Bogini moczarów. Kajtek i Koko w Kosmosie. Tom 7 okładka

Średnia Ocena:


Bogini moczarów. Kajtek i Koko w Kosmosie. Tom 7

Pierwsza pełna kolorowa edycja kosmicznych przygód Kajtka i Koka! Najdłuższy polski komiks stworzony przez Janusza Christę pierwotnie ukazywał się na łamach „Wieczoru Wybrzeża” w latach 1968–1972 i składa się z nad tysiąca dwustu pasków komiksowych. Po latach wydawnictwo Egmont odtworzyło z pierwodruków prasowych i uporządkowało wszystkie galaktyczne perypetie Kajtka i Koka. Komiks Janusza Christy w fascynujący sposób opowiada o przygodach tytułowych bohaterów uczestniczących w eksperymencie profesora Kosmosika. Zwariowany naukowiec wysyła ich do gwiazdozbioru Oriona.  W trakcie ekspedycji przyjaciele poznają mieszkańców odległych planet i ich zadziwiające zwyczaje, przeżywają wyjątkowe i ryzykowne przygody, popadają w liczne tarapaty, lecz zawsze pozostają pełnymi humoru i optymizmu chłopakami z Ziemi. „Bogini moczarów” to siódmy i zarazem ostatni, zamykający kosmiczne przygody Kajtka i Koka, album nowej, kolorowej edycji. Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

Szczegóły
Tytuł Bogini moczarów. Kajtek i Koko w Kosmosie. Tom 7
Autor: Christa Janusz
Rozszerzenie: brak
Język wydania: polski
Ilość stron:
Wydawnictwo: Egmont Polska Sp. z o.o.
Rok wydania:
Tytuł Data Dodania Rozmiar
Porównaj ceny książki Bogini moczarów. Kajtek i Koko w Kosmosie. Tom 7 w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.

Bogini moczarów. Kajtek i Koko w Kosmosie. Tom 7 PDF - podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.

 


Podgląd niedostępny.

 

promuj książkę

To twoja książka?

Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.

Recenzje

  • Radosław

    POPKULTUROWY KOCIOŁEK > Kajtek i Koko w kosmosie: Bogini moczarów to siódmy i niestety ostatni już album idealnej komiksowej serii. Pozostaje mieć nadzieje, że wydawnictwo Egmont nie pozwoli fanom twórczości Janusza Christy zbyt długo czekać na kolejną porcję jego dzieł. Nie wybiegajmy jednak zbyt daleko w przyszłość i w pierwszej kolejności zobaczymy, co można znaleźć w ostatniej części kosmicznej przygody dwóch mężnych bohaterów. Kosmiczna ekspedycja Kajtka i Koka powoli dobiega końca. Musieli oni zmierzyć się z dziesiątkami mniejszych albo większych przeszkód, żeby móc mieć szanse powrotu na rodzimą planetę. Zanim jednak to nastąpi, konieczne będzie zmierzenie się z kolejnymi ciężkimi do wytłumaczenia rzeczami. Na drodze dwójki bohaterów staje bowiem potężna tytułowa Bogini moczarów, która jest oponentem potężniejszym niż wszyscy inni napotkani antagoniści. Historia ta zaserwuje czytelnikowi zarówno sporą dawkę widowiskowej i wciągającej akcji, jak i dużo zaskakujących fabularnych momentów. To jednak nie wszystko, co można znaleźć w ostatnim albumie. Pojawia się tutaj także emocjonalne „szaleństwo” robota BX-27 czy szereg zaskakujących zdarzeń podczas drogi powrotnej. Jest więc ciekawie i należycie satysfakcjonująco, jeśli chodzi o koniec. Ekscytująca i mocno wciągająca komiksowa przygoda, łącząca w sobie fragmenty typowe dla fantasy i fantastyki naukowej z przeogromną dawką świetnego humoru a także nietuzinkową i zaskakującą treścią. Tak w wielkim uproszczeniu można określić całą serię Kajtek i Koko w kosmosie. Ostatnia element cyklu nie odbiega od tego przyjętego standardu i staje się naprawdę godnym zwieńczeniem idealnej historii. Następny raz mamy tutaj okazję oddać się przyjemnej wciągającej rozrywce, która zaciekawi zarówno młodych, jak i starych czytelników. Każdy będzie mógł znaleźć tutaj coś dla siebie. Największą „radochę” komiks sprawi jednak „doświadczonemu wiekowo” odbiorcy, który będzie mógł wyłapywać mniej albo bardziej oczywiste nawiązania odniesienia twórcy do otaczającego go świata. Rozpływając się ponad jakością siódmego tomu (jak i całej serii), nie można zapomnieć o równie idealnej oprawie wizualnej komiksu. Malunki Janusza Christy charakteryzują się trudną do podrobienia manierą, z której epatuje niesamowity klimat i mocno wyczuwalna warstwa humorystyczna. W przypadku odświeżonego i pokolorowanego wydania, plansze komiksu nabierają jeszcze większej głębi i wspaniałości, za co oczywiście należą się duże słowa uznania człowiekowi odpowiedzialnemu za ten proces. Nie pozostaje więc nic innego jak napisać jeszcze raz, że Kajtek i Koko w kosmosie: Bogini moczarów to fantastyczne zwieńczenie fantastycznej serii, która zapewnia fantastyczną dawkę relaksu i rozrywki.

  • Wkp

    KONIEC MIĘDZYGWIEZDNEJ PODRÓŻY W końcu się doczekaliśmy. „Kajtek i Koko w kosmosie” przez lata doczekał się wielu najróżniejszych edycji, lecz jedna z nich nigdy nie została wydana w pełni. Język oczywiście o w pełni kolorowej wersji, którą – w nieco okrojonym składzie – zaczęto wydawać przed laty. Lecz teraz w końcu jest. I to nie tylko w pełnym kolorze, lecz także w odsłony zawierającej wszystkie paski z tą opowieścią. A że to jeden z najlepszych rodzimych komiksów, każdy kto nie miał jeszcze jakimś cudem okazji czytać tego dzieła, powinien jak najszybciej to zmienić. Zaczyna się ostatni etap podróży międzygwiezdnej naszych bohaterów. Czy Kajtek i Koko zdołają w końcu wrócić do domu? A może spotka ich coś całkiem nieoczekiwanego? Bo to ostatni tom kolorowej edycji tej opowieści, nadszedł czas podsumowania jej jako całości. Na początek zatem przypomnijmy sobie kilka faktów na jej temat. „Kajtek i Koko w kosmosie" to nie tylko najdłuższy z polskich komiksów, będący również zwieńczeniem przygód tytułowych bohaterów, które zaczęły się ukazywać dokładnie pół wieku temu, w 1968 roku, lecz również i jeden z najlepszych. Oparty na sprawdzonym pomyśle, wówczas jeszcze świeżym, stale idealnie bawi i wciąga, choć każdy czytelnik idealnie zna ten schemat. Wizje Christy, mimo iż oldschoolowe - a może także dzięki temu - intrygują bogactwem wyobraźni. Jest również w tym dziecięca fascynacja nieznanym, jest sentyment - dla starszych - i przygada dwóch przyjaciół - dla najmłodszych odbiorców. A wszystko to znakomicie, klasycznie zilustrowane. Seria fascynuje i pobudza wyobraźnię. Ma w sobie ujmującą naiwność, ma niezwykłe, przemawiające do wewnętrznego dzidziusia każdego z nas wizje, idealny klimat, akcję, zabawę różnorakimi schematami – w tym fantasy i historii przygodowych – ponadczasowe przesłanie itd., itd. Jedyne, co może niektórych rozczarować to ścisły finał opowieści, który miał być zaskoczeniem, a jest zagrywką starą jak świat. W czasach debiutu „Kajtka i Koka w kosmosie” na pewno inaczej go odbierano, lecz z perspektywy współczesnego czytelnika może stanowić pewien – niewielki na szczęście – zawód. Jeśli chodzi o szatę graficzną, malunki Christy jak zwykle zachwycają własną cartoonowością i dopracowaniem, dzięki czemu kadry są iście gotycko wypełnione niby łatwo ukazanymi, lecz robiącymi wrażenie detalami. A kolor? Początkowo wyśmienity, ponieważ robiony przez samego autora, z czasem ustąpił miejsca współczesnej pracy mającej na celu doprowadzić do końca to, co zaczął Christa. Nie ma tu - na szczęście! - komputerowych fajerwerków. Jest prostota i barwna paleta kolorów, jakie najlepiej pasują do tego typu dzieł. Oglądając i czytając ten album, jak i całą serię, znów poczułem się, jak ten dzieciak, który przed laty z wypiekami na twarzy poznawał pierwsze niemal pełne, czarnobiałe wydanie tej historii. Wracałem później do niej nieraz i wiem, że jeszcze nieraz wrócę. Ponieważ to po prostu jeden z najistotniejszych i najlepszych rodzimych komiksów, który znać powinni wszyscy. Lecz przede wszystkim znać po prostu warto.

  • Wkp

    KONIEC MIĘDZYGWIEZDNEJ PODRÓŻY W końcu się doczekaliśmy. „Kajtek i Koko w kosmosie” przez lata doczekał się wielu najróżniejszych edycji, lecz jedna z nich nigdy nie została wydana w pełni. Język oczywiście o w pełni kolorowej wersji, którą – w nieco okrojonym składzie – zaczęto wydawać przed laty. Lecz teraz w końcu jest. I to nie tylko w pełnym kolorze, lecz także w odsłony zawierającej wszystkie paski z tą opowieścią. A że to jeden z najlepszych rodzimych komiksów, każdy kto nie miał jeszcze jakimś cudem okazji czytać tego dzieła, powinien jak najszybciej to zmienić. Zaczyna się ostatni etap podróży międzygwiezdnej naszych bohaterów. Czy Kajtek i Koko zdołają w końcu wrócić do domu? A może spotka ich coś całkiem nieoczekiwanego? Bo to ostatni tom kolorowej edycji tej opowieści, nadszedł czas podsumowania jej jako całości. Na początek zatem przypomnijmy sobie kilka faktów na jej temat. „Kajtek i Koko w kosmosie" to nie tylko najdłuższy z polskich komiksów, będący również zwieńczeniem przygód tytułowych bohaterów, które zaczęły się ukazywać dokładnie pół wieku temu, w 1968 roku, lecz również i jeden z najlepszych. Oparty na sprawdzonym pomyśle, wówczas jeszcze świeżym, stale idealnie bawi i wciąga, choć każdy czytelnik idealnie zna ten schemat. Wizje Christy, mimo iż oldschoolowe - a może także dzięki temu - intrygują bogactwem wyobraźni. Jest również w tym dziecięca fascynacja nieznanym, jest sentyment - dla starszych - i przygada dwóch przyjaciół - dla najmłodszych odbiorców. A wszystko to znakomicie, klasycznie zilustrowane. Seria fascynuje i pobudza wyobraźnię. Ma w sobie ujmującą naiwność, ma niezwykłe, przemawiające do wewnętrznego dzidziusia każdego z nas wizje, idealny klimat, akcję, zabawę różnorakimi schematami – w tym fantasy i historii przygodowych – ponadczasowe przesłanie itd., itd. Jedyne, co może niektórych rozczarować to ścisły finał opowieści, który miał być zaskoczeniem, a jest zagrywką starą jak świat. W czasach debiutu „Kajtka i Koka w kosmosie” na pewno inaczej go odbierano, lecz z perspektywy współczesnego czytelnika może stanowić pewien – niewielki na szczęście – zawód. Jeśli chodzi o szatę graficzną, malunki Christy jak zwykle zachwycają własną cartoonowością i dopracowaniem, dzięki czemu kadry są iście gotycko wypełnione niby łatwo ukazanymi, lecz robiącymi wrażenie detalami. A kolor? Początkowo wyśmienity, ponieważ robiony przez samego autora, z czasem ustąpił miejsca współczesnej pracy mającej na celu doprowadzić do końca to, co zaczął Christa. Nie ma tu - na szczęście! - komputerowych fajerwerków. Jest prostota i barwna paleta kolorów, jakie najlepiej pasują do tego typu dzieł. Oglądając i czytając ten album, jak i całą serię, znów poczułem się, jak ten dzieciak, który przed laty z wypiekami na twarzy poznawał pierwsze niemal pełne, czarnobiałe wydanie tej historii. Wracałem później do niej nieraz i wiem, że jeszcze nieraz wrócę. Ponieważ to po prostu jeden z najistotniejszych i najlepszych rodzimych komiksów, który znać powinni wszyscy. Lecz przede wszystkim znać po prostu warto.