9696
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 9696 |
Rozszerzenie: |
9696 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 9696 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9696 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
9696 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
OB��D REFORM
Kazimierz Pozna�ski
NOTA WYDAWNICZA
Oddajemy do r�k Czytelnik�w ksi��k� autora, kt�ry cho� mieszka poza granicami
Polski, uwa�nie �ledzi wydarzenia w kraju.
Kazimierz Z. Pozna�ski, bo o nim mowa, jest profesorem University of Washington
w Seattle, na zachodnim wybrze�u Stan�w Zjednoczonych. Doktoryzowa� si� na
Wydziale Ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego, a w 1979 r. wyda� w PWN swoj�
pierwsz� ksi��k�: Innowacje w kapitalizmie.
W 1980 r. Woodrow Wilson School, Princeton University przyzna�a mu roczne
stypendium.
W 1981 r. zacz�� wyk�ada� ekonomi� na Cornell Uniwersity, Ithaca, w stanie Nowy
York. Rezultaty jego bada� z tego okresu zosta�y w��czone do dw�ch analitycznych
opracowa� Kongresu Stan�w Zjednoczonych (pierwszy przypadek udzia�u polskiego
ekonomisty w tej presti�owej publikacji). Wyk�ada� ekonomi� r�wnie� na
Northwestern University w Evanston. Jako stypendysta Hoover Institution
prowadzi� prace badawcze w Stanford University (Kalifornia). W 1987 r.
opublikowa� na University of California - Berkeley ksi��k� pt. Technologia i
konkurencja: Blok sowiecki w gospodarce �wiatowej. W 1992 r. wyda� prac�
zbiorow� pt. Konstruowanie kapitalizmu, jedn� z pierwszych publikacji nt.
transformacji postkomunistycznej (m.in. wsp�autorzy Ko�akowski oraz Kornai). W
1997 r. nak�adem Cambridge University Press wydano jego ksi��k� Przewlek�a
transformacja: Zmiany instytucjonalne a wzrost gospodarczy w Polsce, 1970-1994.
Jako profesor University of Washington organizowa� coroczne konferencje naukowe
nt. transformacji z udzia�em polskich i ameryka�skich ekonomist�w. Wyniki zebra�
w dw�ch ksi��kowych edycjach (m.in. Prywatyzacja oraz stabilizacja w Polsce,
wydana przez Kluwer Academic Press, z udzia�em Sachsa oraz McKinnona). Od 1996
r. jest wsp�redaktorem g��wnego ameryka�skiego periodyku po�wi�conego sprawom
Europy Wschodniej: "East European Politics and Societies". Zamie�ci� ponad
trzydzie�ci artyku��w naukowych w periodykach ameryka�skich i brytyjskich. W
2000 roku wydano po polsku jego ksi��k� Wielki przekr�t. Kl�ska polskich reform,
kt�ra znalaz�a si� na krajowej li�cie bestseller�w. Ksi��ka jest przygotowywana
do angielskiego t�umaczenia pod tytu�em Globalne iluzje: Wyw�aszczenie Europy
Wschodniej. Gotowa do druku na rynku ameryka�skim jest jego ksi��ka: �ladami
Poppera: Zbiorowa oboj�tno�� i upadek spo�eczny.
Wydawnictwo nasze daje mo�liwo�� wypowiedzenia si� autorowi w ksi��ce, wobec
kt�rej trudno przej�� oboj�tnie. Prezentowane analizy ekonomiczne, ocena
polskich reform, wreszcie wnioski autora, wielu mog� zaskoczy� lub szokowa�, dla
innych b�d� potwierdzeniem przypuszcze�, �e co� w kierunkach naszych reform i
dostosowania si� Polski do Europy jest nie tak. Prac� t� traktujemy jako
kolejny, wa�ny g�os w dyskusji o polskich sprawach.
A oto co pisze sam prof. K.Z. Pozna�ski. "Niniejsza ksi��ka jest napisan� od
nowa prac� zbudowan� na schemacie mojej poprzedniej ksi��ki Wielki przekr�t.
Kl�ska polskich reform. Min�o kilka miesi�cy od ukazania si� tamtej ksi��ki,
mojej pierwszej publikacji po polsku od dwudziestu lat. Jej sukces by� dla mnie
sporym zaskoczeniem. Obawia�em si�, �e moja skrajnie krytyczna ocena zmian
ustrojowych w gospodarce zrazi czytelnik�w. Ksi��k� sprzedano jednak w
niespotykanym - jak na ten gatunek - nak�adzie dwudziestu kilku tysi�cy
egzemplarzy. Niestety nie znalaz�a ona uznania w g��wnych o�rodkach
opiniotw�rczych, w tym akademickich. Odnie�� mo�na wra�enie, �e polscy naukowcy
w zasadzie uznali ksi��k� za niewygodn�, gdy� przez ca�� dekad� g�osz� pochwa��
reform, kt�re ja opisa�em jako kl�sk�. Oczywi�cie nie nale�y zbyt du�o oczekiwa�
po jednej ksi��ce, ale mo�na si� pocieszy�, �e sta�a si� przynajmniej
przedmiotem konwersacji w tych kr�gach. Ukaza�o si� mn�stwo recenzji, tyle, �e
wysokonak�adowa prasa albo ca�kowicie przemilcza�a ksi��k� albo odnios�a si� do
niej z wyj�tkow� zjadliwo�ci�. Mia�em te� kilka zaprosze� do telewizyjnych oraz
radiowych dyskusji, kt�re zawsze by�y bardzo burzliwe. Spotka�em si� te� z
m�odzie�� studenck�, g��wnie w Krakowie i Warszawie. Dwukrotnie mia�em okazj�
przedstawi� swoje pogl�dy pos�om na zaproszenie Sejmu. Odebra�em te� obszern�
poczt� elektroniczn� od czytelnik�w, kt�rzy w wi�kszo�ci zareagowali z du��
trosk� na moj� krytyk� reform. Dla nich, bierno�� o�rodk�w wp�ywu czy samych
w�adz w sprawach poruszanych w ksi��ce musi by� bardzo deprymuj�c�. Uleg�em ich
zach�tom do dalszego penetrowania tematyki polskich reform. Postanowi�em
przygotowa� now� prac�, kt�ra pomija drugorz�dne w�tki i proponuje r�wnie
krytyczn� ocen� obecnych przemian ustrojowych z nadziej�, �e spotka si� z nie
mniejszym zainteresowaniem. W tym celu musia�em te� znale�� nowego wydawc�,
kt�ry obni�y�by ogromnie wyg�rowan� cen� na�o�on� na poprzedni� ksi��k�.
Ograniczony czas nie pozwoli� mi na wykorzystanie w tej pracy wszystkich
otrzymanych dot�d uwag. Te uwagi, a tak�e zupe�nie nowe materia�y na temat
reform oraz stanu gospodarki, uwzgl�dniam w mojej najnowszej ksi��ce, ju� w
po�owie zako�czonej. Nada�em jej tytu� Ostatnie wybory: rozk�ad pa�stwa
WPROWADZENIE
Transformacja ustrojowa ruszy�a szybko, tyle, �e r�wnie szybko dosz�o do
katastrofy, najpierw w formie gwa�townej recesji, a potem p�darmowej wyprzeda�y
maj�tku na rzecz obcych inwestor�w.
Min�o raptem nieco wi�cej ni� dziesi�� lat od chwili, gdy uwolniona od
komunizmu Polska wpad�a w ob��d reform, kt�rych zadaniem mia�o by� stworzenie
kapitalizmu. Tylko w ob��dzie mo�liwe by�o, �eby buduj�c "wy�szy" kapitalizm,
wdro�y� system, kt�ry nie dor�wnuje temu, co zostawi� "ni�szy" komunizm. Wsparte
�arliw� propagand�, nieudane pomys�y reform trafiaj� do realizacji bez �adnych
pr�b zastanawia si� nad ich katastrofalnymi konsekwencjami dla gospodarki.
Istot� tych przemian ustrojowych najlepiej oddaje okre�lenie "wielki przekr�t",
gdy� w trakcie pr�by budowy kapitalizmu po komunizmie dosz�o do p�darmowej
wyprzeda�y wi�kszo�ci narodowego maj�tku obcym inwestorom. Ten konkretny aspekt
zmian ustrojowych, kt�re tocz� si� wieloma torami naraz, jest najwa�niejszy przy
ocenie dziesi�ciolecia po upadku komunizmu. Dziesi�ciolecia, w kt�rym nast�pi�o
bezprecedensowe ogo�ocenie narodu z jego maj�tku. Popularna w�r�d kr�g�w, kt�re
okre�laj� si� jako liberalne, opinia, �e kapita� sprzedano bardzo tanio i do
tego w obce r�ce, bo wali�a si� w gruzy pozostawiona przez komunizm gospodarka,
jest niepowa�na. Polska znalaz�a si� bowiem w g��bokiej recesji nie przed
reformami, ale dopiero gdy te reformy zosta�y podj�te, czyli po 1990 roku. Co
wi�cej, gospodarka wesz�a w zapa�� dok�adnie, dlatego, �e pa�stwo porzuci�o
potrzeby produkcji na rzecz wyprzeda�y maj�tku.
Do sprzeda�y pozostaj�cego w gestii pa�stwa maj�tku narodowego prawie za darmo
dosz�o, dlatego, �e zagro�eni utrat� swych posad decydenci mieli ma�o czasu na
ukartowanie przetarg�w. W tym po�piechu, najbardziej przydatni okazali si� obcy
nabywcy, bardziej dyskretni w dzia�aniu i zasobni finansowo ni� ich krajowi
konkurenci. Spo�r�d obcych inwestor�w wybrano z kolei tych, kt�rzy byli sk�onni
do zaoferowania najwy�szych tzw. prowizji w zamian za zani�one ceny.
Wiem, �e "przekr�t" to okre�lenie z ulicy, tak�e mo�e razi�, ale mamy tutaj do
czynienia z dzia�aniami, kt�re nie zas�uguj� na bardziej wyszukany j�zyk.
Zreszt�, s�owo to wesz�o do powszechnego u�ytku, kiedy zacz�y si� obecne
reformy ustrojowe, mi�dzy innymi pod has�em wyplenienia afer ery komunistycznej.
�wczesne afery gospodarcze, nawet potraktowane ��cznie, nie umywaj� si� jednak
swoj� skal� do "przekr�tu" zwi�zanego z dokonan� prywatyzacj� maj�tku pa�stwa.
Nie byle, jaki to przekr�t, w kt�rym maj�tek bank�w i przemys�u jest up�ynniany
przez aparat pa�stwa za oko�o dziesi�� procent jego aktualnej warto�ci.
Pozosta�e dziewi��dziesi�t procent wycieka oczywi�cie do nabywc�w za granic�,
zamiast zasili� mocno wyg�odzon� gospodark�, kt�r� zostawi� po sobie stagnacyjny
komunizm. Na tak� to ogromn� strat� nara�ono spo�ecze�stwo, �eby zainkasowa�
prowizje, stanowi�ce tylko ma�y u�amek warto�ci sprywatyzowanego kapita�u.
R�wnie� te dziesi�� procent, kt�re po "wielkim przekr�ci�" trafia do bud�etu
pa�stwa, nie jest zu�ywane na pomna�anie produkcyjnego maj�tku. W sferze
bud�etowej ma miejsce ma�y przekr�t, w wyniku, kt�rego znaczna cz�� przychodu
przechwytywana jest na u�ytek prywatny (np. na niebotyczne pensje zarz�d�w w
ci�gle jeszcze licznych pa�stwowych sp�kach, jak r�wnie� w niedawno
zreformowanych lokalnych samorz�dach czy te� w nowo powo�anych kasach chorych).
Przysz�o�� gospodarki wydaje si� nawet bardziej przygn�biaj�ca ni� smutna
tera�niejszo�� tej panicznej wyprzeda�y. Polska skazuje si� bowiem na coroczny
wyciek zysk�w z kapita�u, kt�re, obok p�ac za prac�, stanowi� g��wny sk�adnik
dochodu narodowego. Poniewa� zagraniczni w�a�ciciele przej�li komunistyczne
monopole, maj� warunki do dyktowania p�ac i wypompowywania zawy�onych w ten
spos�b zysk�w na skal� nawet dziesi�ciu procent dochodu narodowego rocznie.
��cznie, jednorazowe straty wynik�e z niedoszacowania sprzedawanego maj�tku oraz
ci�g�e straty z tytu�u wyprowadzanych zysk�w, wielokrotnie przerastaj� znikome
prowizje zarobione przez decydent�w na po�rednictwie. Chodzi, wi�c tutaj o
"wielki przekr�t" nie tyle ze wzgl�du na skal� osobistych korzy�ci odniesionych
przez mniejszo�� decyduj�c� o sprzeda�y maj�tku, ile ze wzgl�du na rozmiary
strat dla wy��czonej z procesu decyzyjnego wi�kszo�ci spo�ecze�stwa.
Pozbawiona zysk�w, nale�nych teraz zagranicznym w�a�cicielom, gospodarka staje
si� kapitalistyczna, cho� w kraju zostaj� tylko dochody z pracy - czyli place. Z
obcym kapita�em i lokaln� prac�, Polska staje si� krajem, kt�ry niejako musi �y�
z dnia na dzie�, z "go�ej" pensji. Mo�liwo�ci zakumulowania w�asnego kapita�u
wy��cznie w oparciu o zarobki pracownicze s� nik�e i r�wnie ma�e s� szans� na
wyrwanie si� z niefortunnej sytuacji, gdzie tylko praca jest w�asna. Dzi�
szukanie pracy w bankach i fabrykach przypomina migracj� za chlebem we w�asnym
kraju, gdy� wi�kszo�� ich jest zagraniczn� w�asno�ci�. Zatrudnieni w ten spos�b
staj� si� jakby sezonowymi pracownikami nie w obcym kraju, ale we w�asnym. Przy
normalnej emigracji zarobkowej, gdy jedzie si� do zamo�nego kraju jak np.
Niemcy, mo�na liczy� na wysokie p�ace. Przy wewn�trznej migracji trzeba
zadowoli� si� niskimi, polskimi p�acami, mo�e nawet na zawsze.
Pierwszym wyra�nym sygna�em, na jak niewiele mo�e liczy� lokalna praca jest
obecna, druga z rz�du od chwili upadku komunizmu, recesja gospodarcza. Jak
wida�, fakt, �e maj�tek trwa�y trafia g��wnie w obce r�ce, to nie uchroni�
Polski od nowego wstrz�su, za kt�ry trzeba p�aci� nag�ym wzrostem bezrobocia
oraz p�acow� stagnacj�. Gdyby starannie policzy� to bezrobocie, wysz�oby na to,
�e co czwarty lub, co pi�ty Polak zdolny do pracy znalaz� si� ju� bez pracy,
oraz przewa�nie bez �adnego zasi�ku.
M�j j�zyk znowu mo�e kogo� razi�, tym razem z tego powodu, �e tr�ci innym
�argonem, nie z ulicy, ale raczej z katedry, tym marksistowskim. Wszak krytykuj�
kapitalizm, rozprawiaj�c o p�acach oraz zysku, czy o pracy oraz kapitale, jak to
czyni� w swych wywodach marksi�ci. Jest to jednak tylko czysto przypadkowa
zbie�no��, gdy� mnie, jako ekonomist�, nic nie ��czy�o z marksizmem ani wtedy,
gdy by� on jeszcze bardzo modny, ani te� obecnie, gdy raczej wyszed� z mody.
B�d�c z wykszta�cenia liberalnym ekonomist� wierz� w kapitalizm, tyle, �e budzi
m�j niepok�j wy�aniaj�cy si� w Polsce zale�ny typ kapitalizmu bez w�asnych
kapita��w i bez rodzimych kapitalist�w, a wi�c swego rodzaju - jak go nazywam -
"niekompletny kapitalizm". Powinno by� oczywiste, �e jest to g��boki niepok�j
liberalnego ekonomisty, a nie marksisty, gdy� ten ostatni jest wrogiem zar�wno
kapita�u jak i kapitalist�w, bez r�nicy, zar�wno w�asnych jak obcych. Nikt poza
- wywodz�c� si� z liberalizmu - szkol� ewolucyjn�, w kt�rej dok�adnie mie�ci si�
moje my�lenie, z tak� pasj� nie podj�� obrony kapitalizmu, r�wnie� przed
komunizmem, z jego ide� gospodarki bez rynk�w i w�asno�ci. Szczeg�lne zas�ugi
mia� w tym Hayek (1944), wskazuj�c na praktyczn� niemo�no�� zrealizowania
komunistycznego idea�u. Schumpeter (1942) dowodzi� z kolei, �e nawet gdyby
komunizm da� si� urzeczywistni�, to niew�tpliwie by�by to regres.
Moje okre�lenie siebie mianem liberalnego ekonomisty mo�e zdziwi� niekt�rych
zadeklarowanych libera��w w Europie Wschodniej, w tym znaczn� cz�� polskiego
�rodowiska intelektualnego, gdzie nie wypada by� kim� innym. Nie zgadzaj� si� na
�adn�, nawet umiarkowan� krytyk� reform ustrojowych. Przeciwnie, egzaltuj� si�
swym, jak twierdz�, wielkim triumfem w budowie kapitalizmu. Pono� szcz�liwie
ju� zako�czonej w wi�kszo�ci kraj�w Europy Wschodniej.
Niewykluczone, �e ta r�nica w ocenie wynika st�d, �e ich liberalizm wywodzi si�
nie z ewolucyjnej my�li, ale z nurtu, kt�ry nazywa si� ekonomi� neoklasyczn�.
Wed�ug mnie, przyczyny tych rozbie�no�ci musz� by� jednak inne, gdy� nawet
pos�uguj�c si� neoklasycznymi kategoriami nie spos�b przeoczy� u�omno�ci
polskiego "niekompletnego kapitalizmu". To nie jest wcale sprawa tej czy innej
tradycji liberalnej a raczej ich niech�ci do nazywania rzeczy po imieniu.
Liberalizm, w �adnej postaci, nie wyklucza krytycznego spojrzenia na kapitalizm,
gdy� ma bardzo wyra�n� wizj� "dobrych" instytucji. Liberalizm stoi tak samo
murem za rynkami, jak i przeciw "z�ym" rynkom. Jest te� w pe�ni �wiadom tego, �e
nie ka�da w�asno�� prywatna jest z definicji "dobra". Podstawowym kryterium
oceny jest stopie� wolno�ci gospodarowania, kt�rej to wolno�ci nie da si� nijak
oderwa� od swobody zawierania um�w i od w�asno�ci zasob�w kapita�u. Liberalizm,
w tym szko�a ewolucyjna, zak�ada, �e wolno�� nie wyczerpuje wymog�w w�a�ciwie
rozumianego kapitalizmu; nale�y do nich te� pewien system moralny. Instytucje,
takie jak rynek czy w�asno��, nie s� bowiem darem natury, ale s� ludzkimi
wynalazkami, tworzonymi w zgodzie z obowi�zuj�cymi regu�ami moralnymi. B�d�c
produktem tych regu�, otwarte rynki oraz prywatna w�asno��, czyli kapitalizm, s�
tym silniejsze, im solidniejsze s� te moralne podstawy.
Poniewa� �ywotno�� kapitalizmu wyrasta z szerokiego zasi�gu w�asno�ci,
zrozumia�a jest liberalna - r�wnie� moralna - negacja feudalizmu, w kt�rym
kapita� - ziemia - by� w r�kach niewielu. St�d te� liberalne pot�pienie
komunizmu, w kt�rym liczy si� nie tyle w�asno�� ziemi, co raczej kontrola nad
maszynami jako kapita�em. W warunkach agrarnego feudalizmu zakres w�asno�ci
kapita�u ogranicza si� do arystokracji, a w przemys�owym komunizmie do kadry
partyjnej.
Jednocze�nie, ze wzgl�du na tak� w�sk� baz� posiadania, w obydwu tych systemach
si�a robocza znajduje si� w sytuacji faktycznego podda�stwa. Z racji ich
szczeg�lnej pozycji, tak feudalna arystokracja jak i komunistyczna partia,
przypisuj� si�� robocz� do miejsca pracy i narzucaj� jej niekorzystne warunki
wynagrodzenia. A zatem, mamy do czynienia z dwoma swego rodzaju formami
podda�stwa, czy ekonomicznej zale�no�ci; jedna jest tradycyjna, a druga
nowoczesna.
Je�li si� przyjrze� Europie Wschodniej po komunizmie, to rodz� si� w�tpliwo�ci,
czy obecna zmiana ustrojowa to nie jest przypadkiem kolejna, obok komunizmu,
nowoczesna "droga do podda�stwa". Przez zamian� aparatu partii na obcych
rezydent�w, jako prawie wy��cznych dysponent�w kapita�u, nie poszerza si� w�ska
baza w�asno�ci. Nowi w�a�ciciele, z ich uprzywilejowan� pozycj� ekonomiczn�,
dalej mog� dyktowa� warunki zatrudnienia i wynagrodzenia lokalnej pracy.
Komunizm obiecywa� wolno��, ale da� podda�stwo dla og�u rz�dzonych, podobnie
jest z polskim postkomunizmem, tyle, �e z jedn� kardynaln� r�nic�. A to,
dlatego, �e teraz - po utracie tytu�u w�asno�ci do wi�kszo�ci zasob�w -podci�ta
zosta�a baza wolno�ci tak dla rz�dz�cych jak i rz�dzonych. Nie chodzi, wi�c
tylko o to, �e mamy do czynienia z inn� drog� do podda�stwa. W gr� wchodzi,
bowiem droga do wi�kszego podda�stwa, co nadaje zupe�nie inny wymiar kl�sce
reform.
W kontek�cie tych przemian w�asno�ciowych mo�e nasun�� si� jeszcze bardziej
zatrwa�aj�ca my�l, mianowicie, �e w "niekompletnym kapitalizmie" nie chodzi ju�
wcale o relacje podda�stwa mi�dzy dwoma od�amami obywateli narodu polskiego. Tu
wchodz� w gr� relacje mi�dzy Polakami, w�a�ciwie bez w�asnego kapita�u, oraz
innymi narodami, kt�re ten kapita� w wi�kszo�ci przej�y. Istot� przemian
ustrojowych nie jest, wi�c wcale uwolnienie narodu, ale jego zniewolenie.
Prawdziwe znaczenie tych zmian w gospodarce, w jej systemie instytucji, b�dzie
dopiero w pe�ni docenione, kiedy chora gospodarka znajdzie ju� wyraz w chorej
polityce. Z gospodark� g��wnie w r�kach zagranicznych mo�na oczekiwa�, �e
polityka te� przejdzie w r�ce zagraniczne, gdy� nie da si� oderwa� polityki od
gospodarki. Wtedy raczej trudny do ogarni�cia fakt pozbawienia narodu jego
kapita�u znajdzie ju� prze�o�enie na bardziej namacalny bieg �ycia politycznego.
Znajd� si�, bowiem partie czy platformy, kt�re przystosuj� si� do odmienionej
rzeczywisto�ci wi���c sw�j los z obcym kapita�em. Naj�atwiej to przyjdzie tzw.
liberalnym o�rodkom, kt�rych dzia�ania pozwoli�y obcemu kapita�owi wykluczy� z
gry polski kapita�. Maj�c na my�li wszechobecny obcy kapita�, wyst�pi� na niby w
obronie nieobecnego polskiego kapita�u. Dok�adniej, w imi� nieobecnej polskiej
klasy kapitalistycznej, b�d� ��da� zd�awienia p�ac polskiej si�y roboczej.
CZʌ� PIERWSZA
WYMY�LONY POST�P
Przejmowanie fabryk czy bank�w przez, zagranicznych w�a�cicieli jest dzisiaj w
�wiecie czym� normalnym, ale nie spos�b uzna� za normalne przejmowanie ca�ej
gospodarki jakiego� kraju, a tym bardziej za p�darmo. Tak si� niestety sta�o w
Polsce, gdzie zamiast uratowa� dla przysz�ych pokole� to, co zosta�o z komunizmu
- zmarnowano ten spadek.
W zamian za niewyg�rowane prowizje, w�a�ciwie napiwki, decydenci up�ynnili
kapita� za u�amek jego prawdziwej warto�ci. W ten spos�b s�aba gospodarczo
Polska, cierpi�ca na brak kapita�u, zosta�a w zasadzie pozbawiona w�asnego
kapita�u. Nikt oczywi�cie nie zdemontuje fabryk i bank�w by wywie�� je za
granic�. Dla co poniekt�rych stanowi to wystarczaj�cy pow�d, �eby nie martwi�
si� o przebieg polskiej prywatyzacji. Chyba nie zdaj� sobie sprawy, �e przez
wyprzeda� tego maj�tku w obce r�ce nast�pi� masowy wyw�z legalnych tytu��w do
przynale�nej im w�asno�ci. Tym samym wywieziono prawa do przejmowania zysk�w,
kt�re przynosi sprzedany przez pa�stwo kapita�. Mo�naby si� ci�gle pociesza�, �e
przez tak� wyprzeda� �ci�gni�to bardziej do�wiadczonych kapitalist�w z
zagranicy. Ale mo�na by�o ich zdoby� w inny spos�b, taki, kt�ry nie wykluczy�by
jednoczesnego stworzenia silnej w�asnej klasy kapitalistycznej. Gdyby obcy
kapita� nap�yn�� w formie budowy nowych fabryk czy zak�adania nowych bank�w
zagranicznych, Polska te� uzyska�aby dost�p do wi�kszego do�wiadczenia, jakie
reprezentuj� zagraniczni w�a�ciciele. Co wi�cej, zamiast wyprzedawa� zastany
kapita� obcym inwestorom uzyskano by dodatkowy kapita�, nale�y przypuszcza�, �e
z technik� doskonalsz� ni� krajowa. Pa�stwowy kapita� mo�naby wtedy sprzeda�
rodz�cej si� lokalnej klasie kapitalistycznej, �eby ona zadba�a o jego niezb�dn�
techniczn� modernizacj�. Sprzedaj�c kapita� obcym oddano prawo do zysk�w jako
wa�nej cz�ci dochodu narodowego, za bardzo marne op�aty oraz bez jakiej�
wi�kszej nadziei na trwa�e przy�pieszenie produkcji przez jej dynamiczn�
modernizacj�. Nazwanie tego pora�k� by�oby zbyt �agodne, to jest w�a�ciwie
katastrofa. W ten spos�b po komunistycznej katastrofie przysz�a zaraz
postkomunistyczna. Poprzednie niepowodzenie g��boko wry�o si� w zbiorow�
psychik� ludzi, ale obecne dopiero zaczyna powoli dociera� do �wiadomo�ci
polskiego spo�ecze�stwa.
ROZDZIA� PIERWSZY
WYW�ASZCZENIE NARODOWE
W�a�ciwie �aden wa�niejszy aspekt obecnej polskiej transformacji ustrojowej nie
zosta� dot�d poddany jakiej� rzetelnej analizie ekonomicznej, bo jest to
niestety prawie ca�kowicie "niema" transformacja.
Poniewa� znajomo�� fakt�w jest s�aba, ma�o kto sobie u�wiadamia, �e skutkiem
reform nie jest zwyk�y kapitalizm. Je�li przyj�� za norm� Europ� Zachodni�, to
stosunki w�asno�ciowe w zreformowanej Polsce s� zupe�n� dewiacj�. Ci, kt�rzy to
dostrzegaj�, s� zwykle zdania, �e Polska nie mia�a innego wyj�cia. M�wi� tak
zupe�nie niepomni, �e to zdyskredytowany dzisiaj marksizm uzasadnia� bezsensowne
systemowe koncepcje odwo�uj�c si� do przer�nych "historycznych konieczno�ci".
Niespe�nione zamierzenia
Nie ma kapitalizmu bez prywatnej w�asno�ci, wi�c reformy zacz�y si� od
dylematu, w jaki spos�b w prywatne r�ce przekaza� olbrzymi maj�tek pa�stwa; czy
w drodze rozdawnictwa obywatelom czy te� przez sprzeda� indywidualnym
inwestorom. Zwolennicy darmowej dystrybucji powo�ywali si� na brak prywatnych
oszcz�dno�ci, z kt�rych mo�na by op�aci� zakup kapita�u. Na rzecz sprzeda�y mia�
przemawia� fakt, �e tylko w ten spos�b maj�tek trafi w najlepiej przygotowane
r�ce.
Pomys�y rozdawnictwa nie znalaz�y w Polsce wi�kszego uznania w�r�d reformator�w.
Wybrano rynkowy, jak si� wydawa�o, wariant - sprzeda�y bezpo�rednio lub przez
tzw. ofert� publiczn�, czyli gie�d�. Tym kana�em mia�y by� up�ynniane wi�ksze
obiekty, dla mniejszych otwarto tzw. likwidacj� przez ratalny wykup. Z my�l� o
stworzeniu warstwy kapitalistycznej uznano, �e we wszystkich przypadkach g��wny
strumie� akcji zostanie skierowany do inwestor�w wewn�trznych.
Chocia� maj�tek pa�stwa mia� by� sprzedany g��wnie krajowcom, to jednak, gdy
ruszy�a pierwsza transza, w latach 1990-1992, wi�kszo�� specjalnie
wyselekcjonowanych obiekt�w trafi�a do zagranicznych w�a�cicieli. Podobno
udzielono tych preferencji zagranicznym inwestorom, �eby przekona� obywateli do
inwestycji. By� mo�e manewr ten kogo� z obywateli przekona�, tyle, �e sprzeda� w
tym trybie dalej zosta�a skierowana prawie wy��cznie w zagraniczne r�ce.
Dla �cis�o�ci, w latach 1990-1992, w procesie prywatyzacji pojawi�y si� te�
zal��ki du�ego krajowego kapita�u, skupiaj�ce producent�w z r�nych bran� w tzw.
holdingi. Nie wynika�o to z preferencji aktualnych w�adz, ale raczej by�o
konsekwencj� proces�w, kt�re zacz�y si� ju� w ostatnim roku rz�d�w Rakowskiego.
Przez jaki� czas krajowe holdingi wch�ania�y nowe obiekty, ale w ko�cu same
sta�y si� przedmiotem zagranicznych przej�� (nawet tak dynamiczna grupa jak
Elektrim).
Pod kontrol� zagraniczn� przesz�y te� w ko�cu zasoby przekazane w 1995 r. na
rzecz tzw. funduszy inwestycyjnych, wprowadzonych jako namiastka powszechnego
rozdawnictwa. Obywatele otrzymali r�wne certyfikaty, kt�re musieli nast�pnie
zamieni� na udzia�y w jednym z funduszy restrukturyzuj�cych przydzielone im
przedsi�biorstwa. Po dw�ch-trzech latach, fundusze skonsolidowa�y te udzia�y na
tyle, by zacz�� systematycznie wyprzedawa� je zagranicznym inwestorom.
Efekty tej wielotorowej wyprzeda�y, je�li chodzi o przemys�, da�y o sobie zna�
ju� w 1997 r., gdy obcy udzia� wyni�s� 15 procent. Prawdziwa lawina wyprzeda�y
ruszy�a w roku 1999. Sta�o si� tak g��wnie, dlatego, �e po raz pierwszy
wystawiono do prywatyzacji sporo obiekt�w o bardzo du�ej skali, polskie giganty.
Na skutki nie trzeba by�o d�ugo czeka�, gdy� pod koniec 1999 r. udzia� obcego
kapita�u w przemy�le przekroczy� 40 procent, a w 2000 r. doszed� do 50 procent.
Plany sprzeda�y na najbli�sze lata s� niemniej ambitne, maj� p�j�� resztki
przej�tej przez Francuz�w telekomunikacji oraz energetyka, na kt�r� ochot� maj�
zw�aszcza Niemcy. Nieprzerwanie szuka si� te� zagranicznych nabywc�w na huty
stali oraz kopalnie w�gla. Udzia� obcego kapita�u mo�e ca�kiem �atwo doj�� do
60-70 procent przed rokiem 2003, gdy najprawdopodobniej nie zostanie ju� nic
wa�nego do prywatyzacji (mo�e tylko jeszcze pa�stwowe koleje).
Je�li chodzi o banki, to na pocz�tku reform by�y one praktycznie wy��czone ze
sprzeda�y dla zagranicy; zmiana nast�pi�a dopiero po sprzeda�y Banku �l�skiego w
1994 r. W 1997 r., udzia� sektora zagranicznego
w bankowo�ci wci�� jeszcze wynosi� poni�ej 20 procent. Ale ju� pod koniec 1999
r. kontrola zagraniczna bank�w, mierz�c tzw. aktywami wynios�a 56 procent, a
bior�c za podstaw� oblicze� tzw. kapita� w�asny -65 procent, a obecnie, czyli w
2001 r., a� 75 procent.
Wolniej odbywa si� przejmowanie sektora ubezpieczeniowego, gdy� dopiero w 1999
r. sprzedano pierwsze udzia�y pa�stwowego monopolisty, PZU. Ale, zanim dosz�o do
tej -wstrz�sanej sporami - sprzeda�y, udzia� zagraniczny ju� by� poka�ny, przede
wszystkim dzi�ki tworzeniu w�asnych sieci. Mo�na szacowa�, �e przed sprzeda��
ten udzia� by� w granicach 30 procent, tak, �e po prywatyzacji PZU podni�s� si�
on do 45 procent, z tym, �e lada moment mo�e si� dalej podnie��. Podczas gdy w
finansach - ubezpieczeniach i bankowo�ci - pewna cz�� obcych udzia��w pochodzi
z zak�adania w�asnych sieci, w przemy�le budowa zagranicznych fabryk pod klucz
jest minimalna. Nawet w tak dynamicznej dziedzinie jak motoryzacja, powsta�a
tylko jedna �redniej wielko�ci wytw�rnia w Gliwicach, General Motors. G��wny
producent, w�oski Fiat, poprzesta� na modernizacji Tych, a zbankrutowany Daewoo
pozostawi� na wp� rozgrzebany �era�.
Owszem, nap�yn�y z zagranicy spore "�wie�e" inwestycje do Polski, ale g��wnie w
sektorze handlu. Skala ich jest taka, �e gwa�townie rugowana jest lokalna sie�
handlu detalicznego, kt�ra przetrwa�a nawet czasy komunizmu. Jak dot�d,
zagraniczni inwestorzy interesuj� si� g��wnie supermarketami, kt�re ju� w tej
chwili zapewniaj� im oko�o 25 procent ca�ych obrot�w. Przy obecnym tempie,
handel zostanie nied�ugo zdominowany przez zagranic� tak jak przemys� czy
finanse.
T�o regionalne
Patrz�c na reszt� Europy Wschodniej, rzucaj� si� w oczy W�gry, najbardziej
zaawansowane w wyprzeda�y zagranicznej. W 1999 r. zagranica mia�a pod swoj�
kontrol� 70 procent sektora bankowego, czyli ca�� jego finansowo zdrow� cz��
(Za��cznik 1). W przemy�le udzia� ten te� by� ju� wtedy w 70 procentach
zagraniczny, przy czym znowu poza zasi�giem obcych inwestor�w znalaz�y si�
zak�ady borykaj�ce si� z trudno�ciami - utrzymywane przy �yciu przez bud�et.
�cie�k� szybkiej wyprzeda�y za granic� przyj�y te� by�e republiki ba�tyckie, w
tym zw�aszcza Estonia, gdzie udzia� obcego kapita�u jest bliski 80 procent, tak
w przemy�le, jak i w bankach.
W innych krajach ba�tyckich - �otwie i Litwie - udzia� ten w przemy�le jest
ni�szy, ale w sektorze bankowym sytuacja jest podobna (przy czym wi�kszo��
kapita�u bankowego w tych trzech krajach zosta�a przej�ta przez dwa szwedzkie
banki, niedawno zreszt� po��czone w jeden bank).
W krajach, w kt�rych prywatyzacj� oparto na kuponowym rozdawnictwie,
przejmowanie zasob�w przez zagranic� okaza�o si� wolniejsze. Tak si� sta�o w
Czechach, cho� zasoby przekazane na bezp�atny rozdzia� obywatelom r�wna�y si�
warto�ciowo tym wystawionym na sprzeda�. Mimo tych pocz�tkowych komplikacji, w
1999 r. obcy kapita� kontrolowa� 35 procent przemys�u oraz 45 procent
bankowo�ci, gdzie udzia� ten nagle podni�s� si� do 65 procent w 2001 r.
W Rosji, gdzie przyj�to za wz�r czeski program, fabryki oraz banki zosta�y
przej�te g��wnie przez kierownictwo oraz za�ogi, nie zostawiaj�c nic dla
wi�kszo�ci obywateli. G��wna cz�� kapita��w zosta�a nast�pnie wyprowadzona by
zasili� biznesy krajowych tzw. oligarch�w, wywodz�cych si� z dawnej
nomenklatury. Oligarchia musia�a, cho� tylko cz�ciowo, wesprze� si� na
zagranicy ze wzgl�du na nielegalny charakter bardzo wielu operacji (np. prania
pieni�dzy).
Gdy w Rosji wy�oni� si� swego rodzaju "nomenklaturowy kapitalizm", w Bu�garii
czy Rumunii - ale r�wnie� na Ukrainie - by�a nomenklatura przej�ciowo utrzyma�a
kontrol� produkcji, ale bez prawa w�asno�ci. S�absza od swych rosyjskich
odpowiednik�w, nomenklatura tak�e musia�a ulec - od dw�ch lat zacz�a si�
wyprzeda�. W Bu�garii i Rumunii, wi�kszo�� bank�w jest ju� przej�ta przez
zagranic�, a na Ukrainie, obcy, g��wnie Rosjanie, wykupuj� przemys�, zw�aszcza
ci�ki.
Szczeg�lnie trudny, je�li chodzi o zagraniczne przej�cia okaza� si� wariant
przyj�ty w by�ej Jugos�awii, gdzie postanowiono zmieni� tzw. samorz�dowy model
przez sprzeda� akcji pracownikom. Wida� to w Serbii, gdzie dot�d w�a�ciwie brak
obcego kapita�u, a akcje znalaz�y si� przewa�nie w r�kach za��g i dyrekcji. Z
kolei, w S�owenii, gdzie prywatyzacja zosta�a w�a�ciwie zako�czona, udzia�
zagranicy w przemy�le jest w granicach 15 procent, a w bankach - 10 procent.
Chorwacja oraz Bo�nia, stanowi� przyk�ad gdzie za�ama� si� ten samorz�dowy
model. Je�li chodzi o sam� Bo�ni�, to w wyniku wojny sta�a si� ona
mi�dzynarodowym protektoratem, w ramach, kt�rego dano preferencje zagranicznym
nabywcom, g��wnie w g�rnictwie. Podobnie sta�o si� w Kosowie, a Serbia, jako
przedmiot ataku, omal nie podzieli�a losu swej prowincji. To mo�e zabrzmie�
drastycznie, ale tworzenie protektorat�w jawi si� jako alternatywna metoda
prywatyzacji.
Najbardziej trudny dla inwestor�w zagranicznych okaza� si� model Chin, gdzie po
prostu nie dosz�o do prywatyzacji. Chiny uczyni�y swoj� gospodark� nie mniej
prywatn� ni� Europa Wschodnia, prawie wy��cznie przez zezwolenie w�asnym
obywatelom na otwieranie biznes�w. Te biznesy okaza�y si� tak pr�ne, �e
zupe�nie przy�mi�y sektor publiczny, kt�ry utrzymano w du�ym stopniu z pomoc�
zagraniczn�, gdy� g��wnie tam zezwolono na zagraniczne inwestycje.
Wariant budowy kapitalizmu bez prywatyzacji by� dost�pny dla Polski jak i dla
reszty Europy Wschodniej. �adne czynniki ekonomiczne teoretycznie nie
przemawia�y za tym, �e tylko Chiny mog�y p�j�� t� drog�. Na pewno nie ma to nic
wsp�lnego z tym, �e Chiny s� wielkie a Polska, czy inne gospodarki regionu,
ma�e. Ch�tnie u�ywaj� tego argumentu polscy tzw. libera�owie, cho� oczywi�cie w
ekonomii liberalnej nie ma osobnych teorii dla ma�ych i du�ych gospodarek.
Wysuwa si� te� argument, �e Chiny s� inne, gdy� nie przechodz� politycznej
transformacji. Ci�gle dzia�a tutaj monopartia, nikt te� o nic nie pyta
rz�dzonych. Tyle, �e w Europie Wschodniej te� nie dosz�o do referendum w sprawie
prywatyzacji, a zw�aszcza wyprzeda�y za granic�. Co wi�cej, w odr�nieniu od
Polski czy Czech w�adze chi�skie nie stara�y si� narzuci� doktrynerskich
program�w. Mniej demokratyczne Chiny wybra�y, wi�c bardziej demokratyczn� drog�
reform ekonomicznych.
Reszta �wiata
Wychodz�c poza �wiat by�ego komunizmu, mo�na zacz�� od gospodarki Irlandii,
kt�ra stanowi ulubiony przyk�ad tzw. libera��w. Ich zdaniem, wyj�tkowo szybko
rozwijaj�ca si� Irlandia to dow�d na to, �e strategia wyprzeda�y zagranic� jest
najbardziej racjonalna dla kraju, kt�ry, jak Polska, startuje do kapitalizmu z
powa�nym op�nieniem. W Irlandii 40 procent kapita�u przemys�owego jest obecnie
w r�kach zagranicznych, a w bankach ten udzia� wynosi nawet 50 procent.
Gdyby jednak przyjrze� si� �redniej dla ca�ej Unii Europejskiej, to obraz ten
wygl�da zupe�nie inaczej. Udzia� obcego kapita�u w przemy�le nie wykracza poza
15 procent (w Niemczech jest on poni�ej 10 procent). W bankach stanowi on
�rednio tylko 13 procent (ale w Austrii - 4 procent, a w Niemczech niewiele
wi�cej). W Hiszpanii oraz Portugalii, bardziej zbli�onych gospodarczo do poziomu
rozwoju Europy Wschodniej, udzia� zagraniczny w bankach wynosi poni�ej 15
procent.
Jeszcze wi�kszy kontrast mo�na dostrzec w niebankowych finansach, jak np. w
ubezpieczeniach. W krajach unijnych w ubezpieczeniach dominuje w�asny kapita�,
cz�sto publiczny. W Europie Wschodniej, w tym r�wnie� w Polsce, bez
najmniejszych przeszk�d wpuszcza si� obcy kapita� do tego sektora. W�gry zdo�a�y
ju� ca�kowicie pozby� si� w�asnych ubezpiecze�, a Czechy w�a�nie sprzeda�y
obcemu inwestorowi swego pa�stwowego monopolist� ubezpieczeniowego.
Prawdziwym ewenementem jest rynek emerytalny, kt�ry w Europie Zachodniej opiera
si� g��wnie na pa�stwowych systemach sk�adkowych. W Europie Wschodniej podobny
system zast�powany jest przez tzw. chilijski model, w kt�rym prywatne - otwarte
- fundusze emerytalne inwestuj� wp�aty. Tak si� sta�o w Estonii, na W�grzech, a
ostatnio - w Polsce, przy czym we wszystkich przypadkach nowo tworzone fundusze
s� g��wnie pod kontrol� zagranicznych inwestor�w.
Tak wysokiej penetracji gospodarki przez obcy kapita� nie tylko nie mo�na
spotka� w Europie Zachodniej, ale nigdzie prywatyzacja nie zosta�a skazana na
zagranicznych inwestor�w. Nie zosta�a skazana z pewno�ci� w Austrii, gdzie w
trakcie zacz�tej w ko�cu lat 60-tych masowej prywatyzacji �aden znacz�cy zak�ad
czy bank nie zosta� sprzedany zagranicznym nabywcom. Podobnie w Wielkiej
Brytanii, na kt�rej to przyk�adzie pono� oparli si� dzielni polscy reformatorzy.
Prawie bez wyj�tku, obcy kapita� musia� budowa� obiekty i sieci od podstaw,
tak�e w Irlandii, gdzie, jak poda�em, obcy udzia� w�asno�ciowy w bankowo�ci jest
bardzo wysoki, tyle, �e zagraniczne banki powsta�y prawie wy��cznie z nowych
inwestycji. Stare irlandzkie, w sensie w�asno�ci, banki dalej, wi�c obracaj�
g��wnie lokalnymi oszcz�dno�ciami, natomiast nap�ywowe zagraniczne instytucje
finansowe pracuj� g��wnie na wk�adach, kt�re nap�ywaj� z zagranicy.
W �redniorozwini�tej, podobnie jak Polska, Turcji, obcy kapita� te� kierowany
jest nie na wykup, ale g��wnie w budow� nowych obiekt�w. Przez ostatnich
dziesi�� lat tureccy inwestorzy nabyli 85 procent prywatyzowanego maj�tku.
Skorzysta�y zw�aszcza rodzinne konglomeraty, ��cz�ce produkcj� i sprzeda� z
finansami. Daje to im kontrol� nad ca�� gospodark� do tego stopnia, �e s� w
stanie dosy� skutecznie tamowa� ewentualn� inwazj� zagranicznego kapita�u.
Je�li chodzi o pozaeuropejskie kraje �redniorozwini�te to sytuacja w Europie
Wschodniej r�ni si� te� od kraj�w Azji Wschodniej. W Korei Po�udniowej udzia�
obcego kapita�u w przemy�le czy bankach nie przekracza 5 procent. Podobnie jak
na Tajwanie, gdzie np. w bankach jest 4 procent obcego kapita�u, a blisko 60
procent nale�y ci�gle do pa�stwa. W Malezji rola obcego kapita�u w bankach jest
wi�ksza - na poziomie 17 procent, a najwy�sza chyba na Filipinach -35 procent.
Trendy, widoczne w Europie Wschodniej, s� natomiast bardzo zbli�one do zmian w
Ameryce �aci�skiej, gdzie od lat trwa masowa prywatyzacja, w tym w bankowo�ci.
Np. w Brazylii, w wyniku prywatyzacji, obcy udzia� wynosi na razie 15 procent,
ale ro�nie; w Meksyku jest on bliski 35 procent, podobnie zreszt� jak w Chile. W
Argentynie odpowiedni udzia� osi�gn�� ju� 40 procent, a w Wenezueli, ostatnio,
zaledwie po dw�ch latach prywatyzacji bank�w, a� 55 procent.
Silne podobie�stwa mo�na te� znale�� w sferze ubezpieczeniowej, oraz w
dziedzinie emerytur. Dotyczy to zw�aszcza Chile, gdzie 50-60 procent zasob�w
funduszy jest kontrolowane przez zagranicznych udzia�owc�w, przy czym narzuty za
obs�ug� premii si�gaj� 25 procent. Zagraniczny kapita� ma kontrol� nad 30
procentami rynku emerytalnego w Ameryce �aci�skiej (wi�kszo�� tych �rodk�w
pozostaje przy tym w gestii jednego banku ameryka�skiego, czyli Citibanku).
Wybieraj�c sprzeda� wi�kszo�ci w�asnych kapita��w zagranicznym inwestorom,
Polska nie zbli�y�a si� bynajmniej do Europy Zachodniej, cho� taki by� zamiar.
Wesz�a natomiast na drog�, na kt�rej znalaz�y si� kraje Ameryki �aci�skiej,
gdzie, jak wida�, prywatyzacja - cho� wolniej - prowadzi g��wnie do obcych
przej��. W ten spos�b, mo�na powiedzie�, nast�puje nie tyle oczekiwana
"europeizacja" polskiego kapitalizmu, ale jego swoista "latynizacja".
Podsumowanie
Obraz, kt�ry si� wy�ania z mi�dzynarodowych por�wna� podwa�a rozpowszechniony
pogl�d, �e Polska przyj�a jedyn� dost�pn� drog� zmian w�asno�ciowych. To, co
si� sta�o nie by�o �adn� historyczn� konieczno�ci� w tym sensie, �e �adne
teoretyczne rozwi�zanie z wyj�tkiem przy�pieszonej, masowej prywatyzacji opartej
na wyprzeda�y wi�kszo�ci maj�tku za granic� nie dawa�o nadziei na stworzenie
dynamicznej gospodarki, w kt�rej ro�nie og�lny dobrobyt.
Na to, �e ten szeroko przyj�ty pogl�d jest mitem - nazwijmy go mitem
nieuchronno�ci - wskazuje chocia�by fakt, �e w�r�d by�ych komunistycznych kraj�w
S�owenia, zamiast prywatyzacyjnego wynarodowienia, wybra�a wariant narodowej
prywatyzacji. Cho� zwolennicy masowej wyprzeda�y maj�tku za granic� bardzo
krzywi� si� na por�wnania z Chinami, przyk�ad buduj�cych kapitalizm Chin r�wnie�
dowodzi, �e, cho�by teoretycznie, istnia� jeszcze inny wyb�r.
Jedyny wsp�czesny model budowy kapitalizmu, kt�ry si� naprawd� sprawdzi� w�r�d
�redniorozwini�tych kraj�w przyj�a dot�d Azja Wschodnia. W �adnym za� razie
Ameryka �aci�ska, kt�r� prze�laduj� niepowodzenia. To, �e w Azji Wschodniej
kapita� pozosta� w�asny a w Ameryce �aci�skiej w�a�nie trwa jego radykalna
wyprzeda� na rzecz zagranicy, mo�e sugerowa�, �e przyjmuj�c "latynoski" wariant,
Polska zesz�a by� mo�e na prawdziwe gospodarcze bezdro�a.
Ta "latynoska" �cie�ka reform nie mo�e by� dla Polski optymalna, nawet gdyby
przyj��, �e to jest przej�ciowa faza, w kt�rej spo�ecze�stwo ma si� nauczy�
kapitalizmu od obcych. Trudno jest bowiem zrozumie� jak ma si� ono nauczy� by�
kapitalistami bez w�asnego kapita�u, czy to nie jest jak lekcja p�ywania bez
wody. Wygl�da, wi�c na to, �e nie chodzi o jak�� faz� przej�ciow�, ale raczej o
bardzo trwa�� sytuacj�. I jako tak� trzeba te� j� chyba dzisiaj ocenia�.
ROZDZIA� DRUGI
SPRZENIEWIERZONY MAJ�TEK
Wielu ekonomist�w nalega�o, aby maj�tek pa�stwa rozda� r�wno obywatelom, kt�rzy
go stworzyli, ale zamiast tego, niejako w imieniu obywateli, pa�stwo w istocie
rozda�o ca�y ten maj�tek cudzoziemcom.
Skoro zagranicy sprzedawany jest wsp�lnie wytworzony maj�tek, jego wycena
powinna by� znana publicznie, ale nie jest. Ci�gle ma�o, kogo ten fakt oburza,
gdy� przyj�� si� pogl�d, �e komunizm zostawi� z�om. Cena nie jest wa�na, wa�ne
jest to, by ma�o warte fabryki i banki odda� w dobre r�ce. Bez wzgl�du na to,
jaka jest prawda, nale�y jednak zbada� jak wyceniono narodowy maj�tek. Poniewa�
chodzi o zbiorowe wyw�aszczenie, kalkulacj� t� nazywam "rachunkiem
wyw�aszczenia".
Szok cenowy
Proponuj� zacz�� od zapoznania si� z przychodem za sprzedany maj�tek pa�stwa, bo
takie dane s� �atwo dost�pne z bud�etu pa�stwa. Za ca�y okres 1990-1999, gdy
sprzedano mniej wi�cej po�ow� sektora przemys�owo-bankowego, wp�yn�o oko�o
9-11,5 miliard�w dolar�w. Nale�y, wi�c przyj��, �e w momencie zako�czenia
procesu prywatyzacji, powiedzmy w roku 2004, przych�d z prywatyzacji w
najlepszym razie ulegnie podwojeniu do ��cznej sumy r�wnej 18-23 miliard�w
dolar�w.
Mo�na by powi�kszy� stron� wp�yw�w, gdy� zagraniczni inwestorzy pozyskuj�
kapita� nie tylko od pa�stwa, ale te� z zakup�w gie�dowych, czy z zamiany
d�ug�w. Nale�a�oby wtedy jednak odj�� koncesje pa�stwa na rzecz obcych nabywc�w
(np. ulgi podatkowe, czy wy��czenia celne). Nikt nigdy nie zada� sobie trudu,
�eby wyszacowa� warto�� tych zach�t finansowych, cho� nie mo�na wykluczy�, �e
mog� one z up�ywem lat dor�wna� wp�ywom ze sprzeda�y maj�tku zagranicy.
Trzymajmy si� jednak tej sumy 18-23 miliard�w, kt�ra zostanie uzyskana z
wyprzeda�y, i zastan�wmy si� czy suma ta mo�e by� adekwatna do warto�ci
kapita�u. Poniewa� kapita� powstaje z nieskonsumowanej cz�ci dochodu
narodowego, czyli z oszcz�dno�ci, najlepiej jest por�wna� ten przych�d z
rocznymi oszcz�dno�ciami. Stanowi� one 20 procent dochodu narodowego, np. w 1998
r., przy dochodzie ok. 160 miliard�w dolar�w, wynios�y 32 miliardy dolar�w.
Wynika�oby st�d, �e polski maj�tek sprzedawany jest za mniej ni� roczne
oszcz�dno�ci. Przy takiej cenie, Polacy mogliby kupi� sw�j dot�d "w�asny"
kapita� stosunkowo ma�ym wysi�kiem, bo roczne oszcz�dzanie 20 procent dochod�w
to nie jest nies�ychane wyrzeczenie. �eby te oszcz�dno�ci trafi�y do faktycznych
nabywc�w kapita�u, potrzebne by�oby po�rednictwo bank�w, ale nawet niewydolne
banki, mog�yby z pewno�ci� zrobi� to wszystko w ci�gu - powiedzmy -dw�ch, trzech
lat.
Gdyby kto� mia� nadal w�tpliwo�ci, �e maj�tek sprzedawany jest za �miesznie
niskie ceny proponuj�, �eby si� zastanowi� co by by�o gdyby np. Austria
zaoferowa�a swoje banki i fabryki Polsce za ekwiwalent swoich rocznych
oszcz�dno�ci. Skoro jej gospodarka jest dwa razy wi�ksza od polskiej, Polska
mog�aby, na polskich warunkach, za swoje dwuletnie oszcz�dno�ci, wykupi�
austriacki przemys� i banki, przy czym, nie by�by to ju� jaki� ewentualny
komunistyczny szmelc. Powy�sza operacja by�aby absurdalna, gdy� przy w�a�ciwej -
rynkowej - wycenie, nie mo�na by kupi� Polskich bank�w/fabryk za roczne
oszcz�dno�ci, ani tych w Austrii za dwuletnie. Stworzenie kapita�u, w ka�dym
przypadku, wymaga�o wykorzystania wieloletnich oszcz�dno�ci. Gdyby przyj��, �e
zbudowanie polskiego kapita�u wymaga�o inwestowania narodowych oszcz�dno�ci
przez dziesi�� lat, to wypad�oby, �e jest on sprzedawany za 10 procent
prawdziwej warto�ci.
To wyliczenie, cho� przybli�one, w�a�ciwie powinno wystarczy�, ale mo�na si�gn��
do innej - bardziej dok�adnej -metody, przez wykorzystanie koncepcji tzw.
wsp�czynnika kapita�och�onno�ci. Okre�la on liczb� jednostek kapita�u niezb�dn�
do wytworzenia jednej jednostki dochodu narodowego rocznie. W przemy�le z regu�y
wynosi on trzy lub cztery, czyli �e potrzeba trzech b�d� czterech dolar�w
kapita�u, by rocznie wytworzy� jednego dolara dochodu narodowego.
Przyjmijmy, �e wsp�czynnik kapita�och�onno�ci w bankowo�ci jest taki jak w
przemy�le, oraz, �e te dwa sektory daj� po�ow� rocznego dochodu Polski, a wi�c
po�ow� 160 miliard�w dolar�w, czyli 80 miliard�w dolar�w. Gdyby przyj��
wsp�czynnik r�wny 3/1, wtedy, by rocznie wyprodukowa� tak� warto��, sektory te
musia�yby dysponowa� maj�tkiem wartym trzy razy wi�cej, czyli 240 miliard�w
dolar�w, albo 360 miliard�w dolar�w, gdyby przyj�� wsp�czynnik 4/1 (Za��cznik
2).Chcia�bym tutaj przypomnie�, �e identyczne za�o�enia przyj�li Niemcy
Zachodni, kiedy zabrali si� do prywatyzacji maj�tku Niemiec Wschodnich. Stosuj�c
wsp�czynnik 3/1 ustali, �e pozostawiony przez komunizm zas�b wart by� 320
miliard�w dolar�w, czyli zbli�ony by� do tego, kt�ry wyliczy�em dla Polski. Ma
to sens, gdy� doch�d narodowy obu go- spodarek, mimo du�ej r�nicy w poziomie
ich populacji, by� bardzo zbli�ony w momencie, gdy upada� w nich system
komunizmu.
W kontek�cie mojej analizy ca�kiem ja�owe jest zastanawianie si�, w jakim
stopniu maj�tek Polski, czy Niemiec Wschodnich, by� fizycznie zu�yty. Faktem
jest, �e zw�aszcza w Polsce, w wyniku za�amania inwestycyjnego w ko�c�wce
komunizmu, kapita� trwa�y - w tym maszyny - by� bardzo zu�yty fizycznie.
Zastosowany tutaj wsp�czynnik warto�ci kapita�u przypadaj�cy na jednostk�
dochodu narodowego, odnosi si� jednakowo� nie do zu�ytego, ale do niezu�ytego
kapita�u.
Teraz mo�na ju� bli�ej ustali�, jaki okres oszcz�dzania by� niezb�dny dla
stworzenia kapita�u, kt�ry zostawi� komunizm. Wystarczy podzieli� faktyczn�
warto�� kapita�u, 240-360 miliard�w dolar�w przez roczne oszcz�dno�ci wynosz�ce
32 miliardy dolar�w. Wypada, �e taki zas�b kapita�u wymaga�aby 7,5 albo nawet 11
lat oszcz�dzania. Wynika�oby wi�c st�d, �e kapita� polskich bank�w i fabryk
idzie za granic� za oko�o 9-12 procent jego faktycznej warto�ci.
Wieczny wyciek
Nie wystarczy zbada� sam spos�b wyceny sprzedawanego maj�tku, gdy� ze sprzeda��
wi��e si� jednocze�nie przekazanie tytu�u do wywozu dochod�w z kapita�u. Ci,
kt�rym nie przeszkadza wyprzeda� dowodz�, �e taki wyw�z jest nierealny, gdy�
inwestorzy b�d� reinwestowa� dochody. Ale nawet gdyby gospodarka by�a wyj�tkowo
atrakcyjna, odp�yw taki jest nieunikniony, gdy� w realnym �wiecie pieni�dze
inwestuje si� nie po to �eby inwestowa�, ale tak�e �eby konsumowa�.
Aby rachunek wyw�aszczenia by� pe�ny nale�a�oby uwzgl�dni� odp�yw g��wnej formy
dochod�w z kapita�u -zysk�w, jak r�wnie� tzw. rent, kt�re powstaj�, gdy rynki s�
niedoskona�e. Prawda jest, bowiem taka, �e cho� rynki zast�pi�y plany, zachowana
zosta�a ogromna monopolizacja gospodarki. Zagraniczni inwestorzy nabyli nie
tylko pa�stwowy kapita�, ale przej�li jednocze�nie pozycje monopolistyczne, oraz
zwi�zane z nimi renty, kt�re nale�a�y kiedy� do partii/pa�stwa.
Pa�stwo, jako druga obok rynku g��wna instytucja, te� jest niedoskona�e,
otwieraj�c kolejne mo�liwo�ci osi�gania rent. Dowodem na obecno�� tych, nazwijmy
je, pa�stwowych rent mo�e by� dopiero, co przeprowadzona analiza zdyskontowanej
sprzeda�y maj�tku zagranicznym inwestorom. Albowiem, gdyby si� bli�ej
zastanowi�, finansowe korzy�ci, jakie zagraniczni nabywcy odnie�li na skutek
pa�stwowego "upustu" cenowego, to te� rodzaj monopolistycznej renty.
W ostatecznym rachunku �r�d�em rent - czy to rynkowych, czy pa�stwowych - s�
p�ace. W przypadku tych rynkowych, p�ace s� np. drenowane przez wyg�rowane ceny
narzucane przez monopolist�w. W przypadku rent pa�stwowych r�wnie� cierpi�
p�ace, gdy� nie p�ac�c podatk�w, b�d� zawy�aj�c koszty wykonawstwa w ramach
zam�wie� rz�dowych, ci sami monopoli�ci uszczuplaj� �rodki na uzupe�nienie p�ac
(np. w formie bezp�atnego lecznictwa, czy og�lnego szkolnictwa).
Poniewa� nie mo�na liczy� na to, �e zyski/renty b�d� stale reinwestowane w
kraju, pa�stwo mog�oby pr�bowa� zablokowa� odp�yw dochod�w za granic�. To
prawda, �e istnieje taka teoretyczna mo�liwo��, gdy� zagraniczne firmy ze
wzgl�du na sw� lokalizacj� podlegaj� miejscowej legislacji. Ale przecie� nie
mo�na traktowa� tej mo�liwo�ci serio, gdy pa�stwo w�a�nie dowiod�o p�darmow�
sprzeda�� maj�tku, �e wcale nie liczy si� z potrzebami narodowej gospodarki.
Zreszt� dominuj�ca pozycja obcego kapita�u pozwala mu na "szanta� gospodarczy"
pa�stwa, a na dodatek kapita� ten jest bardzo trudny do kontrolowania. Z
�atwo�ci� mo�e on wyprowadza� swoje zyski/renty cho�by przez manipulacje w
handlu zagranicznym, kt�ry ju� dzisiaj jest w 2/3 w obcych r�kach. Robi si� to
przez tzw. ceny transferowe (zawy�aj�c ceny swych dostaw importowych z w�asnych
filii oraz zani�aj�c ceny opartego o ten przyw�z eksportu do tych�e filii).
Inn� mo�liwo�� niewidzialnego wywozu stwarzaj� zagraniczne banki. Ze wzgl�du na
ci�gle bardzo "drogi" krajowy kredyt, banki te przechwytuj� zyski/renty z reszty
gospodarki. St�d mo�e fakt, �e w ostatnich latach realna warto�� gie�dowa sp�ek
przemys�owych mala�a, a bankowych ros�a. Wyw�z tych przychod�w jest mo�liwy
przez ukartowane transakcje mi�dzy polskimi a zagranicznymi bankami-matkami,
wykazuj�cymi zawy�one, albo nieistniej�ce, koszty w�asne.
�eby si� zorientowa�, o jakim wycieku m�wimy, mo�na przyj��, �e czyste zyski to
10 procent dochodu narodowego. Skoro banki i przemys� daj� po�ow� dochodu,
przypada na nie po�owa zysk�w, czyli 5 procent dochodu narodowego. Zagraniczni
inwestorzy zdobyli tytu� do tych 5 procent, a wraz z rentami mo�e ��cznie nawet
do 10 procent. Przy 160 miliardach dolar�w dochodu narodowego, chodzi o
potencjaln� sum� rz�du 16 miliard�w dolar�w - sum� rosn�c� wraz z gospodark�.
Ju� dzisiaj, w po�owie drogi do pe�nej wyprzeda�y, drena� zysk�w z Polski (nie
uwzgl�dniaj�c rent) mo�na szacowa� na 2-3 miliardy dolar�w (Rutkowski 2001).
Jest to bardzo realistyczna ocena, gdy� na W�grzech, z jedn� trzeci� polskiego
dochodu narodowego, w 1998 r. z tytu�u repatriacji dochod�w z zagranicznego
kapita�u, bilans p�atniczy pogorszy� si� o 1.5 miliarda dolar�w. W zwi�zku z
tym, rz�d w�gierski zosta� zmuszony do zaci�gania kredyt�w, oczywi�cie
zagranicznych.
Ten odp�yw zysk�w/rent jest przy tym jednokierunkowy, gdy� Polska, podobnie jak
W�gry, nie tworzy za granic� wi�kszych zasob�w kapita�owych. W 1998 r. Europa
Wschodnia wyda�a zaledwie 1/4 miliard�w dolar�w na zakup kapita�u zagranic�,
oczywi�cie bez �adnego dyskonta. To jest nic w relacji do sprzeda�y, gdy� w
tym�e roku region sprzeda� kapita� wart 54-63 miliardy dolar�w ze �rednim
dyskontem na poziomie dziewi��dziesi�t procent za ok. 5-6 miliard�w dolar�w.
Zupe�nie inna jest sytuacja w Europie Zachodniej, gdzie nawet s�abiej rozwini�ta
Hiszpania zacz�a w�a�nie wykazywa� dodatni bilans kapita�owy, g��wnie przez
inwestycje w Ameryce �aci�skiej. Niedawno sprywatyzowana hiszpa�ska Telefonica
przyst�pi�a tam do akwizycji za 27 miliard�w dolar�w. Za t� sum� mog�aby ona
"kupi�" Polsk�, cho� chodzi tylko o jedn� firm�, kt�rej biznes nie tak dawno by�
tylko par� razy wi�kszy od jej prywatyzowanego polskiego odpowiednika.
Ja�owa machinacja
�eby doko�czy� "rachunek wyw�aszczenia", nale�a�oby si� jeszcze zastanowi�, czy
w zamian za wyzbycie si� zysk�w/rent Polska skorzysta z wy�szej wydajno�ci
kapita�u. Mo�na za�o�y�, �e zagraniczni kapitali�ci s� lepiej przygotowani do
u�ytkowania kapita�u. Ale po to, �eby wyprzeda� mia�a sens, te ewentualne
korzy�ci w formie wy�szej wydajno�ci musia�yby da� efekt produkcyjny wi�kszy od
��cznych strat na darmowej wyprzeda�y kapita�u oraz rocznym drena�u zysk�w/rent.
Pobie�na analiza sugeruje, �e jest ma�o prawdopodobne, �eby korzy�ci z
wydajno�ci usprawiedliwi�y masow� wyprzeda� obcym, gdy� nie wida� jakiego� skoku
w inwestycjach. Tylko wtedy jednak mog�aby nast�pi� niezb�dna poprawa
wydajno�ci, gdy� lepsz� technik� wdra�a si� g��wnie przez inwestycje. Nie wida�
te�, �eby inwestycje sz�y do dziedzin, gdzie koncentruj� si� zmiany techniczne;
odwrotnie cz�sto ma miejsce likwidacja nowoczesnych dziedzin produkcji, np.
elektroniki.
Kto wie, czy wej�cie obcego kapita�u nie do