Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
"Cześć! To ponownie ja – Zosia z ulicy Kociej. Nie wiem, czy lubicie ferie świąteczne. Ja mam względem nich uczucia zmieszane, jak mówi Mania. Szkoda, że już po Wigilii, ponieważ to na nią najbardziej się czeka. Pierwszy i drugi dzień świąt nie są już takie magiczne, no a zaraz po nich otwiera się prawdziwa czeluść – mroczny czas, który jakoś trzeba spędzić, w oczekiwaniu na wieczór sylwestrowy i senny Świeży Rok. Niby powinnam się cieszyć, ponieważ przecież właśnie w sylwestra mam urodziny, lecz prawdopodobnie rozumiecie sami, że to najgorszy dzień w roku do świętowania urodzin…" "Zosia z ulicy Kociej" to przezabawna seria o perypetiach rezolutnej Zosi i jej zwariowanej rodzinki. W dziesiątej części pomiędzy innymi: dezodoranta od Dyzia, wizyta u psierot, Panna de Karton, hygowanie po kociopiętnemu a także psiulig z Kiarą. Jednego możecie być pewni – na Kociej 5 nikt się nigdy nie nudzi!
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Zosia z ulicy Kociej. Tom 10. Na psa urok |
Autor: | Tyszka Agnieszka |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Nasza Księgarnia |
Rok wydania: | 2018 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Seria ebooków o Zosi, towarzyszy mi już od paru lat. Nigdy nie przypuszczałam, że ta sympatyczna bohaterka zagości w moim domu tak długo. To już jest dziesiąte nasze spotkanie i muszę przyznać, że ogromnie bałam się, czy żeby nie będę nią już zmęczona. Autorka naprawdę postarała się, by nic takiego nie miało miejsca. Co prawda świąteczny czas nie sprzyja wszystkim domownikom, Zosi jest przykro, że jej narodziny przypadają w Sylwestra a wówczas nie ma jak zaprosić koleżanek, jej mama z kolei nie umie poradzić sobie z przeszłością, przez co nie akceptując teraźniejszości popada w coraz większy konflikt sama z sobą. Jednak są to dni, kiedy magiczny klimat otula w ten własny szczególny sposób wszystkich członków rodziny, a jego działanie ujawnia się momentami w zadziwiający sposób. Osobiście jestem olbrzymią fanką Mani, siostry Zosi, której spełnione marzenie narobi dużego ambarasu w rodzinie. Uwielbiam jej jakże logiczny tok myślenia, jak i umiejętność tworzenia świeżych wyrazów. Jest ogromnie mądrą, małą osóbką przez co staje się zdecydowanie olbrzymim atutem opowieści o rodzinie Zosi. Autorka jest idealnym obserwatorem codzienności i potrafi ją ukazać w taki sposób, że jesteśmy przekonani, że tam gdzieś, na ulicy Kociej naprawdę mieszka taka rodzina, pełna barwnych postaci, i tych bez humoru i tych, dla których każdy kolejny dzień to powód do radości. I właśnie na tym tle, główna bohaterka wydaje się konkretną osobą z krwi i kości, z głową pełną przemyśleń, która prowadzi rozmowy z kolegami na czatach jak i martwi się ilością zadanych lekcji. Nie można zapomnieć również o Agacie Raczyńskiej, ilustratorce, bez której na pewno opowieści te nie miałyby tak wspaniałego klimatu. Jej malunki idealnie odzwierciedlają nastrój tekstu, u mnie zdecydowanie powodując uśmiech na twarzy. Seria o Zosi to idealna lektura nie tylko dla najmłodszych czytelników, zdecydowanie też dorośli znajdą tu dużo najbliższych sobie tematów. Pomimo, że opowieść jest fantastycznie lekka w odbiorze to jej treść porusza dużo niełatwych spraw. Ogromnie prawdziwa, pełna dylematów zarówno młodych jak i starszych bohaterów, przypomina o najważniejszym, nie bójmy się przyszłości, nawet jak wydaje nam się całkowicie nie do przyjęcia i pełni lęku czekamy na nadejście apogeum. Jeżeli tylko zmienimy nastawienie, to nie tylko ono nie nadejdzie lecz może zamienić się w coś pozytywnego.
ZIMA NA KOCIEJ To już dziesiąty tom przygód nastoletniej Zosi. Jeśli długość serii brać za wyznacznik jej popularności, a ciężko byłoby inaczej, opowieści stworzone przez Agnieszkę Tyszkę musiały przypaść do gustu młodym czytelnikom. A jak to jest ze starszymi, takimi jak ja? Cóż, choć „Na psa urok” nieco mnie rozczarował, „Zosia z ulicy Kociej” i tak jest bardzo sympatyczną lekturą. Dla Zosi nadszedł szalony okres. Jak to zawsze, kiedy grudzień zbliża się do końca, a rodzina zjeżdża się by świętować wspólnie Boże Narodzenie. Taka już tradycja, jak choćby to, że wieczerza wigilijna przebiega u nich bezalkoholowo, chociaż akurat w tym roku mają kilka powodów do oblewania. I tradycją jest także to, że nie może być normalnie, skoro ma się dziadka jeżdżącego mimo mrozu na rowerze, z transparentem „Dziadzio protestuje” a także przekręcające wyrazy rodzeństwo. Zosia wielbi Święta, a właściwie Wigilię, ponieważ wówczas najbardziej czuje gwiazdkową magię, miłuje również prezenty, lecz w całym tym chaosie, jaki wiąże się z owymi dniami, nie zapomina, że jej narodziny przypadają prawdopodobnie w najgorszy do tego dzień w roku – w Sylwestra. Czemu najgorszy? Dziewczynce wprawdzie nie zależy tak bardzo na prezentach, lecz po świątecznym szaleństwie te akurat okazują się być dość skromne. Poza tym wielu kolegów lub gdzieś wyjechało, lub również w ferworze przygotowań do obchodów Nowego Roku nie ma zbyt dużo czasu, by ją odwiedzić. A częstowanie cukierkami w szkole po fakcie nie ma już w sobie tej mocy, co właśnie w tym konkretnym dniu. Lecz to oczywiście dopiero początek. Zosia i jej siostra Mania po stracie własnego pupila, Kawiora, którego musiał uśpić weterynarz, tęsknią za towarzystwem zwierzęcia. Dlatego również Mania, podczas wymyślonego przez siostrę łapania spadających gwiazdek (kto z życzeniami czekałby do sierpnia, kiedy gwiazdy rzeczywiście spadają, skoro płatki śniegu tak bardzo je przypominają), postanawia zażyczyć sobie pieska. A przecież niektóre życzenia potrafią się spełniać i co wtedy? Zacznijmy może od zalet „Zosi z ulicy Kociej”, ponieważ tych nie brakuje. Co proponuje ta seria? Przede wszystkim lekko napisane, interesujące i życiowe przygody głównej bohaterki, sympatycznej kobiety w czasie dojrzewania, której hormony nieraz wpływają na humor. Reszta bohaterów również jest ciekawa, nieco szalona, na pewno nieszablonowa i nie infantylnie przedstawiona. Styl Agnieszki Tyszki jest lekki, a malunki Agaty Raczyńskiej, bogato ilustrujące całość są po prostu rewelacyjne. Co się jednak tyczy minusów, początek tego tomu (rodzinna Wigilia, rozmowy w jej trakcie i mnogość bohaterów) wypada chaotycznie. Wysilone wydają się również słowa tworzone poprzez Manię na zasadzie przekręcania liter etc., którym zabrakło lekkości, a także pojawiają się tak często, że potrafią momentami nużyć. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze całości, a książki z tej serii czyta się przyjemnie. Owszem, bardziej jest to lektura dla dziewczynek, lecz właściwie wszystkie dzieci w wieku mniej więcej dziesięciu lat będą bawiły się naprawdę dobrze.