Lion. Droga do domu okładka

Średnia Ocena:


Lion. Droga do domu

Slumdog był poruszającą fikcją. Tę historię napisało życie.Dwadzieścia pięć lat rozłąki. Nad milion kilometrów kwadratowych do przeszukania. I chłopiec, który zrobi wszystko, żeby po latach odnaleźć utraconą rodzinę.Pięcioletni Saroo zostaje sam na dworcu kolejowym. Szukając starszego brata, wsiada do przypadkowego pociągu i zmęczony zasypia. Budzi się półtora tysiąca kilometrów od domu, w pięciomilionowej Kalkucie. Nie pamięta, skąd pochodzi, nie wie, jak wrócić. Walczy o przetrwanie w jednym z najbardziej przerażających miast świata. Śpi na brudnych ulicach, ucieka przed gangami żebraków. Adoptowany, trafia do dalekiej Australii. Mija dwadzieścia pięć lat. Myśl o odnalezieniu prawdziwej rodziny nie daje Saroo spokoju. Ma jednak tylko okruchy wspomnień. I technologię XXI wieku, która przyjdzie mu z pomocą.

Szczegóły
Tytuł Lion. Droga do domu
Autor: Brierley Saroo
Rozszerzenie: brak
Język wydania: polski
Ilość stron:
Wydawnictwo: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Rok wydania: 2016
Tytuł Data Dodania Rozmiar
Porównaj ceny książki Lion. Droga do domu w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.

Lion. Droga do domu PDF - podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.

 


Podgląd niedostępny.

 

promuj książkę

To twoja książka?

Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.

Recenzje

  • Mariusz Sobkowiak

    Wyobraź to sobie – masz 5 lat, jesteś małym ruchliwym chłopcem wychowującym się w indyjskiej wiosce, który wraz z braćmi musi żebrać żeby mieć co jeść. Pewnego dnia udajesz się za bratem na dworzec kolejowy. Wsiadasz do pociągu i zasypiasz. Gdy się budzisz nie wiesz gdzie jesteś. Na domiar złego nie wiesz jak nazywa się wioska, w której się wychowałeś, nie znasz nawet własnego imienia. Dołączasz do wielkiej bezimiennej masy, straconych dzieci spędzających dnie i noce na ulicach ogromnej metropolii – Kalkuty. Każdy dzień jest potyczką o przetrwanie a Twoje szanse na przeżycie są niewielkie. Ostatecznie trafiasz do ośrodka adopcyjnego i wszystko kończy się nieźle – znajdujesz świeżych rodziców, Australijczyków, którym nieźle się powodzi. Miałeś szczęście, które dane jest nielicznym dzieciakom z subkontynentu indyjskiego. Na tym ta historia mogłaby się zakończyć. Jednak właśnie w tym momencie, dla mnie, zaczyna się właściwa historia, omówiona na kartach powieści „Lion. Droga do domu” Saroo Brierley’a. Historia stanowiąca kanwę tej powieści biograficznej wydarzyła się naprawdę. Saroo wychowany w miejscowości Khandwa w Indiach zgubił drogę do domu i odbył nad tysiąckilometrową podróż pociągiem do Kalkuty, by tam zmagać się z niebezpieczeństwami, które nam, mieszkańcom Zachodu, nawet się nie śniły. Musimy mieć świadomość, że dzieci takich jak Saroo są w Indiach setki tysięcy („W 1987 roku [gdy Saroo trafił do Kalkuty] Australia miała 17 milionów obywateli, podczas gdy w Indiach w tym samym roku około 14 milionów dzieci w wieku poniżej dziesięciu lat zmarło z powodu chorób i niedożywienia”. Po dzisiaj dzień 20 tysięcy dzieci rocznie sprzedawanych jest na subkontynencie do domów publicznych. Z raportu indyjskiej organizacji Bachpan Bachao Andolan wynika, że co godzinę w Indiach znika jedenaścioro dzieci. Wydaje się, że nie ma na świecie bardziej niebezpiecznego miejsca dla dzieci niż ulice Kalkuty). Porzuconych, zagubionych, takich, które utraciły rodziny. Błąkających się po olbrzymim mieście. Straconych dzieci, które rzadko mogą liczyć na szczęście jakie spotkało bohatera „Daleko od domu”. Dzieci, które można bezkarnie zabić, które stają się ofiarami wykorzystywania seksualnego. Te dzieci nie napiszą książki. Ich historii nie poznamy - jaka byłaby historia tych którym się nie udało? Historia, której nie przeczytamy? Opis potyczki o przeżycie 5-letniego chłopca na ulicach Kalkuty fascynuje i przeraża. Jednak jak wspomniałem dla mnie najistotniejsza element tej historii zaczyna się wówczas kiedy nasz bohater jest już bezpieczny. Gdy mając około 30 lat pędzi spokojne życie u boku własnych australijskich rodziców, życie, o jakim w Indiach mógłby tylko marzyć. To mógłby być koniec – happy end. W tym miejscu można by opuścić kurtynę, postawić kropkę. Jednak z jakiegoś powodu Saroo postanawia odnaleźć miejsce ze własnego dzieciństwa, rodzinę, którą utracił. Dlaczego? Czemu nie daje mu to spokoju? Czy więzy krwi są tak istotne? "Niewykluczone, że przeszłość wpływa na zdolność kształtowania przyszłości" - to zdanie z powieści Saroo prześladuje mnie. Czemu mając tak trudną przeszłość (Saroo narodzony z ojca muzułmanina, matki hinduski, opuszczony przez ojca pamięta trud życia, w którym dominuje głód i na utrzymanie czwórki dzieci jego matka zarabia od rana do wieczora pracując na budowie, a jego starsi bracia żebrząc, podkradając jedzenie, sprzedając co się da) nie próbujemy wreszcie o niej zapomnieć lecz szukamy naszych początków? Przeszłość zawsze powraca. Nie ma świecie nic silniejszego niż więzy wynikające z pokrewieństwa. Jest to tak ważne, że świat Zachodu uznaje prawo do poznania swoich korzeni za niezbywalne prawo człowieka. „Okna życia”, w których można pozostawić nowonarodzone dzieci są krytykowane przez Unię Europejską za to, że ocalone w ten sposób osoby nie będą mogły poznać własnych rodziców. Nie poznają własnych korzeni, więź krwi zostanie zerwana. Prawo do budowania własnej tożsamości w oparciu o własne pochodzenie wydaje się być bardziej ważna od samego życia. Dlaczego? Dlaczego nasza przeszłość jest taka ważna? Czy rzeczywiście nic nie jest silniejsze od więzów krwi? Dorosły Saroo przez osiem miesięcy po dużo godzin dziennie przeszukuje okolice Kalkuty za pomocą aplikacji Google Earth żeby odnaleźć kilka stacji kolejowych zapamiętanych z dzieciństwa. Z pomocą przychodzi mu też Facebook i grupa społecznościowa Khandwa – moje miasto. Nowoczesne technologie, z których korzystamy na co dzień w powieści odegrają niecodzienną rolę. Pozwolą dorosłemu chłopakowi z indyjskiej wioski, którego upór graniczy z obsesją odnaleźć rodzinną wioskę. Co odkryje gdy po tylu latach wróci do miejsca własnych narodzin?

  • marychetka

    „(…) dwóch facetów zainteresowało się, co tu robię, i ten drugi – na oko trzydziestopięcioletni, nieźle mówiący po angielsku – obejrzał zdjęcia, kazał mi zaczekać, a później poszedł dokądś ulicą. Nie miałem zbyt dużo czasu, aby się zastanowić, co się dzieje. Ciekawscy już zaczęli zbierać się wokół nas zaintrygowani obecnością cudzoziemca na ulicach nigdy nieodwiedzanych przez turystów. Po paru minutach facet wrócił i wypowiedział pamiętne słowa: – Chodź. Zaprowadzę cię do matki.[1]” Jak się czuje pięciolatek, który zgubił drogę do domu? Saroo, mały Hindus, który wraz ze starszym bratem udał się na wyprawę do sąsiedniego miasteczka odczuł to na swojej skórze. Pozostawiony na dworcu z przykazem oczekiwania na nastolatka załatwiającego własne interesy (zapewne mające na celu zorganizowanie żywności albo pieniędzy) usnął na ławce na peronie. Obudziwszy się w środku nocy, zdezorientowany, pozbawiony opieki, wsiadł do stojącego przy peronie pociągu, z nadzieją, że wraca on do jego rodzinnej miejscowości. Oczywiście – było wręcz odwrotnie: pociąg skierował się do oddalonej o 1600 kilometrów Kalkuty. Samotny pięciolatek w latach 80 w mieście podziałów klasowych i wszechobecnej biedy? To nie mogło skończyć się dobrze… A jednak. Opowiadanie Saroo, spisana w 2010 roku, to rekonstrukcja jego losów z punktu widzenia trzydziestokilkulatka, adoptowanego jako dzidziuś przez rodzinę z Australii. Wychowując się większość życia na Tasmanii Brierley czuje się Australijczykiem, jednakże cały czas nie daje mu spokoju świadomość istnienia utraconej rodziny. Mimo całej miłości, jaką darzy własnych adopcyjnych rodziców postanawia odnaleźć własne korzenie w dalekich, opuszczonych przed laty Indiach. Nie jest to jednak łatwe: za pomoc służą mu jedynie zamglone wspomnienia pięciolatka, na podstawie których ani indyjskie służby, ani ośrodek adopcyjny nie mogły natrafić ani na miejscowość, z której mógłby pochodzić chłopiec, ani tym bardziej na jego rodzinę. Z pomocą przychodzą mu dopiero… najwieższe technologie: Google Earth i Facebook. Wzruszającą element książki stanowi opis podróży dorosłego już Saroo do Indii, i spotkania z jego biologiczną rodziną: przejmująca jest zwłaszcza niezachwiana pewność Kamli, matki chłopca, w to, że syn żyje, i z pewnością kiedyś powróci (z tego powodu nie godziła się na przeprowadzkę do dość nieźle usytuowanej jak na indyjskie warunki córki, tłumacząc, iż musi pozostać w miejscu własnego dotychczasowego zamieszkania, gdyż Saroo po powrocie nie będzie mógł jej odnaleźć). Znamienny tutaj jest brak dysonansu tożsamościowego Brierleya: przez cały czas twierdzi, że czuje się Australijczykiem – po prostu ma dwie rodziny. Znalezienie biologicznej matki nie zmienia niczego w podejściu Saroo do adopcyjnych rodziców: przez cały czas w własnej opowieści podkreśla własną miłość do nich i wdzięczność za to, że zdecydowali się go przyjąć do własnej rodziny. Rzeczywiście: gdyby nie dobroć wielu osób, które Brierley spotkał na własnej drodze jako dziecko, zapewne nie udałoby mu się – samotnemu pięciolatkowi pozostawionemu na ulicach Kalkuty – przetrwać. Zdumiewające są nici przeznaczenia, które wyznaczały dzieje Saroo Brierleya. Jednakże Saroo (w hindi Śeru – co oznacza „lew”, „walczący”) całą własną historią pokazuje, że wiara i pewność w rzeczy pozornie niemożliwe sprawiają, że możemy osiągnąć wszystko. Nawet, jeżeli byłoby to oddalone o 10 tysięcy kilometrów. Na podstawie książki „Lion. Droga do domu” powstał film o takim samym tytule, z rewelacyjną rolą Deva Patela, słynnego ze „Slumdoga. Milionera z ulicy” Film otrzymał 6 nominacji do Oscara, i warto go – oczywiście po przeczytaniu książki – zobaczyć. Ta historia rzeczywiście jest tak niewiarygodna, że aż prosiła się o ekranizację. [1] Saroo Brierley: Lion. Droga do domu. Wydawnictwo Znak Literanova, Kraków 2016, s. 184

  • Kama

    ‘Lion. Droga do domu’ to niewiarygodna historia, która wydarzyła się naprawdę. W Indiach, państwie tak samo niepokojąco przerażającym, co kolorowym i ciekawym. Państwie skrajnych kontrastów. Rocznie w Indiach ginie ok. 80 tysięcy dzieci. Przerażające dane. Trudne do zaakceptowania w naszej, skrajnie odmiennej, uporządkowanej i usystematyzowanej euopejskiej kulturze. Saroo pochodzi z biednej rodziny, gdzie dzieci od młodszych lat wychowują się na ulicy, całymi dniami przemierzając miasto w poszukiwaniu pożywienia. Pewnego dnia pięcioletni chłopak przypadkowo zostaje sam na dworcu kolejowym. W poszukiwaniu brata, wsiada do przypadkowego pociągu, w którym zasypia. Budzi się półtora tysiąca kilometrów od domu, w pięciomilionowej Kalkucie – ludzkiej dżungli. Nie ma pojęcia jak wrócić, nie wie skąd pochodzi. Ponieważ co może o swoim pochodzeniu wiedzieć pięcioletnie dziecko? Po wielu perturbacjach, trafia do ośrodka opiekuńczego, a następnie zostaje adoptowany prze rodzinę z Australii. Mimo, że dysponuje jedynie okruchami wspomnień, postanawia odnaleźć własną prawdziwą rodzinę. Z pomocą przychodzi mu internet i fotografie satelitarne, które przegląda z benedyktyńską cierpliwością. Ma do przeszukania nad milion kilometrów kwadratowych. Zadanie na dużo lat. Książkę czyta się dobrze, i choć być może niektórych nuży “bezdialogowa” forma narracji, to historia jest na tyle wciągająca, że to z powodzeniem rekompensuje. Raczej nie trafia się na dłużyzny, aczkolwiek w stylu da się wyczuć, że nie pisał tego profesjonalista, pisarz. Nie to jest jednak w tym utworze najważniejsze. Najważniejsza jest niewiarygodna historia ze szczęśliwym zakończeniem – idealny materiał na film (który zresztą powstał). Kluczowa jest autentyczność przeżyć. Poruszająca historia. Książkę uzupełnia wkładka ze zdjęciami, obrazująca jak gigantyczną pracę wykonał Saroo.

  • dominikar6

    „Lion droga do domu” Seru w języku hindi znaczy lew. Moim zdaniem stąd wziął się Lion w tytule. Jednak nasz bohater już na zawsze pozostanie Saroo, a nie jak w rzeczywistości ma na imię. Wszystko przez to, że zapewne niewyraźnie wypowiadał to słowo. Cóż prawdziwe imię bardzo pasuje, bo chłopczyk już dziecięcych lat wykazywał się olbrzymią odwagą. Książka ebook to tak naprawdę cudowna autobiografia. Rozpoczyna się gdy nasz bohater miał 5 lat. Żył sobie w małym miasteczku gdzieś w Indiach. Razem ze własną matką, dwoma braćmi i siostrą. Ich ojciec muzułmanin wziął sobie drugą małżonkę i z nią zamieszkał. Pewnego dnia mały Saroo wraz z bratem Guddu pojechał do pobliskiego miasta by zarobić trochę pieniędzy. Tam na dworcu staje się coś strasznego. Zmęczony pięciolatek wchodzi do pociągu i zasypia na ławce. Tak, sam jak palec, wyrusza w straszną i emocjonującą podróż, która bezpowrotnie zmieni jego życie. Czy na lepsze czy na gorsze ? Przekonajcie się sami. Na pewno mogę zdradzić , że chłopak miał bardzo wiele szczęścia. Książka ebook prezentuje niełatwy czas małego dziecka, które przez nieszczęśliwy wypadek zostało same. Pamiętacie cudowny, inspirujący film „Slumdog. Milioner z ulicy?”. Ja tak, bo to prawdopodobnie jedna z pierwszych historii, która wywarła na mnie, aż takie wrażenie. Podobno jednak tamta opowiadanie to fikcja, choć moim zdaniem bardzo prawdopodobna i nie zdziwiłabym się gdyby wydarzyła się naprawdę. „Lion droga to domu” to samo życie. To sprawia, że czyta się ją z jeszcze większym zaciekawienie, i jeszcze bardzie chce się poznać dalszy ciąg. Wiecie co jeszcze jedna ciekawostka. A pamiętacie głównego bohatera wspomnianego przeze mnie filmu? Na pewno tak. Niezła wiadomość ten sam aktor tzn. Dev Patel gra naszego Saroo w ekranizacji tej powieści. Hmm myślę, ze warto ten film zobaczyć. Jak i naszego „znajomego” (jest również na okładce książki). Interesujące jest również to, że książka ebook była wydana pod tytułem „Daleko od domu” w 2014 r. także pod skrzydłami wydawnictwa Znak literanova. Czy kiedykolwiek podróżowaliście „palcem po mapie”? Ja w dzieciństwie bardzo często. Potem oczywiście zasypywałam całą rodzinę milionem pytań. Bardzo fascynowały mnie odległe kraje. Teraz również tak jest. Przyznam się szczerze, że teraz pomocne mi jest Google Earth. Stawiam „ludzika” i już „jestem” gdziekolwiek chcę! Ta strona internetowa dla naszego bohatera nieustanna się zbawieniem, lecz i również przekleństwem. Godzinami, dniami a także latami oddawał się żmudnemu przeczesywaniu map w poszukiwaniu utraconego rodzinnego domu. W końcu po paru latach ślepy traf pozwolił mu zbliżyć się do rozwiązania. Jak blisko? Przekonajcie się sami. Wspominałam już, że w środku powieści jest wkładka ze zdjęciami? Tak. Znajdziecie ją tam. Dzięki niej książka ebook jest jeszcze lepsza. Co mogę jeszcze dodać? Zalecam książkę wszystkim, którzy chcą poznać piękną wzruszającą historie. Na pewno nie zawiedziecie się. Ja zabieram się za oglądanie filmu. Hmm, gdzie jest mój popcorn?!

  • magdag

    Lion. Droga do domu to historia oparta na faktach, ale mimo to ciężko uwierzyć, że zdarzyła się naprawdę... A jednak! Pięcioletni dziecko Saroo - nie mogąc znaleźć starszego brata, z którym wybrał się do pobliskiego miasteczka - przez pomyłkę wsiada do dalekobieżnego pociągu i budzi się w nieznanej ogromnej metropolii - Kalkucie. Przez kilka kolejnych dni usiłuje wsiąść do pociągu, który zawiezie go w rodzinne strony. Jednak na próżno - dom i rodzina znajdują się w odległej części Indii. Mały Saroo usilnie usiłuje przeżyć w nieznanym mieście, w którym czai się dużo niebezpieczeństw, i w którym nikomu nie można zaufać. Wreszcie trafia do domu dzidziusia i tam zdecydowano, że trafi do świeżych rodziców adopcyjnych w dalekiej Australii. Po dwudziestu pięciu latach dorosły Saroo postanawia odnaleźć rodzinę i oddaje się żmudnym poszukiwaniom rodzinnej miejscowości. Czy mu się uda? Odpowiedź w ciekawej książce pdf opisującej tę niezwykłą historię.

  • wallsend11

    [...] płaczemy, gdy stajemy w obliczu czegoś, czego nasz umysł ani serce nie może znieść i ciało przychodzi mu z pomocą" Saroo to pięcioletni chłopczyk dorastający wraz ze własnymi braćmi pod okiem matki w Indiach. Pewnego słonecznego dnia, bawiąc się z bratem wsiada do pociągu. Tam przesypia całą noc. Kiedy budzi się, znajduje się daleko od domu- w Kalkucie. Nie jest w stanie przypomnieć sobie skąd pochodzi. Jest zdany tylko na los i samego siebie. W grę wchodzi potyczka o pożywienie i nocleg w nowym, przerażającym mieście. Wkrótce zostaje przydzielony do ośrodka, z którego potem zostaje adoptowany. Saroo nie zapomina o własnej dawnej rodzinie i mimo pobytu w Australii stara się zachować zamierzchłe tradycje i zwyczaje. Mija 25 lat. Saroo jest już mężczyzną, któremu zależy na odnalezieniu własnej prawdziwej rodziny. Nie daje sobie spokoju i za wszelką cenę stara się odnaleźć własne korzenie. Czy jesteś ciekawa/y jak potoczy się ta historia? W takim wypadku zapraszam do przeczytania niesamowicie wciągającej lektury. Lion Droga do domu to piękna, poruszająca książka ebook i przede wszystkim prawdziwa. Historia chłopca przemierzającego nieznane miasto pokazuje, że nigdy nie należy się poddawać. Jako dorosły człowiek stara się odnaleźć rodzinę. Pokazuje, że można zrobić wszystko, jeśli tylko się tego bardzo mocno pragnie. Książka ebook wywarła na mnie wrażenie. Uwielbiam wzruszające książki z motywem podróży, a ta właśnie taka była. Lion to wyjątkowa opowiadanie o zwykłym człowieku. Gorąco polecam!

  • Jakub Głowala

    niesamowicie wzruszająca

  • Ruda Recenzuje

    Potyczka Saroo trwała przez całe lata. Walczył o siebie, własną tożsamość, własne miejsce w świecie. I wygrał. Lektura tej powieści była dla mnie krokiem oczywistym, przede wszystkim ze względu na moje zamiłowanie do prawdziwych historii. Nawet najlepsza fikcja literacka nie pokaże codzienności tak cudownie i tak realistycznie jak opowiadanie utkana przez faktycznie żyjących ludzi. Dla mnie „Lion.Droga do domu” to pozycja bardzo wartościowa. Wyjątkowo się cieszę, że Saroo zdecydował się podzielić z czytelnikami tym, co mu się przydarzyło, zwłaszcza, że historia ta jest tak nieprawdopodobna. Czytałam ją z zapartym tchem- od początku do końca. Każdy etap jego wędrówki- opuszczenie rodziny, adopcję, poszukiwania bliskich- przyjęłam z olbrzymią ciekawością, dlatego że interesowały mnie w tym samym stopniu. Bardzo mi się podoba, że historia ma własny początek w Indiach i to ten kraj stał się osią wydarzeń. Poznanie Indii jest moim podróżniczym priorytetem, a za sprawą naszego bohatera mogłam nieco lepiej wyobrazić sobie to państwo. Wyjątkowo poruszyły mnie elementy dotyczące dzieciństwa chłopca, panującej biedy, ludzkiego okrucieństwa. Trudno pogodzić się z tym, że ludzie żyją w takich warunkach, szczególnie gdy kłopot ten dotyczy małych dzieci. Niemniej Saroo zauroczył mnie własną siłą charakteru, sprytem, potyczką o przetrwanie. A przede wszystkim determinacją. Ta determinacja szczególnie silnie przejawiała się na etapie poszukiwania utraconej rodziny. Za sprawą tej opowieści czytelnik ma możliwość przekonania się, jak istotną rolę w życiu każdego człowieka odgrywa poznanie własnego pochodzenia i zrozumienie własnych korzeni. Nawet osoby, którym dopisało szczęście w postaci nowego domu i wspierającej rodziny adopcyjnej, nie potrafią przejść ponad tym do porządku dziennego. Kłopot ten nigdy mnie nie dotyczył, co nie oznacza, że mnie nie interesował. Poszukiwania, refleksje, determinacja. „Rozmowy z Lisą odsłaniały czasem ukryty sens moich poczynań: to, że szukam domu, aby zamknąć jakiś rozdział, aby zrozumieć własną przeszłość i może dzięki temu też siebie, moją nadzieję, że uda mi się znowu spotkać z hinduską rodziną i wyjaśnić jej, co się ze mną stało”. Mówi się, że cel uświęca środki. To stwierdzenie idealnie pasuje do historii Saroo, który zaimponował mi własną siłą i energią w dążeniu do celu. Jego próba znalezienie rodziny przypominała szukanie igły w stosu siana, a jednak ani przez chwilę go to nie zniechęciło. To bardzo ważne, że tak szczegółowo omówił każdy krok, pokazując nam, że nie ma rzeczy niemożliwych. Czasami dotarcie do celu zajmie nam nieco więcej czasu, lecz warto go poświęcić. To przepiękna, genialna i przede wszystkim motywująca historia. Podczas czytania odczuwałam dużo intensywnych emocji, a przez głowę przemykały mi różnorodne refleksje. Wielkie wrażenie zrobiło na mnie to zderzenie światów, lepiej ukazujących biedę w Indiach i dobrobyt w Australii, co dodatkowo podkreśliło, że można mieć w zasięgu ręki wszystko, a jednak możliwość spełnienia marzeń czy bogactwo stracą na znaczeniu, kiedy nie będziemy rozliczeni z przeszłością. Opowieść przeczytałam szybko, choć nie było lekko. Saroo pisze swobodnie, z chęcią dzieląc się z nami szczegółami, a jednak temat ten nas uwiera i przygniata swoim ciężarem. Historia ma bardzo pozytywny wydźwięk, choć dotarcie do happy endu może kosztować nas dużo emocji.

  • ksiazkanonstop

    Czy z łatwością zdołamy wyobrazić sobie sytuację, w której dzieci opuszczają dom, zapuszczają się w odległe dzielnice miasta w poszukiwaniu żywności i nie wracają przez kilka dni? Co czuje matka w takim momencie? Przecież to jasne, że strach, prawda? A jednak okazuje się, że niekoniecznie, iż na tamtym obszarze było to naturalne a dziewczyny wypuszczały swe pociechy z domu ufając, że wrócą. Dopiero kiedy ich nieobecność wydłuża się do kilkunastu dni, stopniowo zaczynały odczuwać niepokój. Dla współczesnego świata i mam jest to nie do pomyślenia. Niestety nie jest to scenariusz wymyślony przez pisarza posiadającego niepohamowaną wyobraźnię. Taka historia miała miejsce w rzeczywistości. Saroo to śliczny pięciolatek. Wraz z matką i rodzeństwem zamieszkuje pewną dzielnicę Indii. Jego życie jest dalekie od sielanki. Chociaż jest w nim czas na zabawę, chwilową beztroskę, rzeczywistość dynamicznie wypływa na wierzch i zmywa z twarzy uśmiech. Chłopczyk spędza dnie na poszukiwaniu żywności, szwenda się po ulicach. Mama w tym samym okresie wierzy, że syn powróci do domu. Rzeczywiście tak się dzieje. Do pewnego dnia. Saroo pragnie towarzyszyć bratu, gdy ten będzie poszukiwał potrzebnych dla rodziny środków do przeżycia. Jednak takiego scenariusza, jaki dla chłopców szykuje los, nikt się nie spodziewał. Saroo, pozostawiony sam sobie na dworcu kolejowym, zapada w sen, a kiedy na powrót otwiera oczy z cierpieniem i rosnącym przerażeniem w sercu nawołuje brata, który miał po niego wrócić. Dziecko, pod wpływem impulsu, wsiada do pociągu nie wiedząc, dokąd ten go zawiezie. Po prostu ma nadzieję, że brat jest w środku. Saroo zasypia pod jednym z siedzeń. Pojazd jest pusty, sunie po torach przed siebie, wiezie chłopca w nieznane, czego ten nie jest świadom. Gdy Saroo w końcu wyskakuje z pociągu, nie ma pojęcia jak daleko od domu się znajduje. Rozpoczyna świeży i początkowo przerażający etap w swoim życiu. Przejmująca historia zagubionego, wystraszonego nagłą tak olbrzymią zmianą, chłopca odciśnie się w sercu czytelnika. Wszechobecna bieda, ciągłe poszukiwanie żywności na ulicach, zwykłe zabawy przynoszące tak dużo radości pośród pochmurnej rzeczywistości - to dominujące tematy poruszone w książce. Emocje, jakie towarzyszą w trakcie jej czytania, ciężko opisać. Opowieść została napisana przez samego głównego bohatera opowieści. To wyjątkowe i niezwykłe posunięcie. Dzięki temu, że Saroo samodzielnie opowiedział element własnego życia, my mamy możliwość sięgnięcia po jedyną w swoim rodzaju lekturę. Bez upiększeń, do bólu prawdziwą, trudną lecz i pełną nadziei. O tak! Ta publikacja to nie tylko smutna, do głębi poruszająca opowiadanie o zagubieniu, rozpaczliwej chęci powrotu do domu, ale także pełna nadziei pozycja. "Lion. Droga do domu" to tytuł, który pokazuje, że są na tym świecie ludzie potrafiący bezwarunkowo pokochać... nie własne dziecko, którzy oczekują z otwartymi ramionami i sercami, żeby kogoś w nich schować i to schować na zawsze. Podczas lektury towarzyszy nam ciekawość a także obawa o dalszy los głównego bohatera. Zostajemy bardzo nieźle przeprowadzeni przez historię, bez zgrzytów. Po odłożeniu książki na półkę z przyjemnością powrócimy pamięcią do przeczytanych słów, a dzięki wyobraźni, ujrzymy zagubionego chłopca, który w końcu doświadcza szczęśliwego życia. "Lion. Droga do domu" jest tytułem, który warto mieć w własnych zbiorach. Pozycja intrygująca, wciągająca, ciekawa i wciągająca. Idealnie sprawdzi się na zimowe wieczory. Polecam!

  • Kamila Szymańska

    Pamięć człowieka sięgająca wielu lat wstecz rejestruje tylko pojedyncze obrazy, które układają się niczym zdjęcia w albumie z wieloma lukami. Jeśli chciałoby się powrócić do rzeczywistości sprzed lat, trzeba by było zweryfikować zapamiętane obrazy, sprawdzić na ile one się zmieniły, a także niechronologicznie wrócić przez wszystkie doświadczenia, jakie w międzyczasie nas spotkały. Im jesteśmy starsi i im więcej się w naszym życiu zmieniło, tym więcej granic w tej podróży przyjdzie nam przekroczyć – geograficznych, technologicznych, psychologicznych. Taką podróż w poszukiwaniu pierwszej rodziny odbył też Saroo, twórca i główny bohater książki „Lion. Droga do domu”. Życie postawiło Saroo na granicy dwóch światów – pierwszego okresu życia w domu rodzinnym i samotności na ulicach Kalkuty a także nowej rzeczywistości w australijskiej rodzinie. Żeby dało się te dwa światy pogodzić i zebrać rozsypane obrazy w jedną całość, dużo miesięcy konsultował się ze znajomymi, przeszukiwał zakamarki pamięci i palcem po elektronicznej mapie podróżował przez Indie. Przekroczenie tych barier czaso – przestrzennych nie było łatwe, lecz zaowocowało wzruszającym powrotem do czekającej na niego przeszłości.Książka „Lion. Droga do domu” motywuje do przemyśleń – nie tylko o przekraczaniu barier, lecz też o trudnej drodze do osiągnięcia wewnętrznego spokoju i poczucia spełnienia. Lektura sprawia, że myśli czytelnika wędrują przez barwne obrazy krajobrazów, dworce i linie kolejowe a także pamięć do świata nierówności społecznych w Indiach.Polecam książkę wszystkim, którzy z sentymentem spoglądają na obrazy ze własnej przeszłości zapisane w pamięci i chcieliby sprawdzić, czy do tamtej rzeczywistości jeszcze można powrócić.

  • Monika

    Lion. Droga do domuBrierley Saroo „Lion. Droga do domu” to przejmująca opowiadanie o małym, mężnym chłopcu, który w wieku 5 lat musi liczyć tylko na siebie. Przez nieprzemyślane zachowanie chłopczyk gubi drogę do domu i nie jest w stanie jej odnaleźć, wsiada bowiem do pociągu, który zawiezie go daleko od rodzinnego miejsca. Do najbardziej zaludnionego i uznawanego w tamtejszych czasach za jedno z najbardziej przerażających, groźnych miast świata – Kalkuty. Niestety status społeczny jego rodziny nie pozwalał dzieciakom na uczęszczanie do szkoły, toteż jego słownictwo było bardzo ubogie, więc tym trudniej było mu porozumieć się z ludźmi, żeby wytłumaczyć w jakiej sytuacji się znalazł. Usiłuje odnaleźć drogę do domu na swoją rękę. Pyta przechodniów o rodzinną miejscowość, lecz nikt nie jest w stanie mu pomóc, a znaczna element ludzi po prostu nie zwraca na niego uwagi. Widok porzuconych, żebrzących dzieci jest tam czymś zwyczajnym i nikogo nie dziwi mały chłopiec wśród pędzącego tłumu. Saroo, by przetrwać musi zdać się na własne wewnętrzne przeczucie i hart ducha, które w wielu przypadkach pozwoliły mu ocalić własne życie. Przetrwanie na ulicy wśród przejmującej biedy i czyhających na każdym rogu niebezpieczeństw jest wyjątkowo ciężkie, lecz mały chłopczyk zrobi wszystko by żyć i odnaleźć drogę do domu. Pięcioletni bohater spotkał na własnej drodze tych życzliwych i mniej życzliwych ludzi, udało mu się uciec z rąk mężczyzn, którzy mieli w stosunku do niego niecne zamiary. Zwabili go chęcią pomocy, na szczęście mały chłopiec w odpowiednim okresie zorientował się, że coś jest nie tak. Obawiał się zaufać po raz kolejny, lecz jego przeczucie i chęć znalezienia pomocy zapoczątkowały serię zmian w jego życiu, które miały przynieść mu lepsze życie. Kiedy znalezienie rodziny i drogi do domu stało się niemożliwe Saroo musiał w inny sposób dbać o własną przyszłość. Dzięki pomocy młodzieńca, a w późniejszym okresie Pani Sud, trafił do adopcji. Pod własny dach przyjęło go małżeństwo z Australii. Dając mu rodzinę i prawdziwy dom. Początki były trudne, różnice językowe i kulturowe, odmienny wygląd nie pomagały. Z czasem jednak jedna i druga strona potrzebowała siebie do życia. Saroo odnalazł świeża rodzinę, którą mocno miłował i był jej wyjątkowo wdzięczny, ale nigdy nie zapomniał o prawdziwej biologicznej. Stale pielęgnował wspomnienia z wczesnego dzieciństwa. Cały czas zastanawiał się i szukał informacji dotyczących tego, skąd może pochodzić. Kiedy jako dorosły człowiek mógł decydować za siebie, a technologia pozwalała mu na lepsze poszukiwania, nie odpuścił póki nie odnalazł miejsca, w którym się narodził i jak miał nadzieję, stale mieszkała jego biologiczna matka i rodzeństwo. Przeprowadzał wnikliwe poszukiwania za pomocą Google Earth, dzień po dniu przedzierał się przez kolejne obrazy satelitarne w poszukiwaniu elementów, które mogły wskazać mu drogę do domu. Pewnego dnia, przez zwykły przypadek, traf losu odnalazł na mapie szczegóły, które mogły wskazywać na to, że miejsce jego rodzinnego domu jest nie daleko. Czy jego przypuszczenia okazały się słuszne? Czy znalazł zaginioną przed laty drogę do domu? Czy jego rodzina stale istniała? To wszystko wyjaśni Wam cudowna opowiadanie prawdziwej miłości, wytrwałości i chęci odnalezienia swojej tożsamości Lion – droga do domu. Książka ebook bardzo interesująca i dająca dużo do myślenia. Zadziwiające jest jak dużo potrafi przetrwać dziecko, by odnaleźć własny dom. Cudowne uczucia i wspomnienia a także szacunek i miłość do obu rodzin, które życie dało bohaterowi. Wytrwałość i pragnienie wypełnienia życiowego celu są w stanie zdziałać cuda.

  • Smooky

    "Lion. Droga do domu" to poruszająca i przede wszystkim autentyczna historia o przeznaczeniu, szczęśliwym trafie, przypadkach i zbiegach okoliczności. Opowiadanie dająca nadzieję, dostarczająca niezachwianej wiary w ludzką dobroć i w znaczenie rodziny. Przekonuje, że nigdy nie należy się poddawać, korzystać z nadarzających się okazji i spoglądać przed siebie, jednocześnie będąc wdzięcznym za wszystko, co ofiaruje nam los. Pełna recenzja na blogu - zapraszam :)http://www.smooky.pl/2017/01/40-lion-droga-do-domu-saroo-brierley.html

  • Michelle

    Od czasu do czasu chętnie sięgam po gatunki, których na co dzień nie czytam. Lion. Droga do domu było więc przyjemnym odstępstwem od utartych szlaków. Historia, jaką twórca i zarazem bohater ów wydarzeń, omówiona w książce pdf niejednokrotnie wzrusza, porusza serce, a także przeprowadza czytelnika przez całą plejadę uczuć i emocji, jakie towarzyszyły Saroo, w chwili, gdy błąkał się po dużym mieście, próbując pierw za wszelką cenę wrócić do domu, a potem przetrwać i wreszcie, gdy życie dało mu drugą szansę… Lion. Droga do domu przez to, że jest historią pisaną na podstawie wspomnień autora, jest wyjątkowo prawdziwa w odbiorze, choć chwilami trudno uwierzyć, że to, co napisał on na kartach tej powieści, wydarzyło się naprawdę. Intrygujący jest sposób, w jaki odtwarzał własną „wyprawę”, opierając się o okruchy wspomnień z tego czasu a także czas, jaki poświęcił, będąc już dorosłym facetem na znalezienie miasteczka, w którym się narodził i w którym pozostała jego biologiczna rodzina. Przyznam, że dawno już nie czytałam książki, która tak mocno potrafiłaby potrząsnąć mną podczas lektury i pozwoliła poczuć to, co czuł Saroo od chwili, gdy poznawałam jego historię. Smutek, rozpacz, strach, lecz i radość w chwili, gdy udało mu się zdobyć coś do jedzenia, czy znaleźć kat do przetrwania nocy. Twórca nie „zataił” przed czytelnikiem niczego, czego sam nie czuł, nie doznał, co dodatkowo wpływa na odbiór podczas czytania. Lion. Droga do domu pomimo specyficznej i niełatwej tematyki zarazem jest książką, którą czyta się niezmiernie dynamicznie i miło (jeśli można tak powiedzieć o tej książce). Jednak zdarzały się fragmenty, w których twórca zbytnio zagłębiał się w szczegóły, próbując rozłożyć je na tzw. Czynniki pierwsze, co zdecydowanie mogło zostać pominięte, wtedy książka ebook była by nieco krótsza, a z pewnością nie straciłaby na swoim przekazie. Podsumowując: Lion. Droga do domu to książka, która porusza, nie tylko serca. Skłania do refleksji i motywuje, nie można bowiem tracić nadziei. Wzruszająca historia małego chłopca, który gubiąc się, zyskał szansę na nowe, lepsze życie na innym kontynencie, który nigdy nie zapomniał o własnych korzeniach i do skutku usiłował poznać własną przeszłość, biologiczną rodzinę. Tak więc, jeśli macie ochotę poznać historię pięcioletniego Saroo, koniecznie sięgnijcie po tę książkę. Polecam.

  • marchewka1

    Tylko życie potrafi stworzyć taką historię, o jakiej nam by się nawet nie śniło. To, co w powieściach wydaje się nierzadko niemożliwe, w rzeczywistości okazuje się prawdziwe. Dzieje ludzi bywają tak skomplikowane, że nierzadko nie dajemy im wiary, posądzając kogoś o dużą wyobraźnię, ale życie zawsze zweryfikuje prawdę. Pięcioletni Saroo, czekając na brata na dworu kolejowym zasypia, po przebudzeniu wpada w panikę i szukając rodziny, wchodzi do pociągu i znów morzy go sen . Gdy budzi się w oddalonej półtora tysiąca kilometrów Kalkucie, trudno wyobrazić sobie nawet jak może dać radę i do czego będzie zmuszony, żeby przeżyć. Niewyobrażalne zastraszanie, głód, ciągła ucieczka przed handlarzami organów ludzkich, żebranie o cokolwiek do jedzenia.Na własnej drodze na szczęście napotyka również i niezłych ludzi i właśnie dzięki jednemu z nich zostanie otoczony w końcu właściwą opieką i możliwa jest jego adopcja. Trafia do Australii, do rodziny, która jest w stanie zaoferować mu prócz miłości to wszystko, na co nie mógłby mieć możliwości w swoim rodzinnym kraju. Opieka medyczną, możliwość wykształcenia, te rzeczy wydają się dla nas czymś codziennym i dostępnym. Indie to jednak kraj wielkich kontrastów a bieda jest jedną z największych na świecie. Saroo nigdy nie zapomniał własnej rodziny. Jego marzeniem jest odnaleźć ją, czy jest to jednak możliwe? Czy zaufa własnej pamięci a jego postanowienie będzie na tyle silne żeby mu podołać?Czytając tę książkę ciężko momentami nie poddać się wrażeniu, że jest ona tylko i wyłącznie fikcją. Pewne wydarzenia, sytuacje, wydają się na tyle nieprawdopodobne, że z trudem przyjmujemy do wiadomości – to działo się naprawdę. I jest to zdecydowany atut tej powieści. Zarówno główna postać jak i jej historia, wzbudza taki ogrom emocji, że nie sposób poddać im się i stać się bezpośrednimi uczestnikami zdarzeń. Według mnie jest to książka ebook o niesamowitej tęsknocie; za matczyną miłością, miejscem do którego w jakiś sposób się przynależało. Dla Saroo rodzina stanowiła kwintesencję istnienia, gdy zaginął był tak mały, że nie poznał jeszcze innego świata. Wspaniałe jest to, że w tej chwili nowoczesne technologie są niebywale przydatne w takich poszukiwaniach a i przez to kontakt z wieloma osobami zdecydowanie ułatwiony.Każdy z nas ma w własnej pamięci miejsca, z którymi się utożsamia, i bez których jego przeszłość wydaje się mieć luki czy być niepełna. Główny bohater wyrusza w podróż żeby odnaleźć też cząstkę siebie, pozostawioną w rodzinnej miejscowości. Czy uda mu się ją odnaleźć?Zdecydowanie polecam.

  • Mea Culpa

    Pięcioletni Saroo wsiada do pociągu, w którym chyba znajduje się jego starszy brat. Zmęczony czekaniem zasypia w wagonie na ławce, pewny że wraca do domu. Niestety intuicja go zawodzi, budzi się w obcym miejscu, w pięciomilionowej Kalkucie. Świat ten jest niebezpieczny, a dzidziuś pozostawione samo sobie staje się obiektem zainteresowania gangów, pedofilii i morderców. Rozpoczyna się potyczka o przetrwanie, o jedzenie i miejsce do snu. Po wielu miesiącach ciężkich prób odnalezienia drogi do domu, głodówki, tułaczki i ucieczki trafia na policję, skąd zostaje przewieziony do ośrodka dla młodocianych bandytów a także zaginionych dzieci, a następnie stamtąd trafia do sierocińca. To właśnie tam zostaje adoptowany przez australijską rodzinę Brierley'ów. To oni dadzą mu miłość, schronienie i bezpieczeństwo, a on stopniowo będzie mógł się zaaklimatyzować i znowu zaufać ludziom. Jednak myśl o znalezieniu rodziny nie daje mu spokoju, więc postanawia ich odszukać. "Lion. Droga do domu" to wydanie wznowione, rozszerzone i dostosowane oprawą graficzną do filmu, który do kin trafił drugiego grudnia. Jest to opowiadanie autobiograficzna, opowieść o potyczce do jakiej został zmuszony pięcioletni chłopczyk a także o jego rozpaczliwej próbie odnalezienia ukochanej rodziny.Jest to następna książka, którą nie sposób recenzować pod wobec poprawności, kreacji bohaterów czy tworzeniu fabuły. Oparta na faktach wzbudza całą gamę uczuć, niezależnie od sposobu jej opowiedzenia. Jednak lekturę mimo wszystko czyta się bardzo szybko, czytelnik wciąga się w treść, która rzutuje na jego emocjach. Najczęściej towarzyszyło mi oburzenie i współczucie. Złość na otaczający nas świat przerodziła się w bezsilność, z którą obserwowałam wydarzenia ukazujące długą drogę do upragnionego spokoju małego dziecka. Książka ebook podzielona jest na konkretne epizody symbolizujące treść fragmentu. Jest pomiędzy innymi element poświęcona wspomnieniom rodzinnego domu jak i osobna, która obrazuje zmagania z niebezpieczeństwami dnia codziennego. Twórca pozwolił nam spojrzeć na świat oczami przerażonego dziecka, dla którego wszystko jest duże i straszne. Saroo okazał się chłopcem o wielkiej sile i determinacji, która pozwoliła mu przeżyć ten tragiczny okres w swoim życiu. Pokazał, że nadzieja może zdziałać cuda, a poddanie się nie wchodzi w grę, jeśli człowiek odpowiednio się uprze i będzie miał chęć walki. Koniec końców jest to budująca pozycja, pomimo wszystkich przykrych doświadczeń. Jest otuchą, nadzieją dla wielu zagubionych ludzi. Sam fakt, że pozycja przedstawia dzieje dzidziusia powoduje w człowieku chęć poznania tej historii, a uczucia, które będą u nas najbardziej widoczne to wściekłość i żal. Myślę, że każdy powinien przeczytać tę książkę, usłyszeć o tragedii jaka spotkała Saroo.Recenzja znajduje się też na www.zksiazkadolozka.blogspot.com

  • Ksiazkomania

    Najbardziej niesamowite są te historie, które zdarzyły się naprawdę. Czytając historię opartą na faktach nie możemy ukryć żadnych emocji. Staramy się zrozumieć bohatera, ale czasami jest to po prostu niemożliwe. Czasami wykracza to poza nasze możliwości. Tak właśnie jest w przypadku Saroo Brierley’a. Ja nie byłam w stanie wyobrazić sobie, co ten, teraz już dorosły, chłopak przeszedł w wieku pięciu lat. To niesamowita historia, która jest warta każdej poświęconej sekundy i każdej uronionej łzy.„W rzeczywistości, każde ze wspomnień miało dla mnie znaczenie. W głębi duszy czułem, że są wszystkim, co mi zostało, i ciągle do nich wracałem, bojąc się, ze zapomnę.”Autorem powieści jest jej główny bohater Saroo Brierley. Gdy Saroo miał 5 lat wsiadł do pociągu, myśląc, że tam jest jego brat i razem wrócą do domu. Niestety mały chłopczyk się pomylił… pociąg wywiózł Saroo setki kilometrów od domu. Chłopczyk musiał sam radzić sobie na ulicach Kalkuty, szukać pożywienia i schronienia. Nie dostał pomoc od nikogo. Aż w końcu los się do niego uśmiechnął. Trafił do ośrodka adopcyjnego i stamtąd aż do Australii, gdzie odnalazł świeży dom i nową rodzinę.„Lion. Droga do domu” to niesamowita i cudowna historia, która wzrusza przez cały czas. Nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, co czuł Saroo jako pięciolatek, sam na ulicy dużego miasta. To był tylko mały chłopiec, który się zgubił, a odwagi i siły może pozazdrościć mu niejeden dorosły mężczyzna. Szczęście w nieszczęściu, że Saroo wychował się w ubogiej rodzinie, gdzie dzieci opiekowały się najmłodszym rodzeństwem, same szukały sobie pożywienia i zajęcia. Gdyby ta historia przydarzyła się pięciolatkowi z zamożnej dzielnicy, wątpię czy by sobie poradził. Saroo był mądrym dzieciakiem, jednak jak się dowiadujemy z książki, nie raz miał pietra. Wcale mu się nie dziwię.Saroo Brierley własną historię opowiedział w bardzo ładnym stylu. Mowa też nie sprawia nam problemów. Dodatkową atrakcją są fotografie autora zamieszczone w środku książki. Są fotografie z dzieciństwa Saroo, lecz też z jego pierwszej wizyty w Indiach po zamieszkaniu w Australii. Na końcu książki jest mapa, która zawiera przykładową trasę, jaką pokonał mały Saroo. Dla ciekawskich czytelników mam małą zachętę – w książce pdf pojawia się motyw Polski. Jeżeli ktoś jest ciekaw, co łączy Saroo z Polską, zapraszam do lektury.„Ostrożność w połączeniu z koniecznością podejmowania ryzyka miały mi towarzyszyć przez cały czas mojej tułaczki.”Historia Saroo jest bardzo emocjonalna i wzruszająca. Sam fakt, że wiemy iż ta historia wydarzyła się naprawdę, wzrusza do łez. „Lion. Droga do domu” to coś więcej niż opowieść ze szczęśliwym zakończeniem. Oczywiście, to że napiszę iż jest szczęśliwe zakończenie nie stanowi żadnego spoilera. Z samego opisu książki wynika, że Saroo odnajduje rodzinę po dwudziestu pięciu latach rozłąki. „Lion. Droga do domu” to cudowna historia, która uświadamia nam, że na tym świecie istnieje coś takiego jak ludzka dobroć. Państwo, którzy adoptowali Saroo, którzy dali mu dom i stworzyli rodzinę to bardzo odważni, dobrzy ludzie. Adoptowali Saroo na odległość, nie widzieli go wcześniej, nie mieli konkretnego „planu” na własne adoptowane dziecko. Choć mogli mieć własne dzieci, to chcieli mieć dziecko, które potrzebuje pomocy. Nie umie nawet omówić tego co zrobili, lecz pisząc, że ocalili komuś życie na pewno nie skłamię. „Lion. Droga do domu” to opowieść pełna nadziei, odwagi, lęku, strachu, lecz także piękna, miłości, siły i wytrwałości. Saroo Brierley dzięki własnej determinacji znalazł własny dom, mógł spotkać się ze swoim rodzeństwem i matką, tą która go urodziła. Ta historia wydaje się doskonale wyreżyserowana, jednak to prawdziwe życie, prawdziwe wydarzenia i prawdziwe uczucia. Saroo dzięki niewielu wspomnieniom, jakie zapamiętał mając pięć lat, znalazł drogę do domu. Niesamowite, że choć to wydaje się mało, zapamiętał aż tyle szczegółów, które pomogły mu w tej najistotniejszej drodze w jego życiu. „Lion. Droga do domu” pokazuje, że nie powinniśmy się poddawać, nie powinniśmy tracić nadziei, a powinniśmy umieć korzystać z szans pojawiających się w naszym życiu.Historia Saroo Brierley została przeniesiona na wielki ekran. Nie oglądałam jeszcze filmu, lecz jestem pewna, że książka ebook zdecydowanie oddaje więcej emocji niż film. Można cudownie zagrać rolę, lecz czytając cudowne słowa, spisane przez kogoś kto je przeżył, to jest coś bardziej fascynującego. Szczerze zachęcam wszystkich do przeczytania „Lion, Droga do domu”. To niesamowita historia, która odmieni spojrzenie na życie każdego czytelnika, lub chociaż sprawi, że na moment oderwie się od spraw codziennych i pomyśli o Saroo, o tym co przeżył i innych dzidziusiach i ludziach, których gdzieś tam w świecie życie pisze własny, niesamowity scenariusz. Mam nadzieję, że dużo z takich historii skończy się happy endem. http://ksiazkomania-recenzje.blogspot.com/

  • Sol

    Historia oparta na faktach. Historia, którą napisało życie. Historia poruszająca, zaskakująca i smutna, ponieważ prawdziwa. Byłam bardzo interesująca tej książki. Film na jej podstawie obejrzę na pewno, ponieważ jestem ciekawa, która forma spodoba mi się bardziej. Książka ebook jest dobra, owszem... Jednak ja nie przepadam za takimi książkami, gdzie opisy górują, a tutaj opis goni opis, a dialogów jest mało. Rozumiem jednak, że twórca chciał jak najdokładniej omówić własną historię i skupił się głównie na opisach - dlatego nie czepiam się tego, lecz musiałam o tym wspomnieć. "Lion. Droga do domu" opowiada historię młodego chłopca, który przez własną i brata nieuwagę, zgubił się w dużym świecie... Trudno biednemu chłopczykowi odnaleźć drogę do domu, a rodzinie, której się nie przelewa, odnaleźć zaginionego jej członka. To z początku złapało mnie za serce. Mały chłopiec, który gubi się i jedyne czego pragnie, to wrócić do domu. Zawsze jest mi żal małych, zagubionych dzieci - dlatego, od pierwszych stron bardzo wczułam się w życie Saroo. Z olbrzymią ciekawością czekałam na to, jak zakończy się historia, którą poznajemy dzięki Saroo, jako małym chłopcem, a kończymy z dorosłym mężczyzną. Postać Saroo wyjątkowo mi zaimponowała dążeniem do celu. Tym jak bardzo był zdeterminowany, żeby odnaleźć własnych bliskich, własną rodzinę. Dzięki temu, że historia ta jest prawdziwa, zyskuje ona w moich oczach na własnej niesamowitości, na tym, że poruszyła mnie w dużym stopniu, lecz też zmusiła do pewnych refleksji. Mam nadzieję, że każdego, kto zechce zapoznać się z "Lion. Droga do domu" zmusi do zastanowienia się ponad wieloma sprawami, zmusi do refleksji, poruszy... Mam nadzieję też na to, że ten tragedia małego chłopca poruszy Wasze serca. Wystarczy, że otworzycie się na historię Saroo, a reszta przyjdzie sama. sol-shadowhunter.blogspot.com

  • zolzowata_franca

    "Lion. Droga do domu" to historia prawdziwa, ale tak niewiarygodna, że ciężko uwierzyć, by mogła zdarzyć się naprawdę.Saroo to 5-letni chłopczyk mieszkający wraz z dwoma braćmi Guddu i Kallu, siostrą Sakilą a także matką w Indiach. Ich dom to jedno pomieszczenie w którym muszą się wszyscy pomieścić, służące im za kuchnię, sypialnię i łazienkę, są jedną z bardzo wielu ubogich rodzin mieszkających w dzielnicy muzułmańskiej. Matce bardzo trudno utrzymać czwórkę dzieci, posiłki bywają u nich wręcz głodowe, w związku z tym dzieci proszą obcych o jedzenie, albo po prostu kradną. Kiedy pewnego dnia Guddu wybiera się do sąsiedniej miejscowości, Saroo upiera się, by brat zabrał go z sobą. Guddu zostawia Saroo na dworcu kolejowym, nakazując mu nie ruszać się z miejsca, póki nie wróci. Chłopczyk zasypia. Po przebudzeniu okazuje się, że brata nie ma, ze zdenerwowania wsiada do pociągu stojącego na stacji i znów usypia. Budzi się, kiedy pociąg jest w biegu, a w wagonie nikogo, tylko on Saroo, niewyobrażalnie przestraszony pięciolatek. Mimo stacji na których pociąg się zatrzymuje, Saroo nie może nic zrobić, drzwi pociągu nikt nie otwiera, a on sam, jest zbyt mały i słaby, by sobie z nimi poradzić. Jedzie tak dużo godzin, aż dojeżdża do Kalkuty, gdzie drzwi pociągu się otwierają, a Saroo znajduje się w tłumie ludzi, w olbrzymim mieście, gdzie zło czai się za każdym rogiem. To tylko wstęp do wielkiej historii naszego bohatera. Jak potoczą się jego dalsze losy? Gdzie znajdzie własne miejsce na Ziemi? Jak wspomniałam wcześniej, historia niewiarygodna, pełna wzruszeń, emocji, strachu, radości, dobroci i zła. Historia dająca nadzieję ludziom, którzy poszukują własnych bliskich, co zresztą było głównym celem autora Saroo Brierley'a. Opowiedział własne losy nie dla sławy, a dlatego, że ludzie czuli potrzebę poznania jego losów. Dzięki autorowi poznamy też Indie, widziane oczami małego, przestraszonego dziecka, jak i dorosłego mężczyzny. Twórca porusza też temat adopcji dzieci niechcianych w Indiach."Lion. Droga do domu" to książka, obok której nie można przejść obojętnie. Na pewno wywarła na mnie ogromne wrażenie i pozostanie w mojej pamięci długie lata.2 grudnia do kin wszedł film nakręcony na podstawie opowieści Saroo Brierley'a o tym samym tytule. Dopóki co zalecam książkę, filmu nie widziałam.

  • Renifer

    Inaczej czyta się powieść, w której postaci i wydarzenia są fikcyjne. Doceniam wówczas pomysłowość autora, interesujące zwroty akcji, charakternych bohaterów. Lecz zupełnie inaczej czyta się historię prawdziwą, napisaną przez głównego bohatera. Co interesujące pierwsze opisy książki “Lion. Droga do domu” nie pozwalały mi uwierzyć w to, że ta historia jednak nie jest zmyślona. Historia, którą opowiada dorosły Saroo rozpoczęła się w Indiach, kiedy chłopczyk miał zaledwie 5 lat. Saroo wychowywał się w niewielkim miasteczku, mieszkał z mamą i rodzeństwem. Rodzina Saroo była biedna, dzieci nierzadko żebrały albo zajmowały się drobnymi pracami, byle tylko wspomóc budżet rodzinny. Mimo niełatwej sytuacji chłopczyk czuje się kochany i bezpieczny ze własną rodziną. Opisy dziecięcych lat spędzonych z rodzeństwem i mamą są poruszające. Nierzadko padają słowa, że jako dzidziuś Saroo był najczęściej głodny, lecz przywykł do tego i nauczył się z tym żyć. Dzięki jego wspomnieniom możemy dowiedzieć się, jak wygląda życie w Indiach widziane oczami dziecka, jak radzi sobie kobieta, która ma kilkoro dzieci, musi zarobić na ich utrzymanie, a jednocześnie zająć się nimi w domu. Punktem zwrotnym tej historii jest dzień, w którym Saroo wsiada do pociągu i zasypia. Chłopczykowi wydawało się, że widział brata, chciał pojechać z nim, dlatego wsiadł do pociągu. Tam zasypia zmęczony i jedzie w nieznane. Nieznane okazuje się być bardzo daleko od domu. Saroo dojeżdża do Kalkuty, pięciomilionowego miasta, gdzie mały chłopczyk nie ma szans przeżyć. Jego wspomnienia z tego okresu, opowiedziane z drobnymi szczegółami, potrafią poruszyć. Mnie najczęściej wprawiały w osłupienie. Nawet kilka dni po przeczytaniu książki myślałam o tym, że to nieprawdopodobne, że Saroo wyszedł z tej historii cały. Chłopczyk trafia do sierocińca i dość dynamicznie do rodziny zastępczej. Po latach postanawia odnaleźć własną rodzinę. Więcej szczegółów nie mogę wam zdradzić, ponieważ odbiorę wam możliwość odkrycia tej książki samemu.Jego historia jest nieprawdopodobna, pełna niełatwych doświadczeń i strachu dziecka. A przy tym wszystkim Saroo wielokrotnie powtarza, że miał dużo szczęścia, więcej niż inne dzieci w podobnej sytuacji. Przeczytajcie jak sobie radził na ulicach Kalkuty a także jak po latach postanowił poszukać własnej rodziny. Opierał się jedynie na własnych wspomnieniach, które mimo wszystko nie były wystarczające. Wielkim plusem książki są fotografie zrobione przez Saroo. Minusem jest styl pisania, bardzo łatwy z częstymi powtórzeniami. Lecz przekłada się to w jakimś stopniu na wiarygodność, po prostu czułam jakby ktoś opowiadał mi historię własnego życia. Pewnie są osoby, którym będzie to przeszkadzać, dla mnie było do zniesienia, skupiłam się na wydarzeniach.Na koniec jeszcze przypomnienie, że od 2 grudnia w kinach można oglądać film, który powstał na podstawie książki.

  • Agnieszka Szymaniak

    Lion. Droga do domu to książka, którą czytasz i zastanawiasz się jak to możliwe. Saroo Brierley jako sześcioletni chłopczyk normalnie zaginął szukając własnego brata, wsiadł do pociągu i obudził się w Kalkucie, która dla biednego chłopca była niczym dżungla. Trafia do ośrodka dla sierot a następnie do Australii do rodziny adopcyjnej. Nie zna angielskiego, nie wie co się dzieje, niedawno był ze własną rodziną a teraz jest zupełnie w obcym państwie i staje przed zupełnie obcymi ludźmi, którzy mają być jego rodziną. Historia niesamowita, lecz myślę, że Saroo miał bardzo wiele szczęścia w nieszczęściu, bo trafił do rodziny zamożniejszej a co najważniejsze, do rodziny która nie usiłowała odciąć jego hinduskich korzeni. Z biedy trafił do świata, gdzie miał dostęp do Internetu, który dzięki uporowi stał się jego wybawieniem i dzięki Google maps znalazł własne rodzinne miasto. Takie scenariusze może napisać tylko życie, historia, która trafiła na ekrany kin i która daje nadzieje.