Tintin, młody dziennikarz brukselskiej czasopisma i zarazem detektyw amator, wyrusza do Związku Radzieckiego, by na podstawie swoich obserwacji napisać reportaż o życiu ludzi w pierwszym na świecie kraju komunistycznym. Jak się dynamicznie okazuje, przybysz z Zachodu nie jest mile widziany, toteż bohater, zanim wypełni własne dziennikarskie zadanie, musi przede wszystkim przeżyć...
"Tintin w państwie Sowietów" to pierwszy album z Tintinem stworzony przez belgijskiego artystę Georgesa Prospera Remiego, słynnego na całym świecie pod pseudonimem Hergé. Komiks jest swego rodzaju wprawką – próbą stworzenia bohatera i sprawdzeniem jego potencjału. Jeśli chodzi o warstwę graficzną, czarno-biały zeszyt jest szkicownikiem, w którym możemy zaobserwować proces kształtowania się postaci Tintina.
Szczegóły
Tytuł
Przygody Tintina. Tom 1. Tintin w kraju Sowietów
Autor:
Herge
Rozszerzenie:
brak
Język wydania:
polski
Ilość stron:
Wydawnictwo:
Egmont Polska Sp. z o.o.
Rok wydania:
Tytuł
Data Dodania
Rozmiar
Porównaj ceny książki Przygody Tintina. Tom 1. Tintin w kraju Sowietów w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.
Przygody Tintina. Tom 1. Tintin w kraju Sowietów PDF - podgląd:
Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.
Pobierz PDF
Nazwa pliku: Бикини с цепочкой SHEIN Россия.pdf - Rozmiar: 1.66 MB
Głosy: -3 Pobierz
To twoja książka?
Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.
Recenzje
Northman1984
Pierwszy tom przygód belgijskiego reportera. Ciekawiło mnie jak wygląda ten komiks przyznam szczerze... Jak na tego typu wydawnictwo jest bardzo obszerny (144 strony!). Do tego dość taki... miejscami, rzekłbym, toporny. Wynika to prawdopodobnie z małej ilości detali, z pospiesznych rysunków pomijających nierzadko tło w zamian za skupienie się na istocie rzeczy. Obszerność wynika poza tym z faktu, iż twórca dopiero tworzył postać Tintina - niniejszy komiks jest swego rodzaju poligonem doświadczalnym, na którym postać ta dopiero powstaje... ... wygląda to w efekcie fajnie, Zajmująco. Twórca ma niezłą inwencję twórczą, przygody Tintina nie nudzą, zwroty akcji na nowo przykuwają uwagę - wszystko gra i piszczy ;) Tintin zatem wyrusza do Związku Radzieckiego, po drodze zaś przeżywa liczne zamachy na własne życie, Sowieci bowiem za nic nie chcą, aby, po pierwsze, dotarł do ich kraju, a po drugie, aby cokolwiek o nim napisał. Najbardziej pożądany jest zatem "nieszczęśliwy wypadek" ;) ... Puenty komiksu i jego szczegółów nie zdradzę - warto poznać je samemu. Myślę, że nie będziecie zawiedzeni. Dziękuję Egmont Polska za egzemplarz recenzencki! Recenzja znajduje się także na moim blogu: http://cosnapolce.blogspot.com/2017/04/tintin-w-kraju-sowietow-herge.html Zapraszam!
Wkp
Przygody Tintina, jedna z najciekawszych i najlepszych europejskich serii komiksowych łączących w sobie sensację, przygodę i humor, zaczęły ukazywać się w roku 1929 na łamach „Le Petit Vingtième" – dziecięcego dodatku do pisma „Le Vingtième Siècle”. Kolejne odcinki publikowano co tydzień przez niemal półtora roku, aż w końcu zebrane zostały w formie albumu. „Przygody Tintina, reportera ‘Le Petit Vingtième’ w państwie Sowietów”, ponieważ tak brzmiał jego tytuł, w Polsce ukazały się dopiero w roku 2011, jak to jednak mówią, lepiej późno niż wcale. Szczególnie że to kawał dobrego komiksu, zupełnie innego, niż pozostałe tomy serii, lecz zdecydowanie wartego poznania. Tintin, dziennikarz „Le Petit Vingtième", wraz ze swoim psem Milusiem, wyrusza w służbową podróż do państwie Sowietów. Jego problemy zaczynają się już w podróży, kiedy tylko jadący tym samym pociągiem Rosjanin dochodzi do wniosku, że reporter nie może dotrzeć do celu. Jeszcze by opowiedział co losy się w Rosji! Aby do tego nie dopuścić, podkłada bombę i ucieka. Tintin przeżywa eksplozję, lecz przesiadka w Berlinie kończy się dla niego aresztowaniem za „dokonane” zniszczenia. Jednakże mężny dziennikarz ucieka z więzienia i w wyniku kolejnych zbiegów okoliczności wreszcie dociera do państwie Sowietów. Koniec? Nie, to dopiero początek. Służby chętnie widziałyby go martwego śmiercią poniesioną w „nieszczęśliwym wypadku”, a on wraz ze swoim wiernym psiakiem stara się unikać kolejnych zamachów i niebezpieczeństw… Ten pierwszy tom przygód Tintina to nie lada zaskoczenie. Jeśli znacie inne części serii wiecie czym się one charakteryzują: typowo europejska długość albumu, czysta kreska, dopracowane detale i tła, przyjemne barwy… Tymczasem „W państwie Sowietów” zaskakuje już grubością, liczy sobie bowiem 144 strony, nad dwa razy więcej, niż standardowo. Do tego malunki w nim są uproszczone, pozbawione tła i detali, czarnobiałe – typowe można by rzec dla przedwojennego komiksu. Fabuła także okazuje się być nieco inna, poważniejsza, bardziej zaangażowana, choć mniej przy tym złożona, i nie brak jej propagandowego wydźwięku. Cóż się jednak dziwić, „Le Vingtième Siècle” było gazetą, która wyrażała słynne w własnych czasach poglądy chrześcijańskie, patriotyczne, choć profaszystowskie i antykomunistyczne. W „Tintinie” wyraźne są te ostatnie, wprawdzie Hergé, zafascynowany rdzennymi Amerykanami chciał zrobić komiks o podróży bohatera do Stanów (co ostatecznie udało mu się osiągnąć wraz z trzecim tomem tej serii), jednak redaktor pisma chciał by Tintin trafił do Związku Radzieckiego i miał oddźwięk antymarksistowski i antykomunistyczny. Twórca zabierając się do pracy ponad historią nie miał czasu ani odwiedzić Rosji, ani nawet zebrać materiałów. Jego źródłem informacji był pamflet „Moscou sans voiles” Josepha Douilleta, więc w historii nie zabrakło błędów, a nazwiska bohaterów zamiast z rosyjska, brzmią bardzo polsko. To wszystko jednak i tak nie miało większego znaczenia. Hergé stał się jednym z pionierów w własnej dziedzinie i zapoczątkował serię, która ukazywała się przez 57 lat i nie przestała bawić także kolejnych pokoleń. „Tintin w państwie Sowietów” to nie tylko fascynujące świadectwo sowich czasów, lecz także po prostu bardzo niezły komiks, ukazujący jak to medium wyglądało na samym początku. Ponieważ choć opowieści graficzne korzeniami sięgają osiemnastowiecznych karykatur, własną formę przybrały dopiero na początku następnego stulecia, a rozwinęły wiek później. Cofnięcie się do tego okresu stanowi bardzo interesujące doświadczenie, lecz abstrahując od tego pierwszy album opus magnum Hergé’a sprawdza się również bardzo nieźle po prostu jako komiks przygodowy. Na jego stronach losy się wiele i szybko, bardziej są to luźne epizody, niż klasyczna fabuła z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem, nie mniej ustrzegła się przy tym niespójności. Podobnie rzecz ma się z rysunkami, które choć uproszczone, pozostają przejrzyste i wyraźne. Jako całość, „W państwie Sowietów” to komiks udany i ważny. Stanowiący zalążek tego, czym później nieustanny się przygody Tintina i oferujący wiele dobrej zabawy. Poznać go nie tylko warto, lecz wręcz wypada, jeśli ceni się komiksy i chce bliżej przyjrzeć ich początkom. Zalecam zatem gorąco Waszej uwadze.
erka
Herge własnego Tintina stworzył już blisko 80 lat temu. Od tego czasu postać ta ewoluowała, a dziennikarz zdobywał świeżych przyjaciół i przeżywał ciągle nowe, niesamowite przygody. Wspaniałe historie przełożyły się na rzesze wielbicieli i przekład komiksu na praktycznie każdy język. "Tintin w państwie sowietów", to pierwszy pełnoprawny album o awanturniczym życiu belgijskiego dziennikarza, który wraz z nieodłącznym psem Milusiem, wyrusza do państwie zła wszelkiego, czyli do Rosji sowieckiej. Po drodze przeżywa mnóstwo przygód, a będąc już w Rosji, ciągle trafia na kogoś, kto chce zabić naszego biednego przyjaciela. Jak sobie poradzi i czy wyjdzie cało z tarapatów? Przekonajcie się sami. Bardzo sympatyczna opowieść. Przedstawia trochę przerysowany obraz do cna złej Rosji, w której każdy jest podłym draniem i morderca., W państwie tym każdy należy do partii, a ci którzy śmią się przeciwstawiać systemowi, są z miejsca zabijani. Wszechobecny głód, terror i beznadzieja. Dodatkowo cały album jest czarno-biały co dodatkowo wzmacnia w nas poczucie niesprawiedliwości i nierealności całej opowieści. Co nie znaczy, że nie przedstawia prawdy. W tej historii Herge dopiero zabierał się za opisywanie przygód Tintina i widać to w każdej kresce. Mimo to z każdej strony wyłania się nasz ulubiony bohater i jego dzielny pies Miluś. Widać tu świetną opowieść, która da nam w przyszłości sympatycznego bohatera i jego zwariowane przygody. Polecam, nie jestem znawcą komiksów, lecz niektóre dzieła każdy powinien poznać.
Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklam, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym.
Czytaj więcejOK
Recenzje
Pierwszy tom przygód belgijskiego reportera. Ciekawiło mnie jak wygląda ten komiks przyznam szczerze... Jak na tego typu wydawnictwo jest bardzo obszerny (144 strony!). Do tego dość taki... miejscami, rzekłbym, toporny. Wynika to prawdopodobnie z małej ilości detali, z pospiesznych rysunków pomijających nierzadko tło w zamian za skupienie się na istocie rzeczy. Obszerność wynika poza tym z faktu, iż twórca dopiero tworzył postać Tintina - niniejszy komiks jest swego rodzaju poligonem doświadczalnym, na którym postać ta dopiero powstaje... ... wygląda to w efekcie fajnie, Zajmująco. Twórca ma niezłą inwencję twórczą, przygody Tintina nie nudzą, zwroty akcji na nowo przykuwają uwagę - wszystko gra i piszczy ;) Tintin zatem wyrusza do Związku Radzieckiego, po drodze zaś przeżywa liczne zamachy na własne życie, Sowieci bowiem za nic nie chcą, aby, po pierwsze, dotarł do ich kraju, a po drugie, aby cokolwiek o nim napisał. Najbardziej pożądany jest zatem "nieszczęśliwy wypadek" ;) ... Puenty komiksu i jego szczegółów nie zdradzę - warto poznać je samemu. Myślę, że nie będziecie zawiedzeni. Dziękuję Egmont Polska za egzemplarz recenzencki! Recenzja znajduje się także na moim blogu: http://cosnapolce.blogspot.com/2017/04/tintin-w-kraju-sowietow-herge.html Zapraszam!
Przygody Tintina, jedna z najciekawszych i najlepszych europejskich serii komiksowych łączących w sobie sensację, przygodę i humor, zaczęły ukazywać się w roku 1929 na łamach „Le Petit Vingtième" – dziecięcego dodatku do pisma „Le Vingtième Siècle”. Kolejne odcinki publikowano co tydzień przez niemal półtora roku, aż w końcu zebrane zostały w formie albumu. „Przygody Tintina, reportera ‘Le Petit Vingtième’ w państwie Sowietów”, ponieważ tak brzmiał jego tytuł, w Polsce ukazały się dopiero w roku 2011, jak to jednak mówią, lepiej późno niż wcale. Szczególnie że to kawał dobrego komiksu, zupełnie innego, niż pozostałe tomy serii, lecz zdecydowanie wartego poznania. Tintin, dziennikarz „Le Petit Vingtième", wraz ze swoim psem Milusiem, wyrusza w służbową podróż do państwie Sowietów. Jego problemy zaczynają się już w podróży, kiedy tylko jadący tym samym pociągiem Rosjanin dochodzi do wniosku, że reporter nie może dotrzeć do celu. Jeszcze by opowiedział co losy się w Rosji! Aby do tego nie dopuścić, podkłada bombę i ucieka. Tintin przeżywa eksplozję, lecz przesiadka w Berlinie kończy się dla niego aresztowaniem za „dokonane” zniszczenia. Jednakże mężny dziennikarz ucieka z więzienia i w wyniku kolejnych zbiegów okoliczności wreszcie dociera do państwie Sowietów. Koniec? Nie, to dopiero początek. Służby chętnie widziałyby go martwego śmiercią poniesioną w „nieszczęśliwym wypadku”, a on wraz ze swoim wiernym psiakiem stara się unikać kolejnych zamachów i niebezpieczeństw… Ten pierwszy tom przygód Tintina to nie lada zaskoczenie. Jeśli znacie inne części serii wiecie czym się one charakteryzują: typowo europejska długość albumu, czysta kreska, dopracowane detale i tła, przyjemne barwy… Tymczasem „W państwie Sowietów” zaskakuje już grubością, liczy sobie bowiem 144 strony, nad dwa razy więcej, niż standardowo. Do tego malunki w nim są uproszczone, pozbawione tła i detali, czarnobiałe – typowe można by rzec dla przedwojennego komiksu. Fabuła także okazuje się być nieco inna, poważniejsza, bardziej zaangażowana, choć mniej przy tym złożona, i nie brak jej propagandowego wydźwięku. Cóż się jednak dziwić, „Le Vingtième Siècle” było gazetą, która wyrażała słynne w własnych czasach poglądy chrześcijańskie, patriotyczne, choć profaszystowskie i antykomunistyczne. W „Tintinie” wyraźne są te ostatnie, wprawdzie Hergé, zafascynowany rdzennymi Amerykanami chciał zrobić komiks o podróży bohatera do Stanów (co ostatecznie udało mu się osiągnąć wraz z trzecim tomem tej serii), jednak redaktor pisma chciał by Tintin trafił do Związku Radzieckiego i miał oddźwięk antymarksistowski i antykomunistyczny. Twórca zabierając się do pracy ponad historią nie miał czasu ani odwiedzić Rosji, ani nawet zebrać materiałów. Jego źródłem informacji był pamflet „Moscou sans voiles” Josepha Douilleta, więc w historii nie zabrakło błędów, a nazwiska bohaterów zamiast z rosyjska, brzmią bardzo polsko. To wszystko jednak i tak nie miało większego znaczenia. Hergé stał się jednym z pionierów w własnej dziedzinie i zapoczątkował serię, która ukazywała się przez 57 lat i nie przestała bawić także kolejnych pokoleń. „Tintin w państwie Sowietów” to nie tylko fascynujące świadectwo sowich czasów, lecz także po prostu bardzo niezły komiks, ukazujący jak to medium wyglądało na samym początku. Ponieważ choć opowieści graficzne korzeniami sięgają osiemnastowiecznych karykatur, własną formę przybrały dopiero na początku następnego stulecia, a rozwinęły wiek później. Cofnięcie się do tego okresu stanowi bardzo interesujące doświadczenie, lecz abstrahując od tego pierwszy album opus magnum Hergé’a sprawdza się również bardzo nieźle po prostu jako komiks przygodowy. Na jego stronach losy się wiele i szybko, bardziej są to luźne epizody, niż klasyczna fabuła z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem, nie mniej ustrzegła się przy tym niespójności. Podobnie rzecz ma się z rysunkami, które choć uproszczone, pozostają przejrzyste i wyraźne. Jako całość, „W państwie Sowietów” to komiks udany i ważny. Stanowiący zalążek tego, czym później nieustanny się przygody Tintina i oferujący wiele dobrej zabawy. Poznać go nie tylko warto, lecz wręcz wypada, jeśli ceni się komiksy i chce bliżej przyjrzeć ich początkom. Zalecam zatem gorąco Waszej uwadze.
Herge własnego Tintina stworzył już blisko 80 lat temu. Od tego czasu postać ta ewoluowała, a dziennikarz zdobywał świeżych przyjaciół i przeżywał ciągle nowe, niesamowite przygody. Wspaniałe historie przełożyły się na rzesze wielbicieli i przekład komiksu na praktycznie każdy język. "Tintin w państwie sowietów", to pierwszy pełnoprawny album o awanturniczym życiu belgijskiego dziennikarza, który wraz z nieodłącznym psem Milusiem, wyrusza do państwie zła wszelkiego, czyli do Rosji sowieckiej. Po drodze przeżywa mnóstwo przygód, a będąc już w Rosji, ciągle trafia na kogoś, kto chce zabić naszego biednego przyjaciela. Jak sobie poradzi i czy wyjdzie cało z tarapatów? Przekonajcie się sami. Bardzo sympatyczna opowieść. Przedstawia trochę przerysowany obraz do cna złej Rosji, w której każdy jest podłym draniem i morderca., W państwie tym każdy należy do partii, a ci którzy śmią się przeciwstawiać systemowi, są z miejsca zabijani. Wszechobecny głód, terror i beznadzieja. Dodatkowo cały album jest czarno-biały co dodatkowo wzmacnia w nas poczucie niesprawiedliwości i nierealności całej opowieści. Co nie znaczy, że nie przedstawia prawdy. W tej historii Herge dopiero zabierał się za opisywanie przygód Tintina i widać to w każdej kresce. Mimo to z każdej strony wyłania się nasz ulubiony bohater i jego dzielny pies Miluś. Widać tu świetną opowieść, która da nam w przyszłości sympatycznego bohatera i jego zwariowane przygody. Polecam, nie jestem znawcą komiksów, lecz niektóre dzieła każdy powinien poznać.