Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Uwierzysz w potwory!Kolejny bohater opowieści filmowej pt. "Gęsia Skórka" w tomie "Śnieżny stwór z Pasadeny".Jordan Blake i jego siostra Nicole mieszkają w Pasadenie w słonecznej Kalifornii. Jednak mają już powyżej dziurek od nosa kalifornijskich upałów. Marzy im się zima z prawdziwego zdarzenia – z najprawdziwszym mrozem i śniegiem. Nagle ich życzenie się spełnia. Pan Blake zostaje wysłany na Alaskę, by sfotografować bliżej nieznane śnieżne stworzenie, i zabiera rodzinę ze sobą.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Gęsia skórka. Śnieżny potwór z Pasadeny |
Autor: | Stine R. L. |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Dolnośląskie |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
„Śnieżny stwór z Pasadeny”, trzydziesty ósmy tom serii „Gęsia skórka” to jedna z najbardziej typowych opowieści, jakie stworzył R. L. Stine. A przecież jego bibliografia jest wyjątkowo imponująca i ciężko jest wskazać te najbardziej ważne tytuły. Wprawdzie „Potwór…” pod tym wobec nie przebija „Lalki Slappy”, lecz na pewno wart jest poznania. W Pasadenie w Kalifornii ciężko jest zmarznąć. Upalne, parne, słoneczne miejsce… Dwunastoletni Jordan i jego siostra Nicole mają już dość gorąca, marzy im się natomiast zobaczenie śniegu na swoje oczy i przeżycie prawdziwej zimy. Szansą na to okazuje się nowe zlecenie ich ojca. Ten ma bowiem wybrać się na Alaskę i sfotografować dziwne stworzenie, które wszyscy sądzą za Yetti. Dzieci oczywiście wyruszają tam wraz z nim, zachwyceni możliwością przeżycia tego, o czym marzyli na swojej skórze, a przy okazji wzięcia udziału w prawdziwej przygodzie. Co jednak, kiedy spotkają na własnej drodze prawdziwego śnieżnego potwora? Kiedy miałem kilkanaście lat wciągnąłem się w oglądanie horrorów ze złotej ery slasherów, splatterów i im podobnych, jaka przypadła na lata 80. ubiegłego wieku. Fascynacja ta rozbudziła we mnie pasję czytania, a pierwszymi dorosłymi książkami, jakie trafiły do moich rąk były właśnie powieści grozy. Do dzisiaj uwielbiam literaturę reprezentującą ten gatunek i nie kluczowe jest do jakiej grupy wiekowej jest ona skierowana. Częściej sięgam po powieści stricte dla dojrzałych odbiorców, lecz wynika to również z faktu, że rynek ebooków grozy dla dzieci jest stosunkowo niewielki. Tym bardziej trzeba cenić serie takie, jak „Gęsia skórka”, która proponuje młodym odbiorcom nie tylko dostosowaną do ich wieku porcję mocnych (a także mrocznych, acz podanych z humorem) wrażeń, lecz również zachowuje wymiar edukacyjny. Ma pointę, poucza – można więc powiedzieć, że Stine tworzy baśnie, tylko bardziej współczesne i popkulturowe, osadzone w realiach miejskich legend. Lektura „Potwora…” po nad dwudziestu latach od jego powstania jest nie tylko przyjemnym, lekkim w odbiorze doświadczeniem, lecz prezentuje także ile przez te dwie dekady zmieniło się na polu horrorów i jak niewiele zarazem zmianie uległo. Przede wszystkim jednak ma przyjemny klimat zakorzeniony w grozie klasycznej dla przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, którym przesycony był także oparty na ebookach serial. I chociaż styl jest lekki i dziecięcy, nie tylko dzieciakom „Potwór…” się spodoba. Podsumowując: lekka, przyjemna, lecz nienaiwna i niegłupia lektura. Oczywiście dla małych i dużych. Nie przypadkiem Stein nazywany jest Stephenem Kingiem literatury dla najmłodszych. Zalecam i żałuję, że po polsku nie mamy okazji przeczytania więcej, niż trzech tomów.
A w moich rękach znów niepozorna książeczka R. L. Stine'a i to z serii "Gęsia skórka". Na tym dorastałam i to kochałam. Teraz mając lat trochę więcej niż dla czytelnika przewiduje ustawa to dalej wspominam autora i jego pomysły z dreszczykiem. Mam wrażenie, że moja młodość była by bez niego i paru innych twórców stracona i niepełna. A tak mam wspomnienia do których chętnie wracam i to częściej niż bym pomyślała.Jordan i Nicole to rodzeństwo mieszkające w Pasadenie , słonecznym i upalnym mieście w Kalifornii. Mają już dość wiecznego gorąca i tego, że nigdy jeszcze nie widzieli na oczy śniegu. Kiedy, więc trafia się im podróż z ojcem łatwo na Alaskę są podekscytowani i nastawieni bardzo pozytywnie na przygody jakie ich tam czekają. Zachwyceni perspektywą mroźnej i śnieżnej zimy zaopatrują w zimowe ubrania, pakują i wyruszają. Podekscytowanie sięga zenitu, gdy okazuje się, że pan Blake ojciec dzieciaków ma za zadanie sfotografować bliżej nieznane śnieżne zwierzę uważane przez liczne osoby za yeti. Zarówno Jordan jak i Nicole szaleją i wariują na samą myśl zobaczenia potwora, lecz tylko do chwili spotkania z nim w cztery oczy. A najgorsze jest to, że ich tata postanawia złapać i przywieźć potwora do Pasadeny...Świetnie napisana książka, a raczej książeczka. Dawka humoru równoważy się z akcją i momentami grozy, które wywołują dreszczyk. Pozycja zarówno dla tych najmłodszych jak i starszych, by pielęgnować w sobie odrobinę dziecka, którą warto mieć zawsze. Osobiście na prawdę nieźle się bawiłam czytając tą historię i chciała bym taki więcej, wiele więcej. Zalecam jeśli lubisz się uśmiechnąć pomiędzy odrobiną strachu. I pamiętaj - uważaj z przygodami, ponieważ nie każde kończą się tak pięknie jak byśmy chcieli!