Sozomen Hermiasz - Historia Kościoła

Szczegóły
Tytuł Sozomen Hermiasz - Historia Kościoła
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Sozomen Hermiasz - Historia Kościoła PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Sozomen Hermiasz - Historia Kościoła PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Sozomen Hermiasz - Historia Kościoła - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 SOZOMEN HERMIASZ HISTORIA KOŚCIOŁA Edycja komputerowa: www.zrodla.historyczne.prv.pl Mail: [email protected] MMIII ® Strona 2 Hermiasza Sozomena z Salaminy słowo wstępne do cesarza Teodozjusza oraz omówienie treści Historii Kościoła Jak powiadają, każdy z dawniejszych władców miał jakiś szczególny przedmiot zainteresowania: dla lubiących przepych i okazałość była to purpura czy diadem (845) i inne tego rodzaju wspaniałości; miłośnicy literatury lubowali się w ja- kiejś baśniowej twórczości i dziełach zdolnych pobudzić do zachwytu; celny strzał z łuku i trafienie zwierza grubego albo rzut włócznią czy skok na grzbiet wierzchowca — wszy- stko to przykuwało uwagę monarchów doskonalących swe umiejętności wojskowe. Każdy, kto uprawiał rzecz miłą sercu cesarza, zgłaszał się na dworze; jeden przynosił kamień nie- słychanie rzadki, drugi prezentował barwik purpury o nad- zwyczajnym wprost blasku, inny odczytywał swe wiersze czy też wielkie dzieło, a jeszcze inny demonstrował niezawodny i niezwykły typ uzbrojenia. Za największy zaś honor i kró- lewski niemal zaszczyt uważano okoliczność, że władnący nad wszystkimi odznacza się jedną bodaj cząstką tej zwykłej u ludzi biegłości. Nikt natomiast nie przywiązywał szczególnej uwagi do pobożności, prawdziwej ozdoby godności cesarskiej. Tymczasem ty, najpotężniejszy cesarzu Teodozjuszu, mówiąc po prostu, wzbogaciłeś za sprawą Bożą wszelki rodzaj cnoty. Purpurę i koronę nosisz jako symbol swej godności z uwagi na tych, co na ciebie patrzą, na wewnątrz jednakże przybra- ny jesteś w prawdziwy strój cesarski, jakim jest pobożność i miłość do ludzi. Stąd przy każdej sposobności poeci i histo- rycy oraz większość podległych ci wodzów i innych podda- nych zajmuje się twoją osobą i twoimi osiągnięciami. A kiedy organizując popisy literackie zasiadasz jako sędzia, nie po- święcasz sumienności dla wytwornego jakiegoś efektu czy ozdoby, ale wyrokujesz w oparciu o prawdę, zważając na styl właściwy dla zagadnienia poruszanego przez dzieło, na figury Strona 3 retoryczne, na rozplanowanie, układ, proporcję, dobór wyra- zów, szyk zdań, powiązanie logiczne, sens i znajomość fak- tów. Odczytujących swe utwory nagradzasz zarówno swym orzeczeniem, jak i oklaskami, złotymi medalionami, wystawia- niem posągów, darami i najrozmaitszymi godnościami. Czym ty jesteś dla twórców, tym nigdy nie byli dla owego sławnego, wspaniałego Homera starożytni Kreteńczycy, ani Aleuadzi1 dla Symonidesa, ani Dionizjusz, tyran Sycylii, (848) dla Platona, ucznia Sokratesa, ani Filip Macedoński dla Teopompa, historyka, ani wreszcie cesarz Sewer dla Oppia- na2, który opisał wierszem gatunki ryb, ich naturę i sposób dokonywania połowów. Kreteńczycy bowiem odwzajemniwszy się Homerowi za natchnioną poezję sumą tysiąca monet, jak- by z nieprześcignionej chełpiąc się szczodrobliwości, zapisali swoją darowiznę na płycie sporządzonej na koszt państwa. Aleuadzi zaś oraz Dionizjusz i Filip nie okazaliby się bardziej dyskretni niż Kreteńczycy, którzy stroją się w pozory skrom- nego i światłego społeczeństwa, i czym prędzej wystawiliby w ślad za nimi kamienną tablicę, gdyby nie to, że w swej darowiznie pozostali daleko w tyle. A cesarz Sewer, kiedy dał Oppianowi po sztuce złota za każdy wiersz miernej poe- zji, tak zdumiał wszystkich swą hojnością, że i teraz jeszcze wielu nazywa wiersze Oppiana „złotymi słowami". Tak wy- glądają dary dawnych miłośników nauki i literatury. Ty jed- nakże, o cesarzu, w szczodrym nagradzaniu literatów nie da- łeś się przewyższyć nikomu, do której by nie sięgnąć epoki, i jak mi się zdaje, jest to w przypadku twojej osoby rzecz zupełnie zrozumiała. Starając się bowiem przewyższyć wszyst- kich cnotami, posuwasz się nieustannie naprzód, tak jak to poznałeś pilnie studiując historię osiągnięć dawnych Greków 1 Aleuadai, jeden z najznakomitszych rodów Tessalii, potomko- wie Aleuasa, wywodzącego się od Heraklesa. Jak podaje Herodot (7,6) Aleuadzi wezwali do Grecji Kserksesa. Symonides z Keos (556—468) pisywał m. in. i na zamówienia panujących. Por. Ta- deusz Sinko, Literatura grecka, Kraków 1931, t. I, cz. l, s. 376. 2 Poeta grecki Oppian z Anazarbos w Cylicji (ok. 181—211/212) towarzyszył ojcu, zesłanemu przez cesarza Septymiusza Sewera na wygnanie na wyspę Melitę (na Adriatyku). Wygnańca ułaskawił, po śmierci Sewera (w roku 211), cesarz Karakalla, któremu poeta dedykował poemat dydaktyczny Halieutika („O rybołówstwie") oraz drugi utwór tego rodzaju, Kynegetika („O polowaniu"). Por, Tadeusz Sinko, Zarys literatury greckiej, PWN, Warszawa 1959, t II. s. 487. Strona 4 i Rzymian. Niektórzy mówią, że za dnia ćwiczysz się we wła- daniu orężem i zabiegasz o tężyznę fizyczną oraz porządku- jesz sprawy twych poddanych, już to rozstrzygając spory w sądzie i wydając odpowiednie przepisy, już to rozważając sam ze sobą czy też w publicznej naradzie, jakie należy uczynić posunięcia; w nocy natomiast z zapałem pogrążasz się w książ- kach. Powiadają także, iż do ich czytania służy ci lampa, która w wyniku jakiegoś sztucznego urządzenia samoczynnie dolewa oliwy do palnika z knotem, tak że w rezultacie nikt ze służby pałacowej nie musi się trudzić dla twej pracy ani naruszać praw natury walcząc z sennością; do tego stopnia jesteś ludzki i delikatny zarówno dla najbliższych, jak i w ogóle dla wszystkich, naśladując Króla niebieskiego, twego Pa- na i obrońcę twojego, który zwykł zsyłać deszcz ożywczy tak na sprawiedliwych, jak i niesprawiedliwych i wschodem słoń- ca ich cieszyć, i wszystkich innych darów udzielać im bez liku. Ponoć w swej uczoności, jak słyszę, zgłębiłeś naturę ka- mieni i ukryte siły korzeni, i działanie leków nie gorzej od najmędrszego Salomona, sławnego syna Dawida. A raczej nawet jego przewyższasz w cnotach. On bowiem, przez to że stał się niewolnikiem rozkoszy, nie uchował aż do końca swej pobożności, która była dla niego źródłem bogactwa i mą- drości. Ty natomiast, o najpotężniejszy, który wstrzemięźliwy rozum przełożyłeś ponad łatwiznę rozrywki, (849) słusznie uchodzisz nie tylko za władcę rządzącego ludźmi, lecz i za pana mającego moc nad chorobami duszy i ciała. A jeśli trzeba i to jeszcze powiedzieć, wiem, że potrafisz przezwycię- żyć łaknienie wszelkiego w ogóle pokarmu i napoju, a nawet owoce słodkiej figi — żeby użyć określenia poety — ani żadna inna spośród nowalijek nie jest w stanie cię znęcić, chyba że na tyle, by dotknąć i jedynie spróbować, uwielbiwszy naj- pierw Stwórcę wszystkich rzeczy. W wytrzymałości na prag- nienie, na upały i na mrozy zaprawiony dzięki codziennym ćwiczeniom, uchodzisz za człowieka, którego naturą jest pa- nowanie nad sobą. Wszak niedawno śpiesząc odwiedzić w Poncie miasto zawdzięczające swą nazwę Heraklesowi i pragnąc podnieść świetność grodu, przygasłą z upływem czasu, w porze letniej odbywałeś drogę przez Bitynię. Kiedy zaś słońce w samo południe bardzo dokuczliwie zaczęło przy- piekać skwarem, któryś spośród twoich gwardzistów, spo- strzegłszy cię zlanego potem i okrytego kurzawą, czym prę- dzej chcąc ci się przysłużyć, przyniósł ci czarę wspaniale roz- Strona 5 błyskującą w promieniach słonecznych, napełniwszy ją ja- kimś przyjemnym napojem i dolawszy do tego zimnej wody. Ty jednakże, o władco, przyjąwszy naczynie, pochwaliłeś wo- jownika za okazaną ci życzliwość i dałeś do zrozumienia, że w swej cesarskiej hojności szczodrze go niebawem wynagro- dzisz; ale gdy wszyscy żołnierze z otwartymi ustami spoglą- dali na czarę i za szczęśliwca gotowi byli uznać tego, kto się z niej napije, na powrót oddałeś mu, o najszlachetniejszy pa- nie, ów roztruchan i poleciłeś, by nim rozporządził według swego upodobania. W rezultacie przewyższyłeś swoimi cnota- mi w sposób oczywisty — jestem co do tego przekonany — nawet Aleksandra, syna Filipa; bo jemu, jak mówią ci, co go otaczają podziwem, kiedy ze swymi Macedończykami prze- mierzał pustynne obszary, pewien troskliwy żołnierz przy- niósł wyszukanej przez siebie i zaczerpniętej wody, on zaś za- miast wypić wylał napój na ziemię. Krótko zatem rzecz ujmu- jąc, całkiem słusznie można cię nazwać bardziej królewskim władcą od królów, co przed tobą byli, jak to określa Homer. Bo jedni, jak wieść niesie, nie osiągnęli nic, co by zasługiwało na podziw, drudzy znów zaledwie jedną czy dwoma zaletami uświetnili swoje panowanie. Ty natomiast, o potężny władco, skupiwszy w sobie wszystkie razem cnoty, wszystkich prze- wyższyłeś w pobożności, w dobroci, w męstwie, roztropności, sprawiedliwości, szczodrości i wielkoduszności na miarę ce- sarskiego Dostojeństwa. Chlubi się wszelki wiek twoim pa- nowaniem, jedynym ze wszystkich, jakie kiedykolwiek były, bezkrwawym i wolnym od rzezi. Dając radość uczysz podda- nych szlachetności, pragnąc, aby z miłości i szacunku okazy- wali gorliwość dla twej osoby i dla spraw państwowych. Tak więc jako autor Historii Kościoła z tych wszystkich powodów czuję się wprost zmuszony tobie ją dedykować. Bo komu ją miałbym stosowniej poświęcić, skoro zamierzam opowiedzieć o działalności wielu niepospolitych mężów i opisać wydarzenia dotyczące Kościoła powszechnego, przytaczając, z ilu to i jak wielkimi wrogami się zmierzył, zanim szczęśliwie do (852) twoich się schronił przystani i do portu ojców twoich? Proszę więc, o ty, który wiesz wszystko i wszelką posiadasz cnotę, a przede wszystkim bojaźń boską, którą słowo na- tchnione nazywa początkiem mądrości, przyjmij ode mnie to dzieło i zbadaj je na wskroś, a wzbogaciwszy je twą dokład- nością, staraniem swoim je oczyść. Bez wątpienia bowiem każde miłe dla ciebie ujęcie okaże się jednocześnie pożytecz- Strona 6 ne i wspaniałe dla czytelników, a tego, co ty zatwierdzisz, nikt już nie tknie palcem. Praca moja obejmuje okres od trzeciego konsulatu cezarów Kryspusa i Konstantyna aż do siedemnastego konsulatu two- jego3. Uważałem, że korzystnie będzie podzielić cały mate- riał na dziewięć części. I tak księga pierwsza i druga mieści to, co się wydarzyło w życiu Kościoła za rządów Konstanty- na; trzecia i czwarta — wydarzenia pod rządami jego synów; piąta i szósta — wypadki, jakie zaszły za Juliana, brata stry- jecznego synów wielkiego Konstantyna, i za Jowiana, a na- stępnie — Walentyna i Walensa. W siódmej i ósmej księdze ukażę dzieje okresu braci Gracjana i Walentyniana, do ob- wołania cesarzem Teodozjusza, świętej pamięci dziadka two- jego [i z kolei współczesne mu wydarzenia] 4 aż do czasu, kiedy to sławny ojciec wasz, najpotężniejszy cesarzu, Arka- diusz, przejąwszy władzę po ojcu, razem z najpotężniejszym stryjem twoim, Honoriuszem, otrzymał w udziale rządy nad światem rzymskim. Dziewiątą natomiast księgę poświęciłem miłującej Chrystusa i nieskazitelnej waszej dostojności, którą niech na zawsze Bóg zachowa w niezmąconej pogodzie du- cha; niech jej da miażdżącą przewagę nad wrogami i wszy- stkich rzuci jej do stóp; niech wasza dostojność przekazuje z pokolenia w pokolenie zbożne panowanie za przyzwoleniem Chrystusa, przez którego i z którym Bogu i Ojcu chwała, wraz z Duchem Świętym, na wieki wieków. Amen. 3 Tj. lata 324—439. 4 Widoczne opuszczenie w tekście greckim Sozomena uzupełnia- my w nawiasie kwadratowym. Strona 7 [853] HERMIASZA SOZOMENA Z SALAMINY HISTORIA KOŚCIOŁA KSIĘGA PIERWSZA ROZDZIAŁ PIERWSZY Wstęp do księgi, w którym autor rozważa zagadnienie narodu żydowskiego; potem następuje wzmianka o tych, co zaraz od początku zaczęli opracowywać tego rodzaju tematykę, co on, i o tym, w jaki sposób i z jakich źródeł zebrał materiały do swej Historii; jednocześnie autor zapowiada, że będzie się troszczył o prawdę, i nadmienia, że dzieło jego będzie zawierało ponadto jeszcze niektóre inne ciekawostki Zastanawiałem się kiedyś nad tym, dlaczego wiara w Syna Bożego, Logosa, jakoś łatwiej przyszła wszystkim innym ludziom, Żydom natomiast sprawia trudności; a przecież (856) od samego początku przypadła im rola głosicieli spraw Bożych i od proroków zawczasu otrzymali zapowiedź, okre- ślającą okoliczności, w jakich kiedyś miało się dokonać przyj- ście Chrystusa na ziemię. Albowiem Abraham, praojciec ich plemienia i ustanowiciel obrzezania, uznany został godnym oglądania na własne oczy i goszczenia u siebie Syna Bożego. Izaakowi zaś, synowi Abrahama, przypadł w udziale ten za- szczyt, że był żywym obrazem ofiary krzyżowej, kiedy to w więzach przyprowadzony został przez ojca do ołtarza ofiar- nego, zupełnie jak i Chrystus w czasie męki, jak nas o tym zapewniają sumienni komentatorzy Pisma Świętego. Potem Jakub przepowiedział spełnione teraz, a łączone z imieniem Chrystusa, oczekiwanie narodów oraz określił czas, w którym przyszło zbawienie, mówiąc: zaćmią się przywódcy Hebraj- czyków z plemienia Judy, głowy szczepu. Pragnął dać do zrozumienia, że chodzi tu o przywództwo Heroda, który po Strona 8 linii ojcowskiej będąc Idumejczykiem, Arabem zaś po linii matki, otrzymał od senatu rzymskiego i Cezara Augusta wła- dzę nad narodem żydowskim. Ponadto spośród innych jeszcze proroków jedni przepowiedzieli narodzenie Chrystusa i owo niewysławione poczęcie, nadmieniając o Matce, która po wy- daniu na świat Syna pozostała dziewicą, o rodowodzie [Zbaw- cy] i [Jego] ojczyźnie; drudzy zaś z góry oznajmili o Jego boskich i zdumiewających czynach, inni znów — o męce i o zmartwychwstaniu, a wreszcie o wniebowstąpieniu i o tym wszystkim, co towarzyszyło każdemu z tych wydarzeń. Zresztą jeśliby te rzeczy były komuś nie znane, z łatwością może się o nich dowiedzieć, kiedy się zagłębi w lekturze Pisma Świę- tego. Wiarogodnym wreszcie świadkiem prawdy o Chrystusie mógłby być Józef 5, syn Mateusza, kapłan, człowiek, który zy- skał wielką sławę zarówno wśród Żydów, jak i u Rzymian. Wzdraga się bowiem nazywać [Jezusa] człowiekiem, jako tego, który dokonywał niezwykłych dzieł i był nauczycielem praw- dziwej nauki; jawnie natomiast nazywa Go Chrystusem i do- skonale wie, że [Zbawiciel] skazany został na ukrzyżowanie, a trzeciego dnia ukazał się żywy; że wreszcie wiele innych za- dziwiających szczegółów przepowiedzieli o Nim natchnieni przez Boga prorocy. Jednocześnie poświadcza fakt, że ci, któ- rych [Chrystus] pociągnął za sobą — a było ich wielu, za- równo pogan, jak i Żydów — wytrwali w miłości ku Nie- mu i nie porzucili ludu, który wziął nazwę od Jego imienia. I kiedy przytacza te wszystkie relacje, niemal wołać mi się zdaje, zupełnie tak jak wołają same fakty, że Bogiem jest Chrystus; zalękniony wszakże niezwykłością sprawy, utknął tak jakoś w środku drogi, w niczym nie uwłaczając tym, którzy w Niego uwierzyli, a raczej nawet się z nimi solida- ryzując. Pośród takich myśli i rozważań wydawało mi się chyba 6 Józef Flawiusz (Iosephus Flavius, 37—ok. 100), historyk pochodzenia żydowskiego. Jego największe dzieło Antiquitates Iudaicae poświęcone historii Żydów ukazało się po raz pierwszy w całości w przekładzie polskim pt. Dawne dzieje Izraela, przeł. z greki Zygmunt Kubiak, Jan Radożycki, Księgarnia Sw. Wojcie- cha, Poznań 1962. Drugie jego dzieło, Bellum Iudaicum, stanowią- ce dalszy ciąg poprzedniego, choć wcześniej napisane, zostało po raz pierwszy w całości przetłumaczone na język polski przez. Andrzeja Niemojewskiego w roku 1906 pt. Dzieje Wojny żydow- skiej przeciwko Rzymianom, a po raz drugi przez Jana Radożyc- kłego (Wojna żydowska, Księgarnia Św. Wojciecha, Poznań 1980). Strona 9 słusznie czymś dziwnym, że w przechodzeniu na religię Chry- stusową Żydzi nie wyprzedzili reszty ludzkości. Bo nawet jeśli Sybilla i niektóre wyrocznie przepowiedziały przyszłe wyda- rzenia dotyczące Chrystusa, to jednak nie można powołując się na to stawiać ogółowi pogańskiemu zarzutu niedowiar- stwa 6. Tylko bowiem nieliczni, ci, którzy zdawali się wy- różniać swoim wykształceniem, znali tego rodzaju proro- ctwa, pisane zresztą przeważnie w miarach wierszowych i wypowiadane w słowach zbyt namaszczonych (857) jak na możliwości [zrozumienia u] pospólstwa. Leżało to jednak, jak mi się wydaje, w planie opatrzności Bożej, że z uwagi na jednomyślność pośród tych, co nadejdą, zapowiedziała przy- szłość nie tylko głosem własnych proroków, lecz po części także i obcych; zupełnie jak gdyby jakiś kompozytor, niezwy- kłą pragnąc ułożyć melodię, zapasowe struny przebiegał pa- łeczką lub do już istniejących dodawał nowe. O tym więc, że Żydzi, choć mieli proroków, i to bardziej nieomylnych w za- powiadaniu przyjścia Chrystusa, pozostali daleko w tyle za poganami w przyjmowaniu w Niego wiary, powyższe spo- strzeżenia niech nam wystarczą. Z drugiej jednak strony nie powinno się znów wydawać czymś tak bardzo zaskakującym, że Kościół w najwyższym stopniu rozprzestrzenił się pośród wszystkich pozostałych na- rodów. Po pierwsze dlatego, że w sprawach świętych i naj- większej wagi Bóg zazwyczaj rozstrzyga powodując nieocze- kiwane przemiany; po drugie, zauważyć można, że wiara roz- winęła się w promieniach nie byle jakich cnót ludzi, któ- rzy od samego początku byli jej szermierzami. Bo jeśli na- wet nie mieli oni języka wyostrzonego z punktu widzenia stylu czy piękna wysłowienia i nie usiłowali przekonywać czytelników brzmieniem słów czy też dowodami z zakresu krytyki tekstu, to jednak bynajmniej nie gorzej udawało im się osiągać cele, wokół których gorliwie zabiegali. Przeciwnie — wyzuci z majętności i nie dbający o swe własne sprawy, a wreszcie krzyżowani i tak znoszący liczne i ciężkie tortury, jak gdyby to nie ich ciało było dręczone, nieugięci wobec pochlebstw zarówno ze strony pospólstwa po różnych mia- stach, jak i ze strony zwierzchności, nieustraszeni wobec po- gróżek — wyraźnie dali wszystkim do zrozumienia, że w ten sposób walczą o najwyższe nagrody. Nawet więc niepotrzebna 6 Należy uzupełnić: „tak, jak trzeba ten zarzut wysunąć pod adresem Żydów". Strona 10 była wymowna argumentacja, bo same fakty, jakie miały miejsce po domach i miastach, bez niczyjego wysiłku skła- niały do wierzenia w to wszystko, o czym pierwej ludzie nig- dy nie słyszeli. Skoro zatem na mocy zrządzenia Bożego zdarzyła się świa- tu tak wielka i cudowna przemiana, zmuszająca do poniecha- nia zarówno poprzedniej religii, jak i rodzimych tradycji, byłoby chyba wręcz oburzające, gdyby dzik kalidoński i byk maratoński oraz inne tego rodzaju rzeczywiste lub legendarne historie w danym kraju czy mieście zaszczycone zostały tak pilną uwagą, że zajmowaliby się nimi liczni spośród naj- sławniejszych u pogan autorów, z natury uzdolnieni do pi- sania, ja natomiast nie dodałbym bodźca wrodzonej skłonności i nie napisał historii Kościoła. Jestem bowiem głęboko prze- konany, że ponieważ materiał, jaki tu omawiam, nie jest dzie- łem rąk ludzkich, nie będzie dla Boga niepodobieństwem, abym się okazał historykiem ponad wszelkie oczekiwanie. I zrazu zabrałem się do opracowywania tego tematu od sa- mego początku; kiedy jednak rozważyłem, że inni pisarze również próbowali na tym polu szczęścia [opracowując histo- rię Kościoła] aż do wydarzeń sobie współczesnych [Klemens7 i Hegezyp, (860) mężowie wielkiej mądrości, którzy wystąpili bezpośrednio po apostołach, oraz Afrykańczyk Historyk i Eu- zebiusz o przydomku syn Pamfila, najuczeńszy znawca Pisma Świętego oraz poetów i prozaików pogańskich], wszystkie, o jakich tylko wiemy, wydarzenia w Kościele z okresu po wniebowstąpieniu Chrystusa aż do obalenia Licyniusza ująłem skrótowo w dwóch księgach 8. Obecnie zaś spróbuję za łaską Bożą opowiedzieć to, co się wydarzyło w okresie późniejszym. Wspomnę o sprawach, w których sam uczestniczyłem, i o tych, o których słyszałem od osób zainteresowanych czy też naocznych świadków, jeśli chodzi o okres nam współczesny oraz pokolenie bezpośrednio nas poprzedzające. Co do wy- darzeń sięgających w przeszłość mniej dla nas uchwytną, 7 Chodzi tu o tzw. Klemensa Rzymskiego (nie Aleksandryjskie- go), tj. św. Klemensa papieża (92—97 lub 101), trzeciego następcę św. Piotra. Hegezyp, uznawany za ojca historiogafii Kościoła, żył znacznie później (zmarł około 180 roku). Z dzieła jego zachowało się jedynie pięć rozdziałów. 8 Dziś o tym dziele Sozomena nic ponadto nie wiemy. Wspo- mniane obalenie Licyniusza zamykające ową skrótową historię miało miejsce w roku 323. Strona 11 wiadomości o nich wyławiałem z zarządzeń wydawanych z uwagi na życie religijne, z postanowień ówczesnych syno- dów, z wprowadzanych zmian, oraz z listów cesarskich i pa- sterskich. Część z tych dokumentów przechowywana jest jeszcze po dziś dzień w archiwach cesarskich rezydencji oraz po kościołach, część zaś tu i ówdzie krąży pośród filologów. Zastanawiając się nieraz nad tym, że zawarte w nich sfor- mułowania wypadnie mi utrwalić na piśmie, ze względu na ogrom dzieła za najlepsze uznałem ograniczyć się do poda- wania istotnego ich sensu; chyba że natknę się na jakieś nie- jasności, co do których ogół różne ma zapatrywania. Bo wówczas, jeśli będę miał do dyspozycji jakiś dokument, przy- toczę go dla wykazania prawdy. By ktoś jednakże pod wpły- wem nieświadomości faktycznego stanu rzeczy nie zarzucił dziełu mojemu kłamstwa, kiedy być może przeczyta przekazy mówiące coś wręcz przeciwnego, niechże się dowie, że na tle nauki Ariusza oraz późniejszych jej odrośli skłóceni po- między sobą zwierzchnicy Kościołów pisali za każdym razem do swych współwyznawców w tym duchu, jaki odpowiadał ich osobistym dążnościom; ponadto obradując na oddzielnych synodach, uchwalali, co tylko chcieli, i obrońców przeciwnych poglądów potępiali nieraz zaocznie, a wreszcie zabiegając o względy panujących ówcześnie cesarzy i wpływowych dy- gnitarzy na cesarskim dworze, przeciągali ich na swoją stronę i potrafili zapewniać sobie u nich aprobatę. Co więcej, stron- nicy jednych czy drugich, chcąc udowodnić, że ich sądy w zakresie wiary (861) są słuszne, sporządzali sobie zbiory listów, jakie były rozpowszechniane w obronie wyznawanej przez nich doktryny, a listy pisane ze stanowiska przeciw- nego — pomijali. Ta okoliczność ogromnie mi utrudniła od- tworzenie rzeczywistego przebiegu wydarzeń, które się na tym podłożu rozegrały. Ponieważ jednak z uwagi na ścisłość hi- storyczną trzeba było przede wszystkim troszczyć się o pra- wdę, konieczne mi się wydało przebadać dokładnie również i takie pisma. Jeżeli zatem opowiadam szczegółowo także i o niepokojach i kłótniach, jakie toczyli pomiędzy sobą du- chowni o pierwszeństwo czy o wyższość wyznawanej przez siebie doktryny, niechże nikt nie odnosi wrażenia, że opisy- wanie przeze mnie takich rzeczy jest pospolitym chwytem i dowodzi złośliwości założenia. Bo po pierwsze, jak już po- wiedziałem, tam, gdzie chodzi o prawdę, obowiązkiem histo- ryka jest umieszczać wszystkie inne sprawy na drugim pla- Strona 12 nie; po wtóre, nauka powszechnego Kościoła zajaśnieje w pełnym blasku najczystszego światła dopiero wtedy, gdy po wielekroć zbadana zostanie na tle podstępnych zasadzek, które na nią zastawiali wyznawcy nauki przeciwnej; jako że, otrzymawszy od Boga zwycięstwo, ponownie wróciła do wła- ściwej sobie potęgi, przyciągając wszystkie Kościoły i rzesze ludu do swej prawdy. A kiedy się zastanawiałem nad tym, czy spośród posiada- nych przeze mnie wiadomości wypada mi zapisać tylko te, które dotyczą wydarzeń w Kościele na obszarze rzymskiego imperium, doszedłem do wniosku, że dobrze by było, na ile tylko zdołam dotrzeć do źródeł, opowiedzieć również o wy- padkach, jakie w związku z religią [chrześcijańską] miały miejsce u Persów i barbarzyńców. Uznałem też, że dla historii Kościoła nie będzie czymś niestosownym opowiedzieć w tym dziele, kim w ogóle byli ludzie, którzy stali się jakby ojcami i poprzednikami tak zwanych mnichów, i wyszczególnić sła- wnych po nich z kolei następców, których znałem albo o któ- rych tylko słyszałem. Bo zresztą nie okażę się wobec nich niewdzięcznikiem 9, skazującym na zapomnienie ich cnotę, ani też ignorantem w zakresie ich historii; a ponadto tym, co postanowili wkroczyć na drogę tego rodzaju chrześcijańskiej mądrości, pozostawię przykład życia: jeżeli z niego skorzy- stają, ze wszech miar błogosławiony i szczęśliwy koniec stanie się ich udziałem. Te jednakże sprawy stopniowo, w miarę rozwijania tematu, będę się starał mieć na uwadze, jak tylko się da. Teraz więc, wezwawszy na pomoc łaskawego Boga, przechodzę już do opowiadania wydarzeń. Stąd weźmie po- czątek niniejsza historia. (864) ROZDZIAŁ DRUGI Jacy byli biskupi najważniejszych miast za rządów Konstantyna Wielkiego. O tym, że aż po Libię Wschód czcił Chrystusa z zachowaniem ostrożności, 9 Miejsce to wskazuje, że Sozomena łączyły z mnichami bar- dzo bliskie kontakty. Najprawdopodobniej wśród nich się wycho- wywał i kształcił. Od nich też musiał zaczerpnąć wiadomości o początkach życia monastycznego i jego dalszych dziejach. Por. wyżej Wstęp s. 6 i przyp. 4. Strona 13 z powodu Licyniusza; Zachód natomiast dzięki Konstantynowi korzystał z wolności, śmiało wyznając religią chrześcijańską Za konsulatu cezarów Kryspusa i Konstantyna zwierzchni- ctwo nad Kościołem rzymskim sprawował Sylwester; nad aleksandryjskim — Aleksander, a Makary — nad jerozolim- skim. Władzy zaś nad Kościołem w Antiochii nad rzeką Oron- tes nikomu jeszcze od czasu Romana nie poruczono, bo jak się zdaje, na ordynację biskupa nie pozwalały prześladowa- nia. Niedługo jednak ci ojcowie, co się zebrali w Nicei, w po- dziwie dla obyczajów i wykształcenia Eustacjusza uznali go za godnego zawiadywania siedzibą apostolską; i choć już był biskupem sąsiedniej Beroi10, przenieśli go do Antiochii. Na- tomiast chrześcijanie zamieszkujący na Wschodzie aż po gra- niczącą z Egiptem Libię nie odważali się podówczas gromadzić jawnie, ponieważ Licyniusz, zmieniając w odniesieniu do nich swoje poprzednie nastawienie, przestał im okazywać ży- czliwość. Tymczasem chrześcijanie na Zachodzie, Grecy, Ma- cedończycy i Iliryjczycy bez żadnych obaw urządzali religijne swe życie, dzięki Konstantynowi, którego władza rozciągała się nad tamecznymi Rzymianami. ROZDZIAŁ TRZECI O tym, że na skutek widzenia krzyża i objawienia się Chrystusa Konstantyn doszedł do wiary chrześcijańskiej, poznawszy także i z ust naszych wyznawców naukę zbawienia Otóż mam wiadomości, że temu cesarzowi przytrafiło się również wiele innych zdarzeń, które go skłoniły do wzięcia na siebie roli obrońcy nauki chrześcijańskiej; (865) najdobitniej wszakże przekonał go znak, jaki otrzymał od Boga. Kiedy bowiem postanowił ruszyć na Maksencjusza, jak to sobie łat- wo wyobrazić, pozostawał w niepewności, jaki będzie wynik orężnej rozprawy i na czyją może liczyć pomoc. Mając umysł 10 Berroia, Berrhoea — miasto w Macedonii południowej, na lewym, północnym brzegu rzeki Haliakmon, w dolnym jej biegu. Strona 14 zaprzątnięty tak ciężkimi troskami zobaczył we śnie znak krzyża jaśniejący na niebie11. Gdy zaś oszołomiony był na ten widok, zjawiwszy się przy nim aniołowie Boży, „O Kon- stantynie — rzekli — w tym [znaku] zwyciężaj!". Mówią po- nadto, że miał mu się objawić sam Chrystus, ukazać znak krzyża i polecić, by sporządził znak podobny do tego, a mieć będzie w przypadku wojen pomoc i rękojmię zwycięstwa. Jednakże Euzebiusz, syn Pamfila, zapewnia, że słyszał, jak sam cesarz pod przysięgą opowiadał, jakoby około południa, kiedy słońce poczęło skłaniać się ku zachodniej stronie, on sam i towarzyszący mu wojskowi ujrzeli na niebie zwycięski znak krzyża utworzony ze światła, a przy nim napis głoszący: ,,w tym [znaku] zwyciężaj"; bo owo cudowne zjawisko przy- darzyło się cesarzowi w marszu, kiedy to ciągnął dokądś12 razem z wojskiem. A gdy się zastanawiał, co by to mogło mieć za znaczenie, zapadła tymczasem noc. Pogrążonemu we śnie ukazał się Chrystus na tle widocznego na niebie znaku i wzywał cesarza, by sobie kazał sporządzić znak na wzór oglądanego i używać go jako niezawodnej tarczy w walkach z wrogami. Ponieważ od tej chwili cesarz nie potrzebował już żadnego tłumacza, jako że otrzymał wyraźne wskazówki, jak trzeba myśleć na temat Boga, z nastaniem dnia zwoław- szy kapłanów Chrystusowych, zaczął ich pytać o naukę wiary. Ci zaś w oparciu o teksty Pisma Świętego objaśniali mu wy- darzenia związane z osobą Chrystusa, a na podstawie ksiąg proroków niezbicie wykazali, że te fakty zapowiedziane zo- stały jeszcze na długo przedtem, zanim się spełniły. Co do znaku, który mu się pokazał, twierdzili, że jest symbolem zwycięstwa nad piekłem. Odniósł je chwalebnie Chrystus przybywszy między ludzi, kiedy to został ukrzyżowan i umarł, a na trzeci dzień zmartwychwstał. Bo na tym, jak mówili, opiera się [chrześcijańska] nadzieja, że u końca naszej ery wszyscy ludzie po rozstaniu się z doczesnym życiem powstaną 11 Jak podaje Sokrates Scholastyk (Historia Kościoła, przeł. Stefan Kazikowski, IW PAX, Warszawa 1986, s. 60) było to wi- dzenie na jawie: znak krzyża mieli oglądać towarzyszący cesarzo- wi żołnierze; we snach miał Konstantyn, podobnie jak tu, oglądać i słyszeć Chrystusa. Tę samą wersję przytacza zresztą nieco niżej Sozomen, powołując się na Euzebiusza, „syna Pamfila". 12 Przeciwko Maksencjuszowi, pod Rzym (w roku 312). Wyda- rzenie to opisuje Euzebiusz w Żywocie Konstantyna (Vita Constan- tini, I, 23). Strona 15 z martwych i osiągną nieśmiertelność; jedni — aby wziąć nagrodę za ziemskie swoje uczynki w dobrze spędzonym ży- ciu; drudzy — aby ponieść karę za wszystko, cokolwiek uczy- nili złego. Tłumaczyli jednak, że i dla winnych tutejszych wykroczeń istnieje sposobność ratunku i droga oczyszczenia z grzechów: dla nie wprowadzonych jeszcze w tajemnice wia- ry — wprowadzenie zgodne z prawem Kościoła; dla wtajem- niczonych natomiast — [postanowienie, by] nie wracać do grzechu. A ponieważ osiągnięcie tego ostatniego leży w mo- żliwości całkiem nielicznych, i to wybranych przez Boga mę- żów, jest do dyspozycji drugi, jak to wyjaśnili, środek oczysz- czenia, w postaci żalu pokuty. Miłosierny bowiem jest Bóg i udziela przebaczenia tym, co się potknęli, jeśli tylko (868) okażą żal za grzechy i potwierdzą swoją skruchę dobrymi czynami. ROZDZIAŁ CZWARTY O tym, że cesarz nakazał, by na wojnie znak krzyża prowadził do boju, oraz zadziwiające opowiadanie o chorążych tego znaku Cesarz, kiedy kapłani rozwijali przed nim tego rodzaju nauki, pełen podziwu wobec proroctw odnoszących się do Chrystusa, polecił biegłym artystom, by używając złota i dro- gocennych kamieni przerobili znak zwany u Rzymian laba- rum 13 nadając mu symboliczną postać krzyża. Ten sztandar bojowy tym bardziej był czczony niż wszystkie inne, że tra- dycyjnie zawsze poprzedzał cesarza i odbierał od żołnierzy przepisowe honory wojskowe. Sądzę, że przede wszystkim dlatego właśnie zamienił Konstantyn ten najświetniejszy sym- bol rzymskiego panowania na znak Chrystusowy. Chciał, ażeby żołnierze nieustannie mając go przed oczyma i okazując mu cześć, odzwyczajali się stopniowo od tradycyjnych kultów, a za jedynego uważali tego Boga, którego czci cesarz, zdając 13 Etymologia rzymska tego znaku budzi wątpliwości. Raczej należałoby wyprowadzać ją od baskijskiego labarva — sztandar lub od bretońskiego lab — wznosić. Pamiętać należy, że Kon- stantyn wychowywał się w Galii. W każdym razie był to odpo- wiednik flagi głowy państwa, bandery naczelnego wodza itp. Strona 16 się na Jego przewodnictwo i pomoc w walce przeciwko nie- przyjaciołom. On bowiem zawsze wysuwał znak ten naprzód jak tarczę przed własne szeregi i polecił, by się pojawiał wszędzie, gdzie tylko w zgiełku bitewnym załamią się szyki, przy czym specjalnie wyznaczył najznakomitszych żołnierzy z gwardii przybocznej, zlecając im wykonywanie tego rozka- zu. Obowiązkiem każdego z nich było nieść kolejno na ramie- niu sztandar i obchodzić szyki nieprzyjaciół. Otóż powiadają, że pewnego razu chorąży tego znaku uległ panice w obliczu zmasowanego uderzenia przeciwnika i przekazał sztandar drugiemu, a sam chyłkiem wycofał się z walki; i gdy już się znalazł poza zasięgiem pocisków, nagle upadł ugodzony śmier- telnie; ten zaś, co przejął w ręce ów boski symbol, wytrwał na placu nie ponosząc nawet najmniejszej rany, mimo że wie- lu walczących szyło z łuków wprost w niego. Bo w przedziw- ny jakiś sposób, jakby ręką boskiej potęgi nieomylnie kiero- wane, groty wrogów utykały w sztandarze, chorążego nato- miast, chociaż znajdował się w samym centrum zagrożenia, nie imały się zupełnie. Podobno też żaden inny chorąży, kie- dy pełnił swą służbę przy tym sztandarze, nie padł nigdy ofiarą nieszczęśliwej przygody, jak to przecież zawsze może się przytrafić żołnierzowi na wojnie, i nigdy nie poniósł rany ani nie dostał się do niewoli. ROZDZIAŁ PIĄTY Odprawa dana tym, którzy twierdzą, że Konstantyn został chrześcijaninem z powodu zgładzenia swego syna, Kryspusa14 14 Konstantyn miał wydać polecenie zgładzenia Kryspusa na skutek intryg macochy, Fausty; rzekomo stało się to w roku 326 (Idatius, Fasti). Zosym i Sidonius informują, że cesarz, ostro zganiony przez matkę, Helenę, zgładził z kolei Faustę. Oczywiś- cie powody, dla których Konstantyn zainteresował się życzliwie religią chrześcijańską, mogły mieć tylko po części charakter su- biektywny. Cesarz przekonał się do chrześcijaństwa raczej na pod- stawie trzeźwej oceny sił politycznych, jakimi mógł się posłużyć przy opanowaniu cesarstwa, o czym wiedział chyba również Ga- leriusz (edykt z roku 311). Nie można więc mówić w tej fazie życia o nawróceniu Konstantyna, ale o odwołaniu się jego do chrześcijaństwa jako siły społecznej i ideologicznej, którą znal i doceniał. Por.: Georg Ostrogorski, Dzieje Bizancjum, przekł. pod Strona 17 Świadom wprawdzie jestem opinii rozgłaszanej przez pogan, że Konstantyn, (869) kiedy zgładził niektórych spośród naj- bliższych swych krewnych i przyłożył ręki do zabójstwa po- pełnionego na osobie jego syna, Kryspusa, żałował za swe czyny i w sprawie pokuty oczyszczającej nawiązał kontakt z Sopatrem, filozofem, który w owym czasie przejął kierow- nictwo nad szkołą Plotyna. Ten miał mu jasno powiedzieć, że na takie przewiny nie ma żadnego środka oczyszczenia. Zaniepokojony tą odmową cesarz rzekomo spotkał się przy- padkowo z biskupami, którzy jakoby podjęli się oczyścić go ze wszelkiej winy mocą pokuty i chrztu. Uradować miał się cesarz ze słów odpowiadających jego pragnieniu oraz nabrać szacunku dla doktryny wiary, i — zostać chrześcijaninem a wreszcie nakłonić do tego samego swych podwładnych. Wydaje mi się jednak, że są to wymysły ludzi, którzy gorli- wie nad tym pracują, aby w jak najgorszym świetle ukazać religię chrześcijańską. I tak Kryspus, przez którego Konstan- tyn rzekomo potrzebował oczyszczenia, zakończył życie w dwudziestym roku rządów ojcowskich, a kiedy jeszcze żył, wydał razem z ojcem wiele praw w obronie chrześcijan, jako że miał zaszczyt być drugą osobą w państwie, będąc cezarem, jak o tym jeszcze obecnie świadczą daty umieszczone pod tekstami tych praw oraz imiona prawodawców. Co zaś do So- patra, to przede wszystkim niepodobieństwem było dlań roz- mówić się z Konstantynem, który podówczas sprawował wła- dzę nad jedną tylko częścią imperium, leżącą nad Renem, po Ocean. Albowiem z powodu zatargu z Maksencjuszem, prze- bywającym w Italii, państwo rzymskie przeżywało wstrząsy i zamieszki i niełatwo było wtedy odwiedzać Galię czy Bry- tanię i tamtejszych mieszkańców, pośród których — rzecz to już bezsporna — Konstantyn przyjął religię chrześcijańską, zanim ruszył na wyprawę przeciwko Maksencjuszowi i dotarł do Rzymu i do Italii. I znów świadczą o tym daty i prawa, które cesarz ustanowił w obronie wiary. A gdybyśmy się nawet jakoś zgodzili bez trudu, że cesarz rzeczywiście spot- kał się z Sopatrem albo że za pośrednictwem listu pytał go o to, o co chciał, to przecież nieprawdopodobieństwem było, red. Haliny Evert Kappesowej, PWN, Warszawa 1968, s. 63—65; K. Baus, Handbuch der Kirchengeschichte, t. I: Von der Urge- meinde zur Frűhchristlichen Grosskirche, Herden 1965, s. 462 ns. Oba dzieła przedstawiają najnowszy punkt widzenia. Strona 18 aby filozof ów nie wiedział, że Herakles, syn Alkmeny, po uśmierceniu swych dzieci oraz po zabiciu Ifitosa, którego zgła- dził niegodziwie, bo jako gościa i przyjaciela, dostąpił w Ate- nach oczyszczenia przez misteria Demetry. Tak więc wszyst- ko, co tu powiedziałem, dostatecznie dowodzi, że poganie gło- sili oczyszczenie z tego rodzaju przewinień, (872) a jedno- cześnie niezbicie wykazuje kłamstwo u tych, którzy sobie wy- myślili, że Sopater wypowiedział się w przeciwnym duchu. Bo przecież nie ośmieliłbym się twierdzić, że w tego rodzaju sprawach popełniał omyłki człowiek, który z racji swego wykształcenia osiągnął wśród pogan najwyższe uznanie. ROZDZIAŁ SZÓSTY O tym, że i ojciec Konstantyna pozwolił rozprzestrzeniać imię Chrystusa, sam zaś Konstantyn Wielki sprawił, że dotarło ono wszędzie Kościoły zatem na obszarze pozostającym pod rządami Kon- stantyna zażywały pomyślności i dzień po dniu rozszerzały swój wpływ, obsypywane dobrodziejstwami w dowód uzna- nia ze strony łaskawego i podzielającego ich wiarę cesarza. Skądinąd i przed jego panowaniem opatrzność Boża ustrzegła je przed ciężką próbą w postaci prześladowań i zamętu. Bo gdy na całej zamieszkanej przez Rzymian przestrzeni Kościoły cierpiały prześladowanie, jeden tylko Konstancjusz, ojciec Konstantyna, pozwolił chrześcijanom swobodnie wyznawać swą wiarę. Wiem ponadto, że dokonał pewnej zadziwiającej rzeczy i godnej zanotowania przez dziejopisa. Oto chcąc się przekonać, którzy spośród przebywających na cesarskim dwo- rze chrześcijan są zacnymi i dzielnymi ludźmi, zwoławszy ich wszystkich razem, zapowiedział, że jeśli się zdecydują składać ofiary i wyznawać wiarę podobnie jako on sam, mają pozostać w jego najbliższym otoczeniu i zachować piastowaną dotych- czas godność; jeżeli natomiast wymawiają się od tego, mają opuścić pałac żywiąc wdzięczność, że nie ściągnęli ponadto kar na swój grzbiet. A gdy podzielili się na dwie grupy, przy czym jedni zdradzili swą wiarę, drudzy natomiast przełożyli sprawy Boże ponad obecne przykrości, [Konstancjusz] posta- nowił darzyć odtąd przyjaźnią i dopuszczać do rady tych, którzy wytrwali w wierności wobec wartości wyższej; od po- Strona 19 zostałych zaś odwrócił się ze wstrętem jako od tchórzów i karierowiczów i usunął ich ze swego otoczenia, w przeko- naniu, że nigdy nie będą życzliwi dla panującego ludzie, któ- rzy tak łatwo wyparli się Boga. Może dlatego właśnie, jak długo jeszcze żył Konstancjusz, ludności po tamtej strome Alp, zarówno w Galii, jak i w Brytanii oraz zamieszkałej pod Pirenejami, aż po Ocean na Zachodzie, wyznawanie religii chrześcijańskiej nie wydawało się czymś niezgodnym z pra- wami. Skoro zaś panowanie nad tym samym obszarem przejął z kolei w swe ręce Konstantyn [Wielki], losy Kościoła przy- brały jeszcze wspanialszy obrót. Kiedy bowiem po obaleniu Maksencjusza, syna Herkuliusza, należąca do niego część pań- stwa przypadła w udziale Konstantynowi, swobodnie wyzna- wali swą wiarę wszyscy mieszkańcy znad Tybru, jak i znad Eridanu, który miejscowa ludność nazywała Pa- dem, i znad rzeki Akwilis15, na której wody, jak wieść niesie, wprowadzona niegdyś łódź Argonautów szczęśliwie ocalała wpłynąwszy na Morze Tyrreńskie. Argonauci (873) bowiem w ucieczce przed Ajetesem nie tą samą wracając popłynęli drogą, lecz przeprawiwszy się przez morze scytyj- skie 16 korytami tamtejszych17 rzek dotarli do ziemi italskiej i tu spędziwszy zimę, wybudowali miasto, nadając mu nazwę Hemona18. Gdy zaś nastało lato, przy współudziale miejscowej ludności przeciągnęli przy pomocy machiny statek Argo po ziemi na przestrzeni około czterystu stadiów19 aż do rzeki Akwilis, która wpada do Eridanu. Eridanus natomiast ma ujście do morza oblewającego Italię. Po bitwie pod Cibalis 20 Dardanowie 21 i Macedończycy oraz 15 Chodzi o dopływ rzeki Eridanus, wpadającej do Adriatyku. 16 Tj. przez Morze Czarne, już po opuszczeniu Kolchidy. 17 Uderzający brak dokładniejszych danych geograficznych nie powinien przesłaniać ujawnionego w tym micie faktu wykorzysty- wania rzek celem skrócenia żeglugi. Według Pliniusza (III, 18) Argonauci mogli płynąć w górę Dunaju, potem jego dopływu, Sawy (Savus, Saus). 18 Hemona lub Emona (niby od gr. hejmon — zima), w Panonii, nad rzeką Savus. 19 Stadion liczył naszych 177,6 m, tak więc wspomniana tu od- ległość wynosiłaby ponad 71 km. 20 Cibalis (dziś Vinkovci) — miasto w Panonii. Po dygresji Sozomen wraca do właściwego tematu. Wspomniana tu bitwa mia- ła miejsce w roku 314. Zwycięski Konstantyn przejął po zawarciu z Licyniuszem pokoju całe Illyricum. 21 Szczep iliryjski, zamieszkujący na północ od Macedonii. Strona 20 wszystkie ludy mieszkające nad Dunajem, tudzież tak zwana Hellada i cala ludność Illyricum — znalazły się pod rządami Konstantyna. ROZDZIAŁ SIÓDMY O zatargu, jaki się wywiązał pomiędzy Konstantynem a jego szwagrem, Licyniuszem, z powodu chrześcijan, i o tym, jak to Licyniusz zginął pokonany w walnej rozprawie Tymczasem Licyniusz, który poprzednio popierał religię chrześcijańską, poniósłszy tam klęskę zmienił swoje nasta- wienie i dał się teraz we znaki wielu spośród kapłanów prze- bywających w zasięgu jego panowania, a ponadto wielu in- nym osobom, zwłaszcza z wojska. Niesłychanie bowiem znie- nawidził chrześcijan z powodu zatargu z Konstantynem i myślał, że skutecznie mu dokuczy zakłócając służbę Bożą; przypuszczał ponadto, że Kościoły ze swej strony gorąco pragną — i o to tylko zabiegają — aby pod jego jednego znalazły się rządami. A w dodatku, jak to się zwykle zdarza, zamierzając po raz drugi stanąć do walki z Konstantynem próbował zasięgnąć wróżby co do wyniku spodziewanej woj- ny, uciekając się do krwawych ofiar i wyroczni; w rezultacie, naprowadzony podstępnie przez jakichś wróżbitów obiecu- jących mu zwycięstwo, zwrócił się ku religii pogańskiej. W każdym razie i poganie wspominają, że radził się wówczas wyroczni Apollina Didyrnejskiego w Milecie; (876) kiedy zaś zapytywał o wynik wojny, bóstwo udzieliło mu odpowiedzi tymi oto wierszami Homera: O, człeku sędziwy, potężnie młodzi cię trapią wojacy. Przepadła twa siła: starości dosięgły cię smutki! Otóż przeświadczenia o tym, że wiara chrześcijańska trwa niewzruszenie i doszła do tak wspaniałego rozkwitu dzięki Bożej opatrzności, nabrałem na podstawie również wielu in- nych faktów, ale nade wszystko na podstawie tego, co się działo w tym czasie. Bo kiedy Licyniusz miał już rozpocząć