Średnia Ocena:
Umlauty
Umlauty to graficzne znaki dźwięków, które są polszczyźnie obce – zarówno dźwięki, jak i znaki. A jednak można je było odnaleźć w niejednym nazwisku na terenach współczesnej Polski, zanim postanowiono się ich z jakichś powodów („za Rusa”, ponieważ „całą zimę ukrywali się w kartoflach”) pozbyć, odrzucić, usunąć. Tomasz Pietrzak, twórca wcześniejszych tomów "Stany skupienia" (2008) a także "Rekordy" (2012), sięga po ten diakrytyczny drobiazg, by przypomnieć, że dzisiejsza pozorna homogeniczność tożsamości polskiej jest wynikiem niwelacji różnic, wymuszonego zapominania, które jednakowoż nie jest w stanie osiągnąć pełni niepamięci.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Umlauty |
Autor: | Pietrzak Tomasz |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Forma |
Rok wydania: | 2014 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
Umlauty PDF Ebook podgląd:
Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.
Wgraj PDF
To Twoja książka? Dodaj kilka pierwszych stronswojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu!
Recenzje
Umlauty to samogłoski typowe dla języka niemieckiego, mające odmienny sposób odczytania niż zrobiłby to niewtajemniczony (nieznający podstaw) w język. Dla obserwatora z boku pojawiają się i znikają bez uzasadnienia, lecz mają one własne usprawiedliwienie w historii, przez co ciągle powracają jak przeszłość, która wkrada się w codzienność. W naszym języku ich nie ma. Lecz czy żeby na pewno? Przecież były. A co z obcokrajowcami, którzy wchodzą w nasze społeczeństwo ze własnymi cechami i umlautami? Są obcy, a jednak stanowią fragment społecznej układanki. Podobnie jest z podmiotami lirycznymi wierszy: są zagubieni pomiędzy płciami, nacjami, poglądami, zwyczajami i czasem na swą przeszłość spoglądają przez pryzmat bliskich, którzy nie dowierzają:„Trop”Mieliśmy w rodzinie Żyda,może nawet paru i oni weszli w nas.Teraz, kiedy kochamy się z mężem,on nie wierzy, że jestem po Żydzie.Straciliśmy ich po drodze, na zakręcie,w pośpiesznej żeniaczce z Niemcami.O genach przypominają jedynieciemniejsze, niż u innych genitalia.Czytałem gdzieś, że tak mają Semici,ale ludy germańskie podobno też.Podmiot liryczny, będący dziewczyną zmienia perspektywę płci. Czyżby mąż poszukiwał potwierdzeń żony, a może to obserwator całego zamieszania z mieszaniem ras? Badacz? Ciekawski przeciętniak zbawiający świat za pomocą własnej tandetnej pracy, by skończyć po śmierci we fleszach, ponieważ tak zwyczaj nakazuje? Wielowiekowe upamiętnianie zmarłych, portrety trumienne to była niemalże specjalność sztuki dawnej Polski. Mieć taki portret na swoim ostatnim łożu po wieki to było coś: świadczyło o bogactwie, pozycji, ponieważ kto rozsądnie zarządzający majątkiem i mający go niewiele wyrzuci pieniądze na taką wątpliwą przyjemność? Czasy się zmieniły i owa przyjemność przeniosła się na wszystkich. Fotka z trupem w tle, a raczej fotka trupa z bliskimi w tle, jak w wierszu, będącym – jednym z wielu – obrazkiem z codzienności:„Ujęcie 5”Dziwne imprezymają na gwarnym Śląsku.Trupek w trumnie,a oni mu cykają zdjęcia,doświetlają mordkę.I jest gładki, jak ta lala.W tle również cuda –jakieś travesti, trzy ciotki,okno z upalnym widokiem.Żywi na to w roztopie.I to fotograf obejdzie.Gdzie trzeba zgasi,pojaśni wuja, resztę postawido pionu przefiltruje.Tylko tego co leżyi ni dycho ciężko zgumować.On się rozłazi, wychodzi wywołany.Pakuje się w skrzynkę poleconymi w bąblach, z życzeniami zdrowiai słojem letniej konfitury.Mimo tego zachłannego upamiętniania drastycznych chwil wielu ludziom brakuje zdjęć bliskich. Przeszłość zakopali, spalili, żeby nie było dowodów. Przeszłość jest niebezpieczna, przodków trzeba pochować do szaf pamięci i ich nie pokazywać, nie chwalić się nimi, ponieważ przyjdzie inna koniunktura i pojawią się problemy. Tak jest w wierszu „Skład” (tak jak skład węgla wieziony pociągami?). Eliminacja pewnych jednostek nie udała się. Zostały resztki, które wymieszano razem by mogły tworzyć całość bez korzeni i przeszłości. „Skład”Jestem z tego, co nie odesłaliw czterdziestym piątymi z tego, co nawieziono latemw bydlęcych od wschodu,dlatego oczy mam stale otwartei uszy nasłuchujące;podskórnie przeczuwamoddech ciężkiego zwierzęcia –zbliża się, choć jeszcze nie wie,że wzbiera się w nim głód.Właśnie przez ową niepewną historię rodzin o niektórych przodkach się nie mówi, nie wspomina ich dokonań, obecności genów. Trzeba ich ukrywać:„Bezkost”W moim domu przechowujemytylko niektóre zdjęcia.Trudno więc sięgnąć do początku, wejrzeć w zaranie.Dlatego zazdroszczętym małym gadom i płazom,co się ostały, ponieważ wiedzą,że zanim skarlały do reszty,przed nimi było coś wielkiego,godnego gabloty.Wiersze niosą w sobie duży ładunek historii, która czasami jest powiedziana wprost, a innym razem trzeba się jej domyślać. Losy ludzi są tu ukazane jak duże zawirowania, które rzucają jednostki z miejsca w miejsce i zmuszają do ukrywania się. Zalecam osobom, które lubią posiedzieć ponad książką i pomyśleć. Zbiór, w którym życie poddano wyszydzeniu jest idealny na samotne, refleksyjne spacery.