10031
Szczegóły |
Tytuł |
10031 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10031 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10031 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10031 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Andrzej Zimniak
PI = 3,13
�Po�o�y�em si� oko�o jedenastej wieczorem po ca�ym dniu wyczerpuj�cej pracy. Konferencja okaza�a si� bardzo trudna, partnerzy wymagaj�cy i�drobiazgowi. Tego dnia uda�o nam si� posun�� naprz�d tylko w�sprawach proceduralnych. By�em bardzo zm�czony, zapad�em wi�c natychmiast w�ci�ki sen. Nie wiem, jak d�ugo spa�em, ale w�nocy obudzi�em si� nagle i�wtedy us�ysza�em te dziwne odg�osy. Trudno powiedzie�, czy w�a�nie one wyrwa�y mnie ze snu, cho� s�dz�c po nat�eniu d�wi�ku wydawa�o si� to bardzo prawdopodobne. Czego� takiego nie s�ysza�em nigdy przedtem - zza �ciany dobiega�y g�o�ne, zawodz�ce j�ki, kt�re jednak nie mia�y w�sobie wiele ludzkiego. Jedne trwa�y d�ugo, inne par� sekund tylko, a�wszystkie ko�czy�y si� pulsuj�c� wibracj�, gin�c� w�g��bokich infrad�wi�kach. Narzuci�em po�piesznie szlafrok i�wybieg�em na korytarz. W�s�abym �wietle nocnych lamp l�ni�y szeregi zamkni�tych drzwi, a�przejmuj�cy j�k ni�s� si� wzd�u� nich, jakby w�ka�dym pokoju dokonywano egzekucji. Przy�o�y�em ucho do �ciany - wyra�nie wyczuwa�em g�uche dudnienie. Podobne odg�osy mog�aby wydawa� wielka o�owiana kula, toczona po podk�adach tor�w kolejowych. Po paru minutach zn�w narasta� przeci�g�y j�k.
Nagle zrozumia�em - przynajmniej tak mi si� wtedy wydawa�o. Zbli�a si� trz�sienie ziemi! Znajdowa�em si� przecie� w�obszarze strefy sejsmicznej. Niedawno oddany do u�ytku pot�ny hotel o��mia�ej konstrukcji, stanowi�cy szczytowe osi�gni�cie techniki budowlanej, posiada� doskona�e zabezpieczenia przeciw wstrz�som podziemnym, jednak wola�em nie ryzykowa�. Narzuci�em p�aszcz, chwyci�em teczk� i�zjecha�em na d�. Na ni�szych poziomach do��czy�o jeszcze par� os�b, podobnie jak ja zaniepokojonych sytuacj�. W�szybie zjazdowym odg�osy pot�gowa�y si� do niezno�nego, metalicznego wycia; wyczuwa�o si� te� nier�wnomierne dr�enie konstrukcji. Dotarli�my szcz�liwie na d�. Po�piesznie opu�ci�em hall i�pobieg�em na otwarty teren pobliskiego parku. Temu zawdzi�czam swoje ocalenie.
Dotychczas nie mog� zrozumie�, dlaczego tak nieliczni mieszka�cy hotelu opu�cili budynek. Niezwykle silne jest przekonanie ludzi, �e wszystko zawsze musi potoczy� si� zwyk�ym trybem.
Na zewn�trz nie zauwa�y�em niczego nienormalnego ziemia nie dr�a�a, noc by�a ciep�a i�pogodna, ulicami przeje�d�a�y sp�nione samochody, �awki w�parku okupowa�y gruchaj�ce pary. Musia�em wygl�da� zabawnie w�narzuconym na pi�am� p�aszczu i�z teczk� w�r�ku, lecz nie odwa�y�em si� zawr�ci�. Strzelista wie�a hotelu rozbrzmiewa�a przenikliwym, �a�osnym j�kiem. I�wtedy spostrzeg�em, �e zaczyna wygina� si� w�kierunku ruchliwej arterii miejskiej kre�l�c swoim czarnym konturem wielki �uk na wygwie�d�onym niebie.
Nie wiem, co by�o dalej, bo pad�em twarz� na trawnik i�zatka�em uszy d�o�mi. Us�ysza�em jednak og�uszaj�cy �oskot, ziemia zatrz�s�a si�, a�w nocne niebo uderzy� przera�liwy krzyk i�wycie syren. Na tym zako�cz� swoje zeznanie, poniewa� dalszy przebieg wydarze� drobiazgowo relacjonowa�a prasa codzienna. Doda� musz� jedynie, �e ani tej nocy, ani p�niej w�mie�cie i�jego okolicach nie zasz�o nic nadzwyczajnego, nie wyst�pi�o trz�sienie ziemi ani wr�g zewn�trzny nie rozpocz�� ataku. Po dok�adnym dochodzeniu wykluczono r�wnie� mo�liwo�� sabota�u�.
�Jestem chemikiem i�od dawna piastuj� stanowisko profesora w�uczelni o�znanej renomie; szczeg�owe dane wraz z�dokumentacj� do��czam do niniejszego doniesienia. Sprawa, o�kt�rej pisz�, jest niezwyk�a i�niezrozumia�a, a�dla mnie mia�a i�wci�� ma g��bokie reperkusje w�dziedzinie zawodowej. Swego czasu nieomal przyczyni�a si� do z�amania mojej kariery naukowej, a�i obecnie wielu koleg�w nie ufa mi tak jak dawniej, jestem r�wnie� rzadziej cytowany ni� niegdy�.
Od dawna prowadz� zesp� zajmuj�cy si� badaniem r�nych problem�w korozji. Nie musz� podkre�la�, jak wa�ne s� nasze prace; obecnie rocznie ulega utlenieniu, lub inaczej zamienia si� w�rdz�, a� 10% wszystkich wyrob�w �elaznych na Ziemi! Tak, nasze badania maj� ogromne znaczenie. Opr�cz prac podstawowych zesp� udziela porad, dokonuje ekspertyz, opracowuje dane na specjalne zlecenia. Mi�dzy innymi ju� dawno opublikowali�my tablice szybko�ci utleniania �elaza w�r�nych warunkach wilgotno�ci, temperatury, kwasowo�ci �rodowiska i�tak dalej. Dane te cieszy�y si� du�� renom� w��wiecie i�by�y szeroko stosowane jako podstawa do standardowvch oblicze� i�projekt�w.
I wtedy wybuch�a bomba. Dw�ch m�odych naukowc�w, odbywaj�cych jeszcze stra�e podoktoranckie, og�osi�o odmienne od moich wyniki analogicznych eksperyment�w! Zignorowa�em ich prace, lecz wok� sprawy wytworzy�a si� nieprzyjemna atmosfera. Ludzie zacz�li sami sprawdza� i�szepta� za moimi plecami. Niekt�rzy sugerowali mi ogl�dnie, abym powt�rzy� do�wiadczenie sprzed lat trzydziestu. Oni nie rozumieli, �e nie mog�em si� myli�! Zawsze ka�dy eksperyment powtarza�em wielokrotnie, a�p�niej robili to moi asystenci, zanim wyniki podane by�y do og�lnej wiadomo�ci.
I wreszcie sta�o si�, co si� sta� musia�o: jeden z�moich ludzi przeprowadzi� powt�rne pomiary. Kiedy przyszed� do mnie zmieszany, nie mog�c wytrzyma� mojego bezpo�redniego spojrzenia, wiedzia�em - otrzyma� wynik naszych adwersarzy. Pracowa�em wtedy sami przez ca�� noc, nastawiaj�c pr�by, czuwaj�c nad termostatami i�dokonuj�c oblicze�. I�nazajutrz nie pozosta�o mi nic innego, jak przyzna� si� do pope�nionej przed laty pomy�ki. Fatalnej pomy�ki, kt�ra kosztowa�a niewyobra�alne pieni�dze i... zaufanie do mnie. Musia�em przyzna� si�, aby uchroni� resztki reputacji i�m�c nadal pracowa� naukowo, lecz wci�� nie wierz�. Nie mog� uwierzy�. Czasami nie wierz� w�siebie, a�czasem - w�nauk� w�og�le. I�wtedy jest mi najci�ej, poniewa� nauka to moja jedyna pasja w��yciu, wi�cej - jego tre�� i�sens. Jestem bliski za�amania nerwowego�.
�Nazywam si� John Brown i�jestem policjantem w�Brighton. S�u�� nienagannie ju� od pi�tnastu lat Kr�lowej w�imi� dobra publicznego.
M�j raport dotyczy po�ar�w, wybuchaj�cych w�naszym mie�cie od trzech miesi�cy ze zwi�kszaj�c� si� cz�sto�ci�. Podejrzewaj�c akcje terrorystyczne, nasze grupy operacyjne podwoi�y czujno��. Zwi�kszyli�my liczb� nocnych patroli, obserwowali�my osoby podejrzane, penetrowali�my �rodowiska anarchistyczne, lewackie i�faszystowskie. Wszystko bez rezultatu.
W nocy z�14 na 15 sierpnia by�em �wiadkiem wy8uchu po�aru. W�wy�ej wymienionej sprawie z�o�y�em nazajutrz raport, lecz nie dano mi wiary i�wys�ano na tygodniowy wypoczynek do sanatorium. Wiem, �e to dla mojego dobra i��e zas�u�y�em sobie na urlop d�ugoletni� nienagann� s�u�b�, jednak mam niejasne wra�enie, �e spraw� mo�na by�o zbada� dok�adniej. Mog�oby to okaza� si� ciekawe, ale mo�e zbyt dla kogo� niewygodne? No c�, w�ko�cu prefekt najlepiej wie, co robi.
Pisz� ten raport, korzystaj�c z�obiecanej przez Was pe�nej dyskrecji. By�o to tak:
Tej nocy patrolowa�em ulic� Czternast�. Stare kamienice czynszowe, nie najlepsza dzielnica. Na rogu znajdowa� si� nowoczesny pawilon spo�ywczy, taki ze szk�a i�aluminium, a�w �rodku pe�no kolorowych pude�eczek. Przygl�da�em si�, jak go myj� z�zewn�trz d�ugimi szczotkami z�pod��czonymi do nich w�ami gumowymi. Wygl�da� potem jak cacko w�r�d tych szarych zakazanych kamienic.
I wtedy, w�godzin� po zamkni�ciu sklepu, co� zacz�o si� dzia�. Najpierw poczu�em dziwny sw�d, jakby przypalonej gumy. Potem z�hukiem wylecia�a jedna z�wielkich szyb w�tym pawilonie. Podnios�em alarm. W�chwil� p�niej posypa�y si� nast�pne szyby! A�potem zacz�y dzia� si� rzeczy zupe�nie niezrozumia�e. Gdybym sam nie widzia� wszystkiego na w�asne oczy i�nie czu� bij�cego �aru, nigdy bym w�to nie uwierzy�. Czysty, wymyty przed chwil� aluminiowy szkielet pawilonu pocz�� dymi� i�buchn�� p�omieniem! I�to kolejno w�kilku miejscach. Wyci�gn��em ze �rodka ga�nic� i�skierowa�em j� na ogie�, ale bez �adnego rezultatu. Po chwili zosta�em zmuszony do wycofania si�, poniewa� zaj�o si� wn�trze sklepu i�wszystko stan�o w�p�omieniach. Gdy wreszcie nadjecha�y wozy stra�ackie i�policyjne, ogie� si�ga� ju� drugiego pi�tra. Jeszcze raz prosz� o�dyskrecj�, mimo �e m�j raport nie zosta� zakwalifikowany jako tajny�.
�Niniejsze sprawozdanie pisz� z�mieszanymi uczuciami. Z�wykszta�cenia jestem prawnikiem, jednak�e podziwiam wsp�czesne nauki przyrodnicze i�zazdroszcz� im krystalicznej jednoznaczno�ci, kt�ra bardzo przyda�aby si� wielu naszym kodeksom. Uwa�am, �e dyscypliny �cis�e oparte s� na solidnych logicznych podstawach i�temu zawdzi�czamy szybki i�wszechstronny rozw�j naszej cywilizacji.
Moja pewno�� i�wiara w�nauk� nie zosta�a bynajmniej zachwiana wydarzeniami, stanowi�cymi tre�� niniejszego raportu, nie pretenduj� r�wnie� do wyst�pie� z�pozycji oskar�yciela wzgl�dem przyj�tych metod poznawania przyrody. Uwa�am po prostu, �e przed badaczami stan�� jeszcze jeden problem do wyja�nienia, a�co do jego wagi wol� nie wypowiada� si� jako niedostatecznie bieg�y w�przedmiocie jurysta.
Nie s�dz� r�wnie�, abym pope�ni� b��d podczas wykonywania eksperyment�w lub oblicze�. Do�wiadczenia by�y wzgl�dnie proste, a�rachunki na poziomie elementarnym. Jednak�e, aby ca�kowicie wyeliminowa� niebezpiecze�stwo omy�ki, proponuj� powt�rzenie bada� przez bardziej kompetentne grono. Ale po kolei powr��my do pocz�tku problemu.
Ca�a sprawa zacz�a si� bardzo zwyczajnie, mo�na by powiedzie� - banalnie. M�j dziesi�cioletni syn wykonywa� prace domowe, zadane mu w�szkole. Uczy� si� od pierwszej klasy doskonale i�nigdy nie mia�em z�nim �adnych problem�w, zdziwi�em si� wi�c wielce, gdy wszed� ze �zami w�oczach do mojej kancelarii i�pocz�� u�ala� si� na sw�j ulubiony przedmiot, na matematyk�. Okaza�o si�, �e w�szkole obliczano liczb� PI, kt�ra jest, jak wiadomo, stosunkiem obwodu ko�a do jego �rednicy. I�wszystkim dzieciom wysz�o dobrze, tylko m�j syn otrzyma� inny wynik, mianowicie 3,13, zamiast prawid�owej warto�ci 3,14. Nauczyciel polci� mu powt�rzy� pomiary w�domu i�skarci� za brak precyzji w�do�wiadczeniach. Lecz w�domu nadal wychodzi�o.3,13, co zdenerwowa�o i�zniech�ci�o syna. Postanowi�em mu pom�c.
U�yli�my blaszanej puszki po kawie i�na ni� nawijali�my cienki drut, kt�rego d�ugo�� mierzyli�my po rozprostowaniu. Pomiar �rednicy puszki nie nastr�cza� trudno�ci. Dokonali�my kolejnych oblicze�, nawijaj�c drut r�wnie� wielokrotnie, tak by zmniejszy� b��d do minimum.
I prosz� sobie wyobrazi� moje zaskoczenie, gdy prawie za ka�dym razem otrzymywali�my 3,13! Nie potrafi�em tego zrozumie�. Najpierw sprawdzi�em w�tablicach i�encyklopediach, a�nast�pnie zatelefonowa�em do mojego przyjaciela, fizyka z�wykszta�cenia i�zawodu. Obr�ci� on ca�� spraw� w��art, naigrawaj�c si� zw�aszcza z�instrument�w, u�ywanych w�do�wiadczeniu. Z�pewn� niech�ci� i�tylko po usilnych naleganiach zgodzi� si� na wsp�lny eksperyment w�swoim laboratorium, aby dowie�� niewzruszonej prawdy.
Nazajutrz wykonywali�my pomiary za pomoc� o�wiele precyzyjniejszej aparatury i�przeprowadzili�my obliczenia z�dok�adno�ci� a� do siedmiu miejsc po przecinku. By�em niemal�e dumny, gdy wynik wynosi� za ka�dym razem 3,13 w�zaokr�gleniu do dw�ch miejsc. M�j przyjaciel d�ugo wyja�nia�, �e u�yta aparatura nie zosta�a przystosowana do tego rodzaju bada�, �e drut i�obr�cze mog� kurczy� si� i�rozszerza� wraz ze zmianami temperatury, mia� te� wiele innych teorii, kt�rych nie zapami�ta�em.
Wtedy co� zachwia�o si� w�moim prostym i�jednoznacznym obrazie �wiata. Dumny gmach nauki wyda� si� mniejszy, na jego murach zarysowa�y si� p�kni�cia i�szczeliny.
Odczu�em wielk� ulg� mojego przyjaciela, kiedy wreszcie odprowadzi� mnie do furtki i�powiedzia� �do widzenia�. Wola� nie zajmowa� si� t� spraw�, kt�ra miesza�a mu szyki i�powodowa�a zam�t w�g�owie. Tyle mia� przecie� przed sob� wygodniejszych i�jeszcze nie ruszanych dziedzin badawczych, gdzie nikt nie odwa�y si� kwestionowa� wynik�w, ba, inni zacytuj� je w�swoich pracach! By�em przekonany, �e nikomu nie wspomni o�eksperymentach przeprowadzonych tego wieczoru, chocia�by z�obawy przed nara�eniem si� na �mieszno��.
Ja sam odpowiadam na wasz� ankiet� tylko dla spokoju w�asnego sumienia, poniewa� i�tak nie wierz�, aby niniejsza wypowied� spocz�a w�miejscu innym ni� kosz na �mieci. Pragn� zako�czy� sw�j list optymistycznym akcentem, dodam wi�c, �e wci�� ufam nauce, jednak�e musi ona stopniowo dojrzewa� do wielu problem�w, kt�re ju� od dawna, �wiadomie lub nie, obejmuje swoim zasi�giem�.
Przek�ada�em grube teczki, pe�ne relacji i�sprawozda� z�ca�ego �wiata. Dotyczy�y niemal ka�dej dziedziny �ycia ludzkiego. W�materiale, gromadzonym przez wiele lat, mo�na by�o znale�� opisy zdarze� dziwnych, nieprawdopodobnych lub wprost zakrawaj�cych na fantazj�. Odchylenia od precyzyjnie obliczonych trajektorii rakiet i�pocisk�w balistycznych, nie�cis�o�ci w�sprawdzonych i�uznanych r�wnaniach, sprzeczne dane na temat dawno wyliczonych i�stabelaryzowanych wielko�ci, niewyt�umaczalne cofanie si� lub rozprzestrzenianie r�nych chor�b, zmiany w�aktywno�ci drobnoustroj�w, relacje o�wypadkach i�katastrofach, kt�re w�zasadzie nie powinny mie� miejsca, nie stwierdzono bowiem �adnej mo�liwej do przyj�cia ich przyczyny - oto niekt�re przyk�ady opracowa� i�doniesie�. Spojrza�em ponad plikami zadrukowanych kartek, z�kt�rych ka�da kry�a swoj� tajemnic�, na pust� sal� konferencyjn� z�p�kolistymi rz�dami foteli. Za niespe�na godzin� przestronne pomieszczenie wype�ni si� lud�mi, naprzeciw mnie zajm� miejsca wybitni przedstawiciele �wiatowej nauki. Czy wytrzymam ci�ar ciekawych spojrze� ludzi, zaproszonych na t� zakonspirowan� konferencj� z�wszystkich kontynent�w? I�co b�d� mia� im do powiedzenia? Czy truizmy o��wiecie pe�nym sprzeczno�ci, czy mo�e znan� prawd�, �e w�nauce ka�da odpowied� rodzi wiele nowych pyta� - nie wiedzia�em. Wci�� nie mog�em zdecydowa� si� na przyj�cie planu swojego wyst�pienia. Przedstawienie luminarzom nauki hipotez podwa�aj�cych, ich w�asne badania by�oby r�wnie lekkomy�lnym posuni�ciem, jak przyznanie si� do niewiedzy. Niewiedzy bior�cej sw�j pocz�tek w��a�o�nie sk�pym strumieniu informacji, odbieranych przez nas z�otoczenia.
Sala wype�nia�a si� powoli. Ka�da z�tych dumnych postaci nauki, dostojnie zajmuj�ca nale�ne jej miejsce, by�aby mo�e sk�onna zrewidowa� wiele hipotez i�teorii, byle dostatecznie odleg�ych od swojej profesji, a�zw�aszcza od w�asnego dorobku. I�cho� k�ad�em g�ow� pod top�r, musia�em przedstawi� obserwacje, co do kt�rych znaczenia nie mia�em �adnych w�tpliwo�ci. Wnioski praktyczne nale�a�o wyci�gn�� bezzw�ocznie, zostawiaj�c korekty �wiatopogl�dowe na p�niej, chocia� nie na ostatek.
Tak, ale od czego tu zacz��?
Zacz��em od powitania szacownego grona, kt�re by�o uprzejme przyby� z�tak daleka. Nast�pnie rzuci�em dowcipn� anegdot�, czym mia�em nadziej� zyska� sobie przychylno�� audytorium. Jednak�e towarzystwo naprzeciw mnie sk�ada�o si� ze starych bywalc�w seminari�w, odczyt�w i�konferencji, i�wci�� wyczuwa�em pe�n� nieufno�ci rezerw�, kt�ra niestety pog��bia�a si� w�miar� toku wyk�adu. Mo�liwe, �e pope�ni�em b��d relacjonuj�c na wst�pie przypadki niezrozumia�e i�niewyja�nione, do kt�rych wielka nauka zwyk�� odwraca� si� ty�em, nie wiadomo, czy z�obawy przed �mieszno�ci�, czy z�prze�wiadczenia o�niemo�no�ci ich interpretacji. Wybitnym uczonym s�uchaj�cym mojej prelekcji nie wypada�o czyni� niczego innego, jak tylko u�miecha� si� ironicznie lub wzrusza� ramionami.
- Czy to zebranie sekty mistycznej? - spyta� kto� p�g�osem. W�sali narasta�y szmery i�t�umiona weso�o��.
- Szanowni pa�stwo - podnios�em nieco g�os - nie zabiera�bym wam cennego czasu na pseudonaukowe spotkania. Wszystkie dane, kt�re przed chwil� przytoczy�em jako pewnego rodzaju ilustracj� do tematu zasadniczego, pochodz� z�wiarygodnych i�w ka�dej chwili sprawdzalnych �r�de�. Istniej� drobiazgowe opracowania i�raporty odpowiedzialnych organ�w, nie s� to wi�c historie zas�yszane od os�b trzecich.
Sala umilk�a. Wszyscy czuli; �e teraz powinienem odkry� karty.
- Chcia�bym przedstawi� pa�stwu - kontynuowa�em ju� nieco spokojniej - swoj� koncepcj�, ��cz�c� w�jedn� ca�o�� przedstawione uprzednio oraz inne zagadkowe wydarzenia. Podkre�lam z�naciskiem, �e jest to jedynie koncepcja, nie pretenduj�ca do miana sp�jnej teorii. Moja nadzieja w�tym, �e w�a�nie najznamienitsze postacie dzisiejszej nauki - tu sk�oni�em si� kurtuazyjnie w�stron� zebranych - krytycznie i�tw�rczo ustosunkuj� si� do prezentowanych danych i�wyci�ganych wniosk�w, a�mo�e nawet uzupe�ni� je swoim do�wiadczeniem lub, w�przysz�o�ci, badaniami. Wsp�lne dzia�anie z�pewno�ci� pozwoli nam rozwik�a� te problemy lub te� odrzuci� je i�uzna� za nieby�e.
Teraz dopiero zacz��em pozyskiwa� sobie audytorium. Siwi profesorowie powyci�gali notesy.
- Materi� - przeszed�em od razu do meritum sprawy, wykorzystuj�c przychylne zainteresowanie sali - dzielimy wygodnie pomi�dzy mikro - i�makrokosmos. My, z�naszymi codziennymi problemami, znajdujemy si� gdzie� po�rodku. W�ka�dym z�tych �wiat�w rz�dz� nieco odmienne prawa inaczej zachowuj� si� cz�stki elementarne, inaczej gwiazdy. Jednak og�lna teoria pola pozwoli�a nam zjednoczy� te, zdawa�oby si� zupe�nie r�ne jako�ciowo, obszary. Obecnie mikro - i�makro�wiaty jawi� si� nam jako kontinuum, jako wielki ci�g form istnienia materii wzd�u� osi wymiar�w. Jego oba obszary brzegowe le�� w�mroku nieznanego, lecz rozsuwaj� si� w�miar� wzrostu wiedzy. Ods�aniaj� wszak�e wci�� nowe tajemnice.
Mamy wi�c kontinuum, dla kt�rego obecnie jeste�my w�stanie u�o�y� og�lne prawa. Wiemy du�o o�ewolucji, makrokosmosu, o�przemianach we wn�trzach gwiazd, gdzie z�wodoru drog� reakcji j�drowych powstaj� coraz ci�sze pierwiastki. Czerwone olbrzymy, bia�e kar�y lub gigantyczne wybuchy supernowych to ni� innego, jak punkty przetwarzania, miejsca ewolucji materii. Wiemy sporo o�tej ewolucji w�odniesieniu do mg�awic, gwiazd i�planet. Lecz ci�gle jeste�my sk�onni uwa�a� atomy za male�kie, w�zwyk�ych warunkach niepodzielne i�niezmienne kuleczki, stanowi�ce podstawowy budulec materii. Je�li mamy te same prawa dla ca�ego Wszech�wiata, to pora zrewidowa� ten pogl�d, prosz� pa�stwa!
Po sali podni�s� si� szmer niedowierzania i�dezaprobaty. Audytorium zaklasyfikowa�o w�tym momencie m�j wyk�ad do nieszkodliwych, lecz tak�e nienaukowych ciekawostek i�- s�ucha�o dalej.
- Moj� pierwsz� tez� mo�na uj�� nieco pretensjonalnie, ale za to kr�tko: panta rei. Wszystkie formy materii ulegaj� ewolucji, pocz�wszy od cz�stek elementarnych (bo te na razie znamy jako najmniejsze), a�sko�czywszy na skupiskach galaktyk. Przy czym, w�przypadku na przyk�ad atom�w, nie jest to znana reakcja rozpadu i�tworzenie si� nowych pierwiastk�w. Prosz� pa�stwa, �elazo pozostaje �elazem, a�krzem krzemem, lecz w�spos�b ci�g�y (lub swego rodzaju �kwantowy�) zmieniaj� si� ich w�a�ciwo�ci! Oczywi�cie, po dostatecznie d�ugim czasie �elazo mo�e ulec tak daleko id�cej transformacji, �e nie b�dzie przypomina�o ju� swojego pierwowzoru, a�raczej poprzedniego etapu ewolucyjnego. W�ko�cu ca�y uk�ad okresowy mo�e przesun�� si� o�jedno miejsce lub, kto wie, przemie�ci� si� w�zupe�nie innym, trudnym do przewidzenia kierunku...
Na sali wybuch�a wrzawa. Jedni ��dali dowod�w, inni okazywali swoje lekcewa�enie, cz�� opu�ci�a pomieszczenie; wi�kszo�� jednak chcia�a s�ucha� dalej i�domaga�a si� spokoju.
- Zmiany reaktywno�ci poszczeg�lnych pierwiastk�w, zw�aszcza metali - kontynuowa�em - stwierdzone w�wielu laboratoriach, zdaj� si� potwierdza� moje przypuszczenia.
I to jest pierwszy, wa�ny pow�d zwo�ania tego seminarium m�wi�em niezbyt g�o�no, lecz z�naciskiem. - Nale�y przebada� i�stale poddawa� testom substancje i�materia�y u�ywane w�technice. Wprowadzanie ci�g�ych korekt jest wymogiem chwili, zw�aszcza wobec, jak mi si� wydaje, przyspieszonej ewolucji pierwiastk�w w�ostatnim okresie. Inaczej nasza cywilizacja mo�e niebawem pogr��y� si� w�chaosie!
G�uchy szmer sali wyra�a� tym razem aprobat�. Propozycja by�a jasna i�do przyj�cia: nale�a�o wzi�� si� do bada�.
- Prosz� pa�stwa, je�li przyjmiemy hipotez� o�ewolucji materii za punkt odniesienia, nast�pny wniosek nasuwa si� niejako sam. Poznane przez nas dotychczas prawa natury odnosz� si� do materii, bez niej nie maj� racji bytu. Je�li materia ewoluuje, zmieniaj� si� r�wnie� wynikaj�ce z�jej w�a�ciwo�ci prawa rz�dz�ce zar�wno mikro - jak i�makrokosmosem. Wszystko jest zmienne! Znajdujemy si� wewn�trz wartkiego nurtu istnienia i�nie mo�emy zadowala� si� chwilowym, statycznym obrazem �wiata. Osi�gn�li�my na to zbyt wysoki poziom rozwoju!
Sala odpowiedzia�a g�uch� cisz�. Nikt nie rozmawia�, nie zadawa� pyta� i�nie komentowa�. T� cisz� audytorium domaga�o si� dalszego ci�gu.
- St�d bior� si� nie�cis�o�ci pewnych r�wna�, kt�re nie korygowane strac� po pewnym czasie sw�j sens fizyczny. Stosunek obwodu ko�a do jego �rednicy wynosi teraz ju� tylko 3,13 i�nadal maleje! To jest fakt, prosz� pa�stwa, a�wyt�umaczy� go mo�emy sobie w�spos�b najlepiej trafiaj�cy do naszych zmys��w. Na przyk�ad zakrzywianiem si� przestrzeni, co powoduje wzrost �rednicy, mierzonej po jakiej� hipotetycznej dla nas powierzchni krzywej. St�d sta�e zwi�kszanie si� liczby katastrof w�najnowszym budownictwie, opartym na fa�szywych obliczeniach.
W nienaturaln� cisz� sali buchn�� czyj� nerwowy �miech, lecz urwa� si� nagle, nie podchwycony przez innych. Zainteresowanie osi�ga�o punkt kulminacyjny.
- Dotychczas przedstawia�em pa�stwu w�zasadzie jedynie wnioski, wynikaj�ce bezpo�rednio z�obserwowanych fakt�w. Teraz pora na kilka hipotez. Z�moich kilkuletnich bada� wynika, �e prawa fizyczne komplikuj� si� i�wzbogacaj� o�nowe elementy, a�pewne granice istnienia materii - ulegaj� ci�g�emu rozszerzaniu. Na przyk�ad pr�dko�� �wiat�a zdaje si� rosn��, a�zero absolutne, wed�ug wszelkich danych, stale obni�a si� na skali temperatury. Odkrywane w�ostatnich czasach superci�kie pierwiastki z�ko�ca uk�adu okresowego dawniej po prostu nie istnia�y, dopiero teraz nasta� ich czas. T� koncepcj� mo�na po��czy� z�teori� big bangu, czyli ci�g�ego rozszerzania si� Wszech�wiata od momentu hipotetycznego prawybuchu. W�miar� rozbiegania si� przestrzeni materia komplikuje si� coraz bardziej, rodz� si� nowe formy jej istnienia, a�dawne ulegaj� permanentnej ewolucji. Zak�adam, �e w�punkcie zerowym owego wybuchu temperatura by�a niesko�czenie wysoka i�r�wna�a si� jednocze�nie chwilowemu zeru bezwzgl�dnemu, pr�dko�� �wiat�a wynosi�a zero (wi�c nikt nie by�by w�stanie dokona� jakichkolwiek obserwacji), za� materia istnia�a tylko w�jakiej� najprostszej, nieznanej obecnie postaci. Natomiast w�hipotetycznej niesko�czonej odleg�o�ci od centrum pr�dko�� �wiat�a jest niesko�czenie wielka, temperatura mo�e opada� bez ogranicze�, zmniejszaj�c stale warto�ci obecnie jeszcze nie istniej�cych cech materii, kt�ra wyst�puje w�niewyobra�alnie wielkiej ilo�ci form. Tak, prosz� pa�stwa, ale to jedynie hipoteza. Zapewne mo�na t�umaczy� opisywane zjawiska na wiele sposob�w. Mam nadziej�, �e zajm� si� tym t�sze umys�y ni� m�j.
Spojrza�em po sali. Wszyscy s�uchali w�skupieniu, cho� napi�cie opad�o i�pocz�y pojawia� si� ironiczne u�miechy. G�os zabra� specjalista od niskich temperatur, wysoki zasuszony profesor z�uczelni o��wiatowej s�awie.
- Na wst�pie chcia�em pana przeprosi�. By�em nietaktowny, a�jedynym pocieszeniem jest fakt, �e zrobi�em to po cichu. Po prostu s�dzi�em, �e ca�y ten wyk�ad to jeden kosmiczny lub kosmogoniczny stek bzdur, ale moj� opini� zachwia�a pa�ska uwaga o�obni�aj�cym si� zerze bezwzgl�dnym. Ot�, szanowni s�uchacze, prowadzi�em ostatnio eksperymenty oko�o O�K, i�wyobra�cie sobie, �e uda�o mi si� zej�� o�ca�y stopie� ni�ej od warto�ci podr�cznikowej! Jak zareagowa�em? Natychmiast wyrzuci�em asystenta, kt�ry robi� eksperyment. Lecz kiedy drugiemu wysz�o to samo, win� zwali�em na niedok�adno�� aparatury. Teraz widz�, �e mo�e by� trzecie wyja�nienie, i�cho� nieprawdopodobne, to najbardziej prawdopodobne z�tych trzech! Dzi�kuj�.
Po sali przebieg�a fala szept�w, ale nikt nie kwapi� si� do zabrania g�osu. Postanowi�em wi�c zako�czy� spotkanie. - Tyle by�oby obserwacji, wniosk�w i�hipotez, szanowni s�uchacze. Co nale�y robi� dalej? Mam pewno��, �e tak dostojne gremium wie to znacznie lepiej ode mnie. A�jakie wnioski p�yn� st�d dla wszystkich ludzi? S�dz� - zawaha�em si� - taak, nale�y po prostu dostosowywa� si� do zmiennej rzeczywisto�ci, stale uaktualnia� dane i�zachowywa� czujno��... Wiele mo�e si� zdarzy�, albowiem z�moich obserwacji wynika, �e szybko�� zmian wzrasta. Je�li nikt nie wyra�a ch�ci zabrania g�osu, uwa�am sympozjum za zamkni�te. Dzi�kuj� pa�stwu za przybycie i��ycz� mi�ego powrotu.
Kiedy zajmowa�em miejsce w�samochodzie, dogoni� mnie jeden z�uczestnik�w konferencji, m�j stary znajomy.
- S�uchaj, znam ci� zbyt dobrze na to, aby� robi� takie uniki. Mnie nie nabierzesz.
- ....?
- Nie udawaj. Nie doko�czy�e� wyk�adu. Z�czego� zrezygnowa�e� w�ostatniej chwili. Co to by�o?
- No; nic takiego istotnego...
- Stary, nie odgrywaj zbawiciela ludzko�ci, ale te� nie oszcz�dzaj nas zbytnio. Wszelka przesada nie prowadzi do niczego dobrego.
- Jak chcesz. I�tak rzecz wyjdzie na jaw, mo�e im pr�dzej, tym lepiej. Chcia�em doda� co� o�nas, ludziach. Widzisz... my te� zmieniamy si�. Ewolucja, mutacje. My�lisz, �e to efekt promieniowania kosmicznego?! Bzdury. Wszystko p�ynie. Planety starzej� si�, sp�jrz na Ksi�yc.
A zmiany naszej �wiadomo�ci? S� to rzeczy niepoj�te, w�zasadzie poza zasi�giem ludzkiego poznania. Jednak jeste�my w�stanie bada� prostsze problemy. Na przyk�ad struktur� w�gla, kt�ry jest podstawowym budulcem naszego cia�a. Pierwiastek ten wyst�puje w�organizmach g��wnie w�stanie hybrydyzacji sp3. Ale widzisz... ona zmienia si�, powoli oczywi�cie, na sp2 Tak, dobrze, opisz� rzecz pro�ciej. Oznacza to kompletn� zmian� w�a�ciwo�ci chemicznych, kt�ra, wed�ug moich oblicze�, mo�e nast�pi� ju� za 300 - 500 lat! Nie ma mowy o�przestrojeniu budowy i�funkcji organizmu w�tak kr�tkim czasie. Ju� teraz mamy pierwsze zwiastuny zmian: nowotwory. Zrozum, �e dotychczas wzgl�dn� stabilno�� �wiat zawdzi�cza� ogromnej r�nicy w�szybko�ci obu proces�w: �starzenie si� materii by�o niepor�wnanie powolniejsze od uwijania si� takich mr�weczek jak my. Teraz te pierwsze zjawiska zwi�kszy�y swoj� szybko�� - dostali�my si�, by� mo�e, w�jakie� lokalne �zawirowanie przestrzeni�. I�co ty na to?
- Z�tego, co m�wisz... Czyli w�a�ciwie mo�emy by� jeszcze �wiadkami agonii �ycia ziemskiego?
- To dosy� pesymistyczne stwierdzenie. Kto wie, mo�e dlatego w�a�nie stworzyli�my cywilizacj� techniczn�, aby umo�liwi� sobie wyj�cie z�podobnych sytuacji? Mam na my�li co� w�rodzaju ewolucyjnej przypadkowej celowo�ci. Wed�ug tej hipotezy ca�a dzia�alno�� ludzk� w�okresie nowo�ytnym by�aby jeszcze jednym ogniwem ewolucji, ko�cowym etapem przystosowawczym �ycia ziemskiego. Etapem, kt�ry oby nie zako�czy� si� zbyt p�no.
- Masz na my�li walk� z�rakiem?
- M�j drogi, widocznie nie wyra�am si� dostatecznie jasno. Tu chodzi o�rozwi�zanie globalne, nie o�drobne �rodki lecz�ce objawy. Rozwi�za� mo�e by� wiele; s�dz�, �e w�a�ciw� drog� odnajdziemy w�nadchodz�cych latach. Trudno o�prognozy przy obecnym szale�czym wy�cigu cywilizacyjnym, ale jego cel sta� si� obecnie dla mnie jasny: jest to kwestia prze�ycia. Wyk�adnicza krzywa rozwoju oznacza po prostu morderczy bieg o�przetrwanie.
Wci�� patrza� na mnie pytaj�co, a� w�ko�cu da�em za wygran�.
- Nie chc� bawi� si� w�proroka, ale dam ci dwa przyk�ady dr�g, jakimi mog�oby p�j�� dalej ziemskie �ycie. Temat przeniesienia �wiadomo�ci ludzkiej do maszyn cyfrowych stanowi wdzi�czn� po�ywk� dla wielu komiksowych opowie�ci, ale w�rzeczywisto�ci niebawem b�dzie to realna mo�liwo��. Gdyby�my za� chcieli pozosta� przy obecnych formach bia�kowych, nale�a�oby zastosowa� nieznane dotychczas prawa fizyki, a�w efekcie zahamowa� lub nawet zawr�ci� lokaln� ekspansj� Przestrzeni. Odby� jedyn� realn� podr� w�czasie, byle nie za daleko, bo odmienne cechy materii mog�yby zn�w rozstroi� nasze organizmy. By� mo�e wtedy, tak jak ci si� marzy, odnie�liby�my totalne zwyci�stwo nad rakiem, �elazo sta�oby si� nierdzewne, ale nie spos�b przewidzie�, co sta�oby si� z�nasz� �wiadomo�ci�.
Mia� dosy�. Po�egna� si� pospiesznie i�odszed�, a�ja jecha�em najpierw kr�tk� cienist� alej�, aby po chwili wydosta� si� na l�ni�c� lustrem gor�ca drog� w�r�d ruchomych piask�w.