Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Świeża książka ebook autora nominowanej do nagrody im. Józefa Mackiewicza powieści "Patriotów 41".Zabłocki, jesteście oskarżeni o pacyfizm!Bohater tej powieści będzie się zapewne kojarzył ze Szwejkiem, lecz to nie do końca prawda. Paweł Zabłocki jest duchowym krewniakiem innego bohatera arcydzieła Haška – jednorocznego ochotnika Marka. To młody inteligent, który stara się przetrwać w absurdalnym świecie peerelowskich koszar, gdzie jeden człowiek zmusza drugiego do czołgania przez pełzanie, a głównym fragmentem musztry jest marsz w miejscu…Z podwarszawskiego Miedzeszyna przez Wrocław do Opola, a stamtąd na poligon w Trzemesznie i z powrotem. Tak wygląda "szlak bojowy" odbywającego służbę wojskową w różnorakich formach (od podchorążówki do służby zasadniczej) młodego bohatera najwieższej powieści Marka Ławrynowicza. Zgubiona armata to niejedyny problem na tym szlaku, lecz charakterystyczny znak niedopasowania ciała i ducha do munduru. Opowieści autora zapewne rozbawią wszystkich fanów prozy w typie hrabalowskim, tych, którzy doświadczyli absurdów PRL-u, lecz także tych, którzy realia tamtych czasów znają tylko z komedii Stanisława Barei.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Mundur |
Autor: | Ławrynowicz Marek |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Zysk i S-ka |
Rok wydania: | 2016 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
W dawnych czasach PRL-u działał powszechny, obowiązkowy pobór do wojska. Prowadziło to do kuriozalnej sytuacji, gdzie „dzielnymi obrońcami Ojczyzny”, nierzadko – gęsto zostawali osobnicy całkowicie nie przystosowani mentalnie i fizycznie do pełnienia tej zaszczytnej funkcji. W przeciwieństwie do armii zawodowej i ochotniczej trafiało tam mnóstwo ludzi, którzy wcale nie chcieli tam trafić. Owszem, wojskowym prusko - radzieckim drylem można było znakomitą ich element przerobić na wyrób żołnierzopodobny. Zdarzały się jednak i jednostki absolutnie niereformowalne. Można je podzielić dwie kategorie: kompletni kretyni, których nawet mocno nieskomplikowane, pod wobec oczekiwań w kwestii samodzielnego myślenia, życie w koszarach i tak przerastało albo wszelkiego typu intelektualiści, poeci czy inna pacyfistyczna „swołocz”. Z tymi pierwszymi nie było większego problemu, ponieważ zawsze jest w wojsku jakaś robota nie wymagająca geniuszu, tylko silnych mięśni i tępego posłuszeństwa. Z tymi drugimi Ludowe Wojsko Polskie miało nielichy kabaret. Najczęściej do służby zasadniczej trafiali ludzie, którym nie powiodło się na egzaminach maturalnych albo wylecieli z jakiś powodów ze studiów. Kolejną kategorią intelektualistów byli absolwenci wyższych uczelni, zwani „bażantami". W wojsku mieli odbyć szkolenia albo kursy oficerskie. W okresie studiów uczestniczyli w niezapomnianych zajęciach zwanych Studium Wojskowym, gdzie jako wykładowcy trafiał najgorszy "odpad atomowy" jaki miało do zaoferowania Ludowe Wojsko Polskie. Z nieznanych do dzisiaj przyczyn byli to ci, którzy podpadli do tego stopnia, że trzeba ich było usunąć z widoku, a jednocześnie ze względu na wcześniejsze zasługi wywalić ich z MON-u nie chciano. Paweł Zabłocki, ponieważ tak nazywa się nasz bohater (a wygląda na alter ego Autora), jest właśnie przykładem antytezy wojownika. "Mundur" to opowieść o zupełnie nieprzystosowanym do życia w koszarach poecie, który zaliczył Studium Wojskowe na polonistyce, a potem via ZMECH (czyli Wyższą Szkołę Oficerską Wojsk Zmechanizowanych im. Tadeusza Kościuszki we Wrocławiu) jako najgorszy absolwent kursu w stopniu starszego szeregowego trafia do regularnej jednostki. Być najgorszym w ZMECHU to wielkie wyzwanie, ponieważ wśród oficerów z tamtego czasu nazwanie kogoś „zmecholem” było powodem do solidnego mordobicia. „Zmechol” był synonimem tępego i niedouczonego łosia. Pewnie jest to chłopczykowi krzywdząca dla wielu absolwentów tej uczelni, lecz nic nie poradzę, że taką mają. To trochę jak z przedwojennymi żurawiejkami na 15 Pułk Ułanów Poznańskich. W jednej to: „Ostróg brzęk w Poznaniu dzwoni, To z piętnastki są czerwoni” lecz już w innej, niezbyt przychylnej: „Po Poznaniu dupą szasta To z "piętnastki" pederasta." Tylko i wyłącznie, dzięki temu że Paweł Zabłocki napotyka w jednostkach ludzi przyzwoitych – zarówno kolegów, jak i kadrę oficerską (choć w większości to lenie i pijacy), jakoś udaje mu się przeżyć ten czas w miarę bezstresowo. Dla tych, którzy mieli okazję znaleźć się w tamtych czasach w szeregach Ludowego Wojska Polskiego to idealna okazja do wspomnień. Z łezką w oku przypomną sobie swoje perypetie w tym "niezorganizowanym bałaganie" i wrócą na chwilę do czasów młodości. Kiedyś nazwałem LWP „burdelem” na co mój osobisty wujek – pułkownik strasznie się oburzył, twierdząc, że "w burdelu to każdy wie, co, z kim i za ile, a wojsku to już niekoniecznie". Dla tych Czytelników, dla których świat bez galerii handlowych i Internetu jest równie odległy jak czasy Mieszka I czy dinozaurów – ta książka ebook to dobra lekcja historii, a zarazem "instrukcja obsługi rodziców". Pomoże tej najmłodszej generacji lepiej zrozumieć, dlaczego my (z Waszego punktu widzenia – obiekty muzealne) mamy czasami specyficzne poczucie humoru :-D http://niestatystycznypolak.blogspot.com/