Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Groteskowy, a zarazem przerażająco wierny obraz świata zbudowanego wokół kultu pieniądza. Eliot Rosewater, fan alkoholu, a także prezes bajecznie bogatej Fundacji Rosewatera, nie jest w stanie znieść ciężaru fortuny, którą posiada. Wpada w obłęd i wyrusza w pijacką pielgrzymkę po całym kraju, aby na końcu zamieszkać w ciasnym biurze w swoim rodowym miasteczku i zacząć, ku niezadowoleniu wpływowego ojca, pomagać jego mieszkańcom w codziennych potrzebach. Tymczasem przebiegły i ambitny prawnik Norman Mushari postanawia pozbawić Eliota majątku i dostać się do upragnionego grona najbogatszych ludzi Ameryki. Finał tego niezwykłego społecznego eksperymentu Eliota Rosewatera każe zastanowić się, kto jest bardziej szalony – milioner, który rezygnuje ze własnej fortuny, czy pełen hipokryzji i chciwości świat, w którym żyjemy. Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Niech pana Bóg błogosławi, panie Rosewater |
Autor: | Vonnegut Kurt |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Zysk i S-ka |
Rok wydania: | 2021 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
PIENIĄDZE SZCZĘŚCIA NIE DAJĄ Wraz z „Niech pana Bóg błogosławi, panie Rosewater” niemalże dobrnęliśmy do końca wznawiania powieści Kurta Vonneguta na polskim rynku. Przed nami właściwie już tylko dwie powieści mistrza, a w naszych rękach ta konkretna, pochodząca z dość wczesnego etapu kariery autora, lecz wcale niemniej warta poznania, niż te najsłynniejsze. I, jak zwykle, satysfakcjonująca własną piekielnie trafną satyrą. Pieniądze, a dokładniej ich pewna suma, są głównym bohaterem tej powieści, tak jak miód może być głównym bohaterem opowieści o pszczołach. Lecz jest to również opowiadanie o ludziach. I jednym człowieku także. Eliot Rosewater, prezes fundacji, bogacz, przekonuje się, jak bardzo pieniądze mogą być bez znaczenia. Gdy przechodzi ciężkie załamanie nerwowe, zmienia się nie do poznania. Celem jego życia staje się pomoc ludziom, a w końcu mieszkańcom pewnego miasteczka. Lecz nie każdy jest zadowolony z takiego obrotu spraw… Czy to satyra na kapitalizm, czy może tylko na bogaczy? A może coś zupełnie: satyra na hipokrytów, jakimi jesteśmy wszyscy i świat, w którym żyjemy? Kurt Vonnegut w własnej twórczości nigdy nie był jednoznaczny, ponieważ i samo życie, a przecież to był podstawowy cel jego ataków piórem, jednoznaczne nie jest. I to również był wielka siła jego prozy, z której po dzisiaj dzień korzystają giganci współczesnej literatury, do Margaret Atwood zaczynając, na Chudku Palahniuku skończywszy. „Niech pana Bóg błogosławi, panie Rosewater”, opowieść wydana między „Kocią kołyską” i „Rzeźnią numer pięć”, dwoma jakże wybitnymi dziełami Vonneguta, nie zyskała takiej sławy, jak one, lecz niewiele im ustępuje. Jest trafna, jest cięta, przejmuje, angażuje emocjonalnie i intelektualnie i śmieszy. Do tego dla nieustannych czytelników twórca zamieścił nieco smaczków, jak np. powracająca postać pisarza science fiction, Kilogre’a Trouta, alter ego samego autora. Poza tym, tradycyjnie dla Vonneguta, opowieść jest prosta, lecz w tej prostocie zachwycająca. Styl i opisy, pełne nietypowego podejścia do tematu, skupienia na nieoczywistych fragmentach i zabawie słowem, są ascetyczne i uproszczone, lecz moc, jaka w nich się kryje potrafi przeszyć nasze serce i umysł na wskroś. Fabuła wciąga i urzeka, postacie są pełnokrwiste, chociaż pozostają jednocześnie bardziej archetypami, niż żywymi osobami, rozwiązania fabularne są nie tylko zaskakujące, lecz również mają na celu zwrócenie nam na coś uwagi, a całość nie pozostawia obojętnym nikogo, nawet jeśli sądzicie, że to nie temat dla Was. Wynik finalny jest jak zawsze wprost rewelacyjny. Rewelacyjnym, imponujący, zachwycający, poruszający, pełen ambicji, śmieszy, lecz i emocjonuje, przeraża, wytyka, urzeka… Powiedzieć, że warto poznać to dzieło, to jak nic nie powiedzieć.