Słońce i jej kwiaty. The Sun and Her Flowers okładka

Średnia Ocena:


Słońce i jej kwiaty. The Sun and Her Flowers

„Słońce i jej kwiaty” to tętniące kobiecością utwory o dojrzewaniu i samoświadomości. Rupi Kaur znowu – ale z jeszcze większą mocą – w krótkich poetyckich formach wyraża troski, pragnienia i radości wielu kobiet. Daje im siłę, by czerpały ze własnych korzeni i doświadczeń pełnymi garściami. Przekonuje, że podobnie jak kwiaty ludzie również muszą czasem zwiędnąć, by rozkwitnąć na nowo.

Szczegóły
Tytuł Słońce i jej kwiaty. The Sun and Her Flowers
Autor: Kaur Rupi
Rozszerzenie: brak
Język wydania: polski
Ilość stron:
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Rok wydania: 2018
Tytuł Data Dodania Rozmiar
Porównaj ceny książki Słońce i jej kwiaty. The Sun and Her Flowers w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.

Słońce i jej kwiaty. The Sun and Her Flowers PDF - podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.

 


Pobierz PDF

Nazwa pliku: Pikantne_historie_dla_pendzabskich_wdow_135x215_BLOK_DRUK.pdf - Rozmiar: 2.57 MB
Głosy: -3
Pobierz

 

promuj książkę

To twoja książka?

Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.

Recenzje

  • Karolina19

    Jak zawsze niezastąpiona Rupi!

  • Anna Bela

    To już druga książka ebook tego autora, którą kupiłam. Jest fenomenalna.

  • Anonim

    "The Sun and Her Flowers" to piękny tomik poezji doskonały dla dziewczyn w każdym wieku. Rupi Kaur porusza w cudowny sposób kluczowe dla każdej dziewczyny, nastolatki i dziewczyny tematy. Uczy samoakceptacji i kochania siebie. Pomaga wgłębić się w własne wnętrze i poszukać rozwiązania na przeżywaną w danej chwili rozterkę. Buduje pewność siebie. Tomik podzielony jest na 5 rozdziałów. Każdy przeznaczony jest innemu etapowi w życiu. Bez względu na to, czego w danym momencie potrzebujemy, w tej książce pdf to znajdziemy.

  • Anonim

    Tylko 3 na 5, bo spodziewałam się jakiegoś logicznego poukładania poezji. Niestety tutaj troszkę się rozczarowałam, brakuje spójności. Abstrahując od minusów, bardzo prosto i miło się czyta tekst na danej stronie. Cudownie pokazuje się, zarówno okładka jak i wnętrze.

  • Anonim

    Cudna i prawdziwa do bólu... Wszystko co najistotniejsze ujęte w paru prostych słowach. Po mleko i miód to następna moja ulubiona pozycja na półce. Zawsze na czasie. Doskonała na lepszy i gorszy dzień.

  • Aleksandra Jakubczak

    Zapewne większość zechce sięgnąć po "Milk and Honey"i naprawdę warto. Rupi nie zawodzi, trafia łatwo w serce. Delikatna, a momentami boleśnie przeszywająca, wręcz brutalna. Porusza problemy, których ludzie nie chcą poruszać. Wypowiedziane, właściwie przelane na papier, myśli wielu zranionych kobiet.

  • myfairybookworld.blogspot.co.uk/

    Nie jestem olbrzymią wielbicielką poezji, jednak po premierze Mleko i miód moja siostra nierzadko mówiła o tej autorce, więc przy okazji premiery drugiego tomiku postanowiłam się z nią zapoznać. Wiecie, co się okazało? Poezja nie musi być nudna i typowa, a to, co oferuje Rupi Kaur, jest całkiem ciekawe. Słońce i jej kwiaty to tomik poezji, który mi się spodobał, nie tylko ze względu na jego treść, lecz także ze względu na interesujące wydanie. http://www.myfairybookworld.pl/2018/03/rupi-kaur-slonce-i-jej-kwiaty.html

  • Kamila Orłowska

    Po fenomenalnym tomiku "Mleko i miód" przyszedł czas na "Słońce i jej kwiaty", jak myślicie, czy twórczość Rupi Kaur stale zachwyca? Jedno jest pewne - Rupi pisze z głębi serca i każdy napisany przez nią utwór, nawet ten o najprostszej czynności może wywołać ogromne emocje. W tym tomiku autorka zwraca jeszcze większą uwagę na kobiecość. Wyraźnie podkreśla to co powinno być w naszym życiu najważniejsze i w subtelny jak i dzielny sposób radzi jak przemienić własne życie na lepsze. Na własny niezwykły sposób przekonuje, że podobnie jak kwiaty ludzie również muszą czasem zwiędnąć, by rozkwitnąć na nowo. Autorka porusza dużo ważnych tematów, tych przyjemnych jak i znacznie cięższych. Umiejętnie buduje napięcie i stwarza delikatną otoczkę tajemniczości. Nie boi się otwarcie pisać o miłości, zdradzie, przemocy fizycznej jak i psychicznej. Porusza nas swą szczerością i prostotą wyrażeń. Dogłębnie porusza naszą podświadomość i udowadnia, że tak...faktycznie to prawda. Przez troski i pragnienia zawarte w utworach zwraca uwagę na to, czego potrzebuje dziewczyna i pomaga znaleźć rozwiązanie zaspokojenia tych potrzeb. A użyte metafory sprawiają, że czytelnik potrzebuje chwili na zadumę, żeby móc sobie wszystko na nowo poukładać w głowie. Silne, prawdziwe emocje? Doza tajemniczości, lecz i szczera prawda? Zapewniam, że to czeka Was po przeczytaniu "Słońca i jej kwiatów". Rupi w wyjątkowy sposób potrafi ubierać w słowa nawet te tematy, które zazwyczaj nikt nie ma odwagi poruszyć, autorka jednak tego się nie boi i otwarcie wyraża własną postawę względem danego tematu. Twórczość Rupi znowu skłania nas do refleksji i sprawia, że mamy ochotę zatrzymać czas i przemienić coś w swoim życiu. Muszę przyznać, że jestem przyjemnie zaskoczona tym tomikiem i z pewnością nie raz do niego wrócę, gdyż autorka w niesamowity sposób omawia ważne wartości w naszym życiu, zwraca uwagę na kluczowe jego aspekty, a co najistotniejsze dodaje otuchy jako jedna z tych kobiet. Prawdziwe, wzruszające i wyjątkowo emocjonujące utwory, o których z pewnością nie zapomnicie, sprawią, że otworzycie oczy na świat i będziecie chcieli przemienić coś w swoim życiu. @camilleshade camilleshade-books.blogspot.com

  • Ada Ganska

    Tekst pochodzi z bloga https://thehiddenchapter98.blogspot.com/ „Słońce i kwiaty” to zestaw wierszy o smutku, porzuceniu samej siebie, miłości, poszukiwaniu swoich korzeni. Książka ebook została podzielona na pięć części: więdnięcie, opadanie, zapuszczanie korzeni, wschodzenie a także rozkwitanie. Podział tomiku na wyżej wymienione części ma bardzo wymowne i metaforyczne znaczenie. Otóż tak jak w naturze, przychodzi czas i roślina więdnie, by potem urosnąć na nowo. Tak samo losy się z człowiekiem, przychodzi czas smutku, opadania na dno a na sam koniec rośniemy w sile. W drugim tomie dostrzegamy takie rzeczy jak miłości do drugiej osoby, bardzo bolesną stratę, ból, traumę, leczenie ran, bunt, siłę kobiecości, odnajdywanie samej siebie czy również odbijania się od dna. Rupi prócz nich porusza bardzo trudne tematy, takie jak aborcja, dzieciobójstwo czy emigracja. Już w poprzednim tomie możemy je dostrzegać. Wiersze Kaur bardzo mnie poruszyły i pozostały w mojej głowie a także w sercu. Niektóre wywołały u mnie melancholię a niektóre sprawiły, że zaczęłam się zastanawiać ponad niektórymi sprawami w moim życiu. Autorka pisze w bardzo łatwy sposób, nie ma ukrytego drugiego dna czy metafor, każdy z nas zrozumie, co Kaur chciała przekazać. To bardzo niesamowite jak za prostotą i minimalizmem idzie piękno, delikatność, szczerość czy szeroka gama emocji. Książka ebook daje nadzieję na lepsze jutro, na to, że za rogiem jest ukryte szczęście. Od „Słońca i jej kwiatów” nie da się przejść obojętnie, otworzysz ją i od razu wejdziesz w świat Rupi, kartkę za kartką będziesz przewracać aż nie dojdziesz do ostatniej strony. Autorka tak jak w poprzednim tomiku zachowała budowę i formę przekazu. Jej wiersze są krótkie, czasami zawierają tylko 3-5 słów i mimo to docierają dogłębnie do serca i osadzają się tam na bardzo długo. Wiersze dopełniają bardzo minimalistyczne rysunki, które doskonale się komponują i łączą się z emocjami, jakie przekazuje nam wiersz. To książka ebook o kobietach dla kobiet. Jeżeli spodobał się Wam poprzedni tom to powinniście sięgnąć po ten a na pewno nie pożałujecie. To będzie dla Was niezły powrót do twórczości Rupi Kaur tak jak dla mnie był. Z przyjemnością i nie cierpliwością oczekuje na następny tomik od tej idealnej i genialnej pisarki. Miałam szczęście, że otrzymałam wydanie dwujęzyczne, co sprawiło mi podwójną radość i przyjemność w czytaniu. Miałam możliwość poznania wierszy w oryginale a także spojrzenie na nie z punktu widzenia tłumacza.

  • Katarzyna Bieńkowska

    To moje pierwsze spotkanie z autorką, lecz na pewno nie ostatnie! W paru słowach potrafi ukryć ogrom emocji i uczuć, utwory i ilustracje są proste, lecz poruszające. W tomiku znajduje się tak wiele utworów (podzielonych na 5 tematów), że niewątpliwie każdy znajdzie dla siebie coś wyjątkowego. Wydanie dwujęzyczne jest dodatkowym plusem. Tomik dzieli się na 5 części: więdnięcie opadanie zapuszczanie korzeni wschodzenie rozkwitanie i tak jak w przyrodzie rośliny, tak samo życie człowieka podzielone jest na kilka etapów, tak idealnie omówionych przez poetkę. więcej na: https://poligon-domowy.blogspot.com/2018/02/sonce-i-jej-kwiaty-rupi-kaur.html

  • Shana

    "Mleko i miód" było naprawdę dobrym zestawem poezji. Może nie super wykwintne lecz ok a to... Nie polecam. Suche papierowe nijakie. Pieniądze wyrzucone w błoto

  • knigi-olgi

    (...)po tym jak niedawno przeczytałam tomik twórczości Anny Ciarkowskiej, a teraz z kolei trafiło w moje ręce wyjątkowe wydanie wierszy Rupi Kaur, hinduskiej poetki osiadłej w Kanadzie, z zaskoczeniem stwierdzam, że poezja nie tylko jest w stanie do mnie trafić, lecz też wywołać we mnie wielkie emocje. Czy można więc dzisiaj tworzyć poezję, która spotka się nie tylko z życzliwym, lecz i wielkim zainteresowaniem nawet ze strony takiego poetyckiego laika jak ja? Przykład Rupi Kaur wskazuje na to, że jak najbardziej tak! SŁOŃCE I JEJ KWIATY to drugi po nieznanym mi niestety jak do tej pory tomiku MLEKO I MIÓD zestaw wierszy autorstwa tej poetki. Dzieli się na pięć epizodów wymownie zatytułowanych: więdnięcie, opadanie, zapuszczanie korzeni, wschodzenie i rozkwitanie. Każda z tych części nawiązuje do pewnego cyklu ludzkiej egzystencji. Autorka skupia się jednak szczególnie na losie dziewczyn w świecie zdominowanym przez mężczyzn, i to właśnie kobiece życiowe doświadczenia i siłę przetrwania obrała za motyw przewodni. Zastanawia się na przykład ponad istotą determinującej całe kobiece życie miłości, próbując uchwycić zarówno jej słodycz jak i gorycz. Wskazuje też na to jak silnie życie dziewczyny uwarunkowane jest kulturą, w której zostaje wychowana, i wybranym dla niej przeznaczeniem, jak życie hartuje ją przez lata, nie szczędząc ciężkich ciosów, nierzadko po drodze zabijając w niej poczucie swojej wartości czy nakazując wbrew sobie dostosować się do ustalonych kanonów piękna. Rupi Kaur z dużą czułością pochyla się także ponad pełnym poświęcenia losem swojej matki, doceniając jej oddanie, okazując jej wdzięczność i szacunek. Ona sama zamierza bezkompromisowo czerpać z życia w pełni, też w imieniu swych zniewolonych nakazami kultury przodkiń. W wierszach poetki-imigrantki wyraźne są również imigranckie doświadczenia zarówno jej rodziców, jak i jej samej; poczucie alienacji w nowej ojczyźnie, próby asymilacji, a jednocześnie trzymanie się pamięci o swych kulturalnych korzeniach. Jaka jest poezja Rupi Kaur? Z pewnością niekonwencjonalna, minimalistyczna, zróżnicowana - niektóre z wierszy składają się z dwóch wersów, inne zajmują całe strony. Pozbawiona w większości przypadków interpunkcji czy wielkich liter, z tytułami wierszy przekornie przestawionymi na ich koniec. Wszystko to sprawia, że są one pozbawione poetyckiego zadęcia i wyjątkowo przystępne w odbiorze. Dodatkowego smaku dodają grafiki samej autorki, oddające charakter poszczególnych wierszy, przykuwające uwagę i skłaniające do wnikliwszej lektury, lecz świadczące również o tym, że Rupi Kaur jest osobą wszechstronnie utalentowaną. SŁOŃCE I JEJ KWIATY to starannie i cudownie wydany tomik, który, jeśli już się po niego sięgnie, nie da się bynajmniej obojętnie przekartkować i odłożyć. To poezja o kobietach i dla kobiet, której siła tkwi moim zdaniem w tym, że choć oszczędna w słowach, tętni życiem i emocjami a także w bardzo bezpośredni sposób dotyka spraw najbliższych każdej z nas. Miałam przy tym to szczęście, że otrzymałam egzemplarz dwujęzyczny, tj. po polsku i angielsku, co okazało się po prostu podwójną przyjemnością przy czytaniu. Zalecam gorąco, ponieważ ta wyjątkowa publikacja to jeden z dowodów na to, że poezja nowej generacji też może być pasjonująca i że warto się do niej przekonać. cała recenzja dostępna blogu: knigi-olgi.blogspot.com

  • Lelani

    Książki Rupi Kaur zawsze zachwycają mnie wyjątkowym spojrzeniem autorki na rzeczywistość. Uwielbiam jej niezwykłą umiejętność zrozumienia i poznania kobiecej natury. Przyznam, że nie mogłam doczekać się, kiedy będę mogła przeczytać tę książkę. Wiem, że na pewno będę z niej bardzo zadowolona, bo Rupi zawsze trafia w mój gust czytelniczy i do tego moje spostrzeżenia są tożsame z jej poglądem na dużo spraw. Przyznam, że odliczam już dni do premiery. Na pewno książka ebook będzie niesamowita tak jak cała twórczość Rupi.

 

Słońce i jej kwiaty. The Sun and Her Flowers PDF transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Strona 1 Strona 2 Strona 3 Strona 4 Tytuł oryginału: EROTIC STORIES FOR PUNJABI WIDOWS Redakcja i konsultacja merytoryczna: Elżbieta Walter Projekt okładki: Holly Macdonald © HarperCollinsPublishers Ltd 2017 Ilustracja na okładce i w środku: © Shutterstock.com Adaptacja okładki: Magda Kuc DTP: INSATSU Michał Żelezniakowicz Korekta: Beata Wójcik Redaktor prowadzący: Anna Brzezińska Copyright © Balli Kaur Jaswal 2017 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Czarna Owca, 2017 Copyright © for the Polish translation by Agnieszka Patrycja Wyszogrodzka-Gaik, 2017 Wydanie I Druk i oprawa: OPOLGRAF S.A. Książka została wydrukowana na papierze Creamy 70 g/m², vol. 2,0 dystrybuowanym przez: ISBN 978-83-8015-563-3 Strona 5 Dla Paula Strona 6 Strona 7 Rozdział pierwszy D laczego Mindi pragnęła małżeństwa aranżowanego? Nikki przyglądała się ogłoszeniu, które siostra do- łączyła do e-maila. Znajdowały się w nim stosowne dane osobowe: imię, wiek, wzrost, wyznanie, dieta (wegeta- riańska; tylko od czasu do czasu ryba z frytkami). Ogólne preferencje dotyczące męża: inteligentny, empatyczny i dobry, mający silny system wartości i ładny uśmiech. Do przyjęcia byli zarówno mężczyźni gładko ogoleni, jak i noszący turbany, pod warunkiem że mieli schludnie utrzymane brody i wąsy. Idealny mąż powinien mieć sta- bilną pracę i najwyżej trzy hobby, które rozwijałyby go mentalnie i fizycznie. „Pod pewnymi względami – napi- sała – powinien być taki jak ja: skromny (według Nikki: świętoszkowaty), praktyczny w sferze finansów (czyli być dusigroszem) i zorientowany na rodzinę (natychmiast musi chcieć mieć dzieci)”. Najgorsze zaś było to, że na po- czątku tekstu siostra napisała: „Mindi Grewal, mieszanka wschodnio-zachodnia”, jakby była jakąś przyprawą z su- permarketu. Wąski przedpokój łączący pokój Nikki z  niewielką kuchnią nie nadawał się do tego, żeby po nim chodzić tam i z powrotem, bo nierówne deski na podłodze skrzypiały na różne tony przy najmniejszym kontakcie ze stopami. Nie- mniej dziewczyna dreptała po nim i porządkowała myśli. 7 Strona 8 Co też jej siostra sobie wyobrażała? Owszem, Mindi za- wsze była większą tradycjonalistką – kiedyś Nikki przy- łapała ją na oglądaniu w Internecie filmiku o tym, jak formować idealnie okrągłe placki roti* – ale żeby pisać ogłoszenie matrymonialne? To już było przesadą. Nikki telefonowała kilkakrotnie do Mindi, ale za każdym razem słyszała pocztę głosową. Kiedy udało się jej wreszcie dodzwonić, promienie słońca schowały się za gęstą wieczorną mgłą i w zasadzie nadeszła pora, żeby wychodzić do pracy w pubie O’Reilly’s. –   Wiem, co zamierzasz powiedzieć – oznajmiła Mindi. –   Naprawdę to widzisz, Mindi? – zapytała Nikki. – Rze- czywiście umiesz to sobie wyobrazić?  –  Tak. –   Więc jesteś szalona. –   Podjęłam tę decyzję samodzielnie. Chcę znaleźć męża w tradycyjny sposób.  –  Dlaczego? –   Bo tego chcę?  –  Ale dlaczego?  –  Bo tak. –   Musisz wymyślić jakiś lepszy powód, jeśli chcesz, żebym zredagowała twoje ogłoszenie. –   To nie fair. Wspierałam cię, kiedy się wyprowadziłaś. –   Nazwałaś mnie samolubną krową. –   Ale gdy się wyprowadziłaś i mama chciała iść do ciebie i zażądać, żebyś wróciła do domu, kto ją przekonał, żeby sobie odpuściła? Gdyby nie ja, nigdy by nie zaakcep- towała twojej decyzji. A teraz już się z nią pogodziła. *  Roti – rodzaj indyjskich placków z mąki pszennej razowej (wszystkie przypisy pochodzą od redakcji). 8 Strona 9 –   Prawie się pogodziła – przypomniała jej Nikki. Czas osłabił trochę początkową wściekłość matki. Obecnie mama była głęboko niezadowolona ze stylu życia Nikki, ale zrezygnowała z prawienia jej morałów na temat niebezpieczeństw związanych z samodzielnym życiem. „Mojej matce nawet by się nie śniło, żeby przystać na coś takiego”, powtarzała, żeby dowieść, jak bardzo jest postę- powa, a w jej tonie pobrzmiewała wówczas chełpliwość przemieszana z ubolewaniem. Wschodnio-zachodnia mie- szanka. –   Odwołuję się do naszej kultury – stwierdziła Mindi. – Widzę, jak moje angielskie przyjaciółki poznają mężczyzn przez Internet i w nocnych klubach, ale nie wydaje się, żeby znajdowały kogoś odpowiedniego. Dlaczego nie mia- łabym spróbować związku zaaranżowanego? W przypadku naszych rodziców się sprawdził. –   To były inne czasy – przekonywała Nikki. – Masz więcej możliwości niż mama, kiedy była w twoim wieku. –   Mam wykształcenie, jestem dyplomowaną pielę- gniarką, pracuję. To jest kolejny krok. –   To nie powinien być krok. Postanowiłaś nabyć sobie męża. –   To nie tak. Chcę skorzystać z odrobiny pomocy, by go znaleźć. Ale nie będzie przecież tak, że spotkamy się dopiero w dniu ślubu. Obecnie pary dostają więcej czasu, żeby się lepiej poznać. Nikki wzdrygnęła się na słowo „dostają”. Dlaczego Mindi miałaby dostawać pozwolenie na randkę? –   Nie decyduj się jeszcze na ustatkowanie. Pozwiedzaj trochę świat. –   Dość już widziałam.  – Mindi prychnęła na wspo- mnienie wyprawy z  dziewczynami na Teneryfę 9 Strona 10 poprzedniego lata. To tam odkryła, że jest uczulona na owoce morza. – Poza tym Kirti też szuka odpowiedniego chłopaka. Pora, żebyśmy się obie ustatkowały. –   Kirti nie dostrzegłaby odpowiedniego chłopaka nawet wtedy, gdyby wpadł do niej przez okno – stwier- dziła Nikki. – Nie traktowałabym jej jako poważnej rywalki. Nikki i najlepsza przyjaciółka jej siostry raczej nie da- rzyły się miłością. Ta makijażystka, czyli „Specjalistka od upiększania twarzy”, jak głosiła jej wizytówka, w czasie przyjęcia z okazji dwudziestych piątych urodzin Mindi przyjrzała się krytycznie strojowi Nikki i skwitowała go stwierdzeniem: „Żeby być piękną, trzeba się postarać, no nie?”. –   Mindi, a może ty się nudzisz? –   A czy nuda nie jest dobrym powodem, by spróbować znaleźć sobie partnera? Wyprowadziłaś się, bo zależało ci na niezależności. Ja szukam męża, bo chcę być częścią czegoś. Pragnę rodziny. Nie znasz tego uczucia, bo nadal jesteś młoda. Wracam do domu po długim dniu pracy i siedzę tam z mamą. Chcę wracać do domu do kogoś, roz- mawiać o tym, jak mi minął dzień, jeść kolację i planować wspólne życie. Nikki otworzyła załączniki. Zobaczyła dwa zbliżenia twarzy Mindi, jej zapraszający uśmiech, gęste proste włosy sięgające poniżej ramion. Było też zdjęcie przedstawia- jące całą rodzinę: mamę, tatę, Mindi i Nikki; zrobiono je podczas ostatnich wspólnych wakacji. Nie było to naj- lepsze ujęcie – mrużyli oczy i wydawali się malutcy na tle rozległego krajobrazu. Tata zmarł kilka miesięcy później, jeszcze tamtego roku; zawał serca ukradł mu oddech jak jakiś złodziej. Nikki poczuła wyrzuty sumienia. Zamknęła okno. 10 Strona 11 –   Nie używaj zdjęć rodzinnych – powiedziała. – Nie chcę, żeby moje zdjęcie trafiło w ręce jakiejś swatki. –   To znaczy, że mi pomożesz? –   Jest to niezgodne z moimi zasadami. – Nikki wkle- pała w wyszukiwarkę hasło: „argumenty przeciwko mał- żeństwom aranżowanym” i otworzyła pierwszy z wyników wyszukiwania.  –  Pomożesz mi? –   „Małżeństwo aranżowane to wadliwy system pod- kopujący prawo kobiety do decydowania o swoim losie” – przeczytała na głos Nikki. –   Popraw tylko moje ogłoszenie, żeby lepiej brzmiało. Kiepsko sobie radzę z takimi sprawami – rzuciła Mindi. –   Słyszałaś, co powiedziałam? –   To jakieś radykalne bzdury. Przestałam słuchać po „podkopujący”. Nikki wróciła do ogłoszenia i dostrzegła błąd grama- tyczny: „Szukam bratniej duszy. Kogo to będzie?”. Wes- tchnęła. Najwyraźniej Mindi podjęła już decyzję. Teraz chodziło o to, czy Nikki się w to zaangażuje, czy nie. –   Dobra – powiedziała. – Ale tylko dlatego, że takim ogłoszeniem możesz potencjalnie przyciągnąć idiotów. Dlaczego określiłaś siebie mianem lubiącej zabawę? Kto nie lubi zabawy? –   Mogłabyś potem umieścić to ogłoszenie na tablicy matrymonialnej? –   Jakiej tablicy matrymonialnej? –   W wielkiej świątyni w Sout­hall. Prześlę ci szczegóły SMS-em. –   W Sout­hall? Chyba żartujesz. –   Masz tam bliżej niż ja. A przez cały tydzień pracuję w szpitalu na dwie zmiany. 11 Strona 12 –   Myślałam, że są jakieś strony, które zajmują się ta- kimi sprawami – burknęła Nikki. –   Brałam pod uwagę SikhMate.com i PunjabPyaar.com. Zbyt wielu mężczyzn z Indii szuka jednak łatwego spo- sobu na zdobycie wizy. Jeżeli jakiś facet zobaczy moje ogłoszenie na tablicy w świątyni, przynajmniej będę miała pewność, że przebywa w Londynie. W Sout­hall jest naj- większa gurudwara* w Europie. Tam szanse są większe niż w Enfield – wyjaśniła Mindi. –   Jestem bardzo zajęta. –   Nikki, proszę. Masz najwięcej czasu z nas wszystkich. Nikki zignorowała nutę krytyki. Mama i Mindi były zdania, że praca barmanki w O’Reilly’s nie jest pracą na pełen etat. Nie było sensu tłumaczyć im, że Nikki nadal szukała powołania – zajęcia, w którym mogłaby mieć na coś wpływ, stymulować umysł, stawiać czoło wyzwaniom, być cenioną i nagradzaną. Takie stanowiska należały niestety do rzadkości, a recesja tylko pogorszyła sytuację. Odrzu- cono nawet zgłoszenia Nikki na stanowisko wolontariuszki w trzech różnych kobiecych organizacjach typu nonprofit; za każdym razem usłyszała przepraszające tłumaczenie, że otrzymały rekordową liczbą zgłoszeń. Na co innego mogła liczyć dwudziestodwulatka, której jedynym atutem były przerwane w połowie studia prawnicze? W obecnej sytu- acji ekonomicznej (i prawdopodobnie również w innych sytuacjach ekonomicznych): na nic. –   Zapłacę ci za twój czas – powiedziała Mindi. –   Nie przyjmę od ciebie pieniędzy – zaoponowała od- ruchowo Nikki. *  Gurudwara (gurdwara) – świątynia i miejsce zgromadzeń wyznawców sikhizmu. 12 Strona 13 –   Czekaj. Mama chce ci coś powiedzieć. – W tle dało się słyszeć stłumione polecenia. – Nie zapomnij zamknąć okna. Wczoraj mówili w wiadomościach coś o włamaniach. –   Powiedz mamie, że nie mam nic tak cennego, co by mi można ukraść – rzuciła Nikki. –   Powiedziałaby ci, że powinnaś chronić cnotę. –   Za późno. Już ją straciłam. Na imprezie u Andrew Forresta po balu maturalnym. Mindi nic na to nie odparła, ale jej dezaprobata niemal wywołała trzaski na linii. Szykując się później do pracy, Nikki zastanawiała się nad propozycją zapłaty ze strony Mindi. Hojny gest, aczkolwiek Nikki nie miała problemów finansowych. Jej mieszkanie znajdowało się nad pubem, a opłata za czynsz została zmniejszona dzięki jej dyspozycyjności do przychodzenia w ostatniej chwili na dodatkowe zmiany. Zresztą miała być barmanką tylko przez jakiś czas, bo prze- cież powinna już coś zrobić ze swoim życiem. Każdy dzień przypominał jej jednak, że tkwiła w miejscu, podczas gdy jej rówieśnicy szli naprzód. W ubiegłym tygodniu wypa- trzyła na peronie kolejowym dawną koleżankę z klasy. Jaka się wydawała zabiegana i skoncentrowana, kiedy maszero- wała w stronę wyjścia, z teczką w jednej ręce i z kubkiem kawy w drugiej. Nikki zaczęła się bać godzin w ciągu dnia, kiedy to miała największą świadomość Londynu, tykają- cego i działającego jak dobrze naoliwiona machina. Na rok przed przystąpieniem do egzaminu GCSE* Nikki towarzyszyła rodzicom w podróży do Indii, podczas której *  Egzamin zdawany powszechnie w Anglii, Walii i Północnej Irlandii przez uczniów w wieku 16 lat w trakcie piątego roku nauki w szkole średniej. 13 Strona 14 odwiedzali świątynie, a rodzice zwracali się do mędrców z prośbą o udzielenie córce wskazówek mających jej po- móc w odniesieniu w życiu pewnego sukcesu. Jeden z nich poprosił ją, żeby wyobraziła sobie wymarzoną karierę, pod- czas gdy on skandował modlitwy mające przekształcić jej wizje w rzeczywistość. Miała pustkę w głowie, tak więc do bogów trafił obraz przedstawiający nicość. Jak zawsze w czasie wyjazdów do ojczyzny przodków, tak i tym ra- zem udzielono jej stanowczych rad na temat tego, cze- go nie powinna mówić w obecności starszego brata taty, który ich gościł: żadnych przekleństw; żadnych wzmianek o przyjaciołach płci męskiej; żadnego pyskowania. Kaza- no jej mówić po pendżabsku, żeby okazała w ten sposób wdzięczność za wakacyjne lekcje, które, na co rodzice liczyli, wzmocnią jej korzenie kulturowe. Kiedy wuj zapy- tał przy kolacji o wizyty u mędrców, Nikki ugryzła się w ję- zyk, żeby nie odpowiedzieć: „To podli naciągacze. Pewnie lepiej bym zrobiła, gdybym poprosiła, żeby Mitch i Bazza, z którymi się przyjaźnię, powróżyli mi z ręki”. Odpowiedzi udzielił za nią tata. –   Nikki będzie prawdopodobnie studiowała prawo. A więc jej przyszłość została przesądzona. Tata oddalał jej wątpliwości stwierdzeniem, że będzie wykonywała bez- pieczny i szanowany zawód. Uspokajało ją to tylko przej- ściowo. Obawa, która już pierwszego dnia studiów za- częła towarzyszyć poczuciu, że udała się na niewłaściwy wykład, tylko się nasilała w ciągu roku. Kiedy na drugim roku prawie oblała przedmiot, wezwał ją do siebie opiekun naukowy i zasugerował, że być może nie jest to kierunek dla niej. Tak naprawdę mówił tylko o swoim przedmiocie, ale ona dostrzegła, że jego komentarz pasował do wszyst- kiego: do monotonii wykładów i fakultetów, egzaminów, 14 Strona 15 projektów grupowych i terminów ostatecznych. To nie było dla niej. Zrezygnowała ze studiów tego samego po- południa. Nie potrafiła powiedzieć rodzicom, że rzuciła naukę, więc każdego ranka wychodziła z domu ze starą skórzaną torbą kupioną na Camden Market. Chodziła po Londynie, stanowiącym, ze swoim zasłoniętym smogiem niebem i starymi wieżami, doskonałe tło dla jej niedoli. Rezygnacja z uniwersytetu przyniosła Nikki ulgę, ale też uporczywy niepokój związany z tym, co powinna robić dalej. Po ty- godniu chodzenia bez celu po mieście zaczęła wypełniać popołudnia uczestniczeniem w protestach; towarzyszyła w nich swojej najlepszej przyjaciółce Olive, która była wo- lontariuszką w organizacji zwanej UK Fem Fighters. Ist- niało wiele powodów, by się oburzać. Na trzeciej stronie „Sun” wciąż się pojawiały modelki topless. W  ramach oszczędności zmniejszono o połowę rządowe finanso- wanie centrów kryzysowych dla kobiet. Dziennikarkom działającym w strefach wojennych za granicą groziły mo- lestowanie i fizyczne napaści. W Japonii bezmyślnie wybi- jano wieloryby (to nie był problem kobiet, ale Nikki było żal wielorybów, więc nagabywała nieznajomych, żeby pod- pisali petycję wystosowaną przez Greenpeace). Dopiero kiedy przyjaciel taty zaproponował Nikki staż, musiała się przyznać, że zrezygnowała ze studiów. Tata nie miał w zwyczaju krzyczeć. Swoje rozczarowanie wy- rażał poprzez dystans. Po wyznaniu Nikki nastąpiła długa dyskusja, po której ojciec i Nikki okopali się w oddziel- nych pokojach, nieświadomie wyznaczając swoje terytoria, a mama i Mindi krążyły między nimi. Najbliżsi krzyku byli wtedy, kiedy tata wymienił listę cech Nikki predestynują- cych ją do kariery prawniczki. 15 Strona 16 –   Taki potencjał, takie możliwości, a ty to wszystko marnujesz? Byłaś już prawie w połowie. Co teraz planu- jesz?  –  Nie wiem.  –  Nie wiesz? –   Prawo mnie nie pasjonuje.  –  Nie pasjonuje? –  Nawet nie starasz się mnie zrozumieć. Tylko wszystko po mnie powtarzasz. –   Wszystko po tobie powtarzam? –   Tato – powiedziała Mindi – uspokój się, proszę.  –  Nie zamierzam… –   Mohan, twoje serce – przestrzegła go mama. –   Co się dzieje z taty sercem? – zapytała Nikki. Popa- trzyła na ojca z troską, ale on unikał jej wzroku. –   Tata ma lekkie zaburzenia. Nic poważnego. EKG jest w normie, ale ciśnienie krwi wynosi sto czterdzieści na dziewięćdziesiąt, co jest trochę niepokojące. W rodzinie występowała zakrzepica żył głębokich, więc można się martwić… – paplała Mindi. Już od roku była pielęgniarką i nadal nie znudziło się jej posługiwać w domu medycznym żargonem. –   Co to znaczy? – zapytała zniecierpliwiona Nikki. –   Jeszcze nic nie jest przesądzone. Tata musi poddać się w przyszłym tygodniu kolejnym badaniom – rzuciła Mindi. –   Tato! – Nikki rzuciła się w jego stronę, ale podniósł rękę i zatrzymał ją w pół kroku. –   Wszystko psujesz – stwierdził. To były ostatnie słowa, jakie do niej skierował. Kilka dni później mama zarezerwowała bilety na wyjazd do Indii, 16 Strona 17 mimo że byli tam zaledwie parę miesięcy wcześniej. Wy- jaśniła, że tata chce pobyć z rodziną. Do przeszłości odeszły dni, w których rodzice Nikki grozili, że odeślą ją do Indii za złe zachowanie; teraz to oni skazywali się na banicję. –   Może odzyskasz rozum do czasu, kiedy wrócimy – oznajmiła matka. Ten komentarz zabolał Nikki, ale nie chciała wszczynać kolejnej awantury. Zdążyła już dyskretnie spakować torby. W pubie w pobliżu mieszkania Olive przy Shepherd’s Bush szukano barmanki. Zanim rodzice wrócą, Nikki już tutaj nie będzie. A potem tata zmarł w Indiach. Okazało się, że jego serce znajdowało się w gorszej kondycji, niż zdiagnozowali lekarze. W tradycyjnych indyjskich moralitetach główną przyczyną chorób serca, guzów nowotworowych, utraty włosów i innych schorzeń cierpiących rodziców okazywały się krnąbrne dzieci. Nikki nie była aż tak naiwna, by sądzić, że to przez nią tata dostał zawału serca, ale wierzyła, że być może dałoby się go uratować, gdyby udał się na kolejną wizytę w Londynie, którą przełożył, aby wyjechać w po- śpiechu do Indii. Poczucie winy trawiło ją od środka i nie pozwalało pogrążyć się w żałobie. Na pogrzebie czekała na łzy, które dałyby jej trochę ukojenia, ale się nie pojawiły. Po upływie dwóch lat nadal nie była pewna, czy pod- jęła słuszną decyzję. Czasami zastanawiała się skrycie, czy nie wrócić na uniwersytet, chociaż nie mogła znieść myśli o przekopywaniu się przez kolejne studia przypadków sądowych ani przesiadywaniu na kolejnej serii monoton- nych wykładów. Być może pasja i ekscytacja miały dru- gorzędne znaczenie w stabilnym dorosłym życiu. Skoro mogły się sprawdzać małżeństwa aranżowane, może 17 Strona 18 i Nikki zdołałaby wykrzesać w sobie entuzjazm wobec czegoś, czego nie pokochała od pierwszego wejrzenia, i czekać na przyjście miłości. Nikki wyszła rano ze swojego budynku i od razu ukarał ją deszcz smagający po twarzy. Naciągnęła na głowę kaptur kurtki, obszyty sztucznym futerkiem, i ruszyła w piętna- stominutową ponurą wędrówkę na dworzec. Jej ukocha- na skórzana torba odbijała się od biodra. Kiedy kupowała papierosy w kiosku, w jej kieszeni zawibrował telefon – wiadomość od Olive. Praca w księgarni dziecięcej. Idealna dla Ciebie! Widziałam ogłoszenie wczoraj w gazecie. Nikki się wzruszyła. Olive czytała ogłoszenia o pracy, od- kąd Nikki wyznała jej, że nie była pewna, czy O’Reilly’s utrzyma się długo na rynku. Wydawało się, że pub jest ska- zany na porażkę, bo wystrój wnętrz był zbyt przestarzały, by mógł uchodzić za modny, a menu nie mogło konkuro- wać z nowoczesną kawiarnią, którą otwarto po sąsiedz- ku. Sam O’Reilly spędzał w kanciapie na zapleczu więcej czasu niż kiedyś, zatopiony w stertach rachunków i faktur. Nikki odpisała: Też czytałam. Zależy im na minimum pięciu latach doświadczenia w sprzedaży. Trzeba mieć pracę, żeby zdobyć doświadczenie, i  doświadczenie, żeby zdobyć pracę – obłęd! Olive nie odpisała. Była na stażu nauczycielskim w liceum i w tygodniu rzadko się odzywała. Nikki zastanawiała się, 18 Strona 19 czy nie podjąć studiów pedagogicznych, ale za każdym razem, kiedy Olive opowiadała o  swoich hałaśliwych uczniach, cieszyła się, że tylko sporadycznie musi sobie radzić z jakimś chwiejącym się pijaczkiem w pubie. Napisała kolejną wiadomość: Wpadniesz dzisiaj do pubu? Nie uwierzysz, dokąd jadę. Do Sout­hall! Zdeptała niedopałek i włączyła się w tłum wsiadający do pociągu w godzinach szczytu. W  czasie jazdy Nikki obserwowała oddalający się Londyn; kiedy pociąg pędził na zachód, miejsce ceglanych budynków zajmowały złomowiska i działki przemysłowe. Sout­hall było jedną z ostatnich stacji. Nazwę na szyldzie wypisano po angielsku i pendżabsku. Nikki w pierwszej kolejności zwróciła uwagę na pendżabski napis, zasko- czona tym, jak znajomo wyglądały te zawijasy. Podczas letnich lekcji w Indiach uczyła się pisać i czytać gurmukhi*, co bardzo jej się później przydało, kiedy na serwetkach w barach wypisywała po pendżabsku imiona angielskich znajomych w zamian za drinki. Jadąc autobusem do świątyni, Nikki widziała przez okna więcej napisów w  dwóch językach, przez co po- czuła lekki ból głowy i miała wrażenie, że rozpada się na dwie części. Brytyjską i indyjską. Kiedy była dziew- czynką, przyjeżdżali tu całą rodziną – na ślub w świątyni albo żeby kupić świeże przyprawy do curry. Nikki pamię- tała rozmowy na temat tych wypraw, pełne wewnętrz- nego rozdarcia, jako że mama i tata wydawali się zarówno *  Gurmukhi – pismo używane do zapisu języka pendżabskiego. 19 Strona 20 zachwyceni, jak i zniesmaczeni przebywaniem wśród ro- daków: czy nie byłoby miło mieć sąsiadów z Pendżabu? Tylko że po co w takim wypadku przenosić się do Anglii? Kiedy północny Londyn stał się domem dla jej rodziców, istniało coraz mniej powodów, by odwiedzać Sout­hall; odeszło w wyblakłą przeszłość podobnie jak same Indie. A teraz z samochodu stojącego na sąsiednim pasie roz- brzmiewał rytm bhangry*. Rząd lśniących manekinów odzianych w sari uśmiechał się wstydliwie do przechod- niów z witryny sklepu bławatnego. Stragany z warzywami wylewały się na chodniki, a z wózka stojącego na rogu sprzedawcy samos unosiła się gorąca para. Nic się nie zmieniło. Na jednym z przystanków do autobusu wsiadła grupka licealistek. Chichotały i mówiły jedna przez drugą, a kiedy autobus nagle szarpnął, potoczyły się do przodu z jedno- głośnym piskiem. –   Ja pierdolę! – zakrzyknęła jedna z nich. Pozostałe się zaśmiały, ale ich śmiech szybko ucichł, kiedy spostrzegły złowrogie spojrzenia mężczyzn w tur- banach siedzących naprzeciwko Nikki. Dziewczyny sztur- chały się, nakazując sobie być cicho. –   Zachowujcie się z szacunkiem – syknął ktoś. Nikki odwróciła się i zobaczyła starszą kobietę, która patrzyła na dziewczyny miażdżącym wzrokiem, kiedy ją mijały. Większość pasażerów opuściła autobus razem z Nikki koło gurudwary. Jej złota kopuła lśniła na tle szarych jak skały chmur. Witraż na wysokości drugiego piętra *  Bhangra – rodzaj muzyki pop powstałej w Wielkiej Brytanii w kręgach imigrantów z subkontynentu indyjskiego, oparty na ludowej muzyce Pen- dżabu połączonej z elementami zachodniego rocka. 20