Bóg we własnej osobie okładka

Średnia Ocena:


Bóg we własnej osobie

Jakiś człowieczek cierpliwie stoi w kolejce. Gdy zostaje poproszony o podanie nazwiska, przedstawia się jako „Bóg”. Nie jest nigdzie zameldowany, nie ma żadnych dokumentów ani numeru identyfikującego. Jego nagłe pojawienie się rozpętuje olbrzymią medialną burzę... Wkrótce rozpoczyna się proces, w którym oskarżonym jest „Sprawca Wszystkiego”. Co by było, gdyby Bóg bez żadnej zapowiedzi zjawił się na naszej planecie? Takie zapytanie stawia w „Bóg we swojej osobie” Marc-Antoine Mathieu, wybitny autor, który wielbi bawić się komiksowymi konwencjami. Nakreśla w tej historii portret naszego społeczeństwa, nierzadko zatracającego się w medialnych szaleństwach. Ta oryginalna opowieść, pełna humoru i absurdu, skłania do głębokich refleksji.

Szczegóły
Tytuł Bóg we własnej osobie
Autor: Mathieu Marc-Antoine
Rozszerzenie: brak
Język wydania: polski
Ilość stron:
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Rok wydania: 2015
Tytuł Data Dodania Rozmiar
Porównaj ceny książki Bóg we własnej osobie w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.

Bóg we własnej osobie PDF - podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.

 


Podgląd niedostępny.

 

promuj książkę

To twoja książka?

Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.

Recenzje

  • Wkp

    W trakcie rutynowego spisu ludności dochodzi do zdarzenia, jakie nie miało wcześniej miejsca. Oto niepozorny człowiek stojący karnie w kolejce wraz z innymi okazuje się nie posiadać żadnego dokumentu potwierdzającego jego tożsamość. Na zapytania o własne personalia odpowiada krótko, że jest Bogiem. Podejrzenia o chorobie psychicznej się nie potwierdzają, potwierdza się natomiast boskość. Co w obliczy tego wydarzenia uczyni ludzkość? Chwilowa fascynacja mija szybko, Bóg zaś zostaje oskarżony właściwie o wszystko, a w sądzie rozpoczyna się proces...Co by było gdyby Bóg rzeczywiście zstąpił pośród nas i to w czasach obecnych? Jak ludzkość powitałaby własnego Ojca i do czego by się posunęła? Na te zapytania stara się odpowiedzieć Marc-Antoine Mathieu, francuski twórca, który w swym komiksie na zaledwie 124 stronach zderza boskość z odkryciami fizyki, paradoksami filozoficznymi i twierdzeniami rzesz teoretyków, pokazując zarówno jak człowiek widzi Boga i jak Bóg mógłby widzieć człowieka. To wszystko staje się jednak nie celem samym w sobie a środkiem do ukazania brutalnej prawdy o nas samych. Pretekstem do obśmiania naszych przywar i cywilizacyjnych uzależnień. Naszego konsumpcjonizmu a nawet poprawności politycznej, konwenansów.Bałem się trochę tego komiksu i nie będę się z tym krył. Bałem się do jakich granic posunąć może się twórca i bałem się, że może zechcieć – jak choćby Garth Ennis – zamiast skupić się na filozofii, wywołać emocje kontrowersjami, które popchną go na ścieżkę niedrogiego skandalizowania. Obawy na szczęście nie ziściły się a „Bóg we swojej osobie” okazał komiksem, który dzielnie dokłada własny głos do ważkich dyskusji, wywołując (prowokując!) mnóstwo refleksji i przemyśleń. I choć porusza temat, który już z założenia jest kontrowersyjny, choć prezentuje różnorakie ludzkie postawy względem tematu, który nikomu nie jest obojętny, udaje mu się nie szokować ani nie zniesmaczać, za co jestem autorowi bardzo wdzięczny. I w takim podejściu do tematu widać talent autora.Graficznie album jest dość prosty, czarnobiały z nutą szarości – lecz to wszystko nieźle współgra z treścią. Jakby oblec filozoficzny thriller prawniczy w otoczkę noir. Nie ma tu nadmiaru szczegółów, tła są sporadyczne, lecz tak naprawdę niczego więcej nie potrzeba.Nie potrzeba także dodawać niczego więcej w ramach konkluzji, jednak i tak to zrobię, ponieważ chcę wprost polecić Wam ten doskonały album. I chcę także podziękować Kulturze Gniewu za udostępnienie mi go do recenzji – co niniejszym czynię.