Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Kronika powrotu to wybór szkiców z ostatnich dziesięciu lat, publikowanych głównie na łamach „Twórczości" a także innych gazet literackich: „Czasu Kultury", „Odry", „Toposu", „Pograniczy". Są w nim także teksty, które nie były jeszcze drukowane. To szkice o współczesnej kulturze – też w jej codziennym wymiarze – o twórcy i jego dziele, o pisarzu i książce. Gorzkie, ciemne, przesycone sarkazmem i ironią (z dużą dawką autoironii), lecz wyzbyte tonu jeremiady i naznaczone pełnym refleksji dystansem. Liskowacki pisze o Miłoszu i Przybosiu, o wileńskich powieściach Tadeusza Konwickiego, rzeźbach Ernsta Barlacha, zapomnianym malarstwie Andrzeja Żywickiego, o tym, co stało się z tzw. literaturą młodzieżową, o miejscu historii w naszym życiu, i naszego życia w historii, o świecie reklam, i rozpaczy, wyzierającej z kultury masowej. Podejmuje różnorakie wątki i tematy, lecz w istocie mówi o tym samym: o odchodzeniu i wracaniu, pamięci i niepamięci, nadziei i utracie. To sprawia, że Kronika powrotu staje się rodzajem credo, intelektualną autobiografią, bardzo osobistą, cierpką opowieścią o próbie powrotu do siebie. Z towarzyszącą jej myślą, że taki powrót – żaden powrót – nie jest możliwy, lecz i z przekonaniem o jego konieczności. Szkice z Kroniki – niekiedy bliskie stylowi felietonu, czasami mające charakter autobiograficznej prozy – pisane są giętkim, żywym językiem. Łączą klimat intymnego wyznania z urodą i bogactwem literackiej frazy.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Kronika powrotu |
Autor: | Liskowacki Artur |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Forma |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Mój znajomy naukowiec kilka lat temu na facebooku podzielił się własnymi przemyśleniami z posiedzeń pewnej szacownej porady ds. bardzo poważnych kłopotów nauk: „Nikt nie czyta, wszyscy piszą”. Artur Daniel Liskowacki pisze: „Nie tylko piszących jest dziś więcej niż czytających, lecz nawet oni sami (piszący) nie chcą powiększać grona czytających (niechby tylko siebie), ponieważ na ogół gardzą (więcej albo mniej) tym, że to robią (piszą)”. Hasło to wydaje się przyświecać cyklowi jego przemyśleń, które kłopot książek, ich marketingu, popularności, bogactwa zaczyna od rozważań ponad kreacją postaci autora, ponieważ przecież bez tej jednostki twórczej nie byłoby tego, co mieści się pomiędzy dwoma okładkami. Zauważa, że twórca nie może być nudny i anonimowy, bo jego życie jest wizytówką do promowania jego twórczości. To sprawia, że poza książką czytelnik otrzymuje dużo zbędnych, lecz kluczowych marketingowo informacji. Książkę trzeba sprzedać, by przyniosła zysk. Można to zrobić właśnie przez przekonanie czytelnika o ważności otrzymanych nagród przez autora, jego stypendiach i burzliwym życiu. Pisarz, którzy tylko pisze staje się dla czytelnika nudny. Musi robić coś więcej: przyciągać i/lub szokować. Do tego niezbędny jest zgrabny wpis o życiu i przyciągająca fotografia, która ma pokazać cechy autora, który coraz częściej nic nie czyta a dużo pisze:„Kuszący aforyzm: w pisaniu nie byłoby dużo złego, gdyby nie to, że zabija czytanie.Coraz więcej piszących pisze, nie czytając. Młodzi nie czytają starych, starzy nie czytają młodych. Nowi nie czytają byłych, byli nie czytają przyszłych. Namaszczeni nie czytają tych bez omasty, a oni a kolei unikają namaszczonych, wytłuszczonych.-Jak widzę na książce pdf opaskę, że laureat lub nominowany, lub bestseller – rzekł mi N. – to zaraz odkładam. Odrzucam.Niektórzy jeszcze czytają siebie, lecz można odnieść wrażenie, że dość nieuważnie.Spadają nakłady książek, rosną szeregi piszących. Czy raczej opowiadających (tym, którzy to zapisują) o sobie. O swoim życiu osobistym i własnych domach bardzo publicznych, o wygranych procesach i przegranych płytach, karierze scenicznej i obscenicznej, politycznych porachunkach i przepisach na zdrowe dzieci”. (Zaczytane, wypisane)Kolejnym etapem kreowania wizerunku książki (bo przecież nie twórca jest kluczowy tylko zawartość) są liczne konkursy, w których książka ebook jest nagradzana. Mają one pomóc autorom zaistnieć wśród tysięcy innych z ich dziełami. Jest ich jednak tak wiele, że wszystko może być nagrodzone, a twórca zamiast sukcesu przekładającego się na sprzedane egzemplarze dostanie symboliczny czajnik bezprzewodowy… po śmierci. Znikają nimby, odznaczenia, na arenę wchodzą przedmioty przyziemne, lecz pojawiają się za późno, by nagrodzony mógł skorzystać. Prawdziwa popularność czeka nas tylko po śmierci. Lecz jaka to będzie sława? Stosów naszych wypocin, które będą piętrzyły się w magazynach czy mieszkaniach i nawet nie dotrą do czytelnika, bo ten nie jest nawet zainteresowany, a nawet jeśli jest to mu tak po ludzku głupio podejść i wziąć, kiedy inni piją, jedzą. Nakarmić duszę? To takie niemodne i wstydliwe. te potrawy zżółkną i będą przekonywać bywalców elitarnych lokali o własnej ozdobnej funkcji zamiast użytkowej. Książka ebook ze schabowym jako zakładką? Może lepiej nie brudzić jedzenia starą książką, którą nikt się nie zainteresował. Autora natomiast wypada i trzeba znać. Zwłaszcza jak dostał wiele nagród. Przyklasnąć tłumnie, zachwycić się życiorysem, mieszkaniem, samochodem, dziećmi, żonami/mężami, psami, kotami. Twórca musi być celebrytą, a ten nie musi być szczególnie rozgarnięty. Wystarczy, że wiele mówi i pisze. Bez sensu? Z sensem? A co za różnica. Ważne, aby mediom dostarczyć pożywki. Istnienie na twardych dyskach jest ważniejsze od istnienia w pamięci.Czytelnictwo ma się źle. Ludzie kupują książki. W końcu podręcznik to również książka. Do tego setki poradników „jak być” z serią pięknych przymiotników. Na popularności straciły zamierzchłe książki ze zbudowanymi światami literackimi. Leżą zapomniane na półkach. Obrastają kurzem, pajęczynami, pleśnią, a o tym, że dawniej bywały czytane świadczą zakładki czy dedykacje, które przeszły do wieczności przez umieszczenie ich w książkach. Mimo że ich mini wydanie (kieszonkowe) jest tańsze od pustego notesu to pozwala się im odchodzić w zapomnienie i nikogo nie interesują. Ich mowa zamiera.„A jeśli nie ma niczego poza językiem? To znaczy, że książki są jedyną wiecznością?” (Inne życie książek) W końcu po ludziach i ich czynach zniknął ślad, a te nieczytane tomiszcza przetrwały. Tylko po co? Żeby zajrzał do nich szalony fan poszukujący prawdy?Niektórzy uważają, że poza zawartością tytułem, notami, okładkami w ebookach kluczowy jest grzbiet, który obecnie znajduje się na „wymarciu”. E-booki mają okładki i inne atrybuty ebooków poza grzbietami. Czy jednak wszystkie książki mają grzbiety? Czy cienki grzbiet jest aż tak kluczowy w tomikach, które przez własny rozmiar giną w gąszczu książek? Te grzbiety są jak książki dla dzieci