W ciemność okładka

Średnia Ocena:


W ciemność

Rytm życia Anny Bartákovej wyznaczają cowtorkowe wizyty w skupie. Zioła, które z pasją zbiera już od dzieciństwa, kontynuując rodzinne tradycje (babcia, za której duchową spadkobierczynię się uważa, słynęła ze swych zielarskich talentów na całą okolicę), stopniowo stają się przedmiotem obsesji, pieczołowicie planowane wyprawy po nie – jedynym sensem i celem życia. W ciemność to opowiadanie o życiu w dusznym postkomunistycznym miasteczku i o kontakcie z przyrodą, która staje się ucieczką, lecz to też studium rozpadu osobowości. Wszystko, o czym opowiada narratorka, jest jednocześnie przefiltrowane przez zakorzenioną w ludowej, magicznej wizji świata wrażliwość – rośliny, zwierzęta, rzeki, a nawet strychy bywają tu reprezentantami tajemniczych, nadprzyrodzonych sił. Powieść uhonorowana nagrodą Magnesia Litera.

Szczegóły
Tytuł W ciemność
Autor: Bolava Anna
Rozszerzenie: brak
Język wydania: polski
Ilość stron:
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Rok wydania: 2017
Tytuł Data Dodania Rozmiar
Porównaj ceny książki W ciemność w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.

W ciemność PDF - podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.

 


Podgląd niedostępny.

 

promuj książkę

To twoja książka?

Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.

Recenzje

  • Księgarka na regale

    „Żyjemy w chorych, bezlitosnych czasach, planeta się ociepla i nadciąga koniec świata, lecz grad stale pozostaje przecież tylko gradem. Nie myśli, nie planuje, gdzie spadnie. Nie będę bronic się przed naturą, mówię do siebie (…).” Główna bohaterka Anna Bartakova wprowadza nas w własną opowiadanie słowami: „Nie mogę się powstrzymać i znów wychodzę na podwórko.” I ja wplątując się w zawiłości tej pozornie męczącej narracji, nie mogłam się powstrzymać od multum interpretacji. Im więcej mija czasu od lektury, tym więcej nachodzi mnie przemyśleń, skojarzeń, odniesień i ciemności. Ta książka ebook jest jednocześnie prosta i trudna. Można pożreć ją w mgnieniu oka i mieć pretensje, że nic się z niej nie wyniosło, prócz wrażenia manii prześladowczej głównej bohaterki, lub również smakować ją stopniowo, zastanawiając się ponad zamierzeniami autorki, postępowaniem Anny i znaczeniem tej poniekąd poetyckiej narracji. „Mogłabym zakopać się w stosach kwiatów i tak umrzeć wśród nich. Czy istnieje piękniejsza śmierć? Nikt nigdy by mnie nie znalazł. Rozpuściłabym się w tym obezwładniającym zapachu, ususzyła się po ciemku na gazetach – przedziwny ludzki kwiat. Jak długo schłaby lipa, a jak długo ja? Jaki jest właściwie wskaźnik usychalności człowieka?” Nawiedzona to książka. Pełna nimf, niewyjaśnionych odgłosów, pytań bez odpowiedzi, urwanej pamięci. Od pierwszych stron czujemy nierozerwalność człowieka z przyrodą. Mamy wrażenie, że Anna i jej ukochane zioła mają wspólne korzenie uwikłań osobowości. To pogoda i przyroda rządzą nami i tylko ich przepowiedni końca świata powinniśmy słuchać i traktować poważnie. Anna jest mieszkającą samotnie zielarką. Miejscową wariatką. Outsiderką. Dziwaczką. Rozpadają się rzeczy wokół niej, jak i ona sama. Rower wciąż się psuje, nożyczki i różnorakie przedmioty giną, włosy wypadają, obrasta ją postępująca zgnilizna sinej skóry. Książka ebook wypełniona jest wieloma niedopowiedzeniami. Zagadkowa jest jej relacja z mężem/byłym mężem, teściem, teściową, swoją rodziną i koleżankami. Jednak, przede wszystkim, Anna wypisała się z życia. Odwiesiła na haczyk wszystkie wymuszone, zbędne, ograniczające relacje i poświęciła się sobie a także własnej obsesji. „One zaczarowały moje niepozorne, normalne życie. Nadawały mu sens, by później znów go odebrać; przewracały wszystko do góry nogami i przynosiły ukojenie w najgorszych chwilach. Moje ukochane zioła.” Narrację cechuje powtarzalność. Bohaterka żyje wyłącznie od wtorku do wtorku – to dzień skupu ziół. Nie ma chwili, w której przegapiłaby okazję do zerwania wzywających ją roślin. W zbieractwie osiągnęła poziom wirtuozerski. Nieustający strumień świadomości, wylewający się z porów początku obłędu, może być ciężki do przełknięcia. Lecz dynamicznie orientujemy się, że na to się pisaliśmy otwierając książkę – na studium zatracenia zmysłów, konsekwencji wyobcowania, gdzie powtarzalność czynności zamyka bohaterkę w niewoli swojego umysłu. „Płynnie wtopiłam się w nurt obowiązującej przeciętności, wpasowałam się w jeden z szablonów. Nie zwracać na siebie uwagi, nie wychylać się, żyć po cichu. Tyle że…jak miałabym to zrobić, kiedy ten niepokój we mnie każe mi wyjść z domu. Kiedy muszę złapać za nożyczki i iść zbierać.” Liczą się dla niej trzy rzeczy: ciężka praca, zmęczenie fizyczne i sprawiedliwy sen. Kochając rośliny bardziej niż ludzi skazuje siebie na samotność i rolę wyśmiewanej banity wytykanej palcami w małej mieścinie. Walczą w niej resztki pragnień o czułość i ludzką obecność, porozumiewa się jedynie za pomocą roślin, którym potrafi przypisać dużo wspomnień i ludzkich stanów. Anna Bolava serwuje nam „w ciemności” nienazwane lęki. Strych wydaje zagadkowe dźwięki, ma w sobie coś złowieszczego, co drażni lokatorkę i mieszkańców. Nawiedza nas nieustanne wrażenie śledzenia niewidzialnych oczu. W pewnym momencie bohaterkę atakują koty, jakby demony współczesności, niezidentyfikowane strachy, zwiastuny złowieszczego końca, który wypełza spod kartek i nie daje nam jasnych odpowiedzi. Co złego wydarzyło się wcześniej? Co czeka nas na końcu? Gdzie tu zaczyna się realizm, a kończy irracjonalizm? Czy wyjdziemy z mroku razem z bohaterką? Będzie nas drażnić czy podarujemy jej własne współczucie? „Liście stale wysypują się po drodze, lecz wszystko mi jedno. Zostawiam za sobą rozpaczliwe ślady, może w cichej nadziei, że pójdzie po nich ktoś, kto mnie ocali. Niepozorne, słabiutkie pragnienie, które umiera, zanim jeszcze narodzi się na dobre, i nie wypływa nigdy na powierzchnię. Jestem z tym sama – tak właśnie ma być.” Czy któreś z nas ruszy za tą ścieżką usłaną liśćmi, krzyczącym resztkami sił o pomoc czy w natłoku miejskich spraw nie dojrzymy nic w ciemności? W jednej ze scen bohaterka żegna się z drzewem, lipą obaloną przez piorun, która nieustanna obok domu jej teściów. Żegna się czule jakby sama ze sobą i świeżym światem, którego nie chce być częścią. Jednak w tym powolnym odchodzeniu, poniekąd świadomej alienacji czai się jakieś pogodzenie. W pewnym momencie przestałam współczuć.