Średnia Ocena:
Kropla życia
Wioletta pracuje jako kelnerka w Lunie, pubie tłumnie odwiedzanym przez istoty nadprzyrodzone, bezwstydnie kradnące wszystko, co się da i pod byle pretekstem wszczynające bójki. Pewnego dnia w wyniku niefortunnego zbiegu okoliczności wchodzi w posiadanie eliksiru należącego do wpływowej wampirzycy, hrabiny Kraus. Kierowana ciekawością, postanawia go wypróbować i w efekcie następnego poranka budzi się z potwornym bólem głowy i amnezją, lecz za to bez bezcennej fiolki. Wiedząc, że prędzej czy potem dołączy do grona podejrzanych, kobieta rozpoczyna wyścig z czasem. Po drodze przyjdzie jej stawić czoła nie tylko wampirzym klikom, niesfornym klientom pubu i skrzyżowaniu psa z krokodylem, lecz także, co gorsza, próbującej za wszelką cenę wyswatać ją mamie.Czy Wioletcie uda się na czas odzyskać pamięć i fiolkę? A może przy okazji odnajdzie coś o niebo cenniejszego?
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Kropla życia |
Autor: | Tybulewicz Oliwia |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | E-bookowo |
Rok wydania: | 2017 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
Kropla życia PDF Ebook podgląd:
Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.
Wgraj PDF
To Twoja książka? Dodaj kilka pierwszych stronswojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu!
Recenzje
Bardzo fajna i pozytywna książka. Wiele humoru, zwrotów akcji. Pisana lekkim mową doskonała na jesienny wieczór z kocem i herbatą ;) Zalecam
Lekka książka ebook fantasy pełna inteligentnego humoru. Jako mężczyzna bez problemu przeczytałem całość i żałowałem że to już koniec. Liczę że pojawią się kolejne częsci opisujące historie interesujących postaci, jeśli nie pierwszoplanowych to może coś o bywalcach Luny?
Podczas imprezy urywa wam się film, a kiedy budzicie się rano, odkrywacie, że poza bólem głowy macie również olbrzymią dziurę w pamięci. Na wszelki wypadek sprawdzacie, czy niczego nie zgubiliście. Brzmi znajomo? Coś podobnego przeżywa Wioletta, kelnerka Luny, czyli pubu, w którym rozkwita życie towarzyskie nadprzyrodzonych istot. Dziewczyna pod wpływem impulsu postanawia spróbować eliksiru, który pozostawił po sobie dziwaczny nieznajomy. Po najwyraźniej burzliwej nocy, której kompletnie nie pamięta, Wioletta orientuje się, że zgubiła fiolkę z substancją. Tymczasem wysłannicy hrabiny Kraus, przywódczyni klanu wampirów, wypytują o zaginiony eliksir. Tylko jak go znaleźć, skoro nawet nie wiadomo, co się dokładnie działo? „Kropla życia” to już druga opowieść w dorobku Oliwii Tybulewicz. Pierwsza, czyli „W objęciach gwiazd”, została całkiem ciepło przyjęta, przynajmniej na tyle, na ile zdążyłam się zorientować. Trochę się obawiałam opowieści o kelnerce, przeżywającej największego kaca-mordercę w historii, lecz postanowiłam dać jej szansę. O dziwo nie mam powodów, aby tego żałować. Dlaczego „o dziwo”?. Na początku (i właściwie przez większość książki) odnosi się wrażenie, że to już wszystko było, że właśnie czyta się kilkanaście młodzieżowych paranormali zmieszanych w jedno. To uczucie było tak silne, że przez pierwsze strony zastanawiałam się, czy żeby na pewno nie jest to jakaś parodia tego typu młodzieżówek. Tymczasem autorka dokonała czegoś fenomenalnego – napisała opowieść humorystyczną, osadzoną w świecie, gdzie wilkołaki czy wiedźmy to chleb powszedni, a jednocześnie tak idealnie obśmiała niektóre cechy tych istot, że nie sposób się było nie uśmiechać. Prawdopodobnie największym atutem jest główna bohaterka. Wioletta nie jest żadną Mary Sue, nie jest również sierotką Marysią, która potrzebuje ratunku od jakiegoś przystojniaka. To twarda kobieta, niedająca sobie w kaszę dmuchać. Wioletta nie pozwala się zastraszyć, jest zdeterminowana, aby poznać szczegóły tamtej pamiętnej nocy i odnaleźć eliksir zwany Kroplą Życia. Bardzo mi się podoba, że w roli głównej zastałam konsekwentną, charyzmatyczną i ciekawą bohaterkę, a nie jakąś stereotypową gąskę, która błąkałaby się jak ślepiec. Zamiast tego kobieta mądrze radzi sobie w Lunie, a uwierzcie mi, ten lokal ściąga tłumy naprawdę dziwacznych klientów, co jest dość niebywałe, skoro zdolności kucharza są raczej wątpliwe. Mówiąc dziwnych, naprawdę mam to na myśli; starczy wspomnieć, że jednym z NORMALNIEJSZYCH osobników jest wilkołak, który udaje, że jest wampirem. Tak. Oczywiście przez życie Wioletty przewija się dużo osób. Jest nieopierzona Nina, świeża kelnerka w Lunie, do tego najlepsza przyjaciółka Tamara z bardzo specyficznym gustem, jeśli chodzi o facetów. Nie zabrakło także bardzo melancholijnego wampira, który ciągle kręci się w pobliżu a także nerda Artura, przechodzącego nietypową przemianę. Muszę również wspomnieć o Cerberku, niezwykłym psie, lub raczej terminatorze na czterech łapach. Towarzystwo jest kolorowe i normalnie interesujące. Każdy z nich to chodząca indywidualność, zbudowana przez autorkę bardzo pieczołowicie i z rozmysłem. Cały świat przedstawiony został nakreślony bardzo naturalnie, o ile można użyć tego słowa, biorąc pod uwagę fantastykę. Jego konstrukcja opiera się głównie na słynnej nam przestrzeni, podzielonej niewidzialną barierą, za którą kryją się nadprzyrodzone istoty. One cały czas tam są, po prostu ludzie na ulicach nie mają o tym pojęcia. Fabuła biegnie określonym torem, w bardzo fajnym, niespiesznym i nienużącym tempie. Owszem, pojawia się wątek miłosny, lecz został zepchnięty na drugi, o ile nie na trzeci plan, co mnie zresztą bardzo ucieszyło. Działo się wystarczająco dużo, jeszcze tego tylko brakowało, aby musiały mnie pochłaniać rozterki sercowe (dobra, kłamię, i tak mnie pochłaniały – chemia była świetna!). Najprzyjemniejszy w czytaniu był język, którym posługiwała się autorka. Jest niesamowicie lekki, zręczny i plastyczny, a w dialogach nie ma ani grama sztuczności. No i coś, co sobie bardzo cenię, czyli humor. Komizm nie był tu absolutnie przesadzony, pojawiał się zawsze tam, kiedy wymagała tego sytuacja. I naprawdę bawił, to nie jakieś wymuszone żarciki dla rozluźnienia atmosfery, tylko lekkostrawny dowcip, dzięki któremu tak nieźle pochłaniało się kolejne strony. Nie zrozumcie mnie źle. „Kropla życia” to nie jest żadne odkrycie literackie. Nie sprawiła, że chciałam zarywać noc, byleby tylko dokończyć rozdział, nie wywołała westchnień zachwytu. To po prostu fajna, doskonała na rozluźnienie powieść, przy której się nieźle bawiłam. A człowiek czasem potrzebuje prostej rozrywki. Przy okazji odkryłam obiecujące pióro młodej autorki, które bardzo przypadło mi do gustu, a już na pewno trafiło w moje poczucie humoru.
Początkowo miałam jedno kolosalne zastrzeżenie do książki. Z pewnością nie był nim jednak styl! Oliwia pisze płynnie, zabawnie i dynamicznie. Pod tym wobec sądzę to za dużą zaletę debitu, ponieważ choć gdzieniegdzie można by się przyczepić do użycia takiej, a nie innej konstrukcji - generalnie styl wypada świetnie! To z akcją miałam problem. Jednak rozwiązał się on już po trzech rozdziałach, które na szczęście są króciutkie i spokojnie można stosować technikę Jeszcze jeden epizod (nie przydała się co prawda mi, ponieważ czytałam podczas Nocy Czytania na MM). Kłopotem była zbyt dynamiczna akcja. Po prostu na początku zostajemy wrzuceni niespodziewanie w wir akcji, bez żadnego wprowadzenia i ostrzeżenia. Niech was to jednak nie zrazi! Na wyjaśnienia, opis świata a także wolniejsze tempo czas przyjdzie później. Muszę przyznać, że Oliwii udało się mnie kilka razy zaskoczyć! Wątek miłosny za to nie jest zupełnie natarczywy, stanowiąc miły dodatek do fabuły. Mam tylko jedno ostateczne zastrzeżenie - 0 informacji o kolejnym tomie przygód Wioli! Okay, debiut rządzi się własnymi prawami i choć nie mam jako takich zastrzeżeń co do bohaterów, to przeszkadzały mi takie wybiórcze opisy różnorakich ras - chciałabym się dowiedzieć więcej na ich temat! Postaci jednak zostały wykreowane z charakterkiem, zwłaszcza Wioleta. Dodatkowo popełniają one błędy, nic nie przychodzi im od razu i nawet pojawiająca się raz Hrabina ma własny niepowtarzany charakter, który od razu wyczuwamy. Tylko kreacja Artura trochę mnie skołowała, lecz ja wolę jego pewniejszą siebie wersję, o ile nie obejmuje obmacywania innych dziewczyn. Tak, zdecydowanie w tej odważniejszej odsłony może być świeżym mężem <3 Podsumowując, zdecydowanie chętnie przygarnęłabym książkę w odsłony papierowej i mam nadzieję, że kiedyś Oliwii uda się ją w takim formacie wydać. Opowiadanie o przygodzie Wioletty była niesamowicie zabawna i wciągająca. Rozprawiłam się z książką w kilka godzinek, a raz zapomniałam niemal ogłosić przerwę na nocce czytania - tak mnie wciągnęło! :) Zdecydowanie zalecam - i nie martwcie się, nie ma tam w sumie wiele wampirów czy innych magicznych stworzeń. Stanowią one tło dla poczynań Wioli i Artura :)
Myślę, że każdy w swoim życiu nie raz miał wrażenie, że oprócz tego, co widzimy istnieje jeszcze jakiś dodatkowy wymiar, gdzie dzieją się rzeczy niewyjaśnione, magiczne. Mamy to uczucie, lecz nie potrafimy go sprecyzować słowami. Czasem katem oka coś dostrzeżemy lecz rozumem wytłumaczymy sobie, że to tylko przywidzenie. I sądzę, że większość z nas jest rozczarowana, że tych wyjątkowych zdarzeń nie doświadcza. Na szczęście są książki, których słowa są materializowane przez nasza fantacje i pozwalają nam doświadczyć tej magii na zawołanie. "Kropla życia" posiada klucz do kolejnych wymiarów, gdzie mieszkają czarownice, elfy, rusałki i wilkołaki. Jest to bardzo skomplikowany świat, bo oprócz naszych zasad, obyczajów, strojów, dań obowiązują jednocześnie obyczaje wielu magicznych ras. Wioletta, która jest kelnerką w knajpie ma nie lada zadanie. Musi nie dość, że serwować dania i trunki w wielu odmianach; to jeszcze mieć na uwadze upodobania i obyczaje własnych licznych klientów. Życie w takim świecie jest wyjątkowo fascynujące i jednocześnie skomplikowane (nasza wielokulturowość przy tym blednie). "Kropla życia" jest wciągająca powieścią sensacyjną. Omówiony świat jest niezwykle barwny. Postacie są wyraziste i wyjątkowo ciekawe, a uroku dodają im niezwykle trafne imiona. Duży plus za porządną dawkę humoru. Zalecam wszystkim a zwłaszcza tym, którzy narzekają na własną pracę. Pomaga :)