Średnia Ocena:
Marvel Now. Tom 4. Uncanny X-Men kontra Shield
Czwarty tom serii o mutantach z tajnej szkoły Charlesa Xaviera. Cyclops i jego X-Men mają dość tego, że ktoś stale na nich poluje. Konflikt z SHIELD wydaje się nieunikniony, ale jej dyrektorka utrzymuje, że nie wie, kto stoi za atakami sentineli. Sytuację pogarsza Mystique, która podszywa się pod Dazzler – łączniczkę SHIELD do spraw mutantów. Tymczasem w wyniku wydarzeń przedstawionych w Grzechu pierworodnym odnajduje się testament Charlesa Xaviera. Zawarta w nim sekret może oznaczać koniec X-Men...Scenariusz tego albumu spisał wielokrotnie nagradzany Brian Michael Bendis (All-New X-Men, Strażnicy Galaktyki), a autorami rysunków są Chris Bachalo (Amazing Spider-Man, X-Men) i Kris Anka (Captain Marvel, X-men).
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Marvel Now. Tom 4. Uncanny X-Men kontra Shield |
Autor: | Bendis Brian Michael |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Egmont Polska Sp. z o.o. |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
Marvel Now. Tom 4. Uncanny X-Men kontra Shield PDF Ebook podgląd:
Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.
Wgraj PDF
To Twoja książka? Dodaj kilka pierwszych stronswojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu!
Recenzje
PIERWORODNY GRZECH X-MENÓW Kiedy zacząłem czytać „All-New X-Men” i seria przypadała mi do gustu, nie sądziłem, że jednocześnie sięgnę po drugi tytuł z mutantami, „Uncanny X-Men”. Nie chciałem angażować się w zbyt dużo opowieści, wystarczyło mi to, co miałem, skoro było tak dobre, lecz ostatecznie sięgnąłem także i po analogiczny cykl. Skoro pisał go ten sam scenarzysta, idealny Brian Michael Bendis, czy mogłem postąpić inaczej? I dobrze, że tak się stało, ponieważ oba tytuły dynamicznie zaczęły przenikać się wzajemnie, a teraz już na całego kontynuują własne wątki. Jednocześnie wraz z tym tomem łączą się z wydanym niedawno eventem „Grzech pierworodny”, wywołując kolejną rewolucję w hermetycznym świecie gatunku obdarzonego wyjątkowymi mocami. Dyrektor SHIELD, Maria Hill, zjawia się w Atlancie w domu Hijacka. Chociaż idealnie wie, że wszystko to, tak jak poprzednie interwencje, jest efektem manipulacji Scotta, i tak zamierza poznać lokalizację kryjówki X-Men. Tymczasem Scott wykrywa Cerebro trop nowego, potężnego mutanta. Wraz ze własnymi ludźmi i uczniami wyrusza na miejsce, lecz niestety nic nie idzie tak, jak to sobie zaplanował. U celu znów czekają na nich sentinele, a jakby tego było mało, tym razem potrafią blokować ich moce. Mutanci cudem uchodzą z życiem, lecz ta kropla przelewa czarę goryczy. Cyclops decyduje się raz na zawsze załatwić tę sprawę. Jeśli za atakami stoi SHIELD, zacznie z nimi wojnę – tak samo, jeśli okaże się, że choć wiedzą o całej sprawie, nic nie robią. Jak ta sytuacja wpłynie na X-Menów? Kto i dlaczego wysyła sentinele? I czy fakt, że Mystique wcieliła się w Dazzler i zajęła jej miejsce w SHIELD może tu cokolwiek zmienić? Tymczasem dochodzi do zdarzeń słynnych jako „Grzech Pierworodny”. Gdy za sprawą oka Watchera wychodzą na jaw długo skrywane sekrety, znaleziony zostaje testament Charlesa Xaviera, a to co w sobie zawiera może wywrócić życie X-Men o sto osiemdziesiąt stopni. Czym to wszystko się skończy? Bendis trzyma formę. Scenarzysta obydwu serii o mutantach wydawanych w ramach Marvel Now, własną opowiadanie zaczął w idealny sposób i nawet kiedy akcja niektórych tomów zwalniała, nie zawodził. Tak samo jest w tym przypadku, choć o zwolnieniu tempa nie ma tutaj mowy. W „Uncanny X-Men kontra SHIELD” ciągle coś się dzieje, lecz ważniejsze jest to, że scenarzysta rozwija najważniejsze wątki, robiąc to w idealnym stylu, i dodając przy okazji nowe. Czy odpowiada na pytania, które od początku serii stawiał? Przekonajcie się sami. Warto, jak zawsze zresztą. Niezawodna fabuła Bendisa zyskała również znakomitą szatę graficzną. Najbardziej cieszy fakt, że pięć z siedmiu zebranych tu zeszytów zilustrował Chris Bachalo. Uwielbiam prostotę jego cartoonowego stylu. Tę klarowność i lekkość połączone z ciekawym przestawieniem tła, które jakże nierzadko zdobią przerobione komputerowo zdjęcia. Kris Anka, który przejmuje rolę rysownika na dwa numery także nie zawodzi, choć przy Bachalo wypada blado. Operuje bowiem kreską czystą, nieskomplikowaną, lecz również i bez większego charakteru. Ot niezła rzemieślnicza robota, kolokwialnie mówiąc. Do tego dochodzą również prace innych artystów, którzy przygotowali okładki alternatywne i przyjemny dla oka kolor. Połączcie to wszystko razem, dodajcie fakt, że ten tom, przy zachowaniu nieustannej ceny jest solidnie pogrubiony i tradycyjnie znakomite wydanie, i otrzymacie komiks, które powinien znaleźć się na półce fanów X-Men. Nie sam w sobie, lecz razem z pozostałymi częściami serii. Wszystkie bowiem układają się w jedną, znakomitą opowieść, którą czyta się po prostu z wypiekami na twarzy, a perspektywy na przyszłość („Przygoda w świecie Ultimate”, „Mutant Omega”) malują się ponad wyraz intrygująco. Dlatego również gorąco zalecam bendisowskich X-Menów Waszej uwadze.