Jeszcze na studiach miałem wypadek. Straciłem równowagę i z całej siły uderzyłem głową w beton. Z początku wymiotowałem jak kot, ale po pewnym okresie wszystko przeszło. Poszedłem oczywiście do neurologa, ale badanie nic nie wykazało. Po jakimś roku zacząłem dostawać silnych ataków migrenowych. To było naprawdę koszmarne. Doktorzy rozkładali ręce, a ja stale cierpiałem. Poszedłem raz ze własną narzeczoną do księgarni i kupiłem „Naturalne sposoby uzdrawiania”, bo cierpiała ona na alergię i była zdecydowaną zwolenniczką leczenia niekonwencjonalnego. Natknąłem się na epizod o konchowaniu uszu i poczytałem o tej metodzie. Uznając, że nic nie ryzykuję, udałem się do sklepu po specjalne świece do świecowania. Nie będę opowiadał, jak wyglądał osad wyciągnięty z ucha bo element osób może być właśnie po obiedzie. Co ciekawe, po 3 zabiegach migreny zaczęły zanikać. A komplet zabiegów był znacznie tańszy niż jedno badanie rezonansem magnetycznym.