Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
"Kolekcjoner" - debiut powieściowy Fowlesa. Trzymająca w napięciu historia porwania i uwięzienia pięknej dwudziestoletniej studentki malarstwa, Mirandy Grey, przez zauroczonego nią obsesjonata, kolekcjonera motyli, Fryderyka Clegga. Bohater chce, by kobieta z ofiary przeistoczyła się w kochającą go kobietę. Dba o zapewnienie jej luksusowych warunków, spełnia każde pragnienie - z wyjątkiem jednego... Dziewczyna, jak motyl uwięziony w siatce, pragnie tylko odzyskać wolność.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Kolekcjoner |
Autor: | Fowles John |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Zysk i S-ka |
Rok wydania: | 2017 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Kat i ofiara. Syndrom sztokholmski a także wynikające z niego komplikacje. Motyw zbrodni, która nie doczeka się kary… To tylko kilka wątków, wokół których John Fowles konstruuje akcję wydanej w 1963 roku powieści „Kolekcjoner”. Z klasycznym dla siebie zacięciem psychoanalitycznym, kreśli wielowarstwową opowiadanie o wypaczonej miłości Fryderyka Clegga do adeptki sztuk pięknych, Mirandy, w iście nowatorski sposób przedstawiając proces narodzin seryjnego mordercy. Iluż socjopatów przewinęło się przecież przez karty europejskich powieści? Żaden z nich nie był jednak tak przerażająco rzeczywisty jak urzędnik o poczciwej twarzy tytułowego kolekcjonera. Fryderyk Clegg jest uosobieniem drobnomieszczańskiej przeciętności, nie wzbudza wprawdzie powszechnej sympatii, lecz nikomu również specjalnie nie wadzi. Klasyczny „dobry chłopak” z „przyzwoitej” angielskiej rodziny, którego nikt przy zdrowych zmysłach nie posądziłby o nikczemne względem kogokolwiek zamiary. Tak jakby szaleństwo wyrastało na gruncie pozornego ładu społecznego, zwyczajności, tak nachalnej, tak sterylnej, że aż przyprawiającej o mdłości. Intensywny aromat mydła, jak zauważa Miranda, nie bez przyczyny wydobywa się ze wszystkich porów skóry Fryderyka. Niczym kalekie dzidziuś wiktoriańskiej pruderii, poprzez chorobliwy kult porządku, dąży do unicestwienia wszelkich przejawów chaosu życia. Swoją słabość rekompensuje sobie pogardą względem innych, leczy frustracje i kompleksy próbą przejęcia władzy ponad Mirandą. Wzorcowy nekrofil rodem z teorii Erich Fromma – emocjonalnie upośledzony, pielęgnuje w sobie nienawiść, wyhodowaną na urodzajnej glebie zazdrości. Clegg, opętany ideą ładu i czystości, dobitnie potwierdza tezę, że „ukryte” stanowi karmę dla popędu agresji, że tłumione rozpacz budzi w nas wewnętrznego demona i wyzwala niepohamowaną żądzę przemocy.Co jednak istotne, Kaliban Fowelsa to nie tylko maniakalny przestępca, to także modelowy przedstawiciel klasy, którą Miranda z obrzydzeniem nazywa kastą „Nowych Ludzi”. Między katem i ofiarą przebiega bowiem gruba linia społecznych podziałów, której nie są w stanie przeskoczyć zarówno przy użyciu gwałtu jak i sporadycznych przebłysków dobrej woli. Z jednej strony mamy tu przecież sfrustrowanego nuworysza, plującego jadem na „starą burżuazję”, a z drugiej snobistyczną hipokrytkę, która dowartościowana swoją ogładą, pogardza ciasnotą umysłu wszystkich Kalibanów tego świata. Clegg uosabia cechy, których Miranda w nowej klasie średniej nienawidzi, mimo, że ze z zaciekłością lewicowej idealistki, głosi peany na temat społecznej równości. Różnice pomiędzy bohaterami ujawniają się także w warstwie językowej powieści. Pierwsza część, czyli sprawozdawcze wynurzenia Fryderyka, to wyprana z uczuć encyklopedia wydarzeń a także nieudolnie racjonalizowanych obsesji. Opowiadanie Mirandy kipi natomiast od emocji, wewnętrznych rozterek, wzbogaconych odwołaniami do arcydzieł europejskiej sztuki.„Kolekcjoner” Johna Fowlesa jest zatem głęboko zakorzeniony w fermencie ideowo-kulturowym Anglii lat 50-tych, kiedy to kształtowaniu się nowej klasy średniej (Clegg), towarzyszyły urodziny pokolenia tzw. „młodych gniewnych” (Miranda). G.P, czyli artysta uwikłany w osobliwy związek z uwięzioną potem bohaterką, niczym Lindsay Anderson w swoim głośnym manifeście, zdaje się krzyczeć z kart powieści: „Baczność! Baczność!”. Zafascynowana malarzem dziewczyna, z równą co on pasją, atakuje wypaczenia systemu, nastawionego na wyzysk i pogłębianie niesprawiedliwości społecznej. Nawołuje do działania, krytykując intelektualny bezruch, tak charakterystyczny jej zdaniem dla dorobkiewiczów, których nie interesuje nic poza mnożeniem pieniędzy. W ustach Mirandy są to jednak puste frazesy, jako nosicielka kodów kulturowych przyswojonych wraz brytyjską tradycją, nie potrafi wyrugować kastowej mentalności ze własnej swojej głowy. W rzeczywistości pogardza przecież Fryderykiem i jego robotniczym pochodzeniem. Nie bez przyczyny nazywa go Kalibanem, sobie zaś przypisuje przynależność do elitarnej grupy „Nielicznych”. Jak w pewnym momencie pisze: „Dlaczego każda żywotna, twórcza, ciekawa osobowość ma być męczennikiem dużego powszechnego kretyna?" Ów kretyn przybiera w jej oczach postać Fryderyka, pozbawionego smaku dyletanta, któremu pieniądze dały władzę, i którego gustom przemysł kulturalny stara się schlebiać. Fowles, obok zawiłości psychologicznych, prezentuje zatem niebezpieczeństwa gwałtownych przemian społecznych. Ferdynand Clegg, czego Miranda nie dostrzega, jest bowiem nie tylko katem, lecz i ofiarą bezlitosnego wyścigu szczurów, nęconą przez „nowy, idealny świat”, którego nie może być częścią. Ponieważ zdobyte przypadkiem pieniądze budzą nieufność, ponieważ nie tak prosto przebić szklany sufit legitymizowanych przez lata stereotypów. Kastowa mentalność w równej mierze ogranicza córkę lekarza, co nuworysza. Jak przecież pisał Ernst Cassirer: „kultura roztacza przed nami zasłonę cienką, lecz nie do zdarcia”. Bez względu na to, jak bardzo staramy się temu zaprzeczyć.
Moja chłopczykowi może być nieobiektywna dlatego, że jestem zakochana w twórczości Fowles'a. Każdą jego powieść, każde zdanie i słowo pochłaniam z wypiekami na twarzy. Tutaj wykazał się talentem do oddawania uczuć i emocji. Żyjemy w tej historii. Przeżywamy wszystko z uwięzioną kobietą; smutek, rozpacz, nadzieję, beznadzieję. Majstersztykiem jest też ukazanie porywacza, szaleńca skrzywdzonego przez los, człowieka zagubionego, który był skazany na zło, a następnie złem się stał. No i to co uwielbiam w autorze i jego książkach: (SPOILER ALERT) brak naciąganego happy endu, a zamiast niego szorstkie, lecz jakże realne i poniekąd cudowne zakończenie. Opowieść skłania do refleksji, lecz przede wszystkim pozwala nam poznać oblicze drugiego człowieka. 8,5/10, a punkty traci za momentami mdłą narrację.