Rolland Romain - Haendel

Szczegóły
Tytuł Rolland Romain - Haendel
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Rolland Romain - Haendel PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Rolland Romain - Haendel PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Rolland Romain - Haendel - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Romain Rolland HAENDEL 1985 Polskie Wudaumictujo Muzyczne Strona 2 Strona 3 Strona 4 Ż Y C I E 1 Strona 5 Strona 6 Rodzina H a e n d l ó w pochodziła z e Śląska . Dziadek, W a ­ 1 lenty Haendel, b y ł m a j s t r e m kotlarskim w e W r o c ł a w i u . Ojciec, Jerzy Haendel, pełnił f u n k c j ę cyrulika w armii saskiej, p o t e m s z w e d z k i e j , p ó ź n i e j cesarskiej, a wreszcie przeszedł na prywatną służbę do księcia Augusta Saskiego. Był dość b o g a t y i w 1665 r o k u kupił w Halle p i ę k n y d o m , istniejący do dziś. D w u k r o t n i e w s t ę p o w a ł w związki m a ł ­ żeńskie: w 1643 roku ze starszą od siebie o 10 lat w d o w ą po golibrodzie, z którą miał sześcioro dzieci, i w 1683 r o k u , z córką pastora, o 30 lat młodszą, która dała mu dalszych c z w o r o dzieci. D r u g i m z nich b y ł Jerzy F r y d e r y k . O b o j e — ojciec i matka — należeli do tego z d r o w e g o pnia mieszczańskiego X V I I w i e k u , który w y d a ł wspaniałe o w o c e geniuszu i w i a r y . Chirurg Haendel — b y ł to m ę ż ­ czyzna z w y g l ą d u i m p o n u j ą c y , p o w a ż n y , s u r o w y , e n e r ­ giczny, n i e z w y k l e o b o w i ą z k o w y , a p r z y t y m usłużny i u c z y n n y . Jego portret ukazuje n a m dużą, wygoloną twarz, o minie nieskorej do śmiechu: d u m n i e osadzona g ł o w a , chmurne w e j r z e n i e , długi nos, zacięte usta, obfite w ł o s y spadające białymi puklami na ramiona, czarna pius- ka, k o r o n k o w y żabot, czarna atłasowa suknia ·— s ł o w e m , p o w i e r z c h o w n o ś ć dostojnika. Matka była także niepospo­ litego p o k r o j u . Ż r o d z i n y pastorskiej z a r ó w n o ze strony matki, jak i ojca, przeniknięta duchem Biblii, odznaczała się s p o k o j e m i odwagą, k t ó r e j d o w o d y złożyła w czasie pustoszącej k r a j zarazy: plaga zabrała już siostrę i starsze­ go brata, ojciec leżał dotknięty zarazą, ona jednak nie z g o ­ dziła się na ucieczkę i pozostała dzielnie na miejscu. Była w ó w c z a s zaręczona. O b o j e m a ł ż o n k o w i e mieli przekazać s w e m u s ł a w n e m u s y n o w i — w braku u r o d y , k t ó r e j nie p o - 1 Drzewo genealogiczne Haendlów sporządził K a r l Eduard Förste­ mann: Georg Friedrich Haendels Stammbaum, 1844, Breitkopf. Na­ zwisko Haendel było bardzo pospolite w Halle, występowało pod r ó ż ­ n y m i postaciami (np. Hendel, Hendeler, Händeler, Hendtler). Pochodzi ono od słowa: kupiec. G. F. Haendel pisał je po włosku Hendel, po angielsku i francusku Handel, po niemiecku Händel. 9 Strona 7 siadali i o którą się nie troszczyli — z d r o w i e fizyczne i m o ­ ralne, postawę, inteligencję jasną i praktyczną, z a m i ł o ­ w a n i e do pracy, nieugiętą siłę woli. Jerzy F r y d e r y k Haendel urodził się w Halle, w p o n i e ­ działek 23 lutego 1685 r o k u . Ojciec j e g o miał w ó w c z a s 2 63 lata, matka 34 . 3 Miasto Halle z n a j d o w a ł o się w szczególnej sytuacji p o ­ litycznej. Należało n a j p i e r w do elektora saskiego; potem traktat westfalski przyznał je elektorowi b r a n d e n b u r s k i e ­ mu z t y m , że u ż y t k o w a n i e jego pozostawił d o ż y w o t n i o księciu A u g u s t o w i Saskiemu. Po śmierci Augusta w 1680 roku Halle przeszło definitywnie do B r a n d e n b u r g i i i w i e l ­ ki elektor p r z y b y ł tam w 1681 r o k u , a b y odebrać hołd. Haendel urodził się zatem Prusakiem. A l e ojciec jego b y ł w służbie księcia saskiego i pozostawał w stosunkach służ­ b o w y c h z s y n e m Augusta — J a n e m A d o l f e m , który, po aneksji p r u s k i e j , przeniósł s w ó j d w ó r do sąsiedniego m i a ­ sta Weissenfels. Tak w i ę c dzieciństwo Haendla znalazło się w k r ę g u oddziaływania d w u środowisk intelektualnych: Saksonii i Prus. Bardziej a r t y s t y c z n y m i bliższym była Saksonia. Do Weissenfels w y e m i g r o w a ł a w r a z z księciem większość artystów: tam to właśnie urodził się i z m a r ł 4 g e n i a l n y Heinrich Schütz, tam też Haendel znalazł p i e r w ­ szą, jako dziecko p o m o c i uznanie dla s w e g o powołania. Wczesne zamiłowanie małego Jerzego F r y d e r y k a d o m u ­ zyki napotkało z d e c y d o w a n y opór o j c a . Z a c n y chirurg 5 ż y w i ł dla z a w o d u artysty w i ę c e j niż nieufność, można rzec — odrazę. Uczucia te dzielili p r a w i e w s z y s c y szanu­ jący się ludzie w Niemczech. Z a w ó d m u z y k a b y ł z d y s k r e ­ d y t o w a n y na skutek mało budującego przykładu, jaki d a w a l i niektórzy artyści w latach rozprzężenia po w o j n i e trzydziestoletniej . Zresztą mieszczaństwo niemieckie X V I I 6 W następnym miesiącu, 21 III 1685, urodził się w Eisenach Jan 2 Sebastian Bach. ' Z czworga dzieci z drugiego małżeństwa pierwsze umarło przy urodzeniu. Jerzy Fryderyk miał dwie siostry: jedną młodszą o dwa lata, drugą o pięć. ' W 1672 r. Istnieje wiele anegdot o m a ł y m Haendlu w y m y k a j ą c y m się w n o - 5 "cy z łóżka, aby potajemnie grać na m a ł y m , znajdującym się na stry­ c h u klawikordzie. Patrz 1 przedmowa kantora Thomasschule w Lipsku, Tobiasza 10 Strona 8 w i e k u niewiele różniło się w s w y m stosunku do muzyki od francuskiego mieszczaństwa X I X w i e k u : była to dla nich sztuka uprzyjemniająca życie, nie zaś p o w a ż n y z a ­ wód. W i e l u ó w c z e s n y c h m i s t r z ó w , jak Schütz, R o s e n m ü l ­ ler, K u h n a u , zanim poświęciło się m u z y c e , b y ł o jurystami lub teologami, lub nawet uprawiało przez jakiś czas oba z a w o d y naraz. Ojciec Haendla r ó w n i e ż chciał, by jego syn został prawnikiem. A l e jedna z p o d r ó ż y do Weissen­ fels zachwiała jego decyzją. Książę usłyszał m a ł e g o , sie­ dmioletniego w ó w c z a s Haendla grającego na organach. W e z w a ł ojca i zalecał mu nie sprzeciwiać się powołaniu chłopca. Ojciec, który taką radę uznałby za kiepską, g d y ­ by pochodziła od kogoś innego, zastosował się do niej dla­ tego tylko, że wyszła z ust księcia, i — nie rezygnując b y ­ n a j m n i e j z zamiaru oddania syna na studia p r a w n i c z e (gdyż b y ł r ó w n i e uparty, jak później syn) — zgodził się, by chłopiec pobierał l e k c j e muzyki. Po p o w r o c i e do Halle zaprowadził go do najlepszego nauczyciela w mieście, o r ­ ganisty F r y d e r y k a Wilhelma Z a c h o w a . 7 Z a c h o w b y ł c z ł o w i e k i e m szerokiego umysłu i wspania­ ł y m m u z y k i e m , którego wielkość o d niedawna dopiero zaczęto d o c e n i a ć . Jego w p ł y w na Haendla b y ł o g r o m n y . 8 Sam Haendel b y n a j m n i e j tego nie u k r y w a ł . 9 Mistrz oddziaływał na ucznia d w o j a k o : metodą naucza­ nia i własną osobowością artystyczną. Michaela, do drugiej części Musikalische Seelenlust (1637); także ż y ­ ciorys Rosenmllllera daje opis skandalicznej afery, która w 1655 r. zmusiła tego wielkiego m u z y k a do ucieczki za granicę (August H o r - neffer: Johann Rosenmüller, 1898). 7 Taka jest właściwa pisownia tego nazwiska, a nie Zachau, jak się często spotyka. F. W. Z a c h o w urodził się w 1663 Γ. w Lips k u (z ojca berlińczyka) i zmarł przedwcześnie w 1712 r. ' Po wydaniu dzieł Zachowa przez Maxa Seifferta w Denkmäler deutscher Tonkunst, t. X X I i X X I I , 1905, Breitkopf. (Właściwe znacze­ nie tego kompozytora ukazuje Günter Thomas w swej dysertacji: Friedrich Wilhelm Zachow. Regensburg 1966 — przyp. red.). 9 Potwierdził to również Mattheson. A l e tacy historycy, jak C h r y - sander, Volbach, Kretzschmar, Sedley Taylor, nie brali tych słów pod uwagę, przypisując je wspaniałomyślności Haendla lub złośliwości Matthesona. W y d a j ą swój sąd, zbyt surowy dla Zachowa, nie znając jego twórczości. Od czasów opublikowania Denkmalerów każdy nie- uprzedzony umysł pozna w Zachowie prawdziwe źródło stylu, a n a ­ wet, można powiedzieć, geniuszu Haendla. 11 Strona 9 „Mąż ten b y ł m o c n y w s w e j sztuce — m ó w i M a t t h e - son — i miał tyleż talentu, co d o b r e j woli... Haendel 10 p o d o b a ł mu się bardzo, toteż nie szczędził mu o b j a w ó w miłości i dobroci. Naukę rozpoczął od zapoznania go z za­ sadami harmonii. Następnie z w r ó c i ł jego zainteresowania na sztukę i n w e n c j i , nauczył go p r z y o b l e k a ć myśli m u z y c z ­ ne w jak najdoskonalszą f o r m ę : wysubtelnił jego smak. Posiadał sporą k o l e k c j ę m u z y k i w ł o s k i e j i niemieckiej. P o k a z y w a ł H a e n d l o w i rozmaite sposoby pisania i k o m p o ­ nowania p r a k t y k o w a n e przez różne narody, a także zalety i b ł ę d y każdego k o m p o z y t o r a . Wreszcie zaś, żeby jego w y ­ kształcenie b y ł o nie t y l k o teoretyczne, ale i p r a k t y c z n e , zadawał m u często ćwiczenia ( w t y m l u b o w y m stylu)..." Ta metoda nauczania, o h o r y z o n t a c h p r a w d z i w i e e u r o ­ pejskich, nie ograniczała się zatem do j e d n e j tylko szkoły m u z y c z n e j , lecz ogarniała wszystkie, starając się p r z y ­ s w o i ć b o g a c t w a wszystkich. K a ż d y zauważy, że była to stała praktyka Haendla, istota jego geniuszu, k t ó r y w c h ł o ­ nął w siebie sto r ó ż n y c h geniuszów! J e d e n z jego m a n u ­ s k r y p t ó w , noszący datę 1698 roku i z a c h o w a n y przezeń do końca życia, zawierał — powiada Chrysander — Arie, Chóry, Capriccia i Fugi Z a c h o w a , A l b e r t i e g o (Henryka Alberta), F r o b e r g e r a , K r i e g e r a , Kerlla, Ebnera, Strungka, skopiowane jeszcze podczas nauki u Z a c h o w a . N i g d y nie zapomniał t y c h starych mistrzów, ż y w e ich w s p o m n i e n i e o d n a j d u j e m y w najsłynniejszych stronach jego d z i e ł . 1 1 U Z a c h o w a też, niewątpliwie, czytał pierwsze w y d a n e w o w y m czasie z b i o r y na k l a w e s y n Kuhnaua . Wreszcie — 1 2 jak się zdaje — Z a c h o w znał twórczość Agostino Steffanie- g o , k t ó r y miał darzyć później Haendla ojcowską p r z y ­ 1 3 jaźnią. Śledził też z sympatią ruch d r a m a t y c z n o - m u z y c z n y G. 10 F. Haendels Lebensbeschreibung (1761). Z n a j d u j e m y m o t y w y z Kerlla w j e d n y m z koncertów organowych 11 i w Concerto grosso. Canzone Kerlla, jak i Capriccio Strungka, z o ­ stały nawet wzięte w całości do dwóch chórów Izraela w Egipcie (Max Seiffert: Haendels Verhältnis zu Tonwerken älterer deutscher Meister, Jahrbuch Peters, 1907). Obie części Klavier-Übung Kuhnaua pojawiły się w 1689 i 1692 r., 12 Frischen Klavier-Früchte w 1696, a Biblisc/ien Historien w 1700 r. Patrz wydanie utworów na klawesyn Kuhnaua przez Karla Pesiera w Denkmäler Deutscher Tonkunst (DDT), 1901. M Patrz Chrysander [G. F. Händel, Leipzig 1858—1867]. O twórczości Stelfaniego i jego stosunkach z Haendlem powiemy później. 12 Strona 10 Hamburga . Tak więc m a ł y Haendel miał dzięki s w e m u u nauczycielowi ż y w y przegląd ś r o d k ó w m u z y c z n y c h N i e ­ miec starych i n o w y c h , i p o d jego kierunkiem przyswoił sobie tajemnice z a r ó w n o w i e l k i e j architektury k o n t r a p u n k - tycznej czasów przeszłych, jak i piękno stylu m e l o d y c z ­ nego i ekspresyjnego szkół w ł o s k o - n i e m i e c k i c h H a n o w e r u i Hamburga. O s o b o w o ś ć i sztuka Z a c h o w a w y w a r ł y nie m n i e j silny w p ł y w na Haendla niż metoda nauczania. Uderzające jest pokrewieństwo utworów Z a c h o w a 1 5 z dziełami Haendla: p o k r e w i e ń s t w o charakteru i p o k r e w i e ń s t w o stylu. Nie c h o ­ dzi tu tylko o reminiscencje m o t y w ó w , r y s u n k u czy t e ­ m a t ó w , lecz o samą istotę sztuki, która jest u o b u ta l e sama. Sztuka światła i radości. Nie ma ona w sobie nic ze zbożnego i zapatrzonego w siebie skupienia Bacha, k t ó ­ ry schodzi w głąb s w e j myśli, lubuje się w śledzeniu j e j z a w i ł y c h dróg i w ciszy i samotności rozprawia ze s w y m B o g i e m . M u z y k a Z a c h o w a jest muzyką wielkich przestrze­ ni, w i r u j ą c y c h f r e s k ó w , takich, jakie w i d u j e się w k o p u ­ lach katedr włoskich X V I i X V I I w i e k u , ale t w o r z o n y c h z większą wiarą. Ta m u z y k a , która pobudza do czynu, domaga się stalowych r y t m ó w , które by ją wspierały i p o d ­ bijały w górę. Ma triumfalne m o t y w y , majestatyczne e k s ­ p o z y c j e , zwycięskie marsze, które a k c e n t o w a n e i p o g a ­ 1 7 niane żartobliwymi, roztańczonymi f i g u r a m i , prą n a ­ 1 8 przód niepowstrzymanie, rozbijając wszystko na s w e j d r o - « Patrz j w . , s. 21, przyp. 3. 15 Zbiór w y d a n y c h utworów (DDT X X I , X X I I ) zawiera 12 kantat na orkiestrę, solistów i chóry, mszę a cappella, trio kameralne na flet, fagot i continuo, preludia, fugi, fantazję i capriccio na klawesyn lub organy (8 utworów) i 44 chorały z wariacjami. lt Por. aria tenora: O du werter Freudengelst (s. 71) i akompania­ ment oraz ritornello skrzypiec w unisono w IV Kantacie [Zachowa]: Ruhe, Friede, Freud und Wonne, z arią Polifema w Acisie i Galatei Haendla. Por. m o t y w arii basowej z VIII Kantaty (s. 189) z dobrze znanym utworem instrumentalnym, k t ó r y posłużył za sinfonie w II akcie Heraklesa. Por. arię tenora z towarzyszeniem rogu: K o m m t , jauchzet (s. 181) w VIII Kantacie: Lobe den Herrn, meine Seele, z arią sopranu w Mesjaszu. Z n a j d u j e m y także w kantacie Ruhe, Friede (s. 83) zarys słynnego chóru o zburzeniu m u r ó w Jerycha w Jozuem. « Ibid., s. 159 i 260. ,s Ibid., s. 97 — aria basu z czterema clarini (trąbki o wysokich tonach) i tamburi, s. 269 i nast. — wielki chór i marsz wojenny w ryt­ mie na trzy, w których słyszy się już akcenty Judy Machabeusza, 13 Strona 11 dze. Ma także m o t y w y sielankowe, marzenia rozkoszne i czyste , tańce i pienia przy wtórze f l e t ó w , o w i a n e a t m o ­ 1 9 sferą H e l l a d y , roześmiane w i r t u o z o s t w o , radość, która 2 0 upaja się sama sobą, w y m y ś l n e linie arabeski w o k a l i z , tryle głosu igrające z arpedżiami i f a l o w a n i e m skrzypiec . 2 1 Połączcie te d w a r y s y : heroiczny i sielankowy, marsze w o j e n n e i tańce radosne — otrzymacie Haendlowskie o b r a ­ zy: lud Izraela i kobiety tańczące przed z w y c i ę s k i m w o j ­ skiem. Znajdziecie u Z a c h o w a zarys m o n u m e n t a l n y c h k o n ­ strukcji Haendla, jego Allelujów — o w y c h gór, które g ł o ­ szą swą radość, czy potężnych Amen wieńczących jego o r a ­ toria n i c z y m kopuła Ś w i ę t e g o Piotra . 2 2 Dorzućcie szczególne rozmiłowanie Z a c h o w a w muzyce instrumentalnej ; każe mu o n o z u p o d o b a n i e m k o j a r z y ć 2 3 sola g ł o s ó w z solami instrumentów i bardzo często trak­ t o w a ć głos jako instrument, k t ó r y k o n c e r t u j e wespół z i n ­ n y m i instrumentami, tworząc razem d e k o r a c y j n e g i r l a n d y , harmonijnie przeplecione. » Ibid., s. 122. " Ibid., s. 113, 183. Ibid., s. 110, 141, 254 , 263. Ά " Ibid., VIII Kantata: Lobe den Herrn, meine Seele, s. 166; Alleluja niemieckie, z niezliczonymi jubilacyjnymi wokalizami, szczególnie s. 192 — wielki chór końcowy. Patrz Jego piękne Trio na flet, fagot i klawesyn (s. 313); jest to mały czteroczęściowy utwór (1. Affettuoso, 2. Vivace, 3. Adagio, 4. Allegro), w którym wybornie łączy się jasny wdzięk włoski z nie­ mieckim Gemüt, Orkiestra w kantatach składa się przeważnie tylko z instrumentów s m y c z k o w y c h z organami lub klawesynem. Ale na ogół paleta Z a ­ chowa jest dość bogata i zawiera oprócz altówek — violette, wiolon­ czele, harfy, oboje, flety, cornes de chasse (rogi myśliwskie), fagoty i bassonetti (małe fagoty), a nadto do czterech clarini i tamburi (kan­ tata Vom Himmel kam der Engel Schar). Zachow zabawia się k o m b i ­ nowaniem brzmień tych instrumentów z brzmieniem głosu w ariach solowych. I tak — arii tenorowej akompaniuje wiolonczela solo, innej dwa rogi myśliwskie; arii basowej akompaniuje fagot koncertujący, innej — 4 clarini 1 tamburi; arii sopranowej — fagot i 2 bassonetti; nie mówiąc o niezliczonych i bardzo wypracowanych ariach z o b o ­ jami lub fletami. Dzięki z a c h o w o w i Haendel wcześnie oswoił się z orkiestrą. N a u ­ czył się u niego grać na wszystkich instrumentach, a przede wszyst­ kim na oboju, na który napisał tyle czarującej m u z y k i . W dziesiątym roku życia pisał tria na dwa oboje z basem. P e w i e n lord angielski, podróżując po Niemczech, odnalazł mały zbiorek sześciu triów (.Sam­ mlung dreistimmiger Sonaten für zwei Oboen und Bass, sechs Stück), datujący się z tej epoki (t. X X V I I I Dziel tuszj/stłcich Haendla). 14 Strona 12 S ł o w e m — sztuka bardziej w y l e w n a niż i n t y m n a , sztuka pełna słońca, ale i nie p o z b a w i o n a w z r u s z e ń . P r z e d e 2 i w s z y s t k i m jednak dająca odprężenie, krzepiąca i szczęśli­ wa. M u z y k a optymistyczna — jak m u z y k a Haendla. Z a p e w n e , jest to Haendel na małą skalę, z o wiele k r ó t ­ s z y m o d d e c h e m , uboższą wynalazczością, a zwłaszcza z mniejszą potencją. Nie w y s t a r c z y puścić w ruch o l b r z y ­ m i c h armii, które maszerują i tańczą: trzeba mieć tęgie l ę d ź w i e , a b y unieść tę b u d o w l ę , nie uginając się p o d nią, aż do ostatka. Z a c h o w załamuje się w drodze, nie ma ż y ­ wotności Haendla. W zamian za to ma w i ę c e j od niego naiwności, w i ę c e j t k l i w e j prostoty, coś — p o w i e d z i a ł ­ b y m — czystego i w s t y d l i w e g o , jakiś w d z i ę k e w a n g e l i c z ­ n y 25. B y ł to właśnie mistrz, jakiego p o t r z e b o w a ł Haendel,, mistrz, jakiego zresztą niejeden wielki c z ł o w i e k miał szczę­ ście spotkać (takim b y ł Giovanni Santi dla Rafaela, N e e f e dla Beethovena): d o b r y , prosty, jasny, trochę bladawy,. światło r ó w n e i łagodne, sprzyjające s p o k o j n y m r o z m y ­ ślaniom młodzieńca poddającego się ufnie braterskiemu p r z e w o d n i k o w i , k t ó r y nie stara się g ó r o w a ć , lecz raczej podsyca s w y m w ą t ł y m p ł o m i e n i e m potężniejsze ognisko^ i w l e w a s w ó j strumień m u z y k i w wielką rzekę geniuszu. Jeszcze podczas nauki u Z a c h o w a m a ł y Haendel udał się z wizytą do Berlina. Po oddaniu hołdu d a w n e m u p a ­ nu, elektorowi saskiemu, uważał za roztropne złożyć go r ó w n i e ż n o w e m u — elektorowi brandenburskiemu. Podróż: ta miała miejsce, jak się zdaje, około 1696 r o k u ; Haendel liczył w t e d y 11 lat; ojciec nie towarzyszył mu z p o w o d u choroby. D w ó r w Berlinie p r z e ż y w a ł krótki okres świetności ar­ tystycznej między w o j n a m i wielkiego elektora a w o j n a m i „ K r ó l a F e l d f e b l a " . M u z y k a zajmowała tam h o n o r o w e m i e j ­ sce dzięki księżniczce-elektorce Zofii Karolinie, córce s ł a w ­ nej Zofii H a n o w e r s k i e j . Ściągnęła ona z W ł o c h najlepszych 2 < Patrz piękna aria basu z kantaty Lobe den Herrn, s. 164. !s Niektóre bardzo proste frazy, jak np. w Kantacie na Nawiedze­ nie — Meine Seel erhebt den Herren recytatywy sopranu: Denn er hat seine elende Magd angesehen (s. 112), mają posmak niewinności dziewiczej, której się już nie odnajdzie później u Haendla. 15. Strona 13 instrumentalistów, ś p i e w a k ó w i k o m p o z y t o r ó w . Z a ł o ­ 2 6 żyła Operę Berlińską i kierowała sama koncertami d w o r ­ 27 skimi. O ż y w i e n i e to b y ł o niewątpliwie dość p o w i e r z c h o w ­ ne, u t r z y m y w a ł o się tylko dzięki impulsowi, jaki dała mu księżniczka, ona zaś miała w sobie w i ę c e j ,,esprit" niż p o ­ w a g i : sztuka b y ł a dla niej tylko namiętną rozrywką. W k r ó t c e po j e j śmierci skończyły się uczty m u z y c z n e B e r ­ lina. A l e już samo to rozniecenie, choć na krótko, ogniska p i ę k n e j sztuki w ł o s k i e j , w i e l e znaczyło. I w ten sposób m a ł y Haendel zetknął się po raz p i e r w s z y z muzyką P o ­ łudnia . 2 8 Chłopiec, k t ó r y zaprezentował się p r z y klawesynie przed publicznością złożoną z książąt, odniósł taki sukces, że elektor brandenburski chciał go z a a n g a ż o w a ć do siebie. Z a p r o p o n o w a ł o j c u Haendla w y s ł a n i e małego do W ł o c h , dla uzupełnienia jego nauki. Stary o d m ó w i ł . Miał d u m n y c h a ­ rakter, nie chciał — m ó w i M a i n w a r i n g — by j e g o syn z b y t wcześnie wiązał się z jakimś księciem. Zresztą czuł zbliżającą się śmierć i pragnął w i d z i e ć się z synem. M a ł y Haendel w r ó c i ł — za późno. W drodze dowiedział się, że ojciec zmarł 11 lutego 1697 roku. G ł ó w n a p r z e s z k o ­ da w jego p o w o ł a n i u m u z y c z n y m znikła, ale szacunek dla w o l i o j c o w s k i e j b y ł tak głęboki, że przez w i e l e jeszcze lat uważał, iż p o w i n i e n oddać się studiom p r a w a , skoro takie b y ł o życzenie ojca. U k o ń c z y w s z y bez zbytniego p o ­ śpiechu g i m n a z j u m , zapisał się na W y d z i a ł Prawa U n i w e r ­ sytetu w Halle 10 lutego 1702 roku, w pięć lat po śmierci ojca. *· Skrzypek Torelli, Antonio Pistoechi — jeden z mistrzów śpiewu włoskiego, ojciec Attilio Ariosti, Giovanni Bononcini. Steffani napisał dla księżniczki słynne dua, a Corelli dedykował j e j swoją ostatnią Sonatę na skrzypce op. 5. " Inauguracja odbyła się 1 VI 1700; wystawiono balet pastoralny Ariostiego. Leibniz asystował na próbie generalnej. Wszystko, co opowiadano o jego spotkaniu z Ariostim i B o n o n c i - 28 nim, jest zresztą legendą. A. Ebert wykazał, że Ariosti przybył do Berlina dopiero w 1697 r., a Bononcini, który przyjechał do Niemiec w listopadzie 1697 r., w Berlinie nie pojawił się przed 1702 r. A b y Haendel mógł go tam spotkać, musiałby wrócić do Berlina w 1703 r. w drodze do Hamburga. A l e wówczas miał 18 lat, zatem legenda o c u ­ d o w n y m dziecku odnoszącym zwycięstwo nad dwoma mistrzami w ł o s ­ kimi nie ma podstaw. (A. Ebert: Attilio Ariosti In Berlin, Leipzig, 1905). 16 Strona 14 Strona 15 Johann Mattheson Strona 16 Haendel — portret Thornhilla Strona 17 Strona 18 Rzym Strona 19 Haendel Strona 20 Domenico Scarlatti