Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Pasjonująca podróż w przeszłość w poszukiwaniu rękopisu Roberta Louisa Stevensona. Niezwykła opowiadanie o ostatnim skoku bukinierów – piratów kradnących utwory literackie, zdolnych zrobić wszystko to, przed czym wzdrygają się wydawcy i pisarze… Londyn, 1890 rok. Pen Davenport cieszy się sławą najbardziej bezwzględnego pirata ebooków w Europie. Jako mistrz podstępu zarabia na życie, przeczesując zatoki, tawerny i drukarnie w poszukiwaniu rękopisów, które można by złupić. Nieprecyzyjne przez setki lat prawo autorskie i publiczność spragniona świeżych historii stwarzały do tej pory niezwykłe możliwości: bezkarnie wydawano książki bez zgody autora. Pisarze – choćby Charles Dickens, Mark Twain i Robert Louis Stevenson – zdobywali sławę, lecz ponosili straty finansowe, wydawcy natomiast osiągali duże zyski, a czytelnicy mogli tanio nabywać książki. Jednak złoty wiek działalności wydawniczej dobiega końca. U progu XX wieku postanowiono bowiem podpisać umowę międzynarodową, by zlikwidować czarny rynek. Bukinierzy, złodzieje książek, stają się gatunkiem na wymarciu. Davenport postanawia więc wyruszyć w ostatnią podróż, zanim nowe prawo wejdzie w życie. Cel jego wyprawy rozpala wyobraźnię wszystkich bukinierów – na wyspie Samoa umierający Robert Louis Stevenson kończy własną ostatnią książkę. Jak zawsze Davenportowi niechętnie towarzyszy jego pomocnik, Fergins. Zabrany podstępem na ostatnią szaleńczą wyprawę Fergins odkrywa, jak emocjonującym przeżyciem jest asystowanie sławnemu piratowi w jego misji. Jednak Davenport nie jest jedynym bukinierem, który ma chrapkę na nową opowieść angielskiego autora. Na wyspie pojawia się bowiem Belial, jego śmiertelny rywal. Davenport, Fergins i Belial zostają wkrótce uwikłani w konflikt większy niźli tylko literacki...
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Złodzieje książek |
Autor: | Pearl Matthew |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Sonia Draga |
Rok wydania: | 2017 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
63% osób w Polsce nie przeczytało w zeszłym roku żadnej książki. „Złodzieje książek” to zdecydowanie nie tytuł dla nich. I nie tylko dlatego, że po prostu nie czytają. Niby głównymi bohaterami powieści są bukinierzy (zresztą oryginalny tytuł w dosłownym tłumaczeniu to „Ostatni bukinier), czyli piraci kradnący utwory literackie. Niby, ponieważ tak naprawdę bohaterkami są książki. I nie da się przeczytać tej powieści, nie kochając książek. Przez większą element powieści Matthew Pearla śledzimy ostatnią misję Pena Davenporta – najsłynniejszego bukiniera. Mamy koniec XIX wieku, zaraz ma zostać podpisane międzynarodowe porozumienie w kwestii praw autorskich i przemycenie rękopisu książki przestanie być wystarczające, by wydać ją w innym kraju. Davenport otrzymuje informację, że Robert Louis Stevenson (autor m.in. „Wyspy skarbów” i „Doktora Jekylla i pana Hyde’a), który przeniósł się na Samoę, właśnie kończy własne chyba ostatnie, najistotniejsze dzieło. Podstępem zabiera w podróż własnego pomocnika Ferginsa (i to z jego perspektywy poznajemy całą historię), żeby jeszcze raz zrobić to, co potrafi najlepiej – zwiększyć dostępność dzieła literackiego. Do moralności takiej działalności jeszcze wrócę. „Złodzieje książek” to klasyczna dla Matthew Pearla mieszanka książki historycznej z przygodową. Idealnie miesza fakty z fikcją (cała koncepcja bukinierów), bawi się słowem i niespiesznie prowadzi akcję. Niestety nierzadko zbyt niespiesznie – były fragmenty, które zdecydowanie zyskałyby, gdyby je mocno skrócić lub usunąć. Nie zaszkodziłoby to fabule ani tematyce, na której koncentruje się opowieść – sile literatury i temu, kto ma do niej prawo. Chociaż akcja rozgrywa się nad wiek temu, to ciężko nie zauważyć, że nawiązuje do bardzo współczesnego problemu, czyli piractwa. Dla wielu osób ściąganie filmów czy książek z Internetu to chleb powszedni i nie widzą nic w tym złego. Więcej, uważają, że twórcy powinni się cieszyć, ponieważ popularyzują ich dzieła, za które i tak by nie zapłacili, a tak przynajmniej płacą reklamą. Tak w wielkim uproszczeniu. Podejście karygodne. Lecz czy żeby na pewno? Ciężko pochwalać kradzież, lecz aby sztuka miała jakikolwiek sens, musi docierać do odbiorców. Inna sprawa, że ludzie są mistrzami w wymyślaniu usprawiedliwień. Jeden z bohaterów w pewnym momencie mówi: „Nie byłem żadnym piratem! Byłem wydawcą! Mamy nadrzędny obowiązek względem czytelników: pozwolić im czytać!”. Wyobrażam sobie, że jeśli powtórzył to wystarczająco dużo razy, naprawdę w to uwierzył. Lecz znowu, nie to takie czarno-białe: „Kiedy ludzie myślą o zamianie żelaza albo innego metalu w złoto, nazywają to alchemią. Znacznie śmielszym przedsięwzięciem jest zamiana oprawionych kart zwykłego papieru w olbrzymią fortunę, lecz to zowią działalnością wydawniczą”. Kiedy opowieść stają się literaturą? Czy może być literaturą bez czytelników.? A jeśli nie może, to czy twórca ma prawo protestować przeciwko, w jego oczach, kradzieży, a zdaniem reszty świat – rytuałów przywołania literatury? Bohaterowie chcą wyrwać Stevensonowi rękopis nie tylko po to, by się wzbogacić. W zasadzie czasami można odnieść wrażenie, że to najmniej ważny fragment całej misji. Istotniejsza jest wspomniana na samym początku miłość do książek. Obecnie są coraz częściej traktujemy je jako jeszcze jeden produkt – można je przecież kupić w markecie, tak przy okazji wypadu po środki czystości i płatki owsianek. Powstaje również dużo tworów literaturopodobnych, do których zaliczam dziełka celebrytów czy książki zachęcające, by strony pomazać czy nawet wyrwać. Przez to wszystko literatura zdaje się tracić własne pierwotne strefy wpływu. Zapominamy, że książki działają po odłożeniu na półkę, a przecież „na tym polega prawdziwa siła książki – nie na tym, co jest na jej kartach, lecz tym, co się dzieje, gdy czytelnik bierze ją sobie do serca. Oto prawdziwa definicja literatury”. „Złodzieje książek” to lektura dla wszystkich książkoholików, który nierzadko zastanawiają się, czy to już nałóg, czy jednak wyznanie wiary. Pomimo historycznego anturażu opowieść jest bardzo aktualna. Jeśli nie będziemy jej traktować powierzchownie (potrafi znudzić, tempo niestety często kuleje), a pozwolimy, by zmusiła nas do myślenia o losie literatury, będziemy zadowoleni.
Książki Matthew Pearla mają własny niesamowity klimat, bowiem niewiele znajdziemy pozycji, których zagadki kryminalne osadzane są w realiach historycznych Stanów Zjednoczonych XIX i początku XX wieku. Ponadto to, co kocham w jego ebookach to odnośniki do literatury. Tym razem twórca przenosi nas do twórczości R.L. Stevensona. Czy słyszeliście kiedyś o bukinierach? Nie? Ja również nie, dopóki nie przeczytałam książki Matthew Pearla. Pewnie się zastanawiacie, czym się zajmowali. Otóż ich zadaniem było wykradanie dla wydawców tekstów różnorakich pisarzy. "Zawód" ten wymarł wraz z wejściem w życie prawa o niemal autorskim. Pan Davenport jest jednym z najlepszych w swoim fachu. Konkuruje z takimi nazwiskami jak Whisky Bill, jednak gdy ten ostatni zaniemógł odwiedza odwiecznego rywala w szpitalu, gdzie bukinier rzuca mu propozycję wykradzenia tekstu Stevensona. Z początku Davenport odrzuca ten pomysł, lecz jego towarzysz Fergins go przekonuje i wspólnie ruszają na wyspy Samoa w celu zdobycia cennego rękopisu. Goni ich czas, bo wkrótce ich zawód przestanie istnieć - rząd chce wprowadzić ustawę o prawach autorskich. Same Wyspy Samoa są wyjątkowo niebezpieczne i wszędzie czają się na nich śmiercionośne pułapki. Czy uda im się wykraść ostatni rękopis? Matthew Pearl stworzył doskonały świat, tworząc wyimaginowany zawód, lecz poruszył wyjątkowo kluczowy temat praw autorskich. Niestety bukinierzy są wśród nas i potrafią wyłowić czyjeś dzieło przed publikacją, chociaż nie żyjemy w XIX wieku. Komputery i Internet przyniosły dużo dobrego, lecz również zagrożenia dla naszej pracy, która po prostu może zostać wykradziona, w taki sposób, że nawet nie będziemy zdawać sobie z tego sprawy. Książka ebook wciąga niesamowicie i zalecam ją do lektury na jesienne, długie wieczory.