Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Następny tom humorystycznego cyklu przygód komiksowego kowboja Lucky Luke’a, którego postać wymyślili sławni autorzy francuscy – Morris i René Goscinny.Zawód dziennikarza bywa niebezpieczny, o czym nierzadko przekonuje się Horacy P. Greely, właściciel, wydawca i dziennikarz czasopisma "Daily Star". Jako że bez pardonu piętnuje w swym piśmie ludzkie wady i ujawnia różnorakie machlojki, stale jest przepędzany z kolejnych miasteczek Dzikiego Zachodu. Pewnego dnia spotyka Lucky Luke’a, a ten postanawia stanąć w obronie uczciwego dziennikarza. Czy ich wspólna działalność w osadzie Dead End City okaże się sukcesem, czy również Horacy zostanie wygnany przez spiskujących przeciwko niemu nieuczciwych przedsiębiorców: właściciela salonu, sklepikarza i grabarza? Seria "Lucky Luke" została stworzona przez dwie legendy frankofońskiego rynku komiksowego: pisarza René Goscinnego (1926–1977, autora bestsellerowych ebooków o Mikołajku i scenariuszy do znanych cykli komiksowych takich jak Asteriks czy Iznogud) a także rysownika Morrisa (właśc. Maurice de Bevere, 1923–2001). Po śmierci Goscinnego scenariusze kolejnych odcinków serii były tworzone przez kontynuatorów.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Lucky Luke. Daily Star |
Autor: | Fauche Xavier |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Egmont Polska Sp. z o.o. |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
kultowe komiksy lucky luke. syn bardzo zadowlony. k
Prasa na Egzotycznym Zachodzie :) W kolejnej komiksowej odsłonie Lucky Luke ma za zadanie... ocalić gazetę :) Wraz z poznanym żurnalistą czeka go mnóstwo przygód i - jak zwykle - zabawnych perypetii. Od dzieła wprawienia redakcyjnej maszynerii w ruch, poprzez promocję gazety, na ochronie tejże wraz z całą redakcją przed nieuczciwą konkurencją skończywszy. "Daily Star" ma bowiem, jak się okazuje, wielu wrogów. Wrogów, którzy zrobią wszystko, ażeby gazeta upadła (z wysadzeniem jej w powietrze włącznie). Humor pierwsza klasa, malunki piękne, Lucky Luke w swej zwykłej, wysokiej formie ;) Oto jest to, co tygryski lubią najbardziej ;) Zwłaszcza "tygryski" uwielbiające komiksy :) I, szerzej patrząc, nie tylko te z Lucky Lukiem w roli głównej, lecz wszystkie wychodzące spod ręki Morrisa. Polecam! Dziękuję Egmont Polska za egzemplarz recenzencki! Recenzja znajduje się także na moim blogu: http://cosnapolce.blogspot.com/2017/04/the-daily-star-morris.html Zapraszam!
DZIENNIK DZIKO ZACHODNI Seria „Lucky Luke” zaczęła ukazywać się w roku 1946, jej pięćdziesiąty trzeci tom „Daily Star” opublikowany został 37 lat później. Chociaż od jego premiery minęło już niemalże trzy i pół dekady, dopiero teraz mamy okazję czytać go po polsku. Jak jednak mówi słynne wszystkim przysłowie, lepiej późno niż wcale. Szczególnie gdy w ręce czytelnika trafia komiks tak znakomity, jak ten. 30 kwietnia roku 1946 w rodzinie Greelych na świat przychodzi dziecko. Chłopiec, który otrzymuje imię Horacy, już od młodszych lat przejawia nie tylko zainteresowanie rodzinnym interesem drukarskim, lecz także biznesem w ogóle. Do tego ma talent do pisania, a co za tym idzie kiedy tylko osiąga pełnoletność, wraz z podarowaną mu przez ojca prasą drukarską Washington Imperial numer 3, wyrusza na Dziki Zachód szukać szczęścia. Jak się jednak dynamicznie przekonuje pisanie o chrzczonym alkoholu serwowanym w popularnym przybytku, choć chwytliwe, nie zawsze najlepiej kończy się dla dziennikarza. Tak oto Horacy spotyka na swej drodze Lucky Luke’a, wraz z którym (po wielu przygodach oczywiście), zjawia się w miasteczku Dead End City. Początkowo jego gazeta „Daily Star” nie sprzedaje się najlepiej, lecz powrót do ujawniania nieuczciwych praktyk lokalnych przedsiębiorców zmienia ten stan rzeczy. Dziennik zaczyna sprzedawać się, jak nigdy dotąd, a z pomocą Lucky Luke’a, który podejmuje pracę w redakcji nie straszne są Horacemu żadne trudności. Czy żeby na pewno? Co będzie, kiedy właściciel salonu, sklepikarz i grabarz mając dość „Daily Star” postanowią dołożyć starań by gazeta przestała się ukazywać? Za fabułę tego tomu nie odpowiada najbardziej kojarzony z serią René Goscinny, tylko Xavier Fauche i Jean Léturgie, nie mniej „Daily Star” to i tak naprawdę idealna robota, która bawi, śmieszy, wciąga i ciekawi. Jak to zwykle u Lucky Luke’a bywa, szalona wydarzenia następują jedno po drugim, dowcipów nie brakuje, a przygody przeżywane w towarzystwie starych i świeżych bohaterów skutecznie poprawiają humor. Co ważne, a czego we współczesnych humorystycznych komiksach środka jest coraz mniej, gagi wcale nie są głupie, a całość nie stanowi tylko i wyłącznie pustej, lekkiej rozrywki. Nieustannym fragmentem serii obok tytułowego bohatera i jego konia Jolly Jumpera są oczywiście znakomite ilustracje w wykonaniu ojca „Lucky Luke’a”, Morrisa. Łatwe i cartoonowe współtworzą charakterystyczny klimat cyklu, który kupuje serca czytelników nawet po kilkudziesięciu latach. Nieźle więc, że Egmont postanowił powrócić do tego tytułu i opublikować nieznane dotychczas w Polsce albumy z przygodami najszybszego kowboja. Lubicie europejską klasykę komiksową? Chcecie się pośmiać i nieźle zabawić? Oczekujcie czegoś przyjemnego zarówno dla dużych, jak i małych? „Lucky Luke” to coś w sam raz dla Was.