Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Nękany twórczą niemocą pisarz Marcin Lanowicz postanawia wraz z żoną odpocząć w małym miasteczku na Mazurach. Morwany początkowo spełniają ich oczekiwania – wygodne domki w środku lasu znajdują się w pobliżu cudownych jezior. Z czasem jednak dostrzegają, że mieszkańcy miasteczka są wyjątkowo dziwni, a niektórzy z nich wyglądają na trudno chorych. Szczególnie intrygujące są trzy jasnowłose kobiety, o nieproporcjonalnie długich nogach. Wkrótce później okazuje się, że zarówno mieszkańcy Morwan, jak i blondwłose dziewczyny nie są tym, za kogo się podają, a mała wieś, nazywana przez wszystkich "miasteczkiem", nie istnieje na żadnej mapie...
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Miasteczko |
Autor: | Cichowlas Robert, Radecki Łukasz |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwa Videograf S.A. |
Rok wydania: | 2015 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Książka ebook napisana ciekawym stylem, wciąga czytelnika od samego początku.Na pierwszych stronach mamy możliwość poznania pisarza, który złożony niemocą twórczą, nie może skończyć powieści, za którą pobrał już wysoką zaliczkę.Próbując poradzić sobie z tą sytuacją postanawia wyjechać, wraz z żoną w jakieś ustronne miejsce i tam próbować ukończyć powieść.Przed samym wyjazdem, ma wizję, którą uznaje za halucynację. W majaczeniu tym dostaje ostrzeżenie, żeby w żadnym wypadku, nie wybierał się w tą podróż.Postanawia to zignorować.Od tego momentu atmosfera wokół bohaterów się zagęszcza.Niewyjaśnione zjawiska, dziwni mieszkańcy miasteczka, w którym się zatrzymują.Przerażenie i niewytłumaczalne zdarzenia coraz bardziej niepokoją naszych bohaterów.Interesująca opowieść grozy, wykorzystująca wierzenia Słowian i ich obrzędy.
Niemoc twórcza dopaść może każdego pisarza, nawet tego najbardziej płodnego literacko. Przed takim właśnie kłopotem stanął Marcin Lanowicz, twórca bestsellerowych ebooków dla dziewczyn - termin oddania tekstu do redakcji nieubłaganie się zbliża, jednak stworzenie nawet najprostszej sceny wydaje się być syzyfową pracą. Wszelkie pomysły na odzyskanie weny zawodzą jeden po drugim, pojawia się jednak światełko w tunelu: ulotka zachęcająca do wynajęcia domku w Morwanach, małym miasteczku na Mazurach. Odpoczynek z dala od cywilizacji wydaje się być tym, czego Marcin potrzebuje, postanawia więc zrobić sobie z żoną mały urlop. Okazuje się jednak, że Morwany nie są normalną miejscowością, a w dodatku komuś wyraźnie zależało, aby Lanowiczowie tam trafili…Powiem, szczerze, że początek “Miasteczka” nie zachwycił mnie jakoś specjalnie. Domek na uboczu, miasteczko skrywające jakieś tajemnice, niewytłumaczalne zdarzenia i mieszkańcy okolicy, którzy ewidentnie boją się powiedzieć przyjezdnym prawdę - to motywy niezwykle oklepane w horrorach, nastawiałem się więc na dość przeciętną lekturę. Na szczęście wraz z rozwojem fabuły dużo fragmentów okazuje się mieć drugie, nietuzinkowe oblicze, dalece wykraczające poza utarte schematy, a odkrywane przed czytelnikiem kolejne sekrety Morwan zaskakują zarówno samym pomysłem, jak i poziomem realizacji.Brak zachwytu przy pierwszych stronach wynikał jeszcze z jednej rzeczy: sposobu narracji. Dużo elementów powieści jest zdecydowanie zbyt rozciągniętych, nużących, przez co szybkość tekstu wyraźnie kuleje. W dodatku wstęp do historii bogaty jest w opisy, które tak naprawdę dla późniejszej fabuły mają znaczenie znikome, czy wręcz zerowe; podobnie również wyglądają pierwsze dialogi, niektóre niejako pozbawione wewnętrznej ciągłości. Całe szczęście gros tych kłopotów zaczęło znikać w miarę posuwania się akcji do przodu, jednak elementy likwidujące dynamizm pojawiały się przez niemalże cały czas; dopiero końcówka tekstu nabrała większego tempa, w krótkim okresie zaskakując mnie licznymi zwrotami akcji.Groza i erotyka - te dwa słowa w opisie okładkowym najbardziej rzucały się w oczy. Pierwsze z nich jest jak najbardziej trafne; co prawda osobiście nie czułem się jakoś bardzo przerażony (może już za nierzadko chwytam po ten gatunek?), jestem jednak przekonany, że na wielu osobach tekst zrobi niemałe wrażenie. Z kolei co do erotyki… Cóż, zacznijmy od tego, że stanowi ona raczej pewne tło, czy również raczej swoiste uzupełnienie głównej fabuły. Jasne, w jakiś sposób jest to kluczowy fragment całego tekstu, nie ma go jednak zbyt wiele. Pewne wątpliwości budzi poziom wykonania tego aspektu w scenach mocno na nim opartych. Tam, gdzie sytuacja miała być normalna, opis jest sztuczny i raczej mało interesujący natomiast w “nienormalnych” (brak mi lepszego określenia) elementach w oczy kuje wręcz medyczne słownictwo użyte w narracji, zaś sam ich przebieg jest z pewnością szokujący i wywołujący niesmak u części odbiorców. “Miasteczko” z pewnością jest interesującą pozycją na rynku wydawniczym. To niezły horror z ciekawym i oryginalnym pomysłem na fabułę, który z pewnością wielu osobom przypadnie do gustu, choć raczej osób obytych z gatunkiem nie przerazi. Warto jednak mieć na uwadze fakt, że nie jest to książka ebook dla wszystkich: specyficzne sceny, choć występujące w stosunkowo małej ilości, wywołają obrzydzenie u wrażliwszych czytelników. Jeśli jednak nie macie delikatnego brzucha - na pewno warto zainteresować się tą książką. Może nie jest to dzieło wybitne, lecz mimo wszystkich własnych wad stojące na dość przyzwoitym poziomie.
Marcin Lanowicz, pisarz piszący pod pseudonimem kobiecym zagubił swą moc twórczą. Wraz z żoną Anią, umęczoną przez szefa postanawiają wyjechać na urlop. Wybierają ofertę na Mazurach, we wsi Morwany, zwanej przez wszystkich miasteczkiem. Przed wyjazdem Marcinowi ukazuje się duch zmarłego brata Filipa, który usiłuje przestrzec go przed wyjazdem. Niestety przekaz nie jest do końca czytelny i Marcin decyduje się jechać, mimo lęków, które w nim drzemią. Aż się chce przywołać go do rozsądku :) . Miasteczko okazuję się być wsią położoną w lesie, pośród jezior, pomiędzy drzewami wyrastają drewniane domy, przedwojenne kamienice, brukowane ulice. Ludzie zamieszkujący są smutni, wyglądają na bardzo chorych, ze śladami chorób na rękach. Marcinowi i Ani zaczyna się ukazywać białowłosa kobieta, o nienaturalnie chudych i bardzo długich nogach. Mieszkańcy przestrzegają ich, że będą to najdłuższe wakacje ich życia, że stąd nie ma drogi odwrotu ...Książkę czytało się świetnie. Jej upiorna wręcz atmosfera dużo razy wywoływała we mnie strach. Momentami obracałam się za siebie, oczami fantazji widziałam to wszystko ze zdwojoną siłą. Autorzy stworzyli bardzo niezły horror, klimatyczny z fragmentami grozy, erotyki i co interesujące słowiańskich wierzeń, z którymi spotkałam się w takim wydaniu po raz pierwszy.Amerykanie mają "Manitou" Grahama Mastertona książkę opowiadającą o wierzeniach Indian, my mamy "Miasteczko" nawiązujące do wierzeń słowiańskich. Zresztą pozwolę sobie zacytować pewną wypowiedź:"Robert Cichowlas i Łukasz Radecki śnią we dwóch takie koszmary, jakie nie przydarzają się innym polskim autorom horrorów. Czytajcie ich... i krzyczcie ze strachu". Graham Masterton.Nic dodać, nic ująć :)Dziękuję Wydawnictwu Videograf za udostępnienie mi książki.
Właśnie skończyłam, czytać "Miasteczko". Książkę dynamicznie się czyta, jest tajemnica, jest nieźle napisana, przy końcu czyta się ją jednym tchem. Jednak jest za wiele scen seksu, nie wiem czy autorzy chcieli ,aby książka ebook była kontrowersyjna albo chcieli się wpasować w panujący nurt, jednak to mi przeszkadzało. Rozumiem, że "zmory" były od tego uzależnione , jednak dzięki takim scenom odbieram tę książkę jako literaturę niskich lotów. Pomysł dobry, plus dla autorów. Kto szuka czegoś , co się dynamicznie czyta i lubi zagadki , będzie zadowolony .
"Robert Cichowlas i Łukasz Radecki śnią we dwóch takie koszmary, jakie nie przydarzają się innym polskim autorom horrorów. Czytajcie ich... i krzyczcie ze strachu!"Graham Masterton"Cień pozostałby na swoim miejscu, a więc to musiał być refleks świetlny - tłumaczył sobie. - Lub zmora." Wymarzone miejsce na wakacje - lecz czy na pewno?Od razu po przyjeździe zaczynają dziać się dziwne rzeczy, malownicza sceneria urzeka, cieszy oko, lecz budzi też niepokój..Złota zasada horrorów mówi : pchaj się w problemy - sprawdza się zawsze, nie tylko w filmach. Kamienice wyrastają między drzewami, brukowane ulice giną w lesie, a mieszkańcy sprawiają wrażenie trudno chorych i niespokojnych. Wkrótce okazuje się, że w okolicy krążą trzy zagadkowe jasnowłose kobiety, które nie są zwykłymi ludźmi - zwabiają własne ofiary, by je wykorzystać.."Miał wrażenie, jakby siedzieli tu już miesiąc, torturowani i obserwowani ze wszystkich stron. To było dziwne miasteczko." Miasteczko Morwany, którego nie ma na żadnej mapie..Czy jest jakiś sposób by się z niego wydostać?Kim są żądne rozkoszy jasnowłose kobiety?Sięgnijcie po "Miasteczko", by uzyskać odpowiedzi na te pytania.Książka podobała mi się, jednak jak już wspomniałam nie krzyczałam ze strachu. Trzyma w napięciu od pierwszej strony i pochłania czytelnika na niezłych kilka godzin. Autorzy nie podają wszystkiego na tacy, więc mamy okazję delektować się powieścią, powoli poznawać sekrety jakże urokliwego miasteczka, z którego jeszcze nikomu nie udało się wrócić. Nie jest to klasyczna książka ebook z gatunku grozy - erotyka, przerażające sekrety z przeszłości i słowiańskie wierzenia - każdy znajdzie tu coś dla siebie. I właśnie.. erotyka. Spotkałam się z opiniami, że jest przesadzona i miesza w wątku głównym, sama mam co do tego mieszane uczucia. Z jednej strony połączenie grozy i erotyki jest czymś wyjątkowym, nieczęsto spotykanym i wzbogacającym akcję. Z drugiej natomiast może "wybić czytelnika z rytmu". Niemniej jednak ta pozycja ma w sobie coś wyjątkowego - zachęcam do przeczytania :)
Polska opowieść grozy - na to czekałam i szczerze powiedziawszy Miasteczko bardzo mi się spodobało. Zaczyna się jak typowa opowiadanie z tego gatunku, zachowana jest atmosfera niepokoju i niepewności a także odpowiednia sceneria. Interesujący wynik daje wpleciony w fabułę, a nieczęsto pojawiający się w literaturze motyw słowiańskich demonów.
No w końcu! Naczytałam się tylu pozytywnych i zachęcających recenzji na temat tej książki, że kiedy dostałam ją w własne ręce, to nie mogłam się już doczekać, kiedy się za nią zabiorę. No i jest i ani trochę, ani odrobinę mnie nie rozczarowała, a nawet dostałam więcej niż się spodziewałam.Już prawdopodobnie wielokrotnie wspominałam, że powieści grozy to nie moje klimaty. Lecz również coraz częściej się do nich przekonuję i coraz częściej po nie sięgam. I choć potem śnią mi się niestworzone rzeczy, to uważam, że warto i dalej będę sięgać po książki tego pokroju.Panowie Cichowlas i Radecki, pokazują, że nie trzeba czerpać z kultowych i oklepanych mitologi greckich czy rzymskich, tyle razy już wykorzystywanych w książkach. Pokazali, że można sięgnąć do naszych rodzimych korzeni, do mitologi słowiańskiej i na jej podstawie stworzyć coś tak interesującego i w tak niezły sposób. Tylko niech ktoś mi w końcu wytłumaczy, dlaczego co drugi horror polskiego autorstwa zaczyna się od tego, że pisarz szukający weny, wyrywa się z miasta i jedzie na jakąś wieś? Ja rozumiem, można to fajne rozwinąć i w ogóle, lecz błagam, czy już na prawdę nie można wymyślić czegoś oryginalniejszego niż ucieczka z miasta na wieś i to jeszcze przez autora? No lecz to jest prawdopodobnie jedyna rzecz do której mogę się tak konkretnie przyczepić, ponieważ reszta mnie oczarowała.Książka zaczyna się mocno, ponieważ już na pierwszych stronach pojawia się duch, który ostrzega Lanowicza przed podróżą do Morwan. Ten jednak, wraz z małżonką, wybiera się na urlop, który początkowo sielski, okazuje się koszmarem.Kreacja bohaterów bardzo przypadał mi do gustu. Nie są z tych bezbarwnych i płaskich. Bardzo polubiłam Lanowicza i pewnego Pana detektywa. Autorzy zgrabnie umieścili postaci w fabule i każdy wydaje się mieć własne miejsce.Książka zawiera fragmenty erotyki, co jak dla mnie jest taką nowością, ponieważ prawdopodobnie jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim połączeniem. Wypadło to bardzo nieźle i dało taki powiew oryginalności. Choć tak na prawdę, nie licząc tego początku, to książka ebook nie jest oparta na schematach i stanowi raczej oryginalny twór.Bardzo podoba mi się również prowadzenia elementów pewnego dziennika, lecz nie będę się za wiele ponad tym rozwodzić, bo nie chcę psuć Wam zabawy. Powiem tylko, że fajnie wyszło i fajnie się to wpasowało w całość.No i na koniec klimat. Uświadamiam sobie, że ostatnio czytam dużo klimatycznych książek, a ta zdecydowanie należy do tego grona. Czuć że to horror z krwi i kości, a nie coś co może jedynie udawać opowieść grozy. Aby to poczuć, to trzeba przeczytać. I jeszcze do tego ta okładka. Cudo.Dlatego jeśli lubicie takie książki, to nie ma się co zastanawiać, tylko czytać jak najszybciej, a na pewno nie pożałujecie.
Łukasz Radecki i Robert Cichowlas po nieźle przyjętym, obejmującym trzy nowele Pradawnym źle, napisali tym razem opowieść rozgrywającą się na mazurskiej wsi, dokładnie w Morwanach. Więc niech nie zmyli was nazwa Miasteczko. Przyciągającą oko grafikę stworzył Darek Kocurek, a ja, by nie zanudzić was przydługim wstępem zapraszam do recenzji Miasteczka.Uznany twórca romansów Marcin Lanowicz przechodzi kryzys twórczy. Nieubłaganie zbliża się czas oddania zamówionej powieści do wydawcy, tymczasem pisarz nie jest nawet w połowie. Nagle otrzymuje ofertę spędzenia urlopu w malowniczej mazurskiej wsi. Nie zastanawia się długo i wraz z żoną udają się na zasłużone wakacje. Może na Marcina Lanowicza spłynie wena? Początkowo położone ponad jeziorem Morwany wydają się oazą ciszy i spokoju. Doskonałym miejscem by w tych cudownych okolicznościach przyrody podgonić z pisaniem. Dynamicznie okazuje się jednak, że z miasteczkiem, jak mieszkańcy nazywają Morwany, jest coś nie tak. Wszyscy wydają się zmęczeni i chorzy, brukowane ulice i stare kamienice wyrastają w środku lasu a pomiędzy drzewami przemykają dziwne jasnowłose kobiety. Gdy okazuje się, że wsi nie ma na żadnej mapie rozpoczyna się koszmar pisarza i jego żony. Po drodze napatoczy się jeszcze pewien prywatny detektyw, lecz to już inna historia...Łukasz Radecki i Robert Cichowlas stworzyli dobrą powieść. Mocny horror, pełen tajemnicy, niesamowitości i erotyki. Miasteczko budzi ciekawość, potem niepokój i strach. Otwiera wrota do dawno zapomnianych bytów, których obawiali się nasi przodkowie. Zaprasza na spotkanie z nieznanym, na upiorną podróż w krainę rodem z sennych koszmarów. Autorzy udowadniają, że da się napisać dobrą opowieść grozy bez wyświechtanych motywów i schematów tak nierzadko używanych w powieściach grozy. Nie będzie nawiedzonego zamku, opętania, wampirów i wilkołaków. Nie będzie odgrzewanego kotleta. Tym razem zaserwowano nam zupełnie inne danie.Największym bowiem plusem powieści jest wykorzystanie motywów, po które niestety polscy pisarze nie sięgają często. Bowiem siłą napędową Miasteczka są demony i bóstwa mitologii słowiańskiej. Dlaczego inspirować się i wykorzystywać starodawne wierzenia Greków, Rzymian czy Skandynawów, gdy sami mamy nie mniej interesujący repertuar mitów, opowieści i różnego rodzaju potworów je zamieszkujących? Wiedźmin pokazał, że można. A groza jak mało który gatunek nadaje się do tego znakomicie. Spółka pisarska Radecki i Cichowlas udowodniła, że nasze rodzime korzenie kryją potencjał na dużo pasjonujących historii, i mam nadzieję, przetarli trochę szlaki kolejnym twórcom grozy.Miasteczko czyta się przyjemnie, jeśli można użyć tego określenia w stosunku do tego typu literatury. Fabuła jest spójna, historia opowiedziana przez twórców zajmująca i ciekawa. I co najważniejsze, wiele się dzieje. Więc nie bójcie się, nie zostaniecie zasypani opisami starosłowiańskich bóstw i obrzędów. To nie opracowanie naukowe. Od tego jest Gieysztor, Strzelczyk czy Białczyński. Panowie Cichowlas i Radecki podeszli do tematu od czysto rozrywkowej i horrorowej strony. Czyli przypadającej do gustu zwykłym czytelnikom. Ponieważ niezły horror ma wywołać emocje, trochę nastraszyć, lecz przede wszystkim powinniśmy się nieźle bawić, by czasu spędzonego na lekturze nie uznać za stracony. Tego spędzonego przy Miasteczku nie żałuję. Ciekaw również jestem kolejnej powieści tego duetu, a Miasteczko zalecam wszystkim wielbicielom gatunku.
Książka ebook "Miasteczko" spełniła wszystkie moje czytelnicze oczekiwania i jako duży wielbiciel powieści grozy - jestem w pełni usatysfakcjonowany. Historia jest oryginalna, pomysłowa, i naprawdę momentami przerażająca. Już sam opis książki zachęcił mnie do lektury, a po kilkunastu pierwszych stronach wiedziałem, że "to jest to"!
Gdy tylko ujrzałam nazwisko Pana Łukasza na okładce, nie mogłam się powstrzymać przed tym, by nie zgarnąć takiej perełki dla siebie. Po BHO miałam wygórowane oczekiwania względem tej pozycji i dodatkowo nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że i tym razem się nie zawiodę, a flaki będę się wałęsać po moimi nogami. Nie chcę skłamać, lecz prawdopodobnie pierwszy raz miałam styczność z książką, która została stworzona przez dwóch Autorów. Kompletnie nie wiedziałam, co z tego może wyjść. Jak to możliwe, by dwie osoby były w stanie stworzyć jedną spójną treść? Lecz ponoć co dwie głowy, to nie jedna.Tytułowe Miasteczko to Morwany, znajdujące się pośrodku lasu. Sama podróż do tego miasta jest nie lada wyczynem. Dla osób, które chcą odciąć się całkowicie od świata, to miejsce idealne – tak stało się w przypadku Marcina, który wyruszył na „wakacje” wraz ze własną żoną, by przemóc własną niemoc w napisaniu kolejnej książki. Jak to bywa z nami Polakami, nigdy nie zwracamy uwagi na szczegóły, które zwiastują nadchodzące niebezpieczeństwo.Bardzo rzadko zdarza mi się sięgać po literaturę grozy, oczywiście jednocześnie zaznaczając, że uwielbiam się pławić w takich tematach. Uczucia, które towarzyszą mi podczas czytania takich pozycji, są nie do opisania, bo nie należę do większości osób, które po takiej lekturze, będą bały się wyjść z pokoju ze zgaszonym światłem. Jednak wracając do Miasteczka, nie spodziewałam się aż tak dobrej historii, którą będę pochłaniać w zastraszającym tempie.Wierzenia słowiańskie, przez Twórców tej pozycji nie są traktowane po macoszemu. Jest wypełniona nimi aż po brzegi i to sprawia, że tak mile była przeze mnie odebrana. Nie znajdziemy w nich hollywoodzkich mar, zagranicznych zagrań, tylko właśnie osiądziemy wraz z bohaterami w Morwanach i będziemy tylko marzyć o tym, by się z niego wyrwać.Jednocześnie muszę zaznaczyć, że osoby o słabych nerwach nie mają czego szukać w tej lekturze. Słowiańskie wierzenia połączone są tutaj z erotyką i opływającą w gore. Autorzy nie oszczędzają własnych czytelników, potrafią w dosadny i wyjątkowo obrazujący sposób przenieść nas do strefy mroku, czy ukazać masakrę wywołujące ciarki na karku. Zakończenie to już inna historia, bo nie będziecie się spodziewać takiego obrotu spraw.Autorzy przemycili w tej historii nawet zagrania rynku wydawniczego i wspomnianą już przeze mnie niemoc twórczą. To była miła odmiana i czuję w głębi, że wszelcy Autorzy muszą spotykać się z takimi sytuacjami nie raz, a nawet i nie dwa. Potrafili też ukazać bohaterów w sposób realistyczny, co jednocześnie wpływa na nas tak, że niektórych z nich zaczyna nam być żal. Nikt, dosłownie nikt nie chciałby się znaleźć na ich miejscu. A zdecydowanie nie ja. Jednak poruszanie się pomiędzy wyobraźniami Autorów, było miłym doświadczeniem czytelniczym i wiem, że do ebooków Pana Łukasza i Roberta, będę podchodzić ochoczo, gdyż mają wyjątkowy talent do spowijania nas czytelników w łańcuchach grozy.
Zapomniane miasteczko na Mazurach, pradawne legendy o słowiańskich demonach i nie jedna sekret do rozwikłania. Wszystko zawarte w jednej książce pdf dwóch autorów. Pewnego razu młode małżeństwo otrzymuje dość obiecującą ofertę wyjazdu w góry i okazję na odpoczynek. Facetowi przed wyjazdem ukazuje się brat, który zmarł na skutek ciężkiego wypadku. Zjawa ostrzega brata, że ten wyjazd jest groźny dla niego i małżonki. Maciej zaczyna widzieć najczarniejsze scenariusze wspólnej śmierci, a że jest pisarzem to przychodzi mu to bez trudu. Facet nie chce zrobić przykrości własnej żonie, która bardzo trudno pracuje w przeciwieństwie do niego, i zgadza się na wyjazd. Mając w głowie ostrzeżenia zmarłego, bardzo uważnie prowadzi samochód. Po ciężkiej i długiej wycieczce małżeństwo stale nie trafiło do tajemniczego miasteczka. Wjeżdżając w las spostrzegają przedwojenne kamienice ozdobione przez kamienne gargulce, które z wyrazem pogardy spoglądają na dół. Ludzie, którzy zamieszkują to miejsce są biedni, brudni i tak jakby stracili całą silną wolę życia. Zdziwieni podjeżdżają po domek. Okazuje się, że jest bardzo bogato urządzony, a oni jeszcze nic nie zapłacili. Maciej cieszy się ze spokojnego miejsca, bo może uda się mu napisać zaległą książkę. Niestety po kilku dniach spędzonych w przeklętym miasteczku zamiast wypocząć, są bardziej zmęczeni. Na dodatek sny stają się jawą. Zagadkowa dziewczyna, która przychodzi do małżonków o długich, wręcz nieproporcjonalnych nogach zaprzyjaźnia się z żoną pisarza. W tym samym okresie do miasteczka przyjeżdża detektyw poszukujący małżonki bardzo bogatego człowieka. Dzięki swojemu śledztwu odkrywa bardzo drastyczne sekrety długonogich istot, które rządzą się prawami miasteczka. Po pewnym okresie Maciej dowiaduje się, że jego małżonka jest z nim w ciąży. Wychodząc na spacer do lasu nie tylko spotyka starą kobietę, która mówi, że już nie wyjadą z tego przeklętego miejsca, lecz i odnajduje jezioro, które tak naprawdę jest pełne szczątków ciał ludzkich i zwierzęcych, lecz i krwi. Nie bardzo wiem jaką opinię wystawić tej książce pdf bo po pierwsze zdecydowanie jak dla mnie za wiele cielesnych „zbliżeń”, które z czasem stają się wręcz obrzydliwe, po drugie historia miała imitować horror (tak napisano na odwrocie książki) a według mnie to był kryminał. Każdy epizod jest na zmianę napisany, jak całą sytuację widzi małżeństwo i detektyw i wydaje mi się, że jeden współautor pisał historię z punku widzenia małżeństwa, a drugi z punkt widzenia detektywa. Zapewne myślicie, że od początku byłam negatywnie nastawiona do książki lecz musze was zaskoczyć i stwierdzić , że pomimo niektórych elementów książka ebook nawet mi się spodobał. Szkoda, że niemal wszyscy polscy pisarze na koniec uśmiercają tych niezłych bohaterów. Wracając do książki, to jest pierwsza napisana przed dwóch współautorów, którą przeczytałam. Oczywiście bardzo gorąco dziękuje wydawnictwu Videograf, które zechciało wydać tę straszną, aczkolwiek bardzo wciągającą historię.Ocena : 6,5/10Poleca zespół dobrerecenzjepl
Główny bohater książki wyrusza w podróż u boku ukochanej kobiety. Para liczy na pobyt, który pomoże im w pozbyciu się presji otoczenia i czasu, a przy tym, odnowi potęgę ich uczucia. Przyjemny wypoczynek w zalesionej okolicy mógłby wydawać się doskonałym metodą na wytchnienie dla nękanych obowiązkami ludzi. Czy jednak słysząc słowa dziwnie zachowującej się dziewczyny dotyczące tego, że z Morwan tak dynamicznie się nie wraca, można czuć się komfortowo? Co, kiedy w domu mającym odegrać rolę oazy spokoju, nocą dostrzegalna jest czyjaś obecność? Czy wizerunek zamazanej twarzy pojawiającej się w lustrze to tylko przewidzenie? Czym jest zamordowana wrona przybita do drzwi wejściowych jednej z chat? I kim tak naprawdę są jasnowłose kobiety, do których zbliżenie się z pewnością powinno wprawiać w zakłopotanie? Morwany, małe miasteczko, które miało dla Lanowiczów przybrać wymiar nieba, przyoblekło się w zło i przekształciło ich pobyt tutaj w piekło. Czy ciemne moce, które niewątpliwie zostały uaktywnione, nie mają własnych słabych punktów? Czym w ogóle one są i jak potężna jest ich siła rażenia? W ręce Mariusza trafia pamiętnik niejakiej Joasi, który w raz z pierwszą stroną staje się wierną relacją wydarzeń, niewątpliwie związanych z przeklętym miastem. Chociaż w Morwanach zastraszeni ludzie milczą, jeden z mieszkańców postanawia przełamać panującą ciszę, a kara, jaka go za to spotka, okaże się najsurowsza. Główny bohater, krok po kroku, odkrywa okrutną prawdę. Pradawne, słowiańskie bóstwa i legendy, które do tej pory były dla niego wyłącznie czczym gadaniem, przybierają na wiarygodności. Wkrótce wychodzi na jaw fakt, że Morwany, położone z dala od cywilizacji i rozgłosu, zdołały zachować klątwę zamierzchłych lat, a jej fotografia okaże się nie do przeskoczenia.Robert Cichowlas i Łukasz Radecki stworzyli opowieść grozy, której nie powstydziłby się sam Stephen King. Pomysł na fabułę, wzbogacony słowiańską kulturą, nietypowymi motywami a także oryginalnymi postaciami, stał się ekscentryczną mieszanką i eksperymentem, którego wynik jest jak najbardziej zadowalający. Ciężko byłoby mówić w tym przypadku o punktach kulminacyjnych, bo jest ich tutaj naprawdę sporo. Akcja co jakiś czas zwalnia tempa, by po chwili znów ruszyć galopem niosącym powiew prawdziwej grozy. Napięcie z pewnością nie gaśnie. Czytelnik, ostrożnie przewracając kolejną stronę, rozgląda się za siebie by zyskać pewność, czy żeby wokół nie czai się żadne zło. To niesamowite jak olbrzymią moc mogą mieć zapisane na kartce słowa, aczkolwiek losy się tak tylko w przypadku, kiedy twórca ma niewątpliwy talent. Tutaj najwyraźniej zarówno pan Robert, jak i pan Łukasz okazali się idealnymi i godnymi polecenia twórcami. Nie jestem do końca zwolenniczką ebooków pisanych przez więcej, aniżeli jedną osobę. Mam wrażenie, że dwóch twórców to już o jednego za dużo. Po „Miasteczko” sięgałam więc z pewnym dystansem, a jednak moje obawy okazały się niesłuszne i bezpodstawne. W tym wypadku przeważyła zasada „Co dwie głowy, to nie jedna”. Wynik okazał się bowiem znakomity.Jako czytelnik, mam już spore doświadczenie dotyczące wielu gatunków literackich, pomiędzy innymi powieści grozy. Czytałam dużo dzieł Kinga, Mastertona czy Barkera i mogłoby się wydawać, że już samo ich nazwisko daje przewagę tworzonym przez nich treściom. A jednak ja nie daję się omamić i powiem szczerze, że „Miasteczko” Radeckiego i Cichowlasa to pierwszorzędny horror, z którego spoczywający ostatnio na laurach King mógłby brać przykład. To, co okazuje się tutaj niewątpliwym powiewem świeżości, to umiejętne połączenie makabry a także erotyki. A obrazy aktów, chociaż nieraz daleko odbiegających od zwykłych scen erotycznych, zabarwione są tak silnymi doznaniami, że wykreowanie sobie ich w głowie przychodzi naprawdę łatwo. Finał powieści, jak na horror przystało, zapewne ciężko określić jako sielankowy. Fani tego gatunku już jednak prawdopodobnie przywykli do tego, że takie książki nieczęsto kończą się słowami „żyli długo i szczęśliwie…”. Nic jednak więcej nie zdradzę, poza tym, że akcja jest warta uwagi.Na duży plus zasługuje także okładka powieści, która sama w sobie ma już coś magnetycznego i hipnotyzującego. Wydaje mi się, że oprawa graficzna zyska uznanie wśród fanów tego gatunku literackiego, a tym samym, ocenianie książki po okładce tym razem wyjdzie ludziom na dobre. Jak dla mnie, wydawnictwo Videograf ponownie może pochwalić się ciekawą propozycją, bo w przypadku horrorów jeszcze mnie nie zawiodło. Świat słowiańskich bóstw, nietypowych wydarzeń, lęku, lecz i miłości, zamknięty w samym sercu ciemnego lasu. „Miasteczko” może naprawdę przyprawić Was o dreszcze, szczególnie, kiedy tak jak ja, przekroczycie jego próg nocą.
Marcin Lanowicz to cierpiący na kryzysy twórczy pisarz, który nadzieję na powrót do pełni sił pisarskich upatruje w planowanym wypoczynku na Mazurach. Wieś Morwany wydaje się doskonałym pomysłem – ciche, spokojne miejsce z dala od zgiełku i nadmiaru ludzi. Lecz jeszcze przed wyjazdem wszystko zaczyna się psuć. Marcina nawiedza duch jego zmarłego brata, który przestrzega przed Morwanami, dotarcie do celu zaś budzi następny niepokój. Wieś, którą wszyscy nazywają Miasteczkiem, jest zupełnie odcięta od świata. Wygląda jakby w jednej chwili wyrosła w środku wiekowego lasu, jej mieszkańców nęka dziwaczna choroba, a niektórzy z nich wprost przestrzegają przed tym miejscem, zapewniając Marcina i jego żonę, że tak dynamicznie stąd się nie wydostaną… Co losy się w Morwanach?Kim są zagadkowe białowłose kobiety?Co z całą sprawą ma wspólnego detektyw szukający zaginionych kobiet?Bohaterowie powoli odkrywają prawdę…Mój pierwszy kontakt z prozą Radeckiego miał miejsce jeszcze na łamach nieistniejącego już „Magazynu Fantastycznego” i już wówczas doszedłem do wniosku, że jeśli o horror chodzi – pomimo pewnych infantylności – można go uznać za jednego z ciekawszych autorów. W tej mojej opinii przez lata nie dużo się zmieniło, a spisane wspólnie z Cichowlasem „Miasteczko” jest tego dobrym przykładem.Jakim horrorem jest ta powieść? Opis sugeruje Kinga – pisarz leczący kryzys twórczy ponad jeziorem w środku lasów, nękany przez duchy, to wypisz wymaluj „Worek kości” tego autora. Na szczęście podobieństwa między oboma pomysłami dynamicznie okazują się tylko powierzchowne, „Miasteczku” zaś, od otwierającej opowieść sceny erotycznej, przez dynamiczny atak duchami, po dużo innych aspektów, bliżej do Mastertona (zresztą jego pochlebna wypowiedź odnalazła się na okładce książki) niż mistrza z Maine. Czy to dobrze, czy źle, zależy od preferencji. Ja taki rodzaj horroru lubię, zresztą w ogóle groza to mój gatunek i chętnie po nią sięgam, nie zależnie od tego, czy epatuje skrajną przemocą czy skupia się na byciu typowym straszakiem, bądź również w 90% stanowi opowieść obyczajową. W powieści Cichowlasa/Radeckiego znalazło się wszystkiego po trochu, a co najistotniejsze mocno osadzone w słowiańskich, swojskich klimatach. Takie połącznie popkulturowych, typowych lęków z tymi swojskimi, czyta się przyjemnie i szybko. Opowieść zaś (nie ocenia się książki po okładce, lecz w tym momencie muszę wspomnieć o idealnej ilustracji Darka Kocurka, twórcy najlepszych polskich okładek ebooków Kinga) idealnie nadaje się na wiosenne wieczory, czy jako lektura na zbliżające się wakacje. Szczególnie jeśli planujecie wyjazd.Dlatego również zalecam wielbicielom horrorów, wydawnictwu Videograf zaś składam serdeczne podziękowania za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.
Nie wiem czy to nie będzie gniot, a czemu? Już zarys fabuły jest niejasny. Trafiają do miasteczka, którego nie ma na mapie - to jak tam trafili skoro to nie istnieje, a było ich celem podróży, a nie przypadkowym przystankiem? Cienko to widzę.