Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Przebywający w więzieniu Daltonowie dowiadują się, że mogą wyjść na wolność, jeśli zaopiekują się swoim małym krewniakiem Emmettem Juniorem. Co więcej, mają wieść dostatnie życie w wielkiej rezydencji zarządzanej przez kamerdynera! Jest tylko jeden haczyk: muszą pozostawać po kuratelą Lucky Luke’a. Samotny Kowboj ma też sprawować opiekę ponad prawidłowym wychowaniem Juniora. Wypełnienie tych wszystkich zadań okaże się dla Luke’a bardzo ciężkim zadaniem. Cykl Lucky Luke był przez dużo lat tworzony przez mistrzów komiksu Morrisa i Goscinnego, a po ich śmierci jest kontynuowany przez uznanych francuskich autorów. Rysownik Achdé jest współtwórcą kilkunastu serii humorystycznych takich jak Big Twin, Esmeralda czy Kid Lucky. Równie słynni są scenarzyści: Laurent Gerra (Grandes gueules) i Jacques Pessis (Spaghetti).
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Lucky Luke. Tom 78. Wujaszkowie Dalton |
Autor: | Gerra Laurent |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Egmont Polska Sp. z o.o. |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
kultowe komiksy lucky luke. syn bardzo zadowlony. k
Morris stworzył postać rewolwerowca, który będąc szybszym w strzelaniu od własnego cienia, z miejsca zyskał miliony wielbicieli na całym świecie.Nie mała w tym zasługa stereotypowego opisania Dzikiego Zachodu, zwariowanych bohaterów i wszechobecny humor sytuacyjny. Pies Bzik, czy bracia Daltonowie na stałe wpisali się w popkulturę. Po śmierci twórcy misja rozśmieszania kolejnych czytelników jest stale kontynuowana. "Wujaszkowie Dalton" opowiada historię osławionych braci, którzy wychodzą na wolność. Okazało się bowiem, że są jedynymi krewnymi dziecka. A jako, że dzidziuś nie może wychowywać w więzieniu, bracia pod kuratelą Luke'a zamieszkują w rezydencji. Oczywiście nie wszystko jest takie łatwe na jakie wygląda. Dzieciak jest charakterny, a Daltonowie od pierwszego momentu knują, jakby tu uciec i być może się wzbogacić. Przekonajcie się sami. Całkiem zgrabna historia, którą ogląda się z uśmiechem na twarzy. Znaczna to zasługa samych bohaterów i ich perypetii. A już Bzik bije rekordy w swoim opacznym rozumieniu świata. Humor sytuacyjny, wartka akcja, czyli to wszystko co sprawia, że takie dzieła czyta się z przyjemnością. Ciekawostka-wspominany w komiksie bohater który po otrzymaniu 32 kulek przeżył, istniał naprawdę. Przekonajcie się sami, jak doszło do tego incydentu. Polecam.
Luke - niańka ;) I to podwójna. O co chodzi? :) Daltonowie mogą (po raz kolejny) wyjść z więzienia, jeśli zajmą się wychowaniem i opieką ponad młodym krewniakiem. Jednak zarówno ich, jak i małego ma pilnować nie kto inny, jak Lucky Luke... :) Atrakcje w postaci świetnego humoru, zabawnych perypetii i absurdalnie zabawnych zwrotów akcji gwarantowane! Nie sposób nie wielbić tej serii i nie uśmiechać się na jej widok. Każdy następny zeszyt jest fajny. Ok, różnią się one pomiędzy sobą detalami, pewnie znawcy stwierdziliby, że poszczególne zeszyty są nierówne pod kątem jakości, kreski, fabuły... lecz to nie konkurs jakościowy ;) , a po prostu fajny komiks, który ma bawić. A z tego zadania każdy następny zeszyt wywiązuje się idealnie :) Dziękuję Egmont Polska za egzemplarz recenzencki. Recenzja znajduje się także na moim blogu: https://cosnapolce.blogspot.com/2017/09/wujaszkowie-dalton-jacques-pessis.html
Lucky Luke to Lucky Luke kto przeczytał chociaż jeden album to wie o czym mówię. Lub Ci się spodoba i poczujesz klimat lub nie
PRZESTĘPCZE WYCHOWANIE Chociaż autor Lucky Luke’a, Morris, zmarł już kilkanaście lat temu (podobnie jak autor, który jest z serią bardzo mocno kojarzony, czyli René Goscinny), jego bohater stale ma się dobrze, a na rynku stale pojawiają się kolejne albumy. I są to całkiem udane opowieści, zabawne, nieźle pomyślane i zachowujące ducha oryginału. Szczególnie pod wobec idealnej szaty graficznej. Poznajcie Daltonów. A właściwie jednego z nich. Myślicie, że już znacie? Błąd, chodzi o Boba, Grata, Billa i Emmetta, a raczej o tego ostatniego, który podczas niedawnego napadu ich bandy zarobił 23 kulki i przeżył! Co zatem z tym Emmettem? W przerwie pomiędzy napadami miał krótki romans z tancerką z saloonu w wyniku czego na świat przyszedł chłopiec. Bo ojciec zniknął, a matka wybrała się do Francji na tournée, zdecydowała się oddać dzidziuś pod opiekę krewnych ojca czyli braci Daltonów! O tym fakcie dyrektor więzienia informuje Lucky Luke’a, który ma pilnować przestępców. Dzidziuś nie może być wychowywane w zakładzie karnym, więc czterej więźniowie zostaną przeniesieni do domostwa, gdzie Luke i notariusz pilnować będą bezpieczeństwa i tego, czy chłopczyk jest poprawnie wychowywany. To jednak początek kłopotów, bowiem malec należy do dzieci charakternych, a sami Daltonowie zamierzają skorzystać z okazji i uciec, pozbywając się Lucky Luke’a, a może i przy okazji nieco zarobić… „Wujaszkowie Dalton” to całkiem sympatyczny tom „Lucky Luke’a”. Może żarty nie bawią już tak bardzo, jak te wymyślane przez Morrisa czy Goscinnego, lecz stale serię czyta się lekko, miło i bez chwili nudy. Tytułowy bohater jak zwykle jest ostoją moralności i sprawiedliwości, Daltonowie bezustannie knują, Bzik stale niczego nie rozumie, a dziecko, jak można było się spodziewać, daje się bohaterom we znaki. Ciągle więc coś się dzieje, ciągle pojawiają się nowe kłopoty i gagi, a choć to wszystko już przecież w „Lukcy Luke’u” było, stale sprawdza się bardzo dobrze. Co ciekawe, sam Emmett Dalton nie jest postacią wymyśloną. Taki bandyta istniał naprawdę i naprawdę został postrzelony 23 razy w trakcie pewnego napadu, a mimo to przeżył. Jego dalsze dzieje dopowie Wam jednak już sam komiks. A warto po niego sięgnąć, jeśli lubicie postać kowboja strzelającego szybciej niż jego swój cień lub po prostu dobre, europejskie opowieści humorystyczne. Dobrze napisany, idealnie zilustrowany – kreska jest identyczną z tą, do jakiej przyzwyczaił nas Morris, podobnie zresztą jak kolor – stale cieszy i dostarcza dobrej zabawy. Dlatego również polecam, choć osobiście czekam na więcej typowych albumów.