Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Zachwycająca historia o miłości, która przywraca do życia.W własnej księgarni – o dużo mówiącej nazwie Apteka Literacka – Jean Perdu sprzedaje książki tak jak farmaceuta medykamenty. Umiejętnie rozpoznaje, co ktoś nosi w sercu, i oferuje odpowiednią fabułę na konkretny problem. Nie potrafi jednak uleczyć swojego cierpienia, które zaczęło się pewnej nocy dużo lat temu, kiedy odeszła od niego ukochana kobieta.Wszystko się zmienia, gdy Jean w końcu otwiera pozostawiony przez nią list. Wcześniej nie miał odwagi go przeczytać...
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Lawendowy pokój |
Autor: | George Nina |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Otwarte |
Rok wydania: | 2014 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
https://zbieraczkaksiazek.blogspot.com/2015/06/lawendowy-pokoj-nina-george.html
https://zbieraczkaksiazek.blogspot.com/2015/06/lawendowy-pokoj-nina-george.html
https://zbieraczkaksiazek.blogspot.com/2015/06/lawendowy-pokoj-nina-george.html
Każde spotkanie z nową książką jest jak podróż w nieznane. Bywa, że lektura przypomina jazdę rozpędzonym pociągiem ponad przepaścią, innym razem to niespieszna przejażdżka stylową dorożką wśród zapierających dech w piersiach krajobrazów utkanych z narracyjnej mapy słów, wrażeń, przenikających się obrazów i refleksji. Każda następna lektura to nowe przeżycia, inne pejzaże, inny nastrój, odmienne emocje. „Lawendowy pokój” wzbudził we mnie ambiwalentne doznania. Tytuł książki i jej okładkowa recenzja zapowiadały smaczny literacki kąsek dla fanów słowa pisanego. Z olbrzymimi nadziejami i apetytem na ekstatyczne literackie uniesienia przystąpiłam do lektury. Opowieść zdawała się współgrać z nostalgicznym nastrojem charakterystycznym dla schyłku lata, a początek snutej przez autorkę historii zapowiadał się obiecująco: czytelnik wyrwany z uścisku szarej rzeczywistości trafia do pływającej księgarni na barce o nazwie „Apteka Literacka”, która przyprawia fanów ebooków o szybsze bicie serca. Zawsze marzyłam, by znaleźć się w takim miejscu. Poznać księgarza, który leczy za pomocą lektury. Dawkuje książki niczym lekarstwo. Odpowiednio dobranymi historiami literackimi leczy ludzkie dusze, ludzkie zranienia, wydobywa czytelnika z otchłani nieszczęścia, cierpienia, mroku. I rzeczywiście początek książki zapowiadał się ciekawie, lecz im dalej zagłębiałam się w lekturę, tym wzmagał się mój niedosyt. Moje zastrzeżenia wzbudziła niekonsekwencja autorki. Opowieść o ebookach i księgarzu – lekarzu dusz w pewnym momencie zaczęła ocierać się o kicz. Szczególnie zirytowało mnie zakończenie powieści: przewidywalne, łzawe, całkowicie odbiegające od konwencji, w jakiej utrzymany był intrygujący początek fabuły. Melodramatyczne dialogi i sytuacje przyćmiły w moich oczach atuty powieści. Fabuła okazała się zbyt zagmatwana, raziły sztucznie zagęszczone wątki i niewiarygodne sytuacje, a otoczka momentami cukierkowego sentymentalizmu sprawiła, że kreacja głównego bohatera utraciła na autentyczności. Jean Perdu, budzący sympatię księgarz i fan dobrej literatury, który zaskarbił sobie moje względy w pierwszych rozdziałach książki, wraz z rozwojem fabuły zaczął mnie irytować. Sceny łóżkowe emanujące łzawą uczuciowością nie pasowały do bohatera, który początkowo został wykreowany na samotnika zamkniętego w świecie książek, trawionego przez bolesne wspomnienia, żal, gorycz i rozpamiętywanie straty. Pomysł na opowieść był świetny, lecz całość traciła na uroku za sprawą budzących zastrzeżenia dysonansów i niespójności, które zaważyły na ostatecznej opinii o lekturze. Można się sprzeczać na temat roli literatury. Na zarzut, że opowieść jest alogiczna i nieprawdziwa, zapewne padnie – skądinąd słuszne – stwierdzenie, że zadaniem literatury nie jest kopiowanie rzeczywistości, ale opowieść o meandrach i paroksyzmach ludzkiej duszy, o ludzkich namiętnościach i ukrytych głęboko w podświadomości niewyartykułowanych tęsknotach, lękach i nadziejach nawet za pośrednictwem całkowicie odbiegającej od realiów fabuły. Lekarz dusz uzdrawiający za pomocą ebooków sam potrzebuje uleczenia. Tak zapowiada się początek lektury. Bardzo lubię książki o metamorfozach duszy, o przełamywaniu wewnętrznych ograniczeń i pokonywaniu życiowego impasu, jednak dla mnie kluczowa jest prawda psychologiczna. A tej – mimo żywej akcji, zaskakujących rozwiązań fabularnych, wątku romansowego, motywu podróży, tej dosłownej i tej metaforycznej, duchowej – brakowało w powieści. Natłok rozmaitych konwencji zastosowanych w utworze – romans, opowieść drogi, opowieść sentymentalna, opowieść z kluczem, opowieść filozoficzna itd. – negatywnie odbił się na konstrukcji książki. Zabrakło w niej „błogosławionej prostoty”. Czytelnik zmaga się z wrażeniem, że w powieści jest wszystkiego za dużo. Zamiast „kropki ponad i” lepszym rozwiązaniem są niedopowiedzenia, gra z czytelnikiem, szczypta niejednoznaczności okraszona garścią niuansów, pozostawienie przestrzeni dla fantazji czytelnika. Aby nie pogrążać się w zbytnim krytycyzmie i zadośćuczynić oczekiwaniom zwolenników „Lawendowego pokoju”, warto przywołać atuty książki, których będą bronić moi antagoniści. Czym może sobie zaskarbić uznanie czytelników autorka powieści? Chociażby tym, że jej bohater, właściciel Apteki Literackiej, księgarz i lekarz dusz pan Perdu, mógłby zapisać im „Lawendowy pokój” jako receptę na bezbarwną codzienność, zatracenie się w rutynie – a jak mawiał Gabriel García Márquez, „rutyna jest jak rdza”… A zatem jeśli brakuje wam impulsu do zmiany, motywacji do wyrwania się z kolein przewidywalności i monotonii życia, jeśli paraliżuje was strach przed zmianą, przed opuszczeniem nieźle znanej, lecz nudnej i martwej strefy komfortu, jeśli boicie się życia toczącego się za progiem oswojonej i uporządkowanej, niezmiennej i powtarzalnej egzystencji wtłoczonej w ramy rutyny – sięgnijcie p
"W naszych snach zmarli żyją nadal. Sny są jak obrotowy pomost między wszystkimi światami, między czasem i przestrzenią." Nina George stworzyła bardzo klimatyczną powieść, przyjemną, ciepłą, wypełnioną wiarą i nadzieją, lecz też skłaniającą do refleksji na temat przemijania, odchodzenia, radzenia sobie z utratą najbliższej osoby. Najlepszym balsamem na bolesne rany duszy okazuje się miłość, wyznaczająca sens życia, przynosząca ukojenie, wyzwalająca spełnienie. Jednak, żeby ją dostrzec i poczuć, trzeba wpierw uporać się ze zdruzgotanymi marzeniami, zawiedzionymi oczekiwaniami, ponurymi cieniami przeszłości. Nie jest to łatwe, tym bardziej jeśli, tak jak główny bohater powieści, przez nad dwadzieścia lat pielęgnuje się w sobie rozpacz, smutek i gorycz. I choć Jeanno Perdu leczy życiowe zawiedzenia innych ludzi, oferując książki z pływającej paryskiej Apteki Literackiej, to jednak nie potrafi pomóc samemu sobie. Przypadkowe zbiegi okoliczności doprowadzają go do zapomnianego listu sprzed dwóch dekad. Zawarta w nim treść wywołuje niedowierzanie, udrękę i cierpienie. Pięćdziesięcioletni księgarz pod wpływem impulsu podejmuje zaskakująca dla siebie decyzję wyruszenia w podróż mającą odmienić jego życie, wyrwać z nudnej rutyny, nadać świeży sens, złagodzić wyrzuty sumienia, nauczyć wybaczać. Towarzyszy mu młody pisarz Maximilian Jordan, przytłoczony nagłą sławą po wydaniu debiutanckiej powieści, niepotrafiący znaleźć weny do stworzenia nowej. Podczas wędrówki docierają do cudownych miejsc, poznają ciekawych ludzi, przeżywają intrygujące przygody, odkrywają skrywane głęboko w sercach tajemnice, lecz też określają swoją tożsamość. Dokąd zaprowadzi ich przeznaczenie? Jakie niespodzianki przygotuje dla nich los? Czy znajdą upragnione szczęście i wewnętrzny spokój? Autorka nastrojowo prowadzi czytelnika w głąb zawiłości ludzkich dusz, różnobarwnych emocji, ukrytych talentów i sentymentalnych retrospekcji. Lekka, wdzięczna i przyjemna oferta czytelnicza. Aczkolwiek w drugiej części brakowało mi natchnienia i polotu z początku powieści, jakby gdzieś po drodze, wśród lawendowych obrazów, rozmył się interesujący pomysł na fabułę, bazujący na czymś więcej niż tylko obyczajowe wątki. bookendorfina.pl
Jean Perdu prowadzi wyjątkową księgarnie o nazwie Apteka Literacka. Facet analizuje własnych klientów, a wyjątkowa intuicja i trafne obserwacje pozwalają mu sprzedawać odpowiednie dla nich książki. Zadaniem konkretnych powieści jest uśmierzanie bólu i pomoc w rozwiązaniu konkretnych problemów. Pomimo tych umiejętności Jean nie potrafi uporać się ze swoim złamanym sercem. Od dwudziestu lat cierpi, gdyż opuściła go jedyna kobieta, którą kochał. Został mu po niej list, którego przez tyle czasu nie miał odwagi otworzyć. Wskutek pewnych okoliczności bohater poznaje jego zawartość i wszystko się zmienia. Jego świat staje do góry nogami i postanawia wyruszyć w podróż by znaleźć odpowiedzi na dręczące go zapytania i nauczyć się żyć z poznaną prawdą. "Lawendowy pokój" to następna opowieść Niny George, z którą przyszło mi się zmierzyć. O ile "Księga snów" wywarła na mnie wielkie wrażenia, tak ta pozycja wywołała lekkie rozczarowanie. Z jednej strony temat wydał mi się oklepany, facet cierpiący z powodu nieszczęśliwej miłości, poszukujący sensu w życiu, a z drugiej sposób przedstawienia był ujmujący. Szkoda, że nie udało mi się zżyć z bohaterami, nie pałałam do nich niechęcią, czułam raczej obojętność. Ich dzieje powinny mnie wzruszyć, ale niestety tak się nie stało. Plusem w ich kreacji jest to, że nie są banalni, schematyczni, lecz różnorodni i w większości sympatyczni. Cudowna okładka może sugerować, że dostaniemy lekką historię, którą możemy się delektować. Pisarka poruszyła tu natomiast kłopoty natury ludzkiej i przedstawiła je w poważny i melancholijny sposób. Podczas czytania czułam nostalgię, udało mi się dostrzec mądrość, jaką przekazuje nam Nina George, ale nie byłam poruszona tak, jak inni czytelnicy. Fabuła została poprowadzona w sposób przemyślany, aczkolwiek nie uświadczymy tu nieoczekiwanych zwrotów akcji. Tak jak poprzednim razem jestem zachwycona stylem autorki, który jest plastyczny i klimatyczny. "Lawendowy pokój" to powieść, która niestety niezbyt przypadła mi do gustu. Rozumiem jej istotę i to, jakie prawdy zostały przekazane, ale spodziewałam się po niej wiele więcej. Nie zmienia to faktu, że stale jestem oczarowana twórczością Niny George i zachęcam do sięgania po jej książki.
„Lawendowy pokój” Niny George to opowieść idealnie nadająca się na poprawienie nastroju i relaksującą lekturę. To też gratka dla moli książkowych, gdyż książki stają się tu równoprawnymi bohaterami i ogrywają rolę nie mniejszą niż ludzie.Akcja wciąga od pierwszych stron – któż nie uległby czarowi francuskiej „Apteki Literackiej” prowadzonej przez Jeana Perdu, księgarza z misją, bez reszty oddanemu pracy i kryjącemu głęboko w sercu jakąś tajemnicę. Stopniowe poznawanie tego sekretu jest równie ciekawe jak śledzenie bieżących zdarzeń z życia mężczyzny, który potrafi godzinami rozprawiać o literaturze i ulubionych książkach. Wybiera je starannie dla własnych klientów i dla siebie, wierząc, że lektura odpowiednich tytułów może uleczyć duszę, pomóc się wypłakać, przejść przez rodzinne dramaty i oddalić się od codziennych problemów.Bardzo spodobały mi się fragmenty, w których pan Perdu analizuje i porównuje przeczytane powieści i opowiadania. Mówi o nich z wdziękiem, raz z powagą, raz z humorem, ze znajomością tematu i olbrzymią miłością. Taki stosunek do literatury może zrozumieć tylko ktoś, kto sam jest molem książkowym i nie wyobraża sobie życia bez książek.Fabułę urozmaicają różnorakie plany czasowe. Obok bieżącej akcji poznajemy wydarzenia sprzed lat, które sprawiły, że księgarz bardzo się przemienił i zdecydował na samotność. Te retrospekcje pokazane są z dwóch różnorakich perspektyw – narratora wszechwiedzącego a także z zapisków ukochanej Jeana. Dzięki temu mamy okazję porównać różnorakie punkty widzenia bohaterów na te same kwestie a także poznać tragiczne zdarzenia sprzed lat.Całość napisana jest lekko, lecz z wdziękiem, więc ciężko nie poddać się swoistej magii „Lawendowego pokoju”. Czasem aż chciałoby się chociaż na chwilę trafić do księgarni na barce, pobuszować w ebookach oferowanych przez pana Perdu i uciąć sobie z nim pogawędkę o ulubionych lekturach. BEATA IGIELSKA
Do tej książki miałam 3 podejścia. Pierwsze dwa spełzły na niczym. Dobiłam do połowy i stale nic mnie nie "pociągnęło". Lecz jestem uparta. Następny raz dało radę. Nie powiem aby była jakoś porywająca... Jest raczej melancholijna. Jeśli ktoś lubi takie chwile bez zbytnich emocji to będzie dobrą lekturą.
Bardzo interesująca wciągająca książka. Nie można sie od niej oderwać
Jako klasyczny wzrokowiec, a do tego zakochany w cudownych krajobrazach, nie mogłam przejść obojętnie obok tej książki podczas szperania w Empiku. Bardzo lubię wydawnictwo Otwarte właśnie za świetną jakość wydawanych ebooków – to istne perełki, te wpadające w oko okładki, dopasowane kolory, czytelna czcionka :) Cudowna okładka przyciągnęła mój wzrok, lecz blurb mówiący o facetowi sprzedającym książki jak leki nie pozwolił mi jej odłożyć. Ten pomysł wydał mi się fantastyczny, sama z chęcią odwiedziłabym taką literacką aptekę.„Czasami pływamy w nieprzelanych łzach i możemy utonąć, jeśli je w sobie zatrzymamy”Jean Perdu prowadzi własną Aptekę Literacką, pomagając ludziom uleczyć własne smutki i dolegliwości. Sam jednak nie potrafi poradzić sobie z tym, że lata temu zostawiła go ukochana kobieta. W starym stole odnajduje list od niej, który zmienia jego życie. Razem ze swoim przyjacielem, młodym pisarzem Maxem, wypływa w podróż, żeby uzyskać odpowiedzi na dręczące go pytania.Pierwsze pięćdziesiąt, a nawet siedemdziesiąt stron było dość przeciętne, nie zachwyciło mnie ani nie wciągnęło bez reszty. Dopiero gdy opuściliśmy paryską kamienicę i przesiedliśmy się na statek, coś drgnęło, pomimo że niekiedy naprawdę była nużąca. Byłam naprawdę zaciekawiona tym co zaraz się wydarzy, lecz zdecydowanie to zakończenie jest najlepszym fragmentem tej książki. Właściwie mogłaby być wiele krótsza, mniej upakowana nieco sztucznymi dialogami i to by wpłynęło zdecydowanie na plus. Autorka przesadziła trochę z liryzmem i patosem, wsadziła swoim bohaterom mnóstwo genialnych myśli, z którymi czasami nie do końca się zgadzałam. Pani George pisze bardzo dobrze, ma lekkie pióro i nie można odmówić jej umiejętności. O dużo lepiej idzie jej jednak kreowanie postaci – zabawnych, z charakterem i z wadami – niż budowanie fabuły.„Z książką w ręce po prostu lepiej mi się oddycha.”Przykro mi, że nie jest to książka ebook dla mnie, trochę rozczarowałam się po przeczytaniu tak wielu pozytywnych recenzji. Lubię, gdy twórca stawia na prostotę i naturalność, a pani George normalnie przedobrzyła przez co jej opowieść nieustanna się bez polotu i w gruncie rzeczy całkiem przeciętna. Zamierzam jednak dać jej drugą szansę i przeczytam „Księżyc ponad Bretanią”.[http://withcoffeeandbooks.blogspot.nl/2016/03/lawendowy-pokoj-nina-george.html]
Przez całą książkę miałam nadzieję na inne zakończenie.
"Najważniejsze rzeczy należy robić powoli - myślał Jean za każdym razem, kiedy zaczynali się nawzajem uwodzić."("Lawendowy pokój" Nina George)"Lawendowy pokój" - książką mówiącą o sobie. Jest to lektura, na którą trzeba poświęcić zdecydowanie więcej czasu, niż trzy wieczory. Nie chodzi o to, że czyta się ją trudno czy mozolnie, lecz ma w sobie coś, co nie pozwala jej pochłonąć w chwilę i po paru dniach ot tak zapomnieć. Nie wiem, jak długo autorka pracowała ponad książką, lecz wiem jedno - zasługuje na to, by poświęcić jej więcej, niż kilka godzinek i rzeczywiście "uwodzi" czytelnika.Nina George to niemiecka niezależna reporterka i pisarka, autorka nad dwudziestu powieści i około stu opowiadań i wielu felietonów. Miłuje koty, a kawa kolumbijska wprowadza ją w stan twórczego natchnienia.Bardzo nierzadko przy wyborze książki kieruję się wyglądem okładki - mam nadzieję, że odzwierciedla ona charakter historii, a podczas lektury będę tak samo zachwycona. Tak również było w tym przypadku - cudowne i malownicze pole lawendy, które prowadzi do niewielkiego lasku a także garby ziemi pieszczone delikatną mgłą. Jak zwykle naszły mnie przemyślenia: co, jeśli lasek jest oznaką tajemnicy, mgła przykrywa kluczowe przeżycie lub wspomnienie (góry kojarzą mi się z adrenaliną, czasem spędzonym z bliskimi i znaczącymi miejscami, np. kultu), zaś wyraźne i zadbane pole lawendy jest symbolem spokoju i porządku? Biorę bez zastanowienia!Zmylił mnie trochę napis "Zachwycająca historia miłości, która przywraca do życia". Spodziewałam się romansu, a dostałam lek na bolące wspomnienia. Kogo ta miłość przywróciła do życia? Bohatera czy obiekt uczucia? "Odczuwam bezbrzeżny wstyd w moich wargach, czuję brak w moich kolanach, a pomiędzy moimi łopatkami mieszka kłamstwo i rozdrapuje je do krwi."("Lawendowy pokój" Nina George)Głównym bohaterem jest facet o imieniu Jean, który prowadzi księgarnię o pięknej i zachęcającej nazwie "Apteka literacka". Sprzedaje książki jak farmaceuta medykamenty, rozpoznaje uczucia odwiedzających go osób i oferuje konkretne tytuły na daną udrękę. Mieszka sam w kamienicy, dziewczyny nierzadko chcą się z nim spotkać i poznać, jednak za każdym razem odmawia. Dlaczego? Tego dowiadujemy się już na pierwszych stronach, gdy do mieszkania obok wprowadza się rozwiedziona i załamana kobieta, potrzebująca "leku".Jean jest jednak osobą, która musi uporać się ze własną przeszłością i wyleczyć swoje Ja, by móc zaopiekować się innym człowiekiem jak należy. Jak pogodzić się z swóim losem i znaleźć ukojenie? Jak pogodzić się ze stratą? Jak odnaleźć siebie? Jak spełnić marzenia? Jak otworzyć się na ludzi?Na te i podobne zapytania Jean znajduje odpowiedź po przeczytaniu listu, który czekał na niego dwadzieścia lat w szufladzie starego stołu. Jeśli choć raz zadaliście sobie powyższe zapytania - ta książka ebook jest przeznaczona dla Was."Ty głupia krowo, dlaczego musiałaś umrzeć w samym środku życia!'("Lawendowy pokój" Nina George)Po przeczytaniu stwierdziłam, że jest jedną z moich ulubionych książek, pomimo: paru chwil nudy i zniecierpliwienia, braku sympatii do jednej z teoretycznych bohaterek i nasączenia książki masą negatywnych emocji. Czasami czułam, że lektura mnie męczy i postanawiałam odłożyć na kolejny dzień. Czasami również miałam ochotę przekartkować, by dowiedzieć się "no i co się w końcu stało?". Jednak jak w życiu bywa, by nadeszły chwile szczęścia, trzeba poradzić sobie ze smutkiem - to właśnie prezentuje autorka w "Lawendowym pokoju". Podróż nieznanymi drogami życia wraz z Jeanem ostatecznie okazała się dla mnie fascynująca i satysfakcjonująca. Łatwy mowa i barwne, jednak nie za długie opisy i porównania wzbudzały we mnie spokój i przynosiły wiele refleksji. Byłam zachwycona pomysłem na książkę: literatura lekiem? To coś dla mnie. Spodobało mi się też umiejętne przeciąganie akcji poprzez wprowadzanie pochwał dań, zapachów, opisywanie smaków i porównywanie ich do książek."Lawendowy pokój" jest przeznaczona dla osób cierpliwych i szukających spokoju i ukojenia, co nie znaczy, że inni nie znajdą w niej przyjemności. Napisana jest idealnie i dopracowana w każdym calu. W zależności od podejścia każdy przeżyje ją inaczej i - być może - odnajdzie inne przesłanie. Ja wyniosłam z niej na pewno pouczającą lekcję: nie ważne, że kogoś straciliśmy. Ważne, że o nim pamiętamy i mówimy o jego czynach. Wówczas on stale ma możliwość życia. Nie możemy się nikogo wyrzekać."Oczywiście nie ma mnie już w tych zamkniętych pokojach.Ale spójrz tutaj! Jestem na zewnątrz.Podnieś oczy, tu jestem!Myśl o mnie i zawołaj mnie po imieniu!Nic nie ubyło tylko dlatego, że już mnie nie ma.Śmierć nic przecież nie znaczy.To, co nas łączyło, będzie trwać na zawsze""Masz rację, Manon.Wszystko stale trwa. Czas spędzony razem jest nieprzemijalny, nieśmiertelny. A życie wcale się nie kończy."("Lawendowy pokój" Nina George)
Dałam się zwieść opisowi na okładce, za którym poszłam jak ćma do światła. Jakaż to kuszące i zachęcające – księgarz uzdrawiający ludzkie dusze książkami. Z wielka nadzieją zabrałam się do czytania, dobrnęłam do połowy i zadałam sobie fundamentalne pytanie: za jakie grzechy ja się tak męczę? Czy naprawdę nie ma nic lepszego do czytania? Mam, więc dałam sobie spokój, ponieważ książka ebook jest po prostu nudna.
Książka ebook jest napisana dobrze, postacie fajnie opisane, sam pomysł z apteka literacka bardzo dobry. Niestety, cały czas miałam wrażenie, ze czytam "cierpienia młodego wertera". Główny bohater zachowywał sie nieżyciowo, nieracjonalnie. Nie mam nic przeciwko wątkom miłosnym w książkach, lecz ten był po prostu denny i sztuczny, przez co książka ebook była dla mnie nudna. Czytałam do końca licząc, ze sie rozkręci, było kilka fajnych wątków, lecz były one krótkie i ginęły w żalach głównej postaci. Nie wrócę nigdy do tej książki, po prostu mnie wynudzila.
Lawendowy pokój to książka ebook która niesamowicie wciąga. Jak już zaczniesz czytać to nie możesz się oderwać i oddajesz się jej w 100%
Ładne wydanie, niezły upominek dla najbliższej osoby, która lubi życiowe książki.
Funkcjonuje jak balsam na skołatane serce. Po trudnym dniu starczy przeczytać kilka stron, żeby idealnie się wyciszyć, a wszystkie kłopoty nabrały właściwych proporcji.Autorka uświadamia, że książki mogą być jak: policzek, przyjaciółka, która okryje nas ciepłym kocem jesienią, kiedy nadchodzi melancholia. Niektóre są jak różowa cukrowa wata migocąca w głowie tylko parę sekund…Problem jest zdefiniowany jako nieumiejętność prawdziwego życia, przyjmowania każdego kolejnego dnia takiego, jaki jest, mianowicie jako jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny i cenny.Przechowujemy stare czasy. Przechowujemy stare wydania osób, które nas opuściły. My sami jesteśmy takim starym wydaniem, pod skórą, pod warstwą zmarszczek, doświadczenia, śmiechu. Tam jesteśmy jeszcze zamierzchłymi osobami. Zamierzchłym dzieckiem, dawną kochanką, dawną córką.Można zastanowić się jakie zdarzenie spowodowało to, jak jesteśmy ukształtowani, kim jesteśmy teraz.Wspaniałe opisy. Oczami fantazji można podziwiać cudne krajobrazy, zwiedzać okolice.Wraz z bohaterem można przeżywać analizę przechodzenia od śmierci, przez okres zranienia do nowego życia.Uczy spoglądać na życie z optymizmem, mimo wszystko.
Piękna, ciekawa, wciągająca, nietuzinkowa powieść. Polecam!
Jean Perdu, właściciel Apteki Literackiej, potrafi coś niezwykłego - jest w stanie zajrzeć w głąb twojej duszy, czytelniku, i podarować ci książkę, która odmieni twoje życie. Mimo to sam jest nieszczęśliwy od chwili, kiedy opuściła go ukochana kobieta. Dopiero po nad dwudziestu latach odważa się przeczytać pozostawiony przez nią list.Niektóre książki, mimo iż nie są specjalnie obszerne, czyta się bardzo długo. Mają w sobie coś takiego, co sprawia, że nie można przebrnąć przez nie w jeden wieczór, jeden dzień, jeden tydzień... Lawendowy pokój należy do grona tego typu powieści. W dodatku mam do co niego bardzo mieszane uczucia i trudno będzie mi sklecić tutaj coś sensownego.Książki traktujące o życiu i człowieku, mające poruszyć coś w czytelniku, nie są dla mnie. Od razu myślę wówczas o Alchemiku, który był, moim zdaniem, zupełnie bezwartościową lekturą. Nie miałam pojęcia, o czym jest Lawendowy pokój do momentu, kiedy się za niego zabrałam. Wierzcie mi, wcale nie uśmiechało mi się czytać opowieść tego typu. Byłam pewna, że te kilka godzin stanie się prawdziwą męczarnią. A jednak nie było tak źle. W gruncie rzeczy to nawet bardzo przyjemnie spędziłam czas.Bardzo wielkim atutem tej książki jest niesamowity klimat. Na początku byłam pewna, że wydarzenia mają miejsce co najmniej kilkadziesiąt lat temu (co oczywiście okazało się jedną olbrzymią bzdurą). A jednak do samego końca nie mogłam się uwolnić od podobnych myśli i uparcie trzymałam się własnej wersji. Po prostu bardziej mi to pasowało do głównego bohatera - zupełnie jakby czas zatrzymał się, kiedy ukochana opuściła Jeana. Coś niezwykłego.Akcja książki jest jedyna w swoim rodzaju i mimo że była trochę dziwna, całkiem mi się podobała. Może i jestem heretyczką, biorąc pod uwagę całokształt tej powieści, lecz najmniej przypadły mi do gustu elementy z pamiętnika Manon. Nudziły mnie okropnie i za każdym razem cieszyłam się, kiedy kończył się poświęcony jej rozdział. Główny bohater - Jean Perdu - momentami bywał dość irytujący, lecz mimo to uważam, że był w porządku. Zresztą to samo mogłabym powiedzieć o całej reszcie postaci, które stanowiły bardzo kluczowy fragment tej historii.Książki pokroju Lawendowego pokoju, jak już wspomniałam wyżej, powinny wywoływać w czytelniku chęć zastanowienia się ponad pewnymi sprawami. Jednak nie w moim przypadku - lektura nie wzbudziła u mnie absolutnie żadnych refleksji. Skończyłam dziś Wybacz mi, Leonardzie i tutaj sprawa ma się zupełnie inaczej. O książce pdf Quicka myślę naprawdę sporo. Wynika z tego, że opowieść Niny George nie trafiła do mnie tak jak powinna. Lecz wcale mnie to nie smuci i w żadnym wypadku nie sądzę tego za wadę.Pamiętacie moje prawo genialności*? Cóż... Lawendowy pokój zatrząsł nim w posadach. Nie wiem, czy to jedyna książka, która z czasem bardziej mi się podoba, lecz na obecną chwilę żadna inna nie przychodzi mi do głowy. Jestem pod wrażeniem.Powieść autorstwa Niny George zdecydowanie nie jest dla każdego. Jeśli nie lubisz refleksyjnych książek, nie bierz jej do ręki, ponieważ ogromnie się rozczarujesz. Jeśli jednak taka literatura jest ci niestraszna, ta pozycja będzie doskonała na kilka zimowych wieczorów spędzonych pod kocem i z kubkiem herbaty w ręku.„Kochać to czasownik, określa czynność... zatem trzeba ją wykonać.Mniej gadać, więcej robić. Nieprawdaż?”*Prawo genialności: „Poziom genialności książki jest odwrotnie proporcjonalny do upływu czasu po skończeniu lektury”.
Bardzo wciągająca lektura ... pięknie się czyta i przenosi nas w świat ...