Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
„Hotel New Hampshire” to typowy przykład tak zwanej „czarnej komedii”. Pierwsze skrzypce w tej brawurowo napisanej, przesyconej erotyzmem powieści grają członkowie rodziny Berrych, wiedzeni obsesyjnym pragnieniem stworzenia dochodowego hotelu. Szukając odpowiedniego miejsca do realizacji projektu, a także swojego miejsca w życiu, co raz konfrontowani z niespodziewanymi tragediami, ludzie ci wikłają się w różnorakie zwariowane sytuacje, które równie nierzadko wywołują u czytelnika salwy śmiechu, co wyciskają mu z oczu łzy. Warto, więc prawdopodobnie przy lekturze tej idealnej powieści pamiętać o jednej z zawartych w niej maksym: „Życie jest na serio, a sztuka dla frajdy”.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Hotel New Hampshire |
Autor: | Irving John |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Prószyński Media |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
"Hotel New Hampshire" to opowieść opowiadająca o rodzinie Berrych, których historia zaczyna się od romansu pomiędzy Winem Beerym i Mary Bates. Poznali się w pensjonacie Aburthnot-Na-Przymorzu, gdzie również się w sobie zakochali i postanowili związać na zawsze. Na świat przyszła piątka ich dzieci: Frank, Franny, John, Lilly i Jajo. Średni z nich, czyli John, jest narratorem odkrywającym przed nami dzieje własnej rodziny. Najistotniejszym zdarzeniem w historii Berrych, i momentem, od którego zaczyna się najistotniejsza element fabuły jest wykupienie przez Wina starej szkoły dla dziewcząt i przerobienie jej na hotel. Od tego wydarzenia poznajemy familię w codziennych różnorakich sytuacjach; raz śmiesznych, raz smutnych, nierzadko również i nerwowych. Widzimy jak radzą sobie z prowadzeniem hotelu, jak wygląda ich życie poza hotelowe i jak wyglądają ich relacje z różnorakimi osobami, które napotkają na własnej drodze (a są to pomiędzy innymi zgwałcone kobiety, prostytutki czy radykałowie).To druga pozycja Johna Irvinga, którą miałem okazję poznać, i znowu jestem pod wrażeniem jego kunsztu. Proza tego autora jest z jednej strony prosta, ponieważ opowiadająca o losach ludzi w codziennych sytuacjach - tutaj rodziny prowadzącej hotel, z czym związane jest dużo wesołych scen. Z drugiej jednak strony jest to proza bardzo ujmująca, genialna i często wzruszająca. Dużo tematów przewija się przez tą książkę: sport, pisarstwo, druga wojna światowa, Wiedeń lat 50., odmienność seksualna, radykałowie chcący przemienić świat, antysemityzm, kazirodztwo, samobójstwo. Tematami przewodnimi są jednak gwałty na bezbronnych kobietach a także ciągłe poszukiwanie samospełnienia i własnego miejsca w życiu.Ciąg dalszy na: http://swiat-bibliofila.blogspot.com/2016/06/hotel-new-hampshire-john-irving-recenzja.html
John Irving, amerykański pisarz i scenarzysta filmowy.Zdobywca Oskara, za najlepszy scenariusz adaptowany do filmu"Wbrew regułom", na podstawie swojej powieści"Regulamin tłoczni win".Jego najsłynniejsze powieści, to obok wymienionej wyżej, takie jak"Metoda wodna""Świat według Garpa"czy "Jednoroczna wdowa""Hotel New Hampshire", to historia, której narratorem jest John Berry, który opowiada własną historię, zaczynając jednak od opowieści o własnych rodzicach, o ich poznaniu i miłości.Poznają trenera niedźwiedzi, który po pewnym okresie wyjeżdża pozostawiając im niedźwiedzia.Małżeństwo jeździ ze Stanem(bo tak ma na imię miś), wykonując pokazy, a zarobione pieniądze odkładają na studia.Po latach małżeństwo wykupuje starą szkołę żeńską urządzając w niej hotel.Książka porusza kontrowersyjne tematy, takie jak prostytucja, czy gwałt zbiorowy, podobnie jak zresztą większość powieści autora.Nie jest to jednak temat, który kieruje całą akcją, lecz służy do pokazania zachowań i emocjijakie władają ludźmi w skrajnie stresujących sytuacjach.Czyta się wyjątkowo szybko, jednak czytelnicy nie zaznajomieni wcześniej, z tymże autorem, mogą poczuć się zbulwersowani.Warto znać, warto czytać, jeden z niewielu pisarzy, którzy zasłużyli na uznanie, bowiem przekazują jakieś wartości w własnych powieściach.
Jak zwykle pisarz urzeka odrobinę rubasznym mową i wieloma ironicznymi porównaniami, które nie wszystkim muszą przypaść do gustu, ale mnie zachwycają a także wyjątkową lekkością pióra.Doskonała opowieść o życiu, jego niuansach, radościach, smutkach i o tym czy warto uczyć się na własnych błędach i jeszcze o wielu, wielu innych sprawach.Doskonała pozycja. Nic dziwnego, iż uznawana jest za najlepszą w dorobku pisarza. Polecam.
Istnieją autorzy, którzy potrafią poniewierać czytelnikiem z siłą małego huraganu, targać ich emocjami, szarpać intelektem a dodatkowo pozbawić ich starego, dobrego snu, którego czytelnik/ofiara, cierpiąca na syndrom sztokholmski, dobrowolnie zrzeka się na rzecz wspomnianej poniewierki, przyjmowanej raz ze łzami, raz z radością. John Irving jest właśnie takim autorem.O Winie Berrym można powiedzieć wiele, lecz na pewno nie to, że jest realistą. Ojciec piątki dzieci, kochający mąż i amatorski treser niedźwiedzi (właściwie jednego, dość starego niedźwiedzia), stale żyje w okresie przyszłym, myśląc o tym, co zrobi niebawem – zarobi na studia na Harvardzie, zdobędzie tytuł naukowy, znajdzie pracę. Jego życie nie układa się jednak tak łatwo, jakby sobie tego wymarzył. W planach przeszkadza mu brak pieniędzy i wojna, a potem także pewien śmierdzący pies, który nie daje spokoju jemu i rodzinie nawet po śmierci. Win jednak nie poddaje się i wciela w życie każdy mądry pomysł. Jednym z nich jest tytułowy „Hotel New Hampshire” – założony w miasteczku, które zupełnie nie potrzebuje hotelu. Przynosi jednak rodzinie Berrych niezapomniane chwile, wpycha ich w wir nie zawsze przyjemnych wydarzeń, kształtuje ich życie. Przecież "każdy małolat powinien się wychować w jakimś zwariowanym hotelu".„Jeśli przeczytałeś jedną książkę Irvinga, przeczytałeś je wszystkie” – mógłby powiedzieć jakiś malkontent, który w powracających motywach widzi tylko wtórność autora i brak inwencji twórczej. Takim malkontentom odradzam lekturę, ponieważ rzeczywiście, Irving nie stroni od obranych wcześniej tematów, od wiecznie obecnego Wiednia, cyrku, niedźwiedzi czy homoseksualizmu. Czy oznacza to jednak, że pisarz zjada swój ogon jak mityczny Uroboros? Nigdy w życiu. Jak przystało na prozę Irvinga jest świeżo, zabawnie, czasem smutno a nawet przerażająco, choć przecież czytelnik, który zna już twórczość tego pana wie, czego może się spodziewać. Ja się spodziewałam, a nie umniejsza to ani trochę przyjemności z lektury, jaką czerpałam w każdej minucie poświęconej "Hotelowi New Hampshire".Tym razem Irving rozprawia się nie ze światkiem pisarskim (choć w powieści nie mogło zabraknąć choćby skromnego literackiego epizodu), nie z nietolerancją, ale z gwałtem. To właśnie przemoc na tle seksualnym wysuwa się na pierwszy plan Hotelu New Hampshire, którą twórca usiłuje ukazać czytelnikowi w całej krasie – od aktu, przez traumę, lęk, wyparcie, aż po wściekłość i ostateczne rozprawienie się z tym, co zaszło lata temu, choć ani trochę nie ulotniło się z umysłu ofiary. Irving od zawsze był niesamowicie bystrym obserwatorem, wrażliwym na krzywdę względem człowieka, na nierówności, które rządzą światem – stąd również w jego twórczości często pojawiają się homoseksualiści, transseksualiści czy feministki, wszyscy marginalizowani w naszym nietolerancyjnym społeczeństwie, u Irvinga otrzymywali głos, silny i niezależny. Tak samo wygląda to w przypadku ofiar gwałtu, których na kartach Hotelu New Hampshire spotkamy wiele, wprowadzanych niby mimochodem, jednak zostawiających własny ślad, wpływających na bohaterów. Jeśli ktoś podczas lektury pomyśli, że jest ich tam za dużo, że to nierealistyczne, że przecież aż tyle napotkanych dziewczyn nie mogło paść ofiarą gwałciciela, radzę zastanowić się ponad tym dwa razy.Proza Irvinga przynosi tak dużo zastanowienia, tak dużo uczuć, nie tylko dlatego, że twórca idealnie oddaje materię świata, wraz z jego dramatami i absurdami, lecz głównie dzięki umiejętności kreowania postaci żywych i charakternych, nie pozbawionych wad, a przez to tak najbliższych nam, czytelnikom. "Hotel New Hampshire" okazał się kolejną powieścią, która pozwoliła mi zapoznać się z bohaterami zdolnymi do dużych poświęceń i dużych krzywd, śmiejących się prawdziwie, aż do bólu brzucha, rozpaczających aż do omdlenia, kochających do utraty zmysłów. To postaci, które nie mogą nie wzbudzić uczuć – to po prostu niewykonalne. Jak można nie miłować małej Lilly, dziewczynki a potem kobiety, która rośnie i je tylko ciut ciut, zaś kocha, pracuje i pochłania cały świat ciut, ciut za bardzo? Jak można nie śmiać się razem z Franny i Johnem, podsłuchujących hotelowych gości? Jak można nie cierpieć i nie płakać razem z nimi? Nie można. "Hotel New Hampshire" to absurd, to humor, tragedia i psychologia (tej jest nawet sporo, ponieważ i Freud, choć nie ten Freud, jest jednym z bohaterów). To jazda bez trzymanki, którą może nam zaserwować tylko taki mistrz jak John Irving. Ja piszę się na każdą karuzelę, na każde cyrkowe przedstawienie i każdy show z niedźwiedziem, które ten twórca ma w zanadrzu.
Są na tym świecie książki, które potrafią przemienić ludzkie życie. Przejmujące dzieła, po których nic już nigdy nie jest takie samo. Wchodzą do umysłu, trafiają w sam środek serca, a gdy już po lekturze znajdą się na półce, to jest to półka honorowa. Takich dzieł jest niewiele, do takich dzieł chce się wracać. I jednym z nich jest bezsprzecznie „Hotel New Hampshire” – najlepsza powieść, jaką moim zdaniem stworzył jeden z najwybitniejszych żyjących pisarzy, John Irving.Właściwie ciężko jest powiedzieć coś o fabule "Hotelu…” bez zdradzania jakichś kluczowych dla rozwoju akcji treści. Gdyby szukać wątku przewodniego, byłby to temat hotelarski. Rodzina Berrych chce stworzyć dochodowy biznes. Poszukiwanie idealnego miejsca tak pod interes, jak i do życia sprawia, że angażują się w najróżniejsze, czasem zabawne, czasem tragicznie sytuacje, które odbijają na nich własne piętno. Tak naprawdę jednak jest to opowiadanie o życiu. Saga rodzinna snuta z perspektywy jednego z synów, Johna, który kazirodczą miłością miłuje własną siostrę. Ponad wszystkim jak fatum wisi martwy, wypchany pies Smutek, który zawsze wypływa na wierzch…Ta książka ebook to tragikomiczna farsa, którą można uznać za siostrę bliźniaczkę poprzedniej powieści Johna Irvinga, a zarazem dzieła jego życia – „Świata według Garpa”. Lecz siostrę bliźniaczkę o dużo bardziej nawet urodziwą. O ile Irving słynie z powtarzania nieustannych dla siebie motywów w każdej powieści, o tyle w tym przypadku przerósł samego siebie. Autoplagiat? Jeżeli nawet to nie ma w nim, wbrew wszelkim pozorom, wtórności. Wszystko, co w twórczości pisarza już było, nabiera tu zupełnie nowej jakości. Jakby Irving wybrał wszystko, co najlepsze i dopracował w najdrobniejszych szczegółach. Czuć to szczególnie w momentach, w których ociera się o absurd. Niespodziewanie bowiem Irving uderza w nas scenami pozornie niepasującymi, scenami, które wydają się nieproporcjonalne do reszty, a wówczas rzuca niespodziewanie kilka zdań wyjaśnienia, następuje wolta, wszystko nabiera sensu i w jednej chwili to, co rodziło obawy o śmieszność czy infantylność, staje się genialnym motywem. Czymś idealnym porywającym i zachwycającym. A że na dodatek twórca operuje stylem tak lekkim, tak idealnym i urzekającym, lirycznym, o prześlicznej frazie i klasycznym, choć nowoczesnym podejściu, ciężko nie zachwycić się tą powieścią. I ciężko jest oderwać się od niej choćby na chwilę, choć zarazem chciałoby się wydzielać ją fragmentarycznie, by móc delektować się nią jak najdłużej.Trzeba jednak zauważyć, że nie jest to książka ebook dla wszystkich. Lekkość stylu i łatwy temat to tylko pozory. Owszem „Hotel New Hampshire” odczytywać można na wielu płaszczyznach – od lektury tylko dla mocnej rozrywki, po analizę jego głębi i przemyślenia ponad ważkimi, aktualnymi zawsze kwestiami – jednak tematy poruszane przez Irvinga do łatwych nie należą. Homoseksualizm, aborcja, terroryzm, kazirodztwo, prostytucja, gwałt, pedofilia nawet – każdy czytelnik prozy autora zna je już dobrze, jak zna wiecznie pojawiające się u niego niedźwiedzie, bohaterów-pisarzy czy Wiedeń. Ktoś świeży jednak, kto sięgnąłby po powieść, mógłby zderzyć się z murem szoku. Szczególnie, gdy Irving nierzadko kwestie te podaje w sposób kontrowersyjny i przepełniony czarnym humorem, przewrotnie i bez zbędnej łagodności, za to z prawdziwą mocą i emocjami. I jaką prawdą.Zresztą cała ta opowieść to emocjonalny rollercoaster. Czasem źródłem poruszenia są mądrze przecież skonstruowane postacie (Jajo, Franie), czasem wydarzenia (za wiedeński lot nie wiem czy bardziej chciałem uściskać Irvinga za jego pisarską potęgę czy – kolokwialnie mówiąc – dać w mordę za to, co mi zgotował, popychając na krawędź łez) a czasem przerażająca prawda, wśród której króluje analiza umysłu i zachowań zgwałconej dziewczyny. Ciężko jednak ograniczyć się do tych paru zdań, by zawrzeć wszystko, co chce się powiedzieć. Lecz czy z drugiej strony rozpisywanie się ma sens? Pisać i mówić o „Hotelu…” można (i trzeba) wiele, najistotniejsze jednak co można w tej kwestii rzec, to po prostu polecić książkę każdemu czytelnikowi spragnionemu mocnym wrażeń z najwyższej literackiej półki. Wszystko bowiem sprowadza się do niej samej i nieważne, co powiem ja, ten hotel – zdecydowanie hotel pięciogwiazdkowy, gdzie łóżka są doskonale miękkie, wystrój wspaniały, a obsługa jak rodzina – powie Wam to o dużo lepiej.Sięgnijcie, poznajcie, dajcie się zachwycić.