Syndykat okładka

Średnia Ocena:


Syndykat

Przed Kinskym wreszcie otwierają się więzienne bramy. Jest zimno, leje deszcz, a strażnik z pogardą żegna dawnego podopiecznego. Gdzie nie spojrzeć, pustka. Nagle przed zdumionym facetem zatrzymuje się czarna lśniąca limuzyna. Kinsky już wie, że wraca do gry.

Szczegóły
Tytuł Syndykat
Autor: Ubertowski Adam
Rozszerzenie: brak
Język wydania: polski
Ilość stron:
Wydawnictwo: Oficynka
Rok wydania: 2017
Tytuł Data Dodania Rozmiar
Porównaj ceny książki Syndykat w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.

Syndykat PDF - podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.

 


Podgląd niedostępny.

 

promuj książkę

To twoja książka?

Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.

Recenzje

  • Księgozbór

    ***http://ksiegozbiorczyta.blogspot.com**** Wyobraź sobie - niesprawiedliwie oskarżony i osądzony kończysz właśnie dwuletnią odsiadkę (co i tak świadczy o twoim szczęściu - mogło być o dużo dłużej, lub nogami do przodu). Wychodzisz po za więzienne mury, a tu czeka na Ciebie tylko gorycz, deszcz i brak perspektyw. Chwilę potem nagle wita Cię miły starszy pan w wypasionej limuzynie i oferuje niezobowiązującą rozmowę podczas przejażdżki. A czym kończą się takie zagadkowe spotkania? Oczywiście bardzo atrakcyjną propozycją, i to z najwyższej półki, czyli tej "nie do odrzucenia". Taką właśnie propozycję otrzymał Kinsky, bohater "Syndykatu". Syndykat poznał się na Kinskym, w końcu przeżyć dwa lata w takim więzieniu to nie lada gratka. W zamian za m.in. niewyobrażalną sumę pieniędzy nasz bohater zostaje superagentem (pozycja "były komandos" w CV wiele ułatwia) bliżej nieokreślonej tajnej organizacji. Funkcjonuje ona z pobudek ideowych, lecz oczywiście nie za darmo i nie boi się używać metod wątpliwej moralności. Jednym słowem robi wszystko to, czego możni tego świata wykonać nie mogą albo nie potrafią, a co do utrzymania ogólnie przyjętego porządku jest konieczne. Jest tylko jeden feler. Z Syndykatu możesz odejść tylko w foliowym worku. Wszystko przypominało najwyższej próby balet: mężczyźni w marynarkach padali jeden po drugim, przypominając zasadzone w kręgu krzewy - wyrosłe mocno w górnej własnej części - ścinane jednym ostrym ciosem potwornie ostrego narzędzia. Jak pewnie zauważyliście, fabuła książki pana Adama Ubertowskiego nie jest zbytnio oryginalna. W końcu tajnych organizacji, z tajnymi agentami i tajnymi misjami trochę już przeżyliśmy. Lecz to nie oryginalność była tym co chodziło po głowie twórcy "Syndykatu" ale jak sądzę, po prostu doręczenie nam czytelnikom czystej rozrywki na poziomie. I pod tym wobec jest naprawdę dobrze. W książce pdf od początku rządzi konkret. Nie ma tu zbytniego owijania w bawełnę i bawienia się w domysły. Najistotniejsza jest intryga, z którą ma się zmierzyć Kinsky, czyli na potrzeby zlecenia, późniejszy Walker. Już po pierwszych rozdziałach (a jest ich całkiem sporo, jak na 300 stron), gdzie przeważają kolejne wymiany zdań pomiędzy postaciami, nie mamy wielkiego problemu z naszkicowaniem kim nasz kandydat na agenta jest. Można powiedzieć, że jest doskonałym materiałem na Bonda, lecz bardziej tego współczesnego. Ma siłę, inteligencję i spryt, lecz na szczęście też charakter, jakieś minimum emocji i wątpliwości, a dziewczyny dla niego to nie tylko następny gadżet. Z cała pewnością nie przypomina tego kelnera z okładki, która dobrej reklamy "Syndykatowi" raczej nie robi. Kinsky zdany jest w znacznej mierze na potęgę swojej improwizacji, tak więc nic w tej historii nie jest od początku do końca przesądzone. Kto jest wrogiem, kto przyjacielem, czy może jest zwykłym pionkiem, który za chwilę będzie zbędny i zrzucony ze stołu? Mamy coś na kształt uproszczonego śledztwa, pojedynki słowne, gdzie jeden fałszywy akcent albo gest może wszystko zrujnować, lecz oczywiście też zabójcze femme fatale, bondowskie gadżety i last but not least - niezastąpione strzelaniny. Wszystkie składniki od lat słynnego przepisu są tam gdzie powinny być. Jedynie pod koniec miałem wrażenie lekkiego przesytu, a odczuwalna podskórnie nieśmiertelność bohatera, dawała mi złudzenie uczestniczenia w czymś na kształt finału gry komputerowej. - Więc? Ja, Walker... - Gänger. Tak, dla wielu będziesz ich prawdziwym Doppelgängerem: ostatnie co zobaczą to twoja twarz. Podsumowując, bawiłem się naprawdę bardzo dobrze. Kinsky'ego i jego styl po prostu polubiłem, a tempo, które zostało narzucone, nie pozwalało mi się nudzić. Poza tym nie zauważyłem jakieś większej nielogiczności czy głupoty, która wymykałaby się z jakby nie było mało realistycznej, bondowskiej (nie wiem czym zastąpić to słowo:) konwencji. "Syndykat" w swoim gatunku, lekkiej powieści, szpiegowsko-sensacyjnego przerywnika, sprawdza się naprawdę nieźle i tak go również oceniam.

  • Poddasze Literata

    „Według ludowych wierzeń, każdy z nas ma własnego Doppelgängera. Chodzi za nami jak cień przez całe życie, jest naszą drugą naturą, zwykle tą gorszą. Nie wiemy o jego istnieniu, aż do chwili, gdy do ujrzymy. A to zawsze oznacza coś bardzo złego. Zwykle po prostu śmierć”. Po niespełna dwóch latach odsiadki Kinsky wychodzi z więzienia. Jego cały dobytek to torba pełna ubrań i trochę pieniędzy. Zwrócona wolność nie napawa faceta optymizmem. Przed więzienną bramą nie czeka nikt z jego kolegów czy rodziny, a perspektywa dalszego szarego życia budzi jedynie przygnębienie. Pocieszenia nie przynoszą też słowa strażnika, który i tego ostatniego dnia nie może sobie odmówić paru szyderstw na temat czarnej przyszłości wypuszczonego więźnia. Wtem na horyzoncie wśród siąpiącego deszczu pojawia się czarna, lśniąca limuzyna. Drzwi auta otwierają się i Kinksy już wie, że przyjechano właśnie po niego. „Powiedzmy sobie szczerze: jest kompletnym wyrzutkiem na życiowym wirażu. Gorzej: wynajętym za solidne pieniądze zabójcą, który sam sobie wmawia, że jedzie następny raz zbawić świat”. Zagadkowa organizacja, która zainteresowała się Kinksym zna o facetowi szczegóły, które zdradzał jedynie najbliższym. Ze względu na służbę w Morskiej Jednostce Działań Specjalnych Kinksy jawi się tajemniczym przybyszom jako doskonały kandydat na ich biznesowego partnera – człowieka od brudnej roboty. Kinksy otrzymuje prywatny apartament a także drogie auto, ale stale niewiele z tego wszystkiego rozumie. Członkowie sekretnego zrzeszenia odpowiadają na jego zapytania wymijająco, ze spokojem służą mu jednak pomocą. Facet zostaje zatem postawiony przed wyborem: powrócić do dawnego, pozbawionego perspektyw życia czy podjąć się ryzyka, które odmieni jego dzieje na zawsze? „ – Dobre to. – Porter cieszył się z działania broni jak z dziecięcej zabawki. – Działa, mimo że to prototyp. Zupełnie tak jak my”. Najwieższa książka ebook Adama Ubertowskiego to przepełniona akcją opowiadanie nawiązująca do ukrytych struktur władzy. Główny bohater zaskarbił sobie moją sympatię, choć momentami wydawał się zupełnie nieprzystający do rzeczywistości – ponieważ czy nawet bardzo nieźle wyszkolony bojownik byłby w stanie pokonać wręcz paru postawnych i, co najważniejsze, po zęby uzbrojonych mężczyzn? Podobne zabiegi sprawiły, że „Syndykat” momentami przypominał fantasmagorię, której daleko do wiarygodnej relacji z pola walki. Kinsky sprawia wrażenie nieśmiertelnego, co zaowocowało tym, że ani przez chwilę nie martwiłam się o jego dzieje – było wiadomym, że ujdzie cało z każdej utarczki. Na pochwałę z pewnością zasługuje fabuła – dzieje bohaterów były przedstawione w bardzo szybki sposób, bez zbędnych, dłużących się opisów czy dygresji. To, co wydawało się olbrzymią niewiadomą na końcu przybierało formę logicznie rozłożonej zagadki. Ubertowski zastosował w książce pdf kilka zmyślnych zabiegów i zataił przed czytelnikiem garść faktów, po czym subtelnie odkrył wszystkie karty, co w moim przypadku zaowocowało niemałym zaskoczeniem. Dialogi postaci są wyciosane w charakterystyczny dla gatunku sposób i podkreślają wprawę pisarza w ukazywaniu psyche bohaterów poprzez słowo. Czytając „Syndykat" nierzadko miałam przed oczami sceny ze słynnych filmów akcji, takich jak „Wanted" czy „Kingsman". Trzeba przyznać, że twórca idealnie oddał klimat kryminalnych intryg i kuluarowych konszachtów. Osobliwe smaczki w postaci broni ukrytej w przedmiotach codziennego użytku (jak ołówek z wybuchowym grafitem) czynią z powieści przyjemną lekturę, w której wielbiciele gatunku z pewnością się odnajdą.