Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Mroczny thriller z twórczością Gaudiego w tle. Wszystko zaczyna się od człowieka twierdzącego, że ludzie są ślepi na potężne przesłanie dzieł Gaudiego. Toñi, szary pracownik, ratuje starszego mężczyznę przed potrąceniem – w tym samym miejscu, gdzie Gaudi został potrącony przez tramwaj. Seryjny morderca Trencadis porzuca ciała w najistotniejszych budynkach Gaudiego, a policja nie potrafi go schwytać. W środek tych wydarzeń zaś wplątana zostaje pewna dziewczyna – prowadzona przez staruszka, który najprawdopodobniej jest duchem Gaudiego.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Duch Gaudiego |
Autor: | Torres El |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Non Stop Comics |
Rok wydania: | 2017 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Filmom akcji dużo wybaczamy. Nawet jeśli fabuła jest normalnie idiotyczna, to zawsze znajdzie się ktoś, kto powie nieśmiertelnie: „To tylko akcyjniak, nie wybrzydzajcie”. Przez takie podejście rozrywkowe produkcje są coraz bardziej prymitywne (bo nikomu nie zależy na trzymaniu poziomu), a cały gatunek traktowany jest jak sztuka drugiej jakości. Dlatego tak cieszy mnie każdy film, książka ebook czy komiks, które nie traktują własnego gatunku jak wymówki. „Duch Gaudiego” to idealny thriller, który sprawi, że przestanie traktować Barcelonę jak idealne miasto na wakacyjny wypad. „Barcelona jest przesiąknięta Gaudim, inspektorze. Nie, nie chodzi mi o to, że jego dzieła są wszędzie dookoła. Gaudi w jakimś sensie jest Barceloną. Jego wizja, jego mądrala nadały kształt duszy tego miasta” – mówi jeden z bohaterów komiksu. Ciężko się nie zgodzić. Dlatego, gdy na początku historii niepozorna kasjerka Antonia ratuje przed potrąceniem starszego pana przypominającego Gaudiego (a może samego Gaudiego...?) i okazuje się, że w latach dwudziestych na tym samym przejściu znanego architekta potrącił tramwaj, to wiemy, że nie może być w tym przypadku. W tym samym okresie zagadkowy morderca zaczyna likwidować kolejne osoby. Tak, nieźle zgadliście – ofiary są powiązanie z Gaudim, a raczej z kiepskim traktowaniem jego dzieł. Komiks ma nieco 100 stron i opowiada historię, która zmieściłaby się w jednym nieźle zmontowanym odcinku serialu proceduralnego. Nie ma więc miejsca na pogłębioną charakterystykę bohaterów, lecz to nie kłopot – tych najistotniejszych poznajemy dynamicznie i są na tyle wyraziści, byśmy dużo mogli sobie dopowiedzieć. Nie brakuje beznamiętnego inspektora policji, który rzuca wszystko, by zająć się priorytetowym śledztwem. Mamy również eksperta od Guadiego, konesera jego twórczości, czy dziennikarzy, którzy próbują jak najszybciej przygotować materiał o morderstwach. Nie pogubicie się, historię będziecie pochłaniać błyskawicznie. Zachęcam jednak, aby nie kartkować tego komiksu, a poświęcić czas na podziwianie kadrów. Tak, podziwianie. Za oprawę graficzną odpowiedzialny jest Jesus Alonso Iglesias. Nie znałem wcześniej jego twórczości. Jest styl skojarzył mi się z pracami Pierre’a Alary’ego (przygody Silasa Coreya). Kreska Iglesiasa jest nieco cartoonowa, postacie cierpią ponad nadekspresję, rysy mają wyraziste, a całość jest dzięki temu wyjątkowo klarowna. Dlatego tak prosto śledzi się szybką akcję. W dodatku Iglesias dokonał idealnej interpretacji dzieł Gaudiego – są rozpoznawalne na pierwszy rzut oka, hipnotyzują, a jednocześnie w ogóle nie odstają od całej reszty. Warto również zwrócić uwagę na fantastyczne kolory – pasują do roztańczonej Barcelony, ale nie wydaniu weekendowo-turystycznym, a rytualno-dekadenckim. Mógłbym czytać same komiksy z takimi rysunkami. Rewelacja. Pewnie wielu osobom „Duch Gaudiego” skojarzy się ebookami Dana Browna – wiele akcji, spisek i słynna historyczna postać w tle. Jednak recenzowany komiks przede wszystkim ma znacznie więcej klasy. I nie przypomina przewodnika National Geographic z fabułą. Intensywna historia daje dużo radości, lecz jednocześnie skłania do refleksji – kiedy kończy się podziw dla twórcy, a kiedy zaczyna się obsesja. Ciężko również nie zadać sobie pytania, czy potrafimy zadbać o spuściznę duży artystów.
Filmom akcji dużo wybaczamy. Nawet jeśli fabuła jest normalnie idiotyczna, to zawsze znajdzie się ktoś, kto powie nieśmiertelnie: „To tylko akcyjniak, nie wybrzydzajcie”. Przez takie podejście rozrywkowe produkcje są coraz bardziej prymitywne (bo nikomu nie zależy na trzymaniu poziomu), a cały gatunek traktowany jest jak sztuka drugiej jakości. Dlatego tak cieszy mnie każdy film, książka ebook czy komiks, które nie traktują własnego gatunku jak wymówki. „Duch Gaudiego” to idealny thriller, który sprawi, że przestanie traktować Barcelonę jak idealne miasto na wakacyjny wypad. „Barcelona jest przesiąknięta Gaudim, inspektorze. Nie, nie chodzi mi o to, że jego dzieła są wszędzie dookoła. Gaudi w jakimś sensie jest Barceloną. Jego wizja, jego mądrala nadały kształt duszy tego miasta” – mówi jeden z bohaterów komiksu. Ciężko się nie zgodzić. Dlatego, gdy na początku historii niepozorna kasjerka Antonia ratuje przed potrąceniem starszego pana przypominającego Gaudiego (a może samego Gaudiego...?) i okazuje się, że w latach dwudziestych na tym samym przejściu znanego architekta potrącił tramwaj, to wiemy, że nie może być w tym przypadku. W tym samym okresie zagadkowy morderca zaczyna likwidować kolejne osoby. Tak, nieźle zgadliście – ofiary są powiązanie z Gaudim, a raczej z kiepskim traktowaniem jego dzieł. Komiks ma nieco 100 stron i opowiada historię, która zmieściłaby się w jednym nieźle zmontowanym odcinku serialu proceduralnego. Nie ma więc miejsca na pogłębioną charakterystykę bohaterów, lecz to nie kłopot – tych najistotniejszych poznajemy dynamicznie i są na tyle wyraziści, byśmy dużo mogli sobie dopowiedzieć. Nie brakuje beznamiętnego inspektora policji, który rzuca wszystko, by zająć się priorytetowym śledztwem. Mamy również eksperta od Guadiego, konesera jego twórczości, czy dziennikarzy, którzy próbują jak najszybciej przygotować materiał o morderstwach. Nie pogubicie się, historię będziecie pochłaniać błyskawicznie. Zachęcam jednak, aby nie kartkować tego komiksu, a poświęcić czas na podziwianie kadrów. Tak, podziwianie. Za oprawę graficzną odpowiedzialny jest Jesus Alonso Iglesias. Nie znałem wcześniej jego twórczości. Jest styl skojarzył mi się z pracami Pierre’a Alary’ego (przygody Silasa Coreya). Kreska Iglesiasa jest nieco cartoonowa, postacie cierpią ponad nadekspresję, rysy mają wyraziste, a całość jest dzięki temu wyjątkowo klarowna. Dlatego tak prosto śledzi się szybką akcję. W dodatku Iglesias dokonał idealnej interpretacji dzieł Gaudiego – są rozpoznawalne na pierwszy rzut oka, hipnotyzują, a jednocześnie w ogóle nie odstają od całej reszty. Warto również zwrócić uwagę na fantastyczne kolory – pasują do roztańczonej Barcelony, ale nie wydaniu weekendowo-turystycznym, a rytualno-dekadenckim. Mógłbym czytać same komiksy z takimi rysunkami. Rewelacja. Pewnie wielu osobom „Duch Gaudiego” skojarzy się ebookami Dana Browna – wiele akcji, spisek i słynna historyczna postać w tle. Jednak recenzowany komiks przede wszystkim ma znacznie więcej klasy. I nie przypomina przewodnika National Geographic z fabułą. Intensywna historia daje dużo radości, lecz jednocześnie skłania do refleksji – kiedy kończy się podziw dla twórcy, a kiedy zaczyna się obsesja. Ciężko również nie zadać sobie pytania, czy potrafimy zadbać o spuściznę duży artystów.
KOD GAUDIEGO Ten komiks nie ustrzeże się porównań do „Kodu Leonarda da Vinci”. W obydwu przypadkach mamy zagadkę zbrodni, zabytki odgrywające ważną rolę w rozwoju akcji i legendarny twórca, który, choć od dawna zmarły, pozostaje w centrum zainteresowania. A wszystko to w pełnej sekretów opowieści w klimatach hollywoodzkich przebojów. Jak na pełen akcji dreszczowiec, wszystko zaczyna się od trzęsienia ziemi. Czyjaś zakrwawiona dłoń, zakrwawiona książka ebook o Gaudím i mapa z zakreślonymi zabytkami stworzonym przez tego artystę. Jaki z tym wszystkim będzie miała związek Antonia, młoda kasjerka z supermarketu? Zmęczona pracą dziewczyna niczego jeszcze nie podejrzewa, lecz kiedy czekając na przejściu dla pieszych widzi, jak pewien starszy facet wchodzi pod koła nadjeżdżającego samochodu, bez wahania ratuje mu życie. Zostaje ranna, trafia do szpitala, jednak coś w tym wszystkim się nie zgadza – i to bardzo. Każdy twierdzi, że na miejscu nie było żadnego mężczyzny, a Antonia od leżącej z nią na sali dziewczyny słyszy ciekawą opowiadanie o Gaudím. Gaudím, który dokładnie w tym samym miejscu został przed laty potrącony przez tramwaj – było to około roku 1920, a artysta był wówczas… staruszkiem. Czyżby na miejscu wypadku zdarzyło się coś nie z tego świata? I co znaczyły słowa uratowanego, który powiedział, że będzie musiał poprosić ją o więcej? Tymczasem dochodzi do zbrodni. Ktoś zamordował pewnego człowieka, po czym przeniósł jego ciało do jednego z zabytków Gaudíego, wywlekł wnętrzności i zostawił tajemniczą wskazówkę. Sprawę bada inspektor Calvo, lecz to dopiero początek dziwacznych wypadków. W te zaś dynamicznie zostaje zaangażowana Antonia, kiedy na je oczach zabójca wyrzuca ciało kolejnej ofiary. Jednakże ani ona, ani również policjanci nie mają najmniejszego pojęcia do czego doprowadzi ich ta sprawa… I w takim właśnie klimacie utrzymana jest całość. Dynamiczna akcja osadzona pomiędzy hiszpańskimi zabytkami (Sagrada Família także, oczywiście, się pojawia) stworzonymi przez Gaudíego, jego duch przewijający się przez strony komiksu, malownicze plenery, urzekające budowle i mniej albo bardziej zwyczajni bohaterowie. Komu podobał się „Kod Leonarda da Vinci” (bo to do niego najbardziej, spośród wszystkich ebooków Dana Browna, podobny jest „Duch Gaudíego”), ten na pewno będzie zadowolony z niniejszego komiksu. Kto lubi podobne klimaty, a powieści Browna odrzucały go kontrowersjami, także nie będzie zawiedziony. Autorzy niniejszego albumy nie próbują niedrogim skandalem zyskać sławy, robią po prostu swoje. Nie ma tu artyzmu, lecz jest dobra, rzemieślnicza robota. Solidny komiks akcji, który dostarczy rozrywki na jedno popołudnie. Graficznie rzecz przedstawia się ciekawie, ponieważ mamy tu do czynienia z dość prostą, cartoonową kreską. Pozornie do poważnej i nierzadko krwawej przecież opowieści niezbyt pasują takie ilustracje, jednak w rym przypadku sprawdzają się całkiem nieźle. Wyraziste postacie, dobrze oddane tła i zabytki wzorowane na fotografiach współgrają ze sobą, choć są drobne zgrzyty, jak w przypadku brutalnie okaleczonych zwłok z twarzą niczym z komiksu dla dzieci. Z drugiej strony ma to własny makabryczny urok. I piękno ma także cały „Duch Gaudíego”. Fani klimatów stylu „Kodu Leonarda da Vinci” będą bawić się znakomicie. I to im głównie go polecam.