Kiedyś okładka

Średnia Ocena:


Kiedyś

„Kiedyś spojrzysz na dom i zdziwisz się, że coś tak małego może tak bardzo poruszyć. Kiedyś poczujesz słodki ciężar na własnych silnych plecach. Kiedyś będę się przyglądać, jak czeszesz własne dziecko.” Oszczędna w słowach i wzruszająca książka ebook o miłości macierzyńskiej, która trwa mimo upływu czasu. Cudownie zilustrowana przez Petera H. Reynoldsa, poruszy każde serce, nie tylko dziecięce.

Szczegóły
Tytuł Kiedyś
Autor: Mcghee Alison
Rozszerzenie: brak
Język wydania: polski
Ilość stron:
Wydawnictwo: Mamania
Rok wydania: 2018
Tytuł Data Dodania Rozmiar
Porównaj ceny książki Kiedyś w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.

Kiedyś PDF - podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.

 


Podgląd niedostępny.

 

promuj książkę

To twoja książka?

Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.

Recenzje

  • fantasya

    Przepiękna, wzruszająca książeczka. Doskonały upominek dla każdej córki - i tej małej, i tej już dorosłej. Niewiele słów, lecz maksimum treści. Dla wrażliwców - łzy wzruszenia murowane. Każde zdanie na długo pozostaje w pamięci. Zdecydowanie jedna z piękniejszych książek. jakie miałam okazję czytać.

  • nieperfekcyjnie.pl

    "Kiedyś" to bardzo łatwa historia, złożona jedynie z osiemnastu zdań - jednego na każdej stronie. Jednak okazuje się, że to właśnie w tej prostocie tkwi siła, a mniej niekiedy oznacza więcej. Trudy macierzyństwa, ogrom prześlicznych wspólnie spędzonych chwil, zdobywanie świeżych umiejętności, przeżywanie smutków i radości, dojrzewanie, opuszczenie rodzinnego gniazda, poczucie odpowiedzialności na swojej skórze, powrót do wspomnień... Niewiele treści, a maksimum wartości - to określa tę lekturę. Niejednemu dorosłemu zakręci się łza w oku, kiedy będzie przewracał kolejną kartkę. Zapewniam o tym. Cała chłopczykowi tutaj: http://www.nieperfekcyjnie.pl/2018/02/o-przemijaniu-kiedys-alison-mcghee.html

  • Matka Puchatka

    "Kiedyś" autorstwa Alison McGhee to prześliczna opowieść, która trafi w niejedno małe i większe serduszko. Cudnie ilustrowana przez Petera H. Reynoldsa książeczka, wyciśnie z Was niejedną łezkę, bo... w sumie ciężko jest dokładnie napisać, jakie emocje wywołuje ta historia, lecz należy zaznaczyć, że bezapelacyjnie dotyczy miłości – przez duże "M". To zaskakujące, ponieważ na opowiadanie – uwaga! – składa się około dwudziestu zdań. Wierzcie mi jednak, że tak potężnego ładunku emocjonalnego się nie spodziewałam. Kompletnie zbiło mnie to z tropu, lecz również udowodniło, że opowiadanie dla dzieci – czytana córce, wieczorem, pod kocem – może zaprzątać później myśli jeszcze przez wiele, dużo dni. "Kiedyś" to AŻ tyle w tak niewielu. Co jest takiego w tej opowieści, że powala matki i cieszy dzieci? Prawdę mówiąc, ciężko odgadnąć – powiedziałabym, że to jakaś magia – taka czysta, jasna i dogłębna – to po prostu miłość matki, która wie, rozumie, pragnie, jest i będzie. Historia dotyczy małych dużych rzeczy – prostych i niby banalnych gestów, emocji oddanych w zaledwie paru słowach, a jednak... każda z Was idealnie zrozumie, jak to jest, i każda przyzna, że chciałaby, żeby jej dzidziuś KIEDYŚ – nie mówimy o tym głośno, ponieważ ciężko ująć w słowa tak intymną relację, ciężko zmieścić w ramach tyle uczuć... Zrozumiecie, gwarantuję. Myślę, że ciężko jest ująć w słowa to, jak mocno kochamy, lecz wydaje mi się też, że gdybym miała już to zrobić – "Kiedyś" stanowiłoby kwintesencję tego, co mogłabym powiedzieć. Na koniec dodam, że nie trafiłam jeszcze na książkę, która rozbrajałaby mnie za każdym – absolutnie za każdym! – razem, przy każdym otwarciu, na każdej stronie, każdym słowem i obrazem... Kiedyś to opowiadanie nie tylko dla mam (dodajmy, że nie mówimy tu tylko o młodych mamach, lecz o mamach w każdym wieku), lecz też dla dzieci, a w szczególności dla córeczek. Moja sześciolatka jest tą opowieścią zachwycona, a najistotniejsze – zainteresowała ją, a każde kolejne zdanie wywoływało uśmiech na jej twarzy (no, poza jednym, lecz życie to życie, po prostu). "Kiedyś" dostarczyło nam "materiału" do dyskusji, a dodatkowo pozwoliło bardziej poznać siebie – zdradziłam córce kilka malutkich, osobistych sekretów, które od teraz należą też do niej. Takie odkrywanie siebie (i mamy) było dla mojego dzidziusia interesującą przygodą – córa śledziła moje reakcje (ciepły uśmiech, śmiech przez łzy) i rozkładała na czynniki pierwsze tę chwilę, kiedy nie mogłam, ponieważ nie umiałam czytać dalej... Czy zrozumiała? Nie wiem, wydaje mi się, że żeby w pełni pojęła urok tej opowieści, musi minąć jeszcze wiele, dużo lat. Rozbroiło mnie jednak jedno: "Mamusiu, kiedy będę miała córeczkę, również przeczytam jej >>Kiedyś<<". Książeczki dla dzieci – poza ciekawą, poruszającą czy wartościową treścią – powinny być funkcjonalne, czyli dać się czytać długo i nierzadko bez większego uszczerbku dla formy. "Kiedyś" to historia wydawana porządnie, co niesamowicie mnie cieszy, ponieważ wymarzyłam sobie, że podaruję tę książkę córce, kiedy... KIEDYŚ, gdy przyjdzie na to odpowiednia pora. Szyta, w twardej oprawie i z porządnymi, grubiutkimi stronami przetrwa niejedno – tego jestem pewna. Oczywiście bez obrazków – szczególnie w przypadku wspólnego czytania - ani rusz. Tu warto wspomnieć, że książeczka jest ujęta w minimalistycznej, lecz eleganckiej formie. I prawdopodobnie to daje jej taką moc, a mamom i dzieciakom takiego "kopa". Tu idealnie sprawdza się stwierdzenie, że czasem mniej znaczy więcej – tu znaczy po prostu wszystko. I kiedy tak patrzę na te ilustracje, i kiedy tak czytam te kilkanaście zdań – widzę moją córę... kiedyś. "Kiedyś" należy do tych książeczek, których nigdy w życiu nikomu nie oddam, do których jeszcze wielokrotnie wrócimy i o których będę opowiadać, polecając z czystym sumieniem kolejnym mamom. Poleciłam swojej, podsunęłam, poprosiłam, by przejrzała. Mówiłam Wam już, że ta opowiadanie ma moc? Widziałam w oczach mojej mamy to, co mogę zobaczyć w własnych (i na pewno w Waszych również) – miłość, po prostu. Mam nadzieję, że nie macie żadnych wątpliwości? Tę książkę po prostu trzeba przeczytać. To jest to – wszystko i jeszcze więcej.

  • toffinka

    Idealna wzruszająca historia zawarta na paru stronach. Dla dzidziusia na Walentynki!