10056

Szczegóły
Tytuł 10056
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10056 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10056 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10056 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Danielle Steel Specjalna przesy�ka Rozdzia� pierwszy Czerwone ferrari wypad�o z piskiem opon zza rogu i wpasowa�o si� g�adko mi�dzy linie miejsca parkingowego. Jack Watson zawsze je tam zostawia�: przed swoim sklepem w Beverly Hills. �Julie". Dok�adnie przed dwudziestu laty nazwa� go tak od imienia swojej dziewi�cioletniej w�wczas c�reczki. Za�o�y� ten sklep ot tak, dla �artu i dla zabawy, postanowiwszy zrezygnowa� z produkcji film�w. Wyprodukowa� siedem czy osiem niskobud�etowych obraz�w, z kt�rych �aden nie by� wybitny, a przedtem, sko�czywszy college, sze�� lat pracowa� dorywczo jako aktor. Wielkiej kariery nie zrobi�, poniewa� towarzysz�ce jej nadzieje i obietnice, jak zawsze w tym fachu prozaiczne i niewymy�lne, prawie nigdy si� nie spe�nia�y i zbyt cz�sto przynosi�y same rozczarowania. Szcz�cie u�miechn�o si� do niego dopiero w�wczas, gdy dzi�ki niespodziewanej pomocy wuja, kt�ry zostawi� mu w spadku troch� pieni�dzy, zaj�� si� handlem detalicznym. Bez najmniejszego wysi�ku -tak si� wydawa�o - za�o�y� sklep, kt�rego klientk� pragn�a zosta� ka�da mieszkanka Los Angeles. Pocz�tkowo w zakupie towar�w pomaga�a mu �ona, ale niespe�na dwa lata p�niej przekona� si�, �e ma od niej lepszy gust. Niestety, ku jej zmartwieniu gustowa� nie tylko w sukniach, ale i w klientkach, kt�re te suknie nosi�y. Wkr�tce wszystkie kobiety w mie�cie, aktorki i damy z wy�szych sfer, modelki i zwyk�e forsiaste panie domu, pragn�y p�j�� do �Julie" i... pozna� Jacka Watsona. By� jednym z tych, kt�rzy nie musz� si� nawet stara�. Kobiety ci�gn�y do niego jak pszczo�y do miodu. A on to uwielbia�. Uwielbia� te� kobiety. Dwa lata po otwarciu sklepu ku jego - i tylko jego -zdziwieniu porzuci�a go �ona. I musia� przyzna�, �e przez osiemna�cie lat ani razu za ni� nie zat�skni�. Pozna� j� na planie jednego ze swoich film�w: przysz�a na przes�uchanie do roli i przez nast�pne dwa tygodnie oddawali si� nami�tnej mi�o�ci w jego domu w Malibu. Poniewa� kocha� si� w niej do szale�stwa, przynajmniej pocz�tkowo, ju� po p� roku poprosi� j� o r�k� - by�o to jego pierwsze i jak dot�d ostatnie ma��e�stwo. Trwa�o pi�tna�cie lat i da�o mu dwoje dzieci, ale zaowocowa�o te� rozgoryczeniem i jadem, co, jak uwa�a�, jest nieuniknionym skutkiem ka�dego zalegalizowanego zwi�zku. W ci�gu nast�pnych osiemnastu lat tylko raz kusi�o go, �eby spr�bowa� ponownie, z kobiet� zbyt inteligentn� na to, �eby za niego wyj��. By�a jedyn� dziewczyn�, kt�rej chcia� dochowa� wierno�ci, i dochowa� jej. Mia� wtedy czterdzie�ci kilka lat, ona, wzi�ta artystka, mia�a trzydzie�ci dziewi��. �yli z sob� dwa lata i kiedy zgin�a w wypadku samochodowym w drodze do Palm Springs, gdzie um�wili si� na spotkanie, my�la�, �e nigdy nie dojdzie do siebie. Pierwszy raz w �yciu zazna� prawdziwego b�lu. By�a dla niego spe�nieniem wszystkich marze� i nawet teraz, w rzadkich chwilach powagi, mawia�, �e �adnej kobiety nie kocha� tak bardzo jak jej. Nie �artowa�. Dorianne Matthieu by�a zabawna i nonszalancka, zmys�owa, pi�kna i na sw�j spos�b oburzaj�co bezczelna. Nie s�ucha�a go, twierdzi�a, �e po�lubi� go mo�e tylko ostatnia idiotka, ale ani przez moment nie w�tpi�, �e go kocha�a. On za� j� uwielbia�. Zabra�a go do Pary�a na spotkanie z przyjaci�mi, podr�owali razem po Europie, Azji, Afryce i Ameryce Po�udniowej. Zawsze wydawa�o mu si�, �e sp�dzone z ni� chwile 8 to chwile niezwyk�e. A� nagle umar�a, pozostawiaj�c po sobie d�wi�cz�c� wspomnieniami pustk� i bezgraniczne poczucie straty, kt�re omal go nie zabi�o. Od tamtej pory, �eby wype�ni� noce i dnie, mia� mn�stwo kobiet. W ci�gu kilkunastu lat, jakie min�y od �mierci Dorianne, nigdy nie by� sam, przynajmniej w sensie fizycznym, ale nigdy te� ani nie pokocha� innej kobiety, ani pokocha� �adnej nie chcia�. Uwa�a�, �e mi�o�� jest zbyt bolesna. Sko�czy� pi��dziesi�t dziewi�� lat i mia� wszystko, czego pragn��: firm�, kt�ra znakomicie prosperowa�a i bezustannie t�uk�a pieni�dze. Przed �mierci� Dori otworzy� sklep w Palm Springs, pi�� lat p�niej jeszcze jeden, w Nowym Jorku. Od dw�ch lat zastanawia� si� nad otwarciem sklepu w San Francisco, ale nie by� pewien, czy w swoim wieku ma jeszcze ochot� na k�opoty zwi�zane z rozrostem firmy. Mo�e gdyby pom�g� mu syn, Paul, lecz jak dot�d nie uda�o mu si� nak�oni� go do porzucenia kariery filmowej. Trzydziestodwuletni Paul by� wzi�tym producentem. Powiod�o mu si� o wiele lepiej ni� ojcu i naprawd� kocha� sw�j zaw�d. Ale Jack zna� niebezpiecze�stwa czyhaj�ce w tej pe�nej rozczarowa� bran�y, dlatego te� da�by wszystko, �eby tylko przyci�gn�� syna do firmy. Mo�e kt�rego� dnia. Ale na pewno nie teraz. Paul nie chcia� nawet o tym s�ysze�. Syn kocha� swoj� prac� i swoj� �on�. Byli ma��e�stwem od dw�ch lat i, jak twierdzi�, brakowa�o im w �yciu tylko jednego: dziecka. Jack nie by� pewien, jak bardzo Paulowi na tym zale�y, lecz nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e Jan, jego �ona, pragnie tego bezgranicznie. Pracowa�a w galerii sztuki i Jack odnosi� wra�enie, �e my�l o dziecku po prostu j� prze�laduje. Uwa�a�, �e jest troch� za s�odka, ale sprawia�a mi�e wra�enie i Paul by� z ni� bardzo szcz�liwy. By�a te� pi�kna, podobnie jak jej matka, Amanda Robbins, wci�� ol�niewaj�ca, cho� od dawna ju� nie wyst�puj�ca aktorka. Amanda, wysoka, szczup�a blondynka, wygl�da�a cudownie, chocia� sko�czy�a ju� pi��dziesi�t lat. Przed dwudziestu sze�ciu laty zrezygnowa�a z osza�amiaj�cej kariery filmowej, �eby po�lubi� bardzo statecznego, szacownego i, wed�ug Jacka, piekielnie nudnego bankiera nazwiskiem Matthew Kingston. Mieli dwie �liczne c�rki, wielki dom w Bel Air i obracali si� w najlepszym towarzystwie. Amanda nale�a�a do nielicznych mieszkanek Los Angeles, kt�re omija�y sklep Jacka, a w tych rzadkich sytuacjach, gdy ich drogi si� krzy�owa�y, z rozbawieniem spostrzega�, �e go nie cierpi. Wygl�da�o na to, �e nienawidzi wszystkiego, co sob� reprezentowa�. Bynajmniej nie zdziwi�oby go, gdyby si� dowiedzia�, �e za wszelk� cen� stara�a si� wybi� c�rce z g�owy ma��e�stwo z Paulem Watsonem. Oboje z m�em uwa�ali, �e bran�a filmowa to nic dobrego, i byli pewni, �e Paul oka�e si� m�czyzn� r�wnie frywolnym jak jego ojciec. Ale wcale si� takim nie okaza�. By� bowiem powa�nym m�odym cz�owiekiem i udowodni�, �e jako m�� jest odpowiedzialny i godny zaufania. W ko�cu zosta� przyj�ty na �ono rodziny, cho� jego ojca wci�� traktowano z ch�odn� rezerw�. Jack mia� w Los Angeles ustalon� reputacj�. Przystojny i bywa�y, s�yn�� z tego, �e sypia� z ka�d� napotkan� gwiazdeczk� i modelk�, nie odczuwaj�c z tego powodu najmniejszych wyrzut�w sumienia. Dla swoich kochanek zawsze by� mi�y, nawet a� za mi�y. Inteligentny, hojny i lubiany, uchodzi� za dusz� towarzystwa. Kobiety, z kt�rymi si� spotyka�, uwielbia�y go, a bywa�y w�r�d nich na tyle niem�dre, by my�le�, �e zdo�aj� go �z�apa�", zatrzyma� przy sobie na d�u�ej. Nie, Jack Watson by� na to za sprytny. Pilnowa�, �eby znika�y z jego �ycia, nim zd��� zago�ci� w nim na d�u�ej, nim zaczn� zostawia� ubranie w jego szafie. Zawsze by� z nimi bole�nie szczery, nigdy niczego nie obiecywa� i nie dawa� najmniejszych nadziei. Dostarcza� im rozrywek, zabieraj�c do miejsc, o jakich czyta�y lub marzy�y, zaprasza� na kolacje do najlepszych restauracji i nim zda�y sobie spraw�, co si� dzieje, porzuca� je dla innej. Pozostawia� po sobie przyjemne, acz kr�tkotrwa�e i pe�ne niedosytu wspomnienie o romansie z przystojnym, poci�gaj�cym m�czyzn�. 10 Trudno si� by�o na niego gniewa�, a ju� na pewno gniewa� si� d�ugo. Wszystko w Jacku by�o nieodparcie czaruj�ce, nawet spos�b, w jaki zrywa� z kobietami. Od czasu do czasu umawia� si� z m�atkami, ale zawsze prawi� im komplementy na temat ma��onk�w, kt�rych z nim zdradza�y. Jack Watson by� sympatycznym, rozrywkowym facetem, wspania�ym kochankiem i nieuleczalnym playboyem i nigdy, ani przez u�amek sekundy nie udawa�, �e jest kim� innym. Mia� pi��dziesi�t dziewi�� lat, ale wygl�da� o kilkana�cie lat m�odziej. Kiedy pozwala� mu na to czas, chodzi� na si�owni� oraz cz�sto p�ywa� w oceanie. Wci�� mia� dom w Malibu i kocha� kobiety prawie tak bardzo jak swoje czerwone ferrari. Jedyn� rzecz�, na kt�rej naprawd� mu zale�a�o i kt�r� zawsze traktowa� z najwi�ksz� powag�, by�y jego dzieci, Julie i Paul, wieczna �wiat�o�� jego �ycia. Ich matka by�a tylko mglistym wspomnieniem, do kt�rego wraca� z wdzi�czno�ci� tym wi�ksz�, �e mia�a wystarczaj�co du�o zdrowego rozs�dku, �eby od niego odej��. Od osiemnastu lat robi�, co chcia�, nawet wtedy, kiedy by� z Dori. By� zepsuty, mia� pieni�dze, prowadzi� s�ynn� firm�, kobiety nie mog�y mu si� oprze�, a on dobrze o tym wiedzia�. Dziwne to, ale przy tym wszystkim za grosz nie by� arogantem. Poci�gaj�cy, zabawny i niemal zawsze szcz�liwy, uwielbia� mi�o sp�dza� czas. Kobiety cz�sto opisywa�y go s�owem �cudowny". Lubi�y go - z wzajemno�ci�. - Dzie� dobry, Jack. - Kierowniczka sklepu u�miechn�a si� do niego, gdy spieszy� w stron� prywatnej windy. Jego gabinet, urz�dzony w stali i czarnej sk�rze, mie�ci� si� na trzecim pi�trze. Zaprojektowa�a go s�ynna w�oska projektantka wn�trz, jeszcze jedna kobieta, z kt�r� mia� romans. Chcia�a zostawi� dla niego m�a architekta i troje dzieci, ale przekona� j�, �e �ycie z Jackiem Watsonem doprowadzi�oby j� do szale�stwa. I zanim ich przygoda dobieg�a ko�ca, ca�kowicie przyzna�a mu racj�. Ju� sam spos�b, w jaki porusza� si� po swoim ma�ym �wiatku, by� zar�wno ekscytuj�cy, jak i zatrwa�aj�cy. n Wiedzia�, �e na g�rze b�dzie czeka�a na niego kawa, a potem lekki lunch. Zerkn�� na zegarek. Przynajmniej raz si� sp�ni�, i to a� p� godziny. Zrobi� to celowo, poniewa� chcia� pop�ywa� w oceanie; stycze� by� ciep�y, chocia� o wodzie powiedzie� si� tego nie da�o. Uwielbia� p�ywa�, kocha� sw�j dom na pla�y, kocha� swoj� �Julie". I mimo licznych przyg�d z kobietami surowo przestrzega� dyscypliny pracy. To, �e prowadzi� jedn� z najlepiej prosperuj�cych sieci sklep�w w bran�y, nie by�o bynajmniej dzie�em przypadku. Minionymi laty wielokrotnie proponowano mu wej�cie na gie�d�, ale wci�� nie m�g� si� na to zdecydowa�. Lubi� sprawowa� ca�kowit� kontrol� nad firm�, chcia� by� jej jedynym w�a�cicielem. Nie musia� si� z nikim konsultowa� ani nic nikomu wyja�nia�, przed nikim nie odpowiada�, nikt go te� niczym nie zadr�cza�. �Julie" by�a jego i tylko jego dzieckiem. Na biurku czeka� na niego starannie u�o�ony plik wiadomo�ci, lista popo�udniowych spotka� oraz pr�bki materia��w z Pary�a. By�y prze�liczne. To Dori wprowadzi�a go w cudowny �wiat francuskich tkanin... francuskiej kuchni... francuskiego wina... i Francuzek jako takich. Do tych pierwszych wci�� mia� wielk� s�abo�� i znaczna cz�� sprzedawanych w sklepie produkt�w pochodzi�a z importu. Obiecywali towar w najlepszym gatunku i zawsze s�owa dotrzymywali. Ledwo zd��y� usi���, gdy zadzwoni� dzwonek. Nie odrywaj�c wzroku od pr�bek, wcisn�� guzik interkomu. - Cze�� - rzuci� swobodnie g�osem, kt�ry wprawia� kobiety w zachwyt. Wszystkie z wyj�tkiem Gladdie, jego sekretarki. Zbyt dobrze go zna�a, by da� si� na to z�apa�. Pracowa�a u niego od pi�ciu lat i wiedzia�a o nim dos�ownie wszystko. Wiedzia�a te�, �e jedyn� grup� kobiet nietykalnych i �wi�tych s� dla Jacka jego pracownice. By�a to jedna z kilku �yciowych regu�, kt�rych nigdy nie �ama�. - Kogo tam mamy? - Paula. Chcesz z nim rozmawia�, czy powiedzie� mu, �e jeste� zaj�ty? Kwadrans po dziesi�tej masz spotkanie, dostawca b�dzie tu lada chwila. J* - Niech zaczeka. - Um�wi� si� z producentem damskich |torebek z Mediolanu, ekspertem od wyrob�w ze sk�ry trokodyla i jaszczurki. - Jak przyjdzie, zabaw go kilka linut. Najpierw chc� porozmawia� z Paulem. - Je�li tylko by�o to mo�liwe, na pierwszym miejscu zawsze stawia� dzieci. U�miechn�� si�, podnosz�c s�uchawk�. Paul to wspania�y ch�opak, zawsze taki by�. Jack przepada� za nim. - Si� masz. Co s�ycha�? - Pomy�la�em sobie, �e zadzwoni� i spytam, czy po ciebie podskoczy�, czy wolisz przyjecha� sam. - Cho� cichy i spokojny z natury - w przeciwie�stwie do ojca - tego dnia g�os mia� wyj�tkowo powa�ny. - Przyjecha�? Dok�d? - Nic nie kojarzy�. Nie pami�ta�, �eby si� z nim umawia�, cho� zwykle, przynajmniej je�li chodzi�o o dzieci, pami�� go nie zawodzi�a. - Przesta�, tato - odrzek� lekko rozdra�niony i chyba troch� zestresowany Paul. Odpowied� ojca najwyra�niej go nie rozbawi�a. - Nie �artuj, to powa�na sprawa. - Ale ja wcale nie �artuj�. - Jack od�o�y� pr�bki i spojrza� na dokumenty na biurku, szukaj�c tam wskaz�wki, kt�ra wyja�ni�aby s�owa syna. - Dok�d mamy jecha�? - I nagle, zawstydzony i zmieszany, wszystko sobie przypomnia�. - O Chryste... - Pogrzeb jego te�cia. Jak, u licha, m�g� o tym zapomnie�? Niczego sobie nie zapisywa� i na pewno nie powiedzia� o tym Gladdie, w przeciwnym razie przypomnia�aby mu o pogrzebie poprzedniego wieczoru i dzisiaj rano. - Zapomnia�e�, co? - wytkn�� mu Paul oskar�ycielskim tonem g�osu. By}o oczywiste, �e nie pozwoli wcisn�� sobie �adnego kitu. - Nie mog� w to uwierzy�... - Nie zapomnia�em, po prostu o tym nie my�la�em. - Bzdura, zapomnia�e�. Nabo�e�stwo jest o dwunastej, potem wydaj� uroczysty lunch w domu. Lunch mo�esz sobie odpu�ci�, ale by�oby mi�o, gdyby� przyszed�. - Jego siostra Julie te� obieca�a przyjecha�. - Ilu go�ci zaprosili? - spyta� Jack, zastanawiaj�c si� gor�czkowo, jak zmieni� harmonogram popo�udniowych 13 spotka�. Nie by�o to proste, ale Paulowi bardzo zale�a�o. B�dzie musia� spr�bowa� poprzek�ada� spotkania. - Na lunch? Nie wiem... Znaj� mn�stwo ludzi, wi�c pewnie dwustu, mo�e trzystu. Na �lub syna przysz�o ponad pi��set os�b. Jack by� oszo�omiony. Ludzie zjechali si� z ca�ego kraju, g��wnie ze wzgl�du na Kingston�w. - W takim razie nawet nie zauwa��, je�li mnie tam nie b�dzie - uci�� trze�wo. - Dzi�ki, ale nie musisz mnie podrzuca�. Spotkamy si� na miejscu. Tak czy inaczej, powiniene� chyba towarzyszy� Jan, jej siostrze i matce. Ja b�d� trzyma� si� na uboczu. - Postaraj si�, �eby Amanda ci� zauwa�y�a - odrzek� Paul. - Jan bardzo by si� zdenerwowa�a, gdyby jej matka pomy�la�a, �e nie przyszed�e� na pogrzeb. - Gdybym nie przyszed�, by�aby znacznie szcz�liwsza - odpar� ze �miechem Jack, nie ukrywaj�c, �e dziel� ich lekkie animozje. Kilka razy zata�czy� z ni� na weselu syna i, nie wypowiadaj�c ani s�owa, Amanda Kingston da�a mu wyra�nie do zrozumienia, �e go nie cierpi. Jak wszyscy mieszka�cy miasta ci�gle czyta�a o nim w gazetach, a porzuciwszy karier� aktorsk�, natychmiast zacz�a podziela� nader trze�wy pogl�d m�a, �e przedmiotem wzmianek w gazetach mo�na by� tylko trzykrotnie w �yciu: z okazji narodzin, �lubu i �mierci. Natomiast o Jacku pisano nieustannie: a to reporterzy wypatrzyli go z kolejn� znan� aktork�, a to ze wschodz�c� gwiazdeczk�, a to dlatego, �e wydawa� w �Julie" huczne przyj�cie. Sklep by� r�wnie znany jak on, s�yn�� z imprez dla projektant�w i klient�w. Ludzie zabijali si� o zaproszenia - wszyscy z wyj�tkiem Kingston�w, to oczywiste. Wiedz�c, �e i tak nie przyjd�, Jack przesta� ich w og�le zaprasza�. - Dobra, ale nie sp�nij si�, tato. Gdyby� tylko m�g�, pewnie sp�ni�by� si� na sw�j w�asny pogrzeb. - Wielkie dzi�ki, synu. Mam nadziej�, �e pr�dko do tego nie dojdzie - odrzek�, my�l�c o nag�ej �mierci Matthew 14 Kingstona. Zmar� przed czterema dniami na atak serca, na korcie tenisowym, cho� by� cztery lata m�odszy od niego; Amanda niedawno sko�czy�a pi��dziesi�tk�. Ludzie, z kt�rymi gra�, robili, co w ludzkiej mocy, �eby go reanimowa�, ale na pr�no. Op�akiwa�a go rodzina, op�akiwali go finansi�ci i wszyscy znajomi. Ale Jack nigdy go nie lubi�. Zawsze uwa�a�, �e to nad�ty, konserwatywny nudziarz. - W takim razie do zobaczenia, tato. Jad� po Jan, nocowa�a u matki. - Potrzebuje czego�? Mo�e jakiego� kapelusza? Albo sukni? Ka�� dziewczynom co� wybra�, m�g�by� wpa�� tu po drodze. - Nie, nie trzeba, dzi�ki. - Paul u�miechn�� si�, s�ysz�c jego g�os. Ojciec potrafi� zale�� za sk�r�, ale og�lnie rzecz bior�c, porz�dny by� z niego facet i Paul bardzo go kocha�. - My�l�, �e Amanda przygotowa�a im wszystko, co trzeba. Strasznie prze�ywa �mier� Matta, ale jest niewiarygodnie zorganizowana, nawet w takich chwilach. To zadziwiaj�ca kobieta. - Kr�lowa �niegu - mrukn�� Jack i natychmiast tego po�a�owa�; s�owa wymskn�y mu si�, zanim zd��y� ugry�� si� w j�zyk. - To okrutne m�wi� tak o kobiecie, kt�ra niedawno straci�a m�a. - Przepraszam, wymskn�o mi si�. - Niemniej uj�� to bardzo trafnie. Zawsze sprawia�a wra�enie osoby idealnie spokojnej i opanowanej, kobiety absolutnie doskona�ej. Ilekro� j� widywa�, mia� nieprzepart� ochot� ten idea� zbruka� i zerwa� z niej ubranie - nawet teraz my�l ta wyda�a mu si� zabawna. Zadumany od�o�y� s�uchawk�. To dziwne, bo niezbyt cz�sto my�la� o Amandzie. By�o mu przykro z powodu straty, jak� ponios�a, poniewa� a� za dobrze pami�ta�, jak si� czu� po �mierci Dori, ale te�ciowa Paula mia�a w sobie co� tak ch�odnego i wynios�ego, �e nie potrafi� si� z ni� uto�sami�. Ta jej doskona�o��... Ta jej doskona�o�� by�a wprost nie do zniesienia. To niesamo- 15 wite, ale wci�� wygl�da�a jak Amanda Robbins, ta sama Amanda Robbins, kt�ra przed dwudziestoma sze�cioma laty porzuci�a srebrny ekran dla Matthew Kingstona. Wzi�li �lub, wspania�y �lub w hollywoodzkim stylu, na kt�ry zaproszono ca�� �mietank� towarzysk� miasta, i przez wiele lat ludzie zastanawiali si� i zak�adali o to, czy znudzona �yciem ma��e�skim Amanda wr�ci do bran�y filmowej. Nie wr�ci�a. Zachowa�a urod�, zachowa�a lodowate pi�kno, lecz kariery zawodowej nie podj�a. Domy�lano si� te� - nie bez podstaw - �e Matthew Kingston nigdy by jej na to nie pozwoli�. Zachowywa� si� tak, jakby by� jej w�a�cicielem. Jack otworzy� szaf� w garderobie i z zadowoleniem stwierdzi�, �e wisi w niej ciemny garnitur. Nie nale�a� do najlepszych w kolekcji, ale przynajmniej by� stosowny do okazji, za to krawaty, jakie trzyma� tam na wypadek nieprzewidzianych okoliczno�ci, by�y albo czerwone, albo jaskrawoniebieskie, albo ��te. Szybko wszed� do sekretariatu. - Gladdie, dlaczego nie przypomnia�a� mi o pogrzebie? - �ypn�� na ni� spode �ba, ale nie by� z�y, o czym dobrze wiedzia�a. Nale�a� do rzadkiego gatunku ludzi, kt�rzy potrafi� przyzna� si� do b��du, mi�dzy innymi dlatego bardzo lubi�a u niego pracowa�. I chocia� mia� reputacj� cz�owieka wybuchowego i nieodpowiedzialnego, zna�a go znacznie lepiej ni� inni. Jako chlebodawca by� troskliwy, hojny i sumienny i przyjemnie si� z nim wsp�pracowa�o. - My�la�am, �e jako� to za�atwi�e�... Aha, zapomnia�e�, co? - spyta�a z u�miechem. Speszony kiwn�� g�ow�. - Freud mi si� k�ania. Nie cierpi� chodzi� na pogrzeby ludzi m�odszych ode mnie. Glad, zr�b mi przys�ug� i skocz do �Hermesa" po ciemny krawat, dobra? Nie za ponury, ale i nie za jaskrawy, �ebym nie wprawi� Paula w za�enowanie. Do krawat�w z go�ymi babkami nawet nie podchod�. Roze�mia�a si� i chwyci�a portmonetk� w chwili, gdy do sekretariatu wszed� wytw�rca damskich torebek z asystentem. Zanosi�o si� na bardzo kr�tkie spotkanie. 16 Do jedenastej Jack zd��y� zam�wi� sto torebek. Tu� przedtem wr�ci�a Gladdie z ciemnoszarym krawatem w bia�y geometryczny wzorek. Pasowa� idealnie. - Dobra robota - pochwali� j� z wdzi�czno�ci�, nak�adaj�c krawat na szyj� i wi���c go nienagannie bez spogl�dania w lustro. Mia� na sobie ciemnoszary garnitur i bia�� koszul�, a na nogach francuskie p�buty r�cznej roboty. W�osy koloru lnu, ciep�e br�zowe oczy, regularne rysy twarzy -prezentowa� si� wystrza�owo. - Czy wygl�dam dostojnie? - Nie wiem, czy to najodpowiedniejsze s�owo... Ale tak, wygl�dasz dobrze. - U�miechn�a si�, odporna na jego wdzi�k. Zawsze uwa�a�, �e to niezmiernie sympatyczna cecha jej charakteru. Przebywanie z Gladdie koi�o go i uspokaja�o. Mia�a gdzie� jego urod�, reputacj� i to, �e jest niepoprawnym kobieciarzem, dba�a tylko o jego interesy. -Wygl�dasz wspaniale, Jack, naprawd�. Paul b�dzie z ciebie dumny. - Mam nadziej�. Mo�e jego czaruj�ca te�ciowa powstrzyma si� nawet od wezwania brygady antyterrorystycznej, kiedy mnie zobaczy. Bo�e, jak ja nienawidz� pogrzeb�w! - Ju� teraz ogarnia�o go to nieprzyjemne uczucie, kr�powa�o niczym po�miertny ca�un i wci�� przypomina�o mu o Dori. Chryste, jakie to by�o straszne... Ten szok, ten parali�uj�cy b�l. Potem pe�ne udr�ki pr�by u�wiadomienia sobie, �e odesz�a na zawsze. Min�y lata, zanim si� z tym pogodzi�, cho� usi�owa� wype�ni� pr�ni� tysi�cami kobiet. Ale nigdy nie spotka� takiej jak ona. By�a taka ciep�a, taka pi�kna, taka zmys�owa, taka figlarna i poci�gaj�ca. By�a wspania�a, wi�c gdy kilka minut przed dwunast� zje�d�a� wind� w ciemnym, �a�obnym garniturze, my�la� w�a�nie o niej i kompletnie go to przybi�o. Od jej �mierci up�yn�o dwana�cie lat, a on wci�� za ni� t�skni�. Wychodz�c ze sklepu i wsiadaj�c do czerwonego ferrari, nawet nie zauwa�y� obserwuj�cych go z podziwem kobiet. Samoch�d odbi� od kraw�nika, rykn�� pot�nym silnikiem, HftllU IM. t.. STRUGA Filio dio Uoros�ych - 32 momentalnie przyspieszy� i pi�� minut p�niej mkn�� ju� bulwarem Santa Monica w kierunku ko�cio�a episkopalnego pod wezwaniem Wszystkich �wi�tych, gdzie odbywa�o si� nabo�e�stwo. Dziesi�� po dwunastej: na ulicy panowa� ruch wi�kszy, ni� mo�na si� by�o spodziewa�. Jack mia� nieodparte wra�enie, �e w to ciep�e styczniowe popo�udnie kto �yw wsiad� do samochodu, �eby dok�d� pojecha�. Sp�niwszy si� dwadzie�cia minut, cichutko przycupn�� w ostatniej �awie. Nie przypuszcza�, �e przyjdzie tyle os�b. Mog�o ich by� z siedemset, mo�e nawet osiemset, a� wydawa�o si� to nieprawdopodobne. Pr�bowa� dostrzec swoj� c�rk� Julie, ale wch�on�� j� t�um. Nie widzia� nawet Paula, kt�ry siedzia� w pierwszej �awie mi�dzy �on� i jej siostr�, nie widzia� nawet okna. Widzia� tylko jedno, tylko o jednym m�g� my�le�: o niewzruszonej i nieuchronnej obecno�ci mahoniowej trumny, masywnej i surowej, ozdobionej mosi�nymi uchwytami i przykrytej dywanem z mchu przetykanego male�kimi bia�ymi orchideami. Na sw�j pos�pny spos�b by�y pi�kne, tak samo jak inne storczyki w ko�ciele. Dostrzega� je niemal wsz�dzie i bez chwili wahania uzna�, �e to dzie�o Amandy. Wyczuwa� w tym jej r�k�, t� sam� dba�o�� o szczeg�y, jak� wykaza�a podczas �lubu ich dzieci. Jednak szybko o niej zapomnia� i u�wiadomiwszy sobie, �e i on pr�dzej czy p�niej umrze, do ko�ca nabo�e�stwa przesiedzia� pogr��ony w my�lach. Przemawia� przyjaciel Kingstona i obaj zi�ciowie. Paul m�wi� kr�tko i tre�ciwie, ale bardzo wzruszaj�co. Chwal�c go po mszy, Jack mia� �zy w oczach. - �adnie to powiedzia�e�, synu - wychrypia�. - Kiedy przyjdzie pora, mo�esz przem�wi� i na moim pogrzebie. -Pr�bowa� obr�ci� to w �art, ale zniesmaczony Paul pokr�ci� g�ow� i obj�� go ramieniem. - Nie pochlebiaj sobie - odrzek� - nie m�g�bym powiedzie� o tobie dobrego s�owa. Ani ja, ani nikt inny, wi�c dajmy spok�j z mow� pogrzebow�. 18 - Dzi�ki, b�d� o tym pami�ta�. Mo�e powinienem zrezygnowa� z tenisa. - Tato... - Paul nachmurzy� czo�o i przeszy� go ostrzegawczym spojrzeniem. Zbli�a�a si� ku nim Amanda, id�c spokojnie przez t�um w stron� miejsca, gdzie mia�a �egna� wychodz�cych z ko�cio�a go�ci. I zanim Jack zdo�a� si� ruszy�, stwierdzi�, �e patrzy prosto na ni�. By�a zdumiewaj�co pi�kna i mimo up�ywu lat wci�� wygl�da�a jak gwiazda filmowa. Mia�a na sobie wielki czarny kapelusz z welonem oraz czarny, bardzo elegancki i bez w�tpienia francuski kostium. - Dzie� dobry, Jack - powiedzia�a spokojnie. By�a pozornie bardzo opanowana, ale w jej wielkich, niebieskich oczach dostrzeg� tyle b�lu, �e zrobi�o mu si� jej �al. - Bardzo ci wsp�czuj�, Amando. - Chocia� jej nie lubi�, bez trudu zauwa�y�, jak wielkie spustoszenie poczyni�a w niej �mier� m�a. Nic wi�cej powiedzie� nie m�g�, wi�c uciek�a wzrokiem w bok, lekko sk�oni�a g�ow� i posz�a dalej, natomiast Paul ruszy� w stron� �ony, kt�ra sta�a z siostr�. Jack zosta� jeszcze chwil� i stwierdziwszy, �e nikogo wi�cej tam nie zna, postanowi� chy�kiem wyj��, nie zawracaj�c g�owy synowi. I bez tego Paul mia� r�ce pe�ne roboty. P� godziny p�niej by� ju� z powrotem w biurze, ale ca�e popo�udnie przesiedzia� zadumany i milcz�cy, my�l�c o nich, o rodzinie, kt�ra straci�a tak wa�nego dla siebie cz�owieka, cz�owieka, kt�ry j� scala� i jednoczy�. Nawet je�li za nim nie przepada�, musia� go szanowa� i wsp�czu� jego nagle osamotnionym bliskim. I ca�e popo�udnie, niezale�nie od tego, co robi�, prze�ladowa�y go wspomnienia o Dori. Wyj�� nawet jej zdj�cie, co czyni� bardzo rzadko, cho� trzyma� je l na dnie szuflady biurka na chwile takie jak ta. I patrz�c, jak 'u�miecha si� do niego z pla�y w Saint-Tropez, czu� si� smutniejszy i bardziej samotny ni� kiedykolwiek przedtem. Gladdie zagl�da�a do niego kilka razy, ale szybko zrozumia�a, �e szef potrzebuje samotno�ci. Kaza� jej nawet 19 odwo�a� dwa ostatnie spotkania. Jednak mimo wyra�nego przygn�bienia, w ciemnym garniturze i krawacie, kt�ry mu kupi�a, wci�� wygl�da� wspaniale. Siedzia� i my�la�, nie wiedz�c, �e w tej samej chwili Amanda Kingston m�wi w�a�nie o nim. - To mi�o, �e tw�j ojciec przyszed� - powiedzia�a po wyj�ciu ostatnich go�ci. Dzie� ci�gn�� si� dla nich w niesko�czono�� i mimo niewzruszonego opanowania Amanda robi�a wra�enie wyczerpanej. - By�o mu bardzo przykro z powodu Matthew - odrzek� Paul, wsp�czuj�co dotykaj�c jej ramienia. Kiwn�a g�ow� i spojrza�a na swoje c�rki, Jan i Louise. �mier� ojca zdruzgota�a je do tego stopnia, �e nawet si� z sob� nie pok��ci�y. Cho� przysz�y na �wiat w odst�pie ledwie roku i kilku miesi�cy, r�ni�y si� jak woda i ogie� i ju� od wczesnego dzieci�stwa dar�y z sob� koty dwadzie�cia cztery godziny na dob�. Mimo to zakopa�y top�r wojenny - przynajmniej tego dnia - �eby pocieszy� matk�. Paul zostawi� je same i cicho wyszed� do kuchni, �eby zrobi� sobie kawy. Wci�� krz�tali si� tam kelnerzy z agencji us�ugowej, pakuj�c naczynia, kieliszki i szklanki po z g�r� trzystu go�ciach, kt�rzy przybyli z�o�y� wyrazy szacunku Kingstonom. - Nie mog� uwierzy�, �e ju� go nie ma - szepn�a Amanda, stoj�c ty�em do dziewcz�t i spogl�daj�c'na idealnie wypiel�gnowany ogr�d. - Ja te� nie - odrzek�a Jan. Po jej policzku sp�yn�a �za. Louise g�o�no westchn�a. Zawsze uwa�a�a, �e ojciec by� dla niej surowszy ni� dla Jan, �e wi�cej od niej wymaga�. Wpad� we w�ciek�o��, kiedy postanowi�a zrezygnowa� ze studi�w na wydziale prawa i wyj�� za m�� zaraz po uko�czeniu college'u. Ma��e�stwo okaza�o si� bardzo trwa�e i ju� pi�� lat p�niej Louise by�a matk� trojga dzieci. Jednak ojciec mia� co� do powiedzenia i na ten temat. Jego zdaniem urodzi�a ich za du�o, natomiast ani troch� nie przeszkadza� mu fakt, �e Jan nie zrobi�a kariery i �e wysz�a za m�� za 20 i \ cz�owieka z bran�y rozrywkowej, kt�rego ojciec by� tylko marnym kupcem z Rodeo Drive, nikim wi�cej. Louise nie lubi�a Paula i wcale tego nie ukrywa�a. Jej m�� pracowa� w kancelarii adwokackiej Loeb & Loeb i pasowa� do Kingston�w o wiele bardziej ni� Paul Watson. Tak wi�c podczas gdy Jan ca�e popo�udnie p�aka�a, Louise mog�a my�le� tylko o tym, jak bardzo ojciec j� krytykowa�, jak trudnym by� cz�owiekiem i jak cz�sto zastanawia�a si�, czy w og�le j� kocha. Chcia�aby o tym porozmawia�, ale dobrze wiedzia�a, �e ani matka, ani siostra by jej nie zrozumia�y. Matka nie cierpia�a, kiedy Louise wyra�a�a si� o ojcu niepochlebnie. Widocznie uwa�a�a, �e nale�y ju� do grona �wi�tych. - Chc�, �eby�cie zawsze pami�ta�y o tym, jaki by� cudowny. - Odwr�ci�a si� do nich z oczami pe�nymi �ez. W�osy mia�a �ci�gni�te w g�adki kok. Zdawa�y sobie spraw�, �e matka by�a od nich pi�kniejsza. Promieniowa�a niezwyk�� wprost urod�, czego Louise w niej nienawidzi�a. Po prostu nie spos�b by�o jej dor�wna�, cho� zawsze oczekiwa�a od nich absolutnej doskona�o�ci. Louise nigdy tak naprawd� nie rozumia�a ludzkiej strony jej natury, jej wiecznej niepewno�ci i bezbronno�ci ukrytej za niewzruszon� fasad� opanowania i spokoju. Jan rozumia�a matk� lepiej, co rodzi�o konflikty mi�dzy siostrami. Louise oskar�a�a Jan o to, �e jest ulubienic� rodzic�w, natomiast Jan uwa�a�a, �e oskar�enia s� niesprawiedliwe i bezpodstawne. - Chc�, �eby�cie wiedzia�y, jak bardzo was kocha�. - Amanda urwa�a i cicho zaszlocha�a. Nie mog�a uwierzy�, �e Matthew odszed�, nie mog�a uwierzy�, �e ju� nigdy nie we�mie jej w ramiona. Prze�ywa�a najokropniejszy z koszmar�w. M�� by� dla niej jedyn� ostoj� i podpor�, nigdy nawet nie pr�bowa�a wyobrazi� sobie �ycia bez niego. - Mamo... - Jan obj�a �kaj�c� matk� niczym ma�e dziecko, tymczasem Louise wysz�a cicho do kuchni, gdzie zasta�a Paula. Siedzia� przy stole i pi� kaw�. - No i jak si� czuje? - spyta� zatroskany. i 21 Zbola�a, lecz jak zwykle lekko zirytowana Louise wzruszy�a ramionami. Jej dzieci pojecha�y do domu z opiekunk�, m�� wr�ci� do kancelarii. Chc�c nie chc�c, mog�a rozmawia� tylko z Paulem. - Jak wrak - odrzek�a. - By�a od niego uzale�niona. M�wi� jej, kiedy ma wsta�, co ma robi�, a czego nie robi�, z kim si� przyja�ni�. Nie wiem, dlaczego mu na to pozwala�a. To okropne. - Mo�e w�a�nie tego potrzebowa�a. - Paul spojrza� na ni� z zainteresowaniem. Zawsze by�o w niej tyle z�o�ci i urazy, �e wielokrotnie zastanawia� si�, czy Louise jest szcz�liwa w ma��e�stwie. Jak wszystkie rodziny mieli swoje sekrety i plany, jak wszystkimi rodzinami nimi te� miota�y ukryte pr�dy. Ale zawsze intrygowa�o go to, co siostry m�wi�y o swojej matce. Ka�da z nich widzia�a j� inaczej, ale kobieta, kt�r� zna�y, tak bardzo r�ni�a si� od tej, kt�r� zna� �wiat, od kobiety ch�odnej i opanowanej. Zna�y matk� jako osob� ca�kowicie zdominowan� i w g��bi ducha zal�knion�. Ciekawi�o go, czy w�a�nie dlatego Amanda porzuci�a karier� aktorsk�. Nie chcia� tego Matthew, to fakt, ale mo�e istnia� jeszcze jaki� inny pow�d? Mo�e za bardzo si� ba�a? - Otrz��-nie si� - doda�, nie wiedz�c, co powiedzie�. - Louise nala�a sobie kieliszek wina. Widzia�, �e bardzo cierpi. - Jan si� ni� zaopiekuje - powiedzia� nieopatrznie, co tylko zirytowa�o Louise. - Nie w�tpi�. Podlizywa�a si� jej ju� jako dziecko. Dziwi mnie, �e nie chcecie si� tu przeprowadzi�, bardzo by�cie jej zaimponowali. Musi uregulowa� sprawy maj�tkowe, na pewno b�dzie potrzebowa�a rady. Jestem przekonana, �e ty i Jan z rado�ci� jej pomo�ecie. - Spokojnie, odpr� si�, Lou. - Tak nazywa�a j� siostra i rozjuszona Louise spiorunowa�a go wzrokiem. Oczy mia�a zadziwiaj�co podobne do oczu matki, ale rysy twarzy odziedziczy�a po ojcu. Owszem, by�a atrakcyjna, ale nic poza tym. Jan podoba�a mu si� o wiele bardziej. - Nikt nie chce ci� urazi�. 22 - Na to jest ju� za p�no - odpar�a, nalewaj�c sobie drugi kieliszek wina. - Wy�ywali si� na mnie przez wiele lat. Mo�e teraz, gdy zabrak�o ojca, mama wreszcie wydoro�leje. Mo�e wszyscy wydoro�lejemy. - Odstawi�a kieliszek i wysz�a do ogrodu. Paul nie ruszy� si� z miejsca. Amanda z c�rk� siedzia�y w gabinecie i zobaczy�y j� przez okno. - Znowu si� na mnie w�cieka - mrukn�a Jan. - Zawsze ma mi co� za z�e. - Tak bym chcia�a, �eby�cie przesta�y si� k��ci� - odrzek�a ze smutkiem Amanda, spogl�daj�c na m�odsz� c�rk�. - My�la�am, �e jak doro�niecie, wszystko b�dzie inaczej, �e zostaniecie przyjaci�kami, zw�aszcza kiedy powychodzicie za m�� i b�dziecie mia�y dzieci. - Marzy�a o tym, odk�d by�y ma�e, lecz jak tylko to powiedzia�a, w oczach Jan dostrzeg�a b�l. - Przecie� wiesz... Dobrze wiesz, �e... - �e co? - Matka robi�a wra�enie tak speszonej, tak smutnej, �e Jan p�ka�o serce. - �e ja nie mam dzieci. - Co� w jej g�osie przyku�o uwag� Amandy. - No i? Nie chcesz ich mie�? - spyta�a zaszokowana, jakby ju� sama my�l, �e c�rka nie chce mie� dzieci, by�a najci�sz� zdrad�. - Chc�. - Jan kiwn�a g�ow� i spojrza�a na siostr� za oknem. W ci�gu pi�ciu lat Lou zachodzi�a w ci��� a� trzy razy, i to bez najmniejszych trudno�ci, kiedy tylko chcia�a, i tym razem to ona jej zazdro�ci�a. - Oczywi�cie, �e chc�. Pr�bujemy od roku, ale jak dot�d na pr�no. - To jeszcze nic nie znaczy. - Amanda pos�a�a jej u�miech. - Czasami trzeba troch� poczeka�. B�d� cierpliwa. - Ty nie musia�a� czeka� ani chwili, dwa lata po waszym �lubie by�y�my ju� na �wiecie. - Westchn�a. Kiedy matka poklepa�a j� po r�ku i kiedy Jan podnios�a wzrok, to, co Amanda zobaczy�a w jej oczach, z�ama�o jej serce. Czai� si� w nich nie tylko smutek, ale i strach przemieszany z gory- 23 cz�. - Prosi�am Paula, �eby poszed� do lekarza, ale on nie chce. M�wi, �e niepotrzebnie si� martwi�, �e przesadzam. - A ty? Rozmawia�a� z lekarzem? Wykry� jaki�... problem? - Amanda sprawia�a wra�enie szczerze zatroskanej. - Nie, cho� uwa�a, �e warto by sprawdzi� to dok�adniej. Da� mi adres specjalisty, ale Paul si� w�ciek�, kiedy mu o tym wspomnia�am. Powiedzia�, �e jego siostra ma dzieci, �e Lou ma dzieci i �e nie widzi powodu, dla kt�rego z nami mia�oby by� inaczej. Ale to nie zawsze jest takie proste. Amand� ogarn�� niepok�j. Czy�by o czym� nie wiedzia�a? Czy�by c�rka przesz�a w dzieci�stwie jak�� straszliw� chorob�? Czy�by pope�ni�a jaki� nierozwa�ny czyn? Mo�e mia�a skrobank�? Nie, nie �mia�a o to pyta�. Lepiej niech za�atwi to lekarz. - W takim razie mo�e pos�uchaj m�a i przesta� si� tym zamartwia�, przynajmniej na jaki� czas. - Mamo, ale ja o niczym innym nie mog� my�le� - wyzna�a Jan, nie zwa�aj�c na �zy sp�ywaj�ce z policzk�w na sukienk�. - Tak bardzo pragn� dziecka... tak bardzo si� boj�, �e nie b�d� go mia�a. - B�dziesz, c�reczko, b�dziesz - zapewnia�a j� udr�czona Amanda. Widok nieszcz�liwej c�rki ca�kowicie j� dobija�, zw�aszcza teraz, kiedy Jan straci�a ojca. - Je�li nic z tego nie wyjdzie, zawsze mo�ecie adoptowa�... - Paul m�wi, �e nigdy tego nie zrobi, chce mie� swoje w�asne dzieci. Amanda musia�a ugry�� si� w j�zyk, by nie odrzec, �e w takim razie Paul jest cz�owiekiem nie tylko trudnym i wyj�tkowo zawzi�tym, ale i egoistycznym. - Macie mn�stwo czasu, �eby to sobie przemy�le�. Spr�buj si� odpr�y�. Gwarantuj�, �e nawet nie zauwa�ysz, kiedy zajdziesz w ci���. Jan kiwn�a g�ow�, ale wyraz jej oczu wyra�nie wskazywa� na to, �e matce nie wierzy. Zamartwia�a si� tym od roku, a ostatnio niepok�j coraz gwa�towniej ust�powa� miejsca panice. Z drugiej strony nawi�za�a z matk� bli�szy kontakt, a to ju� zawsze co�. 24 - A ty, mamo? Jak sobie poradzisz bez taty? Amanda potrz�sn�a g�ow�. To bolesne pytanie znowu wycisn�o z jej oczu �zy. Za�ka�a. - Nie potrafi� sobie tego wyobrazi�, Jan. Nikt mi go nie zast�pi. Nigdy. Nie mog�abym tego znie��. Sp�dzi�am z nim dwadzie�cia sze�� lat, ponad po�ow� swojego �ycia. Nie jestem w stanie my�le�, co teraz zrobi�... jak si� b�d� co rano budzi�a... Jan obj�a j�, mocno przytuli�a i pozwoli�a jej si� wyp�aka�, �a�uj�c, �e nie mo�e obieca�, i� wkr�tce wszystko wr�ci do normy. Ona te� nie wyobra�a�a sobie, co matka pocznie bez ojca. By� si�� �yciow� rodziny, chroni� �on� przed �wiatem, m�wi� jej, co robi�, i cho� ledwie o siedem lat starszy od niej, by� dla Amandy jak ojciec. - Po prostu nie mog� bez niego �y�... - Jan wiedzia�a, �e to prawda. Siedzia�y tak i rozmawia�y o nim jeszcze godzin�, a� doczeka�y si� powrotu Paula. Zap�akana Lou, kt�ra obserwowa�a je spod oka, uciek�a bez po�egnania, a Paul mia� w domu robot�. Dochodzi�a sz�sta, pr�dzej czy p�niej musieli wyj��, bez wzgl�du na to, jak bardzo by�o jej ci�ko. Musia�a sama stawi� czo�o �yciu. Stoj�c na schodach i machaj�c dzieciom, kiedy odje�d�a�y, wygl�da�a tak �a�o�nie, �e gdy tylko skr�cili za r�g, Jan znowu wybuchn�a p�aczem. - Bo�e, Paul, ona bez niego umrze. - Nie mog�a powstrzyma� �ez, my�l�c o zmar�ym ojcu, o siostrze, kt�ra jej nienawidzi�a, o zbola�ej matce i o dziecku, kt�rego prawdopodobnie nigdy nie b�dzie mia�a. By�a tak przybita, �e siedz�c za kierownic�, Paul musia� trzyma� j� za r�k� i ca�� drog� pociesza�. - Nied�ugo dojdzie do siebie - m�wi� - zobaczysz. Tylko na ni� popatrz, wci�� jest m�oda i pi�kna. Do diab�a, za p� roku do jej drzwi b�dzie dobija�a si� po�owa facet�w z Los Angeles, zapraszaj�c j� na randk�. Kto wie, mo�e nawet wr�ci do filmu. Z jej urod� to ca�kiem mo�liwe. 25 - Nigdy by tego nie zrobi�a, nawet gdyby chcia�a, poniewa� wie, �e tatu� by sobie tego nie �yczy�. Chcia� mie� j� tylko dla siebie, a poniewa� bardzo go kocha�a, pogodzi�a si� z jego wol�. - Je�eli to prawda, pomy�la� Paul, Matthew Kingston by� pewnie najbardziej egoistycznym cz�owiekiem, jakiego nosi�a ziemia, jednak nie m�g� powiedzie� tego na g�os, bo Jan by go zabi�a. - Poza tym jak mo�esz sugerowa�, �e mama um�wi si� z kim� na randk�? To obrzydliwe. - Wprost przeciwnie, to bardzo prawdopodobne - odrzek� spokojnie. - Jan, mama ma pi��dziesi�t lat. To tw�j ojciec umar�, nie ona. Nie mo�esz oczekiwa�, �e do �mierci b�dzie sama. - Powiedzia� to z lekkim u�miechem i kiedy Jan na niego zerkn�a, od razu wpad�a we w�ciek�o��. - Na pewno si� z nikim nie um�wi - warkn�a. - Ona nie jest twoim ojcem, na mi�o�� bosk�. Mia�a cudowne ma��e�stwo i bardzo kocha�a swojego m�a. - W takim razie pewnie znowu zechce wyj�� za m��. Zbrodni� by�oby tego nie zrobi�. - Nie mog� uwierzy�, �e to m�wisz - sapn�a Jan, wyrywaj�c d�o� z jego d�oni i przeszywaj�c go wzrokiem. -Naprawd� my�lisz, �e mama zacznie umawia� si� z m�czyznami'? Jeste� obrzydliwy, nie potrafisz niczego uszanowa�. W og�le jej nie znasz. - Pewnie masz racj�, kochanie - �agodzi� - ale znam si� na ludziach. Zamilk�a, odwr�ci�a g�ow�, spojrza�a w okno, w�ciek�a na niego za to, co powiedzia�, i do samego domu nie odezwa�a si� s�owem. Bez chwili wahania przysi�g�aby na Bibli�, �e matka pozostanie wierna pami�ci m�a do ko�ca �ycia. Rozdzia� drugi W czerwcu Amanda Kingston zabra�a c�rki do Biltmore w Santa Barbara. Paul by� w Nowym Jorku, gdzie dogadywa� ostatnie szczeg�y kontraktu filmowego, a m�� Louise, Jerry, bra� udzia� w konferencji prawniczej w Denver. Zdawa�o si�, �e jest to idealna okazja, �eby sp�dzi� z sob� troch� czasu. Ale gdy po przyje�dzie do hotelu usiad�y, �eby porozmawia�, zaraz u�wiadomi�y sobie, w jak z�ym stanie jest ich matka. Ci�gle nosi�a si� na czarno, w�osy mia�a mocno �ci�gni�te do ty�u, co przydawa�o jej surowo�ci, nie uznawa�a makija�u, a kiedy Jan spyta�a j� o samopoczucie, Amanda zanios�a si� niepohamowanym p�aczem. By� to jeden z tych rzadkich przypadk�w, kiedy dziewcz�ta zapomnia�y o zapiek�ych animozjach i zjednoczy�y si� w trosce o dobro matki. A w niedziel� rano, kiedy jeszcze spa�a, zesz�y razem na �niadanie. - Powinna p�j�� do lekarza - oznajmi�a Louise przy plackach z czarn� bor�wk�. - Ona mnie przera�a, jest zbyt przygn�biona. Niech jej przepisze prozac, valium, nie wiem co... - Tylko by si� jej pogorszy�o. Ona musi wychodzi� z domu, musi spotyka� si� z przyjaci�mi. W zesz�ym tygodniu wpad�am na pani� Auberman. Powiedzia�a mi, �e nie widzia�a mamy od dnia pogrzebu, a od tamtej pory up�yn�o pi�� miesi�cy. Mama nie mo�e wiecznie siedzie� w domu i p�aka�. 27 - Sk�d wiesz? - rzuci�a Louise, patrz�c siostrze w oczy i zastanawiaj�c si�, jak zawsze, czy w og�le maj� z sob� co� wsp�lnego. - Przecie� tato by tego chcia�, mo�e nie? Gdyby tylko m�g� zostawi� w tej kwestii jakie� instrukcje, kaza�by pogrzeba� j� razem z sob�. - To odra�aj�ce. - Rozsierdzona Jan spiorunowa�a j� wzrokiem. - Dobrze wiesz, �e nie cierpia�, kiedy czu�a si� nieszcz�liwa. - A ty dobrze wiesz, i� nie �cierpia�by my�li, �e mog�aby robi� cokolwiek innego poza obserwowaniem nas podczas lekcji baletu czy graniem w bryd�a z �onami jego wsp�lnik�w. Moim zdaniem mama jest pod�wiadomie przekonana, �e chcia�by widzie� j� za�aman� i niepocieszon�, czyli dok�adnie tak�, jak� jest teraz. Uwa�am, �e powinna p�j�� do psychiatry - zako�czy�a bez ogr�dek. - A mo�e zabra�yby�my j� na wakacje? - Jan, kt�ra bez trudu mog�a wyrwa� si� z galerii, uzna�a, �e to ca�kiem mi�y pomys�, ale Louise nie mia�aby co zrobi� z dzie�mi. - No to we wrze�niu, kiedy b�d� w szkole. Pojecha�yby�my do Pary�a, co? - Czemu nie? - odpar�a Louise, ale kiedy zaproponowa�a to matce przy lunchu, ta natychmiast pokr�ci�a g�ow� i powiedzia�a, �e nie mo�e. - Teraz to wykluczone - rzek�a stanowczo. - Mam do za�atwienia mn�stwo spraw spadkowych. Nie chc�, �eby wiecznie to nade mn� wisia�o. Jednak wszystkie trzy wiedzia�y, �e to tylko wym�wka. Amanda po prostu nie chcia�a wr�ci� do �wiata �ywych bez Matthew. - Mamo, niechaj zajm� si� tym prawnicy - skontrowa�a rzeczowo Lou. - Zreszt� robi� to tak czy inaczej. Wyjazd dobrze ci zrobi. Amanda d�ugo si� waha�a, po czym znowu pokr�ci�a g�ow�, a jej oczy zwilgotnia�y. - Nie chc� - odrzek�a szczerze. - Mia�abym wyrzuty sumienia. 28 - Z jakiego powodu? �e wyda�aby� troch� pieni�dzy? Przecie� sta� ci� na wycieczk� do Pary�a. - By�o j� sta� na wiele takich wycieczek, o czym doskonale wiedzia�y. Nie o to chodzi�o. Sedno problemu tkwi�o znacznie g��biej. - Nie, to nie to. Po prostu... czuj�, �e nie mam prawa robi� czego� takiego bez Matthew. Bawi� si�? Cieszy� si� �yciem? Dlaczego? - Zacz�a szlocha�, ale nie, musia�a doko�czy�, poniewa� c�rki uwa�nie j� obserwowa�y. - Dlaczego ja wci�� �yj�, a on nie? To niesprawiedliwe. - Gn�bi�o j� poczucie winy typowe dla kogo�, kto straci� blisk� osob�. Ani Louise, ani Jan nigdy nie s�ysza�y, �eby o tym wspomina�a. - Mamo, to si� po prostu sta�o - odrzek�a �agodnie Jan. - Po prostu si� sta�o. Nie jeste� temu winna. Ani ty, ani tatu�, ani nikt inny. Mieli�my straszliwego, potwornego pecha, mimo to musisz �y� dalej. Dla siebie samej. Dla nas... Pomy�l o tym. Je�li nie chcesz jecha� do Pary�a, pojedziemy na kilka dni do Nowego Jorku albo do San Francisco. Ale musisz co� robi�. Nie mo�esz zrezygnowa� z �ycia. Tatu� na pewno by tego nie chcia�. Da�y z siebie wszystko, mimo to ju� z samej rozmowy w drodze powrotnej bez trudu wywnioskowa�y, �e matka nie jest jeszcze na to przygotowana. Prze�ywa�a �a�ob� po m�u tak g��boko, �e obca jej by�a wszelka my�l o przyjemno�ci. - No i co z matk�? - spyta� Paul po przylocie z Nowego Jorku w niedziel� wieczorem, kiedy Jan wioz�a go samochodem z lotniska. - Nic. Jest kompletnie rozbita. Lou uwa�a, �e powinna bra� prozac. Sama nie wiem, co o tym my�le�. Mama zachowuje si� tak, jakby chcia�a p�j�� za tatusiem do grobu. - Mo�e w�a�nie tego by pragn��. I mo�e ona o tym wie. - M�wisz jak moja siostra. - Jan spojrza�a w okno, po czym znowu przenios�a wzrok na m�a. - Chc� ci� o co� spyta�. - Powiedzia�a to tak powa�nie, �e a� si� u�miechn��. By� szcz�liwy, widz�c j� znowu. Bardzo si� za ni� st�skni�. 29 - Wal. Chcesz, �ebym ustawi� jej randk� z moim starym? Nie ma sprawy, za�atwione. Z przyjemno�ci� j� zaprosi. Pomys� by� tak absurdalny, �e nawet Jan si� roze�mia�a, ale ju� po chwili oczy jej spowa�nia�y i Paul natychmiast wyczu�, �e chodzi o co� wa�nego. - Nie to mia�am na my�li - powiedzia�a nerwowo, nie wiedz�c, jak przej�� do rzeczy, jednocze�nie rozpaczliwie pragn�c go przekona�. - No wydu� to wreszcie. Czekam. - Chcia�abym, �eby�my oboje poszli do lekarza. Do specjalisty. Rozmawiali�my na ten temat p� roku temu i od tamtej pory nic si� nie dzieje. - By�a powa�na i przera�ona, mimo to Paul nie wykaza� nale�ytego zrozumienia. - Chryste, znowu to samo. Ty chyba nigdy nie przestaniesz, co? Od p� roku haruj� nad najwi�kszym kontraktem filmowym w swojej karierze, a ty potrafisz my�le� wy��cznie o dziecku. Nic dziwnego, �e nic z tego nie wychodzi. Wi�cej czasu sp�dzam w samolocie ni� w domu. Sk�d mo�esz wiedzie�, �e co� z nami nie gra? Odebra�a to jako odmow�. Zawsze mia� jakie� wym�wki, zawsze zwala� win� na co� innego, cz�sto nawet wiarygodnego, co jednak w niczym nie zmienia�o faktu, �e jak dot�d w ci��� nie zasz�a, cho� pr�bowali intensywniej, ni� sk�onny by� przyzna�. - Po prostu chc� wiedzie�, czy wszystko jest w porz�dku. Mo�e nic nam nie jest, mo�e to tylko moja wina. Chc� pozna� prawd�, �eby�my mogli stawi� jej czo�o. To wszystko, czy prosz� o tak wiele? - Oczy jej zwilgotnia�y, a on spojrza� na ni� i ci�ko westchn��. - Id� sama, dobrze? Nim zaliczysz wszystkie badania, zajdziesz w ci���, zobaczysz. Ale Jan ju� tak nie my�la�a. Pr�bowali od p�tora roku i nawet jej ginekolog zacz�� si� martwi�, nalegaj�c na szczeg�-' �owsze badania. Nie powiedzia�a m�owi, �e by�a u specjalisty ju� przed trzema tygodniami i badania nic z�ego nie wykaza�y, co znaczy�o, �e teraz powinien przebada� si� Paul. 30 - A ty? - spyta�a. - P�jdziesz po mnie? - Mo�e. - To wszystko, na co raczy� si� zgodzi�. Potem w��czy� radio i podkr�ci� je troch� za g�o�no. Jan spojrza�a ze smutkiem w okno. Sprawa zaczyna�a wygl�da� beznadziejnie, zw�aszcza wobec takiej postawy m�a. W sierpniu specjalista ostatecznie potwierdzi�, �e jest ca�kowicie zdrowa, spekuluj�c, �e albo sperma m�a nie odpowiada pod jakim� wzgl�dem jej kom�rkom jajowym, albo rozwi�zania problemu, je�eli w og�le jaki� problem istnia�, nale�a�o szuka� u Paula. Ale kiedy Jan podj�a temat ponownie, Paul si� zirytowa�. Mia� ju� tego do��. Moment by� jak najmniej odpowiedni, wielki kontrakt diabli wzi�li, niedobrze mu si� robi�o na my�l o seksie pod dyktando harmonogramu, a dwa tygodnie p�niej Jan dosta�a histerii, bo odkry�a, �e mimo stara� znowu nie zasz�a w ci���. - Odpu�� to sobie na jaki� czas! - wrzasn�� pewnego wieczoru, kiedy poprosi�a, �eby si� z ni� kocha�, poniewa� jest odpowiedni moment. A potem poszed� na kielicha ze swoim ojcem. Jack mia� kolejn� flam�, jak�� popularn� aktork�, i znowu rozpisywa�y si� o nim gazety. Bardzo chcia�, �eby syn zosta� jego wsp�lnikiem, ale dla Paula absolutnie nie wchodzi�o to w rachub�. Mia� wra�enie, �e wszyscy czego� od niego chc�. We wrze�niu Louise i Jan ponownie pr�bowa�y nam�wi� Amand� na wyjazd, ale na pr�no. Matka schud�a ponad dziewi�� kilo. By�a stanowczo za szczup�a, jeszcze bardziej przybita i nie zanosi�o si� na popraw�. W grudniu Jan i Louise wpad�y w panik�. - Musimy co� zrobi� - gor�czkowa�a si� przez telefon Jan. Zadzwoni�a do siostry dwa tygodnie po �wi�cie Dzi�kczynienia, kt�re wypad�o upiornie. Matka przep�aka�a ca�e popo�udnie i by�a w tak g��bokiej depresji, �e c�rki si� za�ama�y. - D�u�ej tego nie znios� - powiedzia�a. - Mo�e powinny�my da� jej spok�j - rzuci�a filozoficznie Louise. - Mo�e chce w ten spos�b sp�dzi� reszt� �ycia. Kim�e jeste�my, �eby za ni� decydowa�? 31 - Jeste�my jej dzie�mi i nie mo�emy jej na to pozwoli�. W ka�dym razie ja jej na to nie pozwol�. - No to co� wymy�l, bo mnie nie pos�ucha. Nigdy mnie nie s�ucha�a. To ty jeste� jej ulubienic�. Chodzisz do niej codziennie i zaprawiasz prochami jej sok pomara�czowy. Uwa�am, �e mama ma prawo �y�, jak chce. - Na mi�o�� bosk�, przecie� ona umiera! - odpar�a zrozpaczona Jan. - Nie widzisz, co si� z ni� dzieje? Ona nie chce �y�. R�wnie dobrze mog�a umrze� z tatusiem. - Nie wiem, Jan. To doros�a kobieta, a ja nie jestem psychiatr�. I szczerze m�wi�c, niedobrze mi si� robi, kiedy widz�, jak si� nad sob� u�ala. Nie chc� jej ogl�da�, nie chc� jej s�ysze�. P�awi si� w poczuciu winy, poniewa� ona �yje, a ojciec umar�. Niech si� p�awi. Mo�e czerpie z tego jak�� perwersyjn� przyjemno��. - Nie pozwol� jej na to - powt�rzy�a z uporem Jan. - Nie przywr�cisz jej ch�ci �ycia. Ona sama musi tego chcie�, a nie chce. Sp�jrz prawdzie w oczy. Pierwszy raz w �yciu jest pani� samej siebie i mo�e w�a�nie tak chce sp�dzi� reszt� �ycia. Przynajmniej teraz nie musi s�ucha� ojca. - Robisz z niego potwora - �ali�a si� Jan. - Bo czasami nim by�. Dla mnie. Jak zwykle nie mog�y si� porozumie�. Tydzie� przed �wi�tami Paul i Jan dostali zaproszenie na bo�onarodzeniowe przyj�cie w sklepie Jacka. Tego roku Jan nie mia�a nastroju do zabawy. Paul nadal nie chcia� i�� do lekarza, co j� dobija�o, poza tym martwi�a si� o matk�. Ale Paul powiedzia�, �e ojciec si� obrazi, je�li nie wpadn� cho�by na chwil�. - Mo�e by� poszed� beze mnie? - spyta�a rankiem w dniu przyj�cia. Po prostu nie mia�a ochoty i��. - Obieca�am matce, �e po po�udniu do niej wpadn�, a kiedy j� zobacz�, na pewno poczuj� si� jeszcze gorzej. - Amanda umiera�a, powoli, acz ewidentnie, co doprowadza�o Jan do szale�stwa. Nie wiedzia�a, jak j� powstrzyma�, by�a kompletnie bezradna. 32 - A mo�e j� zaprosisz? - rzuci� oboj�tnie przed wyj�ciem do pracy. Spojrza�a na niego z irytacj� w oczach. - Czy ty mnie w og�le s�uchasz? Od p� roku powtarzam ci, �e jest przybita, �e gwa�townie chudnie, �e z nikim si� nie widuje. Na mi�o�� bosk�, ona tam siedzi i czeka na �mier�! Naprawd� my�lisz, �e posz�aby na to zwariowane przyj�cie organizowane przez twojego ojca? Ty chyba �nisz. - Mo�e dobrze by jej to zrobi�o. Przynajmniej j� popro�. - Powiedzia� to z u�miechem i Jan mia�a ochot� czym� w niego cisn��. Po prostu niczego nie rozumia�. - Nie znasz mojej matki. - M�wi� ci, zapro� j�. - Oszala�e�. R�wnie dobrze mog�abym prosi�, �eby rozebra�a si� do naga i przebieg�a ulicami Bel Air. - Przynajmniej s�siedzi mieliby radoch�. - Mimo g��bokiej depresji Amanda wci�� wygl�da�a wspaniale. Paul wpad� nawet na szalony pomys�, �eby obsadzi� j� w swoim nast�pnym filmie, ale ba� si� spyta� �ony o zdanie. I bez tego wiedzia�, co by mu odpowiedzia�a. - Tak czy inaczej powiedz jej, �e ojciec by�by zachwycony, mog�c j� u siebie go�ci�. Sklep zyska�by na szacowno�ci - doda� zjadliwie, ca�uj�c j� na po�egnanie, na co niech�tnie pozwoli�a. By�a bardzo przygn�biona tym, �e Paul nie chcia� p�j�� do lekarza. Zacz�a j� m�czy� my�l, �e ju� nigdy nie b�d� mieli dzieci. By�a w�a�ciwie nie mniej przygn�biona ni� matka, ale pr�bowa�a tego po sobie nie okazywa�. Lecz kiedy tego popo�udnia zobaczy�a matk�, kompletnie si� za�ama�a. Matka by�a wychudzona, zm�czona i blada, jakby �egna�a si� z �yciem. Cho� sko�czy�a dopiero pi��dziesi�t lat, czu�a, �e pora umiera�. Jan zasypywa�a j� propozycjami, przymila�a si�, b�aga�a, grozi�a, �e je�li nie we�mie si� w gar��, wprowadz� si� do niej razem z Louise i wywlok� z domu si��. - Macie na g�owie pilniejsze sprawy ni� zamartwianie si� o mnie. Co s�ycha� u Paula? Jak tam jego nowy film? 33 - Zawsze zmienia�a temat, unikaj�c powa�nej rozmowy, ale pod wiecz�r Jan by�a tak zdenerwowana, �e wpad�a w z�o�� i wcale tego nie ukrywa�a. - Wiesz, doprowadzasz mnie do sza�u. Masz dobre �ycie, pi�kny dom, dwie kochaj�ce c�rki i, miast by� za to wszystko wdzi�czna losowi, siedzisz tu, u�alasz si� nad sob� i op�akujesz tatusia. Czy ju� nas nie kochasz, mamo? Nie mo�esz cho� raz pomy�le� o innych? Nie