Średnia Ocena:
Comanche. Tom 10. Zwłoki Algernona Browna
Pod nieobecność szeryfa Red Dust patroluje okolicę. Na brzegu rzeki odkrywa zwłoki: ciało Algernona Browna! Nie wydaje się, żeby powodem zbrodni były pieniądze. Kim dokładnie był ten człowiek i dlaczego zginął? Zaczyna się trudne śledztwo.Seria "Comanche" ukazywała się w Belgii i Francji od 1972 roku, a ostatni tom pierwszego cyklu wydano w 1983 roku. Hermann, będący wtedy wschodzącą gwiazdą komiksu frankofońskiego, tym właśnie tytułem wywalczył sobie miejsce wśród najistotniejszych autorów komiksu europejskiego. W 2016 roku fakt ten został ukoronowany przyznaniem mu Grand Prix Festiwalu w Angoulême. Komiksy Hermanna – serie "Wieże Bois-Maury", "Bois-Maury" a także pojedyncze tomy "Staruszek Anderson", "Stacja 16", "Bez przeznaczenia" (scen. Yves H.) i "Krwawe gody" (scen. Jean Van Hamme) – powinien znać każdy fan europejskiego komiksu.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Comanche. Tom 10. Zwłoki Algernona Browna |
Autor: | Huppen Hermann |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Prószyński Media |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
Comanche. Tom 10. Zwłoki Algernona Browna PDF Ebook podgląd:
Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.
Wgraj PDF
To Twoja książka? Dodaj kilka pierwszych stronswojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu!
Recenzje
NIE TYLKO POWÓDŹ ZABIJA Dziesiąty tom „Comanche” przynosi pewną zasadniczą zmianę. A mianowicie taką, że zachwycająca szata graficzna serii, głównie za sprawą koloru, lecz nie tylko, staje się prostsza niż dotychczas. Czy rozczarowuje? Nie, chociaż robi już mniejsze wrażenie niż w poprzednich tomach. Na szczęście seria stale jest znakomita, idealnie się ją czyta, a i nie brak również takich ilustracji, które stale potrafią autentycznie zachwycić. Ogień i woda. Red Dust całkiem niedawno temu, tuż po powrocie do Greenstone Falls, musiał zmierzyć się z serią pożarów rancz, teraz również nie może odpocząć, lecz tym razem niebezpieczeństwo niesie ze sobą wodą. Po trzech tygodniach nieustającej powodzi, świat wygląda szaro, mokro i strasznie ponuro. Niestety nie tylko krajobraz ucierpiał – zdarzają się również topielcy. Jednym z nich, przynajmniej na pierwszy rzut oka, jest niejaki Algernon Brown. Kiedy jednak Red Dust przygląda się zwłokom bliżej, odkrywa, że ktoś najpierw strzelił facetowi dwukrotnie w brzuch. Co ciekawe, przy ciele znajdują się wszystkie dokumenty zmarłego, blankiety zamówienia, a także dużo gotówki. Skoro jednak ktoś nie zabił go dla pieniędzy, w jakim celu mógł to zrobić? Tego, oczywiście, trzeba będzie się dowiedzieć. Tymczasem na ranczu zjawia się świeży lekarz, który tak się składa znał Browna: człowieka nieprzyjemnego i mającego na swym koncie dużo ofiar. Wszystko oczywiste? Sytuacja utrudnia się coraz bardziej, kiedy przybywa szeryf. Wtedy to okazuje się bowiem, że Brown zjawił się u niego kilka dni wcześniej, jako śledczy laramijskiej komórki agencji Pinkertona, z listem polecającym by dać mu wolną rękę w kwestii jego tajnej misji. Co rzeczywiście stało się z Algernonem Brownem, tę zagadkę trzeba będzie rozwiązać, a tymczasem dziwne zachowanie lekarza zwraca na niego uwagę Comanche i Red Dusta… Tym razem bohaterowie „Comanche” mają do rozwiązania iście kryminalną zagadkę z trupem, lecz cała reszta – poza wspomnianą szatą graficzną – pozostała bez zmian. Fani serii dostają więc dokładnie to, czego oczekiwali, z drobną nutą odświeżenia. Akcja toczy się szybko, nie brak pojedynków, zaskoczeń i klimatycznych momentów, interesująca jest również sama zagadka, a także realizm z jakim autorzy postarali się oddać Dziki Zachód i zachodzące na nim zmiany. Chociaż to już dziesiąty tom, cykl stale czyta się idealnie i bez wątpliwości, że chciałoby się więcej. Od zawsze jednak to przede wszystkim szata graficzna była jego najmocniejszą stroną i choć po zmianie stylu stale nie zawodzi, warto przyjrzeć jej się bliżej. Co się zmieniło? Styl Hermanna pozostał niemalże taki sam, choć w wyglądzie twarzy postaci widać nieco więcej prostoty, a także naleciałości charakterystycznych dla jego późniejszych prac, jest również nieco mniej mroku, a całość wydaje się „czystsza”, jeśli chodzi o kreskę. Najbardziej jednak odmieniony został kolor, który stał się prostszy i łagodniejszy. Kolorysta przygotował kilka rewelacyjnych plansz, lecz zmiany są wyraźne już na pierwszy rzut oka. Na szczęście stale wygląda to nieźle i komiks ogląda się z przyjemnością. Dlatego również zalecam ten tom, jak i całą serię, Waszej uwadze. Dobra, przygodowo-sensacyjna opowiadanie w westernowych klimatach gwarantowana.