"Little lies" skusi Was kolorową okładką, lecz nie dajcie się jej zmylić - to nie jest cukierkowa historia. On chciał być jej bohaterem. Ona była od niego uzależniona. W dzieciństwie przyjaźń Lavender i Kodiaka była dla nich wszystkim. Kodiak rzucał wszystko, żeby pomóc Lavender, kiedy dopadały ją demony przeszłości. Wkrótce okazało się, że ta relacja nie jest zdrowa dla nastolatki, która powinna potrafić poradzić sobie sama. Jedno kłamstwo sprawia, że lata przyjaźni odchodzą w zapomnienie. Teraz gdy znowu stają twarzą w twarz, coraz trudniej udawać, że nic ich nie łączyło. Czy uda im się wyjaśnić wszystkie nieporozumienia? Czy Lavender zdobędzie się na przebaczenie? Czy Kodiak zasłuży na drugą szansę? To wyjątkowo złożona i skomplikowana historia, w której główną rolę odgrywa zdrowie psychiczne. Naszym bohaterom już od młodszych lat towarzyszą stany lękowe, które mają olbrzymi wpływ na ich codzienność. Cieszę się, że ten temat został tutaj poruszony i być może chociaż element czytelników uświadomiła sobie, jak kluczowa jest to kwestia. Wydawałoby się, że pomoc nie jest niczym złym. I tak jest. Lecz w momencie, w którym uzależniamy się od obecności drugiej osoby, szkodzimy tylko sobie. Musimy stać na swoich nogach. Dzieje Lavender i Kodiaka obrazują, co się dzieje, kiedy ktoś najbliższy jest dla nas zbyt wielkim wsparciem. Autorka na bazie takich motywów jak: hate to love, second chance a także childhood friends, stworzyła zaskakujący romans. Podoba mi się powolne tempo rozwoju relacji pomiędzy bohaterami - mają oni sobie dużo do wyjaśnienia z przeszłości. Nic dziwnego, że nie wskakują sobie od razu w ramiona - to bardzo zasadne użycie motywu slow burn. Pamiętajcie, że to opowieść oznaczona jako "spicy" i faktycznie nie nie brakuje naprawdę mocnych scen, co również sprawiło, że nieco obniżyłam ocenę. Dla mnie było to trochę za dużo. Jeśli lubicie romanse, które poza wciągającą historią, potrafią wywołać emocje a także otwierają oczy na kluczowe tematy - sięgnijcie po "Little lies".