Średnia Ocena:
Futra, perły i łzy jak piołun gorzkie
Zarówno dobro, jak i zło wraca do człowieka ze zdwojoną mocą. Sandra wychowała się w małym miasteczku. Tam życie płynie zupełnie inaczej. Za czym innym się goni, o czym innym marzy. Jednak i tam życie potrafi zaskoczyć – to, co oczywiste, może okazać się pozornym, łatwe skomplikowanym, dobre złym, a złe dobrym. Pewnego dnia w progu jej domu staje ojciec chrzestny razem z żoną, prosząc o krótką gościnę. Niestety ich pobyt stale się przedłuża, a oni stają się coraz bardziej uciążliwi. Sandra zaczyna baczniej przyglądać się wujostwu, wracając myślami do czasów dzieciństwa. Gdy krewni nagle znikają, przerażona dziewczyna zaczyna ich szukać i przy okazji poznaje szokującą przeszłość tego na pokaz wzorowego małżeństwa. Ile tak naprawdę wiemy o ludziach nam bliskich? Do czego zobowiązują więzy rodzinne? I dlaczego warto być dobrym? A czy w ogóle warto?
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Futra, perły i łzy jak piołun gorzkie |
Autor: | Noszczyńska Danuta |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Prószyński Media |
Rok wydania: | 2017 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
Futra, perły i łzy jak piołun gorzkie PDF Ebook podgląd:
Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.
Wgraj PDF
To Twoja książka? Dodaj kilka pierwszych stronswojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu!
Recenzje
Sandra i Aleks to zgodne, młode małżeństwo. Pewnego dnia, nieco zdziwieni dzwonkiem u drzwi, zastają na progu mieszkania wujostwo Sandry- chrzestnego Rogera z ciotką Edytą, małżonką. Starsze małżeństwo pragnie przez kilka dni pobyć u rodziny, bowiem dopinają ostatnie sprawy związane z ich wylotem do Australii. Gościna jednak przedłuża się, a niemalże od samego początku są z tego same kłopoty... Coś jednak nie daje Sandrze spokoju; znikające z domu przedmioty, brak kontaktu wujostwa z ich córką, z dnia na dzień odkładany wyjazd... jakie sekrety skrywa to małżeństwo? Coś przyciągnęło mnie do tej książki. Sama do końca nie wiem, cóż to było. Może fakt, iż opowiadanie miała się toczyć wokół trudnych, rodzinnych relacji? W każdym bądź razie muszę serdecznie podziękować mojej książkowej intuicji- tym razem nie zawiodła! "Niestety, gdy chodzi o tych najukochańszych, najbliższych, zawsze wówczas znajdą się jakieś niewypowiedziane słowa, niezadane pytania, niewykonane gesty..." Otóż, Kochani, wyobraźcie sobie taką sytuację- wiedziecie sobie spokojne życie, gdy na Waszym progu staje dawno niewidziana rodzina. Niewidziana i nie do końca lubiana. Lecz cóż, więzy krwi, kilka dni gościny to przecież nie wieczność! Wasz wujek nie przemienił niemal w ogóle, stale żyjąc w przeświadczeniu o swojej wyjątkowości, ogromnej inteligencji i cudowności w ogóle. Ciotka, kiedyś cudowna i zadbana kobieta, dzisiaj jest starowinką chowającą do torebki sztućce z restauracji... Demencja, tłumaczy ukochany małżonek. Początkowo pani Noszczyńska zaserwowała nam dawkę humoru, acz specyficznego; nazwałabym go takim trochę śmiechem przez łzy. Perypetie Sandry i Aleksa w związku z odwiedzinami wujostwa wzbudzały moją wesołość, jednak gdy postawiłam się na ich miejscu... cóż, do śmiechu nie było mi już wcale. A gdy starsze małżeństwo rusza -ponoć i wreszcie!- w olbrzymią podróż do Australii i słuch po nich ginie, główna bohaterka rusza ich śladem, prowadząc swoje dochodzenie. I wówczas zaczynają na światło dzienne wypływać historie, o jakich nigdy jej się nie śniło. I po latach przyszło zrozumienie, współczucie, ba, nawet żal do samej siebie za przeoczenie wyraźnych znaków. Nigdy jednak nie jest za późno, prawda? Spodziewałam się raczej opowieści o tym, jak irytujący potrafią być najbliżsi, a dostałam słodko- gorzką historię o życiu, pisaną łzami o smaku piołunu. Nawet przez myśl mi nie przeszło, iż tak naprawdę ta lekko humorystyczna otoczka to tylko tło, które pod brzemieniem kolejnych zdarzeń po prostu znika. I robi się poważnie, oj bardzo. To tylko następny dowód na to, jak dużo człowiek potrafi znieść. I jak dużo masek nosimy, nierzadko nie zdając sobie z tego sprawy. "Futra, perły i łzy jak piołun gorzkie" to lektura zajmująca, wciągająca, a nawet wręcz wchłaniająca. Po pierwsze, chciałam jak najszybciej odkryć, co kombinuje tak naprawdę wuj Roger. Po drugie, historia jest tak miło dla oka i ducha napisana, że nie można się oderwać. Autorka gładko operuje słowem, tak, że czytelnik czuje się uczestnikiem zdarzeń zarówno z przeszłości, jak i chwili obecnej. Wraz z bohaterami czułam smutek, ciekawość, lecz też olbrzymią radość czy złość. Naprawdę, naprawdę kawałek dobrej literatury.