Strona 1
W co grają
ludzie
Psychologiastosunków
międzyludzkich
Książka zakupiona za pieniądze
wpłacone jako kaiy
za przetrzymywanie książek.
Strona 2
Strona 3
W co grają
ludzie
Psychologiastosunków
międzyludzkich
EricBerne
W Y D A W N I C T W O N A U K O W E PWN
W A R S Z A W A 2 0 0 5
Strona 4
Z oryginału angielskiego
Games People Play. The Psychology ofHuman Relationships
Copyright © 1964 by Eric Berne, M.D.
Copyright renewed 1992 by Ellen Berne, Eric Berne, Peter Berne and Terence Berne.
This translation published by arrangement with Random House Inc.
Przełożył
PAWEŁ IZDEBSKI
Projekt okładki i s*
Karolina Lijklemi We Wrocławiu
Ilustracja na okłac 316
Redaktor
Hanna Bartoszem
300-041528-00-0
Redaktor technic2
Danuta Jezierska .
Copyright © for the Polish edition by
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Warszawa 1986
Copyright © for the Polish edition by
Wydawnictwo Naukowe PWN SA
Warszawa 2004
ISBN 83-01-14139-5
Wydawnictwo Naukowe PWN SA
00-251 Warszawa, ul. Miodowa 10
tel.(0 22)69 54 321
faks(0 22)69 54 031
e-mail:
[email protected]
www.pwn.pl
Wydawnictwo Naukowe PWN SA
Wydanie V - 2 dodruk
Arkuszy drukarskich 10,0
Druk ukończono w październiku 2005 r.
Druk i oprawa: WDG Drukarnia w Gdyni Śp. z o.o.
81-347 Gdynia, ul. Św. Piotra 12
Strona 5
Moim pacjentom i uczniom, dzięki którym tyle się
dowiedziałem i wciąż dowiaduję o grach i sensie życia.
Przedmowa
Książka ta w pierwotnym zamierzeniu miała stanowić uzupełnienie
mojej pracy Transactional Analysis in Psychoterapy1. Została ona
jednak zaplanowana tak, że tworzy osobną całość. Teoria potrzebna do
analizy i jasnego zrozumienia gier przedstawiona jest w części I. Część II
zawiera opisy poszczególnych gier. Część III mieści w sobie nowy
materiał kliniczny i teoretyczny, który razem z dawniejszym pozwala
w pewnym sensie zrozumieć, co znaczy być wolnym od gry. Szersze
informacje na ten temat znaleźć można w mojej wcześniejszej pracy.
Czytelnik obu prac zauważy, że oprócz rozwoju teorii nastąpiły drobne
zmiany w terminologii i ujęciu tematu, oparte na głębszym przemyś-
leniu, dalszych lekturach oraz nowym materiale klinicznym.
O zapotrzebowaniu na tę książkę świadczą prośby zainteresowa-
nych studentów i słuchaczy o listy gier, czy też o dalsze opracowanie gier
omówionych krótko jako przykłady w trakcie wyjaśniania ogólnych
zasad analizy transakcyjnej. Dziękuję też w tym miejscu studentom
i słuchaczom, a zwłaszcza wielu pacjentom, którzy wykrywali i nazwali
nowe gry, szczególnie wdzięczny jestem Barbarze Rosenfeld za jej wiele
uwag o sztuce i sensie słuchania, zaś Melvinowi Boyce'owi, Josephowi
Concannonowi, dr. Franklinowi Ernstowi, dr. Gordonowi Gritterowi,
Frances Matson, dr. Rayowi Poindexterowi i innym za ich samodzielne
odkrycia lub potwierdzenie znaczenia wielu gier. Claud Steiner, były
kierownik naukowy seminarium psychiatrii społecznej w San Francisco,
a obecnie pracownik wydziału psychologii Uniwersytetu Michigan,
1
E. Berne, Transactional Analysis in Psychotherapy, Grove Press, Inc., New
York 1961.
Strona 6
zasługuje na specjalną wzmiankę z dwóch powodów. Przeprowadził on
pierwsze eksperymenty potwierdzające wiele teoretycznych założeń
ukazanych w tej publikacji i w rezultacie bardzo dopomógł w zro-
zumieniu, czym jest autonomia i intymność. Podziękowania należą się
także Violi Litt, sekretarzowi seminarium i Mary N. Williams, mojej
sekretarce, za ich stałą pomoc, jak również Annę Garret za jej pracę nad
korektą.
Semantyka
Dla zwięzłości gry opisane są głównie z męskiego punktu widzenia,
chyba że są czysto kobiece. W ten sposób najważniejszy gracz jest
zazwyczaj określany jako „on", ale bez uszczerbku dla gry, jeśli sytuacja
jest tak sama (chyba że inaczej ją oznaczono), może być łatwo
naszkicowana dla „niej", mutatis mutandis. Jeżeli rola kobieca istotnie
różni się od męskiej, traktuje sieją oddzielnie. Terapeuta z tego samego
powodu desygnowany jest jako „on". Terminologia i ujęcie tematu są
dostosowane do poziomu wiedzy praktykującego klinicysty, ale i dla
przedstawicieli innych zawodów książka może być interesująca i użyte-
czna.
Analizę transakcyjną gier należy ściśle odróżnić od rozwijającej
się nauki pokrewnej — matematycznej analizy gier, chociaż wiele
terminów użytych w tekście, np. „wypłata", jest wspólnych. Zaintereso-
wanych matematyczną teorią gier odsyłamy do pracy Games and
2
Decisions R. D. Luce'a i H. Raiffa .
Carmel, California, May 1962
2
R. D. Luce, H. Raiffa, Games and Decisions, John Wiley and Sons, Inc., New York
1957.
4
Strona 7
Wstęp
1. Stosunki społeczne
Teorię stosunków społecznych, dosyć szczegółowo naszkicowaną
3
w Transactional Analysis , można podsumować następująco:
4
Spitz stwierdził , że niemowlęta pozbawione przez dłuższy czas
opieki będą stopniowo popadać w nieodwracalne otępienie i w końcu
mogą ulec powikłaniom chorobowym. W rzeczy samej, stan określany
przez niego jako deprywacja emocjonalna może mieć zgubny rezultat.
Na bazie tych obserwacji powstało pojęcie głodu bodźców. Okazuje się,
że najkorzystniejsze są bodźce, których dostarcza bliskość fizyczna.
Wniosek ten jest zgodny z codziennym doświadczeniem.
Podobne zjawisko obserwuje się u osób dorosłych poddanych de-
prywacji sensorycznej. W sytuacji eksperymentalnej deprywacja taka
może wywoływać krótkotrwałą psychozę, albo spowodować co naj-
mniej przejściowe zaburzenia psychiczne. Podobne skutki deprywacji
społecznej i sensorycznej dostrzeżono już dawniej u osób skazanych na
długotrwałe przebywanie w 1-osobowej celi. Długotrwałe odosobnienie
stanowi rzeczywiście jedną z najstraszniejszych kar nawet dla więźniów
odpornych na fizyczną brutalność 5,6 i jest obecnie często stosowane ja-
ko środek prowadzący do osiągnięcia określonych celów politycznych7.
3
E. Berne, op. cit.
4
R. Spitz, Hospitalism: Genesis of Psychiatrie Conditions in Early Childhood,
„Psychoanalytic Study of the Child", 1: 53-74, 1945.
5
R. Belbenoit, Dry Guillotine, E. P. Dutton and Company, New York 1938.
6
G. J. Seaton, Me of the Damned, Popular Library, New York 1952.
7
E. Kinkead, In Every War But One, W. W. Norton and Company, New York 1959.
7
Strona 8
Z biologicznego punktu widzenia niewykluczone, że deprywacja
emocjonalna i sensoryczna może wywołać, mniej lub bardziej wprost,
zmiany organiczne w mózgu. Przy braku dostatecznej stymulacji układu
siatkowego pnia mózgu8 może przynajmniej pośrednio dojść do zmian
zwyrodnieniowych w komórkach nerwowych. Mogą one być wtórnym
skutkiem niedożywienia, ale niedożywienie samo bywa rezultatem
apatii, jak u dzieci cierpiących na marazm. Można więc przyjąć istnienie
biologicznego łańcucha — od deprywacji emocjonalnej i sensorycznej,
poprzez apatię, do zmian zwyrodnieniowych i śmierci. W tym sensie
głód bodźców może mieć taki sam związek z szansą przetrwania
ludzkiego organizmu jak głód pożywienia.
W rzeczywistości głód bodźców nie tylko biologicznie, ale także
psychologicznie i społecznie pod wieloma względami przypomina głód
pożywienia. Takie określenia, jak niedożywienie, przesyt, smakosz,
łakomczuch, kaprysić, asceta, sztuka kulinarna i dobra kuchnia, łatwo
przenieść z dziedziny odżywiania na dziedzinę wrażeń. Przejedzenie się
ma swój odpowiednik w nadmiernej stymulacji. W obu dziedzinach,
w zwykłych warunkach, przy obfitym i urozmaiconym zaopatrzeniu
wybór zależeć będzie od osobistych upodobań. Być może wiele takich
upodobań jest zdeterminowanych konstytucyjnie, ale to już nie należy
do tematu.
Psychiatra społeczny szczególnie interesuje się pytaniem, co dzieje
się z niemowlęciem po oddaleniu go od matki, w trakcie normalnego
rozwoju. Dotychczasowy stan badań można podsumować następują-
cym zdaniem9: „Jeżeli nie jesteś głaskany, twój rdzeń kręgowy usycha".
Stąd, po zakończeniu okresu bliskiej intymności z matką jednostka
przez resztę swego życia stoi przed trudnym wyborem, od którego zależy
jej los i przetrwanie. Z jednej strony rozmaite siły społeczne, psycho-
logiczne i biologiczne przeszkadzają w utrzymaniu fizycznej bliskości
typu niemowlęcego, z drugiej — człowiek nieustannie do niej dąży.
W rezultacie zazwyczaj godzi się na kompromis. Uczy się zadowalać
bardziej subtelnymi, nawet symbolicznymi formami dotyku, aż w końcu
wystarcza mu tylko powitalne kiwnięcie głową, chociaż jego pierwotne
8
J. D. French, The Reticular Formation, „Scientific American", 196: 54-60,
May 1957.
9
Użyte wyrażenia potoczne wypłynęły w trakcie San Francisco Social Psychiatry
Seminars.
8
Strona 9
dążenie do fizycznego kontaktu wcale nie musi słabnąć. Dochodzenie
do kompromisu można określić różnymi terminami, np. jako sublima-
cję, ale niezależnie od nazwy jego rezultatem jest częściowe przekształ-
cenie niemowlęcego głodu bodźców w coś, co można by nazwać głodem
poznawczym. W miarę jak złożoność kompromisu wzrasta, ludzie coraz
bardziej różnicują się w swych dążeniach do poznania i właśnie te
różnice wprowadzają urozmaicenie w stosunkach społecznych i decydu-
ją o losie człowieka. Aktor filmowy może potrzebować setek „głasków"
na tydzień od anonimowej masy wielbicieli, by uchronić swój „rdzeń
kręgowy przed uschnięciem", natomiast naukowiec może być fizycznie
i psychicznie zdrowy otrzymując jeden „głask" rocznie od poważanego
mistrza.
Głaskanie występuje tu jako ogólny termin określający kontakt
fizyczny. W praktyce przybiera ono formy rozmaite. Niektórzy do-
słownie głaszczą niemowlę, inni tulą je lub poklepują, jeszcze inni
szczypią je w zabawie albo prztykają koniuszkiem palca. Wszystkie te
zachowania mają swe odpowiedniki w rozmowie, tak że można
przewidzieć, jak dana osoba będzie dotykała niemowlęcia analizując jej
sposób mówienia. Znaczenie terminu „głaskanie" można rozszerzyć na
wszelkie akty zwracania uwagi na obecność innej osoby. A więc „głask"
będzie dla nas podstawową jednostką funkcjonowania społecznego.
Wymiana „głasków" tworzy transakcję, która jest jednostką stosunków
społecznych.
W odniesieniu do teorii gier wyłania się tu zasada, w myśl której
każdy stosunek społeczny, bez względu na swój charakter ma biologicz-
ną przewagę nad brakiem stosunku w ogóle. Wykazał to eksperymental-
10
nie S. Levine w swych znakomitych doświadczeniach na szczurach.
Udowodniły one korzystny wpływ dotyku nie tylko na rozwój fizyczny,
psychiczny i emocjonalny, ale i na biochemię mózgu, a nawet odporność
na białaczkę. Znamienną cechą tych eksperymentów było odkrycie, że
delikatny dotyk i bolesne wstrząsy elektryczne były jednakowo skutecz-
ne dla zachowania zdrowia zwierząt.
To naukowe potwierdzenie naszych wcześniejszych uwag pozwala
nam z większą ufnością przejść do następnej części.
10
S. Levine, Stimulation in Infancy, „Scientific American", 202: 80-86, May 1960;
tenże, Infantile Experience and Resistance to Physiological Stress, „Science", 126: 405,
30 August 1957.
9
Strona 10
2. Strukturalizowanie czasu
Przyjmujemy, że dotykanie niemowląt i jego symboliczny równoważnik
u osób dorosłych — poznawanie — jest niezbędne do przetrwania.
Powstaje pytanie: ,,Co dalej?" Mówiąc wprost, co robić po wymianie
pozdrowień niezależnie od tego, czy będą one miały formę studenckiego
„cześć", czy też trwającego kilka godzin wschodniego rytuału? Po
zaspokojeniu głodu bodźców i głodu poznawczego pojawia się głód
struktur. Dla dojrzewającej młodzieży nieustannym problemem jest
„Co mam mu (jej) powiedzieć?" Zresztą nie tylko młodzież bardzo
nieprzyjemnie odczuwa społeczną lukę, okres milczenia, nieustruk-
turalizowany czas, kiedy nikt z obecnych nie potrafi powiedzieć niczego
ciekawszego niż „Nie uważasz, że ściany są dziś pionowe?" Człowiek ma
wieczny problem z ustrukturalizowaniem godziny swojego czuwania.
W sensie egzystencjalnym funkcja wszystkich istot społecznych polega
na wzajemnym użyczaniu sobie wsparcia w drodze do tego celu.
Operacyjny aspekt strukturalizowania czasu można nazwać pro-
gramowaniem. Ma ono trzy postacie: materialną, społeczną i in-
dywidualną. Najbardziej powszechna, wygodna i użyteczna metoda
strukturalizowania czasu polega na stworzeniu planu działania w mate-
rii świata zewnętrznego, co w języku codziennym nazywa się pracą. Plan
taki technicznie określa się mianem aktywności. Termin „praca" jest
nieodopowiedni, ponieważ z punktu widzenia ogólnej teorii psychiatrii
społecznej stosunki społeczne są także formą pracy. Programowanie
materialne jest skutkiem zetknięcia się człowieka ze zmiennością świata
zewnętrznego. Integruje nas ono tylko w tej mierze, w jakiej aktywność
ta stwarza formę dla „głaskania", poznawania i. innych bardziej
złożonych form stosunków społecznych. Programowanie materialne nie
jest par excellence problemem społecznym; w swej istocie opiera się na
przetwarzaniu danych. Budowanie łodzi wymaga długiej serii pomiarów
i ocen prawdopodobieństwa i wszelka towarzysząca temu wymiana
społeczna musi być im podporządkowana, by budowa mogła posuwać
się naprzód.
Programowanie społeczne daje w efekcie tradycyjne wymiany rytual-
ne lub semirytualne. Podstawowym kryterium jest tu układność,
potocznie zwana „dobrymi manierami". Rodzice we wszystkich częś-
ciach świata uczą swoje dzieci manier, przez co poznają one właściwe
sposoby pozdrawiania się, jedzenia, wydalania, rytuały zalotów i żało-
10
Strona 11
by. Uczą się też, co wolno, a czego nie wolno poruszać w rozmowie,
taktu i dyplomacji. Część z tych nauk jest uniwersalna, część zaś ma
zasięg lokalny. Czkanie przy posiłkach albo pytanie o zdrowie małżonki
może być dobrze widziane lub też zabronione przez lokalną, odziedzi-
czoną po przodkach tradycję; faktycznie pomiędzy tymi dwoma
szczególnymi rodzajami transakcji istnieje wysoki stopień odwrotnej
korelacji. Zazwyczaj tam, gdzie ludzie czkają przy stole, nie wypada
pytać o cudzą połowicę i odwrotnie. Zwykle po rytuałach formalnych
następują semirytualne rozmowy na różne tematy; możemy je wyodręb-
nić jako rozrywki.
Im ludzie lepiej się znają, tym więcej w ich stosunki wkrada się
programowania indywidualnego, a co za tym idzie wzrasta prawdopodo-
bieństwo zajścia „zdarzeń przypadkowych". Zdarzenia przypadkowe
na pierwszy rzut oka wydają się nieoczekiwane i tak też mają je
postrzegać zainteresowane strony. Przy bliższym wejrzeniu okazuje się
jednak, że przebiegają one na ogół według określonych wzorów, które
dadzą się poklasyfikować, a cała sekwencja określona jest przez nie
wypowiedziane wprost reguły i przepisy. Reguły te są utajone tak długo,
jak przyjaźń lub wrogość rozwijają się zgodnie z teorią Hoyle'a, lecz
stają się jawne, jeżeli ktoś zrobi nieprzepisowy ruch. Wywołuje on
symboliczny, werbalny lub formalny protest: „Faul". Takie sekwencje,
które w przeciwieństwie do rozrywek oparte są bardziej na indywidual-
nym niż społecznym programowaniu, można nazwać grami. Życie
rodzinne i małżeńskie, tak jak i życie różnego rodzaju organizacji może
przez długie lata opierać się na wariantach tej samej gry.
Stwierdzenie, że przeważająca część aktywności społecznej sprowa-
dza się do uczestniczenia w grach niekoniecznie oznacza, że jest to
„zabawne", albo że partnerzy nie są poważnie zaangażowani we
wzajemne stosunki. Przecież „granie" w piłkę nożną i inne „gry"
sportowe nie zawsze są zabawne, a gracze bywają nieraz zwykle
zawzięci. Takie gry, podobnie jak gry hazardowe i inne formy „zaba-
wy", często są traktowane bardzo serio, a czasami stają się nawet zgubne
dla uczestników. Z drugiej strony, niektórzy autorzy, na przykład
11
Huizinga , zaliczają do „zabaw" rzecz tak poważną jak uczty kani-
balów. Wobec tego nie będzie kpiną czy barbarzyństwem, jeżeli tak
11
J. Huizinga, Homo Ludens. Zabawa jako źródło kultury (z niem. tłum. M. {turecka
i W. Wirpsza), Warszawa 1967.
11
Strona 12
tragiczne zachowania, jak samobójstwo, uzależnienie od alkoholu
i narkotyków, przestępczość czy schizofrenię uznamy również za
„uprawianie gier". Podstawową właściwością gry ludzkiej jest nie to, że
emocje są w niej udawane, lecz że podlegają regulacji. Ujawnia się to
w sytuacji, gdy nieprzepisowa manifestacja uczuć pociąga za sobą
sankcje. Gra może być bardzo poważna, a nawet zgubnie poważna, ale
sankcje społeczne są poważne tylko w razie złamania reguł.
Rozrywki i gry są substytutami prawdziwego życia z prawdziwą
intymnością. Z tego powodu należy je uznać raczej za wstępne umowy
niż za związki i dlatego mawia się o nich, że są gorzką formułą zabawy.
Intymność zaczyna się, kiedy indywidualne (zazwyczaj instynktowne)
programowanie staje się bardziej intensywne, słabną natomiast zarów-
no społeczne modelowanie, jak i ukryte ograniczenia i motywy. Jest to
jedyna w pełni zadowalająca odpowiedź na głód bodźców, głód
poznawczy i głód struktur. Prototypem intymności jest akt miłosny.
Głód struktur jest równie istotny dla przetrwania co głód bodźców.
Głód bodźców i głód poznawczy wyrażają potrzebę unikania sensorycz-
nej i emocjonalnej deprywacji, gdyż oba jej rodzaje prowadzą do
degeneracji biologicznej. Głód struktur wyraża potrzebę unikania nudy
i już Kierkegaard12 wykazał zło wynikające z nieustrukturalizowania
czasu. Jeżeli nuda utrzymuje się przez dłuższy czas, staje się synonimem
wygłodzenia uczuciowego i może mieć takie same konsekwencje.
Człowiek samotny potrafi strukturalizować czas na dwa sposoby:
poprzez aktywność i poprzez fantazję. Samotnym można być nawet
w obecności innych. Jeżeli ktoś przynależy do społecznego związku
dwojga lub więcej ludzi, ma do wyboru kilka sposobów ustruk-
turalizowania czasu. Pod względem stopnia złożoności są to kolejno:
(1) rytuały, (2) rozrywki, (3) gry, (4) intymność i (5) aktywność, któ-
ra może tworzyć szkielet dla pozostałych. Celem każdego członka
związku społecznego jest uzyskanie maksymalnej satysfakcji z tran-
sakcji z innymi ludźmi. Im bardziej jest przystępny, tym więcej
zadowolenia może uzyskać. Większa część programowania jego spo-
łecznych operacji odbywa się automatycznie. Ponieważ niektóre z „sa-
tysfakcji" uzyskanych wskutek programowania, np. autodestru-
kcję, trudno pogodzić ze zwykłym sensem słowa „satysfakcja", lepiej
12
S. Kierkegaard, A Kierkegaard Anthology, ed. R. Bretall, Princeton University
Press, Princeton 1947, pp. 22 ff.
12
Strona 13
będzie zastąpić je mniej zobowiązującym określeniem „zyski" albo
„korzyści".
Korzyści z kontaktu społecznego polegają na stwarzaniu równowagi
somatycznej i psychicznej. Są one związane z następującymi czyn-
nikami: (1) obniżenie napięcia, (2) unikanie szkodliwych sytuacji, (3)
zdobywanie „głasków", (4) utrzymanie ustalonej równowagi. Wszyst-
kie te punkty były szczegółowo badane i analizowane przez fizjologów,
psychologów i psychoanalityków. W języku psychiatrii społecznej
można je określić jako: (1) pierwotne wewnętrzne korzyści, (2) pierwo-
tne zewnętrzne korzyści, (3) korzyści wtórne i (4) korzyści egzystencjal-
ne. Pierwsze trzy odpowiadają „zyskom z choroby" opisanym przez
Freuda, a mianowicie: wewnętrznemu zyskowi pierwotnemu (parano-
sic), zewnętrznemu zyskowi pierwotnemu i zyskowi wtórnemu (epino-
sic)13. Doświadczenie wykazało, że bardziej użyteczne jest badanie
transakcji z punktu widzenia uzyskanych korzyści, niż przez potrak-
towanie ich jako mechanizmów obronnych. Po pierwsze, najlepszą
obroną jest całkowite wstrzymanie się od udziału w transakcjach, po
drugie — definicja „obrony" obejmuje jedynie część pierwszych dwóch
klas korzyści, a pozostałe wraz z całą klasą trzecią i czwartą znikają
z pola widzenia.
Najatrakcyjniejsze formy kontaktu społecznego, bez względu na to,
czy są osadzone w matrycy aktywności, czy nie, to gry i intymność.
Długotrwała intymność zdarza się rzadko i nawet wtedy jest przede
wszystkim sprawą prywatną; znaczące stosunki społeczne najczęściej
przybierają formy gier i nimi będziemy się dalej zajmować. Szerszych
informacji o strukturalizowaniu czasu należy szukać w książce tego
samego autora poświęconej dynamice grupowej14.
13
S. Freud, General Remarks on Hysterical Attacks, „Collected Papers", Hogarth
Press, London 1933, II, s. 102; tenże, Analysis of a Oase of Hysteria, ibidem, III, s. 54.
14
E. Berne, The Structure and Dynamics of Organization and Groups, i. B. Lippincott
Company, Philadelphia and Montreal 1963 (patrz szczególnie rozdz. 11. i 12.).
Strona 14
Strona 15
Część pierwsza
ANALIZA
GIER
Strona 16
Rozdział 1 Analiza
strukturalna
Obserwacje spontanicznej aktywności społecznej najbardziej wydajnie
prowadzi się w pewnych rodzajach grup psychoterapeutycznych. Ujaw-
niły one, że ludzie od czasu do czasu zmieniają miejsce, pozycję ciała,
brzmienie głosu, sposób wysławiania się itd. Tym zmianom behawioral-
nym często towarzyszy zmiana w uczuciach. Określony zestaw wzorów
zachowania jednostki odpowiada określonemu stanowi psychiki, pod-
czas gdy inny zestaw jest związany z inną postawą psychiczną, często
sprzeczną z poprzednią. Te zmiany i różnice zrodziły pojęcie stanów ego.
W języku specjalistycznym stan ego może być opisany fenomenologi-
cznie jako spójny system uczuć, a operacyjnie jako zestaw spójnych
wzorów zachowania. Bardziej praktycznie określamy go jako system
uczuć połączony z odpowiadającym mu zestawem wzorów zachowania.
Każdy człowiek prawdopodobnie dysponuje ograniczonym repertua-
rem takich stanów ego, które nie są rolami, ale psychologiczną
rzeczywistością. Repertuar ten może być uporządkowany według
następujących kategorii: (1) stany ego będące próbą naśladownictwa
wzorów rodzicielskich, (2) stany ego autonomicznie prowadzące w kie-
runku obiektywnej oceny rzeczywistości, i (3) te, które reprezentują
archaiczne przeżytki — wciąż aktywne stany ego utrwalone we wczes-
nym dzieciństwie. Technicznie nazwiemy je kolejno eksteropsychicz-
nymi, neopsychicznymi i archeopsychicznymi. Przejawy stanów ego
najprościej oddają określenia: Rodzic, Dorosły i Dziecko, używane
w prawie wszystkich analizach formalnych. Sformułujmy więc na-
stępujące twierdzenie. W dowolnym momencie każda osoba w danej
społeczności będzie okazywała stan ego Rodzica, Dorosłego czy też
Dziecka potrafiąc jednocześnie zamienić jeden stan ego na inny. Jednym
16
Strona 17
zamiana ta przychodzi łatwiej, innym trudniej. Obserwacje te pozwalają
nam na pewne diagnostyczne stwierdzenia. „To twój Rodzic" oznacza
„Jesteś teraz w takim stanie psychicznym, w jakim często bywało któreś
z twoich rodziców (albo zastępujący ich opiekun) i reagujesz podobnie
do niego, z tą samą postawą, gestami, słownictwem, uczuciami i tak
dalej". „To twój Dorosły" oznacza „Właśnie dokonałeś autonomicznej
i obiektywnej oceny sytuacji i wyrażasz te procesy myślowe albo
problemy, które spostrzegasz, czy też wnioski, do których doszedłeś
w sposób bezstronny". „To twoje Dziecko" oznacza „Sposób i intencje
twojej reakcji są takie same jak wtedy, kiedy byłeś małym chłopcem
(byłaś małą dziewczynką)".
Wynika z tego, że:
1. Każdy miał rodziców (albo rodziców zastępczych) i nosi w sobie
zestaw stanów ego, które odtwarzają stany ego tych rodziców (w
postaci, w jakiej on je spostrzegał); rodzicielskie stany ego mogą być
pobudzone w pewnych warunkach (funkcjonowanie eksteropsychicz-
ne). Mówiąc potocznie, „Każdy nosi w sobie swoich rodziców".
2. Każdy (łącznie z dziećmi, opóźnionymi umysłowo i schizo-
frenikami) jest zdolny do przetwarzania obiektywnych danych, jeżeli
pobudzony zostanie odpowiedni stan ego (funkcjonowanie neopsychi-
czne). Mówiąc potocznie, „Każdy ma Dorosłego".
3. Każdy był kiedyś młodszy niż jest i ma w sobie przeżytki
z dawniejszych lat, które mogą być pobudzone w pewnych warunkach
(funkcjonowanie archeopsychiczne). Mówiąc potocznie, „Każdy nosi
w sobie małego chłopca lub dziewczynkę".
W tym miejscu warto spojrzeć na diagram strukturalny (rys. 1 A)
Rys. 1. Diagram strukturalny
17
Strona 18
przedstawiający, z naszego punktu widzenia, schemat pełnej osobo-
wości każdego człowieka. Obejmuje on jego Rodzicielskie, Dorosłe
i Dziecięce stany ego. Są one starannie rozdzielone, ponieważ są bardzo
różne i często wzajemnie sprzeczne. Dla niedoświadczonego obser-
watora różnice te z początku mogą być niejasne. Wkrótce jednak każdy,
kto zada sobie trud opanowania diagnozy strukturalnej, zacznie je
dostrzegać z rosnącym zainteresowaniem. Odtąd, dla wygody, nazwy
faktycznych rodziców, dorosłych i dzieci będziemy pisać małą literą;
Rodzic, Dorosły i Dziecko pisane dużą literą odnosić się będą do stanów
ego. Rysunek 1 B przedstawia wygodną, uproszczoną formę diagramu
strukturalnego.
Nim odejdziemy od tematu analizy strukturalnej, uczynimy kilka
dodatkowych wyjaśnień.
1. Słowo „dziecinny" nigdy nie występuje w analizie strukturalnej,
ponieważ nabrało silnych konotacji negatywnych, jako coś niepożąda-
nego, co staramy się wyeliminować ze swego zachowania. Opisując
Dziecko (archaiczny stan ego) posługiwać się będziemy bardziej bio-
logicznym i niedeprecjonującym określeniem „dziecięcy". Faktycznie,
Dziecko jest pod wieloma względami najbardziej wartościową częścią
osobowości i może wnosić w życie jednostki dokładnie to, co rzeczywiste
dziecko wnosi w życie rodziny: wdzięk, radość i twórczość. Jeżeli
Dziecko w człowieku jest zakłócone i niezdrowe, może to mieć
niepomyślne skutki, a wówczas powinno się temu zaradzić.
2. To samo odnosi się do słów „dojrzały" i „niedojrzały". W naszym
systemie nie ma pojęcia „osoby niedojrzałej". Są tylko ludzie, u których
Dziecko dominuje w niewłaściwy i nieproduktywny sposób, ale wszyscy
oni mają kompletnego, dobrze ustrukturalizowanego Dorosłego; trzeba
go jedynie odkryć czy pobudzić. I odwrotnie, tak zwani ludzie dojrzali to
ci, u których Dorosły sprawuje kontrolę przez większość czasu, ale
i u nich chwilami bierze górę Dziecko, co ma często niepokojące skutki.
3. Warto zaznaczyć, że Rodzic ujawnia się w dwóch formach:
bezpośredniej i pośredniej: jako aktywny stan ego i jako czynnik
wywierający wpływ. Kiedy działa wprost, człowiek reaguje tak, jak
faktycznie reagował jego własny ojciec (albo matka) („Rób tak jak ja").
Kiedy jest czynnikiem wywierającym wpływ, reaguje tak, jak życzyli
sobie rodzice („Nie rób tak, jak robię, rób tak, jak mówię"). W pierw-
szym przypadku człowiek staje się jednym z nich; w drugim dostosowuje
się do ich wymagań.
18
Strona 19
4. Zatem i Dziecko ujawnia się w dwóch formach: Dziecka przy-
stosowanego i Dziecka naturalnego. Dziecko przystosowane to takie,
które modyfikuje swoje zachowanie pod Rodzicielskim wpływem.
Zachowuje się ono tak, jak chciał ojciec (albo matka), na przykład jest
uległe albo przedwcześnie rozwinięte. Może się też dostosowywać
wycofując się czy uskarżając. Tak więc wpływ Rodzicielski jest przy-
czyną, a Dziecko przystosowane skutkiem.
Dziecko naturalne to spontaniczna ekspresja, na przykład bunt albo
twórczość. Trafność analizy strukturalnej widać w skutkach nadużycia
alkoholu. Zazwyczaj ogranicza ono najpierw Rodzica, tak że Dziecko
przystosowane uwalnia się od jego wpływu i przekształca w Dziecko
naturalne.
Przedstawiony tu zarys struktury osobowości na ogół w zupełności
wystarcza do analizy gier.
Stany ego to normalne zjawisko fizjologiczne. Mózg ludzi jest
narządem czy też regulatorem życia psychicznego, a jego wytwory są
organizowane i przechowywane w formie stanów ego. Dowodzą tego
namacalnie niektóre wyniki badań Penfielda i jego współpracow-
ników15 1 6 . Istnieją też inne systemy porządkujące na różnych pozio-
mach, takie jak pamięć, lecz naturalną formą doświadczenia samego
w sobie są zmiany stanów psychiki. Każdy typ stanu ego ma swą własną
życiową wartość dla organizmu ludzkiego.
W Dziecku tkwi intuicja17, twórczość, spontaniczna energia i ra-
dość.
Dorosły jest niezbędny do przetrwania. Przetwarza dane i oblicza
prawdopodobieństwa istotne do skutecznego radzenia sobie ze światem
zewnętrznym. Przeżywa też swoiste rodzaje trudności i satysfakcji. Na
przykład przejście przez ruchliwą ulicę wymaga przetworzenia wielu
złożonych danych o szybkości; działanie zostaje odroczone, dopóki
obliczenia nie wykażą wysokiego stopnia prawdopodobieństwa, że uda
się bezpiecznie dotrzeć na drugą stronę. Przyjemność jazdy na nartach,
latania, żeglowania itp. wypływa częściowo z satysfakcji, że tego typu
15
W. Penfield, Memory Mechanism, ,,Archives of Neurology and Psychiatry", 67:
178-198, 1952.
16
W. Penfield, H. Jasper, Epilepsy and the Functional Anatomy of the Human Brain,
Little, Brown and Company, Boston 1954, rozdz. XI.
17
E. Berne, The Psychodynamics of Intuition, „Psychiatrie Quarterly", 36: 294-300,
1962.
19
Strona 20
obliczenia zostały wykonane prawidłowo. Inne zadanie Dorosłego
polega na regulowaniu czynności Rodzica i Dziecka i obiektywnym
pośredniczeniu pomiędzy nimi.
Rodzic ma dwie główne funkcje. Po pierwsze, umożliwia jednostce
skuteczne wypełnianie roli rodzica jej własnych dzieci, przyczyniając się
w ten sposób do przetrwania rasy ludzkiej. O jego wartości pod tym
względem świadczy fakt, że ludzie osieroceni we wczesnym dzieciństwie
mają, jak się wydaje, większe trudności w wychowywaniu dzieci niż ci,
którzy wzrastali w pełnej rodzinie do okresu dojrzewania. Po drugie,
Rodzic wykonuje wiele reakcji automatycznie, co oszczędza dużo czasu
i energii. Wiele rzeczy robi się dlatego, że „Tak się właśnie robi".
Zwalnia to Dorosłego z konieczności podejmowania niezliczonych
drobnych decyzji, dzięki czemu może poświęcić się ważniejszym spra-
wom, pozostając czynności rutynowe Rodzicowi.
A zatem wszystkie trzy składniki osobowości mają dużą wartość dla
przetrwania. Analiza i reorganizacja struktury osobowości wskazana
jest tylko wtedy, gdy któryś z nich zakłóci równowagę całości. Innymi
słowy, Rodzic, Dorosły i Dziecko są jednakowo ważni i mają swoje
pełnoprawne miejsce w bogatym i twórczym życiu człowieka.
Recenzje
Szybką dostawa, książki nie mogłam nigdzie znaleźć a była niezbędna do szkoły.polecam empik
Książka ebook bardzo fajna jak chodzi do szkoły bardzo zalecam i dynamicznie przyszła dostawa
Wszystko dynamicznie i sprawnie towar dostarczony w terminie