na ka�dej plac�wce w obronie podstaw, na kt�rych budowa przysz�ego pa�stwa ma si� wznosi�.
Trzeba sobie jasno zdawa� spraw� z tego, czego dzisiejsze �ycie wymaga od ka�dego narodu, czym narody stoj� i czym id� naprz�d, trzeba sta� si� narodem nowoczesnym, zdolnym do wsp�zawodnictwa z innymi. Trzeba by� �nowoczesnymi Polakami", rozumiej�cymi zar�wno rodz�c� si� now� Polsk�, jak i ca�y mechanizm wsp�czesnego �wiata.
Stara�em si� przenikn�� w ten �wiat wsp�czesny i wnie�� z niego do Polski to, co uwa�a�em dla niej za potrzebne, w czym widzia�em g��wne jego, a nam nieznane warto�ci. Nie podobna by�o w�wczas przewidzie� dzisiejszego przewrotu, szybko przerabiaj�cego miary warto�ci, wskazuj�cego s�abo�� tam, gdzie si� w�wczas widzia�o tylko si��, i nakazuj�cego cz�sto budowa� na tym, co si� dawniej poczytywa�o za �r�d�o s�abo�ci.
Dzi� niejedno w tej ksi��ce ch�tnie bym wykre�li�, niejedno na nowo bym napisa�, tym bardziej �e p�niej dowiedzia�em si� wielu rzeczy, kt�rych w czasie jej pisania nie zna�em. Dzi�ki temu wszak�e, �em nie szed� �lepo za wsp�czesnymi autorytetami, �em my�la� na w�asny rachunek � w najwa�niejszych zagadnieniach, w najistotniejszych pogl�dach utrzymuj� to, com w�wczas powiedzia�: My�li nowoczesnego Polaka nie przesta�y by� wyznaniem mej wiary polskiej.
By�y one pisane w r. 1902 i ukazywa�y si� w �Przegl�dzie Wszechpolskim". Dope�ni�em je i odda�em ksi��k� do druku w ko�cu maja r. 1903. Drugie, nie zmienione wydanie posz�o do druku w ko�cu marca 1904 roku.
Ksi��ka trafi�a do m�odego przede wszystkim pokolenia i zosta�a przez nie zrozumiana. Jej my�li w g��wnych zarysach wesz�y w podstawy ideologii obozu narodowego.
Jednocze�nie jej ukazanie si� mnie osobi�cie wiele o�wieci�o. Wprowadzi�o ono my�l moj� na drogi, po kt�rych przedtem wcale nie chodzi�a. Mianowicie, gwa�towna reakcja, z kt�r� ta ksi��ka si� spotka�a u niekt�rych publicyst�w, zmusi�a mnie do powa�nego zastanowienia si� nad �r�d�ami ich skrajnie wrogiego do mych my�li stosunku i nad tym, co ich mi�dzy sob� ��czy�o. W jednym wypadku dwaj politycy, nale��cy do przeciwnych stronnictw, pozornie nie maj�cy ze sob� nic wsp�lnego, w zwalczaniu mej ksi��ki wyra�nie dokonali mi�dzy sob� podzia�u pracy. Doszed�em do wniosku, �e musz� ich ��czy� jakie� tajne w�z�y, �e podzia�u pracy dokonano w jakiej� organizacji. Tym sposobem pierwszy raz w �yciu, maj�c ju� lat czterdzie�ci, zainteresowa�em si� masoneri�. Lepiej p�no, ani�eli nigdy. Od tego czasu dowiedzia�em si� o niej sporo, i zacz��em rozumie� wiele rzeczy w �yciu spo�ecznym i w polityce, kt�re przedtem by�y dla mnie niejasnymi. Zorientowa�em si� mi�dzy innymi, �e ju� od dawna, nie wiedz�c o masonerii, a raczej nie my�l�c o niej, mia�em z ni� do czynienia, �e ju� na dziesi�� lat przed wydaniem My�li wygra�em w walce z ni� jedn� wa�n�, decyduj�c� o przysz�o�ci obozu narodowego bitw�, nie domy�laj�c si� nawet, �e to ona by�a moim przeciwnikiem.
Pierwsze wydanie My�li ukaza�o si� na kr�tko przed wybuchem wojny rosyjsko-japo�skiej. My�li tedy wysz�y na �wiat w samym ko�cu owego beznadziejnego okresu popowstaniowego, w kt�rym nic si� na zewn�trz nie dzia�o, co by mog�o spraw� polsk� ruszy� z martwego punktu, w kt�rym nic nie o�miela�o polskich nadziei. Ta wojna, zako�czona �wietnym zwyci�stwem Japonii i wybuchem silnego ruchu rewolucyjnego w Rosji, rozpoczyna dla nas okres nowy, w kt�rym wypadki post�puj� jedne za drugimi z ogromn� szybko�ci�.
W samym pocz�tku tego okresu w mym �yciu wewn�trznym zasz�a g��boka zmiana. Wypad�o mi w par� miesi�cy po wybuchu wojny � jecha� do Japonii dla za�atwienia pewnych spraw politycznych: postanowi�em wszak�e wyzyska� t� podr� dla bli�szego poznania azjatyckiego narodu, dla zrozumienia, gdzie tkwi �r�d�o tej imponuj�cej si�y, jak� wykaza� w walce. Zastanowienie si� nad tym, com w Japonii widzia�, a co na razie zaledwie zacz��em rozumie�, da�o mi w nast�pstwie g��wn� podstaw� mego pojmowania spo�ecze�stwa ludzkiego w og�le.
Jednocze�nie zmieni�o si� moje pole dzia�ania.
Przenios�em si� do Warszawy, by pokierowa� walk� przeciw ruchowi rewolucyjnemu, kt�ry w Rosji by� dla nas po��dany, ale w Polsce zgubny. P�niej obj��em przewodnictwo w Kole Polskim rosyjskiej Dumy, uwa�aj�c Petersburg za najwa�niejszy w danej chwili teren do wydobycia sprawy polskiej w Europie na powierzchni�. Wreszcie, w r. 1907, kiedy w polityce mi�dzynarodowej zasz�y donios�e przegrupowania, kiedy Anglia, wyszed�szy z odosobnienia i zbli�ywszy si� z Francj�, porozumia�a si� z Rosj�, kiedy mocarstwa podzieli�y si� na dwa obozy, Tr�jprzymierze i Tr�jporozumienie, co by�o dla mnie zapowiedzi� nieuniknionego w bliskiej przysz�o�ci konfliktu, doszed�em do przekonania, �e nie mamy ju� ani chwili do stracenia, je�eli chcemy pod��y� za wypadkami i spraw� polsk� na czas konfliktu mi�dzynarodowego przygotowa�.
W r. 1907, w chwili, kiedy oddawa�em do druku trzecie wydanie My�li, pisa�em innego ca�kiem rodzaju ksi��k�, Niemcy, Rosja i kwestia polska, k�ad�c� podstawy naszej strategii i taktyki politycznej na arenie mi�dzynarodowej.
Do��czy�em do tego wydania artyku� z �Przegl�du Wszechpolskiego", z r. 1905 (mylnie umieszczony przez wydawc�w, jako ostatni rozdzia�), przygotowuj�cy nasz nar�d do nowego okresu politycznego i uwzgl�dniaj�cy ju� w cz�ci to, czegom si� w Japonii nauczy�.
Od tego czasu zaj�ty ju� by�em prawie wy��cznie polityk� praktyczn�: przygotowywa�em program dzia�ania i grunt do dzia�ania, a�eby ten program wcieli� i ten grunt wyzyska� podczas wielkiej wojny. Ma si� rozumie� lwi� cz�� mego czasu i energii zaj�a mi walka z czynnikami, kt�re usi�owa�y wykonanie tego programu udaremni�.
Dzi� pa�stwo polskie istnieje. W tym pa�stwie stoj� na porz�dku dziennym nie tylko sprawy praktyczne, wewn�trzne i zewn�trzne, ale i zagadnienia zasadnicze. Id� usi�owania w kierunku zatarcia tego, co nam da�o najwi�ksz� si�� moraln� w chwili kiedy si� decydowa�y losy naszej ojczyzny, co nam da�o �mia�� my�l zjednoczenia wszystkich dzielnic, odzyskania brzegu morskiego, stworzenia od razu pa�stwa wielkiego, zdolnego i�� naprz�d niezale�nie od s�siad�w. Tylko mocna my�l narodowa mog�a zrodzi� te zamiary: najlepszy dow�d, �e poza obozem narodowym nikt nie �mia� o podobnych planach my�le�.
Dzi� zn�w m�ode pokolenie musi walczy� o swoj� my�l polsk�, o sw�j moralny stosunek do ojczyzny. Gdym czyta� teraz My�li przygotowuj�c nowe wydanie, spostrzeg�em rzecz nieoczekiwan�. Pomimo �e posiadamy w�asne pa�stwo, w tej ksi��ce sprzed lat trzydziestu, z czas�w beznadziejnej, jak si� wielu ludziom zdawa�o, niewoli, przeczyta�em liczne stronice dzi� �ywe, nie tylko z zakresu idei og�lnych, ale i stosunk�w praktycznych.
Niech wi�c idzie na nowo w �wiat nie zmieniona. Niech m�odsze pokolenie zobaczy, jak d�uga, jak uparta jest walka, kt�r� Polak musi o my�l polsk� prowadzi�. To, co si� przez tyle pokole� zabagnia�o, nie da si� oczy�ci� przez sam fakt odbudowania pa�stwa. Trzeba odbudowa� dusz� narodu.
Na ko�cu tego nowego wydania daj� dope�nienie, jak je ju� raz da�em w wydaniu trzecim. Celem jego jest kr�tko zobrazowa� zmiany w po�o�eniu narodu, zewn�trznym i wewn�trznym, i wskaza� og�lne zadania, kt�re dzi� przed nami le��.
Pozostaje mi wreszcie zwr�cenie si� z pro�b� zar�wno do moich czytelnik�w, jak i do ewentualnych krytyk�w.
Jak ju� wspomnia�em, musia�bym napisa� now� ksi��k�, gdybym chcia� przedstawi� moje dzisiejsze pogl�dy na wszystkie poruszone tu zagadnienia. Zreszt� o tym, jak dzi� na te rzeczy patrz�, mo�na si� dowiedzie� z moich pism p�niejszych, zw�aszcza og�oszonych w ci�gu ostatniego dziesi�ciolecia. Tych, kt�rzy chc� s�dzi� i pisa� o moich pogl�dach, w sprawach, w kt�rych je zmieni�em, prosz�, �eby brali je z moich p�niejszych publikacji.
R. Dmowski
Warszawa, 8 lutego 1933 r.
WST�P
Nierzadko spotykamy si� ze zdaniem �e nowoczesny Polak powinien jak najmniej by� Polakiem. Jedni powiadaj� �e w dzisiejszym wieku praktycznym trzeba my�le� o sobie nie o Polsce, u innych Polska za� ust�puje miejsca � ludzko�ci. Tej ksi��ki nie pisz� ani dla jednych, ani dla drugich.
My�lami swymi chc� si� dzieli� nie z tymi, dla kt�rych nar�d jest martw� cyfr�, zbiorowiskiem jednostek, m�wi�cych pewnym j�zykiem i zamieszkuj�cych pewien obszar: zrozumiej� mnie tylko ci, co widz� w nim nieroz��czn� cz�� spo�eczn�, organicznie sp�jn�, ��cz�c� jednostk� ludzk� niezliczonymi wi�zami, z kt�rych jedne maj� sw�j pocz�tek w zamierzch�ej przesz�o�ci � tw�rczyni rasy, inne znane nam w historii � tw�rczyni tradycji, inne wreszcie, maj�ce wzbogaci� tre�� tej rasy, tradycji, charakteru narodowego, tworz� si� dzi�, by w przysz�o�ci dopiero silniej si� zacie�ni�. Pisz� nie dla tych, kt�rych dla polsko�ci trzeba pozyskiwa� dopiero, ale dla tych, co g��boko czuj� sw� ��czno�� z narodem, z jego �yciem, potrzebami, d��eniami, kt�rzy uznaj� obowi�zek udzia�u w jego pracach i walkach.
Jestem Polakiem � to s�owo w g��bszym rozumieniu wiele znaczy.
Jestem nim nie dlatego tylko, �e m�wi� po polsku, �e inni m�wi�cy tym samym j�zykiem s� mi duchowo bli�si i bardziej dla mnie zrozumiali, �e pewne moje osobiste sprawy ��cz� mnie bli�ej z nimi, ni� z obcymi, ale tak�e dlatego, �e obok sfery �ycia osobistego, indywidualnego znam zbiorowe �ycie narodu, kt�rego jestem cz�stk�, �e obok swoich spraw i interes�w osobistych znam sprawy narodowe, interesy Polski, jako ca�o��, interesy najwy�sze, dla kt�rych nale�y po�wi�ci� to, czego dla osobistych spraw po�wi�ci� me wolno.
Jestem Polakiem � to znaczy, �e nale�� do narodu polskiego na ca�ym Jego obszarze i przez ca�y czas jego istnienia zar�wno dzi�, jak w wiekach ubieg�ych i w przysz�o�ci; to znaczy, �e czuj� sw� �cis�� ��czno�� z ca�� Polsk�: z dzisiejsz�, kt�ra b�d� cierpi prze�ladowanie, b�d� cieszy si� strz�pami swob�d narodowych, b�d� pracuje i walczy, b�d� gnu�nieje w bezczynno�ci b�d� w ciemno�ci swej nie ma nawet poczucia narodowego istnienia; z przesz�� � z t�, kt�ra przed tysi�cleciem d�wiga�a si� dopiero, skupiaj�c ko�o siebie pierwotne pozbawione indywidualno�ci politycznej szczepy, i z t�, kt�ra w po�owie przebytej drogi dziejowej rozpo�ciera�a si� szeroko, grozi�a s�siadom sw� pot�g� i kroczy�a szybko po drodze cywilizacyjnego post�pu, i z t�, kt�ra p�niej stacza�a si� ku upadkowi, grz�z�a w cywilizacyjnym zastoju, gotuj�c sobie rozk�ad si� narodowych i zag�ad� pa�stwa, i z t�, kt�ra p�niej walczy�a bezskutecznie o wolno�� i niezawis�y byt pa�stwowy; z przysz�� wreszcie, bez wzgl�du na to, czy zmarnuje ona prac� poprzednich pokole�, czy wywalczy sobie w�asne pa�stwo, czy zdob�dzie stanowisko w pierwszym szeregu narod�w. Wszystko co polskie jest moje: niczego si� wyrzec nie mog�. Wolno mi by� dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale musz� przyj�� i upokorzenie, kt�re spada na nar�d za to co jest w nim marne.
Jestem Polakiem � wi�c ca�� rozleg�� stron� swego ducha �yj� �yciem Polski, jej uczuciami i my�lami, jej potrzebami, d��eniami i aspiracjami. Im wi�cej nim jestem, tym mniej z jej �ycia jest mi obce i tym silniej chc�, �eby to, co w mym przekonaniu uwa�am za najwy�szy wyraz �ycia sta�o si� w�asno�ci� ca�ego narodu.
Jestem Polakiem � wi�c mam obowi�zki polskie: s� one tym wi�ksze i tym silniej si� do nich poczuwam, im wy�szy przedstawiam typ cz�owieka.
Bo im szersz� stron� mego ducha �yj� �yciem zbiorowym narodu, tym jest mi ono dro�sze, tym wi�ksz� ma ono dla mnie cen� i tym silniejsz� czuj� potrzeb� dbania o jego ca�o�� i rozw�j. Z drugiej strony, im wy�szy jest stopie� mego rozwoju moralnego, tym wi�cej nakazuje mi w tym wzgl�dzie sama mi�o�� w�asna. Na ni�szych szczeblach moralno�ci post�powanie cz�owieka wzgl�dem bli�nich, o ile nie wyp�ywa z �yczliwo�ci dla nich, uzale�nia si� wy��cznie od obawy odwetu, kary, czy to w �yciu doczesnym, czy w zagrobowym. W miar� wszak�e cywilizacyjnego post�pu coraz wy�sze postacie mi�o�ci w�asnej kieruj� nasz� moralno�ci�. Cz�owiek cywilizowany nie post�puje nikczemnie dlatego przede wszystkim, �e zanadto siebie samego szanuje. To poszanowanie samego siebie wytwarza te� odpowiedni stosunek do w�asnego narodu. Poczucie swej godno�ci, kt�re zabrania cz�owiekowi kra�� lub �ebra�, nie pozwala mu r�wnie� korzysta� z d�br narodowych, nie dok�adaj�c nic do nich od siebie, nie pracuj�c nad ich pomno�eniem i nie bior�c udzia�u w ich obronie. Pewien stopie� inteligencji pozwala cz�owiekowi zrozumie�, w jakiej mierze duchowe bogactwo narodu jest podstaw� rozwoju jednostki, jak wiele zatem ka�dy korzysta z narodowego dobra, odpowiednia za� dojrza�o�� moralna zmusza go do uznania faktu, �e korzystaj�c z tych d�br, a nie daj�c nic w zamian lub daj�c za ma�o, jest na �asce swego spo�ecze�stwa, jak �ebrak w dobroczynnym przytu�ku. I sama mi�o�� w�asna, niezale�nie od przywi�zania do ojczyzny, naka�e mu uzna� obowi�zki narodowe, pracowa� dla ojczyzny, walczy� za ni�, dawa� jej jak najwi�cej w zamian, za to co od niej bierze.
Wst�puj�c w �ycie przychodzimy do gotowych jego form, do gotowej organizacji, formy za� te i ta organizacja, to wynik pracy d�ugiego szeregu pokole�, kt�re tworzy�y, budowa�y, uzupe�nia�y, poprawia�y wreszcie to, co by�o z�ego. Czy� nie ogarnia nas wstyd na my�l, �e my mo�emy odej�� bez �ladu, nie stworzywszy nic, nie dodawszy nic do tej budowy wiek�w, nie poprawiwszy �adnego z jej b��d�w?... Obowi�zki wzgl�dem ojczyzny � to nie tylko obowi�zki wzgl�dem Polak�w dzisiejszych, ale tak�e wzgl�dem pokole� minionych i tych co po nas przyjd�.
Z tego samego �r�d�a rodz� si� obowi�zki wzgl�dem innych narod�w, wzgl�dem ludzko�ci. Jak wobec dzisiejszej Polski cz�owiek poczuwa si� do obowi�zk�w w imieniu swoim, jak wobec dawniejszej i przysz�ej � w imieniu swego pokolenia, tak wobec ludzko�ci � w imieniu swego narodu.
Nar�d nasz korzysta� ci�gle z do�wiadczenia, zasob�w duchowych, z pracy wiekowej innych lud�w, kt�re go wyprzedzi�y w cywilizacji. W stosunku do tego, co wzi��, da� dotychczas ludzko�ci, bardzo ma�o.
Czy� szlachetna duma narodowa nie nakazuje nam d��y� do wyniesienia swego narodu na tak wysoki szczebel cywilizacji i tw�rczo�ci wszechstronnej, a�eby od nas brano w przysz�o�ci tak, jak my�my brali od innych i jak dzi� bierzemy. I czy� to nie jest najlepiej poj�ty obowi�zek wzgl�dem ludzko�ci?...
S� ludzie, dla kt�rych te uczucia, poj�cia, obowi�zki nie istniej�. Ale patriotyzm � to nie system filozoficzny, kt�ry ludzie r�wnego poziomu umys�owego i moralnego przyjmuj� lub odrzucaj�: to stosunek moralny jednostki do spo�ecze�stwa: uznanie go jest konieczno�ci� na pewnym stopniu rozwoju mor