Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Świeży duży talent!George R.R. MartinIdą mechaniczni!Powtarzam!Metal na murze!Odrodzony w ogniach zniszczonej Wielkiej Kuźni Jax rozpoczyna życie jako wolny klakier. Z wyzwoleniem wiąże się jednak ogromne brzemię. Jax pragnie wolności dla własnych mosiężnych braci i sióstr. Nadziei upatruje w na poły legendarnej królowej Mab i jej mitycznej arkadii ukrytej gdzieś daleko na północy kontynentu.Berenice pełniła funkcję Talleyranda – szpiegmistrzyni, bohaterki dziesiątków opowieści, herosa ludu Nowej Francji. A później popełniła błąd… Została wygnana z państwie i pochwycona przez drakońską sekretną policję zegarmistrzów. Choć jej dni zdają się policzone, stale zamierza za wszelką cenę dążyć do odmienienia losów wojny.Mosiężny Tron planuje znów najechać francuskie ziemie. Ostatnim bastionem Francuzów jest do tej pory niezdobyta twierdza Zachodniej Marsylii. Właśnie tu do obrony przygotowuje się kapitan Hugo Longchamp. Zadanie ma niezwykle trudne, ponieważ naprzeciw niestrudzonej armii mechanicznych żołnierzy może wystawić jedynie znękane i nieprzetestowane oddziały złożone w większości z kupców i rzemieślników. Sytuacja dawno nie była tak beznadziejna.Kontynuacja „Mechanicznego” Iana Tregillisa.„Powstanie” to drugi tom epickiej opowieści o bezkompromisowej wojnie i krętej drodze ku wolności.Trzeci tom serii – „Wyzwolenie” - ukaże się już jesienią 2017 roku!
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Wojny alchemiczne. Tom 2. Powstanie |
Autor: | Tregillis Ian |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo SQN |
Rok wydania: | 2017 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Ostatnio ilość kontynuacji, które chcę przeczytać, przekracza wszelkie dopuszczalne normy. ;) Żongluję książkami, zmieniam koncepcję tego, co aktualnie chcę przeczytać, a potem się irytuję czytając gdzieś w internetach, że książka ebook była boska/świetna/taka sobie/do bani. Tak samo było w tym przypadku. Zachwycona Mechanicznym, książkę Powstanie. Wojny alchemiczne. Tom II Ian’a Tregillis’a, kupiłam tuż po premierze w marcu. Ale w natłoku mnogości interesujących tytułów sięgnęłam po nią dopiero w połowie maja. Lecz dość użalania się ponad mnogością niezłych tytułów, bo: "Idą mechaniczni! Powtarzam! METAL NA MURZE!" Wielka Kuźnia zniszczona. Mosiężny Tron wpadł w furię i choć nie ma dowodów na to, iż dokonała tego Francja, postanawia wysłać własne mechaniczne wojska w celu zlikwidowania ostatniej niezdobytej twierdzy w Zachodniej Marsylii. Tam na posterunku stale mężnie czuwa kapitan Hugo Longchamp. Jednak sytuacja, w jakiej się znajduje nie wygląda kolorowo. Bo ostatni odparty atak znacznie osłabił francuskie siły i teraz obroną muszą zająć się niewykwalifikowani rzemieślnicy. Czy na czas uda się z tego zlepku ludzi wycisnąć jakieś wyjątkowe umiejętności, tak by samemu nie utracić ducha do walki? Podczas gdy w Zachodniej Marsylii trwają gorączkowe przygotowania, do jak się wydaje ostatniego potyczki z mechaniczną armią, Berenice pochwycona przez policję zegarmistrzów stara się uciec z niewoli. Po wybuchu Kuźni nie ma kontaktu ze światem, nie wie co stało się też z Jaxem. Mimo wszystko nie traci ducha potyczki i za wszelką cenę chce odmienić dzieje toczącej się wolny. Cudem uratowany Jax w tym okresie rozpoczyna życie jako całkowicie wolny od gaes klakier. Wiedziony chęcią ocalenia własnych współbratymców postanawia odnaleźć legendarną królową Mab. Czy legenda o jej mitycznej arkadii ukrytej gdzieś na północy Ameryki jest prawdziwa? Znowu jestem zachwycona. Mimo iż Powstanie. Wojny alchemiczne. Tom II odstawiło na boczny tor mocno akcentowane w pierwszym tomie fragmenty steampunku, a skupiło się na konflikcie między Holandią i Francją. Gdyż Berenice i Jax są wartością samą w sobie. Niepokorna była Talleyrand mimo niełatwej sytuacji i wygnania nie poddaje się i rozpaczliwie wręcz chce poznać tajemnicę klakierów i zakończyć tę krwawą wojną. A przeuroczy Jax w końcu zrozumiał, czym jest i z czym się wiąże ta cała osławiona wolność. Sam musi zacząć dokonywać wyborów i rozwiązywać targające nim dylematy. Dla mnie jednak prawdziwym bohaterem książki okazał się kapitan Hugo Longchamp. Fantastycznie wykreowany, charyzmatyczny, nie tracący ducha potyczki przywódca. Przy jego ironicznych i zabarwionych czarnym humorem dialogach wręcz się rozpływałam. Podsumowując. Powstanie. Wojny alchemiczne. Tom II jest doskonałą kontynuacją Mechaniczny. Wojny alchemiczne Tom I. Z niecierpliwością więc oczekują na jesień, gdyż z nią nadejdzie Wyzwolenie. :)
Powstanie to drugi tom Wojen Alchemicznych i muszę przyznać, że autorowi udało się poprawić praktycznie wszystkie błędy, które popełnił w pierwszej części. Ian Tregillis ulepszył własny warsztat pisarski (chociaż niektórym stale może wydawać się zbyt ciężki i przesadzony), zadbał o zrównoważenie akcji i dopilnował, aby wszystko było na swoim miejscu. Książkę przeczytałam z dużą przyjemnością i cieszę się, że dałam tej serii kolejną szansę. Nie będę przybliżać fabuły, aby niczego nie zdradzić osobom, które jeszcze nie czytały pierwszego tomu. Napiszę jedynie, że akcja jest podzielona między trzech bohaterów i każdy z nich ma bardzo wiele do zaoferowania. Dzięki temu nie marudziłam, gdy widziałam, że kończy się epizod i najprawdopodobniej przejdę do historii kolejnej postaci (a zdarza mi się to niezwykle często). Tregillis utrzymywał równe, dynamiczne tempo u wszystkich bohaterów, więc każdy element przynosił nową wiedzę i przykuwał uwagę. Widać też, że twórca zadbał o dobrą konstrukcję książki, bo epizody urywały się w niezłych momentach. Nie były za długie ani za krótkie, kończyły się jakimś przełomem (ale nie w połowie akcji) i zostawiały nadzieję na następny wątek. Czegoś takiego zdecydowanie brakowało w pierwszej części. Bardzo podobał mi się również subtelny ukłon w stronę czytelników, którzy zapoznali się z pierwszym tomem na tyle dawno, że mogli zapomnieć o niektórych zdarzeniach z Mechanicznego. Tregillis zachował odpowiedni balans - wspominał pojedyncze wątki z poprzedniej części, lecz nie poświęcał im całych stron czy rozdziałów. Na samym początku krótko przypomniał głównych bohaterów, a potem w trakcie rozwoju fabuły sporadycznie wtrącał info o jakichś zdarzeniach z przeszłości. Robił to bardzo naturalnie i nienachalnie, bez zbędnego rozwodzenia się i rozrzewnienia. A co mogę powiedzieć o bohaterach? Autorowi idealnie wyszli Francuzi. Uwielbiam Longchampa. Jest mądry i ma piękne teksty, chociaż jeśli ktoś nie lubi wulgaryzmów, to może się czuć zniesmaczony. Idea żołnierza, który dzierga na drutach już w pierwszej części wydała mi się zabawna, lecz w Powstaniu Longchamp dostał wiele większą rolę i bardzo się z tego cieszę. Z kolei Berenice jest tak niejednoznaczna, że ciężko się zdecydować, czy ją lubić, czy życzyć jej śmierci (w czym czytelnik bynajmniej nie jest odosobniony). Muszę również zaznaczyć, że w tej części twórca zwrócił wiele mniej uwagi na aspekty człowieczeństwa i wolnej woli. A gdy już o tym pisał, to zdecydował się na zupełnie inną perspektywę, co było ciekawym posunięciem. Kwestia podejmowania swoich decyzji a także ponoszenie konsekwencji wyborów, narzucanie samemu sobie obowiązków - wszystko to zostało przemycone wiele subtelniej niż w pierwszej części. Generalnie piszę i piszę i wychodzi na to, że książka ebook nie ma absolutnie żadnych wad. No i w sumie faktycznie pod wobec fabuły, bohaterów czy pomysłu nie mam się do czego przyczepić. Wiedziałam, czego się spodziewać, więc nie byłam szczególnie zaskoczona, chociaż sam sposób realizacji i rozwój pisarski Tregillisa zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Niestety po raz pierwszy w przypadku wydawnictwa SQN mam ogromne zarzuty względem redakcji i korekty. Błąd na błędzie. W pewnym momencie sprawdzałam nawet, kto przygotowywał książkę i byłam zdziwiona, gdy okazało się, że ten sam zespół opracował pierwszy tom. Widocznie wydawnictwo spieszyło się z wydaniem książki lub panie redaktor i korektor miały nawał obowiązków, więc mam nadzieję, że to była jednorazowa wpadka. Poniżej kilka przykładów, żebyście pocierpieli razem ze mną ;) „Ruszył mgalopem.”* „Nie miała wątpliwości, że to, co świdrowało jej uszy, też niejedno potrafiło całkiem sporo.” „Dołączył żołnierzy do przykucniętych za blankami wschodniego bastionu.” „Francuzka szpiegmistrzyni przypomniała sobie…” To tylko niewielki odsetek błędów, które przewinęły się na kartach Powstania. Szkoda, ponieważ do tej pory SQN był wręcz wzorowym przykładem na to, że da się wydawać książki pozbawione błędów. Wiadomo, że zawsze się jakieś przytrafią, lecz wcześniej znajdowałam może pięć błędów na całą książkę, a teraz niejednokrotnie widziałam tyle w jednym rozdziale. Mimo to uważam, że Powstanie to idealna kontynuacja Wojen Alchemicznych i Tregillis bardzo wysoko uniósł sobie poprzeczkę. Mam nadzieję, że sprosta zadaniu, bo chętnie poznam zakończenie tej historii. Zalecam tę książkę wszystkim, którzy czytali pierwszy tom, szczególnie jeśli mieli jakieś wątpliwości (tych, którym się podobało, nie trzeba przecież zachęcać ;) ). A tym, którzy po tej recenzji chcieliby poznać trylogię Tregillisa, radzę zacisnąć zęby przy ewentualnych niedociągnięciach pierwszego tomu, bo drugi jest zdecydowanie lepszy i warty poznania. --- * Wszystkie cytaty pochodzą z książki Powstanie autorstwa Iana Tregillisa. Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu SQN.
Opis fabuły Jax odrodził się w ogniu Wielkiej Kuźni i nareszcie jest wolny. Brak geas, palącego przymusu, by wypełniać rozkazy, jest dla niego czymś świeżym i przepięknym. Klakier chce jednak pomóc innym mechanicznym poczuć smak wolności. Tymczasem Berenice popełniła błąd i z mistrzyni szpiegostwa (trochę nierozważnej i szalonej, fakt) zmienia się w więźnia sekretnej drakońskiej policji. Jest traktowana niczym księżniczka - a to tylko wzmaga jej podejrzenia. Hugo Longchamp ma natomiast za zadanie bronić Zachodniej Marsylii, podczas gdy jego "wojsko" składa się z kupców i rzemieślników. Nie da się ukryć, nie jest zbyt wesoło... Chłopczykowi Poprzednia element odniosła duży sukces i zebrała mnóstwo pochlebnych opinii w gronie recenzentów. Idealnie wykreowany świat, konkurencja dwóch mocarstw a także poruszenie filozoficznych tematów. To wszystko złożyło się na znakomitą opowieść steampunkową, niewątpliwie wyróżniającą się na księgarnianych półkach, nie tylko wydaniem. Czy drugi tom okazał się równie porywający? Narracja trzecioosobowa śledzi Jaxa i Berenice. Pojawia się również znacznie zarysowany wątek Longchampa, którego historia została wprowadzona kosztem pastora, którego dzieje były bardzo ciekawie prowadzone. Jednakże to nadaje powieści pewnej świeżości, której nie ma tak dużo świat, który znamy z poprzedniej części. Twórca jednak zdał sobie z tego sprawę i postanowił nam to wynagrodzić licznymi zwrotami akcji i zaskakującymi wydarzeniami. Pastor Visser znacznie schodzi tutaj na drugi plan i przyznaję, że brakowało mi tego kombinatora. Berenice natomiast nie próżnuje i nie wychodzi ze własnej idealnie dobranej roli. Jest to prawdopodobnie jedna z najlepiej wykreowanych postaci kobiecych w świecie literackim! Plany Jaxa dotyczące uwolnienia mechanicznych są odważne, kreatywne i zdecydowanie pobudzają wyobraźnię. Najbardziej z tego wszystkiego żal mi było Longchampa, ponieważ został postawiony w naprawdę niełatwej sytuacji. Świat Tregillisa już tak nie zaskakuje, lecz jak już wspomniałam akcja została znacznie wzbogacona. Mnóstwo sekretów i sekretów, pytań bez odpowiedzi - zwłaszcza te dotyczące Mab... Wszystko to pochłania czytelnika bez reszty, nie pozwala się oderwać od czasami niełatwej lektury. Całe szczęście, że trzeci tom ukaże się jeszcze w tym roku! Aż mnie skręca na myśl o tym, co przydarzy się dalej Jaxowi, mimo że tytuł dużo sugeruje. Mam nadzieję, że twórca dosięgnie bardzo wysoko postawionej poprzeczki i połączy wszystko, co dotychczas otrzymaliśmy: interesujący świat, alchemię, filozofię i mnóstwo przygód. Podobno w ostatnim (niestety) tomie ma zostać rozszerzony wątek pastora a także królowej Mab i Zagubionych Chłopców. Liczę też na interesujące zwroty akcji w konflikcie dwóch państw. Mowa jest baaardzo skomplikowany, muszę to przyznać. Prócz wulgaryzmów, mamy dużo niełatwych nazw a także długaśne opisy. Te ostatnie są wręcz poetyckie i mogą czasem męczyć. Jednakże warto przez nie przebrnąć, by otrzymać fantasy z wysokiej półki w steam punkowym wydaniu. Okładka ponownie przykuwa uwagę, ładnie się komponuje z pierwszą częścią. Szkoda, że końcówki epizodów nie zostały wzbogacone o malunki tej rączki... lecz wszystkiego mieć nie można. Zalecam wszystkim, którzy czekali z niecierpliwością na dalsze dzieje Jaxa - nie zawiedziecie się!
Przytłaczają mnie emocje, których nie potrafię wyrazić – odezwał się. – Tam, skąd pochodzę, wolnych klakierów nazywa się buntownikami i dziełem demona i powtarza się, że to rzadkość. Stać spomiędzy własnymi pobratymcami, z których żaden nie trzęsie się na całym cele, popychany niemożliwym do ugaszenia przymusem poleceń ludzkich państwa, jest spełnieniem najskrytszego, hołubionego przez lata marzenia.” Jax został odrodzony w ogniach zniszczonej Wielkiej Kuźni. Jest wolny. Jednak z wyzwoleniem wiąże się również duże brzemię. Jax pragnie również wolności dla własnych mosiężnych braci i sióstr a jedyną osobą, która może mu pomóc w tej groźnej misji jest mistyczna królowa Mab, mieszkająca na północy kontynentu. Berenice pełniła funkcję Talleytanda – szpiegmistrzymi, bohaterki dziesiątków opowieści, herosa ludu Nowej Francji. Miała wszystko, a później popełniła błąd, który kosztował ją pozycję i utratę praw obywatelskich. Jej dni są policzone, ale zamierza za wszelką cenę odmienić dzieje wojny. Mosiężny Tron planuje ponowny najazd na Francję. Ostatnim bastionem Francuzów pozostaje twierdza Zachodniej Marsylii. To właśnie tam, do obrony przygotowuje się kapitan Hugo Longchamp. Ma bardzo trudne zadanie, ponieważ staje naprzeciw armii niestrudzonych mechanicznych… Czy Jaxowi uda się uwolnić własnych pobratymców? Czy dzieje wojny są już przesądzone? Tego wszystkiego i o dużo więcej dowiecie się z porywającej powieści Iana Tregillisa, od której nie będziecie potrafili się oderwać. Od pierwszego tomu, „Wojny Alchemiczne” były serią, która rozbudziła we mnie chęć powrotu do steampunku i oddają tę niezwykłą magię, jaką posiadają powieści właśnie z tego gatunku. Gdzie nauka miesza się z magią a konsekwencje zaburzenia naturalnego porządku świata są zawsze surowe. „Powstanie” stanęło na wysokości zadania, ba, śmiem nawet twierdzić, ze twórca poszedł o krok dalej. Wprowadził nas w wyjątkowy świat klakierów i ich panów, intryg politycznych mających własne podstawy w historii a także wykreował postaci, których przygody chce się śledzić z zapartym tchem. Wiem, że nie wszyscy są wielbicielami stylu steampunk, zwłaszcza we współczesnych powieściach, gdyż autorzy nierzadko zapominają o podstawowym researchu na temat epoki, o której piszą. Lecz zachęcam Was do sięgnięcia po „Wojny Alchemiczne”. Jestem przekonana, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Czekam niecierpliwie na następny tom serii i mam nadzieję, że twórca nie poprzestanie tylko na trylogii.
Recenzja książki na portalu Sztukater.pl: https://sztukater.pl/ksiazki/item/20518-the-alchemy-wars-the-rising.html
Po zniszczeniu Wielkiej Kuźni i zdradzie Francuzów wona między tymi pierwszymi a potężną Holandią zdaje się być nieunikniona. Przerażająca armia mechanicznych zbliża się do niezdobytej twierdzy Zachodniej Marsylii. Wyzwolony klakier Jax, przebiegła Berenice i zdeterminowany kapitan Longchamp zrobią wszystko, by powstrzymać zagładę. Na polski rynek wkroczyła druga wersja słynnego cyklu "Wojny Alchemiczne" autorstwa Iana Tregillisa. Po doskonale przyjętym pierwszym tomie (Mechaniczny), sytuacja polityczna w alternatywnej Europie zaczyna grozić zawaleniem dotychczasowego porządku. Tymczasem na horyzoncie zaczyna majaczyć świeża siła, której nikt dotychczas nie brał pod uwagę - mechaniczni. Podobnie jak to było w przypadku pierwszego tomu, tak i w Powstaniu w dalszym ciągu śledzimy fabułę z perspektywy trzech równorzędnych bohaterów, wspomnianych Jaxa, Berenice i Longchampa. Ten pierwszy, będąc mechanicznym, zyskał wolną wolę. Po zdarzeniach z pierwszej części, Jax trafia do tak zwanej Nibylandii, w której spotyka więcej jemu podobnych kreatur, którym przewodzi bezwzględna i pokraczna królowa Mab. Z kolei Berenice, w dalszym ciągu na wygnaniu, zostaje schwytana przez Gildię. Rezolutna bohaterka dzięki fortelowi zamierza pokrzyżować plany Francuzów. Wiele miejsca jednak poświęca twórca Longchampowi, który za własne zasługi został podniesiony do rangi kapitana. Czeka go jednak najtrudniejsze i być może ostatnie zadanie w karierze - musi obronić Zachodnią Marsylię a do dyspozycji ma w większości zbieraninę niewyszkolonych mieszkańców. Powstanie to brawurowa kontynuacja nowo rozpoczętego cyklu Tregillisa. Twórca znowu z wyczuciem rozkłada akcenty w fabule, z jednej strony kreśląc dynamiczną akcję i budując napięcie, z drugiej nie rezygnując z poważniejszych zagadnień na temat istoty człowieczeństwa, czy moralnej postawy względem sztucznych istot. Postępuje nawet o krok dalej, wzbudzając u wyzwolonego Jaxa myśli dotyczące jego ewentualnego zbawienia. Ponadto dochodzą tu kwestie modyfikacji ciała, z których wynika zapytanie - co świadczy o naszej wyjątkowości, osobowości a także co z nas zostanie po wymianie komponentów ciała. Ci, którym przypadł do gustu pierwszy tom tego cyklu, z pewnością się nie zawiodą, bowiem w Powstaniu Tregillis pozostaje wierny obranej przez siebie drodze i nie eksperymentuje wiele ani z treścią, ani z formą. Przede wszystkim skupia się na historii i jej rozwinięciu, zwiększając nieco dynamikę a także wprowadzając więcej akcji, która może się skumulować w kolejnym tomie. Tym z kolei, którzy jeszcze nie mieli okazji czytać "Wojen Alchemicznych", pozostaje mi jedynie gorąco polecić obie dotychczasowe pozycje, na które składa się intrygujący, alternatywny i steampunkowy świat, wyraziści bohaterowie i wciągająca fabuła. To kawał angażującej rozrywki. http://www.mechaniczna-kulturacja.pl/2017/04/ian-tregillis-powstanie-recenzja.html
Niemoralne i niebezpieczne działania człowieka mające na celu dorównanie bogom, nie mogą skończyć się dobrze. Rozbuchany do granic możliwości postęp technologiczny sprawia, że ludzkość dostaje w własne ręce potęgę wcześniej nieznaną. Człowiek tworzy mechanicznych służących na własne podobieństwo i rozkazuje im niewolniczą służbę. Jednak w mechanicznych sercach klakierów rozgorzał bunt, którego już nie sposób powstrzymać. Wojna o wolność dla mosiężnych braci i sióstr nadciąga. Nadchodzi czas zrzucenia wrzynających się boleśnie kajdan. Konflikt między Francją i Holandią pochłania coraz więcej ofiar. Mosiężny Tron po raz następny zamierza najechać francuskie ziemie, doprowadzając tym samym do zaostrzenia zmagań wojennych. Jax dostaje drugie życie w ogniu zniszczonej Wielkiej Kuźni, co sprawia, że jeszcze bardziej chce uwolnić pozostałych klakierów. Berenice zostaje pochwycona przez zegarmistrzów, utrudniając i tak niełatwą sytuację głównych bohaterów. Jax własne płonne nadzieje upatruje w mitycznej i legendarnej królowej Mab, która ma bytować gdzieś na północy kontynentu, w potężnej arkadii. „Wojny alchemiczne” są cyklem, który czyta się niemalże jednym tchem i z niecierpliwością wyczekuje kolejnego tomu. Przygody Jaxa i Berrenice potrafią zaciekawić, sprawiając, że wsiąkniemy w nie od pierwszej do ostatniej strony. Zmagania między Francją i Holandią zostały ukazane z rozmachem i pomysłem, za co należą się autorowi wielkie brawa. Sekrety klakierów zostały w tym tomie trochę rozwiane, co mi osobiście bardzo przypadło do gustu. Całość czyta się bardzo dynamicznie i ciekawie, nie nudziłem się ani przez moment tej fascynującej lektury. Zaskakująca akcja potrafi trzymać napięcie, a wątki fabularne zostały zręcznie przedstawione. Klimat powieści jest niepowtarzalny, zapadający na długo w pamięci, a filozoficzne, jak i technologiczne zagadnienia nie raz potrafią zmusić do myślenia. „Powstanie” jest udaną kontynuacją, zawierającą dużo interesujących bohaterów a także niesztampowych zwrotów akcji. Trzeci tom zatytułowany „Wyzwolenie” jest już w przygotowaniu, dając wielbicielom cyklu zapowiedź kolejnej, idealnej lektury. Ian Tregillis stworzył wciągającą powieść, którą czyta się z nieukrywaną przyjemnością. Świat został stworzony z pomysłem i dbałością o szczegóły, bohaterowie z krwi i kości potrafią zaskoczyć własnymi losami, a religia i wiara dodają całości niepowtarzalny, mocny klimat. Jak najbardziej polecam. http://fantasy-bestiarium.blogspot.com/2017/04/powstanie-ian-tregillis.html
Wyobraź sobie moment, w którym od pierwszego wejrzenia zakochujesz się w danej książce. Od samego momentu ujrzenia jej okładki wiesz, że będzie czymś niesamowitym i wprost nie możesz się oprzeć, żeby po nią sięgnąć. W końcu przychodzi ten długo oczekiwany dzień, możesz się z nią zapoznać. W pełni delektujesz się każdą chwilą spędzoną podczas lektury, bo całkowicie spełnia ona twoje oczekiwania. Później przychodzi koniec. Zwiastuje oczekiwanie na następny tom przygód bohaterów, którzy zawładnęli twoim sercem. Tak, niekiedy oczekiwanie na dalszy ciąg to istna katorga. Umysł sam rwie się do tworzenia swoich odsłony tego, co mógł napisać twórca i czy na pewno czegoś nie sknocił. Na szczęście w większości przypadków nasza ciekawość zostaje zaspokojona całkiem szybko. Wydaje mi się, że tak przynajmniej jest w przypadku serii o Wojnach Alchemicznych - nieco nad pół roku oczekiwania. Czy było warto? Owszem. Po zniszczeniu Wielkiej Kuźni w Świeżym Amsterdamie, bohaterowie obierają całkowicie odmienne kierunki. Udający zwykłego klakiera, Jax, zostaje wcielony do armii zmierzającej na oblężenie twierdzy Nowej Marsylii. Jednak jest to tylko przykrywka - tak naprawdę mechaniczny poszukuje mitycznej Nibylandii, krainy wolnych klakierów, którą rządzi królowa Mab. Upatruje w niej szansy na wyzwolenie własnych braci. Była wicehrabina de Laval, Berenice zostaje pojmana przez agentów Gildii Zegarmistrzowskiej i w odosobnieniu oczekuje własnego wyroku. Tymczasem francuska armia przygotowuje się do, z góry skazanej na porażkę, wojny z Holendrami. Przyznam, że oczekiwałam iż od samego początku Ian Tregillis rzuci mnie na głęboką wodę, w sam środek dynamicznie pędzącej akcji. Ku mojemu zdumieniu wszystko rozwija się dosyć wolno, a zwłaszcza pierwszy rozdział. Tak, jak wcześniej punkty widzenia, z których opowiada nam historię, są trzy - Jax, Berenice i tym razem nie pastor Visser, a dowódca francuskich wojsk, porucznik Hugo Longchamp. To właśnie jego narracja na początku niesamowicie mnie znużyła, lecz w miarę postępu w czytaniu przyzwyczaiłam się do niej. Była podobna do opowieści duchownego, równie przytłaczająca. Jestem w stanie całkowicie ją zrozumieć, bo facet jest przytłoczony przez olbrzymi obowiązek, który jest jednocześnie jego przekleństwem. Poza tym książka ebook całkowicie mnie pochłonęła. Poza jednym wątkiem, dalszym ciągiem historii Jaxa i Berenice jestem całkowicie zaskoczona i zdumiona - podobnie, jak niesamowitą zmianą w jednym z nich. W pierwszej części Jax był mocno niezdarnym, dopiero co uwolnionym od przymusu spełniania własnych obowiązków, klakierem. Bardzo dynamicznie zdradził, że odzyskał wolność i musiał uciekać, a później ukrywać się. Teraz udawanie poddanego idzie mu zdecydowanie lepiej, a poza tym wreszcie ma konkretny cel i podąża w jego stronę. Bardzo podobały mi się jego nieskrępowane przez gaes myśli. Rozważał różnorakie aspekty własnego życia i zachwycał się pierwszymi doznaniami. Najbardziej jednak zaskoczył mnie na sam koniec. Pokazał, że jest twardy, nie da sobie w kaszę dmuchać, a dla własnych ideałów jest w stanie poświęcić naprawdę wiele. Trochę mniej jestem zachwycona postaciami Berenice i królowej Mab, choć Francuzka zasługuje na zdecydowanie lepszą ocenę ode mnie. Pomimo odsunięcia od stanowiska szpiegmistrzyni i wygnaniu z kraju, stale walczy o jego wolność. Osiąga całkiem spory postęp w własnych badaniach ponad klakierami. Jednak nie zobaczyłam w niej jakiś specjalnie wielkich zmian. Stale ucieka paląc za sobą wszystkie mosty a także myśli tylko i wyłącznie o dobru własnego kraju. Bierze pod uwagę jedynie skrajne rozwiązania. Nie szuka kompromisów. Miała w sobie więcej potencjału, który mam nadzieję ujrzy światło dzienne w kolejnej części. Jednak była zdecydowanie ciekawszym bohaterem niż władczyni wyzwolonych klakierów. Odkąd tylko przeczytałam pierwsze zdania o Mab wiedziałam, że nie będzie tak wspaniała, jak się głosi. Spodziewałam się, że kraina wolnych klakierów będzie tylko mrzonką, lecz nie spodziewałam się, jak daleko się posuwa, żeby nim władać. Jej historia również nie była jakoś specjalnie ciekawa. Nie wzbudziła we mnie ani krzty sympatii. Następna element Wojen Alchemicznych okazała się być całkiem ciekawą lekturą, która wyjątkowo mnie zaskoczyła. Momentami na plus, momentami na minus. Jednak posiada zdecydowanie więcej plusów niż wad. W tym momencie jestem niesamowicie zachwycona postacią Jaxa, który zaimponował mi własną metamorfozą i mimo iż posiada dość sztampowy cel to bezwzględnie do niego dąży. Z drugiej strony jestem zawiedziona wątkiem Nibylandii, który był mocno przewidywalny, lecz jestem w stanie go zaakceptować. Mimo to serdecznie zalecam wam całą serię, ponieważ z olbrzymią niecierpliwością oczekuje kolejnego tomu.
Już dostępna druga element Wojen Alchemicznych to kontynuacja ,,Mechanicznego" Iana Tregiliisa. We Francji zapanował pokój. Ale może on w każdej chwili posypać się w drobny mak. Jax pragnie tylko by jego bratnie dusze odzyskały wolność. Szykuje się powstanie niezniszczalnych. Czy dylematy głównych postaci i dążenie do władzy maszyn was zachęca? Jeśli tak, ta książka ebook jest dla was. Ogólnie styl pisania autora jest całkiem ciekawy. Nie ma aż tylu opisów, akcja rozgrywa się szybko, a oprawa graficzna tylko podkręca lekturę. Aczkolwiek czegoś mi zabrakło i nie jestem w stanie powiedzieć czego. Wydaje mi się, że twórca pozostawił mnie na koniec ze zbyt wieloma pytaniami, na które nie znalazłam odpowiedzi. Prócz tego, nie mam żadnych zastrzeżeń i tylko czekam na ostatni tom trylogii. Serdecznie polecam.
Steampunk, przeżywa ostatnimi czasy, prawdziwy renesans.Powstaje mnóstwo, udanych, lecz i nie wartych uwagi publikacji.Z tego nurtu wyłonił się świeży podgatunek Clockpunk.Mechanizmy zapełniające świat, w znacznej mierze, opierają się na różnego rodzaju przekładniach, zapadniach, kółkach zębatych i parze wodnej. "Powstanie Iana Tregillisa, rozgrywa się właśnie w takim świecie.Gdy Christian Huygens stworzył pierwszego Klakiera, świat przestał być taki sam.W krótkim czasie, armie metalowych postaci, opanowują niemalże cały świat, ku chwale Holandii.Mechanizmy te są przy tym niemal niezniszczalne, a jednocześnie lojalne do granic swoim panom.Ich sekretów strzeże zazdrośnie zagadkowa Gildia Zegarmistrzów. W opanowanym przez holenderską potęgę świecie, jedynie Francja stawia opór świeżym porządkom.Po latach wojny, zapanował kruchy rozejm, który jednak, w każdej chwili może runąć. Jax jako wolny klakier pragnie, żeby wszyscy jego pobratymcy też odzyskali wolność. Lecz jak tego dokonać? W pomiędzy okresie ostatnia ostoja Francuzów szykuje się się do bitwy, która będzie raczej przesądzona. Bowiem kto przeciwstawi się setkom tysięcy mechanicznych żołnierzy? Niezwyciężeni i praktycznie niezniszczalni. A twierdza ma tylko grupkę złożoną w większości z kupców i różnego rodzaju rzemieślników. Beznadziejna sytuacja, lecz czy na pewno? Przekonajcie się sami. Idealna kontynuacja idealnej książki jaką jest"Mechaniczny". Mechanizmy pragnące zyskać wolność, zbliżająca się ostateczna bitwa, dylematy głównych bohaterów. I wyjątkowo interesujący świat. Czy można pragnąć więcej? Na jesieni ukaże się trzeci tom cyklu "Wyzwolenie. A ja zachęcam do lektury wcześniejszych tomów.
Jax, niegdyś klakier służący swoim panom pod przymusem geas, dzisiaj jest wolną istotą. Nie zdawał sobie jednak sprawy, z jak dużym brzemieniem może się wiązać zdobyta wolność. Nie może się nią cieszyć, gdyż jego mosiężni bracia i siostry stale pozostają zniewoleni. Nadzieję pokłada w legendarnej królowej Mab ukrytej gdzieś daleko na północy kontynentu. W tym samym okresie Berenice walczy o odmienienie losów wojny. Choć popełniła błąd i jest w pełni przekonana, że jej dni są policzone, nie ma zamiaru odejść z tego świata dobrowolnie. Kapitan Hugo Longchamp odnalazł się natomiast w beznadziejnej sytuacji. Razem z oddziałami złożonymi w głównej mierze z kupców i rzemieślników przygotowuje się do ochrony ostatniego bastionu Nowej Francji, czyli twierdzy Zachodniej Marsylii. Mosiężny Tron znowu stanowi zagrożenie, a mechaniczna armia jest już w drodze. Pierwszy tom „Wojen Alchemicznych” zachwycił mnie steampunkowym klimatem, świeżym i nowym podejściem do tematu a także rozwinięciem nieźle słynnych schematów w oryginalny i interesujący sposób. Miałam nadzieję, że twórca nie zaprzepaści tak dobrego startu i dopiero w „Powstaniu” pokaże, na co go naprawdę stać. Choć Ian Tregillis miał zdecydowanie utrudnione zadanie ze względu na to, że w kontynuacji zabrakło już elementu zaskoczenia świeżym tematem, to jednak wyrównał to wartką akcją i jej częstymi zwrotami. Choć książka ebook wypchana jest akcją, to jednak nie zabrakło w mnie czasu na chwile pełne refleksji. Nieźle słynne z pierwszego tomu filozoficzne pytania, które zostały zadane czytelnikowi, nie popadły w zapomnienie. W powieści ważną rolę odgrywa wiara i religia. Nie jest jednak element, który bynajmniej by nudził, angażuje w taki sam sposób, jak pozostała element książki, jest przedstawiony w przystępny dla czytelnika sposób, nieprzesadnie ciężki, lecz też niewyprany całkowicie z powagi. Świat a także fabuła, które tak bardzo przypadły mi do gustu w pierwszym tomie w „Powstaniu” zdecydowanie zostają rozbudowane. Wszystko nabiera tempa, gdyż twórca nie musi już poświęcać czasu na wprowadzenia. Pojawia się też świeży punkt widzenia. Kapitana Loangchampa, mieliśmy okazję poznać już poprzedniej części i wówczas jego postać bardzo mnie zaciekawiła. Jego perspektywa jednak nie podoba mi się aż tak bardzo, jak wydarzenia, których uczestnikami są Jax i Berenice. Mimo to Kapitan Longchamp jest według mnie charyzmatyczną, wykreowaną w interesujący sposób postacią, obdarzoną czarnym humorem, dlatego też z tego wątku czerpałam dużo satysfakcji. „Powstanie” to bardzo niezła kontynuacja, której zakończenie otworzyło autorowi świetną drogę do finałowego tomu. Już nie mogę się doczekać „Wyzwolenia”, które ma pojawić się jeszcze w tym roku. Choć tytuł podpowiada, do jakiego końca zmierza to historia, to jednak mam nadzieję, że twórca nie zawiedzie i nie pójdzie po linii najmniejszego oporu, a zdoła po raz następny mnie zachwycić i zaskoczyć. http://someculturewithme.blogspot.com/2017/03/matal-na-murze.html
Zacznę od rzeczy nieprzyjemnych, aczkolwiek mam nieprzyjemne wrażenie, że już typowych: zwalonej korekty i redakcji! Naprawdę nie spodziewałam się niczego innego po tłumaczonej pozycji SQN-u. Smutne, lecz prawdziwe. Ponieważ choć tym razem nie otrzymujemy takiej kondensacji błędów jak na początku tomu pierwszego, to różowo nie jest. Prócz literówek z gatunku tych niewykrywanych przez Worda (jak zwykle nie mogę nie podzielić się swoim ulubieńcem: Dziewczyna trzymała gruchoczącego posłańca w dłoni (...). (s. 20) To był gołąb! Nie rozklekotany Ursus!), najbardziej rzucają się liczne błędy w zapisie dialogów a także didaskaliów, gdzie myślniki pojawiają się i znikają wedle własnego widzimisię, a także nietrzymające się kupy, głównie za sprawą błędnie użytych spójników, zdania złożone. Coś czuję, że niedługo machnę wpis o złej korekcie. Bójcie się. Lecz w zasadzie to było tyle w temacie wad, ponieważ ta opowieść jest naprawdę dobrą fantastyczną przygodówką. Podkreślam ostatnie określenie, gdyż to ono odpowiada za różnice w klimacie obydwu tomów. W Powstaniu nie znajdziemy tak znacznej ilości refleksji i filozoficznych rozważań, co w Mechanicznym (choć trochę również się ich pojawi). Nie uznałabym tego jednak wadę; otrzymujemy w zamian wiele więcej kluczowych dla fabuły wydarzeń. Akcja rozpoczyna się zaraz po zakończeniu tomu pierwszego i jej tempo pozostaje spójne z drugą połową tamtego. Rozważania na temat zagadnień duszy klakierów a także ich wolnej woli pozostają stale aktualne. Wychodzą jednak całkowicie ze sfery teoretycznej. Klakierów nie reprezentuje już sam Jax (którego zresztą powinnam nazywać Danielem); to różnorodna grupa, która coraz bardziej miesza w przedstawionym świecie. Na ich przykładzie idealnie widzimy problemy, z jakimi muszą się borykać bojownicy o wolność - osobnicy, którzy nie potrafią z niej korzystać. Usiłują być niezależni za wszelką cenę i redefiniować samych siebie z bardzo różnorakimi skutkami. Wyjątkowo porusza wizja "wymieniania się" częściami własnych ciał, obrzydliwa dla Daniela; oto do czego jest się w stanie posunąć człowiek, szukając swojej tożsamości. Klakierzy nie potrafią być równi, w ich społeczeństwie dochodzi do wypaczeń. Interesujący jest również kontrast a także animozje między abolicjonistami a mechanicznymi. Choć stoją niby po jednej stronie, to bardzo różnie podchodzą do wielu spraw. Jeśli chodzi o głównych bohaterów, to nastąpiły tutaj pewne zmiany. Stale jest ich troje, aczkolwiek mojego ukochanego pastora Vissera, z kluczowych dla intrygi powodów, zastąpił kapitan Longchamp. Z początku wydał mi się on kolejnym przedstawicielem gatunku twardzieli (który pojawił się tylko po to, żeby czytelnik dowiedział się, co się losy za murami Nowego Paryża), ale dynamicznie go polubiłam. Ponieważ jest po prostu wyjątkowo sympatyczny. Tak mało, a tak wiele. Prostolinijnie religijny, pragmatyczny patriota o niewyparzonej gębie; a w wolnym okresie dzierga wełniane ubranka dla dzieci z sierocińca, w którym sam się wychował. Przy okazji naszła mnie refleksja, jak bardzo w świecie Tregillisa religia jest związana z tożsamością narodową - aspekt nierzadko pomijany przez autorów. Jeśli czymś trylogia Wojen alchemicznych zaskoczyła mnie najmocniej, to właśnie przedstawieniem religii i wiary żyjącej w bohaterach. W Powstaniu ten motyw stale jest silnie obecny. Następuje również dalszy rozwój pozostałych narratorów. A raczej przemiana sposobu patrzenia na nich. Trochę to enigmatyczne, więc już wyjaśniam: Berenice poznaliśmy jako osobę, która zrobi wszystko, żeby Świeża Francja była wolna. I w swej ambicji popełni wiele błędów, lecz czytelnik jest jej skłonny to wybaczyć. Powstanie uświadamia nam jednak, po jak wielu trupach dąży do obranego celu. I nie jest nim wyzwolenie klakierów - pozostaje ono wyłącznie środkiem. I choć nie jest ona postacią negatywną, to jej obecność tworzy interesujący konflikt interesów a także dysonans pomiędzy protagonistami. Jeśli coś mnie zawiodło, to Jax/Daniel. W tomie pierwszym jego osobowość stale się rozwijała, ale teraz reprezentuje tę grupę bohaterów, którzy jako jedyni mają poprawny kręgosłup moralny i dzięki temu zbawiają świat. I choć jego przemyślenia wydają się interesujące, to sam wypada na tle pozostałych niezwykle nijako. Mam nadzieję, że zakończenie trylogii coś na tym polu zmieni. Świat jest tym samym ładnym światem Mechanicznego, aczkolwiek twórca zwraca na niego wiele mniejszą uwagę. Ma to własne zalety: w tej części nie znajdziemy już raczej dziwacznych połączeń pseudopoetyckich metafor ze stricte technicznymi szczegółami, które wcześniej dość mocno mnie raziły. Mniej również rzucają się w oczy drobne charakterystyczne dla wszelkich "punków" absurdziki i niekonsekwencje w rozwoju świata. Podobało mi się kilkukrotne zastosowanie retrospekcji w momentach kulminacyjnych - z jednej strony udało się uniknąć deus ex machina, a z drugiej nie popsuto budowanego napięcia. Polecam. Pomiędzy sklejonymi kartkami
WALKA O PRZETRWANIE Tom pierwszy wprowadził nas do świata Mosiężnego Tronu i Nowej Francji - wrogich królestw, nie zgadzających się ze sobą m.in. w kwestiach wykorzystywania mechanicznych. I jak mnogość nazw, miejsc itd. na początku wydawała mi się nieco ciężka do przyswojenia, tak w przypadku drugiego tomu jest o dużo łatwiej. Nie miałam problemu z przeniesieniem się do świata przedstawionego, czy również z zapamiętaniem ważnych zdarzeń z poprzedniej części, gdyż w odpowiednich momentach wszystko zgrabnie jest przypominane. A tych zdarzeń jednak trochę było, gdyż twórca nie szczędził naszym postaciom przygód. Po tym wszystkim, co stało się w tomie pierwszym, nasi bohaterowie walczą o przetrwanie w świecie coraz bardziej okrutnym i pełnym osób, którym nie sposób ufać. I muszą pamiętać - każdy błędny krok może być ich ostatnim. JAX JEST WOLNY Jax wyobrażał sobie wolność zupełnie inaczej. Brutalna rzeczywistość weryfikuje jego naiwne i optymistyczne nadzieje i z czasem uczy również przebiegłości. Mechaniczny musi znaleźć własny sposób na przetrwanie i ma nadzieję, że będzie nim znalezienie Nibylandii - krainy słynnej dotychczas z mitów o Królowej Mab, do której uciekali wolni klakierzy. Czy znajdzie królową? I czy żeby na pewno okaże się być tym, za kogo ją uważano? BERENICE ZNOWU KOMBINUJE Berenice jest zdecydowanie moją ulubioną bohaterką tej serii. Cięty język, mnóstwo pomysłów, które nie przestaną mnie zadziwiać, spryt i przebiegłość - twórca zdecydowanie zasługuje na duży plus za kreację tej postaci. W drugim tomie dziewczyna też nie próżnuje. Z planem znanym tylko jej samej, usiłuje zmierzyć się z tym, co zgotował jej los. A nie jest prosto - na każdym kroku znajduje się ktoś, kto czyha na jej życie. Czy Berenice uda się dotrzeć do celu własnej podróży i zgłębić sekrety alchemicznych procesów ukrytych w klakierach? GDZIE JEST PASTOR VISSER? Pastor Visser był jednym z głównych bohaterów pierwszego tomu i to właśnie od niego dużo spraw się zaczęło, jednak w drugim tomie duchowny schodzi na dalszy plan. Narracja nie podąża za nim, tak jak było to wcześniej, a jedynie pojawia się on kilka razy w trakcie trwania historii. A szkoda, ponieważ po tym, jak potoczyły się jego dzieje w pierwszej książce, byłam wyjątkowo ciekawa, jak zostanie rozwinięty ten wątek. Tym razem musiałam obejść się smakiem, lecz mam nadzieję, że w trzecim tomie twórca nadrobi perspektywę Vissera, ponieważ wokół tej postaci jeszcze dużo się może wydarzyć. METAL NA MURZE, CZYLI PERYPETIE KAPITANA LONGCHAMPA Jako, że wątek pastora w tej części schodzi nieco na bok, na pierwszym planie pojawia się inny bohater przystojny - kapitan Hugo Longchamp, którego mieliśmy już okazję poznać w pierwszym tomie. Tutaj pojawia się w związku z wątkiem wojny Mosiężnego Tronu z Nową Francją. Kapitan dowodzi bowiem słabo wyszkoloną grupą, złożoną głównie ze normalnych mieszkańców, którzy bronią Iglicy, tocząc nierówną i niebezpieczną walkę z armią mechanicznych. Longchamp jest prostym, momentami nawet ordynarnym wojskowym, który jednak serce i honor poświęca potyczce za własny kraj. Nawet, jeśli wie, że potyczka ta jest z góry skazana na porażkę. I chociaż ostry mowa może momentami zniechęcać do bohatera, nie da się mu zarzucić, że jego upór i chęć potyczki do ostatniego tchnienia, godna jest szacunku. JĘZYK I NARRACJA Tak, jak w tomie pierwszym - narracja pozostaje trzecioosobowa, chociaż przedstawia perspektywy trzech bohaterów - Jaxa, Berenice i Longchampa. Twórca zastosował również bardzo interesujące rozwiązanie, dzięki któremu pojawiło się parę niespodzianek w treści, lecz nie zabrakło również zgrabnego ich wyjaśnienia, unikając klasycznego i naiwnego opowiadania bohaterów o tym, co i dlaczego się stało. Za to duży plus! Przechodząc zaś do języka, warto wspomnieć, że pełen jest on różnego rodzaju wulgaryzmów, więc osoby, które nie przepadają za czymś takim, mogą odczuwać pewien dyskomfort w trakcie czytania. Przyznam jednak, że chociaż zazwyczaj przekleństwa mi przeszkadzają, tak tym razem nie było tak źle. Zwłaszcza, że pojawiały się one głównie w perspektywie Berenice i Hugo, którzy wykreowani zostali na osoby, które nie szczędzą takiego słownictwa, więc wyszło wiarygodnie. PODSUMOWUJĄC Powstanie, to godna kontynuacja serii, która nie zawodzi, serwując nam masę akcji i nieoczekiwanych zwrotów wydarzeń, a także interesujących splotów losów bohaterów. Chociaż twórca rozwinął wątki nieco nierównomiernie, przy niektórych pozostawiając jeszcze parę tajemnic, to wierzę, że jest to zabieg celowy, by w trzecim tomie powrócić do nich z świeżymi pomysłami. Mi czytało się nieźle i się nie zawiodłam, a Wam? Sprawdźcie sami!
„Nie sposób osiągnąć tyle poprzez odpowiednie ruchy, co dzięki sprzymierzeńcom”. Wschodzący ranek nie przynosi Nowej Francji nadziei. Hugo Longchamp, kapitan straży Zachodniej Marsylii, z niepokojem obserwuje krzątających się po murze żołnierzy: zbieraninę chłopów, kupców i rzemieślników, którzy truchleją na samą myśl o nadchodzącej armii klakierów. Nastrojów w szeregach nie poprawia też wieść o nagłej i dramatycznej śmierci papieża Klemensa. Oczy zlęknionego tłumu ze strachem patrzą w niebo. „Czemu chowamy się za solidnym, wysokim murem? Bo (…) istnieje tylko jeden sposób, aby ubić klakiera, a sto, żeby zamordować człowieka”. Setki lig dalej Berenice Charlotte de Mornay-Périgord obmyśla plan, który pomógłby jej wyswobodzić się ze szponów Nadleśnictwa. Przetrzymywana w pilnie strzeżonej kwaterze hrabina musi uciec się do wszelkich mądrych sztuczek, na jaki stać jej błyskotliwy umysł. Domyśla się, że czeka ją los podobny do tego, jaki spotkał pastora Vissera. Jednak wkrótce jej życie się odmieni, a przeznaczenie da jej posmakować władzy, jaką przynosi służba Świętej Gildii Horologów… Jax, zrewoltowany klakier, stale skrzętnie ukrywa przed światem fakt, że pozbył się więzów, które nakazywały mu posłuszeństwo względem ludzkich panów. Wolna, acz zgnębiona nieustanną ucieczką maszyna marzy o uwolnieniu własnych pobratymców od ciążących na nich metageas. Nie mogąc dłużej znieść życia pod przykrywką, postanawia opuścić holenderski obóz. Nieoczekiwany splot zdarzeń prowadzi go do miejsca, o którym śnił, odkąd tylko odzyskał wolną wolę: do legendarnej Nibylandii, arkadii buntowników i uciśnionych. Ale dynamicznie okazuje się, że miejsce to skrywa dużo ponurych tajemnic… „Jesteście wyzwoleni, moi bracia i siostry! Wyzwoleni!” Zgrzyt zębatek, tarcie metalu o metal, chrzęst poruszających się sprężyn – oto mechaniczna armia następny raz pojawiła się na horyzoncie, niosąc ze sobą fascynujące opowieści ze świata zbuntowanych klakierów, przerażających Nakręcaczy, wytrwałych Francuzów i nieugiętych członków Gildii. Jeśli w zniecierpliwieniu czekaliście na następny tom „Wojen Alchemicznych”, to powiem krótko: było warto. Znakomite pisarskie rzemiosło autora widać zarówno w fascynującej, nowatorskiej fabule, jak i sposobie kreślenia dialogów, które porywają już na pierwszych stronach książki. Zagubiony Jax stale stara się być sprawiedliwy i szlachetny, Hugo Longchamp stale bezceremonialnie ruga własnych żołnierzy, a Berenice w dalszym ciągu hardo stąpa po ziemi. Czasem drażnił mnie jedynie natłok wulgaryzmów, zakotwiczonych w powieści niczym ekscentryczne atrybuty stylu Taegillisa. „Powstanie” jest jak solidna porcja ciasteczek speculaas, jak wyśmienity deser po sytnym obiedzie albo łyk wody po wielogodzinnym marszu. Kontynuacja „Mechanicznego” po prostu hipnotyzuje i wreszcie – po miesiącach czekania – zaspokaja czytelniczą ciekawość. Odkładając pierwszą część, nie sposób było zapomnieć o druzgocącej przemianie Vissera czy tarapatach, w jakich znaleźli się główni bohaterowie. Nie liczcie jednak na to, że „Powstanie” pozwoli wam puścić w niepamięć kłopoty, jakie nękały Nową Francję w obliczu natarcia metalowej armii. Tym razem droga, którą podążają stworzone przez Taegillisa postaci, będzie jeszcze bardziej wyboista. /Poddasze Literata
"Mechaniczny" - prawdopodobnie mogę posłużyć się takim sformułowaniem - zawojował rynek. Tregillis w własnej książce pdf podjął pozornie wysłużony i nieźle opisany temat, dla którego wielu twórców straciło już głowę... i szanse na sukces. Tematyka wojenna - podobnie jak fantastyczna - została poruszona przynajmniej raz w większości książek, które istnieją. Okładka dawała dużo nadziei, lecz nie ukrywajmy, że miałam mieszane uczucia. Ian Tregillis postawił przed sobą jedno z najtrudniejszych zadań. Dowieść czytelnikowi własnej oryginalności. RETROSPEKCJA Jeżeli cofniemy się o kilka miesięcy, przypomnimy sobie wszystkie pochwały, które słałam w kierunku "Mechanicznego". Udało mi się nawet przeprowadzić wywiad z autorem, co było nie lada osiągnięciem. Lecz nieważne jak bardzo doceniam każdą istniejącą już stronę "Mechanicznego", nie ciężko domyślić się, że stale chowałam w sobie pewien sceptycyzm odnośnie "Powstania". Nie byłby to pierwszy raz, gdy twórca unurzany w pochwałach, niespodziewanie gubi się w zeznaniach. DYNAMIKA "Mechaniczny" był niezaprzeczalnie dynamiczną książką, lecz trzeba również zauważyć, że miał w sobie potężną dawkę dystansu i spokoju, który spozierał spomiędzy kartek. Wynikało to z faktu, że twórca musiał wprowadzić nas w nowo powstałą rzeczywistość. To nie był tylko i wyłącznie papierowy świat przedstawiony. Po brzegi wypełniały go barwy. Tętnił życiem, szczękał zębatkami i skrzypiał nienaoliwionymi zawiasami. Skąd to wiem? Bo twórca poświęcił znaczną element książki na wprowadzenie czytelnika w wykreowane przez siebie realia. Ważnym było dla niego byśmy nie byli tylko obserwatorami. Mieliśmy brać czynny udział w wydarzeniach. "Powstanie" jest całkiem inne. Co zrozumiałe, twórca ograniczył tłumaczenie do minimum. Zaprawiony czytelnik bez problemu odnajduje się w sytuacji i znowu wkracza w rzeczywistość klakierów, bojowników Nowej Francji i okrutnym tulipaniarzy. Nie brak tu krótkich, lecz treściwych odwołań do zdarzeń z pierwszej książki, które w zupełności wystarczą, by naprowadzić rozproszone myśli na właściwy tor. METAL Liczba zbuntowanych rośnie. Metal zdobywa świadomość. Zbliża się wojna - nie tylko między Francją a rządzącą Holandią, lecz też ludźmi a metalicznymi służącymi. Tregillis porusza, jak już wspominałam, bardzo wysłużone tematy, lecz w każdym z nich udało mu się przemycić ponadczasowe problemy. Na czytelnika bardzo mocno oddziałuje fakt braku woli u Mechanicznych - to rozwinięta, okrutna forma niewolnictwa, która wywołuje ciarki i odbiera oddech. W naszych głowach rodzi się pytanie, co powstrzymuje ludzi od kierowania sobą nawzajem. W obliczu nowoczesnych technologii, które rządzą dzisiejszym światem, sam pomysł kontroli umysły nie wydaje się już abstrakcyjnym. Przedstawienie go w steampunkowej odsłonie tylko wzmacnia bodziec. Jedna z najbardziej docenianych przeze mnie u Tregillisa cech to bezpardonowość. Bezpośredniość, która pozwala mu pisać o rzeczach niełatwych - śmierci pod metalowymi ostrzami, ludzkiej nieudolność, wierze - w sposób przystępny, piętnujący, a jednocześnie pobudzający do oceny. Co więcej twórca nie ogranicza się ideowo tylko do wąskiej, wyznaczonej przez siebie drogi. Nie zamiera w żywicy epoksydowej jak klakier, lecz sięga dalej i wykorzystując steampunkowy klimat dowodzi, że pisząc fantastykę można pośrednio poruszać aktualną tematykę. ZMIANA Jak wspomniałam, twórca odsunął na bok kwestie techniczne książki i skupił się na rozwoju akcji. Każda z postaci nabrała dynamiczności. Jax - klakier, który odzyskał wolność - stał się niespodziewanie bohaterem odseparowanym. Poszukując królowej Mab i jej armii w przewrotny sposób zyskuje cechy indywidualisty i biblijnego Adama. Twórca wielokrotnie odwołuje się do wiary. Jest to jeden z częściej podnoszonych motywów. Tregillis używając takich bohaterów jak Berenice, czy Longchamp analizuje wojnę. Jej postęp, działania, które podjęto. Tworzy perspektywiczny obraz - żywy i barwny, bo widziany z różnorakich stron świata. Nie omija nas żadna podjęta decyzja, nie jesteśmy trzymani w niewiedzy, choć Tregillis nie odkrywa wszystkich kart. Odpowiednio dozuje napięcie, którego ma aż w nadmiarze. W "Powstaniu" widać przygotowanie do rozwiązania akcji, choć jest to zaledwie przeczucie i nie do końca zrozumiała gęsia skórka na ramionach. Zakończenie nie pozostawia wątpliwości, że zostanie wydana trzecia element z wymownym tytułem "Wyzwolenie". POWSTAŃMY! Jako czytelnikom pozostaje nam tylko czekać. "Powstanie" zapewnia całkiem inne wrażenia niż "Mechaniczny". Jest bardziej krwawe, twórca skupia się na innych aspektach i stale na nowo wywołuje wyrzut adrenaliny do krwi. "Powstanie" stanowi bardzo dobre uzupełnienie pierwszego tomu, w którym brakowało nam działań wojennych i bardziej prymitywnych kontekstów. Jednocześnie czyni to element drugą wstępem do "Wyzwolenia" i budzi duże oczekiwania. Wierzę, że zostaną spełnione.
"Tylko głupiec tracił energię na coś, czego i tak nie mógł kontrolować." Seria ciekawie rozkręca się, w drugim tomie jeszcze więcej przygód, bitew i wolnościowych dążeń. Porywająca akcja trzyma dynamiczne rytmy, przemieszczamy się po trzech głównych wątkach powieści, przykuwających uwagę różnorodnością i bogactwem scenariusza zdarzeń, wytworzonym klimatem i podstawami do zagłębiania się w filozoficzne zagadnienia. Człowiek, autor mechanicznych, narzucający im służalcze funkcje, niewolniczą pracę, a także mechaniczne istoty stworzone na podobieństwo ludzi, próbujące zrzucić krępujące kajdany, odzyskać swobodę myślenia i wolność decydowania. Niebezpieczna zabawa człowieka w boga, która nie może skończyć się dobrze. Wykorzystanie intensywnego postępu nauki, osiągnięć technologii, do panowania ponad światem, zdobywania nadzwyczajnych mocy. Zabarwienie tego religijnymi przesłaniami, politycznymi ambicjami, a także dewaluowanie wartości etycznych, bezwzględne zagłuszanie głosów rozsądku i sumienia. Mosiężny Tron Holandii najeżdża Zachodnią Marsylię. Niewystarczające siły Francuzów próbują odeprzeć imponującą i niestrudzoną armię nasłanych na nich wojsk mechanicznych. Lecz jak tego dokonać, kiedy brakuje wykwalifikowanych żołnierzy, odpowiedniego wsparcia, właściwego przygotowania, broni i zabezpieczeń? Cała nadzieja tkwi w kapitanie Hugo Longchampie, moim zdaniem fascynująco wykreowanej charyzmatycznej postaci, czytanie dialogów z jego udziałem, zabarwionych dobrym czarnym humorem, sprawia niezwykłą przyjemność. Ian Tregillis swobodnie i sugestywnie wciąga czytelnika w opisy zatrważającej, krwawej walki, obrony z góry skazanej na niepowodzenie i klęskę. Czy faktycznie już nic nie jest w stanie odwrócić losów Nowej Francji? Mamy też byłą szpiegmistrzynię, wygnaną przez króla Sebastiana, uciekającą przed Gildią Zegarmistrzów. Ambitna, żywiołowa i wyposażona w magiczną wiedzę bohaterka wielu legend staje przed wyzwaniem odmienienia losów ojczyzny. I tu również twórca ciekawie zaprezentował sylwetkę postaci, charakteryzując ją niejednoznacznymi cechami, wywołującymi mieszane odczucia, nie wiadomo, do jakich poświęceń i czynów jest ona zdolna. I następny bohater, Jalyksegethistrovantus, którego darzy się sympatią, współczuciem, zrozumieniem. Klakier ten odzyskał wolność i marzy o zmianie zasad panujących na kontynencie. W tym celu poszukuje krainy zagadkowej królowej Mab, liczy, że tam znajdzie wsparcie wśród wybawionych spod ucisku i ciemiężenia współbraci. Jak zazębią się dzieje głównych bohaterów, w jaki sposób wpływać będą na własne działania i zamierzenia, jak dużo będzie ich dzielić a ile połączy? Opowieść czyta się szybko, napisana lekkim i barwnym stylem, umiejętnie ogniskująca uwagę na naprzemiennie prowadzonych wątkach, które w ciekawy i poukładany sposób zazębiają się tworząc spójną wizję, a jednocześnie wywołują intrygujące zaciekawienie i budują napięcie. Przyjemnie spędziłam czas przy tej wciągającej i klimatycznej fantastyce, w zajmującym świecie, z udziałem napędzanych alchemią mechanicznych i dominujących ponad nimi ludźmi. Tylko jak długo jeszcze będzie ta supremacja trwała? Na ostateczne rozwiązania losów bohaterów przyjdzie nam czekać do jesieni, wtedy premierę będzie miała trzecia wersja serii "Wyzwolenie". bookendorfina.pl
Pierwszy tom Wojen Alchemicznych zachwycił mnie już od pierwszych stron i z dużym zainteresowaniem czytałem o każdym szczególe dotyczącym klakierów - w jaki sposób funkcjonują, jak są zbudowani i czym jest geas. Z tego powodu, Powstanie było dla mnie jedną z bardziej wyczekiwanych premier 2017 roku. Choć oficjalnie nie ma żadnych dowodów, że to Francja zniszczyła Olbrzymią Kuźnię, to Mosiężny Tron wysyła armię mechanicznych, by zniszczyła niezdobytą do tej pory twierdzą Zachodniej Marsylii... Do jej obrony przygotowuje się kapitan Hugo Longchamp. Będzie to niezwykle trudne zadanie, bo w własnych szeregach ma w większości osoby z łapanek, przeciwko niestrudzonej i zabójczej armii mechanicznych istot. Sytuacja nigdy nie była tak beznadziejna... Jednocześnie Jax zaczyna życie jako wolny klakier, którego nie więżą już żadne geas. Pragnie teraz wolności dla własnych mosiężnych braci i sióstr, a nadzieję na to upatruje w owianej tajemnicami królowej Mab i jej mitycznej arkadii ukrytej gdzieś na północy Ameryki. Zaś Berenice, choć pojmana, to nie przestaje walczyć i za wszelką cenę pragnie znaleźć sposób, by odmienić dzieje wojny. Powstanie jest książką dość odmienną od pierwszego tomu, z tego względu, że twórca zaakcentował w niej inne kwestie, aniżeli w Mechanicznym. Przede wszystkim cenione przeze mnie fragmenty steampunku i clockpunktu zostały odsunięte na dalszy plan, lecz oczywiście nie całkowicie. Też niewiele czasu, twórca poświęcił geas, o którym w tym tomie raczej nie dowiemy się nic nowego. Za to znowu mamy bardzo ciekawą otoczkę filozoficzną w postaci rozważań Jaxa o wolności i człowieczeństwie. Nie są to oczywiście nowe tematy, jeśli chodzi o steampunk, ale twórca nie stara się być tutaj odkrywczy. Przedstawia jasno i rzeczowo dylematy klakiera, dzięki którym możemy poznać motywację popychającą bohatera do określonych działań. Najwięcej jednak uwagi, twórca poświęcił na zarysowanie rodzącego się konfliktu między Francją i Holandią a także na samą walkę ludzi z mechanicznymi. Obrona francuskiej twierdzy jest bardzo nieźle napisana, nie brakuje jej dynamizmu, heroicznych scen a także ludzkich poświęceń... Czytając elementy z nią związane, można autentycznie poczuć przygnębienie i brak nadziei na wygraną, a każdy następny dzień walki, jawi się jako przedłużanie nieuniknionej agonii. Wszyscy w twierdzy zdają się wręcz przeczuwać, że prędzej czy potem czeka ich wszystkich śmierć, ale pomimo tego, stale walczą i nie poddają się. Czytając Mechanicznego bardzo żałowałem, że nie mogłem przeczytać jak dokładnie wyglądały potyczki z udziałem mechanicznych, lecz Powstanie w pełni mi to wynagrodziło. Bardzo istotna, zwłaszcza pod koniec książki jest różnica zdań między Jaxem i Berrenice. Każde z tych dwójki bohaterów reprezentują wydawałoby się tę samą stronę konfliktu i powinni mieć wspólne cele. Dynamicznie się jednak okaże, że tak wcale nie jest. Wiąże się to z tym, że Jax zaczyna rozumieć czym jest dla niego wolność i brak geas, zaś Berrenice jest coraz bardziej zdesperowana, by odkryć sekrety klakierów i znaleźć sposób, by raz na zawsze zakończyć konflikt między Francją i Holandią. Nie zdradzę na czym dokładnie polega ta różnica zdań, lecz to właśnie przez nią jeszcze bardziej nie mogę się doczekać premiery trzeciego i niestety ostatniego tomu. Mam tylko nadzieję, że finał Wojen Alchemicznych nie będzie oczywisty i Tregillis zaskoczy mnie zakończeniem historii Jaxa. Powstanie jest książką o nieco inaczej rozłożonych akcentach, aniżeli miało to miejsce w przypadku Mechanicznego. Z tego powodu, drugi tom Wojen Alchemicznym może nie każdemu przypaść do gustu, jak też na rozwiązanie wielu zagadek przyjdzie poczekać do finałowego tomu. Niemniej Powstanie nie zawodzi, czyta się je bardzo nieźle i stanowi interesującą kontynuację Mechanicznego. Polecam! Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non! hrosskar.blogspot.com
Pierwszy tom „Wojen alchemicznych” okazał się całkiem udaną powieścią zabierającą czytelników w świat clockworkowej fantastyki pomieszanej z alternate history. Na drugim spoczywało więc niełatwe zadanie godnego rozwinięcia zapoczątkowanych w nim wątków. Co w tym trudnego? „Mechaniczny” wbrew pozorom był całkiem świeżą opowieścią, ciąg dalszy z racji bycia kontynuacją był więc tego elementu z miejsca pozbawiony. Jednak Ian Tregillis zdołał zrównoważyć „Powstanie” szybszą akcją i większą ilością zdarzeń, po raz następny oferując fanom dobrej fantastyki konkretną porcję rozrywki. Na froncie kapitan Hugo Longchamp przygotowuje się do obrony niezdobytej do tej pory twierdzy w Zachodniej Marsylii. Jego ludziom udało się zwyciężyć potyczka z mechanicznymi żołnierzami, lecz sytuacja jest wprost tragiczna. Oddziały, które ma pod sobą, złożone są ze normalnych rzemieślników, a ich stan nie przedstawia się najlepiej. Siły przeciwnika natomiast prezentują się imponująco – i cóż z tego, że jeszcze nie zaatakowały. To jedynie kwestia czasu… Tymczasem Berenice przebywa w niewoli, złapana przez policję zegarmistrzów. Nie wie, jak potoczyły się ostatnie wydarzenia, lecz po alarmie, który usłyszała, nie ma większych nadziei, że Jax zdołał uciec i dopiąć swego. Co dziwne, nie czuje się jak więźniarka. Nieźle traktowana, karmiona i pielęgnowana, ma wrażenie, jakby była księżniczką w domowym areszcie, co rodzi tylko kolejne pytania. Tymczasem Jax zaczyna życie wolnego klakiera i chce uwolnić także własnych mosiężnych ziomków. Zadanie nie jest jednak łatwe, a cała nadzieja leży w postaci legendarnej królowej… Najmocniejszą stroną pierwszego tomu „Wojen alchemicznych” były stawiane filozoficzne pytania. Zapytania niezbyt odkrywcze, lecz ciekawie i godnie wpasowujące się w długą tradycję fantastyki opartej na konflikcie człowiek-maszyna, zmuszającym do zastanowienia się ponad indywidualnością jednostki mechanicznej i jej wolnej woli/duszy/inteligencji etc. W drugim kwestia ta nie zostaje zapomniana, lecz pierwsze skrzypce grają tutaj dynamiczna akcja i znaczna ilość wydarzeń. Na nudę nie ma więc czasu, a fani tragicznych scen z pewnością będą usatysfakcjonowani. Drugim najistotniejszym fragmentem „Wojen alchemicznych” jest oczywiście alternatywna wizja świata, którego rewolucja naukowo-technologiczna biegnie innymi torami. Dużą rolę w tej rzeczywistości (jak i filozoficznym aspekcie dzieła) odgrywają religia i wiara. Kwestie interesujące i angażujące, tak samo jak wygląd i podział świata przedstawionego. A wszystko to podane w dobrym, nieprzesadnie trudnym stylu. W skrócie: naprawdę udana fantastyka. „Powstanie” nie kończy jednak opowieści o Jaxie. Na jesień tego roku zapowiedziano już trzeci tom zatytułowany „Wyzwolenie”. Tytuł dość jasno określa nieuchronny finał, do którego zmierza historia. Przewidywalny? Być może, lecz mam nadzieję, że twórca zaskoczy czytelników.