Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Znalezienie jej było dla niego jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobił. Lecz to, że ona odnalazła jego, było jedną z najlepszych rzeczy, jaka mu się przytrafiła. Kiedy do niego podbiegła, nie spodziewał się, że wytrwa z nim do końca. Przebiegła z nim sto dwadzieścia cztery kilometry przez pustynię. Razem pokonywali wszystkie przeszkody, spali w jednym namiocie i dzielili się posiłkami. Nie wygrali maratonu, lecz zyskali o dużo cenniejszą nagrodę – siebie. Gdy później zgubiła się w labiryncie gwarnych ulic jednego z chińskich miast, Dion wszczął poszukiwania. Poszukiwał z pomocą obcych ludzi, telewizji i mediów społecznościowych. Jego upór i determinacja sprawiły, że wkrótce mały piesek o dużym sercu zamieszkał w jego domu na stałe. Wzruszająca, prawdziwa opowiadanie o przyjaźni słynnego maratończyka Diona Leonarda i Gobi – bezdomnego pieska, który przebiegł z nim Maraton Piasków.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Odnaleźć Gobi |
Autor: | Dion Leonard |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Harper Collins Polska |
Rok wydania: | 2017 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Historia Diona i Gobi to praktycznie gotowy scenariusz do filmu. Nie zdziwiłabym się wcale, gdyby za jakiś czas pojawiła się w kinach opowiadanie o nich. Książka ebook jest napisana lekkim i przystępnym językiem. Czyta się ją z przyjemnością. Czytając książkę poznajemy historię poznania Gobi a także jej poszukiwań. Twórca wspomina też własne dzieciństwo i wydarzenia poprzedzające udział w ultramaratonie. Są to jakby migawki, które pojawiają się w przerwach opowieści o wyścigu w Azji. To daje pełniejszy obraz charakteru Diona a także pozwala zrozumieć jego podejście do paru kwestii poruszanych w książce. Dowiadujemy się również trochę o zasadach organizacji tak ekstremalnych wyścigów, jak ultramaratony pustynne. W własnej opowieści Dion przedstawia również dość dokładnie formalności, jakie trzeba załatwić, aby sprowadzić psa do Wielkiej Brytanii z innego kraju. http://www.czytajac.pl/2018/02/odnalezc-gobi-dion-leonard/
Kocham wszelkie zwierzęta. Od dzidziusia lgnęłam do psów nie zważając na nic. Koty od zawsze były mi bliskie, a konie to mój świat. Dlatego również książki z nimi w roli bohatera są przeze mnie czytane nałogowo. I nie kluczowe jest czy są dokumentalne czy fikcyjne. Są w nich czworonogi i inne żyjątka, więc muszą poszerzyć moje czytelnicze horyzonty. Wiem jednak, że nie każdy zwierzątka lubi, a już na pewno nie musi ich kochać. Warto jednak by je szanował, ponieważ one na to zasługują - niejednokrotnie wiele bardziej niż my ludzie. Z pochodzenia Australijczyk, lecz słynny jako brytyjski ultramaratonczyk Leonard Dion prawdopodobnie nigdy nie dopuścił do siebie myśli, że bieganie może aż tak przemienić jego życie. Okazuje się, że jednak może. Jeszcze kilka lat temu był facetem z nadwagą, który nie dużo miał w życiu celów. Za sprawą małżonki i jej kolegów wziął się za siebie i w dość krótkim okresie uzyskał znakomitą formę. Dzisiaj jest wysokim i szczupłym mężczyzną, który dąży do celu, a raczej do mety. Przebiegł tysiące kilometrów. Występując w charakterystycznej żółtej koszulce sam nazywał się przez własny wzrost "bananem". Każdy z biegów coś dla niego znaczył, lecz ten był wyjątkowy. Miał szansę zwyciężyć - wybrał pomoc innemu zawodnikowi co okazało się być decydujące jeśli chodzi o czas. Mógł wbiec na metę pierwszy, lecz się nie udało. Za to udało się coś innego, zyskał więcej niż złoty medal. Zyskał wyjątkowego przyjaciela, przepraszam przyjaciółkę. Mała sunia, mieszaniec border terriera po prostu go wybrała. Na początku jednego z etapów biegała to tu, to tam. Zatrzymała się nagle, spojrzała, a raczej zmierzyła Leonarda od dołu do góry i z powrotem. A później jak gdyby nigdy nic, zafascynowana jego żółtymi ochraniaczami na buty zaczęła z nim biec. Tuż za nim, tuż obok, a czasami przed. Mieli na siebie oko. On dzielił się z nią marnym jedzeniem i wodą, ona dawała mu wsparcie i motywację. Sypiali w tym samym namiocie. A skoro tak mały piesek na krótkich łapkach dawał radę biec w upale sięgającym 40 paru stopni Celsjusza, to on, wysoki facet z długimi nogami również powinien. Razem pokonali nad 120 kilometrów i prawdopodobnie nikt nie spodziewał się, że mała sunia wytrwa do końca. Nazwana Gobi na cześć pustyni, którą przebiegła dostałą od Diona pewną obietnicę. Że zamieszka razem z nim. Gdy Leonard składał tę obietnicę nie wiedział co będzie musiał zrobić by jej dotrzymać. A przede wszystkim ile go to będzie kosztować zarówno pieniędzy jak i emocji. Do domu musiał wrócić sam, lecz robił wszystko by Gobi do niego dołączyła. Po drodze mała sunia się zgubiła. Dion się nie poddał. Poszukiwał jej za pomocą telewizji, ulotek i portali społecznościowych. Pomagali mu obcy ludzie. Jego upór i determinacja pomogły. Psinka na stałe zamieszkała u niego w domu. Mały piesek o dużym sercu a także genialnych oczach zamieszkał u wybranego przez siebie pana. "Odnalezienie jej było dla niego jedna z najtrudniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobił. Lecz to, że ona znalazła jego było jedną z najlepszych rzeczy, jaka mu się przytrafiła." * Kiedy sięgałam po tą książkę po prostu czułam, że się nie zawiodę. Mogłam spodziewać się, że styl nie urwie głowy, lecz historia na pewno. I tak było. Czytałam, ponieważ musiałam dowiedzieć się jak potoczą się dzieje Leonarda i Gobi. Lektura wyjątkowo lekka w odbiorze choć gra na uczuciach. Ja przeżywałam wszystko wraz z Dionem, czułam się jak by to wszystko dotyczyło mnie. Na szczęście własnego pupila nie musiałam nigdzie szukać i martwić się jak go do siebie ściągnąć. Leonard jednak z pomocą innych napisał się na medal. Złoto mu się należy nawet jeśli nie za wygrany ultramaraton! * - cytat z "Odnaleźć Gobi" Leonard Dion, okładka
Historia po prostu niesamowita, a przy tym tak łapiąca za serce, że od lektury nie mogłam się oderwać, mimo, iż wiedziałam, jaki będzie finał. Spójrzcie na tę mordkę na okładce. To Gobi, malutki kiedyś bezpański piesek, który niespodziewanie wybrał (bo tylko tak to można określić) własnego przyjaciela. Był nim Australijczyk z pochodzenia, biegacz Dion Leonard. Pewnego dnia sunia pojawiła się obok niego w trakcie biegu przez..Pustynię Gobi, stąd imię pieska. Przebiegli razem 124 km przez pustynię, piesek na krótkich łapkach i człowiek każdym kilometrem coraz bardziej zadziwiony pieskiem, jego siłą, determinacją i coraz bardziej w Gobi zakochany. Razem pokonywali wszystkie przeszkody, spali w jednym namiocie i dzielili się posiłkami. Gdyby Dion nie czekał na Gobi, aż dobiegnie, nie przenosił jej przez strumień, nie zwalniał, aby biegli równo, zapewne by zwyciężył bieg. Nie zdobył co prawda głównej nagrody, lecz zdobył największego przyjaciela, jakiego można sobie wymarzyć. Jednak wielodniowy maraton przez pustynię, to dopiero początek. Druga częścią i pokazem wielkiej przyjaźni i człowieczeństwa są poszukiwania Gobi, która niespodziewanie zgubiła się w labiryncie gwarnych ulic jednego z chińskich miast. Szukały jej cale Chiny, póżniej cały świat. Istniało niebezpieczeństwo, że piesek zostanie..zjedzony. Ta rasa należy bowiem wg. wielu Chińczyków do (o matko, nie wierzę, że to piszę) najsmaczniejszych. Koszmarne, wiem. Historia sprawiła, że kilkakrotnie, nie ukrywam, popłakałam się, tym bardziej, iż cały czas widziałam na zdjęciach (których w książce pdf znajdziemy sporą porcję) Gobi i Diona... Czyta się rewelacyjnie. Historia i obydwoje jej bohaterowie wzruszają, wywołują całą gamę uczuć i sprawiają, iż choć przez chwilę odrobinę inaczej spogląda się na ten nie ukrywajmy, niezbyt przyjazny świat. Gorąco zachęcam do lektury. Warto poświęcić na lekturę kilka godzin. Zarezerwujcie jednak sporą porcję chusteczek, wzruszenia gwarantowane.
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2018/02/odnalezcgobi-dionleonard.html Dion Leonard to facet kochający rywalizację. Przez chęć zaciętej walki, postanowił wziąć udział w długodystansowym maratonie, który odbywał się w roku 2016, a trasa prowadziła uczestników przez pustynię Gobi w Azji Wschodniej. Maratończyk nie spodziewał się, że miejsce to postawi mu na drodze małego przyjaciela na czterech łapkach, który postanowił potowarzyszyć człowiekowi w jego wyjątkowo długiej, groźnej trasie do mety. Facet oczarowany zaciętością małej Gobi, postanowił zaopiekować się nią, by po zakończeniu maratonu wrócić razem do domu. Niestety życie utrudni sytuację dwójki nierozłącznych już przyjaciół... "Nie ma na świecie przyjaźni, która trwa wiecznie. Jedynym wyjątkiem jest ta, którą obdarza nas pies" - Konrad Lorenz Znalezione obrazy dla pytania dion leonardPies uważany jest za najlepszego przyjaciela człowieka. Książka ebook ta utwierdza nas w tym przekonaniu, bo historia napisana na faktach opowiada o pięknej i niespodziewanej przyjaźni pomiędzy Dionem Leonardem, a malutką Gobi, która najwidoczniej też chciała zostać gwiazdą ciężkiego maratonu, jednak u boku człowieka, którego sama sobie wybrała. Mimo że zwierzątka kocham, podeszłam do tej książki z pewną "niechęcią". Od początku wiedziałam, że historia ta wyciśnie ze mnie litry łez i w tej kwestii się nie pomyliłam. Z jednej strony jest to historia, która prezentuje jak piękna jest relacja między tą specyficzną dwójką co wywołuje u czytelnika uśmiech na twarzy. Z drugiej natomiast strony mamy do czynienia z nieprzyjemnymi wydarzeniami, które zmuszą Leonarda do podjęcia kolejnej zaciętej walki. Cała książka ebook jest dla mnie mieszanką wybuchową uczuć! Mimo że nie przepadam za ebookami na faktach i czytam je bardzo, bardzo rzadko, ta opowieść całkowicie skradła moje serce. Po pierwsze - okładka przedstawiająca Gobi bije przyjemną prostotą. Po drugie - sama treść jest naprawdę cudowna! Dion Leonard w bardzo interesujący sposób omówił własne przygody i bez zbędnego owijania w bawełnę! Historia mocno chwyta za serce a także prezentuje niesamowitą chęć potyczki za rzecz przyjaźni.
Książka ebook pt. "Odnaleźć Gobi" oparta na wydarzeniach. Opisana historia jest ciekawa, wzruszająca, chwilami doprowadzająca do łez, nie raz grała na naszych uczuciach - smutek zmieszany z radością, mi. in. gdy musiał zostawić Gobi, lecz tylko dlatego żeby załatwić wszystkie papiery, aby mógł zabrać własnego nowego przyjaciela. Fotografie dodane w książce pdf dodają jej uroku i potwierdzają autentyczność wydarzeń. W samej historii znajdziemy też inne interesujące informacje, a nie tylko o piesku, który wytrwale przebiegł maraton przez pustynię za swoim świeżym człowieczym przyjacielem, lecz też jak wygląda sam maraton, czy o przewożeniu zwierząt za granicę, tu akurat z Chin do Wielkiej Brytanii. A teraz może trochę o Dionie... Dion Leonard - maratończyk, który po kontuzji wraca na długodystansowe biegi. Po długiej przerwie wyjeżdża do Chin, żeby pokonać własne leki, liczy się tylko wygrana- o przyjaźnie nie ma nawet mowy... a jednak nie wygrał, lecz zdobył nową przyjaźń, przyjaźń ze zwierzęciem, które przetrwało z nim cały bieg. Motywująca historia o niecodziennych zdarzeniach a także o przyjaźni, która była jeszcze bardziej wyjątkowa i niecodzienna. Warto również wspomnieć o imieniu pieska, które otrzymał właśnie na cześć pustyni, którą pokonali razem :D. Książka ebook na prawdę daje nam cenną lekcję. Zalecamy ją z całego serca każdemu, kto lubi wciągające, wzruszające, chwytające za serce historie, lecz nie tylko... odpowiednia jest dla wszystkich. Jeżeli ktoś chce jeszcze więcej znaleźć informacji, czy również zdjęć, dotyczących tej historii może je szukać w internecie, jest tego na prawdę dużo... Już na samym końcu możemy potwierdzić tylko stwierdzenie, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka.
Dion Leonard nigdy nie lubił biegać, lecz od zawsze miłował rywalizację, dlatego, za namową własnej partnerki, postanowił spróbować własnych sił w biegach długodystansowych. Wyjeżdżając do Chin na następny ultramaraton, nie spodziewał się, że spotka go taka przygoda. Początkowo mały, zabłąkany pies nie zrobił na nim żadnego wrażania, lecz gdy suczka pokazała własny hart ducha i przebiegła z nim dużo kilometrów w koszmarnym upale, pokochał ją i postanowił zrobić wszystko, żeby sprowadzić ją do Szkocji, w której mieszkał. Okazało się, że to droga o dużo trudniejsza niż trasa, którą musiał przebiec na nieprzyjaznym, pustynnym terenie. Życie pisze najlepsze scenariusze. Jednak nawet najbardziej fascynującą opowiadanie można po prostu źle omówić i właśnie tego się bałam, sięgając po „Odnaleźć Gobi” Diona Leonarda. Na szczęście moje obawy rozwiały się już po przeczytaniu paru pierwszych stron tej książki. To idealnie spisana historia prawdziwej przyjaźni pomiędzy psem a człowiekiem, w której czytelnik znajdzie tu nie tylko opis losów ślicznej suczki Gobi, lecz także info o zwyczajach ultramaratończyków, relację z morderczego biegu przekazaną z pierwszej ręki, a także opis procedur, przez które należy przejść, aby sprowadzić psa z Chin do Europy.
Zwierząt nie trzeba lubić, lecz należy je szanować. Psy mają w sobie ogromne pokłady uczuć, o czym wiedzą wszyscy opiekunowie tych niesamowitych istot. Wydaje nam się, że to my wybieramy pupila — a może jednak on nas? Dion Leonard jest znanym maratończykiem, który nie spodziewał się, że bieganie aż tak zmieni jego dotychczasowe życie. W 2016 roku zechciał wyruszył poprzez słynną pustynię Gobi, sprawdzić swe możliwości. Przypadek — lub przeznaczenie — sprawił, iż na jego drodze stanęła ona. Zwykła suczka, o nieokreślonej rasie. Podbiła serce Diona, choć początkowo nie rozumiał, dlaczego tak się na niego uparła. Malutka, drobna, lecz o wielkiej sile potyczki i energii. Towarzyszyła Leonardowi podczas biegu, dodając mu otuchy. Bez słów. Gobi, ponieważ tak została nazwana na cześć pustyni, wyjątkowo wpłynęła na własnego nowego przyjaciela. Maratończyk przestał skupiać się na zwycięstwie, a zaczął czerpać radość z samego sportu. I opieki ponad psiakiem, gdy ciągle musiał pilnować, czy suczka nieźle się czuje, jest zdrowa i zadowolona. Postanowił wrócić z nią do Szkocji, gdzie mieszka. I tu nastąpiło całe pasmo przeszkód, wartych pokonania, bo taka przyjaźń zasługuje na poświęcenie… Książki o psach zawsze wzbudzają we mnie skrajne emocje. Sądzę, że muszę przeczytać każdą, a jednocześnie obawiam się potoku łez. Zwierzątka potrafią totalnie wzruszyć, co w mym przypadku spotęgowało się po śmierci mojego ukochanego psiaka. Ten, kto przez to przeszedł, zrozumie. Gdy trafiłam na zapowiedź „Odnaleźć Gobi”, to aż sama się do siebie uśmiechnęłam. Historia tego malucha okrążyła świat jakoś dwa lata temu, była dosłownie wszędzie. Pamiętam, że pomyślałam, iż z pewnością powstanie opowieść albo niezły film. Przeczucie okazało się być słuszne, bo literatura już przygarnęła Gobi, a ekranizacja również się tworzy. Wielu znajdzie w tym mądry marketing. Nic tak nie porusza jak małe dzieci i słodkie zwierzaczki. Lecz te czasy są tak wypełnione smutkiem — nie ma powodu, żeby odmawiać sobie poprawienia nastroju, choćby ktoś miał zarobić. Samo wydanie jest śliczne! Ciężko wybrać lepszą zdjęcie na okładkę. Gobi wygląda uroczo, ale z jej oczy bije zadziorność, hart ducha w małym ciałku. Egzemplarz należy do tych lżejszych, idealnych do torby, gdy mamy ochotę na szybką lekturę w komunikacji miejskiej. W środku znajdziemy więcej zdjęć, co uznaję za spory plus. Wydrukowane na papierze kredowym, w dobrej jakości. Zdecydowanie umilają czas, chwilkę się ponad tym pozachwycałam, ponieważ Gobi okrutnie przypomina mi mojego, wcześniej wspomnianego, zmarłego psa. I jak tu się nie zakochać? Momentami miałam wrażenie, że czytam o swoim Pingusiu. Cóż, moja chłopczykowi jest aż na wskroś subiektywna. Całość została napisana mową prostym a także zrozumiałym. To również autobiografia Leonarda, gdyż przytacza on dzieciństwo, przedstawia początki historii z bieganiem. Te elementy nie zapychają osi fabuły, są jej interesującym dopełnieniem. Dion to fascynująca osoba, od razu wzbudza sympatię, podobnie jego żona, Lucja. Idealny materiał na inspirację, kiedy pragniemy ruszyć się ze swoim życiem, zacząć jakąś przygodę. To może brzmieć nieco banalnie, lecz bardzo chciałabym poznać tych ludzi. I, oczywiście, ich pupilkę. Tworzą zgrany zespół, są normalnie nadzwyczajni. Wszystkie kłopoty przeszkadzające w zabraniu Gobi z Azji powierzchownie mogą wydawać się śmieszne, ale ogrom biurokracji aż zatrważa. Myślę, że większość z nas, nawet ja, zrezygnowałoby w trakcie. Ileż można walczyć z systemem? Tym bardziej zawziętość Diona budzi respekt. Maratończyk w interesujący sposób omówił Chiny, dość dwojako. Spotykały go pewne nieprzyjemności, lecz uzyskał również dużo pomocy, bezinteresownej. Czyż to nie idealny materiał na scenariusz? Naprawdę, nie mogę doczekać się filmu, ponieważ czuję, iż będzie idealnym uzupełnieniem tej publikacji. Pochłonęłam ją w jeden wieczór, teraz pożyczyłam mamie podzielającej me zachwyty, a chciałabym, żeby ten egzemplarz jeszcze trochę powędrował — niczym Dion i jego psiak. „Odnaleźć Gobi” to książka, której nie da się zapomnieć. Jest idealną lekturą dla każdego zwierzoluba. Prześlicznie skonstruowana, z jej kart po prostu uderza miłość, nadzieja, wszystko to, co w człowieku i psie najlepsze. Bardzo się cieszę, że w końcu mogłam zobaczyć tę historię oczami samego Diona, na co czekałam od chwili, gdy pierwszy raz usłyszałam o nim i cudownej Gobi. Serdecznie polecam, będziecie zadowoleni!
Lubicie psy? Ja bardzo! Dlatego kiedy dowiedziałam się, że Wydawnictwo Harper Collins Polska wydaje opowieść pt."Odnaleźć Gobi" to strasznie się ucieszyłam. Uwielbiam filmy o czworonogach, lecz ebooków o opowiadających o nich przeczytałam bardzo mało. Nie licząc oczywiście kultowej historii pt. "O psie, który jeździł koleją". Dlatego mam nadzieję, że z chęcią zapoznacie z moją opinią na temat słodziutkiej Gobi! To jak? Czytamy? Dion Leonard jest maratończykiem, który po ciężkiej kontuzji wraca na długodystansowe biegi. Po długiej przerwie, facet wyjeżdża do Chin, żeby tam zmierzyć się ze własnymi lękami. Nie planuje tam zawierać żadnych przyjaźni - dla niego liczy się tylko wygrana. Jednak w życiu nie da się wszystkiego zaplanować. Podczas biegu do Diona przyłącza się pies, który wraz z maratończykiem postanawia przebiec całe sto dwadzieścia cztery kilometry. Facet z dnia na dzień coraz bardziej przyzwyczaja się do bezdomnego psiaka. Niestety pewnego dnia na gwarnych ulicach Chin, mała Gobi znika. Jak już wcześniej wspominałam bardzo lubię czworonogi i historie o nich, dlatego postanowiłam się zapoznać z najnowszą publikacją Harper Collins Polska. Nigdy wcześniej nie słyszałam o Dionie Leonardzie i Gobi, lecz przed przystąpieniem do lektury postanowiłam troszkę poszperać w internecie i znalazłam naprawdę dużo artykułów o nich. Do teraz jestem pod olbrzymim wrażeniem wytrzymałości psa i oczywiście samego maratończyka. Ta dwójka to po prostu dynamit! Jednak jeśli mogę Wam coś poradzić to najpierw przeczytajcie książkę, a później zacznijcie szperać w internecie, ponieważ na pewno większość z Was nie przepada za spojlerami. Ostatnio mam spore szczęście, ponieważ trafiam na same wspaniałe książki i "Odnaleźć Gobi" z pewnością się do nich zalicza. Chociaż muszę przyznać, iż sam początek szedł mi troszkę opornie, bo twórca bardzo nierzadko przeskakiwał do z teraźniejszości do przeszłości. Jednak z czasem się do tego przyzwyczaiłam i potem było już było dobrze. Narrator ujął mnie niesamowitą szczerością, bo bez żadnych zahamowań omówił własne trudne dzieciństwo i młodość. Po prostu obnażył przed nami całą własną duszę i zdradził nam dużo wątków ze własnego życia. A wierzcie mi na słowo, iż nie było ono usłane różami. Jednakże Pan Leonard nie użalał się ponad sobą i pokazał nam jak można zawalczyć o lepszą przyszłość dla siebie. Aczkolwiek główne skrzypce w tej powieści gra maraton i znana Gobi, której nie da się oprzeć. Ten psiak udowodnił prawdopodobnie wszystkim, że dla chcącego nic trudnego. Nie chciałabym Wam za wiele zdradzać szczegółów tej książki, bo moim zdaniem najlepiej jest tę opowieść odkrywać powoli i dać się wciągnąć w wir biegów, maratonów i poświęcenia. "Odnaleźć Gobi" zaczęłam czytać po południu, a późnym wieczorem już byłam po jej lekturze, ponieważ czyta się ją w zaskakującym tempie. Akcja może początkowo nie jest aż tak żwawa, lecz twórca pisze z taką lekkością, że po literach się dosłownie płynie. Oczywiście, nie zabranie również momentów kiedy czytelnik będzie czuł napięcie, wzruszenie i inne emocje. W szczególności kiedy zaczną się długodystansowe biegi i maratończycy będą wystawiani na dużo różnorakich prób. A główny bohater niejednokrotnie Was zadziwi. Trochę się rozpisałam na temat Diona, a mało powiedziałam Wam o relacji pomiędzy nimi a Gobi. Ich przyjaźń rozwijała się powoli, bo nasz główny bohater nie chciał się z nikim "wiązać" na dłużej. Aczkolwiek kto oparłby się psu, który z pełną determinacją pokonuje dużo kilometrów na pustyni i jeszcze się do tego uśmiecha? Z pewnością nikt! Jednak przyjaźń tych dwojga zostanie wystawiona na olbrzymią próbę, bo prawo nie jest tak "gorące" jak uczucia. Jednakże nie tylko przepisy będą dzielić Diona i Gobi. Jedna z opiekunek psa będzie bardzo komplikować przewóz suni do Wielkiej Brytanii. Więcej Wam jednak nie zdradzę. Z całego serca zalecam Wam opowieść "Odnaleźć Gobi", ponieważ to idealna książka ebook opowiadająca o przyjaźni, poświęceniu i determinacji. To też idealna i autentyczna historia maratończyka Diona Leonarda i jego piaskowej przyjaciółki. Jeżeli poszukujecie powieści ciepłej, uczuciowej i prawdziwej to powinniście odnaleźć Diona i Gobi i poznać ich wersję wydarzeń.
Kiedy tylko spojrzałam na okładkę książki Odnaleźć Gobi wiedziałam, że to lektura dla mnie. Mam w domu trzy psy, więc obwoluta z wizerunkiem ślicznej mordki, trafiła do mojego serducha w tempie natychmiastowym. Przygotowanie graficzne powieści, stoi na bardzo wysokim poziomie. Znaczna czcionka, odpowiednio wyrazisty podział na epizody i "wkładka" z autentycznymi fotografiami - mnie nie potrzeba niczego więcej. Książkę czyta się błyskawicznie, a taki fan psów jak ja, będzie ją pożerał, a nie delektował się lekturą przez kilka dni. Mnie jeden wieczór na czytanie Odnaleźć Gobi starczył w zupełności. W sumie nie spodziewałam się, że dzieło będzie dla mnie tak atrakcyjne, tak ciekawe. No majstersztyk moi kochani! http://czytambolubieo.blogspot.com/2018/02/odnalezc-gobi-dion-leonard.html
Nie mogę tej książki zrecenzować jak pozostałe, bo Gobi i Dion to prawdziwi bohaterowie, a nie wymyśleni. Fabuła nie została ukartowana, a wydarzenia miały własne prawdziwe miejsce i czas. Chciałabym jedynie wspomnieć, że jestem pełna podziwu determinacji Diona podczas poszukiwań Gobi i też podziwiam go jako maratończyka. Biec ile ma się sił w nogach, lecz potrafił się zatrzymać i pomóc jednemu z przeciwników - jakby na to nie patrzeć. To się nazywa człowiek z sercem i w niektórych momentach z moich oczu chciały popłynąć łzy. Wzruszające chwile, przepełnione emocjami strony nie były proste do przeskoczenia. Konieczne było zrobienie sobie paru chwil przerwy, aby złapać oddech, pomyśleć, jakby tu pomóc Dionowi? Tak naprawdę na początku byłam ciekawa, jak to wszystko się potoczy dalej. Gdy dotarłam do momentu maratonu, trzymałam mocno kciuki za autora, aby udało mu się wygrać, Gdy pojawiła się Gobi, na moich ustach widniał szeroki uśmiech - o takim psie maratończyku jeszcze nie miałam okazji słyszeć. Lecz to dobrze, człowiek uczy się całe życie i dowiaduje o różnorakich ciekawostkach. Od momentu zgubienia się Gobi, niemalże trzęsłam się ze strachu. Nie raz pojawiało się zwątpienie, czy Dion ją odnajdzie? Czy przewiezie ją bezpiecznie do domu? Czytałam wcześniej, jak ciężko będzie przetransportować ją do domu Diona z Chin... Jednak mocno gdzieś w podświadomości liczyłam na to, że się uda. Że wszystko skończy się happy endem...
Książka ebook stanowi wzruszająca i zarazem motywująca historię niecodziennej przyjaźni, która zrodziła się w ekstremalnych warunkach. Uznany brytyjski ultramaratończyk Dion Leonard w trakcie wyczerpującego biegu przez pustynię Gobi napotkał na własnej drodze małego pieska. Mieszaniec border teriera towarzyszył mu do mety. Nie wygrali maratonu, lecz zyskali coś więcej- prawdziwą przyjaźń. I tutaj stop... Odnaleźć Gobi nie jest w żadnym razie ckliwą historią z happy endem. W mojej ocenie mimo niewielkich rozmiarów książka ebook zawiera ponadczasowe przesłanie o tym, co w życiu jest najistotniejsze. Niecodziennie zadajemy sobie zapytania dlaczego do czegoś dążymy i co jest w naszym życiu najważniejsze. Według mnie Dion Leonard w pełni przemyślał, co chcę zawrzeć w tej pozycji. Twórca zadbał też o bardzo czytelny układ rozdziałów. Książka ebook jest spójna pod wobec pokazywanej treści i mimo niełatwej tematyki bardzo przyjemna w odbiorze. W trakcie lektury miałam okazję bliżej poznać postać Dion'a Leonard'a. Twórca przedstawił w zarysie historię własnego życia, dzięki czemu mogłam zrozumieć jego motywację do wzięcia udziału w najbardziej ekstremalnych maratonach odbywających się co roku w różnorakich zakątkach świata. Pozostałe epizody poświęcone zostały zakrojonej na szeroką skalę akcji poszukiwawczej mającej na calu znalezienie zagubionej w Chinach Gobi. Starałam się czytać Odnaleźć Gobi w pełnym skupieniu, co momentami było trudne ze względu na pokazywane treści. W trakcie lektury miałam okazję całkiem dużo dowiedzieć się o samych ultramaratonach i zachowaniach zawodników biorących w nich udział. Szczerze przyznaje, że twórca dał mi dość trudną, lecz cenną lekcję. Mówi się, że lepiej uczyć się na cudzych błędach, lecz własne się dłużej pamięta. Doświadczenia z życia Dion'a Leonarda są idealnym potwierdzeniem tych słów. Książka ebook motywuje, lecz obraziłabym autora pisząc, że ma w sobie z poradnika motywacyjnego. Odnaleźć Gobi to więcej niż porywająca serca historia. To dowód na to, że dla prawdziwego przyjaciela można zrobić dosłownie wszystko. Jako czytelnik miałam okazje trochę więcej dowiedzieć się o życiu w Chinach i bliżej poznać procedury transportu zwierząt z tego państwie do innych zakątków świata. Momentami miałam też poważne wątpliwości, co do pełnej rzetelności relacji autora. Odczucia? Początkowo były mieszane. Przyznaję, że rozpoczynając lekturę ciężko było mi się wgryźć w tą historię ze względu na mój brak zainteresowania tematyką ultramaratonów. W dalszej części książki na przemian płakałam i kibicowałam autorowi śledząc dalsze etapy poszukiwania zagubionego pieska. Leonard dał swoim czytelnikom cenną i jakże pouczającą lekcję empatii. Z czystym sumieniem polecam!
Książka ebook Diona Leonarda pt. „Odnaleźć Gobi” jest wyjątkowa przede wszystkim dlatego, że historia w niej omówiona jest oparta na faktach. Twórca jest ultramaratończykiem, co oznacza, że bierze udział w wyjątkowo trudnych, krańcowo wycieńczających, długich na kilkaset kilometrów biegach. Organizowanych w miejscach, gdzie panują niebezpieczne, nierzadko zagrażające życiu warunki. Jednym z takich wyścigów był dwustupięćdziesięciokilometrowy bieg przez pustynię Gobi w Chinach. To właśnie tam, wśród zawodników, Dion po raz pierwszy zauważył małą suczkę proszącą o jedzenie. Piesek przylgnął do niego i wspólnie pokonywali kolejne etapu maratonu. Z każdym kilometrem bezgraniczne zaufanie pieska do biegacza rosło, a ten zakochiwał się w małym czterołapku bez pamięci. Po ukończeniu biegu wiedział, że zrobi wszystko, żeby zabrać Gobi – nazwał sunię na cześć pustyni, gdzie ją odnalazł – do domu do Wielkiej Brytanii. Okazało się jednak, że nie będzie to takie proste. Żeby przewieźć zwierzę z Chin do Anglii trzeba wypełnić dużo procedur, pies musi przejść badania, a następnie kwarantannę. Gdy Dion zostawił Gobi pod opieką znajomej Chinki, a sam wrócił do domu, by załatwiać potrzebne dokumenty, piesek zaginął. Facet jednak nie poddał się, zaczął zbierać pieniądze na opłacenie przejazdu Gobi i pojechał z powrotem do Chin odszukać małego pieska, któremu oddał własne serce. Jego historia stawała się coraz bardziej popularna. Pisały o nim gazety, mówiono o nim w telewizji, udzielał mnóstwa wywiadów i prosił o pomoc w odnalezieniu małej Gobi. Niemalże cały świat kibicował mu w jego poszukiwaniach. Cała historia jest ogromnie wzruszająca. Każdy, kto miłuje zwierzęta, rozumie niezwykłą więź jaka może powstać pomiędzy psem a człowiekiem. Dion Leonard zrobił dosłownie wszystko co było w jego mocy, żeby przywieźć sunię do domu i zapewnić jej bezpieczne miejsce, pełne miłości i troski. Dion jest bezwzględnie człowiekiem z dużym charakterem. Nie poddaje się, trudności i kolejne przeszkody tylko mobilizują go do dalszego działania, nie przyjmuje porażki do wiadomości. Wytrwale dąży do celu, mimo że jego osiągnięcie wydaje się graniczyć z cudem. Dla mnie, osoby, która miłuje zwierzęta, a przede wszystkim właśnie psy są najbliższe mojemu sercu, Dion Leonard pozostanie dużym bohaterem. Człowiekiem, który walczył jak lew o możliwość zaopiekowania się małym pieskiem o wielkich, brązowych oczach...