Wszyscy słyszeli o Supermanie. To nie ulega wątpliwości. Ta postać posiadająca duże moce zyskała uznanie czytelników, gdy tylko pojawiła się na łamach komiksu w 1938 roku. Bohater ten, pod przykrywką pozornie fajtłapowatego dziennikarza ukrywa własną tożsamość, a jako superbohater co chwilę ratuje świat przed złem oczywiście. Zazwyczaj to zło występują pod postacią jednej osoby, która ma jakiś niecny plan. Superman więc, jako reporter i jako bohater walczy nie tylko słowem, lecz i czynem, można by rzec. Świeża seria Odrodzenia, przedstawia ulubione postaci w zupełnie innych sytuacjach. I tak wspominany przeze mnie Superman, trafia na Ziemię, która ma własnego Supermana. Nasz bohater ukrywa się, do czasu kiedy to superbohater ginie, a przybyły bohater zajmuje jego miejsce. Mówię Wam, bez encyklopedii nie podchodźcie do komiksów, nie zależnie przez kogo wydanych, ponieważ się pogubicie w gąszczu wątków i powiązań. Kent tym samym zyskuje miano bohatera i wiedzie spokojne życie u boku Lois. Wychowują także syna, który wykazuje daleko idące umiejętności superbohaterskie. W tym zeszycie nawet wyjście do parku rozrywki skutkuje spotkaniem ze zbirami. Spotkamy też dinozaury na pewnej zagadkowej wyspie, poznamy upiorną narzeczoną Frankensteina i jego samego, a także przyjrzymy się rywalizacji Robina i Jonathana. Ten zestaw krótkich historyjek łączy postać Supermana, chociaż w niektórych jest zaledwie bohaterem drugoplanowym, który jedynie przewija się w tle. W tym zestawie rządzi Superboy! Podsumowując krótko, podobały mi się te historyjki, chociaż stale nie wiem jak doszło do tego że ten Superman wypadł ze własnej rzeczywistości. Muszę prawdopodobnie poszperać i zapewne znajdę co nieco i o tym. Same plansze stanowią istotną ozdobę tego komiksu, co w tego typu publikacjach jest najważniejsze. Całość jest miła dla oka i uważam, a w ogóle się na tym nie znam, że warto się zaznajomić z tymi opowieściami. Polecam.