Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
„Spójrz na to drzewo. Bo je widzę, mogę do niego dojść. Tak samo jest z Księżycem” – zwykł mawiać Edward Mukuka Nkoloso. Ponoć wieczorami można go było zobaczyć, jak stoi sam na wzgórzu Chingwele Hill, niczym średniowieczny astronom, który właśnie doszedł do krańców świata i nieśmiało wystawia głowę poza niebiańskie sklepienie. Ludzie mówią, że czasami podnosił włócznię i celował ostrzem w srebrny glob. A później brał zamach i z całych sił ciskał nią w Księżyc. Pod koniec 1964 roku do Zambii zaczęli zjeżdżać amerykańscy dziennikarze. Jednak nie po to, by pisać o świeżym afrykańskim państwie. Szukali pewnego człowieka, który rzucił wyzwanie światowym mocarstwom i uparcie twierdził, że to Zambijczyk, a nie Amerykanin czy Rosjanin będzie pierwszym człowiekiem na Księżycu. Oto historia zambijskiej Narodowej Akademii Nauki, Badań Kosmicznych i Filozofii a także szaleńczego marzenia o wolności i podboju kosmosu.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Afronauci. Z Zambii na księżyc |
Autor: | Sabela Bartek |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Czarne |
Rok wydania: | 2017 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Nie ukrywam własnej sympatii do tego Autora. To nie tylko ziomek z moich ukochanych Bałut, podróżnik i fotograf. To też idealny „opowiadacz” historii z miejsc do których lub nie jedziemy, ponieważ niemodne, lub za daleko, lub za trudno. Bartek potrafi odkrywać niesamowite fakty i docierać do ludzi, którzy na temat opisanych zdarzeń mają wiedzę z „pierwszej ręki”. „Afronauci” są dokładnie tym, czego się po Bartku można spodziewać, to także coś, co ja odbieram jako Jego „danie firmowe”. To fascynująca opowiadanie z „jakiegoś afrykańskiego kraiku”- w tym przypadku - Zambii (która jest tylko niedużo mniejsza od Turcji czy Pakistanu), lepiej słynnej pod nazwą Rodezja Północna. Głównym bohaterem książki jest postać nietuzinkowa, nawet jak na standardy krajów afrykańskich, które powstały na gruzach zamierzchłych kolonii europejskich. Nie jest to krwawy cesarz Bokassa władca Cesarstwa Środkowoafrykańskiego czy równie barwny, co zdrowo ”walnięty” Mobutu Sese Seko Kuku Ngbendu wa za Banga, prezydent Republiki Zairu. Pierwszoplanową postacią "Afronautów" jest Edward Festus Mukuka Nkoloso, były podoficer wojsk kolonialnych, który walczył w oddziałach Wielkiej Brytanii podczas II Wojny Światowej, późniejszy prominentny polityk zambijski W latch1960 - 1969 r. prowadził Zambijską Narodową Akademię Nauki, Badań Kosmicznych i Filozofii. Celem owej „uczelni” było skonstruowanie rakiety kosmicznej, którą na Księżyc, a w niedalekiej przyszłości – na Marsa miała polecieć nastoletnia Matha Mwambwa i dwa koty albo inny z kilkunastu studentów owej osobliwej szkoły wyższej o bardzo szerokim spektrum przekazywanej wiedzy. Nazwa nieodparcie kojarzy mi się ze współczesnym polskimi szkołami wyższymi typu Wyższa Szkoła Wszystkiego Dobrego przy Akademii Umiejętności Wszelakich. Nkoloso miał ambicje prześcignięcia programów kosmicznych Stanów Zjednoczonych i Związku Radzieckiego. Na obrzeżach Lusaki stworzył zambijski Cap Canaveral albo jak kto woli – Bajkonur. Program szkoleniowy obejmował pomiędzy innymi, ćwiczenia mające zapewnić przystosowanie do stanu nieważkości. Do tego celu wykorzystywane były beczki po ropie, w których ze wzgórza byli spuszczani w dół przyszli zdobywcy kosmosu made in Zambia. Na podstawie tego, co do tej pory napisałem, możecie uznać, że gość był kolejnym, kompletnym afrykańskim czubem, tylko na własny sposób sympatycznym i w swym szaleństwie w gruncie rzeczy całkiem nieszkodliwym. Tak również zaczęli go oceniać jego wcześniejsi towarzysze broni, choć akurat w przypadku Zambii odejście białych nie miało tak dramatycznego przebiegu jak w innych państwach Afryki. Co spowodowało, że idealny organizator, nieustraszony aktywista ruchu niepodległościowego własnego państwie został twórcą „programu kosmicznego” i rzucił rękawice dwóm supermocarstwom? Otóż wynikało to z..... marzeń. Jeżeli udało się osiągnąć jeden cel – czyli powstanie zamiast Rodezji Północnej niepodległej Zambii, które jeszcze kilka lat wcześniej wydawało się mrzonką to dlaczego nie pójść dalej? To idealna historia, w której może i mało jest sukcesów na polu zambijskiej dominacji w kosmosie lecz bardzo dużo o Zambijczykach. Ich mentalności, przeszłości a także teraźniejszości. Dlatego – tak jak i inne książki Bartka warto "Afronautów" przeczytać. Może nie wszystkie marzenia się spełniają, lecz ludzie którzy ich nie mają są przeraźliwie smutni. Bez dużych celów i takich pięknoduchów pewnie w dalszym ciągu siedzielibyśmy na drzewach i obawiali się ognia. http://niestatystycznypolak.blogspot.com