Średnia Ocena:
Quiet little Melody. A simple fairytale
Czy pamiętasz bajki, które dawno, dawno temu opowiadali Ci dziadkowie? Jeśli tylko zamkniesz oczy, może poczujesz aromat lasu z tamtych bajek. Las, w który zapuszczał się Czerwony Kapturek w poszukiwaniu przygód, gdzie na każdym kroku czyhały wilkołaki, wiedźmy i rozbójnicy. Otwórz oczy i zacznij czytać „Quiet little Melody”, a usłyszysz cichutką melodię wiatrem niesioną pośród drzew... Opowiemy Wam bajkę. Nie na dobranoc. Na dzień dobry. Sebastian Skrobol stworzył wyjątkowe dzieło, które oszałamia celnością rysunku, bogactwem koloru i intertekstualnym scenariuszem. Dawno, dawno temu w noc kupalną zgubił się w lesie mały chłopczyk o błękitnych oczach. Szukali go rodzice, sąsiedzi i Milicja Obywatelska, lecz mimo wytężonych starań nie został nigdy odnaleziony. Dużo lat potem pojawił się w miasteczku młody mężczyzna. Pomimo długiej brody i podartych ubrań został rozpoznany jako Sebastian Skrobol – dzidziuś zaginione w lesie. Utracił mowę lecz godzinami rysował komiksy po ścianach w swoim pokoju – komiksy o tajemniczym, mrocznym lesie.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Quiet little Melody. A simple fairytale |
Autor: | Skrobol Sebastian |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Prószyński Media |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
Quiet little Melody. A simple fairytale PDF Ebook podgląd:
Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.
Wgraj PDF
To Twoja książka? Dodaj kilka pierwszych stronswojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu!
Recenzje
Baśniowe, mroczne, symboliczne, magiczne! Bez słów a tyle można przekazać!
Mała dziewczynka w charakterystycznym czerwonym kapturku w trakcie wędrówki trafia do mrocznego lasu pełnego splątanych konarów drzew. Drobne zadrapanie ręki staje się przyczyną ataku ze strony ptaków, a później groźnego wilka. Schronienie dziewczynka znajduje w prowadzącym pod ziemię tunelu. Tak zaczyna się jej wyjątkowa i groźna przygoda z wiedźmą, kwiatami i muzyką…Każdy, kto czyta komiksy Marvela, lub chociaż interesuje się historią tego wydawnictwa, z pewnością pamięta kampanię „Nuff Said” z połowy 2002 roku. Jej celem było zaprezentowanie czytelnikom zeszytów, których akcja toczyła się bez dialogów, w wymownej ciszy samych obrazów. Czemu wspominam ten dość odległy już fakt? Odpowiedź jest prosta: w taki sam sposób opowiedziany jest idealny album „Quiet little Melody” debiutującego komiksiarza Sebastiana Skrobola.Historia w nim przedstawiona to mroczna bajka zlepiona ze słynnych baśniowych motywów od „Czerwonego kapturka” zaczynając, przez „Alicję w krainie czarów” na „Jasiu i Małgosi” kończąc. Historia czerpiąca z tradycji opowieści dla dzieci, które cieszą kolejne pokolenia. Groza miesza się tu z nadzieją, krwawe sceny łagodzone są przez pełne magii obrazy niezwykłości, lecz ponad wszystkim wisi ciężka, burtonowska bym rzekł, atmosfera. Opowiadanie rozgrywa się bez słów, z nielicznymi onomatopejami, malowana obrazami pełnymi mroku, którego nie rozwiewają nawet najintensywniejsze rozbłyski światła. Taki właśnie nastrój panuje tutaj od pierwszej do ostatniej strony, od pierwszej do ostatniej planszy klimat konsekwentnie przykuwa uwagę i emocje czytelnika - choć bardziej adekwatnie byłoby rzec „widza”.A skoro to na stronie wizualnej spoczywa cała odpowiedzialność za ten album, rodzi się zapytanie co z kreską? Czy spełnia te cele? Czy jest kompatybilna z tym, czego chce scenariusz i ogół? Styl Skrobola to połączenie polskiej kreski zapełniającej tła i budującej fizjonomię postaci z dość amerykańskim kadrowaniem (choć w dzisiejszych czasach podział ten utracił jeśli nie cały sens to z pewnością większą jego część) i mangowymi twarzami. Stanowi więc dość ryzykowne połączenie, lecz połączenie, które w tym wypadku się udało i które spełnia wszystko, czego od niego można wymagać. Kreskę idealnie uzupełnia znakomity, z głową nałożony kolor komputerowy, w którym dominują zielenie i brązy z nutką czerwieni. To na nim spoczywa połowa odpowiedzialności za nastrój i z potyczki tej wychodzi obronną ręką. Kreskę i kolor dopełnia rewelacyjne wydanie na grubym kredowym papierze, zamknięte w twardej oprawie, które idealnie pokazuje się na półce.Pozostaje jednak zapytanie o grupę docelową tego albumu. Czy nadaje się on dla dzieci? Tak. Może nieco starszych ze względu na zawartą w nim grozę, lecz z pewnością znajdzie uznanie wśród młodych czytelników. Czy jak stare baśnie nadaje się także dla dorosłych? Oczywiście. I to nawet bardziej niż one. Każdy dorosły, który wychował się na wzmiankowanych już baśniach a który nie zabił w sobie dzidziusia i czasem – ponieważ przecież nieźle wpływa to na psychiczną równowagę – lubi udać się w podróż do czasów, kiedy istniała niewinność, a za każdym rogiem czaiła się przygoda, odnajdzie tu magię dzieciństwa, a na dodatek przyjemność w wyszukiwaniu kolegów motywów.Tak więc jest to idealny komiks dla każdej grupy wiekowej, który zalecam wszystkim – wielbicielom komiksu w szczególności, ponieważ wykwita na naszym rynku niewątpliwie wart śledzenia talent – a Wydawnictwu Komiksowemu składam serdeczne podziękowania za udostępnienie mi tego albumu do recenzji.