Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Premierowy tom głośnej, wielokrotnie nagradzanej (m.in. Nagrodą Eisnera czy Harveya) serii komiksowej, w której przyglądamy się codziennemu życiu najnormalniejszego z Avengers. Clint Barton, czyli tytułowy Hawkeye, nie ma żadnych supermocy – po prostu jest idealnym łucznikiem. Jak więc wygląda jego życie poza misjami supergrupy? Gdzie mieszka, z kim się przyjaźni, jak trenuje?
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Hawkeye. Tom 1. Moje życie to walka |
Autor: | Fraction Matt |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Egmont Polska Sp. z o.o. |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Polecam, bardzo interesujący komiks o tej postaci. Ładna kreska i kolorystyka.
Moja ulubiona seria komiksów. Kiedyś czytałam wersję cyfrową po angielsku i się zakochałam. Jak tylko ujrzałam, że jest papierowa odsłona po polsku na empik.com to od razu zamówiłam : )
NIEMAINSTREAMOWY HAWKEYE Na temat tej serii padło już dużo niezłych słów, a ona sama wymieniana jest wśród najlepszych tytułów wydawanych po polsku w ramach Marvel Now. I rzeczywiście coś w tym jest. „Hawkeye” pisany przez Matta Fractiona wyróżnia się na tle mainstreamowych komiksów pod wieloma względami. Czytając go nie trzeba znać historii postaci ani aktualnych zdarzeń dotykających całego uniwersum. Co więcej niemal każdy zeszyt to samodzielna, zamknięta opowiadanie utrzymana w klimacie noir, która przypomina wczesne komiksy z Batmanem. Clint Barton bardziej słynny jako Hawkeye, członek Avengers, chociaż nie dysponuje żadnymi nadludzkimi umiejętnościami. Jedyne czym się wyróżnia to fakt, że jest najlepszym łucznikiem na świecie. Czym jednak zajmuje się, kiedy wraz z Kapitanem Ameryką, Thorem, Iron Manem i całą resztą herosów nie walczy z potężnymi wrogami i kosmicznym zagrożeniem? Mieszka w kamienicy, imprezuje na dachu wraz z sąsiadami, pomaga im w rozwiązaniu kłopotów z właścicielem, czasem stanie do potyczki z… cyrkowcami, to znów pozna piękną, acz zagadkowa kobietę, seks z którą skończy się prawdziwymi kłopotami… Czasem, w przerwach między strzelaniem do „zwykłych” przeciwników i utratami przytomności po kolejnym ciosie w głowę, Clint angażuje się w inne sprawy. Choćby taką aukcję, na której zlicytowana ma zostać kaseta zawierająca materiał mogący pogrążyć zarówno jego, Avengers jak i SHIELD… Komiksy wydawnictwa Marvel od samego początku bazowały na chęci stworzenia jednego spójnego uniwersum, w którym bohaterowie żyliby obok siebie, a nie jedynie okazjonalnie egzystowali na tej samej płaszczyźnie w ramach eventów czy crossoverów, jak to miało miejsce w konkurencyjnym DC. Dlatego również wszelkie wielkie wydarzenia wpływają na większość serii, a postacie swobodnie przechodzą z jednego tytuły do drugiego, tworząc splątaną sieć powiązań. „Hawkeye” odcina się od tego. „Był najlepszych łucznikiem w dziejach ludzkości. Potem dołączył do Avengers. Tak wygląda jego życie, gdy nie jest z Avengers. Niczego więcej nie musicie wiedzieć”, takimi słowami wita nas ten komiks i idealnie podsumowują one całość. Tu naprawdę nie trzeba wiedzieć nic więcej, ba, tutaj nawet nie trzeba znać wszystkich zeszytów serii, bowiem każdy z nich opowiada oddzielną historię, a to we współczesnym komiksie rzadkość. Poza tym poszczególne opowieści składające się na „Moje życie to walka” to naprawdę interesujące epizody. Akcja jest szybka, uwagi celne, a klimat kryminalnych opowieści sprawdza się naprawdę doskonale. Fabuła to wprawdzie tylko cudowne kobiety, szybkie samochody i ciągłe zagrożenia, nie mniej Fraction idealnie wykorzystał ten słynny wszystkich schemat. Do tego stopnia, że za jedenasty zeszyt „Hawkeye’a” (pojawi się w drugim tomie cyklu) dostał najistotniejsze komiksowe wyróżnienie – nagrodę Eisnera. Graficznie album także trzyma wysoki poziom, szczególnie w pierwszym trzech zeszytach rysowanych przez Davida Aję. Jego prosta, realistyczna i nieco brudna kreska idealnie oddaje klimat scenariusza. Kiedy za malunki zabiera się Javier Pulido także jest miło dla oka, chociaż zdarza się mu kilka wpadek (jego bohaterowie miewają niezamierzonego zeza) i tylko dodatek w postaci „Young Avengers Present #6” wydaje się jakby z innej bajki. Nowoczesne malunki Alana Davisa i komputerowa, bogata paleta barw wyraźnie odcinają się od całej, jakże prostej i stonowanej (ale w najlepszym tych słów znaczeniu) reszty. Podsumowując, „Hawkeye” to obok „Ms. Marvel” najlepszy świeży tytuł z Marvel Now i jeden z najlepszych z tej linii wydawniczej. Niezależny, ciekawy, daleki od sztampy, spodoba się każdemu zmęczonemu mainstreamowymi opowieściami czytelnikowi. Ja z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.