Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Gabriele wróciła do Głuchołaz pięć lat po wojnie. Tam, dokąd wyjechała, miała wielki dom z ogrodem, rodzinę, nowe wspomnienia i koszmary, które wychodziły z niej każdej nocy. Aby nie uciekać, musiała wrócić i stawić czoła przeszłości. Po tym jak pewnego majowego popołudnia na drodze z Konradsthal do Ziegenhals umarło Niebo, ciało Gabriele stało się kruche jak porcelana. Pękało przy nieco mocniejszym dotknięciu i zrastało się miesiącami. Kiedy odnaleziono ją nagą i okaleczoną, jej rodzice uznali to za karę i dobrodziejstwo Boga. Nie złorzeczyli, nie przeklinali. Tamtego majowego dnia uwierzyli, że Niebo ponownie istnieje. Bóg pochyla się ponad ich narodem i okazuje jakieś zainteresowanie.Po przyjeździe do Głuchołaz Gabriele otworzyła skład z porcelaną. Tylko wśród kruchych i delikatnych przedmiotów czuła się bezpiecznie. Ludzie, którzy wchodzili do sklepu, zniżali głos do szeptu. Słowa nawet za głośno wypowiadane mogły zaboleć. Lekar Dietmar Vogel ze szpitala w Berlinie rozkładał bezradnie ręce.- Nie mam dla ciebie recepty. Musisz oswoić miejsce, w którym będziesz żyła i przyzwyczaić do siebie ludzi, na których będziesz zdana. Lecz Gabriele wolała wrócić do miejsca, które znała najlepiej, które doświadczyło ją złem i które już bardziej nie mogłoby jej skrzywdzić. To było prawdziwe dobrodziejstwo, ktoś taki jak Andrzej. Poznała go po powrocie do Głuchołaz. Zaraz po wojnie osiedlił się w mieście. Przyjechał z okolic Tarnopola. Pracował w piekarni Jana, chociaż Jana już od dawna w Głuchołazach nie było. Został po nim czerwony budynek z cegły i tuż przy wejściu figurka św. Klemensa, patrona piekarzy. W środku budynku, wbrew wojnie, zachowały się piece piekarnicze, stare wagi, dzielarka ręczna do chleba, kajzerówka i maszyny do trzepania jutowych worków na mąkę. Kiedy Andrzej wszedł po raz pierwszy do piekarni, pachniało w niej jeszcze chlebem. Na ścianach wisiały dyplomy piekarskie i czeladnicze. Na stole w małym kantorku na tyłach budynku leżały dokumenty. W równym szeregu poukładane były rachunki i liczne kwity za sól piekarniczą, za mąkę z młyna, za jego dostawę i dużo innych, których spłatę wstrzymała wojna.Wujek Gabriele kilka lat po wojnie dostał od Jana kartkę. Piekarz mieszkał gdzieś w okolicach Dusznik. Nigdy nie wrócił do Niemiec. Wypiekał chleb, założył rodzinę. Raz, a może dwa razy przyjechał do Głuchołaz. Miał nadzieję, że spotka kogoś znajomego, lecz w zamierzchłym Ziegenhals zostało tylko kilka rodzin. Jan zaczął żyć na nowo i to nowe życie nie potrzebowało zamierzchłych zmarszczek.Gabriele pamiętała o cudzie piekarza. I kiedy po latach znowu zajrzała w okno piekarni, zobaczyła tam Andrzeja. Nie mogła oderwać wzroku od jego dużych i silnych dłoni. Skoro ocierał się o cud - pomyślała - mogłaby w niego uwierzyć. Piekarz pokochał Gabriele od chwili, gdy po raz pierwszy ją zobaczył. Wbrew temu, co gadali ludzi, że więcej jest w niej smutku niż życia, bardzo dynamicznie poprosił ją o rękę. Kiedy już zgodziła się zostać jego żoną, postanowił odwiedzić własnego przyjaciela, od którego bardzo dużo zależało. Magiczna opowiadanie o przedwojennych i powojennych losach Głuchołaz. Nagrodzona w konkursie „Promotorzy debiutów” organizowanym przez Tygodnik Powszechny i Instytut książki.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Bajodużenie |
Autor: | Prochot-Sojka Patrycja |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Mamiko |
Rok wydania: | 2015 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Niesamoita opowieść, Autorka z lekkością miesza światy :) Nie zdradze jakie :)