Żadnego Prawa - Nigdzie. Dziennik z Breslau 1933-1941 okładka

Średnia Ocena:


Żadnego Prawa - Nigdzie. Dziennik z Breslau 1933-1941

Wrocławski historyk Willy Cohn (1888–1941) do momentu wywiezienia z Wrocławia prowadził dziennik. W tym wyjątkowym dokumencie, spisanym przez bystrego obserwatora, znajdziemy obraz dziejów wrocławskich Żydów w narodowo-socjalistycznych Niemczech. Opisy detali życia codziennego, antyżydowskich szykan i odruchów ludzkiej życzliwości łączą się z refleksjami autora, zapisem jego zwątpień i nadziei. Willy Cohn zginął w Kownie zabity przez nazistów.18 lutego 1940 roku   [...] Na ulicach wszędzie widać sanki, na których ludzie zawożą do domu niewielkie ilości węgla, który wystali (dosłownie) podczas wielogodzinnego czekania. U handlarza węglem Kiesego, który nie sprzedaje już Żydom, ludzie stali jeszcze w południe, a porządek z trudem usiłowali zaprowadzić policjanci. Podobno element ludzi nieustanna tutaj już od wpół do trzeciej rano! Ja zawsze znajdę coś na ulicy – w takie dni leży tam całe mnóstwo nadających się rzeczy!

Szczegóły
Tytuł Żadnego Prawa - Nigdzie. Dziennik z Breslau 1933-1941
Autor: Cohn Willy
Rozszerzenie: brak
Język wydania: polski
Ilość stron:
Wydawnictwo: Wydawnictwo Via Nova
Rok wydania: 2010
Tytuł Data Dodania Rozmiar
Porównaj ceny książki Żadnego Prawa - Nigdzie. Dziennik z Breslau 1933-1941 w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.

Żadnego Prawa - Nigdzie. Dziennik z Breslau 1933-1941 PDF - podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.

 


Pobierz PDF

Nazwa pliku: Willy Cohn - Żadnego prawa - nigdzie. Dziennik z Breslau 1933-1941.pdf - Rozmiar: 44.6 MB
Głosy: 1
Pobierz

 

promuj książkę

To twoja książka?

Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.

Żadnego Prawa - Nigdzie. Dziennik z Breslau 1933-1941 PDF transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Strona 1 Strona 2 Willy Cohn zawarł w swoich dziennikach opis losu Żydów w narodowosocjalistycznych Niemczech. Zapiski te należą do najbardziej wstrząsających świadectw tamtego czasu. Autor — historyk i profesor gimnazjalny - opisuje w nich pozbawia­ nie praw i związaną z tym rozpacz ludności żydowskiej w swo­ im rodzinnym mieście - Wrocławiu. Willy Cohn - przez swój zawód, swoje zainteresowania naukowe, swoją działalność polityczną i aktywność w gminie żydowskiej - był osobą znaną i dobrze poinformowaną. Poza tym był pobożnym Żydem, który regularnie chodził do syna­ gogi, a w rozmowach z innymi Żydami uzyskiwał informacje o wydarzeniach w kraju i na świecie. Między innymi dzięki temu dziennik ten jest tak wartościową i jednocześnie poru­ szającą lekturą. W przedstawionym tutaj wyborze można przeczytać nie tyl­ ko o losie niemieckiego Żyda i jego rodziny, Willy Cohn opi­ suje bowiem także, w jaki sposób tak duża gmina żydowska, jak ta we Wrocławiu, w ciągu kilku lat została napiętnowana, represjonowana i zlikwidowana. Autor i jego rodzina doświad­ czyli tych wszystkich szykan osobiście, a pod koniec 1941 ro­ ku zostali deportowani i zamordowani. Ponieważ Willy Cohn przeczuwał, co mu grozi, znalazł sposób na uratowanie swoich dzienników. Książka ta jest speł­ nieniem przynajmniej ostatniego jego życzenia, aby móc opo­ wiedzieć następnym pokoleniom o dziejach i cierpieniach ludności żydowskiej w Niemczech pod panowaniem narodo­ wych socjalistów. Strona 3 Willy Cohn Dziennik z Breslau 1933-1941 Wybrane fragmenty w opracowaniu Norberta Conradsa Z języka niemieckiego przełożył Viktor Grotowicz ŻADNEGO PRAWA - NIGDZIE Via Nova Strona 4 Tytuł oryginału Willy Cohn KEIN RECHT, NIRGENDS BRESLAUER TAGEBÜCHER 1933-1941 Eine Auswahl Herausgegeben von Norbert Conrads © by Böhlau Verlag GmbH & Cie, Köln 2008 © by Via Nova, Wroclaw 2010 - for the Polish edition wrocław J .uropajika stolica kultury V * 2016 www.kreatywnywroclaw.pl Publikacja dofinansowana przez Miasto Wrocław. Redakcja i korekta Marcin Grabski, Olga Rutkowska Wydawnictwo VIA NOVA 50-077 Wrocław, ul. Kazimierza Wielkiego 39 www.vianova.com.pl ISBN 978-83-60544-74-7 Strona 5 Spis treści Przedmowa do wydania polskiego Wrocław jako żydowskie miejsce pamięci...................................................... 9 Od tłumacza .................................................................................................... 21 Zdobycie władzy przez Hitlera i obalenie wszelkich praw........................... 23 Poszukiwanie pracy i rozrywka umysłowa..................................................... 39 Muzeum Żydowskie ....................................................................................... 51 Pucz Röhma .............................................................. 61 Praca wykładowcy ............................................................................................ 65 Ernst w drodze do Palestyny .......................................................................... 77 Berlin czy Palestyna?........................................................................................ 91 Prace młodzieżowe.......................................................................................... 103 W Kudowie-Zdroju.......................................................................................... 107 Spór o dyrektora Gimnazjum Żydowskiego ................................................. 115 Odczyty i publikacje ....................................................................................... 133 Nauczyciel w Żydowskim Seminarium Teologicznym 153 Podróż rozpoznawcza do Palestyny................................................................ 159 Żydowski dzień powszedni............................................................................. 191 Anszlus Austrii .................................................................................................. 215 Wielkie prześladowania 9 listopada 1938 roku 219 Wysiłki na rzecz emigracji dzieci..................................................................... 235 Nadzieje na wyjazd do Palestyny.................................................................... 249 Zlecenie dla GermaniaJudaica.......................................................................... 271 Strona 6 Pożegnanie z córką Ruth 219 Zniewolenie i kuszenie ze strony gestapo 285 Wybuch drugiej wojny światowej 293 Pierwsze deportacje.......................................................................................... 323 Spisywanie wspomnień życia 353 Prześladowania Żydów badeńskich 357 Niepewność i szykany...................................................................................... 369 Kampania rosyjska i wojna żydowska 385 Rabunek mieszkań ........................................................................................... 397 Ostatnie drogi................................................................................................... 4? 7 Posłowie profesora Norberta Conradsa 423 Spis ilustracji.................................................................................................... 427 Dane biograficzne............................................................................................. 429 Niektórzy członkowie rodziny Williego Cohna 431 Bibliografia........................................................................................................ 433 Słowniczek terminów judaistycznych i hebrajskich 437 Spis ważniejszych osób.................................................................................... 443 Strona 7 Pamięci Louisa Cohna (Breslau 7 maja 1915 roku -Aniony 18 marca 2009 roku) Strona 8 Strona 9 Wrocław jako żydowskie miejsce pamięci Przedmowa do wydania polskiego Willy Cohn (1888-1941), historyk i profesor gimnazjalny, zupełnie mimowol­ nie stał się najważniejszym kronikarzem żydowskiego Wrocławia (dawniej Breslau). Będąc hotnme de lettres, od lat młodzieńczych codziennie prowadził zapiski w prywatnym dzienniku. Czynił to jednak tylko na własny użytek, nie wiążąc tego z zamiarem późniejszej publikacji. Jednocześnie - jako człowiek wszechstronnie wykształcony i naukowiec o szerokich horyzontach - wyrażał osobiste oceny o swoim życiu, bliższym i dalszym otoczeniu oraz o wydarze­ niach na świecie. Refleksje na ten temat siłą rzeczy znalazły się również w jego dziennikach. Dopiero w ostatnich lata życia, w okresie najokrutniejszych prześla­ dowań przez reżim nazistowski, Willy Cohn zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że stał się świadkiem straszliwych czasów, o czym powinny dowiedzieć się przy­ szłe pokolenia, zintensyfikował więc codzienne zapiski, a w poczuciu ogromne­ go wewnętrznego napięcia spisał w latach 1940-1941 wspomnienia swojego życia. Od tego momentu w tajemnicy prowadził dobrze przemyślane przygoto­ wania i uzgodnienia dotyczące sposobu uratowania maszynopisu wspomnień oraz ponad stu zeszytów dziennika z lat 1907-1941. Zamordowanie Williego Cohna na Litwie 29 listopada 1941 roku oznaczało spełnienie się jego najgor­ szych przeczuć. Williemu Cohnowi pozostała tylko nadzieja, że udało mu się ura­ tować swój duchowy testament. Żydowski Wrocław jest tak stary, jak wiekowe jest samo miasto. Williemu Cohnowi zawdzięczamy informację o tym, że najstarszy znany z nazwiska miesz­ kaniec Wrocławia był Żydem. Odkrycia tego dokonał na nagrobku z 1203 roku, który dzisiaj można obejrzeć we wrocławskim Muzeum Miejskim w Pałacu Królewskim. Przez następne stulecia niewielka żydowska wspólnota była na prze­ mian uznawana, tolerowana i wypędzana. Dopiero pod rządami pruskimi Żydzi we Wrocławiu otrzymali stałe prawo do pobytu. Po wydaniu edyktu emancypacyj­ 9 Strona 10 nego w 1812 roku ludność żydowska szybko zaczęła się rozwijać, zarówno pod względem liczebności, jak i znaczenia. Wrocław - obok Berlina i Frankfurtu - stał się jednym z trzech największych skupisk ludności mozaistycznej na terenie Niemiec. Dnia 26 sierpnia 1930 roku Willy Cohn otrzymał od gminy synagogalnej od­ powiedź na swoje zapytanie dotyczące liczby mieszkańców pochodzenia żydow­ skiego. Poinformowano go wówczas, że wrocławska gmina liczy 24 503 osoby. W tej liczbie nie zostali jednak uwzględnieni Żydzi nienależący do gminy, w tym zwłaszcza ogromna liczba Żydów zasymilowanych, których rodziny przeszły na chrześcijaństwo. Zwornikami życia tej gminy były liczne bożnice, z których do dziś pozo­ stała jedynie synagoga Pod Białym Bocianem z 1829 roku. Willy Cohn w swo­ im dzienniku opisuje zniszczenie Nowej Synagogi, którą otwarto w 1872 roku. Nie jest przesadą stwierdzenie, że Żydowskie Seminarium Teologiczne we Wroc­ ławiu - wyższa szkoła rabinacka powstała w 1854 roku - było placówką, której znaczenie dla nauki żydowskiej wykraczało daleko poza granice Europy. Docho­ dziły do tego żydowskie lub zdominowane przez Żydów szkoły, uniwersytety ludowe, zrzeszenia, loże, muzea, fundacje, szpitale. Swoje istnienie i powodze­ nie zawdzięczały zdolności gospodarowania elity żydowskiej i jej słynnemu me­ cenatowi. W tym kontekście można by wypisać długą listę znanych nazwisk naukowców, kupców, bankierów czy rabinów, jej zestawienie wykracza jednak poza ramy niniejszej przedmowy. Bardzo dużo z tego, o czym tutaj jedynie napomykam, ma swoje rozwinięcie w prezentowanym wyborze z dzienników Williego Cohna. Willy Cohn pochodził z rodziny kupieckiej, która przywędrowała z pruskiej prowincji poznańskiej. Jego ojciec - Louis Cohn - pochodzący z biednej rodzi­ ny, własnymi siłami osiągnął awans społeczny i prowadził wielką firmę. Matka Williego Cohna - Margarethe Hainauer - należała do znanej rodziny wydawców muzycznych. Jego rodzice byli ludźmi zamożnymi, w 1889 roku odwiedzili Światową Wystawę w Paryżu, a w 1902 roku wybudowali na Rynku we Wrocła­ wiu dom handlowy, który do dziś zachwyca swoją architekturą. Uważali się za Żydów niemieckich, którzy swojemu synowi Williemu, urodzonemu w „ro­ ku trzech cesarzy”, nadali imię uwielbianego cesarza Wilhelma. W okresie świąt Bożego Narodzenia w domu Cohnów paliły się zarówno światełka chanukowe, jak i lampki choinkowe. Rodzina należała do liberalnej Nowej Synagogi przy ówczesnym Schweidnitzer Stadgraben (obecnie część ulicy Podwale), gdzie w 1901 Willy Cohn obchodził swoją bar micwę. Willy Cohn, zachęcany przez matkę, w 1906 roku rozpoczął studia z zakre­ su nauk historycznych, które dwukrotnie zaprowadziły go na uniwersytet 10 Żadnego prawa - nigdzie Strona 11 w Heidelbergu. Kiedy w 1909 roku Willy Cohn zdawał we Wrocławiu swój egzamin doktorski, nie miał nawet dwudziestu jeden lat. Jego rozprawa doktor­ ska dotyczyła historii floty normańsko-sycyliskiej. Także w późniejszym okresie jego zainteresowania naukowe były związane z dziejami Włoch w czasach pa­ nowania Normanów i Staufów. Nie gniewał się, kiedy zaprzyjaźnieni naukow­ cy nazywali go „Cohnem od Normanów”. Doktor Willy Cohn studiował dalej, licząc na karierę akademicką. Zrezygnował jednak z tych planów, gdy się zorien­ tował, w jak nieprzychylny sposób odnosili się do niego - Żyda - historycy z Uniwersytetu Wrocławskiego. Nie chciał nawet ryzykować formalnej odmo­ wy wniosku o habilitację. W 1929 roku bezskutecznie ubiegał się o profesurę w katedrze historii średniowiecznej i nowożytnej w Wyższej Szkole Pedagogicz­ nej we Wrocławiu. Nie widząc dla siebie szansy na uniwersytecie, Willy Cohn zdecydował się na karierę nauczycielską w szkole średniej. Było to jak najbardziej zgodne z je­ go zainteresowaniami, o czym świadczy to, że bardzo szybko znakomicie odnalazł się w tym zawodzie. Był dobrym pedagogiem i bardzo łubianym na­ uczycielem. Ponieważ ożenił się już w 1913 roku, potrzebował stałych docho­ dów. Kiedy wybuchła wojna, Willy Cohn został wcielony do wojska i poszedł na front. We Francji w 1915 roku dowiedział się o narodzinach swojego pierwo­ rodnego syna Wolfganga (Louisa). Drugi syn, Ernst (Abraham), przyszedł na świat w politycznie niespokojnym 1919 roku. Willy Cohn długo nosił z dumą przy­ znany mu za męstwo na froncie Krzyż Żelazny. Nie potrafił sobie wyobrazić, że wojenne zasługi dla Niemiec pewnego dnia przestaną się zupełnie liczyć. Zmianę podejścia wywołało u Williego Cohna dostrzeżenie, że podczas dzia­ łań wojennych gotowość do walki ze strony Żydów była mniej ceniona niż ze strony innych Niemców. To z kolei stało się przyczyną wątpliwości co do słuszności idei żydowskiej asymilacji. Willy Cohn zaczął się dystansować do li­ beralnej atmosfery domu rodzinnego i skłaniać ku „pozytywnemu żydostwu”. Od tej pory przyszłość narodu żydowskiego widział w syjonizmie i w budowie żydowskiej Palestyny. Na płaszczyźnie politycznej Willy Cohn zaangażował się na rzecz socjaldemokracji, wstąpił do Socjaldemokratycznej Partii Niemiec, był członkiem wielu socjaldemokratycznych organizacji, pisał artykuły i odezwy do młodzieży. Od otwarcia w 1919 roku, aż do jej zamknięcia, uczestniczył w pracach Wolnej Wszechnicy Żydowskiej, działał także w loży Lessinga i in­ nych żydowskich lożach we Wrocławiu. W 1924 roku loża Lessinga wybrała go na prezydenta na roczną kadencję. Głównym zajęciem Williego Cohna była jednak praca nauczyciela w Gimna­ zjum św. Jana, wyróżniającym się na tle innych wrocławskich szkół stopnia gim­ Wrodawjako żydowskie miejsce pamięci 11 Strona 12 nazjalnego bardzo integracyjnym charakterem. Grono pedagogiczne składało się w jednej trzeciej z protestantów, w jednej trzeciej z katolików i w jednej trzeciej z Żydów, podobnie wyglądała struktura wyznaniowa uczniów, przy czym odse­ tek dzieci żydowskich nieustannie wzrastał. Od rozpoczęcia pracy jako młodszy profesor gimnazjalny w 1919 roku do przymusowego zwolnienia w 1933 roku Willy Cohn uczył historii, języka niemieckiego i geografii. W Gimnazjum św. Jana długo nie występowały problemy natury politycznej czy antysemickiej. Nauczyciele chrześcijańscy prowadzili lekcje religii obok rabinów. W okresie Republiki Weimarskiej było jeszcze możliwe zajmowanie się pra­ cą naukową bez zaniedbywania szkolnych obowiązków. Profesor gimnazjalny Willy Cohn nie tylko więc jeździł na seminaria historyczne, ale także prowadził szeroką korespondencję z kolegami po fachu i wiele publikował. W 1927 roku otrzymał stypendium, które umożliwiło mu podróż naukową na Sycylię i na­ wiązanie nowych kontaktów zawodowych. Kiedyjego książka o Hohenstaufach ukazała się w 1932 roku także we Włoszech, zaowocowało to członkostwem w Societa di Storia Patria per la Sicilia Orientale w Katanii. Na początku 1933 roku Willy Cohn cieszył się ogromnym poważaniem i znajdował się u szczytu swoich możliwości twórczych. Miał czterdzieści czte­ ry lata, od 1923 roku był po raz drugi żonaty, był ojcem dwóch synów z pierw­ szego małżeństwa i dwóch córek z drugiego związku. I nadal miał wielkie plany. Wszystko to skończyło się 30 stycznia 1933 roku wraz z objęciem władzy przez narodowych socjalistów. Kariera Adolfa Hitlera zniweczyła wszystko. Cezura ta była dla Williego Cohna tak głęboka, że właśnie ten moment wybrał jako tym­ czasowy koniec pisanych przez siebie wspomnień. Przerwijmy w tym miejscu wątek biograficzny, aby zająć się samymi dzien­ nikami. Ich zakres tematyczny jest tak szeroki, że w krótkim wprowadzeniu można omówić go jedynie pobieżnie. Zacznijmy od tego, że środowisko żydow­ skie obejmuje krąg życia gminnego, który wokół każdej wrocławskiej synago­ gi wyglądał nieco inaczej. Nie było jednolitej kultury i tradycji żydowskiej we Wrocławiu, w miejscowej gminie bowiem ścierały się różne nurty i interesy, wszystkim jednak zależało na osiągnięciu kompromisu. Jednocześnie istniało wiele instytucji, placówek społecznych i gremiów, których swoboda ruchów stawała się z roku na rok coraz bardziej ograniczona. Na początku procesu odbierania przez narodowych socjalistów praw Żydom rozpalił się na krótko we Wrocławiu ogień samoodnowy. W 1933 roku gmina ta z konieczności uczy­ niła cnotę. Szkoły żydowskie były przepełnione, ponieważ uczniowie pochodze­ nia mozaistycznego zostali usunięci z innych placówek. Jednocześnie otwarto 12 Żadnego prawa — nigdzie Strona 13 Muzeum Żydowskie w nowych pomieszczeniach Sierocińca Żydowskiego, a Willy Cohn uczestniczył w tym przedsięwzięciu jako członek zarządu. Rozwój czasopism, lóż i instytucji kultury przyniósł jednak pozorne i -jak się niebawem okazało - krótkotrwałe sukcesy Ponieważ Willy Cohn znajdował się na przy­ musowej emeryturze, mógł zwiększyć swoje dochody, jeżdżąc z wykładami po Śląsku i Niemczech. Postępująca akcja przejmowania majątków żydowskich i za­ kaz wykonywania wielu zawodów przyspieszyły dążenia do emigracji, przy czym celem podróży był każdy kraj, który przyjmował Żydów. Jest zadziwiające, jak duże do 1938 roku były możliwości wyjazdu do Pale­ styny, w wielu wypadkach podejmowanych tylko w celu poznania tego kraju. Także Willy Cohn w 1937 roku odwiedził wraz z żoną Erec Israel, nie mógł jednak porzucić dzieci pozostawionych we Wrocławiu. Zdziwił się, że w Pale­ stynie spotkał więcej starych znajomych niż zdarzało mu się to we Wrocławiu. Po „nocy kryształowej” w 1938 roku i wybuchu drugiej wojny światowej w 1939 roku nasiliło się poczucie przebywania w „pułapce na myszy” i przeocze­ nia właściwego momentu wyjazdu. W Niemczech w coraz większym zakresie pod dowolnym pretekstem zamykano instytucje żydowskie lub ograniczano ich działalność. Brak dostępu do radia czy niezależnej prasy nie utrudniał jednak możliwości uzyskania wiadomości o sytuacji w kraju i na świecie. Willy Cohn był niekiedy bardzo dokładnie poinformowany o losie Żydów polskich czy au­ striackich. Zrozpaczony, zadawał sobie pytanie, dlaczego cywilizowana ludzkość nie interweniowała, kiedy Żydzi w warszawskim getcie wymierali jak muchy. Wymianie informacji służyły zwykle rozmowy po nabożeństwie w synagodze, nawet jeśli Willy Cohn często nie chciał wierzyć w to, co tam słyszał. Wiado­ mość o pierwszych deportacjach rozeszła się lotem błyskawicy. Akcję tę rozpo­ czynała zazwyczaj konfiskata prywatnych mieszkań, później zaś następowało wysyłanie takich bezdomnych Żydów w nieznane, gdzie w najlepszym wypad­ ku czekała na nich nędza i wyzysk, a na końcu śmierć. Willy Cohn mógł co naj­ wyżej przeczuwać, że reżim nazistowski w 1941 roku rozpocznie systematyczne mordowanie Żydów. Wiele miejsca w dziennikach zajmują rozważania religijne autora. Willy Cohn był pobożnym Żydem, który odczuwał potrzebę regularnego odwiedzania sy­ nagogi i odmawiania modlitw. Potwierdza to zarówno fakt, że w dziennikach imię Boga nigdy nie jest pisane w całości, jak i ogromna liczba przywoływanych terminów hebrajskich (jest ich tak dużo, że konieczne było zestawienie dla czy­ telników specjalnego słownika). Po przeprowadzce w 1934 roku na dawną Opitzstrasse (obecnie ulica Żelazna) Willy Cohn zaczął odwiedzać synagogę Abrahama Mugdana przy Rehdigerplatz (obecnie plac Icchaka Lejba Pereca). Wrocławjako żydowskie miejsce pamięci 13 Strona 14 Cenił bardzo intymną atmosferę, jaka panowała w tej bożnicy utworzonej w szkole żydowskiej, oraz kazania rabina Louisa Lewina. Religijność Williego Cohna przejawiała się nie tylko w jego codziennych rytuałach i przestrzeganiu wszystkich zasad pobożności, ale także w poszerzaniu wiedzy z zakresu tradycji judaistycznej i w nauce języka hebrajskiego, co miało mu pozwolić rozumieć Torę i teologicznie interpretować święte teksty. Stosunek Williego Cohna do Żydów wschodnich był bardzo zmienny. Co prawda podzielał przesądy, jakie ogólnie były o nich rozpowszechniane, ale ich religijność często robiła na nim wrażenie i zawstydzała go. Poglądy polityczne Williego Cohna charakteryzują podobne sprzeczności, choć pod koniec życia cechowało go bezgraniczne rozczarowanie i poczucie bezsilności wobec systemu przemocy. Z pierwszej wojny światowej Willy Cohn powrócił z Krzyżem Żelaznym i bardzo się cieszył, kiedy spotykał towarzyszy broni z tamtych czasów. Relacja z uroczystości dwudziestolecia bitwy pod Ver­ dun w 1936 roku wzruszyła go do łez. Mimo wszystkich rozczarowań całą duszą był przywiązany do Niemiec i ich kultury. Willy Cohn zawsze głosował na socjaldemokratów, a sercem był tak blisko lewicy, że niektórzy niesłusznie uważali go za komunistę. To właśnie przekonania polityczne stały się pretekstem do zwolnienia go z pracy i pozbawienia statusu urzędnika - Willy Cohn został uznany za osobę „niepewną politycznie”. Takie uzasadnienie było druzgocące, gdyż prowadziło później do automatycznego odrzucania każdego podania o pra­ cę, nawet wewnątrz gminy żydowskiej. Władze gminy zwróciły się do Williego Cohna dopiero wtedy, gdy brak kadry nauczycielskiej w Żydowskim Semina­ rium Teologicznym stał się bardzo dotkliwy. Z tego też powodu zaszczytne powołanie do grona wykładowców tego seminarium w grudniu 1936 roku nie było dla Williego Cohna do końca satysfakcjonujące. Po „nocy kryształowej” w 1938 roku musiał zresztą oddać swoje klucze do pomieszczeń tej uczelni. Ostatnią pracą Williego Cohna na rzecz wrocławskiej gminy żydowskiej było zabezpieczanie jej zaniedbanego archiwum historycznego. Willy Cohn był lewicowym niemieckim patriotą, którego uczucia były czę­ sto poddawane ciężkim próbom, zmuszając go do wyboru między lojalnością wobec państwa a pogardą dla polityki. Odbijało się to w jego ocenach ówcze­ snych wydarzeń polityczno-gospodarczych, które z dzisiejszego punktu widze­ nia są często trudne do zrozumienia. Na przykład traktat pokojowy z Wersalu Willy Cohn uważał za bezprawie, dlatego wykazywał zrozumienie dla rewizjo­ nistycznych celów Trzeciej Rzeszy. Podobnie kiedy armia niemiecka przekro­ czyła granicę austriacką, a Adolf Hitler ogłosił anszlus Austrii, Willy Cohn był pełen podziwu. Także przyłączenie Czechosłowacji uważał jedynie za przy­ 14 Żadnego prawa - nigdzie Strona 15 wrócenie stanu, który utrzymywał się wcześniej przez cały wiek. Jeszcze bar­ dziej problematyczne były wysiłki, jakie Willy Cohn podejmował, aby zrozu­ mieć argumentację przemówień Führera, którą częściowo nawet niekiedy podzielał. Nadal uważał Adolfa Hitlera za głowę państwa i następcę cenionego przez siebie prezydenta Rzeszy Paula von Hindenburga. Narodowosocjalistycz- na propaganda dotycząca przestrzeni życiowej dla narodu niemieckiego nie by­ ła mu do końca obca, ponieważ jako Żyd dążył do tego samego celu w stosunku do państwa żydowskiego w Palestynie. Po względnie szybkim zwycięstwie nad Polską Willy Cohn na chwilę zapomniał o wszystkich cierpieniach, jakich do­ znał od czasu „nocy kryształowej”. Po raz ostatni obudził się w nim żołnierz frontowy z pierwszej wojny światowej, kiedy pełen respektu napisał o Adolfie Hitlerze: „Trzeba uznać wielkość człowieka, który nadał światu nowe oblicze”. Byłoby działaniem zbyt prostym wytykanie dziś autorowi tych błędów, wyrządziłoby mu się tym bowiem wielką krzywdę. Mimo to wydawcy nie wol­ no wykreślać takich zdań i opinii z dziennika, stanowią one bowiem elementy złożonej osobowości Williego Cohna. Następne pokolenia są mądrzejsze od szu­ kającego wyjaśnień i obiektywności obserwatora z 1939 roku - Willy Cohn nie znał ani dalszego ciągu tych wydarzeń, ani też nigdy się nie dowiedział, co planowano zrobić i co zrobiono w Auschwitz. Poza tym Willy Cohn był roz­ darty między codziennie doświadczanymi przejawami bezprawia a polityczną empatią dla określonego żydowskiego postrzegania rzeczywistości, co było dy­ lematem niektórych Żydówjego epoki. Podziw wyrażany początkowo przez Williego Cohna dla działań Adolfa Hitlera bardzo szybko wywołał bolesne rozczarowanie. Zwycięski - jak się wydawało - pochód Rzeszy przez Europę nie zmienił nic w antyżydowskiej polityce narodowych socjalistów. Została ona nawet zaostrzona przez wpro­ wadzanie niezliczonych szykan i dokonywanie nowych okrucieństw. Willy Cohn codziennie obserwował wzrost tego bezprawia. Dostrzegł to już w 1933 roku, kiedy napisał: „Nigdzie w Niemczech nie ma już prawa! Nigdzie”. Tytuł tej książki nawiązuje właśnie do tych słów. Za szczególnie uwłaczające godności ludzkiej Willy Cohn uważał ostemplowanie ławek na ulicach i w parkach napisem „Für Juden verboten”. We Wrocławiu rozpoczęło się to w połowie 1939 roku przy Hindenburgplatz (obecnie plac Powstańców Śląskich), a skończyło przy Kirschallee (obecnie aleja Wiśniowa) przed żydow­ skim domem starców. Z oburzeniem zareagował, kiedy się dowiedział, jak Niemcy traktują Żydów w Polsce - zamykają w gettach i pozbawiają wszel­ kiej własności. Od tej pory przemowy Adolfa Hitlera napawały go obrzydze­ niem, „nie były godne głowy państwa”. W tym samym czasie rozpoczęły się Wrodaiv jako żydowskie miejsce pamięci 15 Strona 16 pierwsze deportacje Żydów z Pomorza i Szczecina do Polski, na których temat napływało coraz więcej szczegółów do stolicy Dolnego Śląska. Willy Cohn był przerażony losem deportowanych. Życie codzienne, problemy rodzinne, sprawy prywatne, losy krewnych we Wrocławiu i w Berlinie w większym stopniu wypełniają oryginalne karty dziennika niż można to było oddać w niniejszym - skróconym - wydaniu. Wiele miejsca w zapiskach zajmują relacje z podejmowanych wysiłków na rzecz emi­ gracji. Willy Cohn nie był do końca przekonany o tym, że powinien wyjechać z Niemiec, ale postarał się o to, żeby kraj opuściła trójka jego dzieci. Najstar­ szy syn, Wolfgang (Louis), uciekł do Paryża bezpośrednio po zdaniu matury w 1933 roku, ponieważ grożono mu śmiercią. Dwójka młodszych dzieci, Ernst i Ruth, dorastała bardzo samodzielnie. Ojciec martwił się, że nie chodzą do sy­ nagogi, ale cieszył się, że podzielają jego syjonistyczne nadzieje dotyczące Pale­ styny. W marcu 1935 roku szesnastoletni Ernst dołączył do grupy Żydów, która wyjechała do Erec Israel. Na miejscu od razu podjął starania, aby ściągnąć do sie­ bie rodziców. Odważna matka, Trudi Cohn, umożliwiła w 1939 roku swojej czternastoletniej córce Ruth młodzieżową emigrację do Danii. Kiedy w kwiet­ niu 1940 roku Dania została zajęta przez Niemcy, Ruth udało się dotrzeć do Pale­ styny w pełnej przygód podróży przez Moskwę i Istambuł. Podróż Williego Cohna i jego żony do Palestyny w 1937 roku nastąpiła mię­ dzy emigracją jego dzieci - Ernsta i Ruth. W tych „czasach pokoju” przepływ podróżnych między Niemcami i angielskim obszarem mandatowym w Pale­ stynie był jeszcze intensywny. Ludzie jechali do krewnych i przyjaciół, którzy wyemigrowali, albo sondowali możliwości własnej emigracji. Kiedy w marcu 1937 roku Willy i Trudi Cohnowie wyruszyli w swoją podróż, mieli już wyku­ pione bilety powrotne, zostawili bowiem we Wrocławiu obie córki - Ruth i Susanne. Willy Cohn opisuje w dzienniku ogromne wrażenie, jakie zrobiła na nim Ziemia Święta, podkreśla jednak umacniające się przekonanie, że droga do niej jest dla niego zamknięta. Było to uczucie porażki, jakie wystąpiło u celu jego nadziei. Po powrocie do domu we Wrocławiu Willy Cohn oddał się pracy, rozpoczynając nowe książki i snując plany naukowe, którymi się w pewien sposób psychicznie znieczulał. Powoli zaczął rezygnować z próby wyjazdu z Niemiec na zawsze. W tym stanie rosnącej rozpaczy przeżył szok 9 listopada 1938 roku, będąc świadkiem niczym niepohamowanej przemocy i zbezczesz­ czenia najświętszej tradycji. Nowa Synagoga stanęła w płomieniach, a większość bożnic i siedzib instytucji żydowskich zdemolowano. Krewni i przyjaciele Williego Cohna, w tym jego brat i szwagier, zostali wywiezieni do obozu w Buchenwaldzie. Przymusowa deportacja objęła ponad 2 tysiące Żydów 16 Żadnego prawa — nigdzie Strona 17 z Wrocławia. Sam Willy Cohn uniknął aresztowania, ale zanotował: „Według mnie, te dni należą do najczarniejszych nie tylko w żydowskiej, ale również w niemieckiej historii, poza tym jestem przekonany, że wielu Niemców wsty­ dzi się z tego powodu”. Swoistą odskocznię od smutnej rzeczywistości i jednocześnie dodatkowe środki finansowe zapewniło Williemu Cohnowi naukowe zlecenie przekazane mu przez berlińskiego naczelnego rabina Leo Baecka. Chodziło o współpracę przy pisaniu haseł do encyklopedii GermaniaJudaica. Z tego powodu Willy Cohn potrzebował dostępu do bibliotek we Wrocławiu, to jednak Żydom było zabro­ nione. Jedynie w katolickim archiwum diecezjalnym i w jego bibliotece na Ostrowie Tumskim mógł swobodnie pracować. Od maja 1939 roku aż do swojej deportacji był tam mile widzianym gościem. Portierka zaopatrywała go w artykuły żywnościowe, których w tamtym okresie Żyd nie mógłjuż właściwie nigdzie kupić. Dużo ważniejsza była jednak dla niego oczywista akceptacja jego osoby, szczere rozmowy i uzyskane pocieszenie. W diecezji wiedziano dokład­ nie o zbrodniach popełnianych w Polsce na Żydach. Willy Cohn dowiedział się tam z pewnego źródła o rozstrzelaniu 12 tysięcy Żydów we Lwowie - była to dla niego informacja równie niepojęta, co złowieszcza. Kiedy rabin Leo Baeck odwiedzał swoich braci we Wrocławiu, spotykał także Williego Cohna, który, zachwycony, pokazywał mu piękno swojego rodzinnego miasta. Leo Baeck z ko­ lei obdarzył tego naukowca tak wielkim zaufaniem, że w 1940 roku zdradził mu, jak ocenia aktualną sytuację polityczną (jest to jeden z najbardziej godnych uwa­ gi fragmentów prezentowanego dziennika). W beznadziejnej sytuacji 1940 i 1941 roku Willy Cohn zaczął przeglądać star­ sze zeszyty dziennika i spisał wspomnienia swojego życia. Pracę nad nimi roz­ począł w październiku 1940 roku, kiedy zanotował: „To będzie gruba książka, która ma dać kiedyś świadectwo, czym była tradycja Żydów w Niemczech”. Niecały rok później był szczęśliwy z ukończenia tego dzieła. Historia ocalenia maszynopisu wspomnień jest najlepszym dowodem na to, jak źle Willy Cohn oceniał swoją sytuację w 1941 roku i jak ważne było dla niego zachowanie tego świadectwa dla potomności. Używał cienkiego papieru do maszyny, aby uzyskać kilka przebitek. Jeden egzemplarz pozostał u niego i został uratowany razem z dziennikami. Inny powierzył dyrektorowi archiwum diecezjalnego we Wroc­ ławiu, a trzeci zdeponował w Archiwum Powszechnym Żydów Niemieckich w Berlinie. Nie wiadomo, czy były jeszcze inne schowki, ale te trzy maszynopi­ sy ocalały. Kiedy w 1995 roku wspomnienia te zostały opublikowane, rozpoczę­ ło się odkrywanie Williego Cohna jako najważniejszego chyba świadka tradycji żydowskiej we Wrocławiu. WrocławJako żydowskie miejsce pamięci 17 Strona 18 Pozostaje jeszcze wyjaśnienie okoliczności śmierci Williego Cohna. Depor­ tacje Żydów z Wrocławia odbywały się według precyzyjnej biurokratycznej pro­ cedury. Osoby przeznaczone do deportacji otrzymywały czternaście dni wcześniej pocztą pisemne zawiadomienie, kiedy muszą opuścić mieszkanie. Każdy wiedział, że oznacza to „wysłanie”. Willy Cohn otrzymał takie powiado­ mienie 15 listopada 1941 roku. Od ponad roku w jego mieszkaniu stała walizka z najpotrzebniejszymi rzeczami, przygotowana „na wszelki wypadek”. Przyzna­ ny mu termin Willy Cohn natychmiast wykorzystał do ratowania swoich naj­ ważniejszych rękopisów. Ponad 1 tysiąc wrocławskich Żydów zostało o świcie wyciągniętych z łóżek nie czternaście dni później, lecz już 21 listopada, i przewie­ zionych do przygotowanego punktu zbiorczego niedaleko obecnego Dworca Nadodrze. Był wśród nich także Willy Cohn, jego żona oraz dwie małe córki. Nieszczęśników tych zakwaterowano w dużej sali dawnej restauracji z ogrodem Schiesswerder. Gestapo potrzebowało blisko czterech dni, żeby wyjaśnić sytuację majątkową aresztowanych. Następnie zmuszono wszystkich do podpisania rezy­ gnacji ze swoich majątków, które przeszły na własność państwa niemieckiego. Późnym wieczorem 25 listopada wszystkich zaprowadzono w kierunku pobli­ skich torów kolejowych, gdzie stał przygotowany, wyglądający zwyczajnie, pociąg osobowy. Nikt nie wiedział, że pociąg ten pojedzie do Kowna na Litwie. Tam na wywiezionych czekało getto i tak zwany Fort IX O strasznych wydarze­ niach, których ofiarami padło łącznie 67 tysięcy osób, wiadomo z relacji ocala­ łych z getta i na podstawie współczesnych badań historycznych. Jednocześnie z pociągiem z Wrocławia nadjechał inny pociąg z Wiednia - także w nim znaj­ dowało się 1 tysiąc osób. Wszyscy krótko po przybyciu zostali zaprowadzeni nad przygotowany dół przy Forcie IX, gdzie 29 listopada 1941 roku zginęli za­ strzeleni z karabinów maszynowych. Dla dowódcy, pułkownika SS doktora Karla Jägera, ta masowa egzekucja nie była pierwszą, ale właśnie tę ocenił jako „wspaniałe strzelanie”. W swoim pisemnym raporcie odnotował, że tego dnia zastrzelono 1155 kobiet, 693 mężczyzn i 152 dzieci, wszyscy byli żydowski­ mi „przesiedleńcami”. Do najmłodszych ofiar należała zapewne mała Tamara Cohn, która nie miała wtedy jeszcze trzech lat. Przez dziesięciolecia nie było nic wiadomo o istnieniu dzienników Williego Cohna, a także o ich wielkiej wartości jako źródła historycznego. Dopiero kiedy w 1975 roku ukazała się w Jerozolimie broszura pod tytułem Als Jude in Breslau - 1941, przedrukowana w Niemczech w 1984 roku, zwrócono uwagę na Wil­ liego Cohna. Natychmiast po opublikowaniu wydania kieszonkowego tej książ­ ki podjąłem starania, aby dowiedzieć się czegoś więcej na temat tych dzienników. Poszukiwania trwały długo, ale w rezultacie zakończyły się sukcesem. Wielkiej 18 Żadnego prawa — nigdzie Strona 19 pomocy udzielił mi wówczas dyrektor Instytutu Leo Baecka w Jerozolimie, Joseph Walk, między innymi pośrednicząc w nawiązaniu kontaktów z trójką dzieci Williego Cohna mieszkających w Izraelu i we Francji. Początkowa rezer­ wa członków rodziny Cohn wobec moich natarczywych pytań przemieniła się w końcu w pełną zaufania, przyjacielską relację. W ten sposób po raz pierwszy dowiedziałem się o maszynopisie wspomnień Williego Cohna, które zostały przeze mnie wydane w 1995 roku. Dopiero później uzyskałem wgląd w zapiski w dziennikach. Okazały się one bardziej obszerne niż przypuszczałem. Ponad 120 manuskryptów, w tym 112 zeszytów dziennika o szacunkowej objętości blisko 10 tysięcy stron, znajduje się dzisiaj w Centralnym Archiwum Historii Narodu Żydowskiego w Jerozolimie. Do przygotowanego przeze mnie wydania wybrałem z tego materiału 59 uratowanych zeszytów z lat 1933-1941, o objęto­ ści 4,6 tysiąca stron, ponieważ czasowo nawiązywały bezpośrednio do znanych już wspomnień. Z Wrocławia była dotychczas znana tylko jedna obszerna relacja naocznego świadka, a mianowicie odkryty i opublikowany przez Ryszarda Kincla dziennik przedstawiciela handlowego i pisarza Waltera Tauska (1890—1941) *. Inaczej niż sugeruje tytuł tej publikacji, zostały w niej opisane tylko niektóre lata, prze­ kaz ten jest bowiem fragmentaryczny. Poza tym nie ma tam właściwie żydow­ skiego punktu widzenia, ponieważ autor przeszedł na buddyzm i dawno już oddalił się od tradycji żydowskiej. Dziennik Waltera Tauska został doprowa­ dzony do początku marca 1940 roku. Również w dziennikach Williego Cohna znajdują się luki, największa z nich występuje w 1938 roku. Nie ma to jednak większego znaczenia ze względu na szczegółowość przekazu, a wyjątkowo duża objętość ocalałego tekstu i tak wymagała znacznych skrótów. Wyboru dokonałem z zamiarem nieuszczuplania historycznej wartości tego źródła, oddania tego, co istotne, i jednocześnie nie tak jednoznaczne w sferze politycznej, przy pomi­ nięciu kwestii zbędnych i mających charakter zupełnie prywatny. W dwutomo­ wym wydaniu niemieckim wszystkie skróty zostały dokładnie zaznaczone. Ogromne zainteresowanie dziennikami Williego Cohna, które doczekały się już trzech wydań niemieckich, zachęciło mnie do opublikowania ich wersji zre­ dukowanej do tego, co rzeczywiście najistotniejsze. Wydanie takie ukazało się w twardej i miękkiej oprawie w 2008 i 2009 roku. Do tego wydania tekst musiał być ponownie skrócony, między innymi zrezygnowano z dokładnego zaznacza­ nia wszystkich skrótów. Głównym zamierzeniem jednotomowego wydania * Walter Tausk, Dżuma w mieście Breslau, wybór, przekład i opracowanie Ryszard Kincel, Książka i Wiedza, Warszawa 1973 (przyp. tłum.). Wrocław jako żydowskie miejsce pamięci 19 Strona 20 dzienników było skoncentrowanie się na wydarzeniach w samym Wrocławiu, dlatego usunięto liczne zapiski o tym, co Willy Cohn obserwował i czego do­ świadczył poza stolicą Dolnego Śląska. Wyjątkiem jest tylko ważna podróż do Palestyny w 1937 roku. Stąd zresztą podtytuł Dziennik z Breslau. Niniejsze polskie wydanie opiera się na jednotomowym wydaniu niemieckim i kieruje nim ta sama idea. W książce zamieszczono słownik ważniejszych pojęć hebraj­ skich i judaistycznych, nowością są także dodatkowe informacje biograficzne dotyczące rodziny Cohn. Tekst dzienników podzielono śródtytułami - są one dodatkiem redakcyjnym i mają tylko charakter orientacyjny, żaden autor dzien­ nika nie może przecież wiedzieć, co przyniesie następny dzień. Wraz z opublikowaniem wspomnień Williego Cohna w 1995 roku i jego dzienników w 2006 roku, a także polskiego wydania dzienników, żydowski Wrocław odzyskał swoją historyczną pamięć. Nie ma chyba innego miasta, które mogłoby dziś nakreślić tak wyrazisty i przytłaczający obraz upadku swo­ jej gminy żydowskiej, jak właśnie Wrocław dzięki kronikarzowi Williemu Cohnowi. Jego ranga jednego z najbardziej autentycznych i przekazujących najwięcej informacji świadków historii śląskich i niemieckich Żydów jest nie­ podważalna od momentu publikacji tych dzienników. Na koniec chciałbym skreślić kilka słów podziękowań. Należałoby tutaj wy­ mienić wiele osób i instytucji, ale ograniczę się do Macieja Łagiewskiego, który w 1986 roku po raz pierwszy zaprowadził mnie do grobu rodziny Cohn na cmen­ tarzu żydowskim. Moje podziękowania kieruję również pod adresem Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. W Brandta Uniwersytetu Wrocławskie­ go i jego dyrektora, prof. Krzysztofa Ruchniewicza, oraz prof Marka Zybury, którzy zainicjowali polskie wydanie tej książki. Dziękuję także Wiktorowi Groto- wiczowi za jej wiemy przekład oraz Elżbiecie i Stanisławowi Klimkom za staranną opiekę nad tym projektem. Szkoda, że Louis Cohn nie będzie mógł wziąć tej książ­ ki do ręki, ale bardzo się ucieszył, kiedy usłyszał, że dzienniki jego ojca będą mogli wkrótce przeczytać polscy mieszkańcy Wrocławia. Stuttgart, 15 stycznia 2010 roku Norbert Conrads