Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
"Nie wyobrażaj sobie, że dostaniesz ode mnie dużo listów, to jest ciągle ten sam list i ciągle nie dokończony". Halina Obszerny wybór listów Haliny Poświatowskiej, pisanych na przestrzeni kilkunastu lat, aż do śmierci, do krewnych, przyjaciół, powierników, opiekunów i ukochanych poetki. Układa się w szczególną, niesłychanie osobistą autobiografię Autorki, z drugiej zaś strony daje obiektywne świadectwo jej wielkiej wrażliwości, siły, ciekawości świata i woli życia.„Przez długi czas wyimki z jej listów, drukowane w prasie literackiej, tygodnikach i miesięcznikach, stanowiły przedmiot domniemań i sensacji. Zakładano domyślnie, iż kryją nieznane <> oblicze pisarki” – pisze Grażyna Borkowska. Jak jest naprawdę? Kim była autorka Opowieści dla przyjaciela i przejmujących wierszy?
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Listy |
Autor: | Poświatowska Halina |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Literackie |
Rok wydania: | 2015 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
mnie niestety nie wciągnęło, może miałam za wielkie oczekiwania
Najbardziej ujęła mnie osobowiość Poświatowskiej ujawniająca się w wielu listach. Dysnans do samej siebie a także swojej nieuleczalnej choroby a także niekiedy czarne poczucie humoru. Autorka listów jawi się osoba jako bardzo inteligentna i przekorna, z tych co to nigdy nic nie potrafią i wszystko (według swoich słów) partaczą, a później okazuje się że ze wszystkiem śpiewająco dają sobie radę. Pod wobec czystko literacki, korespondencja Haliny to majstersztyk.
WL znowu wydało zbiór, który nie ma nic wspólnego z literackim kreacjonizmem, niedopowiedzeniem, przemilczeniem, czy nadinterpretacją – to najprawdziwszy autentyk, z którego wyłania się Halina Poświatowska nie schowana za metaforą własnej poezji czy prozy poetyckiej, lecz Halina Poświatowska mówiąca (i przemawiająca) wprost z najbardziej intymnych i osobistych tekstów, jakie jest w stanie stworzyć każdy z nas. Mam tu na myśli zestaw „Listów”. Ponieważ listów ona pisała dużo i do różnorakich osób. Są wśród nich doktorzy (na czele z prof. Aleksandrowiczem, który podsunął jej pomysł o ubieraniu emocji w wiersze, który poznał ją z Szymborską, który wystarał się o wyjazd młodziutkiej Haliny do Stanów), redaktorzy magazynów literackich (np. Tadeusz Śliwiak), krakowscy aktorzy (Jan Adamski, Jan Niwiński), prawdziwe-najprawdziwsze przyjaciółki od serca (Caroline Karpinski – poznana w Świeżym Yorku pracownica The Metropolitan Museum Of Art, Anna Orłowska – krakowska psycholog) a przede wszystkim rodzice – prym wiodą listy do matki. Z tych niemal 500 stron zbioru wyłania się Poświatowska z krwi i kości. To kobieta pełna bólu po śmierci męża, pełna żalu i niezgody na lekceważenie, jakiego doświadczyła w początkach wdowieństwa, to kobieta pełna lęku i nieopisanych nadziei towarzyszących jej podczas podróży do USA. To tez kobieta głodna życia, wszelkich doświadczeń, zwyczajności i banalności – to wszystko, co nam wydaje się nijakie, dla niej stanowiło to cel sam w sobie; to kobieta uparta, zawzięta, dumna, niezrażająca się przeciwnościami i pracowita – aż do wyczerpania… Pisała, czytała, uczyła się języków obcych, tłumaczyła, zwiedzała, poznawała ludzi, wyznaczała sobie kolejne cele i zadania… To kobieta, która nie znała zbitki „nic-nie-robić” i „lenię-się”… To dziewczyna, która właściwie we wszystko wkładała całe własne serce i energię… To dziewczyna, która w każdy projekt angażowałam całą siebie i innych – głównie matkę. Lecz to również kobieta zachłanna – nie tylko na życie, też na ludzi; oczekiwała uwagi – że matka będzie przepisywać i wysyłać wiersze, polscy literaci w USA zgodzą się na następny jej pomysł, że każdy przyklaśnie jej projektowi, ponieważ to JEJ projekt, że wszyscy z wyrozumiałością przyjmą jej tryb życia, że zawsze spotka się z akceptacją, zrozumieniem i uwagą, że na pewno znajdzie się ktoś, kto zawiezie ją na spotkanie, wycieczkę, spotka się towarzysko, kto podejmie się kolejnej operacji… Każdy z tych listów to małe okno otwarte na świat Poświatowskiej. To świat pełen poezji, literatury, marzeń, planów, nadziei, aspiracji, świat pełen zachwytu ponad światem, to świat pełen ludzi – znanych, kochanych, kochających, zakochanych, potrzebnych, potrzebujących. Ponieważ ludzi wokół siebie Halina potrzebowała – zwykłych, prostych, lecz i wyjątkowych własnymi talentami a także zawodami. Ponieważ to od nich wszystkich uczyła się świata i życia; to oni pokazywali obcą jej rzeczywistość. Myślę, że nie trzeba być fanem pióra Poświatowskiej, by sięgnąć po tę książkę. Warto ją znać choćby po to, by w tej osnutej już legendą i mitem postaci zobaczyć dziewczynę z krwi i kości, która irytowała i zachwycała, która dawała się lubić, lecz i bywała kłopotliwa, która była wdzięczna, lecz nie zawsze tę wdzięczność umiała okazać. Warto przeczytać te listy, by zobaczyć w poetce nie poetkę, a chorą i śmiertelnie ambitną dziewczynę. W kwestii redaktorskiej należy powiedzieć, że pierwszy z opisanych tu listów pochodzi z 1. połowy 1956 roku i pełen jest bólu a także wspomnień o Adolfie Poświatowskim, a ostatnim jest telegram wysłany do Jana Adamskiego tuż przed ostatnią operacją (1967 rok). W odsłony językowej są tak samo poszarpane i nierówne jak wiersze; pełno w nich klasycznych dla Poświatowskiej skrótów myślowych i specyficznej interpunkcji - w jednym z pierwszych listów poetka wprost napisał, że ma z nią kłopot i zasad raczej nie zna. Tom ten dodatkowo zawiera skany paru rękopisów (dla mnie rarytas:)) i dokumentów uniwersyteckich a także biogramy wszystkich adresatów.