Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Wraz z Lauriem Lee podróżujemy w przeszłość, do czasów tuż po I wojnie światowej, do małej i ubogiej angielskiej wioski w hrabstwie Gloucester. To tam w gronie licznego rodzeństwa, pod opieką porzuconej przez męża matki, twórca spędził dzieciństwo i wczesną młodość. Wśród nieokiełznanej przyrody wioski Slad położonej w dolinie, odciętej od świata zewnętrznego, życie mieszkańców trwa od wieków niemalże w niezmienionej formie. Twórca wyjątkowo sugestywnie, plastycznie i z poczuciem humoru odtwarza zapomnianą już Anglię, własny raj na ziemi, który wojna i cywilizacja zniszczyły bezpowrotnie. Dzięki zapiskom powstała kronika tradycyjnego wiejskiego życia przyciągającego i zniewalającego swoim urokiem, pełnego zapachów, kolorów i dźwięków, któremu kres położyła nowoczesność."Cydr z Rosie" przyniósł Lauriemu Lee światową sławę. Książka ebook sprzedała się milionach egzemplarzy i doczekała się ekranizacji przez stację BBC.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Cydr z Rosie |
Autor: | Lee Laurie |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Zysk i S-ka |
Rok wydania: | 2017 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Dzieło Laurie Lee wpadło w moje ręce już wcześniej, dawno temu na studiach, zadane jako lektura przez lektorkę języka angielskiego. Wtedy, czytając w obcym dla mnie języku, błagałam o to by więcej zrozumieć i choć raz się uśmiechnąć albo zachwycić, co miało być moim udziałem, tak przynajmniej zapewniali anglosascy wydawcy. Teraz, niemal 15 lat później, tuż po przeczytaniu przetłumaczonej wersji, w końcu pojęłam dlaczego ta książka ebook jest tak zachwalana i w niektórych regionach Anglii należy do kanonu lektur. Nie dość, że jest napisana pięknym, lirycznym i dawno już zapomnianym językiem, to jeszcze opowiada o czasach dawno minionych z nostalgią i rozmarzeniem, o czasach leniwego dzieciństwa, które już nigdy nie wrócą. To książka, która posiada wspólny mianownik ze wszystkimi czytelnikami, dlatego pomimo upływu lat stale wydaje się być współczesna. Laurie Lee, angielski pisarz, poeta i scenarzysta, w wieku trzech lat wraz z rodziną przeprowadził się do małej rolniczej wioski Slad, w hrabstwie Gloucestershire. Jego ojciec opuścił rodzinę i wyjechał do dużego miasta. Pomimo faktu, że nigdy nie zamierzał wracać, stale wysyłał własnej żonie pieniądze dzięki czemu była w stanie utrzymać przy życiu liczną rodzinę. Autor, w tej biograficznej opowieści, opowiada o wczesnych latach własnego życia. Książka ebook podzielona jest na rozdziały, które choć nie są ułożone chronologicznie stale tworzą spójną całość. Dzieciństwo pisarza przedstawione jest za pomocą opowiadań-obrazów, które podzielone są tematycznie. Mamy tutaj epizody zatytułowane "Zima i lato", w których twórca omawia (niczym Reymont w "Chłopach"), pory roku i związane z nimi zabawy i obowiązki. Są epizody o członkach rodziny i bliskich sąsiadach (ten opowiadający o staruszkach jest moim ulubionym elementem biografii), te opowiadające o szkole czy świętach a także dużo dużo innych. W tej niewielkich rozmiarów książeczce autorowi udało się zmieścić najistotniejsze momenty ze własnego dzieciństwa. Jak tylko zabrałam się za lekturę wiedziałam, że jest to książka ebook zupełnie pozbawiona akcji. Zresztą jeśli zadamy sobie trud i poznamy sylwetkę naszego autora to będziemy wiedzieli, że dzieciństwo, choć go nie rozpieściło było raczej spokojne. Narodzony na początku XX wieku, wychowany przez matkę, która dość lekko stąpała po ziemi, choć nierzadko doświadczał głodu i zimna zapamiętał własne dzieciństwo jako okres magiczny. Był to czas kiedy słynna nam współczesna cywilizacja i jej postęp jeszcze nie dotarła na angielską wieś. Czas kiedy odległość stale mierzyło się możliwościami konia, za klimatyzację służył przeciąg, a za lodówkę dół w ziemi wypełniony śniegiem. Jak popatrzymy na dzisiejsze dzieci i młodzież to naszym oczom ukaże się smutny obraz, zmęczone twarze wpatrzone w ekrany tabletów i komputerów, dzieci nie spędzające czasu z rówieśnikami, nie umiejące się wspólnie bawić, gdyż najłatwiejszą rozrywkę znajdują w internecie. Nie trzeba się wysilać, wymyślać zabaw. Ja pamiętam moje dzieciństwo, dzieciństwo czasu transformacji, kiedy stale się siedziało na dworze jednak z okien uwodziła już telewizja, a cały świat zaczynał mówić o pierwszych komputerach. Wówczas stale bawiło wspinanie się po drzewach czy łażenie po trzepaku, jednak nowinki techniczne kusiły niczym diabeł zabierając czas do tej pory przeznaczony rodzinie i rówieśnikom. Nasz twórca żył w czasach kiedy czasu stale było dużo, kiedy dni były długie i wypełnione śmiechem. Młodzi chłopcy beztrosko biegali po szerokich łąkach, kąpali się w jeziorach czy jeździli na łyżwach. Wówczas rodzice nie obawiali się zastawiać własnych pociech na podwórku po zmierzchu gdyż w słynnej okolicy nie groziło im niebezpieczeństwo. Kobiety siedziały z mamą w kuchni, piekły ciasteczka i wyszywały serwetki. Więzi rodzinne były naprawdę mocne, i każdy za swoim ziomkiem stanął by murem. Nie mamy do czynienia z dobrą biografią, jeśli jej twórca nie jest w stanie przenieść nas w okresie i dać poczuć na swojej skórze to czego doświadczył. Tym razem miałam do czynienia z biografią wspaniałą. Nie dość, że przeniosłam się w okresie to jeszcze zrobione to zostało z takim kunsztem i smakiem, że poczułam się jak bym kosztowała rajskiego, soczystego owocu. Wszystko tu było żywe, tętniące kolorami i witalnością, soczyste i świeże. Proza Laurie Lee, choć liryczna, nieśpieszna i niepozbawiona ozdobników i licznych metafor, aż cieszy zmysły. Rzadko zdarza mi się czytać książki, których autorzy potrafiliby w tak drobiazgowy i detaliczny sposób przedstawić świat, i to na dodatek czasów własnego dzieciństwa. U Lee przyroda żyje, brudna i biedna angielska wioska wydaje się być najprzyjemniejszym miejscem na świecie a jedynym zwiastunem nieszczęścia jest zbliżający się olbrzymimi krokami postęp technologiczny. Czytając aż czujemy tęsknotę autora za czasami dawno minionymi. czytankanadobranoc.blogspot.ie
„Cydr z Rosie” to piękna, liryczna proza wspomnieniowa, w której rzeczywisty świat przeplata się z marzeniami dziecięcego bohatera. Naprawdę warto zagłębić się w tę magiczną lekturę, by przenieść się na angielską prowincję pierwszych dekad minionego wieku. Laurie Lee zaczyna opowiadać o swoim dzieciństwie w sposób, który zwraca uwagę czytelnika już od pierwszych zdań: „Zsadzono mnie z fury, gdy miałem trzy lata, i od tego poczucia oszołomienia a także strachu zaczęło się moje życie w wiosce. Czerwcowa trawa, w której stałem, była wyższa ode mnie, a ja chlipałem. Nigdy wcześniej nie znajdowałem się tak blisko trawy. Górowała nade mną i wokół mnie, a każde źdźbło było tatuowane przez słońce tygrysimi paskami”. W podobnie klimacie utrzymana jest cała książka, której treść skupia się zarówno na losach małego narratora, jak i jego najbliższych – matki, rodzonych i przybranych braci a także sióstr, nieobecnego ojca, sąsiadów, rówieśników, nauczycieli… Życie w małej, ubogiej wiosce Slad zaczyna się na nowo po zakończeniu pierwszej wojny światowej, gdy do domów wracają mężczyźni. Wielu z nich to trwale okaleczone fizycznie i psychicznie ofiary, jednak w świecie żyjących z darów ziemi ludzi nie ma zbyt dużo miejsca na sentymenty. Nawet z największych tragedii trzeba się dynamicznie otrząsnąć, by przetrwać i zapewnić byt rodzinie. Otaczający świat twórca omawia z perspektywy dziecka, które wielu rzeczy nie rozumie i nieraz dopowiada sobie to, o czym milczą dorośli. Rodzi to dużo rozbrajających i zabawnych sytuacji. Gdy mały Laurie staje się nastolatkiem, dużo spraw przestaje być tajemnicami. Pojawiają się niebezpieczne zabawy i rywalizowanie o pozycję, pierwsze miłości, skradzione pocałunki, grzeszne marzenia, muzyczne fascynacje. Wszystko zaś losy się niemalże na oczach wiejskiej społeczności, przed którą ciężko cokolwiek ukryć. Są również książki, dzięki którym dorastający bohater zaczyna zdawać sobie sprawę, że gdzieś istnieje inny, duży i bardzo uwodzicielski świat, który chciałoby się zobaczyć i poznać. Na razie jednak Lauriemu muszą wystarczyć smaki, zapachy, kolory najbliższego otoczenia. A one zdają się eksplodować z kart książki. Twórca omawia ludzi, miejsca, przedmioty i zdarzenia w sposób wyjątkowo plastyczny, wyszukany, oryginalny, oddziałując na wszystkie zmysły czytelnika. Ta pełna liryzmu synestezja to na pewno jedna z największych plusów opowieści, w której jest miejsce na wzruszenia, radości i smutki, rodzinne dramaty i nadzieje, na opisy graniczące z naturalizmem, lecz przede wszystkim na niepowtarzalną i jedyną w swoim rodzaju magię okresu dzieciństwa. Po latach można powrócić do niego jedynie wspomnieniami, a Laurie Lee robi to sposób mistrzowski i zapadający w pamięć. „Cydr z Rosie” na pewno nie jest lekturą dla tych, którzy lubią tylko szaleńczo pędzącą akcję. Tutaj wydarzenia toczą się powoli, bez pośpiechu, niemalże leniwie, przypominając ściekającą kroplę miodu. Idealnym dopełnieniem treści są ilustracje Johna Warda. Tą prozą można i należy się delektować, układając w całość opowiadane fragmenty, zanurzając się z olbrzymią przyjemnością w świat, którego już nie ma i który nigdy nie powróci. Na szczęście udało się zachować go i unieśmiertelnić na kartach książki, którą z olbrzymią satysfakcją ustawiam na półce z ulubionymi utworami, tuż obok utrzymanej w podobnym klimacie prozy francuskiego pisarza, Marcela Pagnola. Nie jestem przesądna, lecz mam nadzieję, że rozpoczęcie 2018 roku tak wyrafinowaną lekturą okaże się zapowiedzią świetnych czytelniczych wyzwań i przygód (czego sobie i wszystkim książkowym molom życzę:)). BEATA IGIELSKA