Vietato fumare, czyli reszta z bloga i coś jeszcze okładka

Średnia Ocena:


Vietato fumare, czyli reszta z bloga i coś jeszcze

Następny tom z wyborem najlepszych i najśmieszniejszych tekstów Artura Andrusa publikowanych na jego blogu internetowym i w prasie. Teksty tu zebrane zamieszczałem na internetowym blogu, w „Gazecie Lekarskiej” i miesięczniku „Zwierciadło”. Czyli właściwie powinienem tę książkę zatytułować: „Niczym szczególnym, poza osobą autora, niepowiązane ze sobą żartobliwe teksty, pisane z myślą o lekarkach i lekarzach, kobietach, mężczyznach czytujących kobiece pisma a także wszystkich innych, zwłaszcza posiadających dostęp do Internetu, a teraz już niekoniecznie”. Domyśliłem się od razu, że moja książka ebook może nie mieć aż tak znacznej okładki i zrezygnowałem z tego pomysłu. Stąd więc VIETATO FUMARE. Artur Andrus Artur Andrus – dziennikarz, poeta, konferansjer, radiowiec, twórca i wykonawca tekstów kabaretowych, felietonów i piosenek. Jedna z najbardziej rozpoznawalnych i najpopularniejszych postaci na polskiej scenie kabaretowej.

Szczegóły
Tytuł Vietato fumare, czyli reszta z bloga i coś jeszcze
Autor: Andrus Artur
Rozszerzenie: brak
Język wydania: polski
Ilość stron:
Wydawnictwo: Prószyński Media
Rok wydania:
Tytuł Data Dodania Rozmiar
Porównaj ceny książki Vietato fumare, czyli reszta z bloga i coś jeszcze w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.

Vietato fumare, czyli reszta z bloga i coś jeszcze PDF - podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.

 


Podgląd niedostępny.

 

promuj książkę

To twoja książka?

Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.

Recenzje

  • Agatek

    Zabawna, refleksyjna.....świetna książka. Zalecam na jesienne wieczory.

  • gosiak

    Doskonała książka, z właściwym sobie poczuciem humoru Pan Andrus opisjue naszą rzeczywisość. Polecam!

  • g_osia

    Inteligentnie, na poziomie i z humorem. Dla odstresowania się piękna lektura. Polecam.

  • tomasz edelman

    to jest wielka przyjemność korzystania z tak cudownej usługi !!!!!!!!!!!tom

  • wyszoma

    To Trzeba przeczytać !!!! Pozycja obowiązkowa w domowej bibliotece, koniecznie :-)

  • Irena Krystkiewicz

    I tym razem pan Andrus mnie nie zawiódł. Uwielbiam jego dowcip!!!!

  • Magda

    Książka ebook doskonała na długie jesienne wieczory, skutecznie przegoni chandrę i zły nastrój. Zaraża optymizmem. Tą książkę trzeba koniecznie przeczytać! :)

  • AgUla

    Artur Andrus w formie! Kontynuacja poprzedniej książki równie rozweselająca i rozluźniająca. Felietony krótkie, acz treściwe, niestety czytają się zbyt dynamicznie ;-) A fotografie Pana Artura przywołują na myśl jego liczne występy i charakterystyczne ruchy. Zalecam wszystkim, którzy lubią satyrę i kabaret, poszukują książki na deszczowe dni albo kąpiele słoneczne na plaży :-)

  • Bera

    Dawno się tak nieźle nie bawiłam czytając książkę. Artur Andrus jest mistrzem przezabawnych obserwacji i super trafnych wniosków. Zawsze lubiłam u Andrusa, precyzja i błyskotliwość jego stylu językowego, a w "Vietato Fumare" z pewnością tego nie brakuje. Warto spróbować tego literackiego dania w wykonaniu Andrusa!

  • shczooreczek

    Vietato fumare znaczy zakaz palenia. Nietypowy tytuł, prawda? Jak wiadomo jednak, dla Artura Andrusa nie ma na tym świecie nic dziwnego, co nie mogłoby stać się chwytliwe i godne uwagi a także głębszego namysłu.Chciałoby się powiedzieć – jaki tytuł, taka książka ebook i byłaby to prawda. Publikacja ta bowiem jest kotłem rozmaitości, kiermaszem kuriozów i (o, tak, Panie Arturze) festiwalem humoru.Pochyla się twórca ponad błahostkami, rozkłada je na części pierwsze, analizuje, dogłębnie bada i efekty swej sekcji podaje nam, biednym czytelnikom, którzy już na etapie zbierania materiałów duszą się ze śmiechu. Zaduma ponad codziennością – oto praca najcięższa, przez autora wykonywana tak skrupulatnie, że nie sposób się ponad jego zachwytami nie… zachwycić. Ot tak, po prostu. Zwraca on bowiem uwagę zarówno na to, co i mnie nurtuje (chociażby przemiana znaczeń wyrazów – z festiwalem na czele), a więc staje się bliskie a także interesujące, a także ponad tym, na co nie zwracam uwagi w codziennej gonitwie, a co po bliższym spojrzeniu okazuje się nader frapujące!Autor rozśmieszał mnie raz po raz precyzją spostrzeżeń, bystrością i błyskiem inteligencji. To, co wielu ludziom umyka, dla niego stanowi materiał do drobiazgowej analizy. Słusznie obśmiewa on absurdy codzienności, tworzy własne przezabawne teksty piosenek, które często nuciłam pod nosem w okresie lektury.Piłem w Spale, spałem w Pile towarzyszyło mi wręcz nieustannie! Co przedziwne, książka ebook ta stanowi jednocześnie odskocznię do codzienności (wszak pozwala się wyłączyć, zresetować, pobawić) jak i głębokie ponad nią zamyślenie, bowiem to właśnie ona stanowi kręgosłup wszelkich refleksji, staje się źródłem i przyczyną rozważań, prowadzących do częstokroć arcyśmiesznych wniosków i podsumowań. Ach te słowne skojarzenia, ach te zabawy językiem! Cudo!Śmiechom i chichom nie było końca. Co się ludzie na mnie, tłumiącą wybuchy niekontrolowanego chichotu, w autobusie gapili, to moje. Stałam się obiektem zainteresowania i to dzięki Andrusowi – kto by pomyślał! Może i ja skuszę się na wysłanie jakiegoś przedziwnego prezentu z okazji zbliżających się świąt, o którym potem przeczytam/usłyszę?:)Wszystkie podróże umilone przez autora zaliczam jednocześnie do najbardziej przyczyniających się do bólów żołądka w historii. Jedziecie do stresującej pracy? Przed Wami niełatwy dzień, masa wyzwań, stosy papierów do wypełnienia? Vietato fumare pod pachę i wszystko stanie się prostsze – obiecuję!:) Ja bawiłam się przednio.

  • WiwatKobiety

    Przy całym tym zalewie szmiry, głupoty, prostactwa i rozrywki dla (tutaj niekoniecznie miłe słowo) pojawienie się w księgarniach takiej książki to niemalże święto. W końcu jest co czytać i z czego się śmiać. Andrus ma poczucie humoru w najlepszym wydaniu, nawiązujące do najlepszych polskich tradycji – Zielonego Balonika, Kabaretu Starszych Panów. Piszę literacko, humorystycznie, inteligentnie a także zajmująco. Szanuje czytelnika, wie, że ten wymaga rozrywki wysokich lotów, o czymś, najlepiej, by było śmiesznie i mądrze. No i tak jest u Andrusa.

  • Lukrecjusz

    „Vietato fumare, czyli reszta z bloga i coś jeszcze” uświadomiło mi coś, co od dawna podejrzewałem, miałem na to nawet dowody, lecz zabrakło mi śmiałości, by sobie to uświadomić. Pan Andrus jest dużym stylistą i orędownikiem pięknej polszczyzny. Poza tym uświadomiłem sobie, że jest on też orędownikiem pogodnego odbierania świata. Ma dużo przy tym literackiego wdzięku. Nie znajduję innego słowa na określenie jego stylu. Wydaje mi się właśnie posiadać wdzięk. Te teksty naprawdę uczą jak można ładnie się wysławiać, jak formułować myśli w sposób daleki od codziennego niechlujstwa.

  • Henrietta

    Podobało mi się czytanie „Vietato fumare, czyli reszta z bloga i coś jeszcze”. Miejscami nawet bardzo, bardzo mi się podobało. Śmiałam się jak głupi do sera. Miejscami sobie podkreślałam, co lepsze zdania, a tym proszę mi wierzyć nie brakuje w tej książce. Zresztą sypie nimi Andrus jak z rękawa. Ma talent do budowania cudownych zdań. I nie dość, że one tak ładnie brzmią to jeszcze są całkiem sensowne. Aż ciężko się oderwać od tej książki. W mojej prywatnej skali ocen daję jej dziewięć na dziesięć punktów.

  • aka-Witaminowy

    Bycie wielbicielem twórczości Artura Andrusa ma tę zaletę, że nie trzeba się tego wstydzić. Można z dumą obwieszczać światu: Tak, przyznaję, czytałem „Vietato fumare”. Nawet dwa razy. Odczułem podwójną radość. Owszem jestem nieuleczalnym recydywistą. Zamierzam przeczytać raz jeszcze za pewien czas. Nie wiem dlaczego zamierzam, po prostu jest to tak dobre, że czytać można i trzy razy. „Vietato fumare” jest książką co najmniej trzykrotnego użytku. Jestem zdania, że talent Andrusa jest tak głęboki i rozległy, że umiałby on zajmująco i efektownie omówić padający deszcz albo występ polskiej ekipy narodowej w piłce nożnej. O ile z deszczem nie miałby zapewne problemu i na okoliczność opadów atmosferycznych ułożyłby jedną ze własnych cudnych pioseneczek o tyle o piłki nożnej mogłoby być gorzej, ponieważ temat wymaga i namysłu i delikatności. „Vietato fumare” to właśnie taki zestaw tekstów łatwych, miłych, przyjemnych a także śmiesznych. Omówionych z wyjątkowym talentem, a może nawet i zacięciem.

  • dominujacy

    Powiem tak: szarlotkę zjeść można raz a książkę Andrusa można czytać nieskończenie dużo razy. Więc zamiast kupić sobie szarlotkę lepiej sobie kupić książkę. Przecież od razu z tego rozumowania wynika, że to się bardziej opłaca. Być może sadownicy i cukiernicy takim obrotem spraw nie będą zachwyceni, lecz Andrus Artur chyba już tak. Poza tym nie widziałem, by ktoś po szarlotce się śmiał, a po przeczytaniu tej książki moja małżonka nie dość, że się śmiała to jeszcze miała przez trzy dni niezły humor.

  • drobna-dagmarka

    Jak się czyta tę ten tom to od razu widać, że Artur Andrus nie lubi poważnych tematów. Raczej omawia świat, który wszyscy nieźle znamy. Właśnie dlatego tak nieźle się czyta tę książkę, ponieważ tutaj nie ma wyszukanych tematów, które mogą czytelnika wprawić w zakłopotanie. Każdy na tych tematach się zna, ma jakieś o nich wyobrażenie, stąd również prosto jest zrozumieć te żarty i sposób myślenia autora „Vietato fumare, czyli reszta z bloga i coś jeszcze”. Myślę, że twórca „Vietato fumare, czyli reszta z bloga i coś jeszcze” ma prócz niewątpliwego talentu satyrycznego także talent literacki, lecz również wyjątkowy zmysł obserwacji. Umie on wyłowić z rzeczywistości bardzo czasami zaskakujące rzeczy. Ma sokole oko do różnorakich dziwactw rzeczywistości, ma także wielkie wyczulenie językowe i chętnie punktuje różnorakie językowe aberracje. Lubię u Andrusa właśnie to, że świat nie jest mu obojętny i umie precyzjyjnie obrócić w żart to, co nas otacza a czasami uwiera.

  • yukatan800r

    Idealna zabawa jest niemalże gwarantowana. Tak spokojnie wydawca mógłby reklamować tę książkę. Nawet mógłby zagwarantować zwrot kosztów, jak ktoś byłby niezadowolony. I myślę, że nie wyszedłby na tym źle. Naprawdę nie ma w moich zdaniach cienia przesady. To nie jest zestaw jakiś gniotów, lecz zestaw rasowych, idealnie napisanych tekstów, z których można być autentycznie dumnym. Tak bym to ujął.

  • ludwig geriad

    „Vietato fumare”, „Popisuchy”, „Boks na Ptaku, czyli każdy szczyt ma własny Czubaszek i Karolak” a także „Blog osławiony pomiędzy niewiastami” stoją sobie teraz obok siebie na półce i dają poczucie dużego zadowolenia swojemu właścicielowi. Zalecam czytanie ebooków Andrusa ponieważ to porcja bardzo rzadkiego i bardzo dobrego poczucia humoru. A jak coś jest tak deficytowym dobrem to lepiej nie przegapiać możliwości jego posiadania. Dla mnie Vietato to było kilka wieczorów. Lecz ja mam tak, że nierzadko wracam do ebooków Andrusa czasami czytam je równolegle, tak mi się podobają.

  • Luksusowa Y

    Dawno już nie czułam takiej dzikiej przyjemności czytania książki. Andrusa znam, cenię i lubię. Jednak „Vietato fumare” ma w sobie pewną specyficzność, choćby dlatego, że artykuły były pisane do lekarzy i kobiet. Tak określony czytelnik trochę jednak wpłynął na to jak Andrus pisał te teksty. Widać, że zupełnie inaczej pisze do lekarzy a zupełnie inaczej na potrzeby Zwierciadła. Oczywiście to nie są jakieś fundamentalne zmiany w stylu, to stale jest stary, niezły Andrus, lecz jednak ciekawie sobie pod tym kątem także czytać to.

  • oktanowy

    Wraz z kolejnymi ebookami można powiedzieć, że Artur Andrus wyrobił sobie własny, niepowtarzalny styl, który można rozpoznać już po przeczytaniu paru zdań. Jedną z jego cech jest skrócenie dystansu pomiędzy czytelnikiem i autorem. Andrus nierzadko zwraca się do własnych czytelników, z czegoś im się zwierza, opowiada im o sobie, prosi o coś, lub wykorzystuje elementy korespondencji, jaką od czytelników dostaje. Taki familiarny ton tych tekstów mnie się podoba. Czuję, że ten twórca lubi budować więzi ze własnymi czytelnikami i zależy mu na ich trwałości.