Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie Helsing Jan van Rozmowy ze śmiercią PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
JAN VAN HELSING
ROZMOWY ZE �MIERCI�
4
Tytu� orygina�u: WER HAT ANGST VOR'M SCHWARZEN MANN...? T�umaczenie: Clear Eyes Translator Redakcja i korekta: Aneta Bartnicka Projekt ok�adki: Jan Udo Holey DTP: Wojciech Grzegorzyca ISBN 978-83-61050-05-6 Copyrights � by Jan van Helsing � for the Polish edition by Wydawnictwo STAPIS & BIOGENEZA, Katowice 2007 Wszelkie prawa zastrze�one Wydawnictwo STAPIS Katowice, Floriana 2a tel./fax +48/32 259 75 74
[email protected] www.stapis.com.pl BIOGENEZA sp. z o.o. Tarnowskie G�ry, Sobieskiego 11 tel. 4-48/32 285 60 46 www. biogeneza.pl
5
W trakcie pracy nad t� ksi��k� �mier� zabra�a nasz� oddan� przyjaci�k�, Jolant� Wiewi�r�. �mier�, kt�ra przysz�a zbyt wcze�nie i zabra�a J� rodzinie, przyjacio�om i wielu, wielu ludziom, kt�rym by�a tak potrzebna i kt�rym tak Jej teraz brakuje. �mier�, kt�r� Jola widzia�a dwa tygodnie przed odej�ciem w kszta�cie czarnej postaci i ze zdziwieniem m�wi�a o tym obecnej przy niej rodzinie. �mier�, kt�ra przysz�a po Ni� i mimo tak m�odego jeszcze wieku, tylu rado�ci i potrzeb �ycia, jakie mia�a w sobie, zasta�a J� pogodn� i przygotowan� do po�egnania nas na zawsze. Droga Jolu! Po lekturze ksi��ki van Helsinga nieco �atwiej nam to zrozumie� i pogodzi� si� z Twoim odej�ciem. Nie zmieni to jednak faktu, �e bardzo nam Ciebie brak. T� ksi��k� dedykujemy w�a�nie Tobie. Przyjaciele z Biogenezy Krystian i Heniek
6
7
SPIS TRE�CI
Tytu�em wst�pu .......................................................................................... 9
Boisz si� mo�e? ....................................................................................... 10
Czarna posta� pojawia si� wsz�dzie ........................................................ 18
Dlaczego nie wiemy nic wi�cej o czarnej postaci? .................................... 27
Czarna posta� istnieje! ............................................................................. 32
Moje osobiste spotkanie z czarn� postaci� ............................................... 36
Co mnie obchodzi �mier�? ....................................................................... 38
Ale jak mo�na nawi�za� kontakt z czarn� postaci�?... ............................. 41
Wywiad..................................................................................................... 45
Od autora ............................................................................................... 241
Bibliografia ............................................................................................. 242
�r�d�a ilustracji ....................................................................................... 242
O autorze ............................................................................................... 243
Indeks .................................................................................................... 244
8
9
TYTU�EM WST�PU Po przeczytaniu tekstu z obwoluty, pomy�lisz zapewne: �To brzmi naprawd� fascynuj�co, jeszcze nigdy o czym� takim nie s�ysza�em!� lub: �Van Helsing przyzwyczai� mnie do tej pory do czego� innego, a to brzmi do�� dziwnie. W kontek�cie ewentualnych komentarzy chcia�bym zauwa�y�, �e bezruch oznacza �mier�, a zmiana oznacza �ycie. Dlatego wci�� si� zmieniam. Ka�dego roku podr�uj� do r�nych kraj�w i ch�tnie wkraczam w nowe obszary do�wiadcze� duchowych i wiedzy. Podczas mojej wieloletniej kariery stara�em si� pozna� i zg��bi� wiele tajemnic, a poniewa� zawsze fascynowa�y mnie niewyja�nione sfery �ycia - zjawiska z pogranicza nauki - zajmowa�em si� wieloma interesuj�cymi mnie wydarzeniami i pisa�em o nich. W tej ksi��ce przenios�em na papier m�j, jak do tej pory, najciekawszy projekt. W przeciwie�stwie do innych napisanych przez mnie prac, t� okre�li�bym jako �osobist��, gdy� jej tre�� stanowi� moje w�asne prze�ycia. Te do�wiadczenia w decyduj�cy spos�b zmieni�y moje �ycie i to do tego stopnia, �e ju� nigdy nie b�d� �starym Janem van Helsingiem�. Nie ma ju� odwrotu! W niniejszej ksi��ce zapraszam was w niezwyk�� podr�: razem wkroczymy w nowe, niezbadane obszary. Oczywi�cie mo�ecie trwa� przy swoich dawnych schematach my�lowych i wzorcach zachowa�. Gdyby�cie jednak zapragn�li pod��y� za mn� w duchowe rejony, to nie tra�my czasu i przejd�my do rzeczy...
10
BOISZ SI� MO�E? Co pomy�la�by�, gdyby twoja babcia, le��c na �o�u �mierci, powiedzia�a ci, �e stoi przy niej �mier� i �e zamierza j� teraz zabra�? Prawdopodobnie po kr�tkim namy�le stwierdzi�by�, �e babci na staro�� miesza si� w g�owie albo �e wzi�a za du�o lek�w, kt�re pewnie wywo�a�y halucynacje, lub �e z jej pod�wiadomo�ci �wynurzy�y si� zwi�zane z przes�dami obrazy. Jednocze�nie m�g�by� sobie pomy�le�, �e ju� gdzie� s�ysza�e� tak� histori� lub ogl�da�e� co� podobnego w filmie (na przyk�ad Joe Black, re�. Martin Brest USA, 1998 czy Sens �ycia Monty Pythona). Mog�e� te� czyta� co� na ten temat w ksi��kach Terry'ego Pratchetta. Wsz�dzie tam, przynajmniej na chwil�, pojawia si� mroczna posta�. Jednak w to, �e istnieje ona naprawd�, raczej nie wierzysz, prawda? Co jednak pomy�la�by�, gdyby twoja babcia nast�pnej nocy rzeczywi�cie umar�a? A tak si� w�a�nie zdarza w wi�kszo�ci przypadk�w. Ja osobi�cie zada�bym sobie wtedy pytanie: �Kogo zobaczy�a babcia przy swoim ��ku? Czy kto� naprawd� tam sta�? A je�li tak, to czy by�a to �mier�?� S�dz�, �e zwracaliby�my na takie s�owa wi�ksz� uwag�, gdyby�my cho� raz porozmawiali na ten temat z ksi�dzem lub kim�, kto opiekuje si� umieraj�cymi. Odpowiedzi mog�yby nas zaskoczy�. Ze wzgl�du na wydarzenia, kt�re opisz� zaraz szerzej, przez ponad dwa lata spotyka�em si� z osobami pracuj�cymi w szpitalu lub hospicjum oraz z tymi, kt�rzy opiekowali si� umieraj�cymi. Wypytywa�em ich, czy spotkali si� kiedy� z umieraj�cymi, kt�rzy m�wiliby o tym, �e widzieli czarn� posta� lub co� o niej wspominali. Prawie wszyscy rozm�wcy powiedzieli mi co� o tej postaci. I tak na przyk�ad, Gudrun z Augsburga, kt�ra by�a piel�gniark� w hospicjum, opowiada�a: �Pewna kobieta dwa dni przed swoj� �mierci� uparcie twierdzi�a, �e widzia�a czarn� posta� przechodz�c� obok jej domu. Inna pacjentka, ca�kowicie przy zdrowych zmys�ach, m�wi�a, �e czarna posta� zajrza�a do niej przez okno. Kobieta ta zmar�a jeszcze tej samej nocy. Pewien starszy pan kr�tko przed �mierci� m�wi�, �e jaka� czarna posta� sta�a przy jego ��ku, i �e chcia�by wiedzie�, kto to by�...�
11
W lipcu 2004 roku otrzyma�em list od mojej czytelniczki, w kt�rym prosi�a o skomentowanie opisywanych prze�y�: �Szanowny Panie van Helsing, Chcia�am gor�co Panu podzi�kowa� za opublikowanie ksi��ki �Dzieci nowego tysi�clecia�. Bardzo mi pomog�a w poradzeniu sobie ze zdolno�ciami jasnowidzenia, jakie posiada moja c�rka. Pewna rzecz jednak le�y mi na sercu i nie znalaz�am w Pana ksi��ce rozwi�zania tego problemu. Moja matka, kt�ra umar�a w zesz�ym roku, w wiecz�r przed swoj� �mierci� powiedzia�a nam, �e przy jej ��ku sta�a czarna posta� i trzyma�a j� za r�k�. Gdy zawo�a�am swoj� c�rk�, Sibyll�, aby przekona� si�, czy dzi�ki zdolno�ciom jasnowidzenia mo�e si� czego� dowiedzie�, to cho� nie widzia�a ona �adnej czarnej postaci przy ��ku, dostrzeg�a jednak trzy albo cztery, �wiec�ce jaskrawym �wiat�em, istoty unosz�ce si� nad ��kiem. Musz� tu nadmieni�, �e od chwili, gdy moja matka wspomnia�a o czarnej postaci, do tego momentu, min�� ju� kwadrans. W tym czasie posta� ju� znikn�a. Chcia�am wi�c Pana zapyta�: kim jest owa posta�? Czy nale�y si� jej ba�? Czy to by� szatan? Pr�bowa�am porozmawia� ostro�nie o tym prze�yciu z przyjaci�mi i by�am zdziwiona ich reakcjami. Moja najlepsza przyjaci�ka opowiedzia�a mi o swoim wujku, kt�ry w nocy przed �mierci� przewraca� si� z boku na bok, m�wi�c co� niezrozumia�ego. Obudzi�o to jego �on�, ta za� obudzi�a m�a, pytaj�c, co si� sta�o. Powiedzia� jej, �e jaki� cz�owiek w czarnym p�aszczu sta� przy jego ��ku. Kilka godzin p�niej wujek umar�. Podczas bada�, jakie prowadzi�em w zwi�zku ze wspomnian� ksi��k�, rozmawia�em z emerytowan� piel�gniark�, kt�ra wci�� dobrze pami�ta�a pewien przypadek. Pacjent operowany pod narkoz� na kr�tko popad� w stan �mierci klinicznej, a p�niej opowiada�, �e jaki� czarny dra� sta� przy stole operacyjnym razem z lekarzami. Pacjent ten jednak prze�y�. Na takie historie trafi�em ju� wcze�niej dziesi�tki razy i ��cz� si� one z nast�puj�cymi charakterystycznymi szczeg�ami:
12
Kr�tko przed �mierci� umieraj�cemu ukazuje si� posta� w czarnym habicie, podobnym do tych, jakie nosz� mnisi lub w czarnym kapeluszu. Posta� ta zazwyczaj milczy, a �wiadkowie nie s� w stanie opisa� jej twarzy. Czasami zagl�da przez okno, przechodzi obok domu, staje przy ��ku, pojawia si� w snach lub puka do drzwi. Rzecz taka zdarzy�a si� r�wnie� w mojej dalszej rodzinie. Do prababci mojej pierwszej �ony w dniu jej �mierci kto� zagl�da� przez okno i widzia�a czarn� posta� u drzwi domu. W przypadku jej stryjecznego dziadka Aloisa, w chwili jego �mierci kto� lub co� zapuka�o do drzwi. Tego rodzaju historie nie s� niczym nowym. Wr�cz przeciwnie! Nieomal we wszystkich tradycjach na �wiecie natrafi� mo�na na podobne relacje ludzi maj�cych bliski kontakt ze �mierci�; istnieje te� wiele opowie�ci o czarnej postaci ukazuj�cej si� umieraj�cym ludziom. W niekt�rych rejonach posta� ta nazywana jest Kum� �mier�, przy czym s�owo �kum� nie jest przypadkowe i wskazywa� ma na to, �e w �yciu �mier� jest jakby naszym krewnym. Pokrewie�stwa z nim nie mo�na sobie wybra�, podobnie jak nie mo�na wybra� samej �mierci. Kostuch� nazywaj� j� w p�nocnych Niemczech i traktuj� jako przewodnika dusz, kt�ry przychodzi po umieraj�cych i prowadzi ich do kr�lestwa zmar�ych. Dla Brandnera Kaspara jest to po prostu handlarz ko�ci. Najcz�ciej czarna posta� przedstawiana jest jako ko�ciotrup. Inni nazywaj� j� kosiarzem, kt�ry jest �redniowieczn� alegori� �mierci, przedstawian� w sztukach jako szkielet w szerokim kapeluszu i w habicie. Co szczeg�lne, w r�kach trzyma kos�, kt�r� kosi swoje plony lub odcina srebrzyst� ni�, ��cz�c� cia�o z dusz�. W tym kontek�cie mo�na te� interpretowa� Psalm 90.5: �Powodzi� porywasz ich; s� jako sen, jako trawa, kt�ra z poranku ro�nie. Z poranku kwitnie i ro�nie; ale w wiecz�r bywa koszona i usycha.� rys. 1. Kosiarz
13
Niekiedy czarna posta�, przedstawiana jest z klepsydr�, kt�r� odmierza czas naszego �ycia. Ta �mier� przychodzi do ��ek, w kt�rych �pi� dzieci, do ��ek w domach starc�w. Niekiedy jedzie na motocyklu lub samochodem. Zabiera �ycie m�odym ludziom, podczas gdy inni nie mog� si� doczeka�, kiedy dobiegnie ono ko�ca. Nigdy nie mo�emy by� pewni, kiedy przyjdzie po nas. �mierci nikt z nas nie uniknie, pokazuje to poni�sza legenda, cho� by� mo�e nie robi tego ze �mierteln� powag�: �Jednym z doradc�w kr�la Damaszku by� pewien m�ody cz�owiek. Kr�l bardzo go ceni�. Pewnego dnia ten m�ody oficer przyszed� do kr�la i by� najwyra�niej wstrz��ni�ty. - M�j Kr�lu, chcia�bym ci� o co� prosi�. Prosz�, po�ycz mi najszybszego z twoich koni. Musz� natychmiast pojecha� do Bagdadu. - Dlaczego? - spyta� zdziwiony kr�l. - W�a�nie przechodzi�em przez twoje pa�acowe ogrody i spotka�em tam �mier�. Grozi�a mi. Spiesz� si� wi�c, bo chcia�bym jej uciec. Kr�l zgodzi� si� po�yczy� mu konia, sam za� uda� si� do ogrodu, by zobaczy�, czy straszny go�� wci�� jeszcze tam jest. I rzeczywi�cie, �mier� nie ruszy�a si� z miejsca i by�a w ogrodzie. Kr�l zapyta�: - Dlaczego grozi�a� mojemu wiernemu s�udze? I to w dodatku w moich pa�acowych ogrodach? - Wcale mu nie grozi�am - zapewni�a go �mier� - po prostu unios�am ze zdziwienia r�ce. - A c� to za wym�wka?! - rzek� na to kr�l. - Ale� tak, to prawda - zapewni�a go �mier�. - Dosta�am od Najwy�szego Pana zadanie, aby dzi� wieczorem spotka� go w Bagdadzie. I by�am zdziwiona, wci�� widz�c go tutaj.� Mo�e to tylko legenda, bajka o personifikowanej �mierci. Jak jednak mamy rozumie� s�owa Franciszka z Asy�u, kt�ry w swojej Pie�ni S�onecznej m�wi: �Na naszego brata, cielesn� �mier�; nikt z �yj�cych ludzi go nie uniknie. Biada tym, kt�rzy umieraj� w �miertelnym grzechu. B�ogos�awiony ten, do kt�rego �mier� przychodzi w chwili, gdy ma naj�wi�tsze i szczere ch�ci; bowiem druga �mier� nic nie mo�e mu zrobi�.� Dziwne, prawda?
14
Sp�jrzmy jeszcze na inne literackie przedstawienie czarnej postaci. Chodzi o bajk� braci Grimm, kt�ra jest tak charakterystyczna, �e chcia�bym j� tutaj przytoczy�: �Pewien ubogi cz�eczyna mia� dwana�cioro dzieci, musia� wi�c dzie� i noc pracowa�, aby je wy�ywi�. A kiedy trzynaste dzieci� przysz�o na �wiat, biedak nie widzia� ju� ratunku. Wyszed� z chaty i postanowi� prosi� pierwszego spotkanego przechodnia na ojca chrzestnego. Pierwszym jednak, kogo spotka�, by� Pan B�g, kt�ry wiedzia� ju� oczywi�cie, po co biedak wyszed� z domu, i rzek�: - Ubogi cz�owiecze, ch�tnie potrzymam dzieci� twoje do chrztu, b�d� o nie dba� i uczyni� je szcz�liwym. - Kim jeste�? - zapyta� ojciec. - Jestem Panem Bogiem. - W takim razie nie chc� ci� w kumy - odpar� cz�owiek - bogatym dajesz wszystko, a ubogiemu pozwalasz zdycha� z g�odu. Tak m�wi� ubogi, gdy� nie wiedzia�, jak rozumnie rozdziela Pan B�g bogactwo i ub�stwo. Odwr�ci� si� wi�c od Pana i poszed� dalej. Po chwili zbli�y� si� do niego Szatan i rzek�: - Je�li chcesz mnie za kuma, to dam twemu dzieci�ciu wszystkie bogactwa tego �wiata i wszystkie rozkosze! - Kim jeste�? - zapyta� ubogi. - Jestem Szatanem. - W takim razie nie chc� ci� w kumy - odpar� ojciec - zwodzisz i �udzisz cz�owieka! I ruszy� dalej. Po pewnym czasie zbli�y�a si� do� ko�cista �mier� i rzek�a: - We� mnie za kum�. - Kim jeste�? - zapyta� ubogi. - Jestem �mier�. A ojciec na to: - Ty jeste� dla mnie dobr� kum�. Zabierasz bogatego i ubogiego bez r�nicy, ty b�dziesz moj� kum�! �mier� za� odpar�a: - Uczyni� twe dzieci� s�awnym i bogatym, gdy� kto ma mnie za przyjaciela, niczego mu nie zabraknie. Ojciec rzek� uradowany:
15
- W przysz�� niedziel� jest chrzest. Staw si� o czasie. �mier� przyby�a, jak obieca�a, i zosta�a matk� chrzestn� trzynastego dziecka. Kiedy ch�opiec podr�s�, zjawi�a si� przed nim pewnego razu jako chrzestna matka i zaprowadzi�a go do wielkiego lasu. Tam ukaza�a mu ziele rosn�ce pod drzewem i rzek�a: - Teraz otrzymasz ode mnie podarunek chrzestny. Uczyni� ci� s�awnym lekarzem. Kiedy zawezw� ci� do chorego, uka�� ci si� zawsze: je�li b�d� sta�a u wezg�owia chorego, mo�esz go �mia�o zapewni�, �e przywr�cisz mu zdrowie, daj mu tylko tego ziela, a wnet wyzdrowieje; je�eli jednak zobaczysz mnie w nogach chorego, powiedz rodzinie, �e nie ma ju� dla niego ratunku, a wiedz, �e �aden lekarz na �wiecie nie zdo�a go w�wczas uleczy�. Strze� si� jednak, aby� cudownego ziela nie u�y� wbrew mojej woli, bo mog�oby si� to �le sko�czy� dla ciebie. Wkr�tce m�odzieniec zosta� najs�awniejszym lekarzem na ca�ym �wiecie. �Wystarczy mu tylko spojrze� na chorego, a ju� wie, jaki jest jego stan i czy wyzdrowieje, czy te� musi umrze� - m�wiono o nim. Ludzie zje�d�ali si� ze wszech stron i zwozili do niego chorych, p�ac�c mu tak hojnie, �e wkr�tce sta� si� bogatym cz�owiekiem. Pewnego razu zdarzy�o si�, �e sam kr�l zaniem�g� ci�ko; wezwano wi�c do� s�ynnego lekarza, aby orzek�, czy kr�l mo�e wyzdrowie�. Ale gdy m�odzieniec zbli�y� si� do jego �o�a, ujrza� �mier� stoj�c� u n�g chorego, poj�� wi�c, �e wybi�a ju� jego ostatnia godzina. - A gdybym tak raz oszuka� �mier� - pomy�la� lekarz. - Jestem przecie� jej chrze�niakiem, wi�c nie b�dzie si� na mnie gniewa�! Szybko chwyci� chorego w p� i przekr�ci� go na �o�u tak, �e �mier� znalaz�a si� u jego wezg�owia. Potem da� mu swego ziela, a kr�l wyzdrowia� natychmiast. Nazajutrz �mier� przysz�a do lekarza z�a i zagniewana, pogrozi�a mu palcem i rzek�a: - Wywiod�e� mnie w pole; tym razem wybacz� ci to, gdy� jeste� mym chrze�niakiem, ale je�li jeszcze raz to uczynisz, zabior� ciebie samego! Wkr�tce potem kr�lewna zachorowa�a ci�ko. By�a ona jedynym dzieckiem kr�la, tote� nieszcz�sny ojciec p�aka� dzie� i noc i kaza� oznajmi�, �e kto uratuje kr�lewn�, otrzyma j� za �on� i zostanie dziedzicem tronu. Kiedy lekarz zjawi� si� w jej komnacie, ujrza� �mier� stoj�c� w nogach chorej. Oszo�omiony urod� kr�lewny i my�l� o tym, i� m�g�by zosta� jej m�em,
16
zapomnia� o gro�bie �mierci i nie bacz�c na gro�ne spojrzenia, jakie mu rzuca�a, chwyci� chor� w p� i przekr�ci� na �o�u tak, �e g�owa znalaz�a si� tam, gdzie by�y nogi, a nogi tam, gdzie by�a g�owa. Potem da� jej cudownego ziela, a policzki kr�lewny zarumieni�y si� natychmiast i �ycie wst�pi�o w ni� znowu. Rozgniewa�a si� �mier�, podesz�a gro�nie do lekarza i zawo�a�a: - Oszuka�e� mnie znowu, teraz kolej na ciebie! Po czym chwyci�a go lodowat� d�oni� i zaprowadzi�a do podziemnej pieczary. Lekarz ujrza� tam tysi�ce �wiec ustawione w szeregach, niekt�re z nich by�y wielkie, inne mniejsze, inne zupe�nie ma�e. Co chwila gas�y niekt�re, a inne zapala�y si�, tak i� p�omyki drga�y ci�gle w wiecznej odmianie. - Oto -rzek�a �mier� - �wiece �ycia ludzi. Gdy zapala si� �wieca, rodzi si� cz�owiek, gdy ga�nie - umiera. Te oto wielkie �wiece nale�� do dzieci, �rednie do ludzi w sile wieku, male�kie do starc�w. Ale zdarza si�, �e dzieci albo m�odzi ludzie maj� male�kie �wieczki. - Uka� mi moj� �wiec� - rzek� lekarz, s�dz�c, �e jest ona pewnie do�� wielka. Ale �mier� ukaza�a mu male�ki ogarek, kt�ry lada chwila mia� zgasn��, i rzek�a: - Oto twoja �wieca! - Ach, matko chrzestna! - zawo�a� lekarz przera�ony. - Zapal mi now� �wiec�, zr�b to dla mnie, abym m�g� jeszcze u�y� �ycia, zosta� kr�lem i ma��onkiem pi�knej kr�lewny. - Tego nie mog� uczyni� - odpar�a �mier�. - Jedna �wieca musi si� wpierw wypali�, zanim druga zap�onie. - Wi�c wstaw now� �wiec�, kt�ra b�dzie si� zaraz dalej pali�, gdy tylko ta zga�nie! - prosi� lekarz.
�mier� uda�a, �e chce spe�ni� jego pragnienie i wyj�a wielk�, now� �wiec�, ale chc�c si� zem�ci�, rozmy�lnie zgasi�a ni� star� �wieczk�. W tej�e chwili lekarz pad� na ziemi� i dosta� si� w r�ce �mierci.� (Grimm W. i J., Ba�nie braci Grimm, t.l, t�um. M. Tarnowski, Warszawa, 1986) rys. 2. Wielka Ksi�ga Ba�ni Wiede�skich: Kuma �mier� przy chrzcielnicy
17
To tylko bajka, ale czy w ka�dej bajce nie tkwi jakie� ziarno prawdy? Przede wszystkim opisano tu istot� (czarn� posta�), kt�r� do dnia dzisiejszego widzia�o mn�stwo ludzi na ca�ym �wiecie i obecnie nada� si� to zdarza. Wed�ug tych os�b czarna posta� jest rzeczywista i cielesna, potrafi przyj�� do umieraj�cego i zastuka� do drzwi. Wsp�czesne pojmowanie �mierci to z kolei proces umierania, zanik czynno�ci �yciowych, a nie tajemnicza posta�. Rzeczywiste pochodzenie nazwy Kuma �mier� nie jest, nawiasem m�wi�c, do ko�ca wyja�nione. Wielka Ksi�ga Ba�ni Wiede�skich Maxa Steibicha wspomina na przyk�ad, �e termin ten pochodzi z jednej z sag wiede�skich. Mowa w niej o tym, �e �mier� ulitowa�a si� kiedy� nad pewnym biednym tkaczem o imieniu Urssenbeck, kt�ry nie m�g� znale�� ojca chrzestnego dla swego dziecka. I tak Kuma �mier� przyj�a na siebie rol� rodzica chrzestnego, a w prezencie obdarzy�a dziecko pewnym darem, dzi�ki czemu wyros�o na s�ynnego lekarza. Lekarz ten mieszka� przy ulicy Sch�nlaterngasse w Pierwszej Dzielnicy w Wiedniu, a jego dom do dzisiaj nazywany jest �Domem �mierci�. Tak wi�c wiemy, �e...
18
CZARNA POSTA� POJAWIA SI� WSZ�DZIE Opowie�ci o tym, �e czarna posta� pojawia si� tu� przed �mierci�, znane s� nam r�wnie� z kultur, kt�re istnia�y w odleg�ej przesz�o�ci: W kulturze greckiej znale�� mo�emy na przyk�ad Tanatosa, personifikacj� �mierci, kt�ry zabiera� zmar�ych do Hadesu. Jest cz�sto mylony z Charonem, kt�ry przewozi� dusze zmar�ych przez rzek� Acheron. Charon, przedstawiany jako nieprzyjemny i z�y, ale za to niezwykle �ywotny stary cz�owiek, by� synem Ereba i Nyks oraz s�ug� Hadesu. Za sw�j wysi�ek, przewo�enie dusz, otrzymywa� w zap�acie jednego obola, kt�rego wk�adano w usta zmar�ego (czasem zmar�emu k�adziono na oczy dwie monety, tak by�o r�wnie� w czasach rzymskich). Wed�ug �wczesnego �wiatopogl�du, ci, kt�rzy nie mieli grobu, b��dzili jako cienie na brzegach Acheronu. Wierzono te�, �e zmarli, kt�rym nie dano obola, musz� czeka�, a� serce Charona zmi�knie na tyle, �e zgodzi si� on przewie�� ich dusz� na drugi brzeg bez �adnej op�aty. W mitach greckich wspomniane s� te� inne postacie, kt�re nieopatrznie �wrzucane s�� wraz z Tanatosem do jednego worka... Na przyk�ad Hermesa nazywano pos�a�cem �mierci. By� przewodnikiem i opiekunem w�drowc�w, pos�a�cem bog�w i towarzyszem nocnych w�dr�wek, a wi�c r�wnie� prowadzi� zmar�ych do �wiata podziemi. Dlatego te� dano mu przydomek Psychopompos, co znaczy Przewodnik Dusz.
Rola pos�a�ca �wietnie do niego pasowa�a, poniewa� bardzo elokwentnie, szybko i sprawnie, poruszaj�c si� z ogromn� pr�dko�ci� w powietrzu, realizowa� powierzone mu zadania.
rys. 3. Charon, przewo�nik w �wiecie podziemi, kt�ry przewozi przez rzek� Acheron przybywaj�ce tu dusze zmar�ych
19
rys. 4. Hypnos, Hermes i Tanatos nad cia�em Sarpedona Atrybutami Hermesa by�y: kapelusz podr�ny (petasos), sanda�y i �aska. Jego kapelusz i sanda�y posiada�y skrzyd�a. Wskazywa�y one na szybko��, z jak� Hermes wykonywa� zadania. Hermes odprowadza� dusze do kr�lestwa zmar�ych. By� przy tym Dobrym Pasterzem, znaj�cym drogi, kt�re prowadzi�y przez �wiat podziemi. Uczestniczy� te� w s�dach nad zmar�ymi. �wiat podziemi, do kt�rego Hermes odprowadza� zmar�ych, zwany by� Hadesem (od imienia swego w�adcy). Nazwa Hades oznacza�a p�niej ca�y �wiat podziemi, kt�ry by� niedost�pny dla ludzi. Hades, wraz ze swoj� bezlitosn� ma��onk� Persefona, panowa� nad duszami. Przedstawiano go w pozycji siedz�cej, z ber�em i kluczami w r�kach oraz z he�mem, kt�ry w momencie na�o�enia czyni� go niewidzialnym. W�a�ciw� personifikacj� �mierci by� jednak Tanatos, o kt�rym chcia�bym powiedzie� wi�cej. W mitologii pe�ni� on rol� anio�a �mierci. Wed�ug poety Hezjoda, Tanatos mieszka� tam, gdzie noc spotyka�a si� z dniem i gdzie Atlas trzyma� na swych barkach sklepienie nieba. Tam z kolei, gdzie nigdy nie dociera�y promienie s�o�ca (Heliosa), mieszka� Sen (Hypnos). Sen podczas swych podr�y nad ziemi� i morzem by� przyjazny i mi�y dla ludzi. Tanatos za� �mia� serce z kamienia, by� bezwzgl�dny i bezlitosny�. Cz�owieka, kt�rego raz zabra�, nigdy ju� nie uwalnia�. By� wrogiem nawet nie�miertelnych bog�w. Tanatosa przedstawiano jako czarnego, uskrzydlonego geniusza o ponurym spojrzeniu. Odcina� no�em ofiarnym kosmyk w�os�w umieraj�cego. P�niej przedstawiano go jako syna Gai i Tartara, wci�� �pi�cego pi�knego m�odzie�ca lub ch�opca ze skrzyd�ami. W r�kach trzyma� opuszczon� pochodni�, kt�ra jeszcze p�on�a lub ju� by�a zgaszona. Sta� si� ofiar� podst�pnego Syzyfa, budowniczego Koryntu i zosta� przez niego uwi�ziony. Uratowa�
20
go Ares, b�g wojny. Jak m�wi� legendy, w czasie, gdy Tanatos by� uwi�ziony, nikt nie umiera�. Podobn� legend�, o tak zwanym Panu Narodzin i �mierci, znajdujemy u fi�skich Lapo�czyk�w z grupy Skolt. Lapo�czycy ci, mieszkaj�cy na p�nocny zach�d od Jeziora Inari, 400 kilometr�w na p�noc od kr�gu polarnego, s� prawdopodobnie najmniej licznym narodem na �wiecie. Przypuszczalnie pochodz� z Tybetu. Przyjmuje si� r�wnie�, �e byli pierwszymi mieszka�cami Skandynawii. Jedyne relacje o Lapo�czykach z grupy Skolt zawdzi�czamy Robertowi Crottetowi, kt�ry w 1937 roku jako pierwszy pozyska� ich zaufanie (po wielu spotkaniach), dzi�ki czemu pozna� stare sagi i legendy tego narodu. Owi Lapo�czycy nie witaj� si� podaniem r�ki, lecz pocieraniem nos�w. Przypisuje si� im silne zdolno�ci medialne i telepatyczne, o czym wspomina� r�wnie� Crottet. M�j przyjaciel, Stefan Erdmann, m�ody pisarz, kt�ry podobnie jak ja zajmuje si� tematyk� z pogranicza nauki, przebywa� u Lapo�czyk�w z grupy Skolt sze��dziesi�t lat p�niej i m�g� potwierdzi� relacje Crotteta. Ci bardzo niscy ludzie, o niezwykle jasnym spojrzeniu i �wietlistych oczach, nigdy wcze�niej nie opowiadali nikomu obcemu o swej wiedzy. Zapytani odpowiadali: �Nie znamy �adnych historii. Nasze m�zgi s� mniejsze od jag�d w tundrze�. Do powy�szych s��w zupe�nie nie pasuje m�dro�� legendy, kt�ra zachowa�a si� w ich kulturze: �By�o to dawno, dawno temu. Wszystko wygl�da�o inaczej ni� w dzisiejszych czasach. Jednak Ziemia by�a okr�g�a, s�o�ce �wieci�o i �wieci� te� ksi�yc i gwiazdy. Byli tam te� ludzie, rodzili si� i umierali. Ale wszystko by�o w�wczas inne ni� dzi�. A to dlatego, �e po ziemi kroczy� m�odzieniec, kt�rego wszyscy musieli s�ucha�. Nawet kr�lowie. Ten m�ody pan nie tolerowa� �adnego sprzeciwu. Jego duma by�a r�wnie wielka jak jego uroda, jego oczy b�yszcza�y jak diamenty, spojrzenie mia� twarde. Ma�o m�wi�, ale jego s�owa r�wnie� l�ni�y niczym diament. Odwiedza� ka�dego cz�owieka przynajmniej dwa razy w �yciu. Mimo tego, �e Ziemia by�a okr�g�a jak kula, tak jak dzi�, wydawa�o si�, �e nie przeszkadzaj� mu �adne odleg�o�ci. Nikt nie wiedzia�, w jaki spos�b
21
wykonuje swoje zadania. Nikt te� nie pyta�, jak to mo�liwe, �e jednocze�nie odwiedza tysi�ce �udzi w r�nych miejscach na Ziemi. Wkracza� do dom�w m�odych par, m�wi�c: �Wkr�tce przyjdzie wam na �wiat dziecko. B�d�cie gotowi i przygotujcie ko�ysk�. Gdy nadejdzie pora, przyprowadz� dusz�.� Nikt si� nie dziwi�, �e nigdy nie widziano, kiedy przyprowadza� dusz�, poniewa� duszy nie da si� zobaczy�... Przychodzi� te� do dom�w starych ludzi i m�wi�: �Wkr�tce umrzecie. B�d�cie gotowi i przygotujcie trumn�. Gdy nadejdzie pora, przyjd� po dusz�.� Nazywano go Panem Narodzin i �mierci. By� m�ody i pi�kny. Czyni� tak, jakby Ziemia nale�a�a tylko do niego. Zawsze przychodzi� sam. Niekt�rzy ludzie opowiadali jednak, �e czasem towarzyszy�a mu druga posta�, jakby cie� pod��aj�cy za nim w oddali. Nikt nie odwa�y� si� z nim rozmawia�, poniewa� by� tak dumny, �e zdawa�o si�, i� s�ucha tylko w�asnych st�w. C� zreszt� mogliby powiedzie� ludzie Panu Narodzin i �mierci'? A jednak pewnego dnia wydarzy�o si� co�, co zmieni�o ca�y �wiat, czyni�c go takim, jakim jest dzisiaj. Daleko na p�nocy �y� pewien Lapo�czyk. By� tak m�dry, �e nawet kr�lowie przybywali do niego z daleka, by zasi�gn�� porady. On sam by� ubogi i mieszka� samotnie w chacie na skraju tundry. M�wi si�, �e pewnego razu zachorowa� i oczekiwa� odwiedzin m�odzie�ca, poniewa� s�dzi�, �e wkr�tce umrze. Pewnego dnia kto� zapuka� do jego drzwi. Starzec otworzy� je i zobaczy� przed sob� posta�, kt�ra przypomina�a cie� pod��aj�cy za Panem Narodzin i �mierci. -- Jutro przyjdzie do ciebie m�ody Pan - powiedzia� cie� i pok�oni� si�. - Wkr�tce �wiat straci najm�drzejsz� dusz�. Kr�lowie b�d� musieli sami podejmowa� decyzje i przyniesie to ma�o rado�ci poddanym. - Jestem bardzo stary - odpowiedzia� Lapo�czyk - i nie mog� unikn�� �mierci. - Mo�esz - powiedzia� cie� i u�miechn�� si�. To by� okropny u�miech, zab�ys�y z�by, gorsze ni� z�by g�odnego wilka. - My�l�, �e wiem kim jeste� - powiedzia� stary Lapo�czyk - cho� jeszcze nigdy ci� nie widzia�em. Chyba wiem, jak si� nazywasz. Masz imi�, przed kt�rym chyl� si� tylko �li ludzie. - To, jak si� nazywam - rzek� cie� - nie ma dla ciebie znaczenia. Du�o wa�niejszym jest, co mog� dla ciebie zrobi�.
22
- A co mo�esz dla mnie zrobi�? - Ju� ci m�wi�em: mog� na zawsze uwolni� ci� od �mierci. Lapo�czyk, kt�ry kocha� �ycie, milcza� przez chwil�. Cie� zdawa� si� by� zaniepokojony. Zbli�y� si� do starca, s�cz�c mu do uszu jakie� s�owa. - No wi�c - doda� g�o�niej - pomog� ci zbudowa� twoj� trumn�. Musimy si� pospieszy�, aby by�a gotowa, gdy jutro przyjdzie do ciebie m�ody Pan. Zgadzasz si�? - Tak - odpar� z wahaniem Lapo�czyk - ale obawiam si�, �e moje sumienie si� z tym nie zgadza. - Sumienie nie jest do niczego potrzebne, je�li jest si� nie�miertelnym - stwierdzi� cie�. I doda� - Ja te� go nie potrzebuj�. Jego z�by zab�ys�y z�owrogo. - �yj� od tysi�cy lat, ciesz�c si� nie�miertelno�ci�. Nast�pnego ranka kto� zapuka� do drzwi i do domu wszed� m�ody Pan. Uk�oni� si� przed Lapo�czykiem. A potem, patrz�c mu prosto w oczy, powiedzia�: - Za dwa tygodnie przyjd� uwolni� twoj� dusz� od cia�a. B�d� gotowy i zbuduj swoj� trumn�. Stary cz�owiek, u�miechaj�c si�, odpowiedzia�: - Trumna jest ju� gotowa. Pan Narodzin i �mierci by� bardzo zdziwiony. Jeszcze nigdy �aden cz�owiek nie odwa�y� si� do niego przem�wi� ani u�miechn��, gdy przychodzi� zakomunikowa� mu �mier�. Jednak s�ysza� o s�awie starca. Wiedzia� wi�c, �e przypisywano mu wielk� m�dro��. Z tego powodu m�ody Pan - kt�ry tylko z pozoru by� m�ody, bowiem nikt nie by� w stanie zliczy� jego lat - zni�y� si� do rozmowy ze starym Lapo�czykiem. - Wydaje si�, �e w og�le nie boisz si� �mierci - powiedzia�. - Dlaczego mia�bym si� jej ba� - odpowiedzia� starzec - �y�em ju� do�� d�ugo. Moja dusza t�skni za tym, by pozna� nowe krainy. Pozw�l, �e poka�� ci moj� trumn�. Uwa�am, �e jest pi�kna, ale chcia�bym wiedzie�, czy tobie te� si� podoba. �Ten starzec jest do�� zarozumia�y - pomy�la� Pan Narodzin i �mierci - ale dlaczego nie mia�bym mu sprawi� tej przyjemno�ci?� -- Dobrze, poka� mi - zgodzi� si�. Starzec przyni�s� trumn� i ustawi� j� u st�p szlachetnego go�cia. M�ody Pan widywa� ju� pi�kniejsze trumny, ale powiedzia�: - Wydaje si� by� bardzo porz�dna.
23
- Ciesz� si� - powiedzia� starzec - ale by�bym bardzo wdzi�czny, gdyby� zechcia� mi wy�wiadczy� pewn� przys�ug�. Chcia�bym wiedzie�, czy jest dostatecznie wygodna. Jeste� mniej wi�cej tego samego wzrostu, co ja. Gdyby� tylko zechcia� po�o�y� si� na chwil� w trumnie, m�g�by� powiedzie� mi, czy jest dostatecznie pi�kna i wygodna. Poniewa� m�ody Pan by� do�� pr�ny, znana by�a mu te� pr�no�� innych i nie wydawa�a mu si� niczym niezwyk�ym. - Czemu nie - powiedzia� i po�o�y� si� w trumnie. Szybciej ni� trwa jedna my�l, zatrzasn�o si� wieko trumny i zosta�o zabite gwo�dziami, kt�re zamkn�y je tak, �e �adna si�a nie mog�aby pom�c Panu Narodzin i �mierci wydosta� si�. - Nie�le ci posz�o - powiedzia� jaki� g�os. Cie� nagle ukaza� si� obok starca. - Chod�, zaniesiemy teraz trumn� daleko w tundr�. Pan Narodzin i �mierci by� zbyt dumny, by krzycze� i wo�a� o pomoc. Milcza�, pozwalaj�c, by wyniesiono go daleko, gdzie �yj� tylko dzikie zwierz�ta i drapie�ne ptaki i by go tam pogrzebano. -Tutaj nikt go nie znajdzie - ponuro rzek� cie�, zacieraj�c z zadowolenia r�ce. - Pok��ci�em si� z Bogiem i za kar� kaza� mi zamieszka� w piekle. Czasem przychodz� na Ziemi� i pr�buj� zdoby� kilka dusz do towarzystwa. Jak do tej pory nigdy mi si� nie udawa�o. Ale teraz wreszcie B�g nie dostanie �adnej duszy z Ziemi i nie b�dzie m�g� �adnej duszy tu wys�a�. Starzec powr�ci� do swej chaty i za�mia� si� do ksi�yca, ale ksi�yc nie odpowiedzia�. Spojrza� wi�c w lustro i u�miechn�� si�: Ciekawe, jak b�d� wygl�da� za trzysta lat? W tej samej chwili dopad� go strach i zacz�o budzi� si� w nim sumienie. Min�� jaki� czas. Na Ziemi nikt si� nie rodzi� i nikt nie umiera�. W niebie zwo�ano zgromadzenie. Przybyli wielcy panowie i najwa�niejszy z nich powiedzia�: - B�g prosi� mnie, bym zwo�a� was wszystkich, poniewa� jest niezadowolony z tego, co si� dzieje na Ziemi. Nie mo�na si� uskar�a� na sytuacj� na innych planetach. Tam wszystko dzieje si� tak, jak nale�y. Istoty rodz� si� i umieraj�, a tak by� powinno. Niestety na Ziemi jest inaczej. Nie przysy�a si� stamt�d do nas �adnej duszy. Dzieje si� tak, poniewa� nigdzie nie mo�na znale�� Pana Narodzin i �mierci. Ten, kt�ry ze wzgl�du na swoj� niezwyk�� urod� tak ch�tnie si� wsz�dzie pokazywa�, nie chodzi ju� po Ziemi. Zaniedbuje swoje obowi�zki. To tak, jakby w og�le nie istnia�. Dlatego te� musimy spojrze� w d� na t� dziwn�, okr�g��
24
planet�, by odnale�� m�odego Pana i przyprowadzi� go tutaj. I tak, wys�ano jednego z nich na Ziemi�. Nikt nie wie, jakie by�o jego imi�, poniewa� panowie nieba lubi� otacza� si� tajemnic�. Jednak to, co �w wielki pan odkry� na Ziemi, by�o bardzo smutne. Ma��e�stwa rozpacza�y, bo nie mog�y mie� dzieci i daremnie czeka�y na to, a� Pan Narodzin przyjdzie je odwiedzi�. Starcy popadali w jeszcze wi�ksze zw�tpienie, poniewa� os�abieni i chorzy le�eli w ��kach. Tracili g�os, bo m�wili ju� zbyt d�ugo. Nic ju� nie widzieli, bo ich oczy by�y zbyt zm�czone. T�sknili za uwolnieniem duszy i daremnie wyczekiwali odwiedzin Pana �mierci. Na �wiecie panowa� wielki nie�ad i strach, bowiem l�k przed nie�miertelno�ci� by� wi�kszy od l�ku przed �mierci�. W ko�cu Wielki Pan, kt�ry przyby� z nieba, znalaz� starego Lapo�czyka, o kt�rym opowiadano, �e jako ostatni widzia� pi�knego m�odzie�ca. Starzec by� ju� zniszczony wiekiem, a jego sumienie k�u�o go ostrzej ni� mog�yby to zrobi� gwo�dzie, kt�rymi zabi� trumn�. Nie m�g� jednak p�j�� za g�osem swego sumienia, bo pilnowa�a go ci�gle mroczna posta�, by nikomu nie zdradzi�, gdzie pochowali m�odego Pana. Jednak gdy posta� ta zobaczy�a zbli�aj�cego si� Pana Niebios, uciek�a z chaty, wyj�c z przera�enia. Lapo�czyk, kt�ry prawie nie m�g� ju� m�wi�, �ami�cym si�, cichym g�osem opowiedzia�, co si� zdarzy�o, a Wielki Pan uda� si� do tundry, odnalaz� trumn� i otworzy� j�. M�ody Pan, kt�ry nic nie utraci� ze swej urody, spojrza� b�yszcz�cymi oczyma na swego wybawc�. Ten jednak nie rzek� ani s�owa. Po�o�y� r�k� na jego ramieniu i obaj unie�li si� do nieba, gdzie czeka�o na nich zgromadzenie. Najwa�niejszy i najbardziej szanowany z nich powiedzia�: - Ty, Panie Narodzin i �mierci, wed�ug boskiego rozporz�dzenia, wr�cisz natychmiast na Ziemi�, by dalej wykonywa� swe zadanie, jak robi�e� to przed swym niespodziewanym pogrzebem. Jednak od tej pory b�dziesz przychodzi� tylko do tych ludzi, kt�rym b�dziesz przynosi� lub zabiera� dusz�. Nie b�dziesz im tego zapowiada� wcze�niej. W zwi�zku z tym nikt ci� nie zobaczy ani nie us�yszy: b�dzie to kara za tw� dum�. Id� i uwolnij starc�w, kt�rzy na ciebie czekaj�, ale starego Lapo�czyka uwolnij jako ostatniego, bo zrobi� co� bardzo z�ego. Od tego czasu Ziemia jest tak�, jak� dzi� j� znamy. Nikt z ludzi nie wie wcze�niej, kiedy b�dzie mia� dziecko albo kiedy jego dusza b�dzie zabrana. Ale wci�� jeszcze - i pewnie b�dzie tak przez ca�� wieczno�� - pi�kny m�odzieniec, Pan Narodzin i �mierci, kroczy po Ziemi nie widziany przez nikogo.�
25
Przytoczona opowie�� to saga, ale ukazuje nam powszechne wyobra�enie przewodnika dusz, kt�ry przed �mierci� sygnalizuje umieraj�cym, �e nadesz�a pora, by opu�ci� cia�o (a wi�c i Ziemi�) i kt�ry przeprowadza dusze do kr�lestwa zmar�ych. Egipcjanie m�wili o Anubisie z g�ow� psa czy szakala, w mitologii germa�skiej na przyk�ad walkirie zabiera�y dusze poleg�ych wojownik�w z pola bitwy i prowadzi�y ich do Walhalli. Dla Celt�w przewodnikiem dusz by� Ogma, dla chrze�cijan by� to anio� Micha� albo �wi�ty Krzysztof, a u wr�t niebios czeka� na dusze �wi�ty Piotr, kt�ry decydowa�, czy je tam wpu�ci�. Czarna posta�, �mier� czy kosiarz najwyra�niej nie przychodzili tylko po to, by zabra� dusz�, lecz r�wnie� aby ostrzega� ludzi. Pozw�lcie, �e przytocz� kilka historii, kt�re sam pozna�em, aby zrozumienie tego by�o �atwiejsze: Jeden z moich najbli�szych przyjaci�, Adam, jecha� autostrad� A8 z Monachium do Stuttgartu. Nagle zobaczy� czarn� posta� przelatuj�c� nad autostrad� od prawej strony i zatrzymuj�c� si� w powietrzu nad barierk� rozdzielaj�c� pasy autostrady. W pierwszej chwili Adam pomy�la�, �e co� mu si� przewidzia�o i jego my�li zn�w skupi�y si� na prowadzeniu samochodu i spotkaniu, na kt�re jecha�. Jednak dziesi�� minut p�niej zimny dreszcz przebieg� mu po plecach, gdy us�ysza� w radiu, �e w�a�nie w tym miejscu, gdzie widzia� czarn� posta�, mia� miejsce powa�ny wypadek z wieloma ofiarami �miertelnymi i �e autostrada jest chwilowo zamkni�ta. O innym przypadku s�ysza�em, gdy pisa�em t� ksi��k�. Dotyczy on prze�ycia pewnego architekta, kt�re mia�o miejsce oko�o pi�tnastu lat temu. Pewnej zimowej nocy, przy silnych opadach �niegu, architekt ten jecha� drog� krajow� z Neustadt/Waldnaab w stron� Windischeschensbach, gdy nagle na poboczu zauwa�y� pot�n� posta� w czarnym habicie. Nie m�g� dostrzec twarzy, ale w oczy rzuci� mu si� ogromny rozmiar g�owy, nieproporcjonalnej do reszty cia�a. Posta� trzyma�a w r�ce jaki� kij, a mo�e kos� - tego nie by� w stanie stwierdzi� dok�adnie - i nie rusza�a si� z miejsca. Cz�owiek ten m�wi�, �e po plecach przebieg� mu zimny dreszcz, opanowa� go strach i poczu� si� do�� niepewnie. Przejecha� obok postaci i skierowa� si� w stron� domu. Po chwili zobaczy� niebieskie �wiat�a karetki jad�cej z naprzeciwka. Niestety, nie uda�o mu si� dowiedzie�, czy karetka mia�a jaki� zwi�zek z czarn� postaci�.
26
Pami�ta, �e nast�pnego poranka przy stole opowiadano o tym, �e poprzedniego dnia ze wsi znikn�� pastor. Pojecha� w miejsce, w kt�rym wcze�niej widzia� czarn� posta�, ale nie znalaz� tam �lad�w st�p, czy jakichkolwiek innych fizycznych �lad�w czyjej� obecno�ci. Dajmy ju� spok�j przyk�adom i zadajmy sobie pytanie:
27
DLACZEGO NIE WIEMY NIC WI�CEJ O CZARNEJ POSTACI? Uwa�am, �e z jednej strony jest to zwi�zane z og�lnym l�kiem �nowoczesnych i wykszta�conych obywateli�, kt�rzy nie chc� zajmowa� si� t� tematyk�, a z drugiej, z obaw� Ko�cio�a, kt�ry nie widzi powodu, by ludzie rozwijali sw� duchow� m�dro�� w tym zakresie. Poza tym, nasze spo�ecze�stwo zorientowane jest materialistycznie i konsumpcyjnie, a tym samym zajmowanie si� kwesti� �mierci nie tylko nie pasuje, ale jest wr�cz szkodliwe dla jego interes�w. W Anglii, o czym przekona�em si� w czasie r�nych rozm�w, temat ten traktowany jest swobodniej. �yj� tam ludzie uznawani za media duchowe, maj�cy tak zwan� drug� twarz oraz posiadaj�cy zdolno�ci prekognicji i jasnowidzenia. Potrafi� nawi�za� kontakt ze zmar�ymi, b�d� te� s� z nimi w kontakcie ju� od dzieci�stwa i mog� po�redniczy� w kontaktach mi�dzy zmar�ymi a ich krewnymi. Co ciekawe, ludzie okre�lani jako medium, wsp�pracuj� z policj�, a nawet ze Scotland Yardem, czy z przedstawicielami medycyny. W moim kraju takich ludzi przedstawianoby z pewno�ci� jako wariat�w i szarlatan�w, ale to nie jest jedyna rzecz, kt�ra w Niemczech wygl�da nie tak, jak trzeba. Zostawmy jednak ten temat... Dzia�alno�� os�b uznanych za medium duchowe prowadzi do pewnych wniosk�w. Je�eli kto� raz nawi��e kontakt ze zmar�ym, szybko si� zorientuje, �e religie takie jak chrze�cija�stwo, judaizm oraz islam nie ukazuj� prawdy na temat tak zwanego nieba. Wszyscy zmarli, bez wyj�tku, opowiadaj� podczas kontaktu z medium, �e �yli ju� wielokrotnie i �e przygotowuj� si� w�a�nie do nowej inkarnacji. Mowa jest tutaj w�a�ciwie o reinkarnacji - ponownym odradzaniu si�. Reinkarnacj� uznaje na przyk�ad buddyzm - religia, w kt�rej wyobra�enie �mierci, jak te� sam spos�b podej�cia do niej, s� bardzo specyficzne.. Po przyjrzeniu si� historii kultur i system�w religijnych na �wiecie, mo�na doj�� do wniosku, �e wsp�cze�nie (g��wnie na Zachodzie) ludzie boj� si�
28
rys. 5. �mier� nie zna lito�ci �mierci bardziej ni� kiedy�. Wida� to wyra�nie, je�li spojrzymy kilkaset lat wstecz: W antycznych czasach chrze�cija�stwa oraz we wczesnym �redniowieczu, zgodnie z moj� wiedz�, nie by�o jeszcze �adnych obrazowych przedstawie� �mierci. Dopiero na prze�omie tysi�cleci znale�� mo�emy wczesne przyk�ady jej personifikacji. W sztuce dojrza�ego �redniowiecza tak zwane obrazy memento mori mia�y pobudza� ludzi do my�lenia o nietrwa�o�ci w�asnego �ycia. Evelyn Lang pisze na ten temat: �Memento mori (�pami�taj o �mierci�) oznacza�o przygotowanie si� na �mier� i mia�o jednocze�nie napomina�, by prowadzi� cnotliwe i pobo�ne �ycie, tak aby w ka�dej chwili by� przygotowanym na to, by umrze�. Oko�o 1600 roku powsta� zakon Braci �mierci, dla kt�rego �memento mori� sta�o si� wr�cz programem. Cz�onkowie zakonu pozdrawiali si� tymi s�owami, by wci�� mie� przed oczyma przemijalno�� �ycia na Ziemi, a jako ostrze�enie
i przypomnienie ubierali si� w czarne szkaplerze (rodzaj narzuty; przyp. aut), na kt�rych wymalowana by�a trupia czaszka. My�lenie o w�asnej �mierci, zdrowej duszy i modlenie si� za zmar�ych by�y dla wielu ludzi wa�nym powodem, by przyst�pi� do jednego z licznych zakon�w. By�y one przygotowaniem �na dobr� �mier� oraz pomaga�y cz�onkom zakonu po �mierci poprzez modlitw�, obchodzenie corocznych �wi�t, czy odbycie tak zwanej ostatniej drogi.
rys. 6. Taniec �mierci
29
rys. 7. �mier� zabiera ka�dego, kr�la... W G�rnym Palatynacie, w Ebermannsdorf, znany by� mi�dzy innymi Zakon Braci Uzyskania Dobrej �mierci. Wa�nym medium dla szerzenia idei sztuki umierania (�ars moriendi�) by�o malarstwo, a zw�aszcza grafika. �redniowieczne �artes moriendi�, zwane r�wnie� �artes bene moriendi�, czy kr�tko ksi��eczki dla umieraj�cych�, by�y pomoc� dla umieraj�cych i wskazywa�y ludziom w�a�ciw� drog� wyboru pomi�dzy dobrem a z�em�. Dzi�ki takim tekstom, najpierw pisanym r�cznie, a p�niej wzbogacanym ilustracjami, wizerunek �mierci stawa� si� coraz bardziej powszechny. Evelyn Lang pisze r�wnie�: �Za najstarsze przedstawienia ars moriendi uchodz� powsta�e oko�o 1450 roku miedzioryty mistrza ES: w pi�ciu kolejnych parach obraz�w ukazywana jest w coraz dramatyczniejszy spos�b walka Nieba i Piek�a o dusz� umieraj�cego, by w jedenastym motywie pocieszy� nas obrazem b�ogos�awionej godziny �mierci. Pi�ciu pokusom na �o�u �mierci, mianowicie - zw�tpieniu wiary, rozpaczy, brakowi cierpliwo�ci w cierpieniu, pysze i trosce o to, co przemijaj�ce - przeciwstawione s� dodanie otuchy w wierze, pocieszenie w zw�tpieniu, napomnienie zachowania cierpliwo�ci, oddanie w pokorze i przypomnienie wiecznego uwolnienia od cierpienia.
Ostatni obraz ukazuje szatana, kt�ry bezsilny odst�puje od �o�a umieraj�cego, podczas gdy anio� zabiera dusz� do nieba. Kolejno�� tych jedenastu ilustracji by�a zawsze zachowywana i w licznych wydaniach ksi��ek ukazywano je w ten spos�b a� do XVII wieku.�
rys. 8. ... bogacza...
30
Inn� form� wyra�ania memento mori by�y w p�nym �redniowieczu tak zwane ta�ce �mierci, kt�re w dramatyczny spos�b (w szeregu kolejnych scen) ukazywa�y nieunikniono�� �mierci, przychodz�cej po ka�dego, niezale�nie od jego pozycji i nazwiska. Bowiem w obliczu �mierci wszyscy ludzie s� r�wni: papie� i grzesznik, cesarz i ch�op. Takie ta�ce mo�na by�o cz�sto zobaczy� namalowane na murach ko�cio��w i kaplic lub zamkowych kru�gank�w. Obrazy te opatrywano r�nymi powiedzonkami, jak na przyk�ad: �Ch�opie, chod� ju� ze mn� chod�, czas ju�, bym ci� kos� �ci��� (gdy �mier� przychodzi�a po ch�opa) albo: �Pieni�dze i wszystko, co masz, ju� ci nie pomog�, gdy nadchodzi czas� (s�owa skierowane do kupca). Na przestrzeni stuleci spos�b przedstawiania �mierci wci�� si� zmienia�: �W sztuce wczesnego �redniowiecza �mier� przedstawiana jest jako osoba w pe�nej krasie. W p�nym �redniowieczu jest ju� jednak trupem toczonym przez robaki lub postaci� bez odzienia, b�d� w ca�unie. Zapadni�ta sk�ra i wystaj�ce ko�ci to charakterystyczne cechy przedstawiania �mierci w XV i XVI wieku. Zast�puje je ko�ciotrup przedstawiany jako Kosiarz �mierci, z sierpem lub kos� w r�kach. Je�dziec �mierci znajduje sw�j pierwowz�r w apokaliptycznych je�d�cach, g�osz�cych wojn�, zaraz�, g��d, kl�ski �ywio�owe, koniec �wiata i s�d ostateczny (Objawienie �w. Jana 6.1-8). �owca �mier� ma z kolei swoje korzenie w Psalmie 124,7: �Dusza nasza jako ptaszek usz�a z sid�a ptasznik�w; sid�o si� potarga�o, a my�my uszli�. Ko�ciotrup z sieci� i sid�ami poluje na �ywych i strzela z �uku strza�ami nios�cymi �mier�.� W XVIII wieku my�li z kr�gu memento mori przedstawiano w jeszcze inny spos�b. Chodzi o dziesi�� �stopni wiekowych� m�czyzny i kobiety w drodze na g�r� i w d�, przy wykorzystaniu symboliki architektury schod�w.
Takie opisy �wiadcz� o tym, �e motyw memento mori by� w dawnych czasach wci�� obecny - w malarstwie czy architekturze.
rys. 9. ...i pachol�
31
Ludzie wyra�ali my�l o przemijaniu i marno�ci �ycia (vanitas) poprzez otaczanie si� takimi przedmiotami jak: czaszka, klepsydra, lustro, �wieca. Nale�y te� wspomnie� listy memento mori, kt�re rozprzestrzeni�y si� od schy�ku XVII wieku a� po wiek XIX i by�y popularne zw�aszcza w Austrii i po�udniowych Niemczech. By�y to wielokrotnie sk�adane odbitki miedzioryt�w lub litografii, opatrzone paroma s�owami. Przyk�adem takich list�w jest przedstawienie eleganckiej pary, kt�ra po roz�o�eniu stron zamienia si� w szkielety. Laska i wachlarz tych postaci staj� si� cmentarn� �opat� i kos�, a para spotyka si� zn�w na cmentarzu. Powr��my jednak z naszej podr�y w przesz�o�� do czas�w wsp�czesnych i do relacji, jakie przekazuj� nam umieraj�cy. Potwierdzaj� one bowiem to, �e...
32
CZARNA POSTA� ISTNIEJE! Pewnego dnia pi�em piwo ze znajomym, kt�ry przez trzydzie�ci lat pracowa� w szpitalu w G�rnym Palatynacie jako piel�gniarz. Opowiedzia� mi tak� histori�: ��wietnie pami�tam jeszcze przypadek, gdy pewna starsza pani oburza�a si�, �e przy jej ��ku sta� m�czyzna ubrany na czarno - ale bez twarzy. Kobieta ta chcia�a wiedzie�, czy przypadkiem kto� nie zrobi� jej g�upiego kawa�u. Umar�a dwa dni p�niej.� Bardziej niezwyk�a wydaje mi si� historia, kt�r� przeka�� wam bez �adnych upi�ksze�, a kt�r� opowiedzia� mi m�j dobry przyjaciel. Oto ona: �Ze wzgl�du na nieudane ma��e�stwo i bolesne ataki, kt�rych sta�em si� celem, dotar�em do punktu w moim �yciu, w kt�rym nie wiedzia�em, co dalej robi�. Chcia�em ze sob� sko�czy�. Wyszed�em z domu, wsiad�em do samochodu i wyjecha�em na autostrad�, gdzie na dobrze mi znanym odcinku znajdowa� si� most, z kt�rego zamierza�em rzuci� si� w przepa��. Skok taki z pewno�ci� zako�czy�by si� �mierci�. Na ko�cu tego mostu znajdowa� si� parking, na kt�ry zjecha�em z autostrady. Zostawi�em tam samoch�d, nast�pnie ruszy�em w�sk� �cie�k�, mijaj�c pojemniki z sol� do sypania na jezdni� i dotar�em do filar�w mostu. Most by� niczym strome urwisko. Oddziela� mnie od niego jedynie p�ot, w kt�rym dostrzeg�em ma�e drzwi, przez kt�re przeszed�em. By�o ju� prawie ciemno, a jedyne przyt�umione �wiat�o zimowego popo�udnia po�yka�a mg�a. Wstrz�sa�y mn� dreszcze. Spojrza�em na swoje stopy, a potem wychyli�em si� lekko, spogl�daj�c w d� i zastanawiaj�c si�. Do ziemi by�o siedemdziesi�t, osiemdziesi�t metr�w - nie wiem, ile dok�adnie... W my�lach �egna�em si� ju� ze wszystkim, modli�em si�, my�la�em o dzieciach, o domu, o wszystkim. P�aka�em wielkimi, gor�cymi �zami, kt�re sp�ywa�y mi po zmarzni�tych policzkach i w jaki� spos�b mnie ogrzewa�y. Pogodzony ze �wiatem, z dzie�em tworzenia, dzi�kuj�c w my�lach za wszystko, odepchn��em si� od barierki i skoczy�em.
33
Otworzy�em oczy, by widzie�, dok�d mnie ta podr� prowadzi i przerazi�em si�. �Co tu si� dzieje?� - pomy�la�em sobie. Nie spada�em. Dlaczego? Co si� sta�o? Co powstrzyma�o mnie przed upadkiem? Gdybym sam tego nie prze�y�, nigdy bym w to nie uwierzy�, zawis�em bowiem jak zatrzymany w powietrzu skoczek narciarski. I wtedy us�ysza�em g�os: - W porz�dku, to twoja decyzja! Jestem tu po to, by ci� przej��, by ci towarzyszy�. Musisz tylko jeszcze jeden jedyny raz powiedzie� �tak�. Spojrza�em przed siebie i zobaczy�em �mier� w czarnym p�aszczu. Jej posta� zawis�a w powietrzu i u�miecha�a si� do mnie. - Chyba zwariowa�em - pomy�la�em. - Przecie� ona nie istnieje naprawd�. A jednak posta� nie znikn�a i dalej do mnie m�wi�a: - Podejmujesz w�a�nie wa�n� decyzj�, cho� w�a�ciwie powinna by� inna! Czy uwa�asz, �e na t� chwil� jest ona rzeczywi�cie dobra? - Tak my�l� - odpowiedzia�em. - Ach, a wi�c my�lisz! To dobrze, �e zn�w zacz��e� my�le�. W ostatnich dniach i godzinach wydawa�o si�, �e tego nie potrafisz. I nagle zat�skni�em za twardym gruntem pod nogami. - To dobrze, �e zn�w t�sknisz za gruntem pod nogami. Ale najpierw musimy sobie co� wyja�ni�, zanim zn�w kilka razy zmienisz decyzj�. Wiesz tak wiele o r�nych obowi�zuj�cych w �yciu regu�ach, znasz prawa rz�dz�ce �yciem. Zdajesz sobie spraw�, �e istnieje pow�d, dla kt�rego przyszed�e� na �wiat w tym ciele i dlaczego si� na to zdecydowa�e�. Zapomnia�e� o tym wszystkim? Mog� spokojnie pozwoli� ci spa��, przyjm� twoj� dusz� i p�jdziesz ze mn�, ale wszystko b�dzie toczy� si� dalej i tam, gdzie p�jdziemy, zrozumiesz powody i zn�w podejmiesz podobn� decyzj�. Poprzez takie unikanie przysporzysz jedynie cierpienia twoim dzieciom, rodzinie, przyjacio�om i wsp�pracownikom, przez co zmienisz ich drogi �yciowe. A i tak zaczniesz dok�adnie od tego, na co si� zdecydowa�e� tam, w �wietle. Wi�c co si� dla ciebie zmieni? Ukarzesz jedynie tych, kt�rzy ci� kochaj� i potrzebuj� ci� w obecnej pow�oce. Nie taki by� tw�j plan! Co� �cisn�o mnie za gard�o. Zamiast zn�w zapa�� si� w sobie, poczu�em si� inaczej. Nagle wszystko sta�o si� jasne!
34
- No dobrze. Mog� ci� teraz pu�ci�? Teraz ju� wiesz, �e masz zadanie! Miej to zawsze przed oczyma, je�eli zn�w popadniesz w podobne k�opoty. - Ta istota zna moje najbardziej ukryte my�li - przesz�o mi przez g�ow� - I wcale nie jest gro�na. Nie, jest wr�cz ojcowska, �agodna, serdeczna. Tak, wr�cz opieku�cza! Przypomnia�a mi si� w tym momencie moja babcia, kt�r� kocha�em ponad wszystko. Gdy by�em jeszcze dzieckiem, �piewa�a mi do snu piosenki, kt�rych s��w nie potrafi� sobie dok�adnie przypomnie�. Ale jedn� strof� pami�tam doskonale: �I w r�kach trzyma hebel �mier�, i wszystkich r�wno, r�wno tnie...�. W�wczas te s�owa by�y dla mnie ko�ysank�, czym� znajomym i w jakim� sensie - przede wszystkim poprzez melodi� - mia�y w sobie co� cudownego, �agodnego i uspokajaj�cego. Nios�y g��bok� nadziej�, a nawet pewno��, �e �mier� (w tej pie�ni przedstawiona by�a jako kosiarz) ma w sobie co� ojcowskiego i opieku�czego. Dok�adnie w taki spos�b mi si� ukaza�a. Przypomnia�o mi si� r�wnie�, �e moja babcia ju� w m�odo�ci uznana zosta�a za nieuleczalnie chor�. Mia�a mi�niaka macicy, kt�ry r�s� i r�s�. Poniewa� babcia mia�a bardzo wysokie ci�nienie krwi i do tego s�abe serce, nie zdecydowano si� nigdy na operacj�. Musia�a wi�c �y� z chorob� jeszcze prawie czterdzie�ci lat, a mi�niak wa�y� pod koniec oko�o czterdziestu kilogram�w. Mimo tak powa�nych problem�w zdrowotnych, ryzykuj�c �ycie, uratowa�a przed �mierci� (wraz z moim dziadkiem) setki je�c�w wojennych. Wszystko to przypomnia�o mi si� w tym momencie i u�wiadomi�o mi, jaki ci�ar babcia wzi�a na siebie. Nigdy si� jednak nie podda�a. A ja w�a�nie chcia�em si� podda�, bo by�em niezdolny do tego, by poradzi� sobie z niezno�nie bolesnymi problemami ma��e�skimi. By�o mi wstyd. Wszystkie te my�li przemyka�y mi przez g�ow�, a z moich oczu